Był ciepły wiosenny dzień. Majowe słońce świeciło wysoko na błękitnym niebie. Dwa białe obłoczki bawiły się z nim w chowanego. Mały Kangurek wracał ze szkoły leśną drogą pośród młodego zagajnika. Był bardzo zmęczony po ostatniej lekcji wychowania fizycznego, na której intensywnie ćwiczył skok w dal. Przygotowywał się do jutrzejszych zawodów o puchar dyrektora szkoły. Szedł wolno ze zwieszoną głową, rozmyślając o tym, co będzie jutro. Nagle, jakiś cudowny zapach połaskotał jego nosek. Kangurek przystanął i zaciekawiony uważnie rozejrzał się dookoła. Zza niskich świerków unosiła się lekka mgiełka. Postanowił sprawdzić to tajemnicze miejsce. Zebrał wszystkie siły i przeskoczył małe drzewka. Oczom jego ukazał się niezwykły widok. Na małej polance, wśród soczystej, zielonej trawki tysiące konwalii otwierało swoje małe białe główki do wiosennego słońca. Ich cudowny zapach delikatnie zaczął przenikać zmęczone ciało Kangurka -ramionka, brzuszek, łapki. Oszołomiony tym cudownym aromatem mały skoczek ułożył się wygodnie na brzuszku w cieniu rozłożystego dębu i z bliska przyglądał się cienkim łodyżkom, na których wisiały białe delikatne dzwoneczki. Kangurek wyciągnął rączkę i delikatnie dotknął aksamitnych główek kwiatka, a te, jakby dotknięte czarodziejską różdżką, zaczęły grać piękną kołysankę- dzeń, dzeń, dzeń, zamknij oczka swe- dzwoniły dzwoneczki. Dzeń, dzeń, dzeń, odpowiadało leśne echo, a powieki Kangurka robiły się coraz cięższe, cięższe, aż wreszcie zasnął. Oddychał spokojnie i miarowo, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Przyśniły mu się jutrzejsze zawody. Spełniły się jego marzenia- stał na najwyższym podium, a wszyscy dookoła bili mu brawa i wołali hura, hura. Nagle na jego nosek spadły drobne kropelki majowego deszczyku. Kangurek otworzył powoli najpierw jedno oczko, potem drugie, przeciągnął się, rozejrzał dookoła i zrozumiał, że to był tylko sen, a zawody odbędą się dopiero jutro. Wstał jednak szybciutko, bowiem poczuł się rześki i wypoczęty. To był piękny sen - pomyślał, ale czas wracać do domu. Słoneczko powoli zaczęło kryć się za chmurkami. Czas pożegnać się z kwiatkami. Do zobaczenia, wrócę tu jutro odpocząć po zawodach- powiedział Kangurek. Powodzenia- dzeń, dzeń, dzeń- zadźwięczały dzwoneczki. Kangurek wesoło podskakując wracał do domu. A może jutro będzie tak naprawdę? - pomyślał i skacząc jeszcze radośniej pokiwał konwaliom na pożegnanie.