3103


- 1 -

Tego dnia klasa VI była wyjątkowo niespokojna. Jeszcze nie zdążyłem począć wspólnej modlitwy przed lekcją, a już posypały się pierwsze pytania w moją stronę: "Proszę Księdza, czy to prawda z tą raną Matki ... Uciszyłem klasę, a po modlitwie zapytałem ich ze spokojem, jaki ją problem. Wstał Jacek i z powagą przyniósł obrazek Matki Bożej Częstochowskiej pytając, czy to prawda, że cięta rana na obrazie w Częstochowie i na wszystkich wydrukowanych obrazkach i wizerunkach Matki Bożej powiększa się. Klasa zamilkła nastawiając teraz uszu na moją odpowiedź. Tak byli spragnieni nowego cudu.

Musiałem jednak skorygować tę plotkę. - "To nie jest prawdą powiedziałem - Kościół nic na ten temat nie ogłosił". Widziałem, że nie chcieli zrezygnować z tej swojej nowiny. - "A może jednak coś było próbował polemizować z moją odpowiedzią Eugeniusz. - "Nie", jeszcze z powtarzam, że nic o tym w Kościele nie wiadomo. Klasa znowu zmieniła się w mały klub dyskusyjny, a poszczególne ławki miały już swoich dyskutantów. Z trudem jeszcze raz uspokoiłem całość. ,wiedziałem: "Tam cudu w tej chwili nie było, chociaż wiemy, że Matka Boża uczyniła w historii naszego narodu wiele różnych cudów. Ale chcę wam powiedzieć o innym cudzie, który każdy z was będzie mógł przeżyć. Kto więc chce przeżyć cud, niech przyjdzie w niedzielę do kościoła na naszą szkolną Mszę św. Obiecuję, że będzie tam prawdziwie cudowne dzieło, nie jakaś wymyślona historia. - "Ale co to będzie?" Sypały się pytania. - "Jak przyjdziecie to sami zobaczycie. A teraz już lekcja". - I mimo dalszych próśb i pytań czekałem z odpowiedzią do niedzieli.

W niedzielę zastałem kościół wypełniony po brzegi. Przyszli wszyscy moi uczniowie, również i z innych klas. Przyszło nawet trochę więcej niż zwykle rodziców. Rozpoczęła się Msza św. w homilii nawiązałem do zapowiedzianego cudu. - Często przechodzimy obok rzeczy wielkich, nawet ich nie zauważając. Mamy swoje rozumienie świata. Chcemy "cudów" według naszej miary, nie widząc często tych prawdziwych...

I apostołowie nie rozumieli śmierci Pana Jezusa. Chcieli cudu, a Pan Jezus umierał, cierpiąc do końca na krzyżu.  

Cud, który powtarza się po dziś dzień w każdej Mszy świętej. Na Ołtarzu, na naszych oczach, mocą słów konsekracji, w cudowny sposób chleb zamienia się w Ciało Pańskie, a wino w Krew Pana Jezusa i jeszcze raz to Ciało i tę Krew składamy w ofierze Bogu w naszych wspólnych intencjach. Wszyscy bierzemy ad lat udział we Mszy świętej, czy pamiętamy jednak, że to największy cud świata?

Ks. Molenda B., Ofiarą Chrystusa zostaliśmy odkupieni, BK 3-4 /1988). s.138

- 2 -

Niedawno ukazała się w Polsce książka, pióra hiszpańskiego jezuity, ojca Ramon Cuo Romano, zatytułowana: Mój Chrystus Połamany. W książce zawarte są rozważania - medytacje, które autor wygłosił w programach telewizyjnych - najpierw w Hiszpanii, później w innych krajach. Fenomen tych rozważań polega na tym, że telewidzom - czytelnikom została przedstawiona figura Chrystusa, różniąca się ogromnie od figur, do których przyzwyczaił się dzisiejszy świat. Była bez ramienia, bez nogi, bez twarzy, nawet bez krzyża. Pierwszym chrześcijanom wystarczyło zobaczyć wizerunek Ukrzyżowanego, by doznać wstrząsu. Po dwudziestu wiekach chrześcijaństwa serce świata stwardniało. Doszliśmy do tego, że bez lęku patrzymy na Chrystusa na krzyżu. Nawet wydaje się nam to normalne i zwyczajne. Czy będzie Chrystus potrzebować nowego wyobrażenia, by sięgnąć do naszej duszy?" (cyt. ze wspomnianej książki).

Ks. Piotr Andrzejewski  OFIARĄ CHRYSTUSA ZOSTALIŚMY ODKUPIENI - BK 88

- 3 -

Pewna wierząca matka napisała do swoich niewierzących dzieci "wielkanocny list". W tym liście cieszy się, że zobaczy wkrótce swego syna i córkę, którzy wraz z rodzinami mieszkają w odległych miastach i raz w roku, w święta wielkanocne, odwiedzają swoich rodziców. "Czekam na to spotkanie z radością i ze smutkiem - wyznaje matka. Chociaż to ukrywam, smuci mnie ta tajemnicza przepaść, która nas dzieli. Jesteście kochani, czuli i troskliwi, lecz nasze świąteczne spotkanie nie jest wspólnym przeżywaniem wielkanocnej tajemnicy. Gdy my z ojcem idziemy do kościoła, wy zostajecie w domu. Utrata waszej wiary jest dla nas bolesna. Czy można stracić wiarę tak, jak się gubi chusteczkę? Tyle opowiadacie o waszej społecznej aktywności. Działacie w różnych komitetach i organizacjach broniących ludzi bezradnych i skrzywdzonych. Walczycie z niesprawiedliwością i bezsensem. Czy nie pomyśleliście o tym, że jest Ktoś, kto waszej ofiarnej aktywności może nadać sens ostateczny? Oczywiście, widzicie pewien sens w tym, co robicie, lecz dokąd ten sens prowadzi ludzi, którym pomagacie? Tylko do śmierci? Jak wiecie, byłam w czasie wojny pielęgniarką. W szpitalu polowym, w którym pracowałam, doszło do wielkiej tragedii. Pewna matka dniem i nocą siedziała przy łóżku swego jedynego syna. Był ciężko ranny i sytuacja była beznadziejna. Ten syn był sensem jej życia. W dniu jego śmierci matka odebrała sobie życie. Była niewierząca. Sens jej życia umarł wraz z jej synem. Czy to było właściwe rozumienie sensu ludzkiego życia? Czy człowiek nie ma obowiązku szukania takiego zrozumienia sensu swej ziemskiej egzystencji, dla którego śmierć nie jest »ostatnim słowem«"?

Ta matka chciała wraz z wielkanocną wiarą przywrócić swoim dzieciom świadomość wiecznego wymiaru ich czasowej aktywności...

Ks. Jerzy Cuda - SENS I ZNACZENIE ZBAWCZE ZMARTWYCHWSTANIA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(138) 1997

- 4 -

Specjaliści od organizowania pogrzebów potrafią tak upudrować, pomalować i ubrać zmarłego, że wygląda "jak żywy"... Chrystus w grobie wyglądał "jak umarły"... Ramiona, plecy porozrywane biczowaniem, głowa zraniona cierniem, twarz zniekształcona uderzeniami, przeszyte na wylot ręce i nogi, otwarty włócznią bok... Widoczne znaki cierpień cielesnych. A cierpienia duchowe? Lekceważenie, niewdzięczność, oczernianie, zniesławienie, oskarżenie, zdrada, upokorzenie... Jeszcze jedna bezsensowna klęska sprawiedliwości?

Spróbujmy na to pytanie znaleźć odpowiedź, stawiając inne pytanie: Kto doprowadził tego Człowieka do takiego stanu? Odpowiedzi na to pytanie można szukać między wrzącą nienawiścią jego rodaków i zimną literą rzymskiego prawa. Ale> nie tutaj ukryta jest istota tej sprawy. Całej głębi "sprawy Jezusa" nie można wyczytać z planów ludzkich. Trzeba także uwzględnić Boże plany, których źle użyta wolność człowieka nie jest w stanie pokrzyżować.

Ks. Jerzy Cuda - SENS I ZNACZENIE ZBAWCZE ZMARTWYCHWSTANIA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(138) 1997

- 5 -

Jest taka nowelka Jana Józefa Szczepańskiego pt. Autograf. Opowiada o anonimowym nobliście w dziedzinie literatury, który udziela wywiadów i rozdaje autografy. Przy tej okazji oklaski, wiwaty, zdjęcia, gratulacje, jak zwykle w takich okolicznościach. I wtedy jakiś młody człowiek stawia zaskakujące pytanie: "Pan wie, że nagroda, jaką Pan otrzymał, jest nagrodą starców. Jest więc chyba czas na podsumowanie życia. Czy Pan uważa, że osiągnął to, co zamierzał? I co uważałby Pan za swoją właściwą nagrodę?" - Po chwili koncentracji z ust profesora pada odpowiedź: "Zbawienie!" Dyskutant prosi wtedy o wyjaśnienie tego terminu, ale na to nie ma już czasu, bo nadszedł czas na uroczysty bankiet...

Przychodzi jednak moment, kiedy noblista znajduje się sam w pokoju hotelowym i wtedy napadają go boleści typowe dla zbliżającego się zawału serca. Samotnie walczy ze śmiercią, a w głowie wciąż mu brzmi pytanie owego młodzieńca: Co to jest zbawienie? Sobie i jemu próbuje znaleźć odpowiedź. "To chyba znaczy do końca sprzeciwiać się nicości; uparcie i wszelkimi siłami nie wyrzec się nadziei, że wszystko ma sens. Droga zbawienia, to trudne i dramatyczne zadanie".

Tu skurcz go chwyta za serce i straszliwy ból rozsadza mu klatkę piersiową. A on do końca prowadząc ten dziwny dialog, wyrzuca ostatnie słowo: "Zbawienie to wyzwolenie z historii". Kiedy młodzieniec zjawi się znowu u łoża konającego profesora, nie będzie mógł już nic więcej się dowiedzieć na ten temat.

Do końca sprzeciwiać się nicości, nigdy nie zwątpić, że życie i wszystko ma sens, wreszcie zaistnieć ponad historią - tak Szczepański widzi mądrość życiową prawdziwego noblisty. Pomyślcie dziś, że wszystkie te prawdy każdy może zrealizować w oparciu o tajemnicę Chrystusa Zmartwychwstałego!

Ks. Stefan Duda CR - SENS I ZNACZENIE ZBAWCZE ZMARTWYCHWSTANIA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(138) 1997

- 6 -

Trzeba sobie uświadomić, że fakt zmartwychwstania Chrystusa od początku jest pełen tajemnic, bo zmartwychwstanie, to nie tylko zwykłe powrócenie do życia, tak jak to było w wypadku wskrzeszenia Łazarza, młodzieńca z Naim, czy córki Jaira. Wszyscy oni byli umarli, Chrystus ich wskrzesza i na nowo zaczynają żyć jak poprzednio, by doczekać momentu następnej, już definitywnej śmierci. Także współcześnie jest wielu ludzi, którzy po tzw. śmierci klinicznej powracają do życia, często niechętnie, i nadal żyją jak poprzednio. Takie ożywienie czy wskrzeszenie nie nazwiemy zmartwychwstaniem. Zmartwychwstanie bowiem, to zaistnienie na nowy sposób, zaistnienie w pełni natury ludzkiej, tzn. z duszą i ciałem, ale właśnie poza historią, na sposób ducha, który się nie starzeje, nie podlega żadnym zmianom czy złudzeniom i nie jest w stanie umrzeć. Zmartwychwstać, to znaczy zdobyć życie właściwe "tamtemu brzegowi", tamtej rzeczywistości - rzeczywistości nieba.

Czy takie zmartwychwstanie jest możliwe? Wydawać by się mogło, że nie. Od początku świata aż dotąd wszyscy ludzie umierają i nie widać, by w tym względzie mogło się stać coś innego. A jednak powiedzcie, skąd wobec tego się wziął Kościół, który już istnieje 2 tysiące lat i wciąż obejmuje swym zasięgiem tylu ludzi wierzących? Właśnie z doświadczenia faktu zmartwychwstania Chrystusa! Św. Paweł napisał : "Jeśliby Chrystus nie zmartwychwstał, daremne byłoby nasze nauczanie, próżna byłaby wasza wiara... Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania" (I Kor 15, 14-19).

Ks. Stefan Duda CR - SENS I ZNACZENIE ZBAWCZE ZMARTWYCHWSTANIA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(138) 1997

- 7 -

Jeden z największych humanistów naszego wieku, Antoine de Saint Exupery, napisał: "Człowiek, to jedyne stworzenie, które nie godzi się być tym czym jest trzeba nieustannie wymieniać swe śmiertelne ciało i nieustannie przekraczać granice swego człowieczeństwa".

Tak czują wybitni ludzie, tak rozumieją kondycję swego istnienia reprezentanci także naszego pokolenia. Wymagać od siebie, przekraczać siebie! Wiemy, że to jest możliwe tylko dzięki temu dziwnemu, jedynemu w historii ludzkości zdarzeniu, że Chrystus zmartwychwstał i wezwał nas do udziału w swoim zmartwychwstaniu. A więc cała twoja szansa na wielkość, to przede wszystkim bliskość z Jezusem, to twoja z Nim przyjaźń. Pozostań Mu wierny!

Ks. Stefan Duda CR - SENS I ZNACZENIE ZBAWCZE ZMARTWYCHWSTANIA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(138) 1997

- 8 -

Marcin przybiegł tego dnia wcześniej do domu. Nie zjadł nawet do końca obiadu i już pobiegł dalej. Na pytanie mamy, gdzie się tak spieszy, odpowiedział już prawie wybiegając, że idzie robić krzyż. Oprócz Marcina przyszło wielu innych chłopców, kilka dziewcząt. Mieli zrobić duży krzyż na Drogę Krzyżowa. Ksiądz zaproponował, żeby w tym roku Droga Krzyżowa odbywała się z młodzieżą i dziećmi wokół kościoła z prawdziwym, dużym krzyżem, który poniosą młodzi ludzie z tej szkoły. Ksiądz postarał się już o odpowiednie drewno, duże belki. Należało to teraz odpowiednio przyciąć, zakonserwować. Pracy było dużo, ale krzyż podobał się wszystkim.

W najbliższy piątek zebrały się prawie wszystkie klasy, by pójść z tym krzyżem na Drogę Krzyżową. Dziewczęta i chłopcy czytali na przemian rozważania, śpiewali, modlili się. Po ostatniej Drodze Krzyżowej, przed świętami, zapytali swego księdza, co będzie dalej, czy już krzyż będzie niepotrzebny? Co z nim zrobić?

Ksiądz zaproponował, by krzyż stanął obok domu parafialnego, gdzie zbiera się młodzież. Droga Krzyżowa natomiast - powiedział ksiądz - znajduje swój dalszy ciąg przy konfesjonale. Jak sądzicie, dlaczego przy konfesjonale? (rozmowa z dziećmi) Właśnie dlatego, że na krzyżu Pan Jezus odkupił nasze grzechy, ale my musimy teraz z tego daru umieć dobrze skorzystać.

Ks. Bogdan Molenda - DALSZY CIĄG NAUKI O KRZYŻU... BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(138) 1997

- 9 -

Tatiana Goryczewa w swojej książce, zatytułowanej "Mówić o Bogu to niebezpieczne", opisuje swoje spotkanie z Bogiem. Była komunistyczną kierowniczką młodzieży i zarazem docentem filozofii. Jej życie było naznaczone wieloma ekscesami, dopóki nie spotkała Boga w kontemplacji modlitwy "Ojcze nasz". Po tym wydarzeniu napisze: "Pojęłam, że On istnieje. On, żywy, osobowy Bóg, który kocha mnie i wszystkie stworzenia. Wszystko zmieniło się we mnie. Stary człowiek umarł. Wyrzekłam się nie tylko mojego wcześniejszego systemu wartości, lecz także złych przyzwyczajeń".

Prawdziwemu spotkaniu z Bogiem na obszarze ludzkiego serca winno towarzyszyć zawsze definitywne zerwanie z przeszłością. "Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię" - mówi do nas Chrystus wskazując, iż najpierw jest zerwanie z grzechem, a później przyjęcie orędzia wielkanocnego.

Ks. Krzysztof Maj - POKÓJ NAM Współczesna Ambona  1997

- 10 -

  W poczekalni poradni przeciwalkoholowej siedzi młody człowiek. Swoim zachowaniem wyróżnia się z małej grupy czekających w kolejce pacjentów. Jest wesoły, chętny do rozmowy, szybko odpowiada na stawiane mu pytania. W swojej kolejce wchodzi do gabinetu lekarza. Już od drzwi rozpoczyna swoje wyznanie. "Panie doktorze, ja tu dzisiaj przypadkowo, szedłem ulicą i zobaczyłem poradnię.

Wstąpiłem, aby panu powiedzieć, że jestem człowiekiem. Niech pan mówi wszystkim, którzy tu przychodzą, że można stać się człowiekiem trzeba tylko zwyciężyć. Lekarz przez chwilę wpatruje się w pełną radości i szczęścia twarz młodzieńca. Przed jego oczyma, jak w filmie, przesuwają się postacie, z którymi spotkał się w poradni. Chce go odnaleźć w pamięci, przypomnieć jak wyglądał. Film zatrzymał się przy zaniedbanym, misternym człowieku, który już w początkach swojej młodości miał zasilić „margines społeczny”. Chce coś powiedzieć, gratulować wyrazić swoje zadowolenie, ale młodzieńca już nie ma. Nucąc jakąś piosenkę wybiega na ulicę, a lekarz jeszcze przez chwilę powtarzał: "Trzeba tylko zwyciężyć, trzeba tylko zwyciężyć”.

  Ks. Iłczyk S., Zwycięstwo przez nawrócenie i uwolnienie od grzechu, BK 3-4 (114) /1985/, s.146n

- 11 -

  Biedny drwal, mający na utrzymaniu chorą żonę i niewidomą córkę, popada w długi u bogatego młynarza. Sąsiad - młynarz grozi mu wyrzuceniem z domu. Zrozpaczony drwal nie wie, co począć. Idzie do lasu, a tam spotyka figurkę Chrystusa. Klęka u jego stop i modli się gorąco, prosząc o pomoc i ratunek. Nagle słyszy słowa: "Dziś wieczorem przyjdę do ciebie". Uradowany biegnie do domu, mówi żonie o całym zajściu i przygotowuje się na przyjęcie wspaniałego gościa. Wieczorem, po długim czekaniu słyszy pukanie do drzwi. Drzwi się otwierają, a tu zamiast bogatego pana, wchodzi żebrak i prosi o wsparcie. Zaskoczeni nieoczekiwanym gościem przyjmują go jednak, a nawet częstują ostatnią kurą, którą ugotowali dla Chrystusa: Żebrak posilił się podziękował i odszedł. Po jego odejściu, niewidoma córka woła: "Mamo, tato, ja widzę". To nie był żebrak, to był Pan Jezus! Ale jego już nie było. Co więcej, po chwili znaleźli w komorze worek złotych pieniędzy. Z wdzięcznością padają na kolana, modlą się i dziękują Chrystusowi tak długo, aż zasnęli. Dopiero rankiem podrywa ich z klęczek młynarz, który przyszedł z robotnikami i urzędnikami, by dokonać eksmisji. Wtedy ubogi drwal powraca dług, obdarowuje wszystkich pieniędzmi i opowiada zaciekawionym ludziom całą historię. Ale młynarz również pragnie zaprosić Chrystusa do siebie, ugościć Go i w obecności tak wspaniałego gościa urządzić dla swojej córki wesele. Udaje się więc do lasu, modli się i słyszy podobne słowa: "Dziś wieczorem przed burzą przyjdę do ciebie". Zadowolony wraca do domu. Zaczynają się przygotowania. Nikogo nie brakuje. Jest orkiestra, dziennikarz, a nawet fotograf. Zostali zaproszeni wszyscy najzamożniejsi z okolicy, aby towarzystwo było godne Chrystusa. Zbliża się wieczór, nadciąga burza. Słychać pukanie do drzwi. Orkiestra zaczyna grać marsza, fotograf przygotowany czeka, by zrobić zdjęcie. Drzwi się otwierają, a w nich ku zgorszeniu gospodarza ukazuje się mała sierotka prosi o nocleg, bo bardzo boi się burzy. Młynarz, który czeka na wielkiego gościa, wypędza sierotkę. Ta jednak uparcie wraca i nalega. W końcu zdenerwowany poszczuł dziecko psem. Przyjęcie się nie układa. Oczekiwanie przeciąga się do rana, a gościa nie widać. Zrozpaczony młynarz biegnie co sił do lasu i czyni wymówki Chrystusowi, że tyle strat poniósł, że tak wspaniale się przygotował i tak bardzo czekał, a On nie przyszedł. Zdziwił się jednak, gdy lamentując usłyszał słowa: "Byłem u ciebie, tyś mnie psem poszczuł". I zobaczył nogę Chrystusa pogryzioną przez psa. (na podstawie "Gość oczekiwany" - Zofia Kossak-Szczucka).

Ks. Twardawa M., Zwycięstwo przez nawrócenie i uwolnienie od grzechu, BK 3-4 (1985), s.149-150



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
3103
Mudry, praca z czakrami id 3103 Nieznany
3103
3103
3103
3103

więcej podobnych podstron