Czy cierpisz na ortoreksję?
Szanowny Czytelniku,
muszę Cię uprzedzić, że jako stały Czytelnik Poczty Zdrowia możesz zostać zaliczony do powiększającej się rzeszy ofiar nowej jednostki chorobowej: ortoreksji.
Temu nowemu schorzeniu poświęcony jest jeden z biuletynów francuskiego Centrum Badań i Informacji na temat Odżywiania się (CERIN).
Według CERIN na ortoreksję cierpi ktoś, kto: dba o różnorodność swoich codziennych trzech posiłków. Nie zje na przykład dwukrotnie węglowodanów lub białek pochodzących z tego samego źródła. Jeśli w drodze wyjątku zdarzy mu się odstępstwo od tej zasady, np. podczas uroczystego posiłku, w kolejnych dniach zastosuje rygorystyczny mechanizm kompensacyjny: uprawianie sportu, zaostrzenie diety, post…
Na tym nie koniec: Niektórzy za zdrowe uznają tylko produkty «naturalne», «pełnowartościowe», «nierafinowane»: pełnoziarnisty makaron i mąkę, nierafinowany cukier trzcinowy itp. Do «niezdrowych» zaliczają natomiast to, co produkowane przemysłowo, rafinowane (cukier, biała mąka), zwykłe (makaron, biały ryż), krótko mówiąc - wszystko, co zostało przetworzone, przez co przestało być «naturalne», a więc i «zdrowe».
Wreszcie - absolutna rewelacja: Za zdrową uznaje się zatem żywność ekologiczną, jednak nie jest to jedyne kryterium. Akceptowane i cenione są także produkty sezonowe, regionalne i lokalne, czyli zapewniające niewielki dystans pomiędzy producentem a konsumentem. Każdy ortorektyk wyznacza własne granice. Jeden wyeliminuje z diety wszystkie dodatki do żywności, drugi będzie rozróżniał pomiędzy tłuszczami nasyconymi a nienasyconymi, jeszcze inny zrezygnuje tylko z cukru rafinowanego itd. Możliwe są najróżniejsze odmiany i warianty ortoreksji1.
A co na to służby?
Te „podejrzane typy”, które zwracają uwagę na zawartość swoich talerzy, uprawiają sport, jedzą skromniej nazajutrz po obfitym posiłku lub kupują ekologiczną żywność, są solą w oku naszych elit, które spieszą z interwencją.
Autorka artykułu opublikowanego w magazynie kobiecym Journal des femmes bije na alarm: Osoby cierpiące na ortoreksję zamykają się w błędnym kole nadmiernej kontroli żywienia. Dobierają produkty spożywcze pod kątem korzyści, które mogą one przynieść organizmowi. Spożywane jest tylko to, co stanowi wartość odżywczą i pozbawione jest wszelkich zanieczyszczeń. Pochodzenie żywności musi być znane, a zawarte w niej witaminy zachowane2.
Takie zachowanie, zdaniem dziennikarki:
…skutkuje zniewoleniem osób dotkniętych ortoreksją i w znacznej mierze pozbawia je życia towarzyskiego. Nie są one w stanie zjeść obiadu u znajomych ani w restauracji. Przeżywają autentyczne cierpienie.
Coś takiego! Zaczyna się od zdrowej diety, a kończy na absolutnej izolacji od społeczeństwa i „autentycznym cierpieniu”.
Co na to psychiatrzy, dlaczego nie reaguje policja?
Antidotum, szybko!
A może chodzi tylko o wywołanie zapotrzebowania na nowy lek?
Ortoreksję po raz pierwszy opisał na początku tego stulecia amerykański lekarz, niejaki dr S. Bratman, jako patologiczne zainteresowanie lub obsesję na punkcie zdrowej żywności.
Tam, gdzie jest „patologia”, musi być także leczenie, a więc również lek.
Tylko patrzeć, jak zacznie nam się wmawiać pigułkę zwalczającą ochotę na zdrową żywność, refundowaną z ubezpieczenia (refundowany będzie oczywiście lek, bo przecież nie żywność…).
Zdrowia życzę!
Jean-Marc Dupuis