MAGIA i jej tajemnice
(Robert Stiller)
W średniowieczu, którego wywodzą się podstawy tradycyjnej magii europejskiej, manipulowana przez Kościół opinia publiczna uważała Żydów za czarowników par excellence. Z jednaj strony odwoływano się powszechnie (zwykle w ukryciu) do ich prawdziwych lub zmyślonych umiejętności magicznych; z drugiej strony wielu Żydów, w dobrej albo złej wierze, wykorzystywało tę opinię dla własnych celów ezoterycznych, a nieraz po prostu dla zarobku lub innych korzyści; z trzeciej strony setki i tysiące Żydów przypłacały to najcięższymi konsekwencjami, aż do bestialskich tortur i śmierci włącznie, ponieważ ciemnota i nienawiść otoczenia wyżywały się na nich straszliwie i manifestacyjnie za to samo, w czym skrycie dopraszano się wiedzy tajemnej i pomocy. Gdyż do najbardziej charakterystycznych rysów chrześcijaństwa zawsze należały zakłamanie i hipokryzja.
Faktycznie żydowska magia wyróżniała się tym, że jej podstawą była wiara w Boską potęgę, odwoływanie się do niej i przestrzeganie jej nakazów. Chrześcijańskie zaś korzenie magii polegały raczej na sprzeciwie i bluźnierstwu, a zamiast do Boga odwoływano się do jego przeciwników, diabłów i demonów.
Ta dwuznaczność i szokująca nieraz ambiwalencja widocznie są w magii do dnia dzisiejszego.
Na samym początku naszych rozważań mówiłem o definicjach Czarnej i Białej Magii, jak też o tym, że rozróżnienie to bywa sztuczne i niejasne. Zwróciłem uwagę, że stosuje się tu dwa odrębne i raczej niezwiązane ze sobą kryteria:
1. Wyrządzanie szkód albo przynoszenia pożytku.
2. Nawiązywanie do pojęć i rytuałów chrześcijańskich albo parodiowania ich.
Ale nawet i taki podział nie wytrzymuje krytyki. Więc nie będę się nim posługiwał. Moim zdaniem rozróżnienie to należy traktować jako wyłącznie historyczne.
Z rozważań o magii trzeba w ogóle usunąć wszelkie formy tak zwyrodniałe jak mnożące się ostatnio przypadki mordowania ludzi, bezczeszczenie cmentarzy, torturowanie zwierząt, itp. Niechaj młodociani lub inni degeneraci, nie zasługujący na miano istot ludzkich, odczepią się od pojęcia magii, wierzeń alternatywnych, carów i nawet satanizmu. To jest nadużywanie słów i pretekstów, nic więcej.
Takich samych zboczeńców, starych czy młodych, spotkać można (czego nie życzę) w dowolnych okolicznościach i bez udawania, że ma to cokolwiek wspólnego z magią.
Kościół w średniowieczu dokładał starań, aby pomieszać te pojęcia i odcisnąć piętno zbrodni na wszelkich poglądach, tradycjach i rytuałach alternatywnych, starożytnych, nie chrześcijańskich. To celowe mieszanie pojęć trwa do dnia dzisiejszego.
Zaczęło się od samej koncepcji diabła lub demona.
Kościół metodycznie i od wieków zalicza do diabłów (i tym samym w czambuł potępia) wszystkie istoty nadprzyrodzone spoza własnego kręg. Od najpiękniejszych bóstw Mezopotamii lub Grecji, Wielkiej Matki i Rogatego Boga z kultów dianicznych, przez wszelkie bóstwa i duchy najrozmaitszych wierzeń ludowych i religii, aż po tzw. Stoliki wirujące z początków XX wieku, stukające i poruszające przedmiotami Poltergeister (co wiąże się często, jak wiadomo, z dojrzewaniem płciowym dziewcząt lub ich nerwicami na tle seksualnym) oraz najróżniejsze zjawiska paranormalne w naszych czasach. To podejście ostatnio nasiliło się, kiedy wbrew opinii ludzi oświeconych (nawet księży, którzy wstydzą się tego, lecz zmuszeni są ulegać swej hierarchii) powraca się do anachronicznego wyobrażenia katolickich diabłów, do zapomnianej i ośmieszonej praktyki egzorcyzmów itp.
W tradycji żydowskiej z reguły nie było ludzi profesjonalnie zajmujących się magią, lecz wielu rabinów, mędrców i kabalistów parało się nią w ramach ogólniejszych dociekań i studiów.
Bardzo często zamykano przy tym oczy na ogólną zasadę, która w judaizmie nie pozwala zajmować się wróżbami, magią, nekromancją itd. Jednakże dociekliwe umysły żydowskie niezbyt przejmowały się tymi zakazami, gdy szło o badanie rzeczywistości; a sprzyjała temu nadrzędna w judaizmie tendencja do nie poddawania autorytetom się autorytetom, do własnych poglądów, do spierania się i swobodnej dyskusji nie tylko pomiędzy sobą, ale nawet i z Bogiem. Słynna opowieść z XVI-wiecznej Majse Buch stwierdza: " W tej sprawie także i Pan nic nie ma do powiedzenia, gdyż Tora powiada: Kiedy mędrcy spierają się o znaczenie przepisu religijnego, o słuszności rozstrzyga zwykła większość głosów." Tak odpowiedział Rabi Jehoszua, gdy spierający się z nim i z większością Rabi Eliezer powoływał się na świadków swej słuszności najpierw ściany, które na jego wezwanie się pochyliły, a później drzewo za oknem, które przesunęło się o dziesięć łokci; lecz Rabi Jehoszua kolejno przywoływał je do porządku, stwierdzając, że w takiej sprawie ściany ani drzewa nic nie mają do powiedzenia. Więc Rabi Eliezer zwrócił się o rozstrzygnięcie do nieba, które zagrzmiało i głos Pański przyznał mu słuszność; na co Rabi Jehoszua sprzeciwił się, jak wyżej. Nazajutrz Rabi Natan spotkał proroka Elijahu i zapytał go, co Bóg czynił w trakcie powyższego sporu? Na to prorok ze śmiechem klasnął się w udo i rzekł: "Pan cieszył się, Pan śmiał się, Pan wołał: Zwyciężyły mnie moje dzieci!".
Na takim tle widzieć należy i rozumieć żydowskie korzenie magii, w które tu wprowadzam adeptów.