2782


ZASŁUGI WYBRANYCH POLSKICH „PATRIOTÓW” W SUTANNACH NA PRZESTRZENI STULECI
* * * * * * * * * *
Andrzej Olszowski - biskup chełmiński od 1661 r., arcybiskup gnieźnieński i prymas Polski (1674-1677), senator, podkanclerzy koronny (1666-1676). Wychowanek jezuitów,zręczny i elastyczny karierowicz, zmieniał fronty i protektorów. Nepota i łapownik słynnyz chciwości. Brał pieniądze od Austriaków, Francuzów, Prusaków i Rosjan. Czy miało to wpływ na fiasko zabiegów o odzyskanie lenna pruskiego? Wszak kariera w Kościele zależała
od przychylności Niemiec, bo arcykatolicki cesarz mógł wówczas zablokować w Rzymie każdą nominację.
Olszowski karierę rozpoczął dzięki poparciuwuja, kanonika gnieźnieńskiego Koniecpolskiego,który zapewnił mu też protekcję prymasa Łubieńskiego i biskupa Trzebickiego.
Doskonale umiał się „ustawić”. Po śmierci Łubieńskiego przeszedł pod „opiekę” królowej Marii Ludwiki Gonzagi, w której orszaku wrócił z Francji, gdy jechała do Polski na ślub z Władysławem IV.Był w związku z tym członkiem stronnictwa francusko-pruskiego. Ale gdy już jako biskup zasiadł w senacie, niespodziewanie nie poparł programu reform Jana Kazimierza, a nawet bronił oskarżonego o zdradę Lubomirskiego.W czasie jego rokoszu wyjechał z kraju do Niemiec, bo przede wszystkim na ich rzecz zdradzał Polskę. Gdy król zrezygnował z reform,Olszowski wrócił i kontynuował karierę.
Na sejmie koronacyjnym skutecznie poparł prawo, że królem Polski może być tylko katolik, a podczas elekcji w 1669 r. przeforsował kandydaturę Michała Korybuta Wiśniowieckiego, licząc na karierę przy nim. To już było stronnictwo habsburskie. Za skojarzenie małżeństwa
króla z Eleonorą Habsburg zapewnił sobie od Habsburgów roczną pensję 6 tys. talarów.
Zaatakowany na sejmie przez kanclerza litewskiego Paca - przyznał się do wzięcia „podarunku”od Moskwy. Odwrócił się od króla Michała w czasie konfederacji gołąbskiej i porozumiał z jego największym wrogiem- Janem Sobieskim. Na elekcji 1674 r. poparł kandydaturę Sobieskiego, a w nagrodę został prymasem Polski. To znowu było stronnictwo francuskie. Jako prymas powinien był złożyć urząd podkanclerzego, ale ociągał się aż przez dwa lata, bo urząd ten dawał wielkie wpływy i dochody. Żądny władzy uważał się za interreksa nawet za życia króla, co wywołało konflikt z Janem III. Wysyłany był w misjach dyplomatycznych, ale jako chciwy łapownik, nepota i zdrajca przynosił tylko szkody. Nic nie dały m.in. jego misje o Austrii w sprawie grabieży i dalszegopobytu wojsk austriackich w Polsce. Wspierał finansowo i nachalnie wręcz protegował swoich siostrzeńców - Załuskich. U Habsburgów i papieży zabiegał dla nich o beneficja i awanse kościelne. Rodzinę Załuskich z pozycji średniej szlachty wyprotegował do grona możnych.
Michał Radziejowski - książę biskup warmiński od 1677 r., arcybiskup gnieźnieński i prymas Polski w latach 1687-1705, senator,kardynał.
Podkanclerzy koronny od 1685 do 1689 r., interreks w latach 1696-1697. Wychowanek jezuitów. Syn zdrajcy - katolika Hieronima- który ściągnął na Polskę potop szwedzki. Godny syn swego ojca: patologiczny zdrajca, łajdak łasy na zaszczyty, bezwzględny chciwiec i łapówkarz, zdradzał wszystko i wszystkich. W początkach panowania Jana III Sobieskiego, swego bliskiego krewnego, ściśle z nim współpracował, za co został podkanclerzym. W 1686 r. papież, chcąc pozyskać króla za pomocą krewnego, mianował Radziejowskiego kardynałem.Wywołało to poważny konflikt wewnętrzny w Polsce, bo kardynałowi wyraźnie uderzyła woda sodowa i domagał się uznania go za drugą osobę w państwie - po królu, a przed prymasem i synami króla. Konflikt narastał, aż Sobieski spróbował go rozwiązać w jedyny możliwy sposób: po śmierci prymasa odność tę przejął Radziejowski. W ten sposób uzyskał on wymarzoną pozycję. Nie zmieniło to jednak postawy zdrajcy - opłacany przez Sapiehów nadal warcholił jak tylko mógł. Wziąłudział w spisku przeciwko królowi, wykrytymw 1688 r. Za poparcie pruskich żądań zwrotu kosztów wojennych jeszcze z okresu potopu (sprzed prawie pół wieku!) zdrajca w sutannie dostał od Prusaków serwis stołowy wart 100 tys. zł! A Prusacy dostali 40 tys. talarów i wysokie odsetki za ponad 30 lat.Radziejowski brał też od Habsburgów. Później wywołał w Polsce powszechne oburzenie wysłaniem listu gratulacyjnego do Fryderyka I, gdy ten koronował się na króla Prus. Jako interreks „oczyścił” skarbiec Polski. Prawie do czysta. Jako interreks i prymas trzy razy sprzedał koronę Polski i Litwy tym, którzy dawali więcej. W roku 1697 zawarł pisemny układ z posłem francuskim o poparcie elekcji księcia Contiego, a z olbrzymiej łapówki francuskiej
(ponad 200 tys. talarów!) wziął 60 tys. talarów. Resztą podzielili się Sapiehowie, Lubomirski i biskup Załuski. Na polu elekcyjnym - wobec zgromadzonej szlachty - ksiądz kardynał przysiągł, że nie dał się splamić przekupstwem
ani ująć darami.
Na uroczystościach kościelnych Radziejowski występował ze swoją bliską krewną, a jednocześnie kochanką - Konstancją Towiańską oraz… jej mężem. Ciekawy trójkącik. Konstancję nazywano nawet „kardynałową”. Ona właśnie pośredniczyła w jego machinacjach, m.in. w przejęciu 100 tys. talarów łapówki, którą zdrajca ksiądz prymas otrzymał za przejście na stronę uzurpatora Augusta II Mocnego, sojusznika i klienta Austrii i Rosji, przeciwko księciu Contiemu, prawowicie wybranemu, za którego poparcie wziął w łapę całkiem niedawno! Dopiero po zapłacie całej sumy, w gotówce i w diamentach, złożył hołd Augustowi. Przy każdej łapówce załatwiał swej kochance osobną prowizję.Kolejne 100 tys. talarów łapówki wziął ksiądz prymas od Jana Reinholda Patkula za wciągnięcie Augusta II w sojusz z Rosją do wojny ze Szwecją. Wielka wojna północna trwała 21 lat, zrujnowała Polskę i przetrąciła jej kręgosłup, a Rosja urosła do potęgi.
W czasie wojny północnej ksiądz prymas nie byłby sobą, gdyby… nie zdradził Augusta dla Szwedów. Na ich żądanie dotyczące detronizacji Sasa zawiązał w 1704 r. konfederację warszawską i jako prymas ogłosił detronizację
Augusta i bezkrólewie. Dążył do elekcji Lubomirskiego, który był bliskim powinowatym jego kochanki, Towiańskiej, ale Karol XII miał własne plany i przeprowadził wybór Stanisława Leszczyńskiego. Była to uzurpacja,bo króla wybierano tylko na elekcji, jednak zdradziecki ksiądz prymas uznał Leszczyńskiego za króla, wywołując w ten sposób wojnę domową.Po wniesieniu skargi przez Augusta II
papież oskarżył prymasa o zdradę prawowitego króla i pozbawił go jurysdykcji, czyli arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, za ogłoszenie bezkrólewia. Spór rozwiązała śmierć szubrawca. Prymas Radziejowski zgromadził niewyobrażalny majątek. Pod koniec życia mógł już tylko bezsilnie patrzeć, jak jego wielkie dobra
bezlitośnie łupią wspólnicy jego zdrad: Szwedzi, Rosjanie, Sasi, Prusacy. Niestety, złupili przy tym także całą Polskę, i to kilka razy, wzdłuż i wszerz.
Radziejowski - prymas, kardynał, arcyzdrajca i arcyłotr ma godne miejsce pochówku w kościele św. Krzyża w Warszawie.
Stanisław Szembek - biskup pomocniczy krakowski od 1690 r., biskup kujawski od 1700, arcybiskup gnieźnieński i prymas Polski w latach 1706-1721, senator. W 1697 r. poparł bezprawną elekcję Augusta II, za co otrzymał sowitą zapłatę oraz szybkie awanse biskupie i związane z nimi beneficja. Szembek służył Augustowi II, mimo że król zrobił z Polski pole bitwy wojny północnej, a w efekcie kraj był potwornie grabiony i dewastowany. Już w 1706 r. nagrodzono Szembeka godnością prymasa i związanymi z tym dochodami. Po abdykacji Augusta II biskup Szembek - na polecenie cara Piotra I - ogłosił bezkrólewie i pod rosyjskimi bagnetami sprawował władzę w części Polski okupowanej przez Rosjan. Po powrocie Augusta II na tron wiernie mu służył także w czasie konfederacji tarnogrodzkiej i Sejmu Niemego. Służąc Sasom, budował także wpływy w Rzymie. Tą samą drogą i współpracując z Rosją, nepota ów budował potęgę swego rodu. To dzięki poparciu Rosji, Sasów i Habsburgów brat biskupa, Jan, też agent rosyjski, został w 1703 r. podkanclerzym, potem kanclerzem wielkim koronnym, a w rodzie Szembeków nastąpił wysyp biskupów (w jednym czasie było czterech) i innych dostojników kościelnych. Spadł im także deszcz związanych z tymi godnościami tłustych beneficjów.
Ród zgromadził ogromny majątek i aspirował do rangi magnatów. Cenę za tę zdradę płacili Polacy: wojna północna zrujnowała Polskę doszczętnie, o 30 proc. zmniejszyło się zaludnienie, a mieściny Kraków i Poznań miały po kilka tysięcy mieszkańców. Szwedzi, Rosjanie, i Sasi grabili bardziej niż w czasie potopu. Rosjanom nie udało się wywieźć tylko kolumny Zygmunta z powodu kłopotów z transportem. Gwałty na ludności cywilnej były potworne. Właśnie ksiądz prymas, jako władca okupowanej przez Rosjan części kraju, przyczynił się do wzmocnienia ich wpływów w Polsce, a tym samym - do osłabienia jej i utraty suwerenności na Sejmie Niemym w 1717.
Kazimierz Łubieński - biskup chełmski od 1705 r., krakowski w latach 1710-1719, senator. Wychowanek jezuitów. Stronnik i klient Augusta II, mimo że ten był uzurpatorem, poparł wojnę północną, wywołał dwie wojny
domowe, zrobił z Polski rosyjski protektorat i zamienił w karczmę przydrożną dla obcych wojsk.
Łubieński był przez cara sowicie wynagradzany za usługi - także godnościami kościelnymi
i związanymi z nimi dochodami. W czasie 8-letniego wakatu na biskupstwie krakowskim zarządzał tą diecezją od 1702 r. jako administrator generalny. A była to jedna z największych diecezji w Europie i przynosiła krociowe
dochody, stanowiąc praktycznie państwo w państwie. Przed 1772 r. dochody biskupa krakowskiego wynosiły 1 200 000 złotych rocznie! To była fortuna. Ośmioletnie zabiegi saskie i rosyjskie w Rzymie dały efekt: w roku 1710 został ordynariuszem. Za zdradę ojczyzny!
W czasie wojny domowej, od 1716 r., przebywał na dworze króla w Warszawie, przygotowując mediację rosyjską i Sejm Niemy w 1717 r. To on, wraz z drugim zdrajcą - biskupem
Szaniawskim - jest sprawcą uchwały o zmniejszeniu liczebności wojsk polskich i litewskich, przygotowanej w porozumieniu z Rosją, w jej interesie, pod jej bagnetami i za jej pieniądze. Długie ręce miał ambasador rosyjski
Dołgoruki. Było to faktyczne rozbrojenie Polski i rzucenie jej na łup zaborców. To biskupa Łubieńskiego kasztelan Jezierski wprost obwiniał o „zwinięcie sztandarów” (wg Kitowicza). Oprócz Rosji zyskał jak zwykle
Kościół i biskupi. Przede wszystkim ustały żądania szlachty, aby Kościół płacił podatki na obronę Polski, no i biskupi nie musieli oddawać na podatki swoich własnych dochodów. Problem zniknął wraz z wojskiem. Niedługo potem znikła i Polska.
Stanisław Józef Hozjusz - biskup inflancki od 1720 r., kamieniecki od 1722 r., poznański w latach 1733-1738, senator. Wychowanek jezuitów, zdrajca Polski, wierny sługa Sasów. Nepota, wspierał karierę kościelną swojego siostrzeńca, Józefa Kierskiego, zabiegając o awanse dla niego u Sasa, w Rosji i w Rzymie.
Rosyjski kolaborant, wspólnik zdrajcy Lipskiego podczas „elekcji w karczmie grochowskiej”. To on ogłosił „wybór” Augusta III Sasa pod rosyjskimi bagnetami, on (wraz z nuncjuszem Albanim) załatwił u papieża unieważnienie przysięgi sejmu konwokacyjnego
wykluczającej wybór cudzoziemca. Tak, tak - papież unieważniał uchwały sejmu polskiego! Hozjusz też sowicie został za zdradę wynagrodzony przez Rosjan, Augusta III
i papieża - m.in. bogatym biskupstwem poznańskim.Przewidziany na tę diecezję książę Teodor Czartoryski musiał ustąpić zdrajcy i poczekać jeszcze sześć lat. Zarówno Hozjusz, jak i Lipski, chcieli koronować papiesko-rosyjskiego uzurpatora, żeby zgarnąć łapówkę i zająć lepszą pozycję przy korycie. Doszło do głośnego na całą Polskę i gorszącego sporu. Wygrał, koronował i całą pulę zebrał biskup Lipski
Andrzej Stanisław Załuski - biskup płocki od 1723 r., łucki od 1736, chełmiński od 1739, krakowski (tytularny książę siewierski) w latach 1746-1758, senator. Kanclerz wielki koronny od 1735 do 1746 roku. Karierę zawdzięczał
protekcji rodzinnej i wysługiwaniu się Sasom i Rosji. Gdy miał 13 lat, stryj Andrzej, biskup warmiński, zrobił go kanonikiem krakowskim, a drugi stryj, Ludwik, biskup
płocki - dziekanem kolegiaty w Pułtusku i proboszczem
płockim. A przecież to było jeszcze dziecko! Nie trzeba dodawać, że szły za tym olbrzymie dochody. Polityka prorodzinna po katolicku to nepotyzm w szczytowym wydaniu.
Podróżował po Europie, studiował w Rzymie. Po powrocie związał się z dworem królewskim poprzez ministra Flemminga i biskupa Lipskiego. Dzięki takiej protekcji objął biskupstwo płockie po śmierci stryja Ludwikaz papieską dyspensą, bo nie miał 30 lat. Był jednym z najwierniejszych popleczników Augusta II. Po jego śmierci poparł prawowitą elekcję Stanisława Leszczyńskiego i znalazł się z nim w oblężonym Gdańsku. Po zajęciu Gdańska przez Rosjan został aresztowany, ale także szybko uwolniony - już w 1735 r. dzięki poparciu carycy Rosji Anny został kanclerzem wielkim koronnym. Skąd tak nagłe zauzaufanie Rosjan do niedawnego wroga? Otóż podwarszawska wieś Kamień, miejsce „elekcji w grochowskiej karczmie”, należała do… biskupa płockiego Załuskiego! Ten szubrawiec udostępnił ją na bezprawną elekcję, bo grał na dwa fronty! Przez cały czas był informatorem obozu sasko-rosyjskiego. W związku z tym awansem musiał zrezygnować z diecezji płockiej (incompatibilia). Nie zawiódł swych rosyjskich mocodawców - wiernie współpracował z Augustem III i rosyjskim ambasadorem Keyserlingiem już na sejmie pacyfikacyjnym. Szybko został biskupem łuckim i - dla uzupełnienia dochodów! - jeszcze opatem w Czerwińsku i w Paradyżu. Ze względu na bliskość Warszawy z odległej diecezji łuckiej przeniósł się na chełmińską. Po śmierci kardynała Lipskiego Sas pozbył się kanclerza nieroba i przeniósł go na bogate biskupstwo krakowskie. W polityce Załuski był aktywny nadal - jako biskup senator. Przewodniczył m.in. komisji ds. lustracji dóbr i zabezpieczenia materialnego armii. Dziewięć lat później, gdy Alojzy Brühl obejmował dowództwo polskiej artylerii, zastał w koszarach… sześć sprawnych armat, a wydatki na proch wynosiły 100 (sic!) zł na rok. Tak biskup zabezpieczył polskie wojsko. Mogli strzelać, ale na wiwat. Podobnie całkowicie nieskuteczna była próba Załuskiego zreformowania Akademii Krakowskiej. Lecz chociaż popierał Collegium Nobilium Konarskiego i dopomógł bratu w założeniu Biblioteki Załuskich, osiągnięcie to zupełnie blednie, gdy uświadomimy sobie, że kościelny indeks ksiąg zakazanych był w Polsce prawem, książki palono na stosach, a wolność druku wprowadzono dopiero w 1788 r. Biblioteka stanowiła więc magazyn pacierzy. Ten rosyjski kolaborant jest pochowany w katedrze wawelskiej.
Grzegorz Pusłowski - administrator diecezji inflanckiej. Ten zdrajca wydał w r. 1772 list do duchowieństwa i wiernych diecezji, w którym wzywał do wierności i posłuszeństwa carycy Rosji Katarzynie II jako prawowitej władczyni.
Władysław Łubieński - arcybiskup lwowski od 1757 r., gnieźnieński i prymas Polski w latach 1759-1767, senator, interreks od 1763 do 1764 r. Prymasem został po Adamie Komorowskim, który zapił się na śmierć. Wyjątkowa
miernota, a jego „mózgiem” był inny płatny zdrajca - biskup Młodziejowski.
Stronnik Sasów, po śmierci Augusta III jako interreks początkowo popierał kandydaturę saską, ale za łapówkę 80 tys. rubli (ok. 500 tys. zł!) przeszedł na stronę Rosji. Książę Repnin przywiózł wówczas do Polski na łapówki
2 miliony złotych. Interreks prymas Łubieński, zdrajca, pozwolił, aby wyborem króla Polski zajęła się Rosja, oraz wydał zgodę na wkroczenie wojsk rosyjskich do Polski w 1764 r. Zostali na długo… To dzięki niemu królem z woli carycy Rosji Katarzyny II został jej były kochanek Stanisław August Poniatowski. Potem prymas pobierał pensję od Rosjan. Płatny zdrajca prymas Łubieński spowodował też zerwanie stosunków dyplomatycznych z Francją, gdy poseł francuski protestował przeciwko obecności wojsk rosyjskich w Polsce, a także z Austrią i Hiszpanią, w interesie Rosji. Podobno został otruty z inspiracji Rosjan, bo jako fanatyk religijny sprzeciwiał się równouprawnieniu prawosławnych i protestantów.
O to otrucie podejrzewano jego współpracownika - zdrajcę biskupa Młodziejowskiego. Kościelni fałszerze historii piszą o nim: uczciwy, ofiarny, gorliwy kapłan…
Historia pogwałcenia trzech ostatnich elekcji królów polskich z nuncjuszami papieskimi i polskimi biskupami w rolach głównych dowodzi, jak bardzo klerowi katolickiemu odpowiadała anarchia w Polsce. Dzięki niej o względy biskupów zabiegali (w gotówce) zaborcy, mocno zainteresowani totalnym osłabieniem naszej ojczyzny. Biskupi - cieszący się autorytetem i największymi przywilejami - robili w dogorywającej macierzy co chcieli
Andrzej Stanisław Młodziejowski - biskup przemyski od 1766 r., poznański w latach 1768-1780, senator, kanclerz wielki koronny od 1767 r. Pochodził z niezamożnej szlachty wielkopolskiej.
Bardzo zdolny. Księdzem został w wieku 37 lat, potem uzyskał stanowisko kapelana przy nuncjuszu Archincie i razem z nim wyjechał do Rzymu. Przebywał tam 10 lat,
zrobił majątek i wyrobił sobie wielkie znajomości, które pomogły mu w karierze.
Chciwy, cyniczny zdrajca, dziwkarz i arcyzłodziej. Prowadził niebywale rozwiązły tryb życia. Większość
swych ogromnych dochodów tracił na kobiety. Po powrocie do Polski bliski współpracownik zdrajcy Łubieńskiego, słusznie uważany za jego mózg. Oskarżano go później o jego
otrucie - podobno z namowy Rosji - za opór wobec równouprawnienia prawosławnych i protestantów.
Po koronacji Stanisława Augusta ambasada rosyjska wypłaciła temu księdzu 80 tys. rubli złotem „tytułem niezapłaconych należności”. Tak ogromna kwota dowodzi, jak ważnym był dla Rosji agentem, mimo że nie był jeszcze biskupem senatorem! „Za zasługi dla Polski” nagrodzono go jeszcze diecezją przemyską, potem bogatszą poznańską.
Taki płatny zdrajca w senacie Polski był dla Rosji bezcenny.
Po porwaniu Sołtyka i rezygnacji kanclerza Zamoyskiego Rosjanie zadbali, aby kanclerzem został ich agent w sutannie. Jako kanclerz wielki miał dostęp do największych tajemnic Polski. Sprzedawał je każdemu, kto zapłacił. Według pokwitowań zdobytych w ambasadzie rosyjskiej, zdrajca Młodziejewski brał od Rosjan roczną pensję 3 tys. dukatów w złocie.
Brał też po 1000 dukatów za donoszenie o przebiegu tajnej rady królewskiej. Ciągle jednak było mu mało, toteż z poparciem ambasadora rosyjskiego zabiegał skutecznie
o bogate kanonie, probostwa i prebendy. Wraz z biskupem Ostrowskim był w 1773 roku współorganizatorem sejmu, na którym doprowadzono do ratyfikowania I rozbioru.
Miał szczęście, że nie dożył insurekcji kościuszkowskiej.
Zdrajca biskup Massalski miał mniej szczęścia - nie uniknął szubienicy.
Brał też od Prusaków. Gdy po I rozbiorze Prusacy wprowadzali cła na towary spławiane Wisłą do Gdańska, pruski poseł otrzymał instrukcje od Fryderyka Wielkiego, aby zabiegał o 4 proc. cła. Prusak dał zdrajcy księdzu biskupowi, już kanclerzowi, łapówkę 4 tys. złotych i uzyskał… 12 proc.! (wg Niemcewicza). Po kasacie zakonu jezuitów przez papieża Klemensa XIV Młodziejowski stanął na czele Komisji Rozdawniczej. Miała ona zagospodarować olbrzymie pojezuickie dobra przeznaczone
przez sejm w 1773 r. na potrzeby Komisji Edukacji Narodowej. Arcyzłodzieje Młodziejowski, Massalski i Poniński w trzy lata większość tych dóbr rozkradli. Była to pierwsza polska prywatyzacja, przeprowadzona iście
po katolicku, bo przez katolickich biskupów.
Numery wszystkich orłów prywatyzacji III Rzeczypospolitej
razem wziętych to amatorszczyzna przy bezczelnych wyczynach tych szubrawców.
Odsunięto ich jedynie od KEN. Żaden ani nie poniósł kary, ani nie stracił stołka, ani nie oddał skradzionego.
Majątek pojezuicki był oceniany na 32 miliony zł. Ruchomości rozgrabiano. Ze sprzedaży samych tylko naczyń kościelnych ksiądz biskup wziął 600 tys. zł. Kosztowniejsze naczynia liturgiczne wziął „na przechowanie”. Kiedy wybuchł skandal, Komisje Rozdawnicze rozwiązano, ale na oświatę Polaków niewiele już
zostało. Sprawy duszpasterskie ksiądz biskup zaniedbywał
całkowicie. W diecezji przemyskiej podobno nie był wcale, Poznań nawiedził raz, kiedy po jedenastu latach od nominacji odbywał ingres! Mimo namiętności do kobiet (ach,
te kobiety!) i rozrzutności - pozostawił fortunę.
W testamencie rozporządził kwotą 1 834 810 złotych! To jest równowartość około 350 kg złota!
Nuncjusz Durini pisał o nim do papieża, że „innego boga nie zna, oprócz swego własnego interesu”.
Za to kościelni fałszerze historii piszą o nim: „Mąż czysty i niepokalany w charakterze swoim”
=====================================================
TEN KRÓTKI POCZET ŁAJDAKÓW POLSKIEGO K.K ZAŁĄCZYŁEM ABY CZYTELNIK MIAŁ SZERSZY POGLĄD RETROSPEKTYWNY , I ZE NIE CHODZI TYLKO O WSPÓŁCZESNE AFERY HOMOSEKSUALNE , PRZEPLATANE INCYDENTAMI PEDOFILSKIMI W SOSIE I OPARACH RABUNKU - KOMISJI MAJĄTKOWEJ DZIAŁAJĄCEJ W BREW PRAWU NAWET NAJJAŚNIEJSZEJ III R.P ..
ZA CAŁOKSZTAŁT DZIAŁALNOŚCI K.K W POLSCE III RP - HONORUJE TE ZASŁUGI SZEROKIM STRUMIENIEM DOTACJI I ZEZWOLEŃ NA NIEPRAWIDŁOWOŚCI I JAWNE KANTY ………..

Pasożytowanie na państwach i narodach Kościół ma po prostu w swojej naturze. Grabież Polski Kościół rozpoczął, od kiedy tylko się w niej zagnieździł. Trwa to od ponad tysiąca lat. Już Mieszko I płacił Rzymowi świętopietrze i dziesięcinę hierarchii lokalnej. Początkowo ze skarbu książęcego, ale sumy te ściągał przecież w formie danin z ludności. Przyjęcie chrześcijaństwa wiązało się więc dla naszych przodków z nowymi podatkami, czyli zubożeniem. Pamiętać trzeba, że w świątyniach pogańskich składano dobrowolne, a to co innego niż przymus. Do tego kler wówczas w całości był `importowany', głównie niemiecki, co budziło dodatkowy sprzeciw.
W roku 1000 Chrobry zaczął przerzucać kościelną dziesięcinę na ludność. Spadły na nią też ciężary państwowe związane z mocarstwową polityką Chrobrego i jego ciągłymi wojnami. Wprowadzenie nowej wiary wcale nie odbywało się pokojowo, czego dowodem jest zapis, że Chrobry za spożywanie mięsa w piątki kazał wybijać zęby. Wycinano święte gaje, burzono i palono chramy, niszczono posągi odwiecznych bogów. Toteż już w 1034 roku nasi przodkowie powstali, wyrżnęli pasożytów niosących niemiecką wiarę i przywrócili wiarę ojców.
Chrześcijaństwo rzymskie zaprowadził ponownie Kazimierz Odnowiciel na czele... hufców niemieckich, Rzeź naszych zbuntowanych przodków trwała kilkanaście lat, aż wrócił niemiecki, o, przepraszam katolicki porządek. I było coraz gorzej. Klechom było ciągle mało, a ich pomysłowość w zakresie nowych form wyłudzania zdumiewa nas nieustannie.
Na początek omówimy daniny wysyłane z Polski do Rzymu. Zacznijmy od najdawniejszej daniny - świętopietrza.
Świętopietrze, czyli denar św. Piotra, wysyłano do Rzymu. W XI w. przerzucono ten podatek na ludność. Początkowo płacone je jako podymne (denar od dymu, czyli komina), ale w roku 1318 zamieniono je na pogłówne, czyli denar od głowy. Ten blisko sześciokrotny wzrost Kościół wymusił na Łokietku szantażem - chodziło o zgodę papieża na koronację. Była to opłata szczególnie znienawidzona, bo nie płaciła jej szlachta ani kler, a więc uważano ją za skrajnie niesprawiedliwą. Także dlatego, że wielodzietne, a więc biedniejsze rodziny płaciły więcej.
Zachowały się dokładne dane na temat wydartych pieniędzy. Na przykład w latach 1319 - 1328 ściągnięto 2408, 5 grzywien złota, a od 1343 do 1357 r. już 8148 grzywien srebra. Grabież rosła wraz ze wzrostem ludności.
Polska płaciła świętopietrze do 1564 roku, najdłużej w Europie. Nie mogła przerwać tej grabieży, ciągle procesując się z zakonem krzyżackim o Pomorze, bo procesy te toczyły się przed sadami papieskimi. Zaprzestanie płacenia groziło przegraniem procesu. Szantaż był oczywisty. Potem Kościół nie uznawał pokoju toruńskiego, który przywracał Polsce Pomorze i Warmię (do dzisiaj nie uznał!), i wszystko, co chciano załatwić w Rzymie, zależało od płacenia świętopietrza. Grabież przerwała szlachta ewangelicka, która po prostu odmówiła płacenia od swych poddanych.
Annaty - były to opłaty za objęcie godności kościelnej, do której przynależały określone beneficja. Wynosiły równowartość jednorocznych dochodów na obejmowanym stanowisku. W XIV w. wprowadzono annaty papieskie. Papież nie zatwierdził żadnej nominacji biskupa czy opata, zanim nie dostał kasy. Nie awansowali tylko ci, którzy podpadali w Rzymie lub Habsburgom; rzadziej królowi. Polskiemu, oczywiście.
Od II połowy XVI w. z annat ściąganych z Polski Kościół zrobił sobie żyłę złota w ten prosty sposób, że biskupi awansowali z biedniejszych diecezji na bogatsze. O awanse zabiegali sami, a `popychali' je w Rzymie ekstrałapówkami. Dlatego `posługa' biskupa w jednej diecezji była krótka, 5 - 10 lat, rzadko więcej. Na przykład biskup Stanisław Dąmbski przez 27 lat `pasterzowania' trzodzie w końcu XVII w. obkolędował aż pięć diecezji. Każdy awans to annat, czyli łapówka, każda zwalniana diecezja to olejne annaty od następcy, którzy też zwalniali diecezję. Śmierć biskupa była dla papieża i kardynałów czystym interesem, bo wpadała kasa od następcy, który też zwalnianą diecezję oddawał następnemu. Jak łańcuszek św. Antoniego.
Awanse kościelne w młodym wieku były przywilejem członków rodów panujących i możnych. Każdy awans był obwarowany opłacaniem się. Najwięcej płacono za diecezję gnieźnieńską - 5 tys. dukatów, krakowską - 3 tys. i płocką - 2 tys. dukatów. Annaty w Polsce zniesiono w 1564 roku, ale biskupi i opaci płacili je wprost do Rzymu aż do rozbiorów.
Dziesięcina do Rzymu - płacili ja wszyscy duchowni w wysokości 1/10 dochodów rocznych.
Płynęła więc do Rzymu rzeka wyłudzonych pieniędzy. Tylko za panowania Zygmunta Augusta wysłano papieżom w sumie około 2 tys. wozów złota i srebra! A Polska nie miała pieniędzy na obronę granic...
W tej części zajmiemy się pieniędzmi wożonymi do Rzymu przez tych, którzy jechali tam coś załatwić, a takich spraw było wiele. Jechały więc do Rzymu ciężkie od złota sakiewki z przyczepionymi do nich petentami.
Opłaty za sądy papieskie - od wyroków sądów kościelnych, np. potępień czy ekskomunik, można się było odwołać do Rzymu. To oczywiście kosztowało krocie/Co najważniejsze, dawało Kościołowi rzeczywistą władzę sądowniczą nad ogółem ludności.
Utrzymanie legatów papieskich wraz z ich dworami było obowiązkiem danego panującego, który, oczywiście ściągał na to pieniądze od poddanych. Orszaki i dwory legatów godne były władców i odpowiednio kosztowały.
Odpusty - bezczelny handel oszukańczymi odpustami był tą kroplą, która przelała dzban i doprowadziła do wybuchu reformacji. W roku 1517 arcybiskup Moguncji Albrecht, papieski komisarz ds. odpustów, w Niemczech ich promocję i zbieranie pieniędzy powierzył... bankierom! Długo nie trzeba było czekać - 31 października 1517 r. Marcin Luter ogłosił swoje 95 tez.
Rok jubileuszowy - majstersztykiem wyłudzania pieniędzy `na odpust' były lata jubileuszowe. Pazernej bestii było zawsze mało, toteż papież Bonifacy VIII wpadł na genialny pomysł: ogłosił, że począwszy od roku 1300 co 100 lat przypada Rok Jubileuszowy. Pielgrzymom, , którzy przybędą do Rzymu i odpowiednio zapłacą, będą odpuszczone wszystkie grzechy - kupią sobie po prostu zbawienie wieczne. Cwany papież zwyczajnie nie chciał się z nikim dzielić pieniędzmi; nawet z biskupami diecezjalnymi.
Sukces przeszedł wszelkie oczekiwania: w roku 1300 przybyło do Rzymu ponad milion ogłupionych, którzy w ciągu kilkunastu tygodni zostawili 15 milionów skudów w złocie! Pieniądze i kosztowności księża zgarniali grabiami! Nic to, że kilka tysięcy ludzi zginęło zadeptanych w tłumie; nic to, że kilka tysięcy ludzi zmarło z chorób i braku higieny, wszak uzyskali odpust zupełny i poszli do nieba!
Wobec tak wspaniałego sukcesu papież Klemens VI miłościwie postanowił częściej dawać wiernym szansę i w roku 1343 oraz 1346 bullami ogłosił, że Rok Jubileuszowy będzie przypadał co... 50 lat. W roku 1350 znowu do Rzymu zjechała trzoda w setkach tysięcy i znowu zostawiła `pasterzom' miliony skudów.
Żeby reszty trzody nie pozbawiać szansy na zbawienie, papież Urban VI bullą ogłosił, że Rok Jubileuszowy będzie przypadał co... 33 lata, bo przecież Chrystus żył 33 lata. Najbliższy taki `odpust' miał nastąpić w roku 1390, ale Urbanowi się zmarło i kasę zgarnął jego następca, Bonifacy IX. Co ciekawe, w roku 1400, mimo, że nie był jubileuszowym, sporo wiernych przybyło `z rozpędu'.
Papież Mikołaj V dla częstszych spotkań z bożkiem o imieniu KASA postanowił, że Rok Jubileuszowy będzie się odbywał co 25 lat, począwszy od 1450 r. Ale to nie koniec: w roku 1933 papież Pius XI ogłosił Rok Odkupienia (chyba od słowa kupić), bo nijak nie wychodziło mu dzielenie przez 25. Jakoś i przez 33 dzielenie nijak nie wychodzi. Tym razem Rok trwał cały rok.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
2782
2782
2782
2782
2782

więcej podobnych podstron