6465


- 1 - 

Paweł od niedawna mieszkał w nowym bloku. Jego dom znajdował się z dala od centrum miasta, na nowym osiedlu. Przedtem mieszkał z rodzicami na Starym Mieście, w starej i brzydkiej kamienicy. Z przeprowadzki do nowego mieszkania bardzo się cieszył, tak jak cieszyli się jego rodzice. Jednak radość jego trwała krótko, bo spostrzegł, że tu nie ma żadnego kolegi. Tam, gdzie mieszkał poprzednio, kolegów miał wielu - i tych z klasy, i tych z podwórka, i tych z grupy katechetycznej. Pierwsze trzy dni chodził smutny i trochę przestraszony, ale czwartego dnia postanowił rozejrzeć się z kim warto by się zaprzyjaźnić.

Wkrótce poznał grupę chłopców, którzy mieli rowery i często wyjeżdżali za miasto. Przyjęli go chętnie, bo Paweł też miał rower. Ale niedługo potem zauważył chłopca, który jeździł motorynką. Był zawsze ładnie ubrany w zagraniczne rzeczy i często pokazywał się przed blokiem z dużym zagranicznym radiomagnetofonem. "To będzie mój najlepszy kolega - pomyślał Paweł - ci z rowerem już mnie nie interesują. Jak pomyślał, tak zrobił. Przestał odzywać się do innych chłopców, a rozmawiał tylko z Mateuszem, bo tak miał ten chłopiec na imię. Okazało się, że Mateusz ma w domu jeszcze wiele innych wspaniałych rzeczy, między innymi gry komputerowe i kamerę video.

Inni chłopcy też odsunęli się od Pawła, bo kto chciał rozmawiać z takim pyszałkiem?

Ale szczęście trwało krótko. Mateusz wcale nie miał zamiaru długo kolegować się z Pawłem. Myślał tylko o wyjeździe za granicę. I rzeczywiście - niedługo potem rodzice Mateusza spakowali rzeczy i cała rodzina wyjechała na zawsze do innego kraju. Paweł już nigdy nie zobaczył Mateusza, nie dostał od niego nawet widokówki. Został sam. Chciał mieć tylko bogatego kolegę, a teraz nie miał nikogo... Chciał być na pierwszym miejscu, a teraz był na ostatnim.

 

Ks. Czerniejewski R., Pycha rodzi śmierć, BK 2-3 (1989), s. 69

- 2 -

Jan Vianney, późniejszy proboszcz w Ars we Francji, był w szkole prawdziwym utrapieniem dla nauczycieli. Koniecznie chciał zostać księdzem, jednakże nauka szkolna szła mu z taką trudnością, iż ciągle powtarzał klasy. Był tak mało zdolny, że w wieku 21 lat musiał szukać pomocy u 12-letniego kolegi klasowego. Dwunastolatek któryś raz z kolei wyjaśniał Janowi zadanie matematyczne - ten jednakże nic nie rozumiał. Na oczach innych uczniów został wreszcie spoliczkowany przez zdenerwowanego chłopca. Jan nie oddał uderzenia. Ukląkł przed dwunastolatkiem i powiedział: "Przebacz mi. Wybacz, że jestem tak głupi". Tego chłopiec się nie spodziewał. Zachowanie Jana tak go poruszyło, że sam nad sobą zapłakał.

Ks. Andrzejewski R., "Wybierali sobie pierwsze miejsce...". BK 1 / 1986/, s.19

- 3 -

Obserwowałem kiedyś małego Jakuba, który z takim zainteresowaniem oglądał film, że nawet nie słyszał, jak mamusia do niego mówiła. Pomyślałem sobie wtedy; że telewizja ma bardzo niebezpieczny wpływ, bo każe dzieciom wytrzeszczać oczy, ale za to "zamyka" im uszy. Zbliża też dzieci do filmowych bohaterów, ale oddala je od rodziny.

Ks. Waliczek J., Chrystus przyszedł, aby zbawić grzeszników, BK 2-3 /1989/, s. 79

- 4 -

Na pierwszej katechezie w klasie szóstej uczniowie opowiadali swoje wakacyjne przygody i wrażenia. Była zatem mowa o koloniach nad morzem, o podchodach nocnych, trudnej górskiej wspinaczce... Jako pierwszy wstał Andrzej, bardzo zdolny uczeń i powiedział: "To wszystko nic! Ja to dopiero miałem wspaniałe wakacje! Ponieważ jestem bardzo zdolny, tata zafundował mi wakacje w Grecji. Specjalnie dla mnie kupił bilety na samolot, taki najnowocześniejszy, a na miejscu wynajął bardzo drogi jacht. Wszyscy podziwiali mnie, że potrafię już nim sterować. Także dla mnie specjalnie..." "Dość!" - nie wytrzymałem dłużej. "Widzę, ksiądz mnie też nie rozumie, tak jak oni" - rzekł Andrzej, wskazując klasę i usiadł.

Ks. Andrzejewski R., "Wybierali sobie pierwsze miejsce...; BK 1/1986/, s.19

- 5 -

Twarde są słowa Syracydesa, z pierwszego czytania, w których piętnuje pychę, a zaleca pokorę. "O ile wielki jesteś, o tyle się uniżaj, a znajdziesz łaskę u Pana". Nic bardziej nie odpycha od drugiego człowieka jak jego pycha; i nic bardziej nie zjednuje sympatii niż pokora. Tak zjednywał sobie sympatię Martin Luther King, zastrzelony przez zamachowca w Memphis w USA, 4 kwietnia 1968 roku. Był niezmordowanym bojownikiem o równouprawnienie czarnych z białymi w Stanach Zjednoczonych. Naraził się przez to rasistom, którzy postanowili go zlikwidować. Podczas pogrzebu puszczono z taśmy fragment kazania wygłoszonego przez Kinga na krótko przed śmiercią:

"Jeżeli ktoś z nas będzie tu w dzień mojej śmierci, niech wie, że nie chcę dla siebie wspaniałego pogrzebu. A jeżeli zlecicie komuś wygłoszenie mowy pogrzebowej, zastrzeżcie sobie by była zbyt długa. Powiedzcie mu, żeby nie wspominał o mojej Nagrodzie; to nie ma znaczenia, ani o moich dyplomach, zaszczytach; doktoratach honorowych, bo i to też nie ma znaczenia. Niech powie tylko, że byłem głosem wołającym o sprawiedliwość. Niech powie, że starałem się spędzić życie na przyodziewaniu nagich, karmieniu zgłodniałych, że starałem się kochać ludzkość i służyć jej..."

Cytat za: Kalendarium duszpasterskie, t. II, s. 188.

Kazanie Rok C

- 6 -

Chrystus Pan w dzisiejszej Ewangelii mówi w sposób obrazowy i praktyczny o potrzebie pokory w naszym życiu. Przestrzega przed pychą "Każdy bowiem, kto się wywyższa będzie poniżony...".

W historii znany jest konflikt pomiędzy św. Ambrożym, biskupem Mediolanu, a cesarzem Teodozjuszem. Mianowicie, w roku 390 cesarz urażony w swej ambicji i rozgniewany na mieszkańców Tesalonik w Grecji kazał ich wymordować swoim żołnierzom. Śmierć poniosło przeszło 10 tysięcy ludzi. Gdy Teodozjusz znalazł się w Mediolanie i chciał wejść do katedry, święty Ambroży zastąpił mu drogę i wezwał do pokuty za popełnioną zbrodnię. Cesarz zdobył się na akt pokory, poddał się pokucie, a nawet ogłosił prawo, aby na przyszłość żaden władca czy sędzia, będąc w gniewie, nie wydawał wyroku przeciw oskarżonemu. Oskarżonego powinno się osadzić w areszcie na 30 dni i dopiero po upływie tego terminu należy go osądzić i wydać wyrok. Odnośny przepis cesarza Teodozjusza zaczyna się od słów Ab irato homine.... Pierwsze słowa Ab irato stały się przysłowiem i znaczą tyle co: w gniewie.

Księga przysłów, sentencji i wyrazów łacińskich, Warszawa 1892 (repr. 1981), s. 2-3.

Kazanie Rok C

- 7 -

W czasie wakacji otrzymałem wiele pozdrowień od moich uczniów. Nadeszły piękne widokówki z Gór Świętokrzyskich, Morskiego Oka i jezior mazurskich. O jednej widokówce długo pamiętałem. Znalazłem na niej kilka podpisów moich uczniów z obecnej klasy ósmej. Otóż trzech ośmioklasistów: Krzysiek, Bartek i Romek było w górach na tak zwanych wakacjach powołaniowych, urządzanych dla chłopców myślących o powołaniu kapłańskim. Podobne rekolekcje organizuje się także dla dziewcząt, które pragną w przyszłości zostać siostrami zakonnymi. Romek napisał mi, że czas rekolekcyjny był bardzo urozmaicony. "Mieliśmy kilka wycieczek do lasu i nad rzekę. Był czas na Mszę św. i osobistą modlitwę, na czytanie Biblii i rozmowę na temat przeczytanego Pisma św. Wszystkim uczestnikom podobała się szczególnie pogadanka na temat życia wewnętrznego. Mówił nam ksiądz o tym, jak dziewczęta i chłopcy mogą rozwijać w sobie życie wewnętrzne."

Po przeczytaniu listu Romka, pomyślałem sobie: w najbliższą niedzielę, na Mszy św. szkolnej, powiem moim dzieciom o życiu wewnętrznym. To będzie dobry temat na ostatni niedzielę wakacyjna, przed rozpoczęciem nauki w szkole.

Myślę, że i wy, zebrani na niedzielnej Eucharystii, podobnie jak tamci chłopcy, pragniecie rozwijać w sobie życie wewnętrzne.

O. Korneliusz Jackiewicz O. Cist - DUCH ŚWIĘTY ŹRÓDŁEM ŻYCIA WEWNĘTRZNEGO BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 8 -

Moja uczennica z klasy szóstej, Patrycja, by rozwijać życie wewnętrzne zrobiła sobie następujące postanowienie, które umieściła obok lekcyjnego planu: "Żaden dzień bez modlitwy, żadna niedziela bez Mszy św., żaden miesiąc bez spowiedzi".

Czy Patrycja znajdzie wśród was swoich naśladowców?

O. Korneliusz Jackiewicz O. Cist - DUCH ŚWIĘTY ŹRÓDŁEM ŻYCIA WEWNĘTRZNEGO BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(141) 1998

- 9 -

Śmierć was zabrała w dalekich obozach

Na wiekuisty w zaświatach spoczynek

A Polska - Sancta Mater Dołorosa

Płacze za wami w boleści matczynej.

Nad waszą trumną: nad urną popiołów,

Co dla nas, żywych, relikwią są świętą,

Rozbrzmiewa korne Requiem aniołów

W hołdzie przed waszą męką niepojętą.

Za dni gehenny, za bezmiar cierpienia

Odpuść im, Chryste, wszelaką przewinę

I obdarz łaską wiecznego zbawienia:

Requiem aeternam dona eis Domine.

Niech ciężar Krzyża, pod którym padali,

Wstrząśnie Twym sercem, Jezu z Galilei!

Patrz-cały naród gromnice im pali:

Et lux perpetua luceat eis.

(Włodzimierz Wnuk, w: "Suplikacje czasu wojny") Współczesna Ambona - Kielce 1989 Rok XVII Nr 3

- 10 -

Bardzo ciekawa jest historia zatonięcia wielkiego statku pasażerskiego Titanic w 1912 r. 12 kwietnia wyruszył on w swój dziewiczy rejs z Southhampton w Anglii do Nowego Jorku. Po pięciu dniach ten wspaniały statek, perła ówczesnej techniki, zderzył się z górą lodową i zatonął. A przecież tak, jak pysznili się konstruktorzy tego statku, nie miał on nigdy zatonąć. "Ani Chrystus go nie zatopi" - taki bluźnierczy napis umieszczono na jego kadłubie. Pomimo tych pysznych i pewnych siebie zapewnień Titanic zatonął! Jak więc widać nie warto być zbyt pewnym siebie. Nie warto być pysznym. Nie warto z Boga szydzić. Bo Bóg z siebie szydzić nie da i do Niego należy zawsze ostatnie słowo.

Ks. M. Bendyk Przestroga przed pychą s. 66-67. Materiały Homiletyczne Wrzesień/Pażdziernik nr 152.

- 11 -

Henryk Sienkiewicz w Krzyżakach przedstawia takie zdarzenie. Po szalejącej burzy z gromami i błyskawicami, która prawie wszystkie namioty krzyżackie rozniosła, nastał wreszcie dzień 15 lipca 1410 r. Król Polski Władysław Jagiełło z 30 tysiącami jazdy polskiej i litewskiej stanął na polach Tannenberga i Grunwaldu. Dzień dopiero się zaczynał, więc król, jak to czynił codziennie, udał się na Mszę św.

Gdy się jedna skończyła, pozostał na drugiej. Tak powierzywszy Bogu sprawy swoje i narodu rozpoczął przygotowania do mającej się rozegrać bitwy. Wtedy to właśnie od mistrza krzyżackiego przyjechali dwaj posłowie i oddawszy królowi pokłon, odezwali się tymi słowy: Najjaśniejszy królu. Wielki mistrz Ulryk śle tobie i twojemu bratu te dwa miecze w pomoc do zbliżającej się walki, abyś przy tej pomocy i oręża twego ludu nie tak gnuśnie i z większą niżeli okazujesz odwagą wystąpił do bitwy.

Król wysłuchawszy tak dumnego i pełnego zarozumiałości poselstwa przyjął z rąk heroldów oba miecze i bez okazywania gniewu lub jakiejkolwiek pogardy, z dziwną i jakby z nieba natchnioną pokorą i cierpliwością, odpowiedział: chociaż w wojsku moim mam dostatek oręża i od nieprzyjaciół ich nie potrzebuję, w Imię Boga i te dwa miecze przyjmuję od wrogów łaknących krwi mojej i narodu mego. Tu rodzi się taka refleksja. To prawda, że postawy ludzkie w sytuacji, jaką przedstawia Sienkiewicz, nie potrzebuję, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości i biedny i ślepy i nagi (3,17).

Rolnik orze pole. Drogą obok przechodzi mężczyzna i pyta człowieku, wasze to pole? Oracz odpowiada - Najpierw Boże, potem moje. Piękna odpowiedź. Wszystko jest Boże. Pola, lasy, domy, zwierzęta. I dom, jaki mamy, jest Boży i samolot jest Boży i urzędnik zbierający podatek jest Boży i ty bracie jesteś Boży, bo cały świat i wszystko, co na nim istnieje, jest Boże.

Ks. H. Kiemona Bóg pokornym łaskę daje s. 62-64. Materiały Homiletyczne Wrzesień/Pażdziernik nr 152.

- 12 -

  Do kancelarii parafialnej przybył młody inżynier. Pragnął zamówić Mszę św. w intencji swojego zmarłego ojca. W życzliwej rozmowie z kapłanem przytoczył mały wyjątek z życia swego rodzica. Ojciec owego inżyniera należał do ludzi bardzo rzetelnych, uczciwych i odpowiedzialnych. Wszystkie zasadnicze swoje obowiązki traktował zawsze poważnie. Kiedy z racji 25-lecia pracy zawodowej otrzymał specjalną nagrodę, koledzy namawiali go, by z tej okazji „coś postawił”. Namowom nie było końca. Wreszcie ów jubilat uległ. A ponieważ zasadniczo nie pił, stąd gdy przybył do domu z miejsca wszystkim „podpadł”. Najbardziej jednak tego dnia interesował się swoimi synami, a wraz z bratem liczyliśmy wówczas niewiele powyżej lat 10. Wyjątkowa dobroć ojca tak nam się wtedy spodobała, że powiedzieliśmy Tatusiu jutro przyjdź znowu do nas z takim humorem. Oczywiście ojciec, jak zwykle, przyszedł następnego dnie z pracy trzeźwy. Po kolacji spojrzał na nas łaskawym wzrokiem i powiedział do nas: Przepraszam, że jako wasz ojciec dałem wam wczoraj nie najlepszy przykład. Dopiero dzisiaj rozumiem w pełni - proszę księdza - szlachetną postawę mojego ojca.

Ks. Jeziorski H., Pokora potrzebną a trudną umiejętnością, BK 1(105) /1980/, s. 15

- 13 -

 Prymas Polski, ks. kard. August Hlond, umierając mówił: „W obliczu śmierci trzeba być radosnym, wszystkich nas to spotyka.

Trzeba śmierć pogodnie przyjmować, ona jest przejściem do lepszego życia. Jest drogą do wieczności”. Umierał jak biblijni patriarchowie, dając nam wspaniałą lekcję poglądową chrześcijańskiej śmierci.

Ks. Kosiński S., Szkoła sztuki umierania, BK 10 /1968/, s. 194

- 14 -

  Pięć lat temu odszedł z tego świata Papież Dobroci Jan XXIII. , I on z radością wyszedł na spotkanie tej, którą św. Franciszek z Asyżu nazywał „dobrą siostrą”. Świadom bliskiej śmierci, pragnął być każdej chwili gotów, by iść tam, dokąd Pan go wezwie. „To łóżko jest ołtarzem - mówił - ołtarz domaga się ofiary”. A ofiarą był on sam. W sobotę, 1 czerwca 1963 roku prosił by odmówiono Magaificat. A gdy najbliższe otoczenie nie mogło opanować łez miał jeszcze tyle siły, by powiedzieć: „Odwagi! Nie czas na płacz, to przecież chwila radości i chwały. Cierpię dużo, ale z miłością. „W następnym zaś dniu rzekł Chrystus mnie przyjmie. Jestem blisko Jezusa. To wielki dzień dla Kościoła.”

Tak kończył swą ziemską  wędrówkę ten wielki Papież, dający tym samym wspaniały wzór sztuki umierania. Wszak wyszedł z najlepszej szkoły swego Mistrza, Jezusa Chrystusa.

Ks. Kosiński S:, Szkoła sztuki umierania, BK 10 /1968/, s. 194



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
6465
6465
praca-magisterska-6465, Dokumenty(8)
6465
6465
6465
6465

więcej podobnych podstron