Jasełka
Wojskowe
Wstęp
/ ksiądz, stolik, 4 krzesła, choinka....itd. Dzwonek do drzwi. Śpiew „Wśród nocnej ciszy”. Wchodzą kolędnicy /
Kolędnik I
Witamy księdza kanonika, my tu po kolędzie do księdza
Kolędnik II
A jak się ksiądz kanonik czuje, co robi?
Kanonik
Ja sobie tak właśnie siedzę i wspominam dawne dzieje
Kolędnik III
No właśnie! Już dawno ksiądz kanonik obiecywał, że nam coś opowie. Dziś właśnie jest taki dzień..
Kanonik
Nikomu jeszcze nie opowiadałem, ale mój czas już się zbliża....i chyba warto, aby ktoś wiedział o tamtych czasach.
Kolędnik II
Ależ księże kanoniku. Ksiądz jeszcze niejednego z nas by przeskoczył...
Kanonik
A wiecie, kiedy przychodzi Boże Narodzenie, przypominam sobie tamte święta w 1944 roku w Palestynie. Właśnie od tamtego czasu te święta są mi szczególnie bliskie. Kiedy przychodzą, moja myśl wraca nie tylko do tamtego betlejemskiego żłobka, ale i do początków wszystkiego, co w moim życiu najważniejsze....
/głos przechodzi na taśmę magnetofonową/
Obozowaliśmy wtedy w Iranie, a więc poza linią frontu. Niektórzy z nas leczyli jeszcze rany z walk w północnej Afryce, inni uczyli się na nowo, jak być ludźmi po okropieństwach sowieckich łagrów. Jeszcze nie jeden zrywał się w nocy z głośnym krzykiem „Ubij mienia”
Ale powoli z tej zbieraniny różnych rozbitków życiowych zaczęło tworzyć się wojsko. Palestyna była rajem dla tych - po sowieckich łagrach- po Tobruku i El - Ghazall. Nietknięta przez wojnę Palestyna, czarowała łagodnością klimatu, pięknem krajobrazu, a święte miejsca pobudzały w nas na nowo, wygasłe przeżycia religijne. Żyliśmy nadzieją rychłego wyruszenia na front dlatego rozkaz wymarszu do Iranu niemile nas zaskoczył. Toteż duch, którego nabraliśmy w Palestynie lekko przygasł.
Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Już nie pamiętam kto z nas pierwszy rzucił pomysł tamtych „Jasełek”....
/kurtyna się rozsuwa/
Scena I
/Głos muezina. Arabowie modlą się a wśród nich mały polski żołnierz z chustą na głowie. Pojawiają się trzy postacie: dowódca, adiutant, kapelan. Kapelan spluwając przez lewe ramie/
Kapelan
Tfu! Na psa urok. Panie majorze, źle się tu dzieje. Czy pan major nie widzi jak się panu wojsko rozłazi? Czego oni z tych nudów jeszcze nie wymyślą? Pal sześć kasyno, ale te nocne wyprawy nie wiadomo gdzie i po co, te ich podejrzane handle z tymi tam, synami wielbłądzicy i półksiężyca. Toć sturczeją i spoganieją z kretesem! Psia mać! …
Major
Ależ kapelanie...
Kapelan
Kapelanie, kapelanie! Pan to bagatelizujesz a tutaj na alarm trzeba bić! Nie wierzysz pan? Do kroćset! Nie wytrzymam! Opowiem!
Wyobraź sobie pan, przychodzi do mnie jeden taki psi ogon i pyta się czy chrześcijanin może mieć dwie żony. A tfu! No to ja do niego...
A on wtedy, że jak tak, to on się przepisze na tę ich wiarę. Bo tam każdy chłop może mieć tyle żon na ile go stać! Przecież uszy więdną i opadają z szelestem...To niedługo, żeby ich zwołać na modlitwę, przyjdzie mi chyba wyć, tak jak ten ich ichni rzezaniec...
Major
Przesadzacie kapelanie, przesadzacie. Przecież widzę, jak się do tych jasełek palą. Gdzie spojrzeć jakieś próby, pastorałki w obozie słychać. Mamy tu niejakiego Wojtka, szeregowy Lisek się nazywa. Już od jesieni szykuje swoich. Próby urządzają, śpiewają, ćwiczą. Coraz więcej ludzi się w to wciąga. Tu masz księże wiarę ludu
/kapelan odwraca się, nie słucha. Z przerażeniem na twarzy powoli podchodzi do modlących się i wyciąga z tłumu osłupiałego żołnierza/
Kapelan
No masz majorze! Tak się palą do świętej, katolickiej wiary Albo to pierwszy sturczony matoł, com mu kopniakiem musiał przypomnieć, że on polski żołnierz i katolik.....Do raportu durniu
/Major zaskoczony, żołnierz melduje się/
Żołnierz
Plutonowy Pchełka melduje się na rozkaz
Major
Dwa tygodnie ancla! Odmaszerować!
/Major do adiutanta/
To jak pan wyglądasz. Panie poruczniku? Pan mi tu prawisz dyrdymałki, ze nastroje się budzą, że jakiś duch wstępuje w ludzi. Dość tego bezhołowia...jak mają być jasełka to pan się nimi zajmiesz.
No co....do roboty. Dzisiaj brydżyka nie będzie.
/do kapelana/
A księdza kapelana proszę za mną....
Scena II
/Adiutant wchodzi na odbywającą się próbę/
Stach
Dziwne rzeczy dziś się dzieją Panie
Diabeł
Nic takiego nie spostrzegłem
Stach
Wielka jasność nad Betlejem zaświeciła
Diabeł
Snać był pożar w tamtej stronie
Wojtek
Ka ta, co ta jasny panie. Całe niebo rozgorzało, łogiń nigdy tak ni świeci
Franek
Mało tego! Tu janioły ze śpiwem przeleciały
Diabeł
A-nio-ło-wie...? może wam się tylko śniło. Śliczne, śliczne snyście mieli
Franek
Śniło, śniło! Jesce cego! Jo nie we śnie, ba na jawiem widzioł jasność i janiołów. Oni syćka to widzieli. Ej mój Panie mnie się widzi, ze wy innyj jak my wiary
Diabeł
Wcale Franku nie obstaje, rózne dziwy są na świecie. Lecz i złuda mogła być. Więc najlepiej uczynicie, gdy będziecie dalej śnić... o aniołkach
Franek
Być ni może. Tam w Betlejem dziecie z nieba na nos ceko. Tako gadka jako twoja jasny panie to pokuta...Ej ! Biermy się do Betlejem
Pasterze
No to w drogę. Do Betlejem
Diabeł
Ja innego jestem zdania. Gdy naprawdę tam w Betlejem zaszły dzisiaj jakieś dziwy, to wieść o nich w całym kraju głośna będzie. Więc kapłani, starsi ludu rzecz zbadają. Gdy si cała rzecz wyjaśni będzie można iść z pokłonem...Stąd wam radzę poczekajcie...
Kuba
Dobrze radzi, pocekojmy
Franek
To zło rada, nie zwlekojmy
Bartosz /wchodzi/
pokój z wami moi chłopcy. Cóz takiego u wos zasło, ze do zwady aze dosło
Franek
Ej! Bartosu jak to dobze zeście przysli
Bartosz
Co się stało?
Wojtek
Dziwna jasność zaświciła nad Betlejem
Bartosz
Co godocie?
Franek
I janioły przyleciały
Bartosz
Janioły? A cu łone od wos kciały?
Franek
Łoznajmiły, ze w Betlejem cudne dziecie, Bóg się zrodził
Wojtek
Pogodzić się nie mozemy. Jedni zaroz iść by kcieli, zeby widzieć cudne dziecie, drudzy znowu kcom pocekac tak jak nieznajomy radzi
Diabeł
Zdrowy rozum tak wskazuje
Franek
Lec wy panie go nie mocie
Bartosz
Ino Franku bez przygany! Gościowi nijak przyganiać!
Franek
Wy Bartosu, co powiecie? Jakie śpiewy, blaski, wieści o dziecinie wyłozycie?
Bartosz
Pomałuze! Niech se spocne. Siadojcie
Z tego coście mi godali, z tego com wycytoł w Biblii, z tego co wiem od pradzadów, tak se w sercu uwazujem, ze to pewnie Bóg Mesyjos jesce w raju obiecany na świat psysed
Stach
tak godocie?
Bartosz
W starych strofach tak to stoi
Złego Ewa narobiła, kłopotu nos nabawiła, z diebłem w raju urodzała, jabłko z drzewa spróbowała i zgrzysyła
Adiutant
No, jak tam chłopaki?
Wojtek
Panie poruczniku, my tu już syćko obmyślili. Bydzie tak: Jasiek będzie bartosem, Jacek Frankiem, Józek Stachem, a Krzyś diebłem
Adiutant
No ale Wojtuś to mało, mało. A gdzie Matka Boska?
Wojtek
Bo my się boimy księdza kapelana. Bo to wiecie może by te dwie co se Stasek na targu kupił
Adiutant
Szeregowy co wy? Do cna się wam we łbie pomieszało
Wojtek
No to wicie, może by ta Kaśka co to przy kuchni robi?
Adiutant
E! Wojtek, widzę, że sam się będę musiał tym zająć. A królów masz?
Wojtek
Marek, Jadaś, Maniuś!
Adiutant
Ale Wojtuś to ma być Arab, Murzyn a nie twoje kumpelki z Górnego Cichego.
A pomyślałeś o tym, który z was swoją odwagę i bitność polskiego żołnierza mógłby zanieść w hołdzie Bożej Dziecinie
Stach
Jes chłop co by był dobry, ino nie wiem cy się zgodzi. Bitny z niego żołnierz, tylko jakiś dziwny. Na Mse nie chodzi, z księdzem kapelanem się wadzi, z boku się trzymo. Widzi go Pon....Nic ino patrzy i dumo
Adiutant
A kto to taki?
Stach
Ano ten, haj Jędrzej Orawiec
Adiutant
A! Znam to nazwisko. Dobra, ja się tym zajmę
O ksiądz kapelan, jego zapytajmy. Księże kapelanie potrzeba nam kogoś kto w imieniu całej kompanii pokłoni się Bożej Dziecinie. Chłopcy podpowiadają kaprala Orawca. A mnie się wydaje, że pomysł nie jest taki zły
Kapelan
A, ten, rogata dusza, ale muszę przyznać żołnierz dobry. Tylko co w tej duszy siedzi to już chyba tylko sam Pan Bóg wie. Zresztą wybierajcie sami, ja się do tego mieszał nie będę.
/ Adiutant zwraca się do grupy dziewczyn Lwowiaczka, Krakuska, Wilnianka, śpiewaczka/
Adiutant
A wy panie zajmiecie się pokłonem trzech króli. Już Wojtuś masz. Przebierzesz je, nikt nawet nie zauważy
/Wojtek ogląda dziewczyny/
Wojtek
To mają być te murzyny i araby? Dopraszam się łski panie poruczniku, ale one mi się nie widzą
Adiutant
To sam poszukaj lepszych
/Wojtek kłóci się z dziewczynami. Adiutant podchodzi do samotnego żołnierza, który struga patyk. Stoi nad nim ale żołnierz nie reaguje/
Mamy dla was rolę w Jasełkach kapralu
/żołnierz powoli wstaje, wkłada beret, niedbale salutuje, nic nie mówi/
Adiutant
Koledzy chcą, żebyście w ich imieniu złożyli hołd Dzieciątku
Jędrzej
czemu ja?
Adiutant
Boście dobry żołnierz
Jędrzej
Czemu dobry, bo dużo szkopów natłukłem?
Adiutant
Koledzy chcą, żebyście wy...
Jędrzej
Ale co mi do tego. Moja rzecz bić Niemców. Ja się na teatrach nie znam. Przysiągłem żeby się bić i przed żadną kukłą na kolana klękał nie będę po to żeby się tym tam przypodobać!
Adiutant
A ja z wami dyskutował nie będę. Jak trzeba będzie to rozkaz dam. Wojtek przyniesie wam waszą rolę.
Scena III
/narracja na taśmie: Dni płynęły, adiutant starał się jak mógł. Dwoił się i troił, klął rozkazywał, prosił. Ale wszystko stanęło w miejscu. Górale nadal boczyli się na ceprów, parę ważnych ról pozostawało ciągle bez obsady. Zniechęceni tym ludzie, starym żołnierskim obyczajem, rozwiązanie szukali w kantynie, którą nawiedzali coraz liczniej i opuszczali coraz później. I któż wtedy pomyślał, że właśnie ten fakt przyczyni się do nagłego rozwikłania wszystkich problemów adiutanta/
Z prawej strony słychać śpiewy amerykanów :
Pijacki bełkot
Z prawej strony słychać:
Choćta chłopcy do sałasa
któro pikno będzie nasa
/wychodzą na siebie amerykanie i polacy
Amerykanka
Hey, you, shut up! /górale nie reagują. Amerykanka powtarza/
Amerykanka
I say shut up! You Animals!
Żołnierka
Ty małpo zamorska, co z ręcami do mnie? Kasia chyboj tu! /zaczyna się poważna bijatyka z boku słychać krzyk i wpadają dalsi żołnierze/
Nasych pierom
/wbiega MP. Litwinka, Krakuska, Lwowiaczka, śpiewaczka i aresztują awanturników/
Lwowiaczka
Ty! Murzynka
Wilnianka
You killed. You arrest
/odchodzą wyprowadzając więźniów. Po drodze chwytają drobnego arabskiego złodziejaszka/
Scena IV
/Próba Jasełek/
Diabeł
Prawdę rzekli Bartos stary. Że Bóg przyrzekł Adamowi zesłać z nieba Zbawiciela, ale błądza kiedy mówią, że w Betlejem on się zjawi. Zbawca świata- wszak to ludzie Pan nad Pany! Zali może jako żebrak lub niewolnik rodzic się w bydlęcej stajni? W jeruzalem, na Syjonie, tam dla Zbawcy miejsce godne!
Bartosz
A nie prawda, bo w Betlejem, Tak Micheas prorok godoł
Franek
Słysys Panie, Bartos nas nie w ciemie bity. Idze, idze skąd ześ przysed, a nos nie kuś
Bartosz
No juhasi, Panu z nieba cosi ofiarować trzeba
Diabeł
Bardzo słusznie, Panu z nieba trza złożyć złote dary
Bartosz
Nas na złoto nie stać panie, bo my biedni są juhasi. To co mamy na sałasie, przyniesiemy
Diabeł
Nie macie złota? Ja wam dostarczę, owieczki kupię, złotem zapłacę. Czekajcie jeszcze
Franek
Jo tak myślim, że do Boga co przychodzi ludzi zbawić wcale nie trza złota nieś, ale ino serce czyste. Tak ci radzim po dobroci idź ka indzij sukac szczyńścia
Wojtek
Pójdźmy, pójdźmy do Betlejem
Stach
Jakze to, podarków zadnych nie wyźmiemy i z gołymi rencami przed Panem staniemy
Franek
może jako biedacy ofiarujemy mu z własnej pracy
Wojtek
Chociaż ubożuchne nase dary Pan Bóg patrzy w serce nie na ofiary. Tylko coby chętnie coby szczerze, niech kozdy podarek ze sobą bierze
Stach
Jo mu ofiaruje dwie miarecki najpiękniejsej mąki na klusecki. Symek pełną torbe grusek i mlyka koziego do gornusek
Kuba
Jo mu ze sobą wezmę kurcąt parę i młode gołąbki na ofiarę
Wojtek
Wojtek tyz z soba przyniesie, wiem jo o pscółkach co są w lesie. Wezmę tys miareckę sporą miodu, niech mała dziecina nie zno głodu
Bartosz
Bartos do ćwierć szkopa i dwa syry, a zaś na omastę połeć spyry. A teroz rusojcie zbierać dary a niście panu na ofiary
Franek
Tak tez wszyscy pójdą, a któz dojrzy trzody, może wilcy przyjdą i narobią skody? A z wsystkiego taki byndzie skutek- wilcy owce zjedzą, nom zostanie smutek
Bartosz
Dobrze godos Franku, dopilnuj nom trzody, by ją Bóg zachowoł od wszelakiej szkody. A wy wziąwszy za pas nogi przygotujcie się do drogi, niech nom cas marnie nie ginie
Diabeł
Skoro poszli, niechaj idą, ja pójdę przed nimi i wodzić ich będę po drogach ciernistych, urwistych po rowach...Przed nimi się zmienię w syczące gadziny, że padnie w ich serca śmiertelny strach
Scena V
/przed sceną panna Zosia zajmuje się zwijaniem bandaży/
Adiutant
Dzień dobry....pani Zosiu
Zosia
Panno Zosiu
Adiutant
Panno Zosiu....czy pani ma czas popołudniami?
Zosia
Oczywiście panie poruczniku
Adiutant
Panno Zosiu...proszę mnie źle nie zrozumieć,ale chciałem panią prosić....
Nie wiem jak to pani powiedzieć...no po prostu chciałem zaproponować pani.....żeby zagrała pani Matkę Boska na naszych Jasełkach
Zosia
No cóż ...oczywiście, panie poruczniku. Chociaż nie wiem, nie wiem....Ale skąd panu przyszło do głowy żebym akurat ja?....
Adiutant
No tak jakoś przyszło mi do głowy,że...pani zrobi to najlepiej
Zosia
Skoro pan tak uważa, chociaż nie wiem czy podołam....
Adiutant
Ja panią bardzo proszę, niech pani przyjdzie dziś na próbę
Zosia
Jeżeli pan prosi, to spróbuję.....
/odchodzą/
Scena VI
Adiutant
No dziewczyny pokażcie co tam macie? A co z waszymi królami?
Śpiewaczka
A no ćwiczą tego murzyna co my go zdobyły jakeśmy prały tych amerykańskich obwiesiów
/pod drzewem siedzi murzyn a dziewczyny z MP uczą go tekstu Jasełek/
Wilnianka
Z mojego kraju, z dalekiego wschodu niosę szkatułkę żywicy złocistej. Powtórz
/murzyn zrywa się na widok oficerów/
Murzyn
Sir. I want to protest. I demand...
Adiutant
Solder, you are prisoner accused of aserious crime. Till the proces befoure our court you are arrested and you have to obey the orders of your guarda, thats all.
/odwraca się i odchodzą/
Lwowiaczka
No widzisz, siedź spokojnie. No jak powtórzysz, to dostaniesz zupki /bierze zupkę, przelewa/ Dobra zupka. A jak nie - Kasiu - pokaż mu rączkę
/Murzyn nie umie powtórzyć, wszyscy robią miny. Lwowiaczka zabiera miskę z zupą/
Lwowiaczka
Kasiu, tak widzisz, jak to bydle na ludzką mowę oporne. Ty jemu daj w ucho, to może być, jemu ten jęzor się rozwiąże /odwraca się. Kasia bnije murzyna/
Wilnianka
Z mojego kraju... /murzyn nie umie/
Lwowiaczka
Tak u ciebie człowieku sumienia chyba żadnego nie ma, żeby tak nas męczyć. Tak popatrz na Kasię jak się zmęczyła, a ja nie wyczytając jak ustała, a koleżanka tu jak spociła się bardzo
Śpiewaczka
Z mojego kraju....
/murzyn usiłuje znienacka złapać miskę. Kasia chwyta go i odbiera zdobycz/
Lwowiaczka
To ty taki? Ukraść chciałeś? Taka twoja wdzięczność za naukę? Złodziejstwem odpłacasz. A mówią, że w tej Ameryce kultura taka i cy...cywilizacja. A ty pało zakuta tylko żarcie i żarcie, za grosz zrozumienia dla sztuki. Tak my przecież ducha w tym twoim cielsku bydlęcym zbudzić usiłujem. Tak to tobie trza pomóc, po rękach dobrodziejów całować za poświęcenie nasze. Tak spróbuj jeszcze raz...Serdeńka... Z mojego kraju....Repead!
/murzyn coś bulgoce/
Masz, żryj cholero, tylko żebyś się nie zadławił.
Scena VII
Narrator
Zbliżał się dzień premiery. Ksiądz kapelan, jak zawsze zatroskany o morale wojska, nie omieszkał wykorzystać tej okoliczności do wygłoszenia jednego ze swoich płomiennych kazań
/rozsuwa się kurtyna. Na scenie widać żołnierzy i gestykulującego kapelana/
Na zeschniętą glebę żołnierskich serc lały się to obfite potoki burzliwych napomnień, to słodki miód żarliwych zachęt. Czuło się jak rodzi się i wzbiera fala rzetelnej skruchy
Kapelan
I cóż z tego, że kolędowaniem chcecie przywitać Bożą Dziecinę, że jasełkowymi pokłony hołd mu oddać pragniecie, jeżeli dusze wasze po dawnemu harde i do ukorzenia nieskore. A zali teraz ma być tak jak po waszym nawiedzeniu miejsc świętych na ziemi palestyńskiej, kiedyście niedługo potem do starych grzechów wrócili? Bo nie ustami jeno całować grób Zbawiciela, klękać w Betlejemskiej grocie, jeżeli dusza czynu usty i kolan całym jestestwem swoim nie potwierdzi! Oto więc oczyszczeni z wszelkiego plugastwa waszego, dzięki świętemu sakramentowi spowiedzi przystąpicie do Jasełkowych pokłonów. Niechże serca wasze zmienią się tak, aby to co grać zamierzacie, było prawdziwych dusz przemienionych wylaniem. Amen
/początek Jasełek/
Franek /czuwa na warcie, budzi się i widzi Anioły, które śpiewają i wielką jasność/
A spis Bartos, Jasiek, Wojtek, Walek, Kuba, Stachu! Ozwijcie się przecie, bo umre od wielkiego strachu. Ono coś takiego, jak słońce wielkiego świci na niebie
Wojtek
Społbyś Franku, cego wrzescys, cy cie jako niefortuna łupi, śpis a godos marzy ci się jeno, a ty bajes głupi ze ci się coś zjawiło...pewnie ci się śniło ze widzis słońce
Franek
Nie śpim Wojtku od wiecora, nic mi się nie śniło. Dłogi cas już pacym haj kaj stoją turnie. Widzim jasność, słysym granie, radosne śpiwanie
Wojtek
Boje plecies, budzis drugich, wymyślos jasności. Któs by śpiwoł popod turnie?
Franek
Spojzyj jeno mój Wojtasku jak mnie kochos, tylko podnies głowe, a przypatrz się łunie, która onej stronie łokryła niebo
Wojtek
Kaz ta jasność
Franek
Widzis, jak się niebo łysko bez ustanku?
Wojtek
Prowde godos, ale co z tego będzie mój ty miły Franku?
Franek
Pójdźmy stąd bo trwoga
Wojtek
Pobudźmy dla Boga i innych bratków /anioły śpiewają/
/jeden z żołnierzy podchodzi do adiutanta i coś mu szepce. Adiutant rozgląda się i woła ordynansa i coś mu nerwowo rozkazuje. Ten rozgląda się i wychodzi/
Obaj
Gwałtu, gwałtu niebo gore, cy się pono zajął świat. Juhasi! Przebóg wstańcie a cym pryndzej uciekojcie bo idzie o zdrowie. Bo jak nie powstaniecie to syćka zginiecie, prec do jednego
Stach
Cóz tak wrzescycie stało się co złego?
Jasiek
Zbóje szałas napadli, cy wilcyska biegną? Śnił się wom sen jaki?
Walek
Dusiła wos zmora?
Stach
A moześ łokowitki popił z wiecora?
Kuba
rety! Dyc tam się poli jakoby pół miasta!
Jasiek
Ogin jak dziki potok na niebiosa chlasta
Franek
Uciekojmy wartko nim zlo za kark złapi!
Walek
Niedołęga kto się w takiej chwili gapi
/anioły śpiewają, światło przygasa a oświetla postać Orawca strugającego drewno. Podchodzi do niego ordynans/
Ordynans
Jędrek, Jędrek chodźże szybko! Zaraz będzie twoja kolej
Jędrzej
…..............
Ordynans
Cóż ci jest chłopie?
Jędrzej
…..........
Ordynans
No coś ty, chodźże wreszcie! /próbuje go podnieść/
Jędrzej
Zostaw! Nie chcę!
Ordynans
Co, nie idziesz? Tam wszyscy czekają!
Jędrzej
No i co z tego?
Ordynans
No przecież ciebie wybrali, żebyś za całe wojsko powiedział
Jędrzej
Wybrali? Rozkaz dali - ot co! Ale oni nie wiedzą....
Ordynans
O co ci chodzi Jędruś?
Jędrzej
To ty nie wiesz o co mi chodzi? Już zapomniałeś? Matka, ojciec, mały Jasiek, Hanka...wszystkich zabili, już tam nikogo nie ma. Gdzie oni - gdzie myśmy wszyscy byli? A gdzie był ten ich Bóg? Przecież matka tak bardzo mu wierzyła. Widzę ją przy żłóbku jak tłumaczyła mi, że Bóg jest dobry, że wszystko może. No to gdzie był jak ją zabijali? A teraz mi każą pleść bajdy, bom Niemców rąbał jak gadzinę. Czy on mi wtedy pomagał albo przeszkadzał? To /wskazuje na karabin/ był mój druh najwierniejszy. Ojczyzna....nie mam żadnej ojczyzny! Tam gdzie była matka, ojciec, moi - tam była Ojczyzna!....nie mam żadnej Ojczyzny. Teraz ich nie ma - nie mam już ojczyzny! I co mi zostało? Ile tego życia i po co? Chyba tylko aby zapłacić im - mordercom!.......I co byś zrobił na moim miejscu? Poszedłbyś tam? Gadał byś?
Ordynans
Jędruś, Jędruś!!! Ja nie wiem....ale dostałeś rozkaz. Przecie żeś żołnierz!
/wpada adiutant/
Adiutant
Co jest z wami do jasnej cholery! Chodźcie szybciej!
/adiutant wypycha Jędrzeja i wyprowadza na scenę popychając na kolana/
Bartosz
Społem sycka poklękojmy, Dzieciątku się pokłońmy. Potem mu ofiarujmy na co kogo było stać. Teraz syćka w porządku złuzcie dary Dzieciątku
Wojtek
Złota Panie nie niesiemy bo my bidni som juhasi
Stach
za to serca ci dajemy cyste scyze kochające
Bartosz
O Królewicu nas, Paniątko Święte, zwróc na nos łocki swoje uśmiechnięte. My ludzie prości, my biedota, której nie trzyma się moneta złota. My tu cekali na cię Zbawicielu bys do nos przysed, byś nos zmienił, byś jak ta gwiazda wiód nos przez pustynie zycia, na której cłoweik słaby ginie. I dziś po wiek, po tysiącek lat przysedłeś do nos Bóg nas i brat
Anioł
Nie lękajcie się pasterze choć królowie tutaj idą, jednak wszyscy wobec Pana, który dzisiaj w żłobie leży, jako równi stać będziecie
/wchodzą królowie/
Kasper
Kraj mój bogaty jest i drogi. Przeto przynoszę ci bryłę złota, iżbyś rozdać mógł wśród ubogich, których los zgnębił i omotał. Niech złoto idzie między lud i zaspokoi głód
Melchior /pilnują go dziewczyny z MP/
Z mojego kraju, dalekiego wschodu niosę szkatułę żywicy złocistej. Mirrę ci niosę Mesjaszu Boski, zwycięstwo ducha jest już bliskie. Niechaj więc pójdzie poprzez świat, że człowiek człowiekowi jest jak brat
Baltazar
A ja, kadzidła aromaty w skrzyneczce ci przyniosłem Panie. Z drzew różne wyciśnięte soki składam Ci w nóżkach, tu na sianie. I niech po świecie idzie bój, jego sztandarem Kościół Twój
/adiutant wypycha Jędrzeja do żłóbka, przy którym klęka kapelan/
Sufler
Ja polski żołnierz kłaniam się tobie Boża Dziecino
Jędrzej
…...........
Sufler
Ja polski żołnierz kłaniam się tobie Boża Dziecino
Jędrzej
Ja polski żołnierz...............
Sufler
Przynoszę ci krew żołnierzy spod Tobruku i Lenino
/Jędrzej powtarza cicho/
Sufler
Hołd ci składają obrońcy wolności i krzyża......
/cisza. Jędrzej milczy/
Jędrzej
Tak...to dlatego wtedy matka na ciebie patrzyła....klęczała....Ja koło niej, a ona patrzyła jakby na świecie nic innego nie było.....tej nędzy, pustych garnków, podartych butów, zapałki dzielonej na czworo....A potem mówiła, że Ty jesteś dobry...A ja nie rozumiałem i później też nie...No bo jak mogłem rozumieć...przecież ją zabili....jak mogłem rozumieć?....Ale teraz wiem mamo, dlaczego taka byłaś....Skąd się to w tobie wzięło....teraz to samo na mnie przyszło....I widzę żeś mocny i dobry tak jak ona mówiła....Boże...Ty tu teraz...tu...dziecko....Co ja teraz....Cała nienawiść, wojna....ból, śmierć.....życie...Twoje....twoje to wszystko
/rozlega się kolęda śpiewana przez żołnierzy. Kurtyna się zasuwa/
Kolędnik I
Księże kanoniku i co się stało z tym żołnierzem?
Kanonik
Tym żołnierzem byłem ja......
16