3562


To co Kripke i Putnam. Będę pytał czy ich esencjalizm nie jest narażony na zarzut Salamuty: pojęcie istoty jeśli odwołuje się do pojęcia istotności cechy dla tożsamości przedmiotu posiadającego cechę, to wtedy istotności dla tożsamości wyjaśnienie w kategoriach gatunku, a cechę gatunkową w kategoriach cechy istotnej dla tożsamości.

Esencjalizm nie powinien w nie wpadać. Esencjalizm jest realizmem w sporze o uniwersalia. Zakłąda żę istnieją istotne własności w rzeczywistości. Nie mogą one być pojmowana jako jedno i to same coś bo to jest narażone na śmieszność. Zobaczmy czy to jest spełnione.

Klasyczny esencjalizm wiązał się z konotacjyjną teorią znaczenia. Znaczenie terminu to zbiór cech będących desygnatem. Konotacja terminu była istotą rzeczy tym terminem obdzielanej. Od konotacjonizmu P i K odchodzą w sposób podobny do Wittgensteina. Putnam zresztą do niego nawiązuju. Krytykuje teorię znaczenia w kategoriach intensji i ekstensji oraz pojęcia, które ma się w głowie i stosuje. P odróżnił psychologistyczną i platonistyczną teorię znaczenia konotacji połączonej z denotacją. Większość zwolenników tej koncepcji to psychologiści i myślą, że znać znaczenie to mieć pojęcie i wiedzieć, do czego się stosuje (znać ekstensję). Wadą jest to że pojęcie jest prywatne i porozumienie jest niemożliwe.

W związku z tym wydaje się lepszy platonizm (Frege i Karnap) - intensja istnieje obiektywnie. Ale problem znajomości znaczenia i umiejętności posługiwania się nim jest taki sam. Bo żeby używać terminu trzeba go znać, nawet, jeśli jest to byt platoński. Tak czy inaczej koncepcja mówi, że znaczenie jest w głowie. To, co jest w umyśle wyznacza denotację. Wittgenstein dowodził że nie istnieje nic w świecie co mogło by określić raz na zawsze konotację terminu. Putnam idzie śladem - mówi znaczenia nie istnieją w głowie. Żeby stwierdzić że pojęcie znaczenia nie określa denotacji Putnam sformułował przykład z Ziemią. Mamy planetę z jedną różnicą. Z kranu płynie tak samo wyglądająca ciecz o składzie XYZ. Jak zareaguje ziemianin kiedy zobaczy różnicę? Reakcja będzie że na ziemi bliźniaczej woda ma inne znaczenie. Substancję o składzie XYZ. To co na bliźniaczej planecie nazywają wodą nie jest nią.

Putnam proponuje cofnięcie się w czasie do momentu, w którym nie było chemii. Woda miała jakieś tam konotacje. Był to czas, w którym na ziemi bliźniaczej też nie było chemii i nikt nie miał pojęcia, czym jest ta woda. Dysponowano tym samym pojęciem wody na obu bliźniaczych planetach. Tyle, że pojęcie ziemskie i bliźniaczane denotowały, co innego. Te wody to terminy różnoznaczne. Przykład dowodzi tezy, że pojęcie nie określa znaczenia. Na czym polegało to znaczenie ziemskie? Na znaczenie składa się jakieś pojęcie wody -bo ludzie pojmują, co to woda, potrafią ją wskazać, czyli jest to stereotyp i umiejętność wskazania oraz założenie, że wodą jest to, co ja tak pojmuję i mogę ją wskazać a dodatkowo że wodą jest wszystko to co identyczne z tym co wskazuję.

Słowo wiązane jest tu z tym, do czego się odnosi niejako przez chrzest. To nazywamy wodą. Jest to nadanie nazwy. Nawet, jeśli będzie się zmieniało pojęcie wody to nie zmieni się odniesienie. Nie intensja jest ważna a ekstensja. Odniesienie pozostaje to samo, a tylko jedno pojęcie słońca wypiera drugie. To samo znaczenie wymaga tego samego odniesienia i ludzie bardzo tego pilnują. Jak dziecko na słońce mówi księżyc to jest korygowane.

Na czym polega tożsamość odniesienia? Jak można twierdzić, że mamy do czynienia cały czas z tym samym przedmiotem? Co jest istotne dla czegoś jak woda? Putnam mówi że h2o jest istotą. Istoty ustalane są w naukach. Do istoty nie wliczamy cech, ale skład chemiczny co do którego jesteśmy skłonni utrzymywać, że się powtarza. Koncepcja Putnam wiedzie do realizmu naukowego Armstronga. Jeśli coś zostało nazwane wodą i wskazane to wszystko jest identyczne z tym, co wskazaliśmy. To konieczność. Woda z konieczności musi być tym, bo taka jest istota. To jest konieczność metafizyczna, ale dana jest nie a priori w poznaniu intuicyjnym, ale dana jest a posteriori. Czyli mamy zdania które są a posteriori a konieczne.

Teraz krytyka. Niewątpliwie esencjalizm stał się możliwy, że odróżnia się dwa poziomy rzeczywistości: strukturę powierzchniową i głęboką. Nasze ludzkie rozmowy toczą się na temat struktury powierzchniowej. Nasze rozmowy na temat rodzajów naturalnych nie muszą być na poziomie fizyki. Nasze stereotypy wody, które się zmieniają nie muszą być formułowane w języku esencjalizmu. To przypomina istoty nominalne Locka. On odróżnił istoty nominalne (to co my odróżniamy klasyfikując rzeczy) i realne. Istota nominalna jest dana w doświadczeniu ale realna nie. Istoty realnej nie da się doświadczyć. To da się opisać tylko w języku doskonałym.

Te kategorie Lockowskie wywodzą się z odróżnienia fenomenu - to co postrzegane i noumenu - rzecz sama w sobie (Kant). Noumenów nie możemy odkrywać. Nie możemy odkryć rzeczywistych istot rzeczy. Kant zdaje się zatem esencjalistą - istoty realne nie są dostępne poznaniu a mówimy o istotach nominalnych. I teraz powstaje pytanie, czym jest istota wody, o które mówi Putnam - czy jest to istota realna czy nominalna w sensie Locka. Oni piszą że nauka dopracowuje się wiedzy o rzeczywistych istotach rzeczy i przeciwstawiają je stereotypom. Zanim ustali się istotę rzeczy możemy pojmować coś, co się identyfikuje. Jest tu różnica między stereotypem - co może być błędem i istotą. Ale skąd Putnam i Kripke mogą być pewni, że dopracowujemy się w naukach istoty realnej. P dopracował się takiego pojęcia prawdy. Sąd prawdziwy to sąd uzasadniony w idealnych warunkach epistemicznych - a te, to takie, że żadna nowa informacja nie mogłaby dojść, żebyśmy zmienili pogląd. Nie można nic wiedzieć lepiej. Putnam zdaje sobie sprawę z tego, że nie znajdujemy się w idealnej sytuacji epistemicznej. Musi zdawać sobie sprawę z tego że to może być stereotyp.

On określił siebie jako realistę wewnętrznego. Nie ma sensu mówić o rzeczywistości samej w sobie, ale świat relatywizowany jest do języka. Ale to pociąga za sobą że odróżnienie jest w ramach pewnej aparatury pojęciowej. Brak podstaw odróżnienia istoty realnej i nominalnej. Trzeba powiedzieć, że istoty te są w ramach schematu zrelatywizowanego, albo powiedzieć jak te istoty są poznawalne? Ale jak? Czyli albo relatywizm albo agnostycyzm?

To pierwsza obiekcja, która się tu nasuwa. Ale na chwilę o niej zapomnijmy. Przyjmijmy, że ten skład chemiczny wody jest ustalony. Dlaczego kiedy na ziemi bliźniaczej badacz bada wodę dochodzi do wniosku, że bliźniaczanie mają słowo woda o innym znaczeniu. Co on zakłada? To, że na ziemi bliźniaczej obowiązują te same tablice Mendelejewa i że prawa mają charakter globalny a nie lokalny. Założeniem eksperymentu jest globalność praw przyrody. A co by się stało gdyby wodę ziemską przewieść z ziemi na planetę bliźniaczą - i zmienia ona skład chemiczny? Wtedy mamy lokalność praw przyrody i argument Putnama by upadł. U podstaw tego eksperymentu myślowego sa inne założenia. Eksperyment nie dowodzi esencjalizmu, ale go zakłada. Gdyby ten eksperyment przeprowadzał zwolennik konkretnego powszechnika powiedziałby, że woda ma jedno znaczenie i różnicuje się w kosmosie.

Ostatnia obiekcja - mówi się że materia jest niewyczerpalna. Może być tak, że jak woda na poziomie głębszym może okazać się dwoma innymi strukturami. Może się okazać, że woda ochrzczona wodą była wodą cde, której było mało. Teraz jej już nie ma i nazwa została przeniesiona na grunt wody abc. Ten eksperyment jest niekonstruktywny. To tyle w uzupełnieniu wykładu ostatniego.

Problem istnienia:

Będę mówił o tym, co kryje się za czasownikiem jest.

Filozofowie analityczni wolą mówić o analizie czasownika być. Ale są tu problemy. Mamy trzy powody, dla których nie warto się zajmować tym czasownikiem:

  1. Bycie nie jest ani rodzajem ani gatunkiem. Przynajmniej tak się wydaje. Ogólność bycia przekracza ogólność gatunkową. Heideger mówi, że istnienie to przesąd tratowania bycia jako kategorii. To jest coś analogicznego względem bytu, ale nie można tego definiować.

  2. Bycie jest transcendentem - byciem bytu, ale zawsze różnym od bytu. Tym, co przypisujemy czemuś jest byt. Bycia przypisać się nie da. Bycie się wymyka. I teraz w związku z tym, że to się wymyka wniosek jest jeden - nie staramy się uchwytywać sensu bycia.

  3. Zdaje się, że kiedy mówimy, że coś jest czymś rozumiemy słowo jest inaczej. Jak chcę wyjaśnić czym jest bycie musiałbym użyć słowa jest - a zatem wiedziałbym już czym jest bycie. Obowiązkiem jest uchwycenie sensu bycia. Coś, co jakoś rozumiemy używając sensu słowa, to jest to znajomość słowa bycia i samego bycia. Ale można przechodząc przez różne istnienia coś tam poprawiać.

Starogreckie sensy słowa być jest taka książka Kana The Greek being gdzie jest analiza tego czasownika. Tam Kan pokazuje sposoby użycia słowa einai i jego nominalizacji:

  1. Łącznikowe użycie. Możemy mówić o łączniku nominalnym, lokacyjnym przysłówkowym. Sokrates jest człowiekiem - to 1. mamy tu do czynienia z klasyfikacją. Na takich użyciach opiera się koncepcja podmiotu jako substancji i jej określeń. Mamy też łącznik lokacyjny - Sokrates jest w domu. Gdyby to zostało mocniej zauważone to nie mielibyśmy do czynienia z klasyczną koncepcją substancji i jej określeń, ale z koncepcją konkretu zlokalizowanego w czasie i przestrzeni. Sokrates jest cicho - to łącznik przysłówkowy. Czyli nie było jednego jest. Od XX wieku filozofia wybrała sobie jeden typ zdań łącznikowych i coś z tym robi. Ale ten łącznik w grece był używany inaczej niż teraz. Co robi łącznik w zdaniu F jest c. Jaka jest jego rola w zdaniu? Niektórzy mówili, że żadna - to ma znaczenie synkategorematyczne. I tu Frege. Mamy argument i nienasycone pojęcie. Bradley mówił, że zdanie s jest p jest skończonym wnioskowaniem, jeśli s to p. s⇒p. Tomasz pisał, że zamiast mówić Jan leży to powinniśmy mówić Jan jest leżący. Ale Arystoteles nie wiedział, w jakim kierunku iść i o niczym nie był przekonany. Poza tym nie we wszystkich językach słowo jest jest tak ważne - np. w rosyjskim. To jest widoczne w mowie zależnej: ktoś sprawił, że Jan jest filozofem, ale można to powiedzieć, że ktoś uczynił Jana filozofem. Sens lokacyjny w grece jest bardziej widoczny. Nie ten, który my eksploatujemy. Później pojawia się dopiero

  2. sens egzystencjalny - odcień witalny - mówimy jest jeszcze wśród nas. Myślimy żyje. Z tego sposobu ucieszyłby się Nietzsche. Odcień statyczny - on nadal jest. co robi? Jest. Jest nie jest opozycją do robi. Odcień lokacyjny - jest tu, jest tam obecny.

W starogreckim był ten einai i sens lokacyjny zdaje się najważniejszy. Opisuje on jakoś sytuacje zlokalizowane. Nie było zdecydowanego przedstawienia między tym, co egzystencjalne a tym, co łącznikowe. Ale są niektórzy twierdzący, że zawsze jest on całkowicie inny niż pozostałe czasowniki. Richszą (?) W bycie i istocie mówi, że jest to najważniejszy czasownik, bo gdy określa to, co określane zamyka się w podmiocie i nie wymaga dopełnienia. Reprezentuje pogląd w sprawie istnienia. Nieprzechodniość wyróżnia słowo istnieć.

Powstały różne filozoficzne koncepcje istnienia. Filozoficzną karierę zrobiły 4 sensy słowa być. Egzystencjalny, łącznikowy, inkluzywny i identycznościowy. Inkluzywny sens pominę bo da się go zredukować do łącznikowego. Russell napisał we wstępie do matematyki że trzeba odróżniać sensy łącznikowy i identycznościowego. Wiliam w książce czym jest istnienie też utożsamił sens identycznościowy i łącznikowy. Stwierdził, że zdania które sprawiają wrażenie takie iż jest jest użyte identycznościowo w strukturze głębokiej są użyte łącznikowo. Warszawa jest stolicą Polski stwierdza identyczność Warszawy ze stolicą polski. Jest jest użyte łącznikowo i orzekamy o Warszawie, że jest stolicą polski. Różnica polega na tym, że predykat ma zakres jednoelementowy. Czyli mamy tu do czynienia z koncepcją redukującą.

Ale Russell polemizował z neotomistami. Kiedy mówię s jest p rozwijam pojęcie i nie rozwijam wniosku. Jeśli zdanie s jest p jest rozwiniętym pojęciem to w zdaniu kryje się coś co się rozwija. Pojmuję p w sposób przemyśliwania p. mamy tu do czynienia z identycznością genetyczną. W toku sądzenia o f f myślane jest jako p, ale na koniec ta myśl nie jest tą samą myślą, która była wtedy, kiedy się tego jeszcze nie uwyraźniło. Kiedy przedmiot pojmuje się jako wiązkę i dodało się cechę to nie jest to już ten sam przedmiot. I teraz dodawaną cechę się orzeka i zmienia się tu pojęcie. To wynika z predykatywnej i identycznościowej funkcji. To całkowicie nie było dla Russella do przyjęcia. Jak tego nie odróżniać to dojdziemy do paradoksów.

Filozofów, którzy przestrzegali przed tym było sporo. Mill przestrzegał przed mieszaniem sensu łącznikowego i egzystencjalnego. Wytyka on filozofom, że gdy mówi się s jest p to mówi się o istnieniu p. na sens łącznikowy nakłada się sens egzystencjalny, ale istnienie nie wynika. Mill dotknął tu czegoś istotnego. Faktem jest, że filozofowie upodobali sobie sens egzystencjalny i próbowali wszystko na niego przerobić. Liebnitz mówi, że wszystkie sądy przygodne stwierdzają istnienie - są egzystencjalne. Istnieje tylko 1 sąd konieczny. Istnieje Bóg. Wszystkie inne sądy konieczne są warunkowe. Russell odczytał, że zdania warunkowe są konieczne, ale przekładają się na negatywne zdania egzystencjalne. Czyli stwierdza się tam konieczne istnienie bytu boskiego. A cała reszta to prawdy o nieistnieniu. To da się zrozumieć po tomaszowemu.

Niektórzy twierdzili, że wszystkie te zdania da się przełożyć na zdania egzystencjalne (Brentano). Jakiś człowiek jest chory znaczy tyle co istnieje chory człowiek. Żaden karp nie jest żywy. Nie istnieje żywy karp. Każdy człowiek jest śmiertelny. Nie istnieje nieśmiertelny człowiek. Jakiś człowiek nie jest uczony. Istnieje nieuczony człowiek. Sens egzystencjalny znalazł się zatem w centrum uwagi.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
3562
02 a, l, o, m , t, iid 3562 Nieznany
3562
3562
3562
3562
3562

więcej podobnych podstron