Druga strona
Jesienny poranek bywa często piękny dla wielu ludzi. Wiatr szarpie się ze sobą i pokonuje to, co dla innych niemożliwe. Kroczy
przez oceany, góry, morza i pustynie. Bywa w każdym miejscu
na ziemi. Jednakże w tym kraju nie budził nawet litości, aby przez chwilę go podziwiać i dostrzec jego piękno, może z kilkoma wyjątkami…
W obozie ludzie umierali. Zamykano ich w komorach gazowych. Więziono, torturowano i bito, dopóki nie wyzionęli ducha. Kobietom, kazano wychodzić na zimno w lichych łachmanach, stać boso na mrozie, gdy temperatura biła rekordy. W dodatku oblewano je wodą. Kostniały i umierały… Te, które uszły z życiem były sine i zmarznięte. Palce u nóg im się zastały i nie mogły chodzić.
Wielokrotnie na oczach rodzicielek, zabijano ich własne dzieci, aby
te cierpiały. Były do tego zmuszane, i nie mogły uciec. Choć często bywało tak, iż to dzieciom zlecano wskazanie swoich rodziców. Te nie zawsze rozumiały, o co chodzi, ale mimo to nie odpowiadały zaborcy. Tymczasem w sercach matek rodził się strach. Nie tylko chodziło
o życie własne, ale tego dziecka. Dziecka, które kochały nad życie
i które było niewinne, jak aniołek ze słabo rozwiniętymi skrzydełkami.
Przebywały tu zarówno dzieci młodsze, jak i te starsze. Zabijano wszystkich, bez wyjątku. Mordowano dla rozrywki, a może był
to dla nich sposób uleczenia? Może wtedy nie czuli się chorzy? Smutni? To i owo, im z pewnością sprawiało przyjemność. Chęć zemsty na narodzie, a może tylko przeszkoda w podbiciu Europy? Cóż, możemy rozważać różne teorie…
W armii niemieckiej służył młody mężczyzna. Wysoki, potężny, o muskularnej budowie ciała. W gruncie rzeczy był przystojny. Niejedna chciałaby złapać go w swoje sidła. Na rozterki miłosne nie było jednak miejsca. Nawet o tym nie myślał.
Chłopak dostał zlecenie i musiał spełnić ten rozkaz. Co musiało dziać się teraz w jego głowie? Serce i dusza się rwały, buntował się, ale rozkaz jest rozkazem. Choć wszystko się temu sprzeciwiało. Myślał, jak tego uniknąć.
Przecież, gdy był małym chłopcem, to rodzice wpoili mu zasady moralne.
- „Nie można zabijać drugiego człowieka. To twój bliźniak, to twój brat. Jest taki sam jak ty. Jest dzieckiem Boga, jak my wszyscy. Gdy ginie jedna z jego owieczek, to tak jakby stracił całe stado.” - Te słowa kłuły go głęboko w serce. Oddech stawał w miejscu, a on toczył wojnę z samym sobą.
Tymczasem wieczór się zbliżał, a polecenie musiało zostać wykonane. Mężczyzna był dobry i miły. Nie chciał nikomu zrobić krzywdy, ale……
Zaprowadzono go do jednego z pomieszczeń. Dostał do ręki broń, którą miał zastrzelić dwunastoletnią dziewczynkę. Ta siedziała w kącie. Przez cały czas płakała, lecz gdy ujrzała żołnierza, otarła łzy. Doskonale czuła, iż jej świat niebawem się skończy. Wiedziała, już od jakiegoś czasu, że to nastąpi, ale nie chciała się nad tym zastanawiać. Wówczas to nadeszło w nieoczekiwanej chwili. Na jego twarz spoglądała przez palce, patrzyła z ukrycia, przynajmniej tak jej się wydawało. Chłopak chwycił ją za ramiona i uniósł. Mała Ania spojrzała mu głęboko w oczy. Było to spojrzenie pełne żalu i rozpaczy, a jednocześnie błagające, aby to, co ma się zaraz stać, stało się jak najszybciej. Odwrócił ją. Z jego oczu popłynęły łzy. Wiedział, że nie może tego zrobić. Miał siostrę w jej wieku. Z kieszeni wyciągnął strzykawkę z jakimś środkiem. Chwycił dziewczynę mocniej i wbił lek w prawe ramię. Po chwili gwałtownie się obsunęła. Żołnierz wyjął pistolet
i strzelił.
* * * * * * * * * * *
Anna obudziła się w ciemnym, obcym pomieszczeniu. Szum
w uszach ją denerwował. Słyszała wokół dźwięki, które ją niepokoiły. Na szafce stała masywna świeca, paląca się jasnym płomieniem, nie
zdążyła się jej dokładnie przyjrzeć, ponieważ usłyszała kroki zbliżające się w jej kierunku.
Spojrzała na twarz nieznajomego. Jakże wielkie było jej zdziwienie, gdy był to żołnierz, który miał ją zabić. Nie rozumiała tego. Myślała, iż w ten sposób chce jej zrobić jeszcze większą krzywdę. On jednak dał jej kubek ciepłego mleka i kromkę chleba. Anna była niepewna, co do przyjęcia posiłku, lecz była tak głodna, że chwyciła je.
Mężczyzna wpatrywał się w nią. Chciał, aby przeżyła. Jego uczucie na tyle się wzmogło, że złamał swoją obietnicę i wyjawił plan, który rankiem wprowadzą oboje w życie.
- „Na drzewach są czerwone strzałki. Kierując się nimi, dotrzesz do drogi, która prowadzi do miasta. Musisz się strzec, gdyż w połowie dróżki są bagna. Teren jest strasznie grząski i łatwo na nim stracić życie.”
Wczesnym świtem wyszli z jego kryjówki. Wbrew niebezpieczeństwu, jakie mogło go spotkać, odprowadził ją, kawałek. Po czym
puścił jej jasną, gładką i młodziutką rękę. Widział, jak się oddala. Strzegł jej i nie rozumiał, co się z nim teraz dzieje.
Nagle poczuł dreszcz. Ciarki przeszły mu po plecach. Odwrócił się.
To dwaj rosyjscy kaci (inaczej nie można ich było nazwać), z lufą wystawioną wprost na niego. Nie zdążył nic powiedzieć.
Strzał padł prosto w jego serce, które przestawało bić.
Leżał teraz z otwartymi oczyma. Patrzył na niebo, nie mrugał już nawet. W jego spojrzeniu ukryty był blask radości. Dla niego wojna się skończyła. Nie musiał oglądać śmierci ludzi, których lubił, podziwiał lub kochał. Uratował dziewczynkę przed śmiercią. Może teraz pójdzie do nieba i będzie czuwał nad nią z góry, jako anioł stróż?
Anna ukryta daleko za drzewami wzbraniała się od łez. W dłoni ściskała medalik, który dostała zeszłej nocy od żołnierza.
- „Wiem, że trafiłeś do nieba. Tam będziesz szczęśliwy. Ja wrócę
do domu. Kiedyś opowiem o Tobie swoim dzieciom i wnukom. Powiem, jak wspaniale się zachowałeś wobec mnie. Jak oddałeś za mnie swoje życie i wybawiłeś od śmierci. Mogłabym umrzeć tutaj z Tobą, ale wiem, że chcesz abym wróciła do rodziny. Mój żołnierzu…..Kochany mój……kocham Cię……
Teraz na zawsze zostaniesz w moim sercu, na zawsze….. Teraz….
i na wieki, póki i ja nie odejdę......,a gdy to się stanie, nasze dusze połączą się……odkryją raj……” - Ucałowała medalik i pobiegła
za strzałkami…
5