Głaskanie jeża F i M nr 16/2011
Kaczyński. Pamiętamy!
„O zmarłych nie mówi się źle" - cóż za durne przysłowie, co to wszelkiej krytyce ma zamknąć usta.
A do tego jeszcze szantażowanie żałobą po „wielkim człowieku" - szantażowanie, któremu ulegliśmy wszyscy. Ale dość tego! Czas rozliczyć prezydenta najgorszego w dziejach RP, najbardziej szkodliwego, nieprzewidywalnego i groźnego.
W swoim inaugurującym prezydenturę przemówieniu Lech Kaczyński powiedział:
„Będę wykorzystywał wszystkie uprawnienia, jakie daje mi konstytucja i ustawy,
w tym także te, z których dotąd korzystano rzadko, by nakłaniać rządzących do wprowadzenia koniecznych zmian, by piętnować tych, którzy szkodzą, odrzucają dobro
wspólne... Nie będę w tych sprawach kierował się lojalnością wobec nikogo poza lojalnością wobec Polski".
Mało kto zauważył wówczas, że była to autentyczna zapowiedź przyszłych zdarzeń. Zapowiedź bezpardonowej walki z każdym, kto myśli inaczej niż jego brat i on (w takiej właśnie kolejności). Z każdym, kto jest w III RP i nie chce przejść do IV. Z każdym,
kto stoi po innej, a więc niewłaściwej stronie, czyli tam, gdzie ZOMO. To już wtedy
właśnie, w tym expose zarysował się wyraźny poddał na Prawdziwych i nie-Prawdziwych Polaków. Na dwie Polski.
Podział len trwa do dziś, a każdy, kto nie jest tam, gdzie powinien, z definicji winien się wstydzić. Pisząc „do dziś" - rok po śmierci wodza - wcale się nie pomyliłem. Dobrym
przykładem jest podpis pod jednym ze zdjęć na słynnej już wystawie w Parlamencie Europejskim.
Poseł PiS Legutko zafundował Europie taki oto tekst: „ Według opinii znacznej części społeczeństwa profesor Lech Kaczyński był najwybitniejszym polskim politykiem po
II wojnie światowej". Na co Legutko liczy? Na ludzką niepamięć? No to odświeżmy ją.
Tuż przed katastrofą smoleńską Lech Kaczyński miał (i to według najbardziej sprzyjającej mu sondażowni) 22 procent poparcia (i 66 procent ocen zdecydowanie negatywnych)
i żadnych szans na reelekcję.
Z kolei w „Ich Dzienniku" czytamy, że „Świętej pamięci prezydent RP Lech Kaczyński nie był politykiem jednego wymiaru, jednego problemu, jednego zagadnienia".
Tu akurat się zgadzam. Pewnie, że nie jednego problemu. Setek codziennych większych i mniejszych problemów. To on, a nie kto inny:
• wypiął się na Trójkąt Weimarski i praktycznie sparaliżował na kilka lat działania tego ważnego dla Polski i Europy organizmu. I to za co? Za to, że jakaś niemiecka gazeta nazwała go kartoflem;
• skutecznie i na lata zablokował podpisanie przez Polskę Karty praw podstawowych UE
i tym samym pozbawił nas ważnych praw obywatelskich czy raczej ludzkich;
• zaakceptował fatalny dla Polski protokół z Joaniny, w wyniku czego teraz dwa kraje mogą nas (umawiając się) przegłosowywać jak chcą;
• do ostatnich chwil odmawiał podpisania Traktatu lizbońskiego, co wywołało spore perturbacje w Unii Europejskiej i fatalnie wpłynęło na opinię o Polsce;
• skłócił Polskę niemal ze wszystkimi sąsiadami (przede wszystkim z Rosją i Niemcami)
z wyjątkiem Morza Bałtyckiego - to mu się mimo szczerych chęci nic udało;
• o mało nic wywołał poważnego europejskiego kryzysu, wmanewrowując Polskę
w gruzińską awanturę;
• paraliżował prace rządu i parlamentu, wetując wszystko na zasadzie: na złość mamie odmrożę sobie uszy. Najbardziej fatalne w skutkach okazało się zablokowanie reformy służby zdrowia;
• starał się przywrócić w Polsce cenzurę poprzez weryfikację dziennikarzy w IPN;
• zdelegitymizował Trybunał Konstytucyjny, podważając na każdym kroku jego kompetencje i orzeczenia, twierdząc ponadto, że sędziowie TK to często byli współpracownicy służb PRL;
• kompletnie rozwalił i zdekonspirował wywiad oraz kontrwywiad wojskowy, za co powinien stanąć przed Trybunałem Stanu. I pewnie prędzej czy później by stanął, ale nie zdążył;
• powołał swoją własną tajną policję (CBA), zamieniając Polskę w kraj ludzi podsłuchujących oraz podsłuchiwanych; marne moralnie osoby typu agent Tomasz ustawił
na piedestałach;
• Polskę XXI wieku wypełnił historyczno-religijnymi westchnieniami, zwłaszcza za tzw. „żołnierzami wyklętymi" z WiN, wśród których nie brakowało morderców. Na grobie „Ognia", jednego z ich przywódców, złożył wieniec. Takim i tylko takim rocznicom patronował, ale już światowy Rok Chopinowski nie interesował go zupełnie. Za to
bardzo liczył na punkty przy beatyfikacjach Popiełuszki i Wojtyły.
To tylko niektóre „osiągnięcia" tego, który, leżąc na Wawelu, „królom jest równy".
Lista „zasług" jest przecież dużo dłuższa, a każdy coś by jeszcze do niej dodał.
W każdym razie - przyznacie - powiewający na Krakowskim Przedmieściu transparent: ..Lech Kaczyński Pamiętamy!" nabiera zgoła innego znaczenia i wymiaru.
◊ ◊ ◊
Ktoś bystry, ktoś uważnie śledzący najnowsze wydarzenia na scenie politycznej, może zapytać w tym miejscu, dlaczego w takim razie Rosja robi co może, by brat (a w zasadzie mentor) tego, który robił wszystko, by skłócić Moskwę z Warszawą, znów doszedł do władzy? Nonsens? Nic podobnego! To, niestety, bardzo proste. I smutne. Kremlowi
wcale nie zależy na silnej Polsce, bo nigdy tak naprawdę nie wyrzekł się swoich wielkomocarstwowych aspiracji. Słaba, śmieszna, awanturnicza, kompromitująca się Polska, która traci sojuszników w Unii, która jest kamieniem u nogi NATO, z którą nikt się nie liczy i nikt jej nie traktuje poważnie, będzie się Rosji podobać najbardziej. W rozumieniu
Kremla bowiem, jeśli Polska nie może być poddana Rosji, to lepiej, żeby była ciężarem
i wstydem Europy. Coś tak jak Białoruś.
I z tego to właśnie powodu Kreml zrobi wszystko, by osłabić Tuska, Komorowskiego
a w razie czego nawet polską lewicę z Napieralskim na czele, aby tylko umożliwić Kaczyńskiemu powrót na fotel premiera. A my, cholera, zróbmy wszystko by się to Moskalom nie udało!
MAREK SZENBORN