- 1 -
Przed sądem dla nieletnich odbywał się proces przeciwko piętnastoletniemu Markowi. Brał udział w napadzie rabunkowym na kiosk "Ruchu". Jego starsi koledzy stanęli przed Sądem Rejonowym. On był za młody. Na sali siedzą rodzice. Ojciec zagryza ze zdenerwowania wargi, matka płacze. Do tego doszło, że ich Marek, syn inżyniera i urzędniczki, stanął przed sądem za kradzież.
Marek nie urodził się złodziejem, Chodził do przedszkola, potem do szkoły. Przez kilka lat uczęszczał na katechizację. Był u Pierwszej Komunii św. Przyjmował Chrystusa przez dziewięć pierwszych piątków miesiąca, a potem coś się popsuło. Może uważał, że te dziewięć miesięcy wierności Chrystusowi wystarczy? Może sądził, że bramy nieba stają już przed nim otworem? Porzucił katechizację dla innych zajęć. Rodzice nie przychodzili z nim do kościoła na Mszę św., a jemu się nie chciało. O spowiedzi i Komunii św. zapomniał. Tak powoli wpadł w chorobę duchową: coraz bardziej ciągnęło go do zła, a coraz mniej do dobra.
Ks. Płatek K., Troska o duszę, BK 1 /1985/, s. 5-6
- 2 -
Przez parafię, w której pracuję, od kilku lat przechodzą do Częstochowy pielgrzymi - prawie dwa tysiące osób - z kilku dużych miast nadmorskich. Ich pielgrzymka znad Bałtyku trwa prawie trzy tygodnie. Odległość dla nóg ludzkich jest niesamowita - 600 km. Mimo to idą dzieci, młodzież, dorośli.
Dwa lata temu, w czasie odpoczynku pielgrzymów przy gościnie rozstawionych stołach na drodze, zapoznałem się z Ilonką, uczennicą V klasy. Wędrowała do Maryi ze swoją mamą. Widząc jej utrudzenie, obolałe nogi, ale skrzące się uśmiechem oczy, nie mogłem powstrzymać się, by nie zapytać jej, dlaczego podjęła się aż takiego wysiłku. Odpowiedź Ilonki była krótka: "Proszę księdza, idę z mamą prosić Matkę Bożą, by mój tatuś przestał pić wódkę i by wrócił do nas". Rok później, też w sierpniu, w tej samej pielgrzymce, dziwnym zbiegiem okoliczności, znowu spotkałem Ilonkę z jej mamą. Tym razem ona sama powiedziała mi: "Proszę księdza, w tym roku idę do Matki Bożej z tymi samymi prośbami, co w ubiegłym". A po kilku sekundach dodała: "I będę tak długo chodziła i prosiła Maryję, aż mój tatuś nie przestanie pić i nie wróci do nas". Widząc moje zdumienie i podziw, mama Ilony powiedziała mi później na osobności, że tylko wytrwałość córki podtrzymuje ją jeszcze na duchu.
Smutne to, ale prawdziwe, że wiele dzieci z własnego rodzinnego życia już wie, jak strasznym niebezpieczeństwem jest pijaństwo, alkoholizm. Królująca w domu wódka, to ciągłe awantury, bicie, łzy, ból; to odejście z rodziny taty lub mamy, to także zapomnienie o Bogu i Kościele, to również lekceważenie wszystkich kolejnych przykazań Bożych. A wódka w pracy? po nawet śmiertelne wypadki, choroby, zaprzepaszczone pieniądze. Wódka królująca w narodzie - to powolne umieranie narodu, samozagłada. Niestety, nawet wy musicie wiedzieć, że w Polsce w dzisiejszych czasach szatan przybrał postać m. in. butelki z alkoholem.
Każdy grzech, każde zło można przezwyciężyć - nie wolno jednak nigdy tracić nadziei, że to jeszcze możliwe. Pięknie pisał o tym nasz poeta, Jan Kasprowicz:
,.Błogosławieni, którzy w czasie gromów
Nie utracili równowagi ducha,
Którym na widok spustoszeń i złomów
Nie płynie z serca pieśń rozpaczy głucha,
Którzy wśród nocy nieprzebytej cieni
Nie tracą wiary w blask rannych płomieni Błogosławieni!" (Jan Kasprowicz, "Błogosławieni")
Ks. Andrzejewski R., "Błogosławieni, którzy... nie tracą wiary!; BK 1 /1988/, s. 3
- 3 -
Pracowałem w parafii Ostrołęka podczas pamiętnej, wiosennej powodzi. Spiętrzone wody przerwały umocnienia ochronne rzeki Narew i zalały domy mieszkalne, budynki gospodarcze, uprawne pola i drogi, paraliżując tym samym normalne funkcjonowanie życia. W województwie ostrołęckim ogłoszono wtedy stan klęski. Mieszkańcy tego rejonu przeżywali straszliwą gehennę.
Ks. Romuald Andrzejewski "Błogosławieni, którzy... nie tracą wiary!; BK 1 /1988/, s. 3
- 4 -
Mocne w swej treści i znaczeniu jest motto jednego z rozdziałów książki Ferdinanda Krenzera pt. Taka jest nasza wiara. Brzmi: "Nie pytamy, czy Chrystus żył; chcemy wiedzieć, gdzie są i co czynią chrześcijanie". Wart zastanowienia i przemyślenia jest to pytanie, zamiast pytać, jakie warunki współżycia i współpracy powinny panować i budować każde środowisko gdzie żyją, pracują, uczą się chrześcijanie. Człowiek końca XX wieku potrzebuje niejednokrotnie właśnie takiej argumentacji za przyjęciem Chrystusa, żyjącego w konkretnym środowisku, w konkretnej społeczności i konkretnym chrześcijaninie.
Ks. Jan Wnęk - WARUNKI WSPÓŁŻYCIA Z LUDŹMI BK 91
- 5 -
Pięknie, wyraził tę myśl jakiś anonimowy autor w dialogu z Aniołem. ..Idź, połam z potrzebującym chleb miłości, ponieważ dawanie jest życiem - powiedział anioł. "Lecz czy ja muszę dawać wciąż i wciąż, nigdy nie przestając? - buntował się człowiek. "O, nie - powiedział anioł - bądź uczciwy w stosunku do siebie i przestań dawać wtedy, gdy Bóg przestanie dawać tobie".
„Chlebem, który ja dam, jest moje ciało na życie świata" (Ew.). Zechciejmy więc spożywać ten chleb Chrystusa, aby z niego czerpać moc do budowania braterskiej wspólnoty z ludźmi.
Ks. Jan Wnęk - WARUNKI WSPÓŁŻYCIA Z LUDŹMI BK 91
- 6 -
W klasie wybuchła kłótnia. A wszystko z powodu pieniędzy, które komitet rodzicielski przeznaczył dla klasy jako nagrodę za przygotowanie akademii z okazji dwusetnej rocznicy Konstytucji 3 Maja. Na co przeznaczyć nagrodę. Jedni chcą jechać na biwak, inni kupić bilety do kina, a jeszcze inni bilety na koncert słynnej grupy rockowej. Co radzicie dzieciom z tej klasy, aby mogły dojść do porozumienia? (możliwość dialogu).
Na pewno będzie potrzebne wzajemne wysłuchanie siebie, zaprzestanie mówienia wszyscy naraz, uciszenie wrzasku, opanowanie złości.
W jednym z krajów zamieszkałym przez dwie narodowości, wybucha wojna domowa. Członkowie jednego narodu uważają, że nie posiadają wszystkich praw obywatelskich, członkowie drugiego sądzą, że są narodem starszym i dlatego oni powinni rządzić. Jak mogą dojść do porozumienia?
Ks. Rafał Czerniejewski - WARUNKI WSPÓŁŻYCIA Z LUDŹMI BK 91
- 7 -
Jest jedno powiedzenie, które daje praktyczną radę ludziom zdążającym do jakiegoś celu, a nie znającym dokładnie drogi. To powiedzenie brzmi: „Kto pyta, nie błądzi”. Nie wiesz, którędy iść? Zapytaj tych, którzy wiedzą. Zaoszczędzisz czas, nie będziesz się denerwować, dotrzesz tam, gdzie chcesz się znaleźć. Przykłady? Mamy ich bardzo wiele. Oto niektóre.
Na osiedlu między blokami grupa chłopców gra w piłkę. Drogą osiedlową przejeżdża samochód. Posuwa się powoli co chwilę przystając. Widać, że kierownica bacznie się rozgląda. Wreszcie przystaje, kierowca podchodzi do chłopców: "Powiedzcie mi, proszę, gdzie jest blok numer 15? Już 10 minut jeżdżę w kółko i nie mogę go znaleźć". "To blok nieco schowany, na uboczu. Musi pan się cofnąć, skręcić w prawo, przejechać obok magazynu mebli i skręcić w lewo - wyjaśnia Artur, który w grupie chłopców jest zawsze pierwszy do wszystkiego. - A przy okazji: czy nie szuka pan przypadkiem państwa Woźniaków?" - Tak, właśnie tego szukam. Ale skąd się domyśliłeś? Czy ty nie jesteś Artur Woźniak?" - Tak to ja. A pan to chyba wujek Marek? Zupełnie nie poznałem! Czekamy dziś na wujka! Proszę, pokażę drogę!"
Ks. Rafał Czerniejewski - NA DRODZE DO NIEBA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(139) 1997
- 8 -
Drogą ze szczytu schodzi grupa turystów. Są zmęczeni. Cały dzień na nogach! Cieszą się, że już niedługo znajdą się w schronisku, tym bardziej, że wkrótce zacznie się ściemniać. Nagle droga się rozwidla. Drewniany drogowskaz, wskazujący turystom kierunek, jest przewrócony, a przybita do niego tabliczka z napisem gdzieś zaginęła... Którędy pójść? Na szczęście kilka metrów dalej siedzi na kamieniu przewodnik znający doskonale całe góry. Schodził wcześniej tą drogą i przysiadł, aby odpocząć. - "Czy wie pan, którędy do schroniska?" - "Oczywiście. Ja też tam idę. Proszę za mną!"
Pół godziny później zmęczeni wycieczkowicze siedzą już w pokoju w schronisku. Można zdjąć buty, wyprostować nogi, zmienić przepoconą koszulę: - "Co za ulga! Jak dobrze, że mieliśmy kogo zapytać o drogę!"
Wśród różnych dróg, którymi podróżujemy na ziemi, jest i ta najważniejsza: droga do nieba. Ludzie zawsze pytali, jak się do nieba dostać. Nie było nikogo, kto mógłby im wskazać drogę. Wreszcie przemówił sam Pan Bóg posyłając ludziom przewodników.
Ks. Rafał Czerniejewski - NA DRODZE DO NIEBA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(139) 1997
- 9 -
Niezapomnianym przeżyciem dla stoczniowców gdańskich była Msza św.; która została odprawiona w stoczni (wówczas imienia Lenina) 31 sierpnia 1980 r. Ustawiony w pobliżu bramy stoczniowej ołtarz polowy otoczyła wielotysięczna rzesza. Z jednej strony bramy ci, którzy przyszli z miasta, głównie rodziny stoczniowców. Z drugiej zgromadziła się robotnicza brać, w szaroniebieskich bluzach. Rozpoczyna się Msza św. Tysiące piersi podejmuje pieśń: "Kiedy ranne wstają zorze". Tutaj, dziś wstaje zorza, jako zapowiedź lepszego jutra: "cud nad Bałtykiem” stał się możliwy dzięki wierze stoczniowców, dzięki wierze ludu Wybrzeża. Czytania z XXII niedzieli w ciągu roku tak bardzo pasowały do ówczesnej sytuacji. Śpiew refrenu Psalmu brzmiał: "Ty, Dobry Boże biednego ochraniasz". Ewangelia zalecała, że nie trzeba szukać pierwszych miejsc, że należy kierować się duchem służby. Nie można rozpierać się przy narodowym, biesiadnym stole, kosztem słabych, milczących. Przyjdzie bowiem dzień, kiedy właśnie ci najmniejsi i najsłabsi powiedzą do tamtych: "Posiądźcie się niżej". W czasie składania darów ofiarnych, wraz z chlebem i winem, owocami pracy ludzkiej, łączą się ofiary krzywdy i cierpień ludzkich. Rozbrzmiewa śpiew: "Kto się w opiekę". Czas przeistoczenia. Celebrans unosi Ciało Pana i Jego Krew, zataczając ruch okólny, by objąć wszystkich, których rozdziela brama, by ogarnąć cały kraj. Komunia św. Robotnicy ustawiają się szpalerem. Przyjmują chleb mocarzy, chleb jedności i braterstwa. Z oczu wielu spływają łzy. Na zakończenie celebrans przypomniał, że odprawił Mszę św. w ornacie, który złożyli w ofierze stoczniowcy, pamiętnego grudnia 1970 r. Na ornacie widniał wyhaftowany wizerunek M. B. Częstochowskiej, Tej, która dana jest ku obronie narodu polskiego. Ofiara spełniona. Brzmi śpiew: "Boże coś Polskę". Wszyscy byli pod silnym wrażeniem tej Mszy św., która umocniła ich w dalszej walce o sprawiedliwość, w walce o rzeczywistość bardziej ludzką i bardziej Bożą.
W kilka lat później, 12 czerwca 1987 r., Ojciec św. Jan Paweł II w homilii podczas Mszy św. dla świata pracy w Gdańsku powiedział: "Drodzy Bracia i Siostry, ludzie pracy, środowiska pracy na całym świecie dziękują Wam... żeście podjęli tę szlachetną walkę, zmaganie się o godność ludzkiej pracy. Kościół dziękuje Wam za to, żeście ją podjęli w obliczu Chrystusa i Jego Matki. Dziwiono się w różnych miejscach, że tak może być. Że istnieje więź między światem pracy a krzyżem Chrystusa, że istnieje więź pomiędzy pracą ludzką a Mszą świętą: Ofiarą Chrystusa. Zdziwienie, ale także podziw i szacunek budził widok robotników polskich spowiadających się i przystępujących do Komunii Świętej na terenie zakładu pracy. Różni się dziwili. A może tyle tylko... może równocześnie odkrywali... Odkrywali zapomniany wymiar całej »kwestii pokrewnej«. I w ogóle ludzkiej egzystencji. Praca i Chrystus? Praca i Eucharystia? A jednak tak tutaj było! I słusznie... W każdą Mszę świętą, Ofiarę Chrystusa, Ofiarę naszego Odkupienia, wchodzi owoc »ludzkiej pracy«... codzienna ludzka praca wpisuje się w Eucharystię... Niech ta Miłość, którą Syn do końca umiłował - trwa! Niech idzie poprzez dzieje człowieka jako Sakrament! Niech będzie pokarmem i napojem duchowym ludzkich serc... Przyjmij Boga, który jest Miłością. Czerp z tej Miłości duchową siłę do pracy".
Ks. Wiesław Wilk - MOC BOŻEGO CHLEBA Współczesna Ambona - Kielce 1991 Rok XIX Nr 3
- 10 -
Jeden z pisarzy wspomniał, że kiedy wraca po latach do domu rodzinnego, to wszystko wydaje mu się jakby święte: święte drzwi, święty stół dębowy, święty nawet rower, na którym ojciec tyle lat do roboty jeździł, anade wszystko-święte ręce matki, czoło ojca zmarszczkami poorane i święty chleb na stole, jakby ten sam, co w dzieciństwie. Święty chleb...
Ks. Artur Seweryn - ŹRÓDŁO DUCHOWEJ MOCY Współczesna Ambona 1997
- 11 -
Uczniowie idący do Emaus poznali Jezusa przy łamaniu chleba, a jeden z pisarzy do tej sceny ewangelicznej doda swój komentarz mówiący o tym, jak to jeden z owych uczniów zabrał ten chleb przełamany i zaniósł apostołom jako świadectwo:
"Ze stołu wziąłem przełamany chleb
I chociaż bardzo ciążył moim dłoniom,
W pocie dźwigałem to brzemię na dowód,
Że to, com widział moimi oczami.
Jest szczerą prawdą i rzcczywistością..."
Ks. Artur Seweryn - ŹRÓDŁO DUCHOWEJ MOCY Współczesna Ambona 1997
- 12 -
Podczas wycieczki w górach Wojtek ze Stachem pomylili szlaki. Poszli za znakami starego, nieuczęszczanego szlaku, od kilku lat zamkniętego ze względu na niebezpieczeństwo osunięcia się skał. Po paru godzinach wędrówki, wystraszeni i niezwykle zmęczeni, nie zauważyli, że kamienie w ścieżce są obruszane, i zanim się zorientowali, byli na dnie wąskiego wąwozu, trzy-cztery metry poniżej ścieżki. Jak się stąd wydostać bez liny? Kto im pomoże na tym bezludziu? Zanim ich odnajdą, może minąć nawet kilka dni, a w brzuchu już zaczyna burczeć. Głód dawał im się coraz bardziej we znaki. Mogli tylko pomarzyć o gorącej zupie, kanapce z kiełbasą czy o zwykłej herbacie. Odnaleziono ich na trzeci dzień pod wieczór, nie mieli nawet siły się cieszyć. Ręce były zbyt słabe, by je wyciągnąć w geście wdzięczności, nogi dziwnie im się plątały, tylko oczy błyszczały z radości. Czuli, że jeszcze kilka godzin bez pokarmu, a mogliby umrzeć z głodu i pragnienia.
Ks. Waldemar Wiśniowski - CUDOWNY POKARM Współczesna Ambona 1997
- 13 -
Zbyt wysoki ideał zobowiązuje do dużego wysiłku, do żelaznej dyscypliny, jaką trzeba sobie narzucić. Niespójny wysiłek w zdobywaniu wielkich wartości bardzo często rozbija się o brak wytrwałości jak okręt o podwodne skały. Przecież tak wielu ludzi wspaniale się zapowiadało. Tak obiecująco startowali. Nie wiadomo kiedy wycofali się z czołówki i "kręcą pedałami równo z innymi w końcówce peletonu". Nie więcej, tylko równo z innymi. Wydaje im się, że i tak do mety dojadą. Mieli wielką szansę - niekiedy w dalszym ciągu noszą w sobie takie przeświadczenie - lecz nie w płaszczyźnie realizmu, ale już tylko w wyobraźni. Ciągle jeszcze stać ich na więcej! Mogliby, ale nie chcą, bo i po co? Wystarczą im trofea młodzieńczych sukcesów zawieszone na ścianie własnego mieszkania. Popatrzą, powspominają i wracają do wygodnych kolein życia i "zwolnionych obrotów". Po burzliwej młodości z zadowoleniem i poczuciem wielkości osiadają na mieliźnie życia.
Ks. Mieczysław Rusiecki - WEŹ W SWOJE DŁONIE BOŻY DAR ŻYCIA Współczesna Ambona 1998
- 14 -
Za tydzień ważna klasówka! Od niej zależy ocena na świadectwie. Od niej zależy wyjazd na wycieczkę obiecaną przez tatę. Od niej zależy dobry humor przez cały miesiąc. Dlatego warto się przygotować. Chociaż za oknem ładna pogoda, chociaż w telewizji i ciekawy program - to radość z dobrej oceny przedstawia się lepiej i ciekawiej.
Wielu z nas przeżywało taką właśnie przygodę. Zamykaliśmy okno, wyłączaliśmy telewizor i braliśmy do ręki książkę. Uff, trudno było, ale wysiłek naprawdę się opłacił. Byliśmy dobrze przygotowani na klasówkę. Nie zaskoczyły nas trudne pytania, a bardzo dobra ocena wynagrodziła spory wysiłek.
Ks. Andrzej Kołek - TRUDNE PRZYGOTOWANIA Współczesna Ambona 1998
- 15 -
Przed sądem dla nieletnich odbywał się proces przeciwko 15- letniemu Markowi. Brał udział w napadzie rabunkowym na kiosk Ruchu. Jego starsi koledzy stanęli przed sądem rejonowym. On był za młody. Na sali siedzą rodzice. Ojciec zagryza ze zdenerwowania wargi, matka płacze. Do tego doszło, że ich Marek, syn inżyniera i urzędniczki stanął przed sądem za kradzież.
Marek nie urodził się złodziejem. Chodził do przedszkola, potem do szkoły. Przez kilka lat uczęszczał na katechizację. Był u Pierwszej Komunii św. Przyjmował Chrystusa przez dziewięć pierwszych piątków miesiąca, a potem coś się popsuło...
Ks. Płatek K. „Troska o duszę”, BK 1(115) /1985/, s. 5