Skończyły się wakacje, mimo to dzieci wciąż wspominały letnie przygody.
- Ja byłam u babci na wsi - opowiadała Karolinka. - Karmiłam z babcią kury i kaczki, a dziadek zabierał mnie do lasu na grzyby.
- A ja byłam na kolonii - odezwała się cichutko Iza. - Było bardzo fajnie, chociaż bałam się pojechać.
- Czego się bałaś? - zapytał Maciek
Iza wzruszyła ramionami.
- Pierwszy raz jechałam na kolonię. Nie wiedziałam co mnie czeka.
- Lepiej przyznaj się od razu, że bałaś się, że jedziesz bez mamusi i tatusia! - zawołał chłopiec. - Iza była przerażona, że będzie musiała sama wiązać sznurowadła! - zaśmiał się.
- Głupi jesteś - dziewczynka zrobiła obrażoną minę. - Ty za to wcale nie byłeś na kolonii i pewnie długo nie pojedziesz...
- Byłem za to z rodzicami pod namiotem - burknął Maciek.
- A ja byłam całkiem sama.
- Nie sama, tylko z Panią nauczycielką - sprostował chłopiec.
- Przestańcie w końcu! - krzyknęła Patrycja. - Mieliśmy sobie opowiadać, a wy tylko potraficie się kłócić!
Nika siedziała oparta plecami o ścianę i przysłuchiwała się rozmowie. Trochę było jej smutno. Czekała na Kasię. W pierwszej i w drugiej klasie siedziały w jednej ławce i Nika miała nadzieję, że tak samo będzie w klasie trzeciej. Nie mogła się doczekać, kiedy opowie przyjaciółce o swoich wakacjach, które spędziła nad morzem. Tego dnia Kasia nie przyszła jednak do szkoły. Dziewczynka postanowiła więc odwiedzić ją w domu.
Zaraz po obiedzie zapytała mamusi, czy może pójść do koleżanki. Mama zgodziła się, więc Nika popędziła ile sił w nogach. Drzwi otworzył jej tatuś Kasi.
- Katarzynka niedawno wstała - wyjaśnił. - Wróciliśmy bardzo późno w nocy i postanowiliśmy, że pozwolimy jej wyspać się porządnie - uśmiechnął się.
Nika udała się do pokoju koleżanki.
- Jak dobrze, że jesteś - zawołała uradowana dziewczynka. - Mam dla Ciebie prezent - powiedziała i wyciągnęła z szuflady małą, biało - czerwoną laleczkę wykonaną z włóczki.
- To jest Martyniczka - powiedziała dając kukiełkę koleżance. - Prawda, że świetny prezent wybrałam dla Ciebie?
Był to rzeczywiście prezent niezwykły, gdyż wszyscy nazywali ją Nika, a w rzeczywistości był to skrót od imienia Martynika. Lalka, którą otrzymała dziewczynka w prezencie, miała prawie takie same imię.
- Martyniczki są w Bułgarii symbolem budzącej się do życia przyrody, symbolem życia, wiosny, szczęścia i miłości - wyjaśniła mamusia Kasi stojąca w drzwiach.
- Bardzo dziękuję za tę lalkę - odparła Nika. - Będzie to moja ulubiona maskotka.
Dziewczynki długo jeszcze opowiadały sobie o różnych przygodach, które przeżyły w czasie wakacji.
***
Na drugi dzień, po powrocie ze szkoły bawiły się razem na podwórku. Po chwili dołączyły też inne dzieci.
- Chodźcie pobawimy się w "Rozkazy" - zaproponowała Kamila.
Wszyscy chętnie się zgodzili. Chłopcy i dziewczynki ustawili się w kółku. Maciek stanął w środku i rzucał piłkę do wybranej osoby, mówiąc nazwę koloru.
- Żółty!
- Zielony!
- Czerwony! - wymieniał.
- Czarny! - krzyknął.
Gdy powiedział "czarny" nie można było łapać piłki. Niestety Nika złapała.
- Musisz biegać dookoła samochodu i szczekać, jak pies - rozkazał Maciek.
Na tym właśnie polegała gra, że gdy któreś z dzieci złapało piłkę na słowo "czarny" - musiało wykonać rozkaz. Po chwili kolejne osoby wykonywały różne rozkazy. Ależ było wesoło! Wszyscy świetnie się bawili i śmiali do łez, dopóki nie przyszła kolej Kasi na wykonanie rozkazu.
- Musisz krzyknąć trzy razy "Jestem głupia" - powiedziała Nika.
Kasia zamilkła i zrobiła obrażoną minę.
- Nie jestem głupia - powiedziała.
- Przecież to tylko zabawa - przekonywały dzieci.
- Ja musiałam biegać w koło drzewa i krzyczeć, że jestem niezdara - rzekła Iza.
- A ja kiedyś musiałam podejść do Maćka i powiedzieć, że jestem kompletną idiotką.
- Nie powiem tego - odezwała się Kasia.
- Z nią tak zawsze - Maciek lekceważąco machnął ręką. - Każdą zabawę zepsuje.
- To po co w ogóle chcesz się z nami bawić?- zapytała Nika.
Kasia odwróciła się na pięcie i odeszła. Po jakimś czasie dzieci zauważyły, że dziewczynka zeszła razem z mamą i bawiła się sama.
- Na pewno naskarżyła - powiedział z pogarda Maciek.
- Też sobie przyjaciółkę wybrałaś! - powiedziała Iza. - W nic się nie chce bawić, ciągle się obraża, i w ogóle nie zna się na żartach.
- A do tego skarżypyta - podsumował Maciek.
Nika wzruszyła ramionami. Była zła na Kasię. Rzeczywiście, ilekroć bawiły się w jakąś zabawę, Kasia była zadowolona, dopóki to inne dzieci musiały coś robić. Gdy przychodziła kolej na Kasie, zawsze się obrażała i szła do domu. Wszystko psuła. W badmintona chciała grać, ale nie potrafiła ani razu odbić lotki, na rowerze nie można było z nią pojeździć, ponieważ nie potrafiła i tak było ze wszystkim. Denerwowało to Nikę. Właściwie im były starsze, tym Kasia była coraz gorszą towarzyszką zabaw. "Przecież nie jestem jakimś dzieciuchem, aby się wciąż bawić lalkami - pomyślała Nika. - Chodzę już do trzeciej klasy, a trzecia klasa to nie byle co!"
***
Któregoś dnia, Nika bawiąc się zupełnie sama na podwórku, znalazła kawałki kredy, które musiało zostawić jakieś dziecko. Wzięła je do ręki i narysowała pięknego psa, potem kota i jeszcze domek ukryty wśród drzew. Następnie zaczęła pisać literki. Im więcej ich pisała, tym bardziej była zła na Kasię. Minęło może pół godziny, a pod drzwiami na klatkę schodową, w której mieszkała Kasia, widniały takie oto napisy:
"Kasia to głupek"
"Kasia powinna chodzić do żłobka"
"Kasia nie umie się w nic bawić"
"Kasia jest ponurak".
Było ich znacznie więcej. Nika rozejrzała się dookoła, czy nikt nie zauważył, tego co zrobiła i upewniwszy się, że jest bezpieczna oddaliła się szybkim krokiem od tego miejsca.
***
Na drugi dzień w szkole Kasia nie odezwała się do niej ani słowem, i była bardzo smutna. Nika pomyślała sobie, że to nic nadzwyczajnego, ponieważ Kasia często jest obrażona na cały świat. Na przerwie poszła porozmawiać z innymi dziewczynkami. Kasia siedziała samiuteńka jak palec. I tak już było do końca lekcji. Po powrocie do domu, mamusia zawołała:
- Nika! Przyjdź do mnie. Chciałabym z Tobą porozmawiać.
Dziewczynka posłusznie weszła do pokoju mamusi i usiadła w fotelu.
- O co chodzi? - zapytała.
- Czy to Ty napisałaś te wszystkie rzeczy na temat Kasi? - zapytała.
- Jakie rzeczy? - Nika udawała, że nie rozumie.
- Te pod bramą Kasi - wyjaśniła mamusia. - O tym, że jest głupia i tak dalej.
- Nie - skłamała dziewczynka.
- Czy jesteś pewna, że tego nie zrobiłaś? - ton mamusi głosu nie był wesoły, ale próbowała mówić spokojnie.
- Nic nie pisałam pod bramą Kasi - powiedziała stanowczo Nika.
- Gdybyś to ty napisała, chciałabym znać prawdę - rzekła mama. - Każdy z nas popełnia błędy. Jeśli jednak staramy się je naprawić, to możemy sobie wybaczyć, że je popełniliśmy. Natomiast jeśli popełniamy błędy, a nie umiemy się do nich przyznać, to postępujemy bardzo źle. To wielka odwaga móc przyznać się do popełnionych błędów - mówiła mamusia.
- Nic nie napisałam pod bramą Kasi - powtórzyła jeszcze raz Nika.
***
Za oknem świat był taki szary. Po szybie spływały strugi deszczu. Liście, które jeszcze wczoraj wyglądały tak pięknie i kolorowo, otulone promieniami słońca, tego dnia zatraciły radosne barwy. Zupełnie tak, jakby deszcz wywabił kolory. Po niebie szybko popychane przez wiatr, przesuwały się granatowo - bure chmury.
- Może zaproś Kasię - zaproponowała mamusia - Mogłybyście pobawić się razem.
- Też mi zabawa - burknęła Nika. - Kasia wygląda zupełnie, jak ten świat za oknem.
Mamusia nie odezwała się ani słowem, ale Nika miała wrażenie, że spojrzała na nią badawczym wzrokiem. Dziewczynka więc czym prędzej udała się do swojego pokoju. Z szuflady wyjęła lalkę Martyniczkę. Nagle krzyknęła przerażona. Spojrzała jeszcze raz na lalkę. Martyniczka nie była już czerwono - biała lecz cała w czarnych plamach. Nika otworzyła szerzej szufladę. Wewnątrz było czysto. Nie mogła zrozumieć, jakim cudem Martyniczka tak się wybrudziła. Przyniosła z kuchni mokrą szmatkę i zaczęła starannie czyścić lalkę.
- W ten sposób mnie nie wyczyścisz - powiedział piskliwy głosik.
Nika wystraszyła się nie na żarty.
- Kto to mówi? - zapytała zalękniona.
- To ja - powiedział piskliwy głosik.
Nika spojrzała na Martyniczkę.
- Nie to niemożliwe! - zawołała. - Ty mówisz? Pokaż gdzie masz ukryte baterie - Nika zaczęła dotykać miękką włóczkę, ale nie mogła znaleźć nic co przypominało by baterię. - Pewnie masz jakiś malutki nadajnik, dzięki któremu mówisz. Przyznaj się!
- Nie mam ani nadajnika, ani żadnej baterii - zdenerwował się głosik. - I przestań mnie tak miętosić, bo to boli! Poplączesz mi cała wełnę i jak będę wyglądała?
- I tak wyglądasz nieciekawie. Jesteś cała w plamach - odparła Nika, coraz bardziej przekonana, że Martyniczka mówi swoim własnym głosem.
- Przez Ciebie tak wyglądam! - zdenerwowała się wełniana laleczka.
- Jak to przeze mnie? - zdziwiła się dziewczynka. - Pilnowałam, aby Cię nie wybrudzić.
- Zawsze dostaję takich plam, jeśli dziecko które mnie ma, jest niegrzeczne - rzekła Martyniczka.
- Ja jestem grzeczna - Nika poczuła się urażona.
- Tak? A kto napisał te wszystkie brzydkie słowa o Kasi? Kto okłamał mamę?
- Nic nie wiesz! - próbowała bronić się dziewczynka. - Kasia jest okropna. Wiecznie niezadowolona i w nic się nie chce bawić. Wszystko bierze na poważnie. W ogóle nie zna się na żartach.
- To nie powód, żeby w ten sposób o niej pisać - powiedziała lalka. - A jeśli tak napisałaś to powinnaś się przyznać. Jesteś tchórz - Martyniczka wykrzywiła swoją wełnianą buźkę w grymasie niezadowolenia.
- Nie mów w ten sposób do mnie - zdenerwowała się Nika.
- To przez Ciebie teraz tak wyglądam. Jesteś tchórz i kłamczucha! - krzyknęła lalka.
Nika ze złością włożyła Martyniczkę do szuflady i zasunęła ją szybko. Nie mogła przestać jednak o tym myśleć. Może rzeczywiście jest tchórzem? Może rzeczywiście nie powinna tak napisać o Kasi? Długo o tym wszystkim rozmyślała. Na drugi dzień wyjęła Martyniczkę.
- No dobrze - powiedziała patrząc na lalkę. - Ja zrobiłam źle. Ale czy Kasia, która śmieje się z innych dzieci, które wykonują rozkazy, a sama nie chce nic zrobić, jest całkiem w porządku?
- Chyba nie - powiedziała laleczka. - Lecz jeśli chcesz zmienic to co złe, powinnaś zacząć od siebie.
- Może masz rację - Nika zamyśliła się. - Pomożesz mi?
- Jestem symbolem przyjaźni, miłości i wszystkiego nowego, co budzi się do życia - rzekła Martyniczka.
- A co to ma do rzeczy? - nie rozumiała Nika.
- Właśnie teraz rodzą się w tobie nowe uczucia - powiedziała laleczka. - Odwaga, próba naprawienia błędów...Chcę przy tym być.
- I tak niewiele z tego rozumiem, ale chodź w takim razie - powiedziała Nika chwytając Martyniczkę w rękę.
***
Nika opowiedziała o wszystkim mamusi. Mama powiedziała bardzo poważnie, że Nika źle zrobiła, ponieważ wyrządziła wielką przykrość Kasi. Powiedziała też, że Kasia bardzo długo płakała po przeczytaniu tych wyrazów. Zaraz potem jednak dodała:
- Jestem też bardzo dumna z Ciebie. Trzeba mieć wielką odwagę, aby się przyznać do błędów. Będziesz miała jednak okazję, aby wykazać się jeszcze większą odwagą... - rzekła tajemniczo.
- Wiem - domyśliła się dziewczynka. - Powinnam przeprosić za wszystko Kasię.
- Tak - potwierdziła mamusia.
Nika przeprosiła Kasię za wszystko co zrobiła i dziewczynka wybaczyła jej to. Nawet się uśmiechnęła, co bardzo zaskoczyło Nikę. Wieczorem powiedziała o tym mamie.
- Wiesz, to jednak nie jest wyłącznie moja zasługa. Pomogła mi Martyniczka, która przez to wszystko cała jest w czarnych plamach.....
- Właśnie zauważyłam, że przez cały dzień nosisz ze sobą tą lalkę. Pokaż może mi się uda wyczyścić te plamy - powiedziała mamusia.
Nika wyjęła Martyniczkę z górnej kieszonki i zaniemówiła ze zdziwienia. Laleczka była biało - czerwona i nie było na niej śladu po żadnym zabrudzeniu.
- Ależ ona naprawdę była cała w plamach - zawołała dziewczynka.
- Już dobrze kochanie - uspokoiła Nikę mama. - Jeśli ta laka tak bardzo ci pomogła, to mam pewien pomysł - powiedziała. - Jutro się przekonasz.
***
Nika przeciągnęła się leniwie w łóżku. Dzień zapowiadał się słonecznie.
- Zajrzyj do szuflady, a potem szybko na śniadanie - dobiegł ją głos z kuchni. Zerwała się z łóżka i czym prędzej otworzyła szufladę. Jakież było jej zdziwienie, gdy zamiast jednej włóczkowej lalki ujrzała dwie. Druga była innego koloru: błękitno - żółta.
- Jeśli Martyniczka jest zaczarowana, to na pewno przekazała trochę mocy tej drugiej laleczce - powiedziała mamusia, stając w drzwiach. - Podaruj ją komuś, kto ma kłopoty.
- Jesteś kochana mamusiu - powiedziała wesoło Nika.
Po śniadaniu pędziła ile sił w nogach do szkoły. Kasia już była.
- Mam dla Ciebie prezent - szepnęła do ucha koleżance, a potem podarowała jej błękitno - żółtą laleczkę.
- Ma na imię Katarzynka - dodała. - Ma też wesołe kolory. Sprawi, że będziesz się więcej śmiać.
- Jest śliczna - powiedziała Kasia.
- Jest też zaczarowana. Całkiem tak, jak moja Martyniczka - odparła Nika kładąc swoją laleczkę obok zeszytu. Przez chwilę wydawało jej się, że usłyszała piskliwy, radosny śmiech!
KONIEC