Siostry Atlantydy
Platon, grecki filozof i historyk (około 427-347 p.n.e.) znany był ze swej historycznej rzetelności. Toteż badacze jego dzieł dziwili się, czytając zawarte w nich informacje o tajemniczej Atlantydzie, zatopionej gdzieś wśród morskich fal. Według Greka była ona ogromną wyspą położoną za Słupami Herkulesa stanowiła potężne królestwo przewyższające organizacją oraz poziomem życia inne kraje basenu Morza Śródziemnego. Mieszkańcy wykorzystywali energię geotermiczną oraz kryształów, a panująca tam demokracja dawała równe prawa kobietom i mężczyznom. Pewnego dnia jednak wyspa zapadła się pod wodę i wszelki ślad po niej zaginął. Od wieków trwają spory na temat losów Atlantydy. Mimo braku wiarygodnych dowodów historycznych na jej istnienie, już od starożytności głoszą oni różne hipotezy dotyczące pochodzenia wyspy i zagłady tego mitycznego kawałka lądu.
Akademiccy uczeni jednak nie mieli podstaw, aby dać Platonowi wiarę, więc jego opowieść traktowali jak jeszcze jeden grecki mit. Okazało się, że nurkowie zaczęli odkrywać pod powierzchnią mórz na całym świecie coraz to nowe starożytne ruiny i wtedy naukowcy musieli zweryfikować poglądy: Atlantyda mogła istnieć i wiele wskazuje na to, że istniała. Teraz należy raczej szukać odpowiedzi na pytanie, czy było nią któreś z odnalezionych już "podwodnych" miast, czy też odkrycie legendarnej wyspy dopiero jest przed nami. Grecki archeolog prof. Spiridon Marinatos rozpoczął w 1967 roku wykopaliska na południowo-zachodnim krańcu wyspy Santorini, dawniej zwanej Therą. Pod grubą warstwą popiołów wulkanicznych odkrył starożytne miasto Akrotiri. Był to ważny ośrodek cywilizacji minojskiej. Okres jej świetności gwałtownie zakończył się około 1520 roku p.n.e. Powodem była erupcja wulkanu, która dosłownie wysadziła Santorini w powietrze. Huk wybuchu słychać było nawet w odległym Egipcie, zaś popioły przysypały wyspę 30-metrową warstwą. Jej środkowa część zapadła się, co wywołało wielką falę, która po dotarciu do oddalonej o 100 km Krety zniszczyła tamtejsze porty i okręty. Ostatecznie z Santorini pozostał obwarzanek lądu, a jego wnętrze wypełniło morze. Mieszkańcy wyspy na szczęście zawczasu zrozumieli groźne pomruki wulkanu i zdołali uciec. Być może po osiedleniu się na innych wyspach opowiadali swą historię i tak narodził się mit o Atlantydzie. Istnieje także teoria, że to Kreta była Atlantydą, a wybuch wulkanu na Santorini - przyczyną jej zagłady. Ogromne fale powstałe wskutek wstrząsów sejsmicznych, związanych z wybuchem zalały Kretę, a przede wszystkim jej nadbrzeżne miasta żyjące z międzynarodowego handlu morskiego - i zniszczyły kwitnącą tam cywilizację. Podobnie stało się w egipskiej Aleksandrii, tyle że przyczyną katastrofy było trzęsienie ziemi. Cała nadbrzeżna część miasta zapadła się wtedy pod wodę. W 1996 roku włoski badacz starożytności Franck Goddio i jego ekipa archeologów-płetwonurków odkryli podwodne ruiny. Najpierw drewniany pomost, zbudowany około 400 roku p.n.e. oraz kamienne nabrzeże, a po dalszych poszukiwaniach - amfory, rzeźby i powaloną kolumnadę pochodzącą z pałacu Kleopatry.. Dla poszukiwaczy Atlantydy był to kolejny dowód, że warto szukać. Kamienne budowle, starsze od ruin Aleksandrii, a być może nawet od egipskich piramid, odnaleziono na dnie Morza Karaibskiego niedaleko zachodniego wybrzeża Kuby. Spoczywające na głębokości 800 m "architektoniczne" struktury przypominają budynki i piramidy wykonane z gładkich, wielkich kamiennych bloków. Między nimi badania urządzeniem wykrywającym za pomocą ultradźwięków obiekty znajdujące się pod wodą wykazały istnienie długich prostych pasów, zapewne ulic zatopionego miasta. Odkrywczyni podwodnych ruin Paulina Zelitsky do ich zbadania wysłała na dno robota z kamerą wideo, który sfilmował m.in. pięciometrowej długości oszlifowane kamienne bloki, poukładane jeden na drugim. Przypomina to piramidy Majów, które można zobaczyć na Półwyspie Jukatan. Znikł on pod wodami Morza Karaibskiego wskutek podniesienia się poziomu mórz pod koniec ostatniego zlodowacenia, lub wskutek trzęsienia ziemi. Oczy poszukiwaczy Atlantydy skierowane są także ku wybrzeżom Florydy, w rejon Bahamów. Piloci Robert Brush i Trigg Adams w pobliżu Andros, sfotografowali z pokładu samolotu zatopioną w morzu prostokątną strukturę. Zdawały się urzeczywistniać przepowiednię słynnego amerykańskiego wizjonera Edgara Cayce'a. Mówił on, że za blisko 30 lat zostanie w tym miejscu odkryta Atlantyda. Badania pozwoliły ustalić, że tajemnicza podwodna budowla ma wymiary 30 na 23 m i przypomina fundamenty świątyni Majów w Uxmal. Otacza ją rząd wielkich głazów, prawdopodobnie kolumn, a mniej więcej 40 km na południe od wyspy na dnie wznoszą się potężne kamienne mury. Dodatkowo w wodach otaczających Bimini, na głębokości 20 m nurkowie odkryli kolejne kamienne konstrukcje, a także ślady przypominające wykute w kamieniu szyny - takie same, jakie można spotkać na Malcie. Takich tajemniczych odkryć w wodach Bahamów z czasem zanotowano znacznie więcej. W niektórych przypadkach, obok tajemniczych kamiennych budowli, znaleziono skamieniałe korzenie drzew mangrowych, których wiek ustalono (metodą węgla C 14) na 12 tys. lat. Czyżby właśnie w tym okresie istniała tam tajemnicza cywilizacja zalana około 10 700 lat temu przez wody z topniejących lodowców? Edgar Cayce nie wykluczał jednak hipotezy lokalizacji Atlantydy w obszarze Trójkąta Bermudzkiego.