Postać Jezusa Chrystusa w metafizyce katarów
René Nelli
Dla katarów Jezus Chrystus był przede wszystkim pierwszym człowiekiem, Zbawicielem (którego bogomiłowie kojarzyli z archaniołem Michałem)1, chociaż jego postać odgrywa być może w kataryzmie rolę mniej istotną niż w katolicyzmie rzymskim. Z filozoficznego punktu widzenia jawi się on raczej jako uniwersalna dusza i, co się z tym wiąże, zbawiciel dusz upadłych z powodu indywidualizacji. Dlatego też większość katarów wierzyła, że jego prawdziwe posłannictwo zostało wypełnione w światach wyższych, w czasie, gdy Szatan wtargnął do nieba, i że posłannictwo to polegało na złożeniu siebie w ofierze Złu2.
Nigdy jednak katarowie nie myśleli, że Jezus jest równy Ojcu; był jedynie pierwszym z wyemanowanych z niego lub przez niego stworzonych aniołów. Jeżeli zasługiwał na miano Syna Bożego, to tylko dlatego, że nie został w najmniejszym nawet stopniu skażony złem i niebytem i że w ten sposób mógł zatriumfować nad demonem nie gubiąc przy tym samego siebie. Z tej racji jego ziemskie wcielenie - poprzedzone innymi, bogatszymi w dokonania wcieleniami w wyższych niebach, mogło przybrać w oczach niektórych katarów wartość jedynie symboliczną. Prawdziwy dramat rozegrał się bowiem gdzie indziej, w samej zasadzie świata jako przejawu Boga. Z tej również racji katarzy wierzyli niekiedy, że Chrystus cierpiał na tyra świecie jedynie pozornie i w ciele zjawiskowym (fantômal). Nie należy jednak przesadzać przy ocenie tej doketystycznej tendencji, którą znaleźć można, równie dobitnie sformułowaną, w wizji Izajasza. Wydaje się, że dla większości katarów Chrystus zachował nietknięte swoje ciało świetliste, prawdziwe to ciało, które upadli aniołowie musieli pozostawić w niebie. W każdym razie został powołany do odegrania na naszej ziemi roli polegającej przede wszystkim na daniu przykładu, do spełnienia zadania polegającego przede wszystkim na nauczaniu. Istotnie, w świecie całkowicie poddanym demonowi, skazanym na błąd, kłamstwo i śmierć, trzeba było, żeby pierwszy spośród aniołów przybył i pokazał drogę prawdy oraz nauczył sposobu wymknięcia się śmierci. Chrystus został wysłany przez Ojca, aby wyjawić ludziom, że bóg, którego czcili, jest jedynie demonem. Prawda musiała zostać objawiona - w tym, co rzeczywiste, lub w tym, co pozorne. Było to dużo bardziej niezbędne w świecie pomieszania niż w świecie stworzonym przez Boga, w świecie, o którym mówią katolicy - świat ten pozostał dobry pomimo upadku, a prawda nie została w nim zaciemniona do tego stopnia.
„Ofiara” Jezusa Chrystusa zachowała jednak w kataryzmie całą swoją wartość; jak widzieliśmy, scena, na której się ona dokonuje, została tu nawet rozszerzona zarówno w czasie, jak i w przestrzeni. W sytuacji, w której Bóg nie może w żaden sposób przeciwstawić swojej mocy złu, ofiara jawiła się katarom jako samo prawo boże w zmaganiu z zasadą zła. Podczas gdy dla katolicyzmu ofiara boża jest niepojętą tajemnicą łaski i miłości, dla katarów staje się ona elementem ekonomii wyższych poziomów przejawiania się Boga - poziomów w mniejszym lub większym stopniu skażonych niebytem. Było czymś logicznym i koniecznym, że dobry Bóg, pragnąc przezwyciężyć niebyt, musiał wydać na unicestwienie swoje stworzenia. Niewiele wiemy, w jaki sposób katarzy wyobrażali sobie ofiarę Jezusa w wyższych światach - napotykamy tu niezliczone niejasności i sprzeczności. Fakt, że Chrystus, przynajmniej na tej ziemi, był z natury swej niewrażliwy na ciosy demona, pozwalałby sądzić, iż ofiara ta zawsze była jedynie symboliczna.
Substancjalna jedność Chrystusa duch-dusza-ciało nie została nigdy, i nigdy nie mogła zostać, zniszczona. Chrystus pozostaje więc nieskazitelny. Kilku umiarkowanych dualistów głosiło nawet, że nie posiadał on wcale duszy, a raczej, że jego duszą jest boskość (czysta istota bóstwa: deitas). Inni wierzyli, że zstąpił z nieba w ciele chwały. W każdym przypadku śmierć nie była dla niego czymś rzeczywistym. A ponieważ nie mógł nawet na chwilę pozostawić demonowi żadnej części samego siebie, trudno zrozumieć, jak mógłby się poświęcić rzeczywiście, w sposób właściwy istotom stworzonym, polegający na prawdziwym unicestwieniu. Oto problem, którego nie będziemy potrafili rozwiązać tak długo, jak długo nie będziemy mieli dostępu do źródłowych tekstów katarskich - jedynie one mogłyby dostarczyć do niego klucza. Jedynym rozwiązaniem możliwym do przyjęcia - choć hipotetycznym - byłoby przypuszczenie, że na wyższych poziomach Chrystus poświęcił się naprawdę, to znaczy zaakceptował dobrowolnie nieczystość relatywnego unicestwienia (czyżby miało ono polegać na przyjęciu wcielenia?) właściwą aniołom niższych nieb, nie będąc przy tym na nią skazanym przez własną naturę. Tak więc trzeba by uznać, że w świecie pomieszania Chrystus ograniczył się do „spotęgowania”3 złośliwości demona pozwalając mu się ukrzyżować (rzeczywiście lub symbolicznie) po to, żeby wywołać niewidzialne promieniowanie wolności boskiej miłości. Jest bowiem oczywiste, że rola zbawiciela dusz powinna polegać przede wszystkim na objawieniu wszechmocy miłości jednoczącej te dusze z Bogiem.
Nie ulega wątpliwości, że opierając się na własnym wyobrażeniu nieskończonej dobroci Boga katarzy uważali, iż po to, aby człowiek został zbawiony, Bóg musi stać się człowiekiem.
Od wszechczasów było przewidziane, że Bóstwo złoży siebie samo w ofierze pod postacią pierwszego człowieka, i dzięki temu człowiek będzie mógł powrócić do Ducha. Dlatego też katarzy utrzymywali nie bez racji, że Chrystus był właśnie tym pierwszym człowiekiem, zbawionym zbawicielem, który złożył się już w ofierze złym istotom. Wydaje się jednak, że tam, gdzie chodzi o Boga wszechmocnego w Dobru, takie pojęcie ofiary, niejasne samo w sobie, dotknięte jest antropomorfizmem i nie przystaje do teorii absolutnego dualizmu w tym samym stopniu, co „żale” i „kłamstwa”, które Biblia przypisuje Bogu, a które katarzy uznali za niegodne go. „Ofiara” mogła mieć dla nich znaczenie jedynie ludzkie i symboliczne. Pod jakim zresztą względem ofiara Boga rozwiązywałaby sprawę? Pewne jest, że w tej mierze, w jakiej katarzy zdolni byli pojąć boską ekonomię, uznawali, że nie zmierza ona do stworzenia istot nieskazitelnych i doskonałych, do oszczędzenia im próby nicości - jako że nicość była już w nich obecna - ale raczej do zapobieżenia temu, aby dostąpiły one ontycznej równowagi, zanim nie doświadczą zła i nie oczyszczą się z niego ostatecznie. Sugeruje to człowiekowi jedno z dwojga: albo Bóg nie mógł nie brać pod uwagę - w świecie czasu i materii - wszechmocy nicości, w związku z czym doprowadził do tego, że w końcu stworzone przezeń istoty wyzwoliły się z niej; albo też chciał on zrealizować stworzenie przewidując, że nicość, a raczej pragnienie nicości musi zostać wkomponowane w plan opatrzności i że trzeba w pewien sposób zacząć od niego po to, żeby lepiej je przekroczyć. Pierwsza hipoteza to hipoteza dualistów absolutnych, drugą, jak się wydaje, preferowali dualiści umiarkowani. W obu przypadkach - choć w większym stopniu dotyczy to dualistów absolutnych mit „ofiary” miał sens o tyle tylko, o ile mógł stanowić konieczny moment powrotu do Boga i zbawienia. Żeby wykupić istoty stworzone z nicości i zła, trzeba je najpierw skazać na nicość, zło i nieszczęście. W ten sposób całe stworzenie powstaje przeciwko niebytowi, mimo że niebyt stanowi jego początek. Wszelkie stworzenie zostaje złożone w ofierze, zanim zostanie stworzone. Jeżeli zatem sam Syn Boży został złożony w ofierze, to tylko o tyle, o ile był „pierwszym człowiekiem” . Jeżeli poświęcił się dobrowolnie, to tylko o tyle, o ile manifestował w ten sposób nieskończoną miłość Ojca do swego stworzenia, a jego ofiara mogła mieć jedynie walor symboliczny. Dlatego też dualiści absolutni nie wierzyli w rzeczywistą i konieczną ofiarę pierwszego człowieka, a jedynie w symboliczną ofiarę pojawiającego się na ziemi Chrystusa; ma się przy tym rozumieć, że obie te postacie były dla nich jedną osobą.
Przyjmując tę interpretację trzeba przyznać, że wierzenia katarów wspaniale zgadzają się z przekazem na temat życia Chrystusa oraz z pozostawionymi przez niego przykładami i naukami: absolutnym zakazem stosowania przemocy, odmową stosowania zła (siły) w walce ze złem, świętemu postanowieniu odpowiadania na zakusy demona jedynie Miłością i ofiarą. Katarzy praktykowali (bądź usiłowali naśladować) wszystkie te cnoty i dostrzegali w nich przynajmniej teoretyczną doskonałość. Życie Jezusa było w oczach katarów oczywistym świadectwem tego, że ich koncepcje religijne były zgodne z prawdą. Czyż Chrystus nie pokazał na przykładzie swoich uczynków oraz własną śmiercią, że Bóg Dobra zmaga się z zasadą zła? Czyż nie uczynił jasnym, że na tej ziemi Duch i miłosierdzie zostają zawsze pokonane i że Bóg miłości może panować w wieczności tylko wtedy, gdy pozwoli najpierw ukrzyżować się w czasie? Czyż nie objawił poprzez swoją mękę - rzeczywistą bądź pozorną - że samo bóstwo, o tyle, o ile angażuje się w porządek czasowy i w świat przejawów, musi we wszystkich stworzonych przez siebie istotach doświadczyć niebytu, musi „zrzucić z siebie” śmierć? I w końcu, czyż nie pokazał on, że jeśli książę tego świata posiada pełnię władzy nad duszami, które są zgubione, to ich zbawienie możliwe będzie tylko dzięki nadmiarowi boskiej dobroci i łasce, na którą, jako ofiary jedynie, nie muszą zasłużyć?
Przypisy
1. Patrz na ten temat H. Södeberg, La religion des Cathares, Uppsala 1949, s. 186-210.
2. Przypomnijmy raz jeszcze, że przejawiająca się w Szatanie zasada zła pragnie całkowitego obalenia Dobra, zepsucia lub unicestwienia wszelkiego bytu. Zmierza ona do zniesienia samej siebie. Ale może to osiągnąć jedynie w znikomej mierze i wyłącznie w czasie... W wieczności zwycięża ją istota najwyższa, czyli Bóg Dobra. On jest bowiem panem Przyszłości lub końca czasów. Musi on jednak zostać zwyciężony w pewnych swoich stworzeniach, ponieważ ta porażka w czasie - czyli „ofiara” - zapewnia jego zwycięstwo w wieczności.
3. Jest bowiem ważne, żeby wszystkie konsekwencje Zła zostały rozwinięte w wieczności, aby widoczne było ich unicestwienie i sprowadzenie do niebytu.
Przełożył Krzysztof Środa
Powyższa prezentacja roli Jezusa Chrystusa w metafizyce katarów stanowi fragment książki wybitnego znawcy ich religii, René Nellego (1908-1982), zatytułowanej Le phénomene cathare, Paris 1964.
1