Tylko Bóg…
Maleńki pub w małej turystycznej miejscowości na Kaszubach. Ciasne, zadymione pomieszczenie. Piwo leje się strumieniami. Kilkanaście osób tłoczy się na wolnym kawałku podłogi usiłując tańczyć albo dotrzeć do baru czy stolików. Wiesiek i Zenek grają tego wieczoru, przyciągając do pubu więcej osób niż zwykle.
Ludzie lubią reggae. Siedzę i słucham. "Tylko Bóg może wyzwolić Cię!" A piwo leje się dalej... Kiedy chłopacy przestają grać, słychać głosy: Jeszcze! Jeszcze! Za chwilę następne piosenki. Zenek śpiewa o Bogu i Jego miłości, o wolności bycia przy Nim, o życiu...
A ja wychodzę. Idę chodnikiem pod górę, skręcam i dochodzę do domu. Wchodzę w śpiwór, bo na sali jest zimno. Zaczynam rozmyślać.
Kiedy dochodzę później do okna, słyszę muzykę z pubu. Jeszcze grają. Wracam myślami do tego miejsca. Właśnie tam jeszcze dotkliwiej odczułam złudność świata, niepewność bycia, moje ciągłe zawieszenie w tymczasowości, bo nie chcę wciąż jasno postawić sprawy. Miotam się przecież usiłując znaleźć to moje miejsce w życiu, ten skrawek duchowej ojczyzny, gdzie naprawdę będę sobą. Błąkam się popadając z jednej skrajności w drugą.
Święty Augustyn mówił: Niespokojne jest serce człowieka dopóki nie spocznie w Bogu. A ja uciekam od Ciebie, Panie. Próbuję sama walczyć z moim niepokojem, z tym smutkiem, który przychodzi wieczorami, gdy się modlę, gdy ucichnie cały gwar, gdy zmęczona sięgam po kubek z ziółkami. Wtedy tak trudno uciec przed pytaniem, co dalej... Włączam muzykę, biorę książkę do ręki, wszystko po to, by zapomnieć, zagłuszyć ten głos.
Stawiasz Panie na mojej drodze takich ludzi i takie sytuacje, które dają wiele do myślenia, a ja jeszcze nadal się zastanawiam i w końcu chodzę jak obłąkana. Na sznureczku mojego życiorysu wiążę wciąż nowe jakieś nowe supełki, których później nie umiem lub nie chcę rozwiązać.
Proponujesz mi prawdziwą wolność, lecz ja wolę żyć w zniewoleniu uciekając raz po raz w pracę, muzykę, idee, nałogi, pracę, byleby tylko nie dać się Tobie uwolnić. "Tylko Bóg może wyzwolić Cię" - tak śpiewał mój znajomy w pubie w małej turystycznej miejscowości na Kaszubach. Po raz kolejny próbuję uwierzyć.
O Jezu bez rąk i bez nóg
Jezu niewidomy i niemy
chcę być Twoimi rękoma
wyciągniętymi dłońmi
do dzieci wciąż niekochanych
chcę być Twoimi nogami
Twoimi stopami
które zaniosą mnie
tam gdzie Cię najbardziej potrzeba
Chcę być Twoim wzrokiem
aby móc zauważyć
każdego potrzebującego
chcę być Twoim głosem
głosem radości, głosem chwały
głosem który ciągle będzie Twoim narzędziem
głosem który przyniesie ulgę i pocieszenie
O Jezu, który żyłeś, umarłeś i zmartwychwstałeś
bądź i żyj w każdym z nas
młodość i miłość są naszym bogactwem
wspomóż nas o Jezu
chcę być Twoim wzrokiem
Twoim głosem, Twoimi rękoma
Twoimi nogami, żyj Panie we mnie
(…)