307, 307


307. Przeżycia więźniów w obozach pracy i ich postawy - “Inny świat”.

Przedmiotem zainteresowania Grudzińskiego, pisarza, reportera, jest obóz i jego wpływ na osobowość człowieka. Tak jak Nałkowska i Borowski, śledzi utratę godności ludzkiej za sprawą wyniszczającej pracy i głodu. Zastanawia się, do jakich czynów zdolny jest nieszczęśliwy, poniżony człowiek. Zadaje sobie pytanie, gdzie jest kres poniżenia. Nie ocenia, nie potępia ludzi, których głód doprowadził do obłędu, nie osądza kobiet, które oddają się z głodu. Uważa, że nie ma go tego prawa, osądowi i potępieniu należy poddać tylko sprawców nędzy ludzkiej.

Grudziński tworzy portret wielu bohaterów, kreśli zdumiewające postawy, komentuje je, pragnąc dociec przyczyn, motywów ich działania.

Jedną z postaci, które obserwował, był zabójca Stalina, nazywany tak od czynu, za który znalazł się w obozie, gdy po pijanemu strzelił do portretu Stalina. Dostał za to dziesięć lat. Po siedmiu zapadł na “kurzą ślepotę”, potem znalazł się w trupiarni, wiecznie głodny, nie mył się, śmierdział, żebrał pod stołówką. Grudziński pisał o nim: “dzieli go najwyżej kilka dni od obłędu, a teraz dopalają się w nim tylko resztki godności ludzkiej”. W tym momencie swojego życia zabójca Stalina zaczął krzyczeć, że zabił Stalina, zastrzelił go jak psa. Biorąc na siebie winę, której nie popełnił, chciał nadać sens swojemu cierpieniu, “uratował jeszcze poczucie realności i wartości swego gasnącego istnienia”.

Ciekawą postacią jest także Kostylew. Był on komunistą z przekonania, z wiary i serca. W czasie studiów zetknął się z literaturą francuską, czytaną w oryginale. Boleśnie odczuł rozdźwięk między tym, co czytał, a tym, co o Zachodzie głosiła radziecka propaganda. Uznał, że ukrywano przed nim prawdę, czuł się oszukany, odwrócił się od partii, nie krył swych poglądów przed kolegami. Został aresztowany, oskarżony o szpiegostwo, z dziesięcioletnim wyrokiem znalazł się w Jercewie. Początkowo pomagał więźniom, “rozdawał między nich swój chleb, zanosił do trupiarni talony na zupę”, zdobywał “trochę tłuszczu do jarzyn dla chorych”, gdyż miał stosunkowo lekką pracę, wychodził nawet poza obóz, ze względu na posiadany stopień inżyniera. Zgubiła go “tufta” (podwyższenie normy), został zadenuncjowany przez jednego z brygadierów i odesłany do brygady leśnej. “Zapomniał w niej szybko o litości, bo sam potrzebował jej teraz bardziej niż inni. Praca fizyczna załamała go i poniżyła do tego stopnia, że nie było rzeczy, której by nie zrobił dla zdobycia dodatkowego kawałka chleba”. By ocalić w sobie resztki człowieczeństwa, zdecydował opalać co jakiś czas rękę w ogniu, ręka nigdy w ten sposób się nie goiła, a Kostylew uzyskał zwolnienie z pracy. Czas spędzał w baraku na czytaniu. Zdumiewa fakt, skąd brał w obozie tyle książek. Wybrał dobrowolnie męczeństwo, aby ocalić swoją wolną wolę. Grudzińskiemu wyznał: “Nigdy, rozumiesz, nigdy już nie będę dla nich pracował”. Była to forma buntu. Kostylew nie ocalił życia. Umarł, bo oblał się wrzątkiem w łaźni, gdy skierowano go na Kołymę. Ocalił tylko odrobinę swojej wolności - wybrał czas i sposób śmierci.

Miejscem, gdzie ujawniały się resztki uczuć, tlące się w więźniach, był “dom swidanij”. Więźniowie marzyli o spotkaniu z bliskimi, pisali listy, czekali na nie, to była niteczka nadziei łącząca ich z życiem. W domu było czysto i schludnie, wybrańcy, którzy szli na spotkanie, myli się i dostawali czyste ubrania. Wracali często jeszcze smutniejsi, gdy wizyta rodziny nie spełniła nadziei, ale przynajmniej mieli na co czekać.

Podobną oazą człowieczeństwa był szpital. Człowiek chory, leżący w czystej pościeli, otoczony życzliwością personelu medycznego, odżywał, odzyskiwał choć przed śmiercią ludzką godność. Zabiegi medyczne były skromne, ale można było odpocząć i zaznać samotności. W baraku było tłoczno, śmierdziało, nie było za grosz intymności. W szpitalu, w ciemności i samotności, odzyskiwało się spokój wewnętrzny. Grudziński pisze, że odczuwał to jako zmartwychwstanie osobowości, bo obóz zniszczył w nim wszystko, co łączyło go z innymi ludźmi, po kilku tygodniach pobytu w szpitalu znów mógł na nich patrzeć bez niechęci.

Ludzkie uczucia dochodziły też do głosu w czasie “wychodnowo dnia”. Więźniowie “stawali się nagle bardziej ludzcy i serdeczni”. Wystarczyła krótka przerwa w bezwzględnej walce o przetrwanie, by ujawniła się grzeczność i uprzejmość, ukryta dotąd pod twardą skorupą obojętności. Ludzie odwiedzali się, pisali listy, skazani odczytywali kolegom listy bliskich. Listowny kontakt z bliskimi, miłość do nich, była przechowywanym skrzętnie uczuciem. Wzruszająca jest miłość Kozaka Pamfiłowa do syna. Odczytywał jego listy, gładził jego zdjęcie, tęsknił. Żył pragnieniem zobaczenia syna, mimo, że listy były coraz rzadsze i coraz bardziej urzędowe. Wreszcie przestały przychodzić, a w marcu 1941 roku syn doniósł, że przez jakiś czas nie będzie mógł pisać. Pamfiłow wyszeptał: “Straciłem syna, umarł mi syn”. W kwietniu przeszedł przez Jercewo transport oficerów, którzy dostali dziesięcioletnie wyroki za poddanie się Finom. Był wśród nich Sasza Pamfiłow. Stary Kozak wszystko synowi przebaczył, uścisnęli się i przeleżeli całą noc na pryczy, rozmawiając.

Nicią łączącą więźniów z normalnym światem, nadzieją pozwalającą żyć, było marzenie o ucieczce. Zrealizował je Fin, Rusto Karinen. Lepiej niż inni znał klimat Północy, znał także przygraniczne miejscowości. Podjął próbę, ale nie udało się, zmogło go zimno, samotność, pobłądził, wszedł do chłopskiej chaty, a chłop odwiózł go do obozu. Skatowany trafił do szpitala. Stał się jednak legendą, w każdy wolny dzień opowiadał o swej ucieczce w każdy wolny dzień.

Przejawem ludzkich potrzeb były zainteresowania kulturalne. Więźniowie marzyli o kinie, wzruszali się podczas wyświetlania filmów, mieli łzy w oczach podczas wyświetlania filmów, mieli łzy w oczach podczas koncertu.

W obozie kwitła przyjaźń. Grudziński wyznaje, że łączyła go z Kostylewem i Dimką, byłym popem. Dimka żył w obozie dzięki zdobytej tu mądrości, by jeść jak najwięcej, spać jak najdłużej, chronić życie i nie pamiętać o wolności. Odrąbał sobie siekierą stopę, aby, podobnie jak Kostylew “odejść do szpitala i uratować wiarę w swoją własną wolę, w siebie, w człowieka”. Nawet w trupiarni Dimka nigdy się nie skarżył i nie dawał też zawładnąć sobą uczuciu głodu. Przed zwątpieniem ludzie chronili się też modlitwą. Udręczeni obozem skazańcy obchodzili w nim Boże Narodzenie, płakali i życzyli sobie przyszłego roku na wolności. Było to coś budującego i budzącego szacunek.

Te okruchy społeczeństwa, niewątpliwego bohaterstwa w takich warunkach, zbierane pieczołowicie przez Grudzińskiego, są najważniejsze w jego utworze. Pozwalają ocalić wiarę w człowieka mimo potwornych obrazów. To wspaniałe, że mimo cierpień, zadawanych człowiekowi przez człowieka, można wytrwać, przechować w sobie ludzkie uczucia, marzenia, pragnienia, wolną wolę, wewnętrzną niezależność, wolność. Taką postawą wykazał się także sam autor, gdy podjął, wydawałoby się, beznadziejną próbę buntu, walki o własne prawa, gdy zaczął głodówkę i wygrał, wywalczył sobie zwolnienie, a przecież mógł zginąc w każdej chwili. Nie ugiął się jednak.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
150 SC DS400 C PEUGEOT 307 A 05 XX
121 307 POL ED02 2001
80 307 POL ED02 2001
89 307 POL ED02 2001
54 55 307 POL ED02 2001
49 307 POL ED02 2001
307 (2), Politechnika Poznańska (PP), Fizyka, Labolatoria, fiza sprawka, optyka
1 307 198 2041
307
11 307 POL ED02 2001
29 307 POL ED02 2001
highwaycode pol c17 tory tramwajowe (s 100 101, r 300 307)
307 SC DS300 R KIA CERATO A 05 XX
Montaz desek podlogowych id 307 Nieznany
26 27 307 POL ED02 2001
112 307 POL ED02 2001
28 307 POL ED02 2001
301 307
47 307 POL ED02 2001
64 307 POL ED02 2001

więcej podobnych podstron