- 1 -
„Spytaj stu katolików
co jest najważniejsze w Kościele.
Odpowiedzą:
Msza.
Spytaj stu katolików co jest najważniejsze we Mszy
Odpowiedzą:
Święta przemiana.
Powiedz stu katolikom,
Że najważniejsza w
Kościele jest przemiana.
Uniosą się mówiąc:
Nie, wszystko ma zostać tak,
Jak jest”.
/L.Zenetti Texte der Zusersicht, Munchen 1976, s. 27; tłum A. K/
Puenta przytoczonego na wstępie wiersza Lothara Zenettiego brzmi jako
Zarzut. Autor przypisuje nam, katolikom, brak konsekwencji.
Ks. Kalbarczyk A., "Najważniejsza jest przemiana; BK 1-2 /1990/, s. 76
- 2 -
Jesień, na dworze ciemno, pada deszcz. Jurek siedzi w pokoju patrzy przed siebie. Kiedy tylko przymknie oczy, pojawiają się straszliwe obrazy dni: sprzedawczyni w domu towarowym, krzyk: "Łapcie zło , Ręce ludzi wyciągnięte do niego! Wreszcie milicja i przesłuchania. Wreszcie najgorsze ze wszystkiego - spotkanie z rodzicami. Matka patrzy na niego przerażona. Kiwa głową, nie chce wierzyć, że syn jest złodziejem. Ojciec bardzo zdenerwowany, nic nie mówi. Już po wszystkim. Jurek siedzi w pokoju i patrzy. Wchodzi mamusia, mówi: "Ojciec chce porozmawiać z tobą!" A więc wszystko będzie tak, jak myślałem - mówi Jurek idąc do ojca. - "Synu, czy ty wiesz, czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłeś?" - pyta ojciec. Jurek milczy. "Czy ty wiesz, co zrobiłeś?" - pyta ojciec głośniej. "Jak mogłeś? Czy nie mogłeś porozmawiać ze mną? Czy nie kupowałem ci wszystkiego, co chciałeś? Powiedz mi, synku, dlaczego to zrobiłeś" - prosi ojciec.
Jurek wyczuwa w głosie ojca troskę, niepokój. Wie, jak bardzo przykro jest ojcu. Prawdą jest, że kupiłby mu ten pasek. Poszliby razem do sklepu: podwójna radość, i dla niego, i dla ojca. Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Jurek nie będzie dłużej ukrywał tajemnicy: Tato, koledzy mnie namówili. Tym czynem miałem pokazać im spryt i odwagę!" Ojciec wstaje, podchodzi do okna, powtarza: "Odwaga, spryt! Nawet gdyby ci się udało ukraść, to tym wcale nie udowodniłbyś swojej odwagi i sprytu. Pokazałbyś tylko swoją zależność od kolegów, to, że oni panują nad tobą, że się ich boisz! Czy wiesz, że zrobiłeś coś złego? Coś, co zasługuje na karę?"
- "Wiem, ojcze!" - odpowiada Jurek. "Czy zastanawiałeś się nad tym" w jaki sposób zło, które stało się przez ciebie, mógłbyś naprawić?" - pyta ojciec.
Zostawmy Jurka z ojcem. Niech dalej rozmawiają, niech znajdą dobre rozwiązanie tej przykrej dla nich sytuacji.
Jurek zrobił coś złego! Nikt nie ma najmniejszych wątpliwości. Nie ma nikt wątpliwości co do tego że Jurek potrzebuje pomocy. Znajduje ją u rodziców. Rozmawiają z nim. Jestem przekonany, że już nigdy, w całym swoim życiu, czegoś podobnego nie zrobi. Jurek potrzebuje pomocy swoich kolegów w szkole. Uległ wpływom złych kolegów. Ale nie wszyscy są źli. Uległ, ponieważ nie było wokół niego tych, którzy by go powstrzymali odradzili taki czyn. To była "dobra" zabawa. Wielu wiedziało o tych próbach odwagi" i nie protestowało. Wielu wiedziało, lecz nikt nic nie powiedział. To nie była jego sprawa! Wielu patrzyło i kiwało głową z politowania lub podziwu. Los poddających się próbie odwagi był im obojętny. Nikt nie chciał odważnych powstrzymać, nikt nie powiedział: To głupota, a nie odwaga!
Ojciec pomógł Jurkowi zrozumieć wiele rzeczy. Wierzę, że koledzy i koleżanki z klasy również mu pomogą. Ze razem stworzą taką atmosferę w klasie, na podwórku, w miejscu zamieszkania, która będzie słabszych, o słabszej woli chroniła, "zmuszała" do dobrego, a nie do złego.
Ojciec przebaczył synowi i pomógł mu odkryć prawdziwe wartości. Wierzę, że koleżanki i koledzy przebaczą Jurkowi i pomogą mu wykazać się odwagą i sprytem w czynieniu dobra. Tyle jest ku temu okazji, tyle możliwości. Tylko w ten sposób można Jurka uratować.
Ks. Machnacz J. SDB, Po bratersku upominać!, BK 1-2 /1990/, s. 78
- 3 -
Wyszedł z więzienia. Przybył do rodzinnej miejscowości i powędrował nad grób swojego ojca. Chciał przy tym grobie wyrzucić z siebie gorzkie pretensje, jakie nagromadziły się w nim w ciągu życia. Przegrał 37 lat. W więzieniu zrozumiał, że głównym sprawcą jego nieszczęścia był właśnie ojciec. Matka wychowywała go wraz z dwiema siostrami bardzo uczciwie. Pragnęła mieć dobre dzieci i wychować je na dobrych ludzi. Los sprawił, że zmarła gdy on był w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Odpowiedzialność za dalsze wychowanie spoczęła na jego ojcu, ale temu nie zależało na tym, by miał uczciwe dzieci. Kiedy zobaczył pierwsze kradzione przedmioty, uśmiechał się i zamiast zganić pochwalił: "Widzę, że umiesz sobie w życiu radzić". Nie reagował na złe towarzystwo. Cieszył się gdy znalazł dla siebie papierosy syna z klasy czwartej. Nie było z jego strony ani jednego znaku ostrzegawczego ani jednej próby wskazania na to co dobre.
Stojąc nad grobem wylewał gorycz na ojca ziemskiego i na Ojca Niebieskiego za to, że mu dał tak słabego rodzica: Zrozumiał to w więziennej celi słuchając opowieści współwięźniów, którzy mieli rodziców na poziomie. Zeszli na złe drogi wbrew ojcu i matce. Byli w tej szczęśliwej sytuacji że mieli wartościowego ojca. On był z nich najbiedniejszy. Uczynił w życiu sporo zła, ale nie było nikogo, kto chciałby, by on był dobry"
/Ks. E. Staniek, Ewangelia dziś, Kraków 1992 s. 84/
Ks. Krawczyk R, Obowiązek upominania, BK 1-2 /1993/, s. 65
- 4 -
- Pobrali się na ostatnim roku studiów. Wielka, miłość i zarazem wielka zazdrość o młodą, piękną żonę. Obawa o żonę spowodowała, że Henryk znalazł pracę dla siebie i żony na prowincji. W małym miasteczku mieli być nowi i... niedostępni dla ciekawskich. Chorobliwej zazdrości nawet nowemu nie dało się ukryć. Podjudzenia, podszepty, "napuszczania" naiwnego zazdrośnika robiły swoje. Henryk słuchał i... dawał wiarę. Robił sceny. Agnieszka cierpiała, wstydziła się. Henryk zaczął pić. Doszło w końcu do tragedii. Ciężko poraniona żona i wisielcza śmierć Henryka. Ci, co bawili się kosztem nieszczęsnego zazdrośnika, albo sami naiwni nieodpowiedzialnie dzielili się z nim plotkami o niewierności żony, żyją. Możemy powiedzieć, że schowali głowę w piasek. Nie czują się winni. Kto zwróci życie? Jaką karę poniosą nieodpowiedzialne słowa?
Milczenie tych ludzi byłoby prawdziwym złotem! Należało milczeć.
GRZECH MILCZENIA BK 87
- 5 -
- Lublin, jesienny, późny wieczór, Lata siedemdziesiąte. Na pustawej ulicy szamotanina podpitych młodzieńców. Stanisław akurat wraca do domu. Widzi w ręku bijącego się nóż. Jest silny, więc rzuca się na ratunek. Nadjeżdżają stróże porządku. Bijący się wyczuli i uciekają. Wszystko przemawia przeciw Stanisławowi... nawet nóż. Może być skazany. A przecież w niewielkiej odległości za nim szedł znajomy. Nie bardzo się lubili, prawda, ale też prawda, że mógł stwierdzić niewinność Stanisława. Zadowolony i nieco zdziwiony poszedł dalej.
To milczenie nie było złotem! Należało mówić. Milczenie to było zabójcze, zarażone egoizmem a może zdeprawowane nienawiścią. Nie można go tłumaczyć strachem przed ewentualnymi konsekwencjami, np. przykrym badaniem świadka. Grzech milczenia na pewno będzie zarzewiem wyrzutów sumienia. Z tym nie można uczciwie żyć!
GRZECH MILCZENIA BK 87
- 6 -
- Pobożny, dobry syn, który chętnie z rodzicami modlił się wspólnie, oświadczył po maturze: "Już tego robić nie będę - słabo wierzę". Rodzice mówią: "Jak uważasz, ale wiedz: będziemy dwa razy tyle klęczeć - za ciebie". Po kilku latach. syn wraca z oświadczeniem: "Wstępuję do klasztoru, gdybyście mnie siłą albo krzykiem zmuszali - może do dzisiaj pozostałbym niewierzący?" (z książki Miłość i powroty).
GRZECH MILCZENIA BK 87
- 7 -
W 1984 r. jedno z czasopism francuskich ("Panorama daujourdhui") opublikowało wywiad z zakonnikiem o. Duvalem znanym w latach sześćdziesiątych autorem i wykonawcą piosenek religijnych - nazywano je wówczas "diwalowskimi". Wzbudził on wielką sensację. Ten śpiewający przy gitarze ksiądz przyznał się w nim publicznie, że jest alkoholikiem. Wywiad ukazywał nie tylko to, jak on znalazł się "na dnie upadku". O. Duval wspominał tam ludzi najczęściej młodych, którzy będąc kiedyś uzależnionymi od alkoholu pomogli mu "stanąć w prawdzie". Ułatwiło mu to przełamać trudny do pokonania wstyd i świadomie powiedzieć: jestem alkoholikiem. To był pierwszy krok ku wyzwoleniu. Odtąd przez 14 lat żył w trzeźwości. Jednakże samo przyznanie się do tego grzechu nie stanowiło głównej przyczyny udzielenia wywiadu. Tym wywiadem o. Duva1 chciał zaprotestować przeciwko, zmowie milczenia, które podjęło otoczenie wówczas, gdy on staczał się na dno, gdy "o mało się nie wykończył". Mówił, że "wszyscy milczeli. Lekarze milczeli. Moja rodzina milczała. Moi przełożeni milczeli. Restauratorzy milczeli... troszczono się o moja opinię.:." Podobnie dzieje się w stosunku do innych uzależnianych od alkoholu.
"Milczy się, gdy mln. mężczyzn i kobiet zabija, swoją rodzinę idzie do więzienia albo umiera z rozpaczy. Niedopuszczalne. Ponieważ ja sam przeszedłem przez to trzeba było, abym mówił".
W tym wstrząsającym wyznaniu zawarte jest wezwanie obejmujące swoim zasięgiem wszystkich ludzi:, Nie wolno milczeć, gdy się widzi zło. Przestępstwem jest milczenie wobec staczającego się na dno nieprawości człowieka, nawet jeśli się sądzi, że, to jakoś się ułoży". A już ciężkim grzechem znieczulenia jest to, gdy reakcja na zło polega na obojętnym stwierdzeniu:, a po co ja się będę w to mieszał"?!
Ks. Marek Kaiser - GRZECH MILCZENIA BK 87
- 8 -
Każdego roku w całej Polsce do każdego mieszkania puka ksiądz z zamiarem złożenia wizyty duszpasterskiej zwanej kolędą. Przychodzi, by wspólnie z nami się pomodlić, by prosić Boga o błogosławieństwo dla nas i dla naszego domu, by wreszcie zorientować się w stanie ducha swoich parafian. Puka więc do drzwi tych, którzy uważają się za ludzi wierzących którzy przynajmniej tak twierdzą, gdy ich o to zapytać. Jest to jednak niekiedy jedyne pytanie, na które chętnie wszyscy księdzu odpowiadają.
W czasie kolędy odpowiadamy chętnie, ale gdy dotyczy to pogody, zmian, jakie zachodzą w kraju w płaszczyźnie politycznej czy społecznej, czy wreszcie kryzysu gospodarczego. Niestety, na pytanie księdza o udział w Eucharystii, o spowiedź, o modlitwę indywidualną czy wspólną w gronie rodzinnym - milkniemy i dajemy odczuć księdzu, że popełnił towarzyską gafę. Niektórzy nawet stwierdzają wprost, że nie jest to sprawa księdza! Następuje rozdarcie wewnętrzne: czym jest owa wizyta? Spotkaniem towarzyskim, jak chcą niekiedy gospodarze, czy też wizytą kogoś, kto został posłany i ma do spełnienia coś bardzo ważnego?
Ks. Janusz Tereszczuk SJ PRZESZKODY UNIEMOŻLIWIAJĄCE PRZYJĘCIE ŁASKI SAKRAMENTALNEJ BK 90
- 9 -
Ośmioletni chłopiec wrócił zapłakany ze szkoły. Już w drzwiach z płaczem zwrócił się do matki. - Mamusiu, ktoś ukradł mi w szkole moje pantofle. Wtedy matka przytuliła syna do swego serca, ucałowała go i powiedziała.
- Kochanie, nie płacz! Nic wielkiego się nie stało. Lepiej, że tobie ukradli niż ty byś to miał zrobić! Wtedy ja bym bardzo płakała.
Inna sytuacja. O tym jak wychowywała ich matka, wspomina siostra Augustyna Suskiego, który w czasie okupacji założył na Podhalu Konfederację Tatrzańską. Po zdekonspirowaniu został za to uwięziony i zginął w obozie w Oświęcimiu. Jego siostra mówiąc o wychowaniu, jakie otrzymali w domu, ze łzami wspomina matkę, która przygotowując ich do Pierwszej Komunii św. przedstawiała im szkodliwość zła i grzechu w ten sposób: "Kochane dziecko, wolałabym widzieć cię w trumnie, niż miałbyś popełnić grzech ciężki". Nic zatem dziwnego, że tak wychowany syn nie bał się oddać życia w obronie Ojczyzny.
Przykład tych dwu bardzo mądrych i kochanych matek, które w tak umiejętny sposób umiały pouczać swoje dzieci, dobrze ilustruje to, o czym Pan Jezus mówi w dzisiejszej Ewangelii.
KS. MARIAN BENDYK ŻYĆ EWANGELIĄ - A -
- 10 -
Każdy z pewnością chciałby być samodzielnym. Posłuchajcie jeszcze, co na ten temat napisał w swoim wierszu Julian Tuwim.
ZOSIA SAMOSIA
Jest taka jedna Zosia, Nazwano ją Zosia-Samosia, Bo wszystko
"Sama! sama! sama!" Ważna mi dama!
Wszystko sama lepiej wie, Wszystko sama robić chce, Dla niej szkoła, książka, mama Nic nie znaczą - wszystko sama! Zjadła wszystkie rozumy,
Więc co jej po rozumie?
Uczyć się nie chce - bo po co, Gdy sama wszystko umie?
A jak zapytać Zosi:
- Ile jest dwa i dwa? - Osiem! - A kto był Kopernik? - Król! - A co nam Śląsk daje? - Sól!
- A gdzie Kraków leży? - Nad Wartą! - A uczyć się warto? - Nie warto.
Bo ja sama wszystko wiem I śniadanie sama zjem,
I samochód sama zrobię,
I z wszystkim poradzę sobie! Kto by się tam uczył, pytał, Dowiadywał się i czytał, Kto by sobie głowę łamał, Kiedy mogę sama, sama!
- Toś ty taka mądra dama? A kto głupi jest? - Ja sama!
(.J. Tuwim, Wiersze wybrane, Wrocław 1986
Jak sądzicie, co było złe w postępowaniu tej Zosi? (rozmowa z dziećmi). Tak, to że w swoim postępowaniu z nikim się nie liczyła. Wszystko sama. A człowiek musi również słuchać i wypełniać polecenia innych.
Ks. Bogdan Molenda - OBOWIĄZEK UPOMINANIA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(131) 1993
- 11 -
W jednej z grup młodzieżowych postawiono problem: Kto powinien jako pierwszy zwrócić nam uwagę, że źle postępujemy? Po długiej wymianie zdań wszyscy zgodzili się co do jednego: powinien to być jego najlepszy przyjaciel. Kiedy w rozmowie padło to po raz pierwszy - w grupie zawrzało. Jak to, przyjaciel musi wspierać a nie dobijać, powinien zawsze mnie poprzeć, jego obowiązkiem jest mnie bronić - to tylko niektóre i bardziej cenzuralne wypowiedzi. Wspierać - owszem, ale czy w złym? To się kojarzy z mafijnymi powiązaniami. Poprzeć - czemu nie, ale czy popieranie kogoś musi być związane z zakłamaniem? Bronić - jak najbardziej, ale najtrudniej jest bronić człowieka przed samym sobą. Dopiero spojrzenie na ten problem przez pryzmat prawdziwej miłości rozjaśnia sprawę. W walce o prawdę trzeba być delikatnym ("idź, upomnij go w cztery oczy") i stanowczym (działać różnymi uczciwymi sposobami). Jak i kiedy to robić? Na te pytania tylko prawdziwa miłość przyniesie odpowiedź. Ona podpowie najwłaściwszy moment, ona podsunie odpowiedni sposób. Autentyczna miłość brzydzi się kłamstwem, jest przejrzysta i jasna jak... prawda. "Miłość nie wyrządza zła bliźniemu" (II czyt.), chociaż niejednokrotnie tak trudno siebie lub kochaną osobę wyrwać z kuszącego świata zakłamania.
Ks. Jan Kasztelan - ŚWIADCZYĆ O PRAWDZIE Z MIŁOŚCIĄ BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2 (137) 1996
- 12 -
Często się zdarza, że kłamliwe słowa sprawiają wiele bólu człowiekowi. Lubimy niekiedy porozmawiać w kręgu rodziny, kolegów, przyjaciół o innych ludziach. W klasie koledzy opowiadają o kimś różne historie. Czasami są to rzeczy wymyślone, wyssane z palca, a czasami zawierają trochę prawdy, ale tak przedstawione, iż ośmieszają, oczerniają drugiego człowieka. Ktoś naopowiada niestworzonych historii o koledze i wszyscy zaczynają na niego patrzeć poprzez pryzmat tych słów. Na przykład: kolega pochopnie posądzi innego o kradzież długopisu i wszystkim powie, że to złodziej. Inni uwierzą i odsuną się od niego czy wręcz będą wytykać palcami. A okaże się, że była to nieprawda, bo długopis gdzieś zapodział się w torbie. I trzeba natychmiast swój błąd naprawić! Nie można sprawy zostawić samej sobie, bo ta niesłuszna opinia pójdzie za tym człowiekiem. Mamy głęboki obowiązek naprawiania kłamliwych wypowiedzi, które zmieniają obraz człowieka przepraszając go i innym wyjaśniając tę sytuację. Nasze niewłaściwe słowo, zła opinia może sprawić, iż ktoś będzie cierpiał, płakał przez nas. Niech zatem nasze słowa zawsze będą dobre, prawdziwe, potrzebne - takie, byśmy nie musieli się za nie nigdy wstydzić.
Ks. Ryszard Pazdrat - DAĆ ŚWIADECTWO PRAWDZIE BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2 (137) 1996
- 13 -
Ale wszystkim dedykuję wierszyk Jana Brzechwy.
Skarżypyta
"Piotruś nie był dzisiaj w szkole,
Antek zrobił dziurę w stole,
Wanda obrus poplamiła,
Zosia szyi nie umyła,
Jurek zgubił klucz, a Wacek zjadł ze stołu cały placek."
"Któż się ciebie o to pyta?"
"Nikt. Ja jestem skarżypyta".
Ks. Andrzej Ziólkowski CM - "SKARŻYPYTA W KĄCIE STAŁA" Współczesna Ambona 1999
- 14 -
Mama napominała pewnego razu swego jedenastoletniego syna Jurka, żeby nie chodził z kolegami grać w piłkę na duże boisko przy torach kolejowych, ale zachęcała, by chłopcy poszli na boisko szkolne, choć mniejsze, ale bezpieczniejsze. Mama przestrzegała, że przy torach piłka może wpaść pod pociąg i bała się, żeby któryś z chłopców nie chciał ratować piłki kosztem własnego zdrowia czy życia. Jurek jednak nie posłuchał mamy: poszedł z kolegami na boisko przy torach. I stało się wszystko tak, jak przewidziała mama. Jeden z chłopców mocniej kopnął piłkę i ta wpadła na tory. Jurek pobiegł po nią. Nadjeżdżał pociąg. Wszyscy przez chwilę znieruchomieli. Pociąg był szybszy, przejechał piłkę. Na szczęście Jurek w odpowiednim momencie zatrzymał się. Przez nieroztropność chłopców gra została zakończona.
Często w życiu spotykamy się z napomnieniami. Rodzice zatroskani o swoje dzieci napominają je często: ubierz się dobrze, bo jest chłodno na dworze; przygotuj sobie tornister na jutro do szkoły, żebyś znów nie zapomniała jakiegoś zeszytu. Żona zwraca się do męża: Wkrótce twoje imieniny. Może byśmy nie kupowali alkoholu, żeby w domu było więcej spokoju, a i przecież pieniędzy nie mamy za dużo. To nic, że niektórzy będą krytykować i piętnować. Prawdziwi przyjaciele nas zrozumieją.
Ks. H. Sławiński Znaczenie upomnienia s. 110, Materiały Homiletyczne Wrzesień/Pażdziernik Nr 159
- 15 -
Posłuchajcie, jak to uczynił chłopiec, o którym już z pewnością słyszeliście, Dominik Savio. Zdarzyło się pewnego razu, że jeden z chłopców przyniósł do zakładu w Turynie, gdzie przebywał Dominik, jakieś ilustrowane pismo. W nim rzucały się w oczy nieprzyzwoite rysunki. Gromadka chłopców przyglądała się im z ciekawością. Zbliżył się Dominik w mniemaniu, że oglądają coś dobrego. Gdy ujrzał nieskromne rysunki, oburzył się, wziął to pismo i na oczach innych chłopców je podarł. Koledzy spojrzeli jeden na drugiego, ale nikt nie śmiał powiedzieć żadnego słowa. A wówczas odezwał się Dominik:
"Ach, jakie zaślepienie! Pan Bóg dał nam oczy do oglądania piękna tego świata, a wy posługujecie się nimi, aby patrzeć na nieprzyzwoite obrazy, które wymyśliła ludzka podłość na szkodę naszych dusz. Czy zapomnieliście o tym, co tyle razy było głoszone w kazaniu? Zbawiciel powiedział, że nie wolno nam kalać swej duszy grzechem".
"Patrzeliśmy na te ryciny - rzekł jeden chłopiec - aby się pośmiać".
"Tak, tak - odparł Dominik - pośmiać się i ze śmiechem iść do piekła. A czy śmialibyście się i wtedy, gdyby was spotkało nieszczęście znalezienia się w piekle?"
Na to już nie było odpowiedzi.
Ks. T. Dusza MSF braterskie upomnienie s. 112, Materiały Homiletyczne Wrzesień/Pażdziernik Nr 159
- 16 -
Mahatma Gandhi tak mówił o swoim spotkaniu z Ewangelią: poznałem Biblię około czterdzieści pięć lat temu. Stary Testament nie budził we mnie większego zainteresowania, ale gdy dotarłem do Nowego i do kazania na Górze - zacząłem rozumieć nauczanie Chrystusa. W kazaniu tym zabrzmiało coś, co poznałem już w wieku dziecięcym. Nauka, żeby się nie mścić i nie odpłacać złem za zło. Z tej lektury na całe życie zapamiętam to, że Jezus przyszedł, aby ustanowić nowe prawo. Oczywiście, On powiedział, że nie przyszedł, aby dać inne prawo, ale zaszczepić coś nowego na starym prawie Mojżesza. Dobrze, ale zmienił je w taki sposób, że stało się nowym: już nie oko za oko, ząb za ząb, ale być gotowym do przyjęcia dwóch policzków jeżeli się otrzymało jeden i do pójścia dwa kilometry, jeżeli żądają jednego. Mówiłem sobie: z pewnością to nie jest chrześcijaństwo. Dla mnie obrazek chrześcijaństwa była wolność trzymania butelki wódki w jednej ręce, a widelca z befsztykiem w drugiej. Kazanie na Górze ukazało mi mój błąd. W miarę, jak wzrastały moje kontakty z prawdziwymi chrześcijanami, tzn. z ludźmi żyjącymi dla Boga, zobaczyłem, że to kazanie było całym chrześcijaństwem dla tych, którzy chcą żyć życiem chrześcijańskim. To kazanie wzbudziło moją miłość do Jezusa”. /Autobiografia, Książka i Wiedza 1973/
Ks. Poloch L., Ewangelia - Księgą pojednania, BK 1(95) /1975/, s. 23
- 17 -
Żył Ewangelią i realizował ją na co dzień św. Wincenty a Paulo. Charakterystyczny jest film o świętym, nakręcony we Francji pod tytułem „Mr Vincent”. W filmie tym jest jedna scena znamienna. Oto Święty omawia z dwiema kobietami z arystokracji sprawy miłosierdzia chrześcijańskiego i w tym momencie przynoszą mu podrzutka. Święty z przedziwną słodyczą pochyla się nad dzieckiem. Jedna z parafianek zwraca uwagę, że to jest dziecko grzechu. A święty odpowiada: Właśnie ze względu na grzech zstąpił Pan nasz Jezus Chrystus z nieba na ziemię /Z rozważań nad Nowym Przymierzem, Pallotinum 1958/.
Ks. Poloch L., Ewangelia Księgą pojednania, BK 1(95) /1975/, s. 23
- 18 -
Na półkach księgarskich jeszcze niedawno można było zobaczyć książkę pt. „Na wieczór swego życia przyjdź z własną lampą”.
/ Wyd. Łódzkie 1971/. Autorka, Helena Duninówna, staruszka 80 letnia opisuje swoje życie, a w szczególności starość. Dla niej starość to spokoju, długi wieczór zimowy, w którym ma szansę spojrzeć na przepracowany dzień wypełniony obowiązkami po brzegi. Życie jej było twarde, wymierzone ciosy bolesne: wojna, utrata drogich osób, opuszczenie rodzinnego miasta. Jej dusza jest szczęśliwa, przepełniona radością, bo tyle spełniła dobrych uczynków, tyle udzieliła dobrych rad, upomnień ludziom potrzebującym, naprowadziła ich na właściwą drogę, ratowała przed zwątpieniem i rozpaczą. A wszystko to czyniła z miłości ku Bogu i ludziom. Stąd jej życie w starości rozjaśnia ciepłe światło zapalonej lampy, w której nigdy nie zabrakło oliwy miłości.
Ks. Szweda K., Upomnienie braterskie, BK /1972/, s. 18