Służba, Ortografia


Służba

Ekspolicjant (albo: Eks-policjant) Hubert spojrzał od niechcenia na swój zegarek, na wpół przysłonięty sczerniałym rękawem płaszcza nieprzemakalnego. Czyżby naprawdę było już wpół do ósmej? Nie w smak mu było sterczeć tak w deszczu i na wietrze, wprawdzie nie tak silnym jak szkwał, ale niewątpliwie wróżącym sztorm. "I w zasadzie robię to za półdarmo" - pomyślał zirytowany. Sponsor, który wyglądał na ultra-Anglika, a okazał się wkrótce potem pół-Szwedem, angażując go, mówił wprawdzie, że taki fachowiec jest niezastąpiony, że zanimby znalazł kogo innego, minęłoby mnóstwo czasu, że mogłoby wówczas dojść do chryi, a że on, Hubert, jako rzekomy aranżer, może raz-dwa wcisnąć się pod szklaną kopułę żelazobetonowego gmachu zarządu spółki, ale te wszystkie zachęty, ochy i achy nie szły w parze z hojnością. Hubert przyjął jednak zlecenie, które zrazu wydało mu się błahostką w porównaniu z tym, co robił dotąd w czasie trzyipółletniej pracy w północno-wschodnio-polskim oddziale firmy "Sfinks", zbierającej jakoby varsaviana na Białostocczyźnie.

Jednakże wkrótce potem okazało się, że niewywiązanie się z misji może być bardziej prawdopodobne, niżby można było przypuszczać, a to niedwuznacznie groziło nie tylko utratą członkostwa tej antypolicji, do której przystał, lecz także spotkaniem oko w oko z nieokrzesanym bosmanmatem udającym chorążego, który kierował tą akcją. "Niech to szlag trafi - przeklął w myślach Hubert - zanimbym się zorientował, dostałbym już taki stempelek na czole, że wystarczyłoby mi to na całe życie".

Nieznaczny ruch na nabrzeżu przerwał mu te rozważania. Drogę w poprzek, a właściwie nieco na ukos, w kierunku budowanego jachtu, przeszedł jakiś barczysty supermężczyzna, wlokący coś za sobą. Hubert na darmo wytężał wzrok. To wydawało mu się, że jest to coś w kształcie przykrótkiej trombity, zheblowanej po bokach, to znowu, że wpółżywy ze zmęczenia osiłek ciągnie fragment stępki okrętowej, a przez chwilę mógłby nawet przysiąc, że to stary szezlong z oparciami w formie olbrzymiej agrafki jest owym tajemniczym ładunkiem. Naraz mężczyzna zachwiał się, zrobił taki gest, jakby go zakłuło w boku, i upuścił ładunek. Rozległo się potężne "łubu-du" i ta niby-trombita czy też quasi-stępka potoczyła się przez drogę, przez nabrzeże i z pluskiem wpadła do kanału. Zsiniały z bólu mężczyzna znienacka osunął się na ziemię tuż-tuż obok Huberta. Teraz dopiero nasz bohater spostrzegł, że jest to steward z Sądecczyzny, którego poznał niegdyś w barze "Hoża Gąsienica" w Kuala Lumpur. Wyskoczył więc ze swego ukrycia, ale niechcący zawadził końcem buta o jakiś stary szlauch, leżący nieopodal (albo: nie opodal), i runął jak długi. Lamenty i krzyki obu wpółmartwych pseudoagentów zagłuszył szum huraganu.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ortografia rz czy ż
Służba IERS ppt
Służba Kontrwywiadu Wojskowego
Ćwiczenia ortograficzne dla uczniów klasy III
ortografia ogonki 9
Jezyk polski 5 Ortografia Zas strony 48 49 id 222219
Ortografitii matematyka okładka
ORT, ORTOGRAFIA(1)
14503-służba cywilna polsce, st. Administracja notatki
Dokumentowanie spraw bhp3, Służba-Bhp, Dokumentowanie spraw bhp
ćwiczenia ortograficzne ''ó'', Sz.Podst. - testy,sprawdziany i inne

więcej podobnych podstron