4806


Warszawski "Rurabomber" - psychopata czy terrorysta?

ANDRZEJ MROCZEK

We wrześniu 1998 roku społeczeństwo zetknęło się po raz pierwszy z nowym dla nich terroryzmem bombowym a mianowicie psychopatycznym. Sprawca tych czynów nie należał do żadnej z grup przestępczych, nie chciał osiągnąć żadnych korzyści materialnych w zamian za odstąpienie od podkładania i detonowania urządzeń wybuchowych. Konstruowane przez niego bomby wybuchały i okaleczały przypadkowych ludzi. Większość z sześciu dokonanych przez niego aktów terroru miała miejsce na warszawskiej Pradze Północ i tam miała swój początek :
17.09.1998 roku w Al. Tysiąclecia 151 na II piętrze budynku mieszkalnego około godz. 11.30 następuje detonacja urządzenia wybuchowego umieszczonego w torbie reklamowej. W wyniku wybuchu została ciężko ranna kobieta. W protokole przesłuchania świadka z dnia 05.11.1998 r. Małgorzata G. zeznała /pisownia oryginalna/:

„ (...) podniosłam torbę. Była dość ciężka, mogła ważyć może ze dwa do trzech kilogramów. Pamiętam, że trzymałam ją za uszy i zaglądałam do środka (...) nastąpił wybuch, poczułam straszny huk, jakby pisk i swąd. Rzuciło mnie aż pod schody (...) przez miesiąc byłam hospitalizowana w szpitalu na ul. Lindleya (...) doznałam następujących obrażeń: złamania kości szczękowej ze strony prawej, uszkodzenia nerwów prawej strony twarzy, utraty zębów i poważne zranienie języka (...) również mam częściowo uszkodzony słuch, nie wiadomo czy rehabilitacja pobudzi uszkodzone nerwy w prawej części twarzy i języka( ...) ”

Biegły z Zakładu Medycyny Sądowej w Warszawie wydał opinię w kwestii odniesionych obrażeń przez Małgorzatę G. w postaci :

„ (...) ran szarpanych twarzy drążących do jamy ustnej obnażających powierzchnię kości szczękowej prawej, rozerwania prawego kącika ust i języka, złamań kości szczękowych i kości podniebiennej, wieloodłamowego złamania trzonu kości jarzmowej i łuku jarzmowego po stronie prawej. W następstwie tych obrażeń stwierdzono liczne blizny na twarzy, zniekształcenie prawego policzka i jego unieruchomienie, brak ruchów mimicznych czoła, zgrubienie i rozległe pozaciąganie błony śluzowej nie pozwalające na otwieranie ust /uciążliwe przy jedzeniu/ brak czucia w zakresie warg (...) ”

23.09.1998 r. przy ul. Wiosennej 2 na I piętrze budynku mieszkalnego około godz. 7.30 następuje wybuch bomby umieszczonej w torbie reklamowej. Świadek Janina W. w protokole przesłuchania z dnia 04.11.1998 r. zeznaje :

„(...) sięgnęłam do torby aby ją uchylić lub zajrzeć do niej. W tym momencie zaskoczona cofnęłam się za drzwi pozostając w skulonej pozycji. Nastąpił wybuch (...) w wyniku wybuchu zostałam ogłuszona, byłam też zasypana jakimś pyłem w czarnym kolorze. Pogotowie udzieliło mi pomocy dając środki uspokajające (...)”

W tym przypadku obeszło się bez ofiar w ludziach, zniszczeniu uległo jedynie mienie w postaci szyb i tynków na klatce schodowej.

13.10.1998 r. przy ul. Białostockiej 11 w piwnicy około godz. 10.40 następuje kolejna detonacja urządzenia wybuchowego umieszczonego w reklamówce. W wyniku wybuchu ciężko ranni zostali dwaj mężczyźni przeprowadzający konserwację urządzeń centralnego ogrzewania. Jerzy B. W protokole przesłuchania świadka z dnia 13.10.1998 r. zeznaje :

„ (...) tylko zdążyłem położyć reklamówkę na podłodze kiedy nastąpił wybuch. Podmuch wyrzucił mnie na schody. Zbyszka odrzuciło na schody ale niżej. Uderzyłem głową w schody. Zbyszek zaczął krzyczeć 'ratunku!' miałem zakrwawioną lewą rękę (...) wziąłem go pod pachę i wyciągnąłem przed budynek (...) wytarłem krew, która leciała mi z czoła i nosa (...) po około 10 minutach przyjechały dwie karetki pogotowia (...) w szpitalu wyjąłem sobie gwóźdź, który tkwił w nosie. Pozszywali mi głowę, czoło, nos i trzy palce lewej ręki (...) ”

Drugi z mężczyzn Zbigniew M. w protokole przesłuchania świadka z dnia 10.11.1998 r. zeznaje:

„(...) z tego co pamiętam to w chwili przestawiania tej torby, tzn. kiedy Jerzy trzymał ją w ręku nastąpił wybuch (...) w wyniku wybuchu doznałem : rany ciętej prawego bicepsu powodującą całkowite jego przecięcie i uszkodzenie nerwów tej ręki. Ponadto doznałem uszkodzenia słuchu (...) nie wiem kiedy całkowicie powrócę do zdrowia (...)”

Tego samego dnia nieznany mężczyzna zadzwonił na policyjny telefon 997 i poinformował:
„(...) macie bomby na Białostockiej, Radzymińskiej i Kowieńskiej ale również jest bomba na Folwarcznej w piwnicy (...)”
a następnie wyłączył się. Po dokonanym sprawdzeniu przez policję wszystkich klatek schodowych i piwnic przy wymienionych ulicach nie potwierdzono umieszczenia tam ładunków wybuchowych.

20.10.1998 r. około godz. 8.00 nastąpiła detonacja urządzenia wybuchowego, które zostało zrzucone z Mostu Poniatowskiego na schody przy ul. Solec. W wyniku wybuchu nikt nie odniósł obrażeń. Świadek Stanisław B. w protokole przesłuchania z dnia 08. 12. 1998 r. zeznał:

„(...) w pewnym momencie usłyszałem potężny huk. Wyszedłem z samochodu, poszedłem pod most (...) zobaczyłem żółty dym. Wydaje mi się, że dym snuł się na wysokości około 2 metrów i szedł do góry (...) ”

W tym przypadku sprawca zrzucił z mostu torbę z ładunkiem wybuchowym, gdyż niespodziewanie nastąpiło uruchomienie urządzenia inicjującego.

08.12.1998 r. w pociągu numer 88120 relacji Hajnówka - Warszawa Zachodnia, świadek Andrzej D. po wejściu do toalety zauważył leżącą torbę reklamową. Kiedy zajrzał do środka zorientował się, że wewnątrz jest bomba. Zabezpieczył drzwi do toalety i powiadomił kierownika pociągu. Na stacji w Mińsku Mazowieckim ewakuowano z pociągu pasażerów, gdzie następnie specjalistyczne służby policyjne zneutralizowały urządzenie wybuchowe.

05.01.1999 r. przy ul. Radzymińskiej 68/72 na II piętrze budynku mieszkalnego około godz. 7.30 nastąpiła detonacja części urządzenia wybuchowego. W wyniku wybuchu zniszczeniu uległy szyby i tynki na klatce schodowej. Nikt nie doznał obrażeń. Po około 30 minutach od wybuchu policja zatrzymała sprawcę, jak się później okazało wszystkich opisanych aktów terroru.
W każdym z tych zdarzeń wybuchały bądź były ujawniane urządzenia produkcji samodziałowej wykonane przez tego samego konstruktora.


Mariusz S. za dokonanie powyższych czynów został ostatecznie skazany prawomocnym wyrokiem sądu z dnia 13 czerwca 2001 roku, na karę 14 lat pozbawienia wolności.

Sylwetka psychologiczna zamachowca



Sprawca zamachów bombowych na terenie Warszawy Mariusz S. w chwili zatrzymania miał niespełna 19 lat, urodził się i mieszkał w Siedlcach wspólnie z rodzicami, dwójką młodszego rodzeństwa i babką. Ukończył szkołę podstawową a edukację w szkole zawodowej, gdzie kształcił się w zawodzie tokarz, porzucił po pierwszym półroczu. Rodzice nie mieli wpływu na dalsze kształcenie się syna. Największy wpływ na niego miała babka, która otaczała go przesadną opiekuńczością i dawała pieniądze.
W wywiadzie prasowym jedna z nauczycielek Mariusza S. powiedziała:

„(...) Był małomówny. Zawsze udzielał krótkich odpowiedzi, jednowyrazowych, najwyżej jednozdaniowych. Uczniem był przeciętnym. Nie łobuzował, na pewno nie nadawał się na jakiegoś prowodyra czy przywódcę grupy(...) ”[1]

W trakcie prowadzonego śledztwa jeden z bliskich członków rodziny zeznał :

„(...) Pod koniec VIII klasy zaczęły ujawniać się u niego objawy dziwnych zachowań polegające na tym, że bywał zamyślony a potem niespodziewanie wybuchał agresją, zdenerwowaniem. Przeważnie denerwował się gdy coś mu nie wychodziło, gdy nie mógł poradzić sobie z odrabianiem lekcji. Raz zdarzyło się tak, że podczas odrabiania lekcji gdy coś mu nie wychodziło to pociął swoją koszulę (...) Mariusz nie odwiedzał nikogo, większość czasu spędzał w domu (...)”[2]

Inny członek dalszej rodziny podczas przesłuchania zeznał:
„(...) Mariusz już jako dziecko był wstydliwy, zakompleksiony, małomówny (...) w okresie szkoły podstawowej zauważyłam, że Mariusz zachowuje się inaczej niż normalne dziecko, był wg mnie za spokojny, nie potrafił się cieszyć. Nienaturalnym zachowaniem było to, że nie można było go dotknąć, gdyż po dotknięciu zaraz się przebierał, ciągle mył ręce, nie można było dotknąć żadnej jego rzeczy (...)”[3]

Mariusz S. za namową swojej babki raz poszedł do psychiatry lecz po pierwszej wizycie nie postawiono jednoznacznej diagnozy. Wizyta u lekarza była poprzedzona obietnicą otrzymania magnetofonu. Gdy został on mu zakupiony nie kontynuował leczenia i nikt z rodziny nie miał na to wpływu.
Po pierwszych wybuchach, gdzie nie był znany ich sprawca, profesor Tadeusz Hanusek w jednym z wywiadów prasowych stwierdził:

„(...)To człowiek głęboko psychopatyczny, który doznał urazu lub krzywdy od osoby, grupy osób lub społeczeństwa. Zapewne nie jest to człowiek umysłowo chory, bo wtedy nie konstruowałby ładunków i nie działał konsekwentnie (...)”[4]

Po zatrzymaniu Mariusza S. przez policję w dniu 05.01.1999 roku podczas pierwszej z nim rozmowy udokumentowanej notatką urzędową powiedział:
„(...) Podkładając ten ładunek wiedziałem, że może on spowodować śmierć czy też inne obrażenia u postronnych osób, jednak chęć zdobycia rozgłosu była tak duża, że postanowiłem zaryzykować (...) o tym, że podczas tego wybuchu została ranna kobieta dowiedziałem się z gazet, ale to było takie ryzyko tej zabawy (...) ”[5]

Następnego dnia w wywiadzie prasowym profesor Brunon Hołyst powiedział:
„(...) prawdopodobnie czuł się odtrącony przez rówieśników, nauczycieli, rodziców. To spowodowało w nim chęć wyrównania doznawanych krzywd na innym gruncie. Musiał przekonać sam siebie, że coś znaczy (...)”[6]

Mariusz S. po zatrzymaniu nie przejął się tym faktem. Cały czas był uśmiechnięty, chętnie opowiadał o swoich czynach i był z nich dumny.
Natomiast zapytany o swoją rodzinę w wywiadzie prasowym stwierdził:

„(...) szafki miałem na kłódki. - Przed ojcem czy matką? Każdy stanowił zagrożenie (...) - Jak było w domu? W porządku. Nie chciałbym się za bardzo o tym wypowiadać. Za pięknie nie było (...) (milknie). Wolałbym o rodzinie nie rozmawiać. Niezbyt ciekawy temat do czytania (...)”[7]

Z opinii biegłych psychiatrów i psychologów, którzy przez trzy miesiące badali oskarżonego wynika:

„(...) Ludzie, sąsiedzi, dziewczyny, śmiali się z niego, mówili, że jest mały i głupi. Uważa, że to wystarczający powód, żeby zniszczyć ludzi (...) czuł zazdrość, że ludzie są zakochani. Zaczął nienawidzić ludzi. Wracał do domu i płakał z powodu swej samotności. Twierdził, że nikt go nie lubi. Rodzice krytykują i mówią, że nic w życiu nie osiągnie (...) w przyszłości chciałby być największym terrorystą świata albo kimś bardzo bogatym i ważnym. Byłby pokazywany w telewizji światowej. Jeżeli wyjdzie, a przecież kiedyś chyba wyjdzie, to będzie robił to samo (...)”[8]
Obrońca Mariusza S. mecenas Janusz Chmielarczyk, który miał z nim również bliski kontakt, podczas procesu stwierdził, że jego klient po wyjściu na wolność nadal będzie podkładał ładunki wybuchowe. Zresztą on sam po ogłoszeniu wyroku wykrzyczał na sali sądowej, że po wyjściu z więzienia będzie podkładał ładunki cyt. „milion razy silniejsze” dodając:
„zabiję sędziego i panią prokurator też ”.

Wobec zaistnienia uzasadnionych wątpliwości co do poczytalności podejrzanego Mariusza S. poddano w/w badaniom sądowo psychiatrycznym i psychologicznym, połączonym z obserwacją w zakładzie leczniczym:
„(...) Biegli psychiatrzy z Oddziału Psychiatrii Sądowej Zespolonego Zakładu Opieki Zdrowotnej Szpitala Aresztu Śledczego w wydanej opinii stwierdzili, że Mariusz S. o nie cierpi na chorobę psychiczną, ani też nie wykazuje niedorozwoju umysłowego. Rozpoznali u niego jedynie organiczne zaburzenia osobowości. Biegli podnieśli, że analiza okoliczności czynów zarzuconych podejrzanemu nie wskazuje, aby w/w w czasie czynów znajdował się w stanie zaburzeń psychotycznych. Zdaniem biegłych - stan psychiczny Mariusza S. w odniesieniu do zarzucanych mu czynów ograniczał w stopniu nieznacznym jego zdolność rozpoznania znaczenia czynów i pokierowania swoim postępowaniem (...)”[9]
„(...) Biegli z zakresu psychologii, uczestniczący w obserwacji Mariusza S. w opinii z dnia 28.06.1999 r. określili, że wyżej wymieniony charakteryzuje się ogólną sprawnością umysłową na poziomie inteligencji przeciętnej, w dolnej granicy przedziału. Nadto stwierdzili u podejrzanego nieprawidłowo przebiegający rozwój osobowości oraz niedojrzałość społeczną i emocjonalną. Z opinii wynika również, że u M. S. nie stwierdzono psychologicznych wskaźników organicznego uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego (...)”[10]
„(...) Z wywiadu środowiskowego przeprowadzonego przez kuratora Sądu Rejonowego w Siedlcach wynika, że w miejscu zamieszkania Mariusz S. nie nadużywał alkoholu, zachowywał się spokojnie, był wręcz skryty (...) kurator sporządzający wywiad określił opinię środowiskową podejrzanego jako pozytywną (...)”[11]
W kontekście osobowości i samej postawy Mariusza S. należy zadać pytanie, czy proces jego resocjalizacji przyniesie wymierny skutek? Jeżeli nie za kilka lat społeczeństwo nie tylko Warszawy będzie terroryzowane kolejnymi zamachami bombowymi.

Media



Środki masowego przekazu wdzierają się w życie codzienne człowieka, narzucają mu swoją wszechobecność wszędzie: w domu, na ulicy, w szkole, środkach komunikacji, w miejscach pracy i odpoczynku. Odizolowanie się ucieczka przed ich oddziaływaniem jest dla uczestnika określonej społeczności nierealna.[12]
Media dokonują selekcji zdarzeń i najczęściej relacjonują te kategorie przestępstw, które zainteresują opinię publiczną, a są to przede wszystkim akty przemocy. Ukazują brutalne sceny, podsycają atmosferę strachu, ignorują cierpienie ludzkie, a także ukierunkowują przestępców.
Stąd w literaturze przedmiotu pisze się o „terroryzującym wpływie mass mediów”.
Współczesne media informacyjne jako główne źródło wiadomości odgrywają zasadniczą rolę w kalkulacjach terrorystów. Bez sprawozdań w mediach oddziaływanie aktu przemocy ograniczałoby się jedynie do bezpośrednich ofiar, nie docierałoby do szerszej „namierzonej widowni” która w istocie jest celem działań terrorystów. Jedynie siejąc terror i gwałt przed większym audytorium, terroryści mogą zdobyć potencjalną siłę przebicia.[13]
Oddziaływanie środków masowego przekazu wywołuje efekty nie tylko zamierzone przez programodawcę, ale i nie zamierzone. Incydenty terrorystyczne, tragiczne z założenia, uzupełnione tak zwanym ludzkim podejściem, często długotrwałe (czy będzie to codzienna udręka zakładników, czy relacje z usuwania skutków ataku, czy reperkusji zamachu bombowego) zaczynają zajmować centralne miejsce w programie rozrywka - wiadomości sieci telewizyjnych. Terroryzm zawiera nieodłączny element dramatu, dzięki czemu wydaje się wykraczać poza zwyczajność i wywołuje u publiczności niemal nienasycone zainteresowania, które media, oczywiście, aktywnie podsycają i karmią.[14]
Wg Fredricka Hackera, psychiatry i cenionego specjalisty od terroryzmu:
„Terroryści starają się wzbudzić strach i za pomocą strachu zdobyć dominację i kontrolę. Chcą zrobić wrażenie. Grają pod publikę i dla niej domagają się udziału publiczności. Można, więc postrzegać terroryzm jako akt przemocy zaplanowany tak, by zwrócić uwagę i dzięki zdobytemu rozgłosowi przekazać odpowiednie przesłanie”[15] .
Przez olbrzymi zasięg oddziaływania oraz różnorodność przekazywanych treści, środki masowego przekazu dysponują ogromną siłą kształtowania osobowości człowieka.
Anonimowy „Unabomber„ zabił trzy osoby i ranił trzydzieści trzy... W czerwcu 1995 r. obiecał ograniczyć swoją terrorystyczną śmiercionośną działalność pod warunkiem, że „New York Times” albo „Washington Post” wydrukują w całości jego maszynopis, a następnie trzy coroczne przesłania. Choć „Unabomber" nie reprezentował terroryzmu w jego najpowszechniejszym rozumieniu, był bowiem samotnym osobnikiem, działającym z pobudek tak głębokiej frustracji i wrogości, że nie dałoby się jej podzielić z nikim, to jednak ta dziwaczna sprawa ilustruje złożoność symbiozy terroryzmu i mediów. Co więcej, stanowi nie tylko poważne wyzwanie dla niemal bezmyślnie akceptowanego przekonania na temat owej symbiozy, ale pokazuje konieczność dokonywania w tej dziedzinie zasadniczych, choćby bardzo subtelnych rozróżnień. [16]
„Unabomber” terroryzował Stany Zjednoczone ale oddziaływał swym postępowaniem globalnie. Na pewno w jakimś stopniu wpłynął na zachowania warszawskiego „Rurabombera” czego przykładem może być fragment poniższego wywiadu jaki udzielił Mariusz S. jednej z najbardziej poczytnych gazet :

„(...) Wzorowałeś się na kimś? Oglądałem filmy, np. 'Eksplozję', 'Specjalistę' (...) ale nie lubię zbytnio naśladować. Słyszałeś o 'Gumisiu', który w 1994 r. grożąc wybuchami, terroryzował władze Krakowa (żądał 500 tys. marek okupu)? Słyszałem mówili w 'Wiadomościach'. Zaimponował ci? Uhm, trochę (...). Czym? Tym, że tyle zamieszania wywołał. Poza tym znał się na tym. Wiesz, kto to był „Unabomber”...? Kaczyński! (z ożywieniem) Film o nim oglądałem chyba z 50 razy. Był twoim idolem? Można powiedzieć, że zasługuje na szacunek. Głupio wpadł - brat go wydał. Miał niefart, można powiedzieć.”[17]

Można powiedzieć, że Mariusz S. „naładowywał” się mediami, kiedy oglądał bądź czytał o swoich wybuchach. Kolorowe zdjęcia, wytłuszczone tytuły typu : RURABOMBER KONTRATAKUJE (po podłożeniu ładunku wybuchowego w pociągu Hajnówka - W-wa Zach. - Super Express), TERRORYSTA CZY PIROMAN (po wybuchu przy ul. Wiosennej - Życie Warszawy), NASILA SIĘ TERRORYZM BOMBOWY ( po wybuchu w Al. Tysiąclecia - Rzeczpospolita ), RURABOMBER I JEGO BOMBY (już po zatrzymaniu M.S. - Gazeta Wyborcza) NOWY GUMIŚ? (po wybuchu na ul. Białostockiej - Życie Warszawy ) nastrajały go i niejako mobilizowały do kontynuowania podkładania bomb. Po zatrzymaniu, prasa i telewizja jeszcze bardziej utwierdziły go w przekonaniu, że warto było terroryzować mieszkańców Warszawy:

„(...) osiemnastoletni Mariusz S. jest sławny. Cała Polska widziała jego sylwetkę w telewizji, piszą o nim wszystkie gazety. Nieśmiały chłopak osiągnął to, co chciał: sławę, a ludzie się go bali (...)”[18]

„(...) Mariusz chciał być sławny i jest” komentowała na gorąco komercyjna stacja TV. On sam jednoznacznie stwierdził, że robił to dla mediów. Zapytany w udzielonym wywiadzie prasowym:

„(...) dlaczego na miejsce zamachów wybrałeś Warszawę? - Wiadomo - duże miasto, stolica. Poza tym jak tu się coś stanie, to lubią to nagłaśniać (...).”[19]
Media dały mu to co chciał i on mediom to co one chciały:
„ (...) Kocham ładunki wybuchowe, a środki masowego przekazu lubią informować o bombach. Pomyślałem sobie, a co mi tam, i tak nie mam nic innego do roboty. Podkładałem bomby, żeby oglądać to w telewizji - powiedział na rozprawie. W pewnym momencie oskarżony wycelował w stronę dziennikarzy palec i udał, że z niego strzela. Flesze, które rozbłysły, by utrwalić ten gest, sprawiły mu wyraźną radość (...)”.[20]
Niedopuszczalnym jest, aby środki informacji masowej trafiające do najszerszego odbiorcy, i to środki, których celem podstawowym jest dostarczanie rozrywki, tak jak to się dzieje w przypadku literatury kryminalnej i filmu kryminalnego, zawierały silny ładunek emocji dodatnich w stosunku do przestępcy, wyrażały lekceważenie cierpienia ofiary i prawa,
podziw dla sprytu osób omijających prawo, podważały autorytet przedstawicieli prawa.[21] Badania przeprowadzone wśród czytelników codziennej prasy ujawniły, że rubryka wiadomości o przestępstwach jest jednym z najbardziej popularnych działów gazety. Informacje te dotyczą przede wszystkim poważnych przestępstw dokonanych przy użyciu przemocy.[22] Zarówno prasa i telewizja dostępna jest dla bardzo młodych ludzi, którzy czerpią z nich wiedzę i wzorce. Poniższy cytat z artykułu prasowego pokazuje jak zareagowała młodzież na przestępcze czyny Mariusza S. :

„(...) Dyrektor Prekurat obawia się, że z Mariusza zrobi się bohatera, że zostanie idolem młodzieży. Dawny wychowawca Mariusza rozmawiał z uczniami. Choć chłopakowi grozi 10 lat więzienia, młodzież uważa, że „Rurabomber” nieźle kombinował”.[23]

W związku z tym zagadnieniem nasuwa się refleksja dotycząca sposobu przekazywania informacji o dokonanych przestępstwach, bo forma jaka powszechnie obowiązuje budzi emocje społeczne, wstrząsa opinią, wywołuje lęk. Problem bezpieczeństwa publicznego stał się ostatnio modnym „medialnym” problemem, poruszanym przy każdej okazji. rola mediów oceniana jest co najmniej dwuznacznie. Funkcja informacyjna jest niewątpliwie pożyteczna, posiada również pewne walory edukacyjne. Z drugiej zaś strony media dla własnych, partykularnych korzyści potrafią manipulować nastrojami społecznymi.

0x01 graphic

Autor z wykształcenia cywilnego jest pedagogiem o specjalności Edukacja dla Stanów Nadzwyczajnych i Kryzysowych oraz absolwentem studium podyplomowego Problematyki Zorganizowanej Przestępczości i Terroryzmu na Wydziale Prawa i Administracji UW. Ukończył szereg specjalistycznych kursów min.: Identyfikacji Broni Palnej i Materiałów Wybuchowych ATF (Bureau of Alcohol,Tobacco and Firearms Departamentu Skarbu USA),polskiego śledztwa powybuchowego oraz ZD11 niemieckiego BKA, Terroryzmu i Proliferacji BMR Departamentu Obrony USA, posiada uprawnienia do neutralizacji ładunków i urządzeń wybuchowych. Członek rady programowej Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas. Zgłoszony jako jeden z ekspertów do tworzonej Europejskiej Sieci Ekspertów d/s Terroryzmu UE między innymi z zakresu zarządzania kryzysowego po dokonanym zamachu terrorystycznym (Consequence Management in the Event of Terrorist Incidents). Obecnie pracuje w Wydziale ds. Terroryzmu MSWiA.


____________________
1. "Rzeczpospolita", wydanie z dnia 09.01.1999 r.
2. Akta kontrolne sprawy nr VI Ds.-112/98, Protokół przesłuchania świadka Teodozji S. z dnia 17.02.1999 r.
3. Akta kontrolne sprawy nr VI Ds.-112/98, Protokół przesłuchania świadka Zofii N. z dnia 17.02.1999 r.
4. "Super Express", wydanie z dnia 16.10.1998 r.
5. Akta kontrolne sprawy nr VI Ds.-112/98, Notatka urzędowa z dnia 05.01.1999 r.
6. "Super Express", wydanie z dnia 06.01.1999 r.
7. "Gazeta Wyborcza", wydanie z dnia 06.03.2000 r.
8. "Super Express", wydanie z dnia 08.03.2000 r.
9. Akt oskarżenia z dnia 20.09.1999 r. Prokuratury Okręgowej w Warszawie w sprawie VI Ds.-112/98, str. 23.
10. Tamże, str. 23.
11. Tamże, str. 24.
12. B. Hołyst, Kryminologia, PWN Warszawa 1989 r., str. 505.
13. B. Hoffman, Oblicza terroryzmu, Bertelsmann Media Warszawa 1999 r., str. 126.
14. B. Hoffman, Oblicza Terroryzmu, Bertelsman Media Warszawa 1999 r., str. 139.
15. F. Hacker, Crusaders, Criminals, Crazies: Terror and Terrorism in Our Times, New York 1976, s. xi.
16. Tamże, str.148-149.
17. "Gazeta Wyborcza", wydanie z dnia 06.03.2000 r.
18. "Rzeczpospolita", wydanie z dnia 09.01.1999 r.
19. "Gazeta Wyborcza", wydanie z dnia 06.03.2000 r.
20. "Rzeczpospolita", wydanie z dnia 03.11.2000 r.
21. B. Hołyst, Kryminologia, PWN Warszawa 1989 r., str. 512.
22. Tamże, str. 508.
23. "Rzeczpospolita", wydanie z dnia 09.01.1999 r.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
praca-licencjacka-b7-4806, Dokumenty(8)
4806
4806
4806
4806
4806

więcej podobnych podstron