Homeopatia. Wymiana korespondencji z urzędnikami, Homeopatia czy jest złem


Homeopatia. Wymiana korespondencji z urzędnikami, czyli gadał dziad do obrazu

Prof. zw. dr hab. med. Andrzej Gregosiewicz

Lublin 7.11.2005

Pan
Andrzej Koronkiewicz
Prezes Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych,
Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych
Ul. Ząbkowska 41
03-736 Warszawa

Dotyczy:

1/ Braku merytorycznej oceny leków homeopatycznych w Urzędzie Rejestracji Produktów Leczniczych

2/ Drastycznych nieprawidłowości w zapisach artykułu 21 ustawy „Prawo farmaceutyczne”

CZY URZĘDNICY, KTÓRZY POWINNI CHRONIĆ POLSKI RYNEK PRZED FAŁSZYWYMI LEKAMI WYWIĄZUJĄ SIĘ ZE SWOICH OBOWIĄZKÓW?

Wg oceny wszystkich (!) uniwersyteckich placówek badawczych na świecie (poza anegdotycznymi zakładami „naukowymi” badającymi zjawiska paranormalne; vide prywatne laboratorium J. Benveniste'a we Francji), homeopatia opiera się wyłącznie na dobrze znanym zjawisku placebo. Smutną jest zatem wiadomość, że Pan, Panie Prezesie Koronkiewicz nie bierze pod uwagę osiągnięć współczesnej nauki, która jednoznacznie dyskwalifikuje homeopatię jako skuteczną metodę terapeutyczną.

Tak, Panie Prezesie, to Pan pierwszy powinien wystąpić do Ministra Zdrowia i Parlamentu z informacją, że społeczeństwo polskie jest oszukiwane. Chyba jednak ma Pan zbyt ogólnikowe pojęcie o medycynie, gdyż bez cienia wahania rejestruje Pan, jako „lekarstwa” tysiące śmieci, które (jak podkreśla polskie „prawo” farmaceutyczne) nie muszą niczego leczyć! Proceder ten przynosi korzyść (liczoną w milionach PLN) jedynie kilku (dobrze Panu znanym skądinąd) para-farmaceutycznym firmom.

Dla Pana, jak wynika z listu, wyrocznią jest Europejska Farmakopea Homeopatyczna.

A dlaczego nie bierze Pan pod uwagę tego, że amerykańska Food and Drug Administration już przed 1970 rokiem cofnęła wszystkie certyfikaty dla „leków” homeopatycznych (sic!). Do dzisiaj też nie wydała żadnego nowego certyfikatu. („Mówi to Panu coś? - cyt. z serialu „Dom”)”.

Wierzę naturalnie, że zapisane w Farmakopei Europejskiej piramidalne bzdury na temat wytwarzania produktów homeopatycznych to cała Pana wiedza na ten temat.

Posługując się więc tym zbiorem europejskich bredni udowodnię Panu, „eskalując - wg Pana słów - panikę i szerząc dezinformację”, że popłuczyny z kaczych podrobów (OSCILLOCOCCINUM) mogą przenosić ptasią grypę.

W tym miejscu jestem zobowiązany wyjaśnić Panu (jako urzędnikowi, który może nie znać zwyczajów panujących wśród naukowców), że do czasu znalezienia przez naukę odpowiedzi na pytanie: „czy NIC może działać na COŚ”, różne hipotezy naukowe na ten temat są równoprawne.

HIPOTEZY EUROPEJSKIE NA TEMAT WYKORZYSTANIA W MEDYCYNIE NIEZNANYCH NAUCE ZJAWISK „DYNAMIZACJI” I „PAMIĘCI WODY” (OPIS NA PRZYKŁADZIE SPOSOBU PRODUKCJI „LEKU” HOMEOPATYCZNEGO O NAZWIE OSCILLOCOCCINUM)

Wg Farmakopei Europejskiej „lek” OSCILLOCOCCINUM produkowany jest z rozcieńczonych z wodą kaczych podrobów (tzw. „rozcierek” serc i wątróbek). Z opisu na opakowaniu „lekarstwa” (extractum 200 K) wynika, że jest to rozcieńczenie w stosunku 1 do 10400 (jedynka i 400 zer!).

Dygresja: wg szacunkowych danych nasz Wszechświat jest zbudowany z 1080 atomów.

Wracam do OSCILLOCOCCINUM: jest pewne, że już po pierwszych kilkunastu rozcieńczeniach, w roztworze nie ma dawno śladu po jednej choćby kaczej molekule. Od tej chwili więc firma Boiron przystępuje do rozcieńczanie wody w wodzie. Ale to nie jest jeszcze pełny cykl produkcyjny. Przy każdym kolejnym rozcieńczeniu woda jest „wstrząsana”, co homeopaci nazywają „dynamizacją” (termin nieznany nauce). „Dynamizacja” ma wg nich „zwiększać skuteczność leku” (wody). Inaczej mówiąc: im mniej leku w leku - tym bardziej jest on skuteczny. Najbardziej zatem skuteczne jest NIC, pod warunkiem, że jest dobrze „wytrzęsione”.

Homeopatów nie martwi jednak, że „lek” zawiera NIC. Oto bowiem, jak mówią, w trakcie „dynamizacji” kacze molekuły odcisnęły takie piętno na cząsteczkach wody, że te ostatnie zamarły ze zdumienia w określonej, „leczniczej” polaryzacjo-konfiguracji. W tej „skonfigurowanej leczniczo” wodzie pracownicy firmy Boiron moczą („nazywają to impregnacją”) granulki cukru. Woda po jakimś czasie odparowuje i z tą chwilą cząsteczki cukru biorą na siebie pełną odpowiedzialność za przechowywanie „informacji” o „ułożeniu dipoli”. Zagadka: znaki plus będą skierowane do sufitu, czy do podłogi?

Teraz homeo-oszuści przepisują ludziom chorym na grypę te „plus-minus” granulki i twierdzą, że będą one u nich tak stymulować układ odpornościowy, że choroba pójdzie precz. A miliony PLN płyną spokojnie na konta bankowe firmy Boiron.

Z innych hipotez prezentowanych na kursach homeopatycznych wielce interesująca jest hipoteza „dziewięciometrowa”. Idzie to tak: wokół cukrowej granulki homeopatycznej, „impregnowanej” wodnymi popłuczynami kaczych podrobów, tworzy się „kula energetyczna” o średnicy 9 metrów (pełna dokumentacja u autora). Wewnątrz niej pacjent jest już leczony przez „informację” z kaczego ścierwa zawartą w cukrze.

RÓWNOPRAWNA HIPOTEZA WŁASNA (NATURALNA HISTORIA ODKRYCIA NOWEJ DROGI ZAKAŻENIA PTASIĄ GRYPĄ)

Wg mojej, roboczej hipotezy, wirus ptasiej grypy krążący w płynach ustrojowych dzikiej kaczki (lecącej do nas z dalekiego Irkucka) jest zdecydowanie bardziej „wytrzęsiony” niż francuskie kacze podroby. Stąd, „dynamizacja” np. kaczego moczu, którego cząsteczki „zapamiętały chorobotwórcze własności wirusa” może być np. 1000 razy większa. Niezależnie więc od tego, że kaczka taka może się po prostu wysikać na zakłady Boiron, to „kula energetyczna” wokół ptaka będzie miała średnicę 9000 metrów. Wystarczy więc, że zakażony potomek pterozaurów (ale gady!) przeleci nad zakładami Boiron, na wysokości mniejszej niż 9000 metrów”, by „kulista, energetyczna, zdynamizowana informacja” o budowie genetycznej wirusa przeniknęła do fermy drobiarskiej zakładów Boiron i spowodowała infekcję u jednej, mało odpornej na choroby, kaczki. Ponieważ z wnętrzności jednej kaczki można wyprodukować 1250 miliardów dawek OSCILLOCOCCINUM, łatwo sobie wyobrazić Armageddon (względnie apokalipsa) wśród przeziębionych pacjentów „lekarzy” homeopatów.

Podsumowując, hipoteza moja zakłada, że „informacja lecznicza” pochodząca z tkanek drobiu „wytrząsanego” w firmie Boiron, jest znacznie „słabiej zdynamizowana”, niż „informacja chorobotwórcza” pochodząca od wirusa solidnie „wytrzęsionego” w płynach ustrojowych ptaka odbywającego bajkalsko-amurski lot. Łatwo sobie wyobrazić, jak musi się namachać skrzydłami klucz zakatarzonych, dzikich kaczek pokonujących nie tylko turnie, ale i szczyty Uralu. To jest dopiero gigantyczna, transsyberyjska „dynamizacja”!

Panie Prezesie Koronkiewicz: która hipoteza jest bardziej prawdopodobna i dlaczego?

Proszę o merytoryczną odpowiedź, a nie zasłanianie się europejskimi paragrafami. W razie trudności z wyborem hipotezy proszę się zwrócić z tym pytaniem do dozorcy.

CZY TO PRAWDA, JAK MÓWI USTAWA, ŻE LEKI NIE MUSZĄ LECZYĆ? TAK, TO PRAWDA

Opowieść zaczynam od końca, tzn. od propozycji powołania sejmowej komisji śledczej do zbadania ustawy „Prawo farmaceutyczne”. Skąd taki pomysł, wyjaśniam poniżej.

Formalnie, "Prawo farmaceutyczne" jest przykładem ustawy, która w rzetelny sposób zabezpiecza dobro publiczne. Nakazuje bowiem stosowanie rygorystycznych procedur kontrolnych chroniących polski rynek przed wprowadzeniem do obrotu medykamentów niepewnych, niesprawdzonych, przeterminowanych, fałszywych, nieskutecznych itp. Ominięcie tych procedur zagrożone jest surowymi karami.

I słusznie. Narażanie, na masową skalę, zdrowia i życia ludzkiego to ciężkie przestępstwo. Jest tylko jeden problem. Co zrobić, gdy autorzy ustawy, dla sobie tylko wiadomych celów, tworzą zapisy powodujące, że zagrożenia te stają się realne?

Trudno to sobie wyobrazić, ale w porównaniu z niektórymi zapisami w „Prawie farmaceutycznym”, kryminalne sformułowania „lub czasopisma” czy „inne rośliny”, wydają się być niewinnymi pomyłkami. Oto przykład. Cytuję artykuł 21 wspomnianej ustawy: „Produkty homeopatyczne (…) nie wymagają dowodów skuteczności terapeutycznej”. Skąd ten niezwykły zapis? Nie wiem. Osobiście nie wierzę w zespołowy debilizm autorów ustawy. Ba, jestem pewien, że można łatwo zidentyfikować nazwiska ludzi, którzy go przeforsowali.

Ciekawe, jak przekonano właścicieli tych nazwisk, by podjęli ryzyko stanięcia w przyszłości przed komisją śledczą. Ryzykanci zdawali chyba sobie sprawę, że nie zdołają wytłumaczyć, dlaczego pozwolili kilku francuskim i niemieckim para-farmaceutycznym koncernom na, warte miliony, zmonopolizowanie nieświadomości polskich pacjentów. Zapewne jednak (przypuszczenie) wysokość prowizji, ogłupiła ich do tego stopnia, że „zaśpiewali i zatańczyli”, tak jak sobie zażyczyli producenci homeopatycznych fałszywek. Cytuję: "Produkty homeopatyczne (…..) podlegają uproszczonej (sic! - przyp. aut.) procedurze dopuszczenia do obrotu". I dalej: „Do wniosku ... należy dołączyć: opis procesu wytwarzania, w tym „opis sposobu rozcieńczania i dynamizacji", a także "wykaz substancji, które ulegają usunięciu w czasie procesu wytwarzania" (jak sądzę, ta część ustawy to po prostu skopiowany instruktaż produkcji homeopatycznych śmieci).

W tym miejscu przypomnę Panu, Panie Prezesie Koronkiewicz, że J. Benveniste - za prace na temat „pamięci wody” otrzymał dwukrotnie od Uniwersytetu Harvarda nagrodę Ig-Nobla. (ignoble, ang. - haniebny, podły). Zdobywca zwykłej nagrody Nobla w dziedzinie chemii - prof. Dudley Herschbach tak uzasadniał w czasie uroczystej uniwersyteckiej gali wybór J. Benveniste na durnia roku: „…przeprowadziłem podobne eksperymenty z wodą, co do której miałem pewność, że obcowała z substancjami organicznymi i rzeczywiście może pamiętać tego rodzaju oddziaływania. Jeden z eksperymentów nagrałem i teraz chciałbym wam go odtworzyć (w tym momencie prof. Herschbach puścił nagrany na taśmę magnetofonową odgłos wody spuszczanej w toalecie). Mam nadzieję, że wszyscy dobrze to usłyszeliście”. (Marc Abrams, IgNobel Prizes, Orion Books Ltd, GB, 2002).

Prof. Andrzej Gregosiewicz

P.S.

1/ Myślę, że zgodzi się Pan Panie Prezesie, że w naszym wspólnym imieniu zaproszę wszystkich, wysoce utytułowanych naukowo fanów homeopatii o zaprezentowanie wyjaśnień tłumaczących, w sposób jednoznacznie naukowy, co to jest „dynamizacja” leku lub „pamięć wody”. Jestem dziwnie przekonany, że nikt nie zmierzy się z tym pytaniem. Zostanie natomiast zaatakowany autor, który śmiał to pytanie zadać. Żeby tak jeszcze któryś mądrala podpisał się własnym nazwiskiem pod stekiem inwektyw. Ale nie, na to trzeba odwagi.

Rozumiem Was drodzy homeopaci. „Dla mnie to jest igraszka, Wam chodzi o życie”.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
HOMEOPATIA O MUERTE, Homeopatia czy jest złem
Szatan i homeopatia(1), Homeopatia czy jest złem
Czy homeopatia jest rzeczywiście bezpieczna, Homeopatia czy jest złem
Homeopatia ponad prawem(1), Homeopatia czy jest złem
Pułapka homeopatii, Homeopatia czy jest złem
Lancet Homeopatia to bzdura, Homeopatia czy jest złem
Prawdziwa nauka i medycyna o skuteczności homeopatii, Homeopatia czy jest złem
Homeopatia przekręt wszechczasów(1), Homeopatia czy jest złem
Na bezsenność kawa, Homeopatia czy jest złem
Gigantyczne oszustwo, Homeopatia czy jest złem
Homeopatia - kpiny z medycyny, Homeopatia czy jest złem
Czas oszustów, Homeopatia czy jest złem
SIŁA KTÓREJ NIE ZNAMY, Homeopatia czy jest złem
Homeopatia(2), Homeopatia czy jest złem
Credo Quia absurdum, Homeopatia czy jest złem
Homeopatia-absurd w naukowych szatach(1), Homeopatia czy jest złem

więcej podobnych podstron