- 1 -
Dzisiaj Walerian ma swoje imieniny. Wczoraj po zbiórce ministrantów śpieszył się bardzo do domu. Kiedy go o ten pośpiech zapytałem, powiedział, że ma jeszcze mnóstwo pracy, musi uporządkować swój pokój, poukładać książki i zabawki, bo przecież przyjadą goście przyjedzie babcia z Bydgoszczy i ciocia z Kielc.
Rzeczywiście, imieniny to poważna sprawa. Ale to święto osobiste Waleriana i jego bliskich. Mamy jednak uroczystości i święta, które obejmują szerszy krąg osób, które są radością dla ludzi na całym świecie. Jakie to święta? (rozmowa z dziećmi) Oczywiście święta Bożego Narodzenia! Zastanówmy się nad naszym przygotowaniem do tych świąt.
W związku z tymi świętami kiedyś postawiłem moim młodym słuchaczom następujące pytanie: Co byś uczynił, gdybyś dowiedział się, że w święta przyjdzie do twego domu Pan Jezus?
Wyobraźcie sobie, że najpierw nastała wielka cisza. Potem pojawił się jakiś dziwny szmer, a w końcu pokazały się nieśmiało podnoszone w górę ręce moich przyjaciół. Janek, który pierwszy zabrał głos stwierdził, że w jego domu na przyjęcie takiego Gościa rodzice na pewno pomalowaliby mieszkanie, mama upiekłaby ciasto, a on uzupełniłby brakujące katechezy w zeszycie a nawet przepisałby zeszyt z religii, żeby później nie było wstydu. Marek z przedszkola powiedział, że on dałby Panu Jezusowi wszystkie swoje zabawki i zaprosił Go do wspólnej zabawy, a Jolka z klasy trzeciej mówiła o jeszcze innym przygotowaniu. Może wiecie o jakim? (rozmowa z dziećmi). Tak, mówiła o porządku w sumieniach całej rodziny. Wszyscy poszliby do spowiedzi.
Ks. Molenda B., "Adwentowe porządki", BK 4 /1988/, s. 226
- 2 -
Tygodnik "Razem" z 26 maja br. zamieścił interesujący zestaw listów nastolatków i młodzieży pod wspólnym tytułem: "Ten wredny punk". Oto fragment wypowiedzi Aldony: "Ruch punków to jedno wielkie nieporozumienie. Ich program jest zupełnie bezsensowny. Człowiek, który w życiu do niczego nie dąży, nie ma żadnych ambicji, jest bezwartościowy. Jego życie jest tylko wegetacją". Niewątpliwie Aldona ma rację. Człowiek nie może tylko burzyć, musi też budować - to znaczy wnosić coś pozytywnego, twórczego w swoje własne życie i życie innych. W przeciwnym razie przestaje się rozwijać, staje w miejscu, a właściwie cofa się, ponieważ rozwój oznacza ciągłe dążenie ku lepszej przyszłości. Jesteśmy dziś nieraz świadkami, jak wielu ludzi ucieka przed wysiłkiem pracy nad sobą, lęka się osobistej, wewnętrznej przemiany, gdyż ona wymaga wysiłku, sporo nieraz kosztuje, łączy się z koniecznością rezygnacji z dotychczasowego, łatwego i wygodnego sposobu myślenia i postępowania.
Ks. Eugeniusz Raubo Pokuta - przemian serca BK 85/5
- 3 -
Na początku lat 60. zmarł we Francji Robert Schuman, były jej premier, minister finansów i spraw zagranicznych, inicjator Rady Europy, która ma na celu jej zjednoczenie gospodarcze i polityczne. Był to, jak często mówiono, "święty człowiek świecki" bez jakichś czarnych dziur w życiorysie. Jego cnota dla niejednego z ówczesnych polityków była powodem wyrzutów sumienia. Starał się być w pełni chrześcijaninem. Każdego dnia rano uczestniczył we Mszy św. i przyjmował Komunię św. Będąc na jakiejś konferencji międzynarodowej informował się pilnie w hotelu, gdzie jest najbliższy kościół i nigdy nie brakowało go na Mszy św. Jako członek III Zakonu św. Franciszka żył w jak największej prostocie i praktykował cnotę ubóstwa. Aureola sceptycyzmu chroniła go od zarażenia się złem tego świata. Przeciwnicy jego idei bardzo pilnie badali jego przeszłość i nie mogli znaleźć materiału do skandalu.
Tylko prawdziwa dojrzałość chrześcijańska potrafi wystawić tak wspaniałą cenzurę z egzaminu życia dla Boga i człowieka. W rozpoczynającym się roku liturgicznym chcemy zobaczyć i rozważać, jak wypadnie przebieg egzaminu z naszej dojrzałości chrześcijańskiej, który szczególnie od momentu przyjęcia sakramentu bierzmowania zobowiązani jesteśmy zawsze składać.
Ks. Jan Wnęk EGZAMIN DOJRZAŁOŚCI CHRZECIJAŃSKIEJ BK 91
- 4 -
W domu Marty w ostatnim tygodniu było dość dużo zamieszania, a wszystko przez egzamin Jacka. Jacek jest starszym bratem Marty, ma już osiemnaście lat. I właśnie ten Jacek w środę zdawał egzamin, żeby otrzymać prawo jazdy. Od poniedziałku Marta musiała bardzo cichutko chodzić, a najlepiej, żeby się wcale nie odzywała i nie pokazywała, bo Jacek musiał się uczyć. Jacek nie biegał też nigdzie, tylko siedział "jak przywiązany do słupa" i ciągle powtarzał różne wiadomości. Jak minęła środa, rodzina odetchnęła z ulgą, bo Jacek zdał.
Ks. Bogdan Molenda - EGZAMIN DOJRZAŁOŚCI CHRZECIJAŃSKIEJ BK 91
- 5 -
W roku 1972 w Warszawie, w wydawnictwie Pax ukazała się książka tłumaczona z angielskiego pt. "Podpatrując świętych". Autorką jest Phyllis McGinley. We wstępie stwierdza, że niemal całe życie poświęciła studiowaniu życiorysów różnych świętych. W końcu sama zapragnęła zostać świętą. Oto jej wyznanie: "Kiedy miałam 7 lat, chciałam być tancerką; kiedy miałam 12 lat, chciałam być międzynarodowym szpiegiem; w wieku 15 lat moją ambicją była scena. Obecnie, gdy jestem człowiekiem dojrzałym oraz przybywa mi lat, oddałabym wszystko, aby zostać świętą". Czy nasze pragnienia również podlegają podobnej sublimacji i zmierzają ku doskonałości chrześcijańskiej, czyli świętości.
Kazania Rok C
- 6 -
W Ewangelii świętej Chrystus Pan zapowiada koniec świata i swoje powtórne przyjście na ziemię. Koniec świata zbiegnie się więc z przyjściem Chrystusa i z sądem ostatecznym. Pomimo miłości ku Chrystusowi czujemy lęk przed Jego przyjściem i przed Jego oceną naszego życia. Postawa ta znalazła skrajny wyraz w powieści Fiodora Dostojewskiego "Bracia Karamazow". W powieści tej niejaki Iwan opowiada Aloszy o przyjściu Chrystusa na ziemię. Miało ono miejsce w Sewilli, w Hiszpanii, w dzień po tym, jak wielki inkwizytor skazał na śmierć przez spalenie setkę heretyków. 90-letni inkwizytor wtrąca Chrystusa do więzienia. Następnie uwięzionego odwiedza i nakłania do natychmiastowego powrotu do nieba, ponieważ ludzie nie życzą sobie jeszcze końca świata i nie są spragnieni Jego królestwa. A więc Chrystus odchodzi, zostawiając ludzi samym sobie.
Kazania Rok C
- 7 -
Niedawno zmarły pisarz czeski Bohumil Hrabal, błyskotliwy obserwator codziennego życia, w powieści Skarby świata całego przedstawia fragment rzeczywistości domu starców. Na oddziale stale leżących renciści są nieustannie we władzy snu, półsnu. Doktor stara się o to, aby tego snu było pod dostatkiem, aby zostało przytłumione wszystko to, co nazywa się świadomością. Pielęgniarki utrzymują ten stan w miarę potrzeby proszkami i zastrzykami. Czuwaj ą nieustannie, żeby nikt się zanadto nie budził. Jeśli któryś z pacjentów budzi się, to widząc swoją sytuację, natychmiast dzwoni po siostrę, aby dała mu pigułkę, która odepchnie rzeczywistość, tak aby można było pogrążyć się w marzeniach, w półśnie...
Nie dziwi nas ta obserwacja. Łatwiej jest żyć, kiedy człowiek jest młody, w pełni sił pokonuje trudności i ciągle ma światu coś nowego do zaproponowania: nową myśl, nowy pomysł, świeżą ideę. Sytuacja staje się trudniejsza, gdy zbliżamy się do kresu. Wtedy jawi się pokusa odepchnięcia zbyt prawdziwej, bolesnej rzeczywistości. Pokusa jakiegokolwiek "usypiacza", który pozwoli zapomnieć.
Ks. Artur Seweryn - WYTRWAĆ W NAJWIĘKSZEJ NADZIEI Współczesna Ambona 1997
- 8 -
Wieje wiatr. Ciężkie krople deszczu uderzają w okno. Na polu szaro, powoli dnieje. Mama krząta się w kuchni. W końcu woła: "Kasiu, wstawaj! Już najwyższy czas!". "Jeszcze trochę, mamusiu. Tak mi się chce spać!". "Ależ dziecko, trzeba iść do szkoły". "Pani nauczycielka ma tyle dzieci w naszej klasie; obejdzie się dziś beze mnie". "Ależ Kasiu, pleciesz bzdury. Co ci się stało? Wczoraj wyskoczyłaś z łóżka, jak tylko cię obudziłam". "Tak, ale wczoraj była niedziela. Mogłam robić to, na co miałam ochotę. Dziś jest poniedziałek. Muszę robić tyle rzeczy, na które nie mam wcale ochoty".
W życiu trzeba często robić to, na co się nie ma ochoty. Tyle razy mamusia gotuje obiad, choć jest zmęczona. Tatuś wstaje o piątej rano, choć chętnie by sobie pospał. Pani nauczycielka po raz dziesiąty tłumaczy lekcję, choć jej cierpliwość wyczerpuje niezdyscyplinowana klasa. Robimy coś dobrego mimo naszego lenistwa, ospałości, niechęci. Dlaczego? Bo nam na kimś zależy, bo kogoś kochamy, bo ktoś czeka na nasze dobre słowo, serdeczny uśmiech, pomocną dłoń. Leń kocha tylko siebie, swoją wygodę. Nikogo nie dostrzega. Zamyka oczy, by nie zobaczyć potrzebujących. Gdy ktoś go prosi o pomoc, niezmiennie odpowiada: "Nie chce mi się!" - oto hasło lenia. Jego najlepszym zajęciem jest spanie. Nie lubimy lenia. Omijamy go, nazywając śmierdzącym. Leń niczego nie osiągnie, a na pewno nie dostanie się do nieba. Rozpoczynamy dziś czas Adwentu, w którym będziemy się starać, by okazać miłość Panu Jezusowi w bliźnich.
Nasza Kasia - leniuszek jednak wstała. Umyła się, pomodliła i zjadła śniadanie. Trochę marudząc, zarzuciła tornister na plecy. Jak zwykle mamusia pobłogosławiła ją na drogę do szkoły. W szkole niespodziewanie dostała szóstkę za wiadomości na temat udzielania pierwszej pomocy. Pani od polskiego pochwaliła ją za wzorowy zeszyt. Na przerwie nie bała się stanąć w obronie chorego kolegi, z którego inni się naśmiewali. Podzieliła się kanapką z głodną koleżanką. Gdy wracała do domu, spotkała sąsiadkę, starszą panią, i pomogła jej dźwigać zakupy. Dziękując za smaczny obiad, ucałowała mamę i pomogła jej pozmywać naczynia. Wyściskała też tatusia, gdy wrócił z pracy. Po wspaniałej zabawie z rodzeństwem, z zapałem zabrała się do nauki. We wspólnej wieczornej modlitwie całej rodziny, Kasia dziękowała Panu Jezusowi za to, że zwyciężyła lenistwo i że mogła zrobić tyle dobrych uczynków. Nawet brzydki poranek może rozpocząć piękny dzień.
Ks. Roman Froń - ZWYCIĘŻAJ SWOJE LENISTWO Współczesna Ambona 1997
- 9 -
Opowiadał lekarz pracujący z żoną, również lekarką, w szpitalu. Kiedy żona urodziła pierwszą córeczkę, dobrze się czuła, więc razem z kolegami lekarzami postanowił hucznie uczcić to wydarzenie. W zorganizowanej przez niego imprezie uczestniczyły również pielęgniarki. W tym czasie jego żona dostała krwotoku. Kiedy zaczęła krzyczeć, nikt nie reagował, bo wszyscy świętowali z okazji narodzin jej pierwszego dziecka. Niewiele brakowało, a skończyło by się to tragicznie. Dobrze, że jedna z pacjentek usłyszała wołanie o ratunek i była na tyle sprawna, że dotarła do pielęgniarek. Ta szybko udzieliły pomocy. Tak mało brakowało, by lekarka wśród tylu swoich szpitalnych kolegów i koleżanek zmarła, bo nie miał kto Jej Pomóc.
Materiały Homiletyczne - Z GWIAZDĄ EWANGELIZACJI W TRZECIE TYSIĄCLECIE - C - Tarnów 2000 Cz.1
- 10 -
Niekiedy Pan Jezus przychodzi niespodziewanie do jakiegoś chłopca czy dziewczynki. O takich wam opowiem.
Edmund, który był w waszym wieku, pewnego dnia oddalił się od kolegów, z którymi się zabawiał, aby poświęcić trochę czasu na modlitwę. Ukazało mu się wtedy przedziwnej piękności dziecko, które go pozdrowiło. Edmund patrzał na nie z zachwytem. Zaczęła się rozmowa.
- Czy mnie poznajesz? - zapytało Dziecko.
- Nigdy ciebie nie widziałem - odpowiedział Edmund.
- Dziwię się temu - powiedziało Dziecko - gdyż nieustannie jestem przy twoim boku, wszędzie ci towarzyszę. Przeczytaj napis, jaki mam na moim czole.
Edmund spojrzał i przeczytał: "Jezus".
Pamiętaj - dodało to Dziecko - byś codziennie na swym czole kreślił imię Twego Zbawiciela, a zachowa cię od nagłej śmierci. Edmund pozostał wierny temu poleceniu.
Z pewnością, Drogie Dzieci, chciałybyście wiedzieć, co się stało z Edmundem, gdy został dorosłym? - Otóż został arcybiskupem Canterbury w Anglii, a po śmierci - świętym.
Podobnie jak Edmundowi ukazało się Dziecię Jezus sześcioletniej dziewczynce imieniem Ozanna. Ta Dziecko zachwycało pięknością, a głowę miało pokrytą pięknymi lokami blond włosów. Co jednak było dziwne - to Dziecko niosło ciężki krzyż i koronę z cierni. Był to Jezus, który powiedział do Ozanny:
- Droga Ozanno, jestem Synem Maryi. Za moim przykładem trzeba się przygotować do wielu cierpień. Jednak się nie lękaj, nie opuszczę ciebie.
I znikło to Dziecię, a wtedy serce Ozanny wypełniła gorąca miłość i pragnienie cierpienia, aby podobać się Bogu.
I znowu powiem, jakie było późniejsze życie tej dziewczynki. Nie zawarła małżeństwa, bo chciała należeć tylko do Jezusa. Jezus udzielił jej specjalnego daru: otrzymała stygmaty, czyli rany na rękach i nogach. Te rany przysparzały jej ciągle cierpienia. Zniosła to wszystko, bo nadzwyczaj kochała Pana Jezusa. I ona także po śmierci została ogłoszona świętą.
Ks. T Dusza MSF Oczekiwanie na przyjście Pana s. 84-85 Materiały Homiletyczne Listopad/Grudzień nr 153.
- 11 -
- Gdybyśmy mogli mieszkać w takim domu, jakie znajdują się na sąsiedniej ulicy! - dodawały dzieci, patrząc przez okno na nowoczesne, piękne bloki.
Niestety, tej rodzinie brakowało pieniędzy na wynajęcie lepszego mieszkania.
Pewnego dnia ojciec wracając z pracy już we drzwiach powiedział:
- Dostałem lepszą pracę z wyższym wynagrodzeniem. Za rok albo dwa uda nam się przenieść do dużego, słonecznego mieszkania.
Rozradowana mama mówiła:
- Pójdziemy do sklepu, by obejrzeć nowe meble do nabycia.
- Ja zaś przygotuję kilka wazonów z kwiatami głośno planowała dziewięcioletnia córeczka.
Z utęsknieniem czekali wszyscy na dzień, w którym będą mogli opuścić stary dom.
Ks. S Klimaszewski MIC Ewangelia w życiu dziecka Rok C Wyd. Księży Marianów Warszawa 1988
- 12 -
Na lekcji religii siostra katechetka zapytała dzieci:
- Na co oczekujecie w Adwencie?
- Ja - odpowiedział z całą szczerością jeden chłopiec - czekam na podarunki, które mam otrzymać na Boże Narodzenie. Spodziewam się, że dostanę piękny rower, o którym marzę od dawna.
- Adwent, to czekanie na Pana Jezusa, a nie na podarunki - śmiały się z niego inne dzieci. Do tych dzieci zwróciła się siostra:
- Zastanówcie się i odpowiedzcie szczerze samym sobie: Czy wy też nie myślicie więcej o podarunkach niż o narodzeniu Pana Jezusa. Śmiejecie się ze swego kolegi i mówicie inaczej, bo tak wypada, bo tak ja uczę i tak uczy ksiądz proboszcz.
Wielu z obecnych tam dziewczynek i chłopców myślało z zawstydzeniem, że siostra ma rację. Stąd możemy wyciągnąć wniosek, że Pan Jezus nie zajmował jeszcze pierwszego miejsca w myślach i pragnieniach tych dzieci. Możemy powiedzieć, że nie narodził się w nich jeszcze w pełni.
Podarunki nie są czymś złym i można na nie czekać. Jednak dla dobrego dziecka chrześcijańskiego winny one być czymś dodatkowym. Powinniście się starać, aby nie myśleć więcej i nie pragnąć bardziej zegarka, radia, roweru czy innego podarunku niż Pana Jezusa.
Ks. S Klimaszewski MIC Ewangelia w życiu dziecka Rok C Wyd. Księży Marianów Warszawa 1988
- 13 -
Jedna dziewczynka napisała w czasie Adwentu taki list do Pana Boga:
"Obecnie ćwiczę pieśni, które chcę zaśpiewać na Boże Narodzenie. Ale Ty, Panie Boże, jeszcze ich nie słuchaj. Chcę bowiem zrobić Ci niespodziankę".
To była mała, pięcioletnia dziewczynka. Myślę, że wy będziecie przygotowywać się trochę poważniej. A jak? Nie chciałbym wam podpowiadać, mówić o szczegółach. Poza wspólną dla wszystkich dobrą spowiedzią i Komunią świętą, każde z was ma trochę inne potrzeby, inne wady do usunięcia, jak również inne okazje i możliwości do spełnienia dobrych uczynków.
Ks. S Klimaszewski MIC Ewangelia w życiu dziecka Rok C Wyd. Księży Marianów Warszawa 1988