9. Demokracja partycypacyjna - referendalna.
Sartori podkreśla, że pojęcie demokracji partycypacyjnej jest mgliste i czerpie po trochu z różnych, sąsiednich rodzajów demokracji (demokracji bezpośredniej, , demokracji przez referendum, dem. wyborczej i dem. przedstawicielskiej). Jednak najwięcej punktów wspólnych ma z demokracją przez referendum i jest z nią utożsamiana.
Demokracja partycypacyjna to demokracja uczestnicząca, co oznacza autentyczne, pełne uczestnictwo obywateli w życiu politycznym, rządy sprawuje lud. Partycypacjoniści nadają uczestnictwu znaczenie priorytetowe. Pozwala ono na bycie panem samego siebie, oznacza samorealizację i samokształcenie. Podejmowanie decyzji odbywałoby się w każdej sprawie, referendum miałoby charakter ciągły, permanentny.
Jest to rodzaj demokracji bezpośredniej, gdyż każdy oddaje głos, bez wyznaczanych przedstawicieli. Jednak główną różnicą jest brak oddziaływania na siebie obywateli. Każdy głosuje sam, działa w odosobnieniu, bez uczestniczenia w dyskusji i wymianie poglądów. Wyklucza to czerpanie z „mądrości dyskusji”. Kolejnym zarzutem przeciw bezpośredniości jest fakt, że ktoś będzie musiał dokonywać wyboru treści referendum, a trudno uwierzyć, że będzie to czynione przez ogół obywateli (zgodnie z zasadami demokracji bezpośredniej).
Demokracja partycypacyjna jest już dzisiaj technicznie osiągalna (głosowanie przez internet, podpis elektroniczny), jednak taki rodzaj sprawowania rządów niesie ze sobą kilka zagrożeń i problemów:
Dosłowne rządy większości, powodują, że mniejszość traci wszystko (zwycięska większość zgarnia całą pulę). Jej rządy stałyby się absolutne i nieograniczone, jest to zatem „tyrania większości”, farsa demokracji, która przecież zakłada rządy większości, ale przy poszanowaniu praw mniejszości.
Kolejnym problemem jest kwestia wiedzy. Taki rodzaj demokracji wymaga od obywateli właściwej i pełnej wiedzy. Inaczej jest np. w demokracji wyborczej, gdzie wymagane jest tylko by opinia była wydawana pod wpływem informacji, i to niekoniecznie kompletnej (informacja to nie wiedza!). Potrzebny jest skok jakościowy społeczeństwa, bo inaczej powstałby najbardziej niekompetentny rząd.
Tutaj pojawia się jednak kolejny problem. Demokracja partycypacyjna wymaga pełnego uczestnictwa i angażowania się do polityki, jej intensywnego przeżywania. Jednak intensywność często rodzi skrajności i fanatyzm. Jako pierwszy Berelson zastanawiał się jak w ogóle mogłaby funkcjonować demokracja, gdyby wszyscy ludzie byli głęboko wciągnięci w politykę, skoro właśnie skrajne zainteresowanie jest źródłem wypaczeń (takich jak skrajna stronniczość czy nieustępliwy fanatyzm). Wskazywał zatem konieczność heterogenicznego elektoratu, bo balansowanie między silnymi i słabymi uczuciami zapewnia właściwe funkcjonowanie demokracji.
Skoro demokracja partycypacyjna ma tak wiele przeciwskazań, warto zastanowić się nad jej wykorzystaniem na mniejszym polu, np. na poziomie polityki lokalnej. Zwłaszcza, że w jej samej idei znajduje się podkreślenie wagi małych grup - im większa grupa, tym bardziej spada ”rola” (waga, znaczenie) członka. Uczestniczenie w życiu politycznym może odbywać się w sposób znaczący i rzeczywisty jedynie w obrębie małych i zwartych grup. Zapewniają one optymalną wielkość przy optymalnym uczestnictwie. Poza tym, należy pamiętać, że wielka polityka rozpoczyna się właśnie na stopniu lokalnym.