Wspomnienie o nauczycielu2, TEKSTY


Wspaniali nauczyciele

Gdy sięgam pamięcią do moich lat licealnych - choć minęło ich tak niewiele - wydaje mi się, że upłynęły wieki. Od razu myślę, że był to czas pewnej beztroski, wchodzenia w świat dorosłych, ale równocześnie intensywnego przeżywania, poznawania, kształtowania siebie.

W mojej szkole zawsze coś się działo. Charakterystyczne postacie w Radzie Pedagogicznej, niecodzienne lekcje wspominam do dziś. Smakowaliśmy demokrację nie tylko w czasie lekcji historii czy w kontaktach koleżeńskich. Nie kazano nam, raczej zachęcano. Inicjatywy mile widziane. I tak - obok zwyczajnego toku zajęć - pojawił się czas niezwyczajnych spotkań.

W pustej szkole, po godzinach lekcyjnych, echo odbijało o ściany budynku kolejne dźwięki gamy, które składały się na pieśni średniowieczne i współczesne, radosne i poważne. W naszym chórze dominowała płeć żeńska. Tylko jeden - ale za to jaki! - mężczyzna, uczył nas nie tylko miłości do muzyki, ale też wytrwałości i pracowitości, rozwijania talentów i nie rezygnowania z marzeń. Smakowaliśmy razem coraz większe sukcesy na konkursach. One mobilizowały nas do coraz większego wysiłku i angażowania wolnego czasu. Nawet nie zauważyłyśmy, kiedy zaczęłyśmy żyć w rytmie prób i występów. Pamiętam szczególnie nasz pierwszy poważny sukces - przejście eliminacji i finał konkursu ogólnopolskiego. Występ w bydgoskiej filharmonii. Wchodząc kolejno - w świeżo uszytych sukniach - ślizgałyśmy się na wylakierowanej podłodze i drżały nam kolana z tremy. Cisza. Dyrygent podaje pierwsze dźwięki dla poszczególnych głosów. Takiego zaangażowania i koncentracji - jak mawiał nasz pan dyrygent: „myślenia o tym, co i jak się śpiewa” - chyba dotąd nie było. I on też to odczuł, gdy po wykonaniu ostatniego utworu posłał całej czterdziestce par niepewnych oczu pocałunek na dłoni. Ten gest wystarczył, że schodziłyśmy ze sceny płacząc. Spełniły się nasze marzenia o finale, kolejnego dnia odbierałyśmy pierwszy w historii naszego chóru Srebrny Kamerton.

Popołudniami w innej części pustego już budynku szkoły gromadziła się jeszcze jedna grupa zapaleńców. Ta była bardziej elitarna. Pod opieką pani polonistki - którą nazywali „Panią Prof” - skupiała teatromanów. Nie wystarczały im już lekcje polskiego z przedstawianymi przez siebie scenami z „Powrotu posła”, sądu nad Jagną niecnotą, czy mickiewiczowskie uczty rodem z Soplicowa. Zarażeni pasją swojej pani chcieli dotknąć tajemnicy prawdziwego teatru, spotkać się w jego świątyni i podzielić wzruszeniem, które to spotkanie w nich zrodziło. Dlatego odległość Suwałk od żywych, ambitnych scen Krakowa, Warszawy czy Olsztyna nie odstraszała. Pani przekazywała im swą pasję tak, że chłonęli wszystko - wiedzę teoretyczną na temat historii teatru i jego osobowości, ucieleśnienia zamysłów dramatopisarzy na scenicznych deskach i rozmowy z twórcami przedstawień. Z mroźnej krainy wjeżdżali wraz z nią w rozkwitające już zielenią miasta (rozpoznawani przez panie w kasach biletowych na stacji PKP), zrzucali kurtki i dżinsy, by w wieczorowych kreacjach wtopić się w tłum wchodzący na widownię. Wychodzili z teatru, gdy ostatni z aktorów złożył autograf w „kółkowej” kronice - towarzyszce wszystkich ich szalonych wojaży. Tej samej nocy jeszcze - czy to w schronisku, czy już w pociągu - roztrząsali „być albo nie być” postaci ucieleśnionych niedawno na scenie, jeszcze żywych w ich umysłach. Był to wstęp niejednokrotnie do „nocnych Polaków rozmów” o życiu, dojrzewaniu, miłości, o tym, co trudne i co najpiękniejsze. Pani Prof zdobyła ich zaufanie swoją szczerością, traktowaniem na serio wszystkich ich problemów, czasem, który zawsze miała na rozmowę. Pragnienie powrotu do królestwa Melpomeny było silne, a sztuka teatru wciągała i zbliżała ich fascynatów. Jak się później okazało, pasja ta połączyła ich na lata, krzyżując wielokrotnie ich drogi, które po maturze skierowały się w różne strony. Przez kolejne lata w okolicach Bożego Narodzenia zjeżdżali się z wielu części świata do znów pustych budynków szkoły, by połamać opłatek wigilijny i być ze sobą jak jedna wielka rodzina. To Pani Prof była nicią łączącą ich wszystkich, to od niej dowiadywali się zawsze, co słychać u pozostałych „kółkowiczów” - była bowiem obecna na wszystkich ich ślubach czy święceniach kapłańskich…

Wielu z nas nie pożegnało się z teatrem po skończeniu liceum, tak jak nie wszyscy przestali kochać śpiew chóralny. Znam chórzystki, które wybrały swą pracę zawodową w dziedzinie muzyki, „kółkowiczów”, którzy studia i dorosłą przyszłość związali z działaniami na rzecz teatru i szeroko pojętej kultury. A ja? Do tej pory obie fascynacje krążą mi w żyłach i nie dają osiąść na mieliźnie codzienności. I to jest najpiękniejszy dar, jaki wyniosłam z mojej szkoły, razem z wdzięcznością, że dane mi było na mojej drodze spotkać takich ludzi, którzy mi ten dar zapragnęli ofiarować.

Agnieszka Kozłowska



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Co konkretnie trzeba kształtować w dziecięcym umyśle, dla nauczycieli, teksty
DO WIDZENIA PROFESORZE, dla dzieci i nauczycieli, teksty piosenek
NIEBO, dla dzieci i nauczycieli, teksty piosenek
ZŁOTY KLUCZYK, dla dzieci i nauczycieli, teksty piosenek
Błędy i ciekawostki uczniów i nauczycieli, TEKSTY
ODPOWIE CI WIATR, dla dzieci i nauczycieli, teksty piosenek
PIĘKNIE ŻYĆ, dla dzieci i nauczycieli, teksty piosenek
WSPOMNIENIE. Akcent, Teksty piosenek
Co konkretnie trzeba kształtować w dziecięcym umyśle, dla nauczycieli, teksty
Chwile wspomnień, Teksty
Wspomnienia niebieskiego mundurka, Lektury Szkolne - Teksty i Streszczenia
08 - WSPOMNIENIE, Teksty piosenek
Jasiu i nauczycielka, smieszne teksty
Nauczyciel ma swój dzień, teksty piosenek
Z pamiętnika poznańskiego nauczyciela, Lektury Szkolne - Teksty i Streszczenia
OKRUCHY WSPOMNIEŃ, teksty piosenek
OKRUCHY WSPOMNIEŃ, Teksty 285 piosenek
Przemówienie z okazji Dnia Nauczyciela, Różne teksty

więcej podobnych podstron