|
|
|
kl. Stanisław Adamiak ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA POWOŁANIE KAPŁAŃSKIE Każda refleksja nad powołaniem musi opierać na Piśmie Świętym. Opisy powołań, bezpośredniego wezwania przez Boga, są w nim z reguły punktami zwrotnymi. Wystarczy wymienić Noego, Abrahama, Mojżesza, Dawida, Izajasza, Maryję, Apostołów, Pawła. Te opisy odnosi się jednak przede wszystkim do powszechnego powołania do wiary i świętości, właściwego każdemu chrześcijaninowi. Co jest zatem specyfiką powołania kapłańskiego? Przez długi okres czasu, aż do XVII wieku pomniejszano wartość powołania kapłańskiego, a nawet wręcz negowano jego istnienie w odniesieniu do prezbiteratu. Miało to źródło w podkreślaniu wagi życia zakonnego jako jedynego właściwego sposobu dążenia do doskonałości ewangelicznej. Wyraźną różnicę stanowił też celibat, który zaczął ostatecznie obowiązywać wszystkich duchownych łacińskich dopiero na początku II tysiąclecia, przedtem zaś przede wszystkim wyróżniał mnichów i biskupów. Dowartościowanie prezbiteratu ma miejsce w XVII wieku i wtedy też zaczyna się mówić o powołaniu kapłańskim w sposób analogiczny do zakonnego, podkreślając przede wszystkim subiektywny pociąg ze strony kandydata, jego chęć poświęcenia się kapłaństwu. Wyróżniać kapłaństwo od innych zawodów i czynić je czymś więcej niż zawód ma to, iż żeby być kapłanem trzeba tego po prostu chcieć. Kościół nigdy nikogo nie zmusza do przyjęcia święceń, decyzję o tym każdy kandydat musi podjąć w całkowitej wolności (Por. Kodeks Prawa Kanonicznego, kan. 1026). Występują tu jednak dwa zagrożenia. Jednym jest chęć przyjęcia święceń płynąca z pobudek niskich i niegodnych: korzyści materialnych, nacisku rodziny, zawodu miłosnego itd. Drugim jest zbytnie "uduchowienie" rozważań nad powołania, uznanie pierwszeństwa łaski i działania Boga, samo w sobie słuszne, ale prowadzące aż do oczekiwania nadzwyczajnych przeżyć, objawień i uniesień mistycznych. Tymczasem trzeba tu używać bardziej rozumu niż uczuć - spokojnie rozważyć swoje naturalne zdolności i predyspozycje oraz zastanowić się, jakie motywy kierują do ewentualnego poświęcenia się kapłaństwu. Jeśli są one szlachetne - pragnienie większego miłowania Boga, służby bliźnim, a także słuszna troska o własne zbawienie - nie można się podejrzewać o brak szczerej intencji. Samo subiektywne odczucie, chęć przyjęcia święceń nie oznacza jednak jeszcze powołania. Potrzebny jest obiektywny osąd tej chęci ze strony Kościoła. Niektórzy uważali, że powołanie kapłańskie w ścisłym sensie jest tylko i wyłącznie pozytywnym wezwaniem, jakie biskup kieruje do kandydata, po zbadaniu jego przymiotów, ażeby przyjął święcenia. W takiej perspektywie nie ma najmniejszego sensu mówienia o księżach "z powołaniem" i "bez powołania". Skoro zostali wyświęceni, to znaczy, że byli powołani. Widać tu wyraźną analogię do powołania biskupiego, gdzie z reguły nikt nie zastanawia się nad subiektywnym odczuciem kandydata, liczy się tylko wola Kościoła. Przypomnijmy też, że w starożytności chrześcijańskiej przejawiała się ona nie tylko przez przełożonych kościelnych, ale także przez władze świeckie (tak św. Jan Złotousty został porwany przez cesarskich wysłanników u bram Antiochii z obawy, by nie chcąc zostać patriarchą Konstantynopola nie uciekł na pustynię) lub bezpośrednio przez zgromadzenie ludu Bożego (tak św. Ambroży został okrzyknięty przez tłum biskupem, gdy jako urzędnik cesarski wkroczył do katedry mediolańskiej, by zaprowadzić tam porządek podczas zamieszek po śmierci poprzedniego biskupa). Takie ujęcie jest jednak również jednostronne. Dokumenty Kościoła ostatniego półwiecza starają się więc zrównoważyć oba omówione aspekty, powołanie opisują zaś przede wszystkim w kategorii niczym niezasłużonego daru. "Każde chrześcijańskie powołanie pochodzi od Boga (...). Nie zostaje ono nigdy dane poza Kościołem czy niezależnie od niego, lecz zawsze w Kościele i za pośrednictwem Kościoła (...). Kandydat do kapłaństwa winien przyjąć powołanie nie stawiając żadnych osobistych warunków, lecz akceptując normy i wymagania, które stawia Kościół, świadomy własnej odpowiedzialności" (Jan Paweł II, Pastores dabo vobis, 35). Wyrazem tej gotowości poddania się osądowi Kościoła jest wstąpienie do seminarium. To okres zarówno rozwijania, jak i rozpoznania powołania. Obowiązkiem powołanego jest po prostu podporządkowanie się wymogom formacji seminaryjnej. Do przełożonych należy troska o zapewnienie mu warunków do dobrego przygotowania się. "Alumnów trzeba należycie zapoznać z obowiązkami i trudami, które są właściwe świętym sługom Kościoła, nie ukrywając żadnej trudności życia kapłańskiego" (Kodeks Prawa Kanonicznego, kan. 247 § 2). Oprócz pomocy w rozwoju powołania podstawowym obowiązkiem, jak również i największą odpowiedzialnością wychowawców seminaryjnych oraz biskupa jest rozpoznanie, czy powołanie rzeczywiście istnieje. W przypadku wątpliwości należy domniemywać raczej niezdatność kandydata niż jego przydatność, nie stosując w tej dziedzinie fałszywego miłosierdzia, które byłoby w sumie działaniem na szkodę Kościoła: "W całym zaś doborze i odpowiednim wypróbowaniu alumnów należy kierować się zawsze stanowczością, chociaż niepokoiłaby mała liczba kandydatów, gdyż Bóg nie dopuści, by Jego Kościół cierpiał na brak szafarzy, jeśli godni będą wyświęcani" (II Sobór Watykański, Dekret o formacji kapłańskiej, 6). Troska o powołania należy do wszystkich chrześcijan. Wyraża się przede wszystkim przez modlitwę. Pierwszym miejscem kształtowania się powołania pozostaje rodzina, dużą rolę odgrywa też parafia, szkoła, ruchy młodzieżowe, kierownictwo duchowe. Trzeba podkreślać wartość życia kapłańskiego. Nic nie może tu zastąpić osobistego świadectwa życia prezbiterów, gdyż to przede wszystkim ono przyciąga młodych do kapłaństwa. "Niezbywalna potrzeba pasterskiej miłości do własnego Kościoła (...) nakłada na kapłana szczególny obowiązek znalezienia kogoś, kto - jeśli tak można powiedzieć - w przyszłości będzie mógł go zastąpić" (Jan Paweł II, Pastores dabo vobis, 74).
|
dk. Piotr Roszak
Na drogach powołania
Podejmując refleksję nad powołaniem, nie można już na początku zapomnieć, że sam Kościół jest wspólnotą, u podstaw której znajduje się głos wezwania Bożego. To sam Pan gromadzi swoich wiernych, wzywa ich po imieniu, obdarza rozmaitością darów i charyzmatów. Nie na darmo św. Paweł mówiąc często o Kościele w gminach, które zakładał w czasie swoich podróży misyjnych, posługiwał się wymowną metaforą Ciała i członków. Każdy ma swoje zadanie i w całym organizmie spełnia sobie właściwą funkcję. Nie dziwi zatem, że tak ważna jest właściwa wizja życia chrześcijańskiego, w której każdy ochrzczony ma wyznaczoną rolę. Bóg ma wobec każdego człowieka swój plan miłości, dzięki któremu chce doprowadzić go do pełnej komunii z Sobą samym. Nie jest to jednak despotyczne rozporządzenia jakiegoś tyrana, ale propozycja, która musi zostać przyjęta przez wolność człowieka. Zbawienie jest bowiem ofertą, której nie można narzucić nikomu z góry, ale domaga się współdziałania, otwartości.
W medytowaniu nad powołaniem chrześcijanina potrzebne jest zatem, by zdać sobie sprawę z powszechnego powołania do świętości, które jest udziałem każdego, kto przez chrzest został zanurzony w śmierć Chrystusa (por. Rz 5). Do troski o świętość życia zachęcał już Bóg w Starym Przymierzu, gdy wzywał Naród Wybrany, by był święty jako On sam jest święty (Kpł 11,44). Ta pedagogia Bożego powołania jest rozpisana na szczegółowe zadania życiowe. Bycie świętym ma realizować się bowiem w konkrecie codzienności, w stanie życia, które człowiek obiera za swój.
Pewnie dlatego historia każdego powołania - jak często podkreśla Jan Paweł II - to dzieje szczególnego dialogu Boga z człowiekiem. U początku stoi najpierw słowo Boga, który powołuje. By je w pełni usłyszeć i nie pomylić z wieloma innymi głosami - brzmiącymi zaskakująco podobnie - trzeba pewnego zasłuchania w orędzie Boże, wrażliwości serca i umysłu, by go nie pominąć i odczytać jako skierowane do siebie. Powołanie, jak uczą tego wymownie historie biblijnych powołań proroków, jest także związane z ryzykiem, które trzeba ponieść, trudną misją, której trzeba się podjąć. Ten wewnętrzny imperatyw nieraz staje się tak głębokim doświadczeniem powołanego, że nie potrafi go całkowicie z siebie usunąć nawet jeśli by chciał. W genealogii każdego powołania - również tego związanego z dążeniem do świętości - punkt zasadniczy pokrywa się z tym szczególnym momentem w życiu, gdy człowiek odkrywa, że to zadanie zostało skierowane właśnie do niego. Przestaje być wówczas jedynie pięknym ogólnikiem, a staje się treścią życia. W ten sposób cały Kościół staje wobec świata jako wspólnota „świętych”, bogata w łaski i charyzmaty, w której Bóg wyposaża swoją Oblubienicę. Niemniej jednak wszystkie szczegółowe powołania mają swoje niejako źródło w tym fundamentalnym wezwaniu do wcielania w życie codzienne miłości.
Powołanie do świętości, która polega przecież w swej istocie na posłuszeństwie miłości i jej wymaganiom, realizuje się dla chrześcijanina na czterech zasadniczych drogach. Wśród nich znajduje się powołanie do życia konsekrowanego, życia kapłańskiego, życia w małżeństwie oraz do życia w samotności. Są one jakby rozpisanymi na takty głosami w wielkiej polifonii. A więc wszystkie potrzebne, każde brzmiące inaczej, choć przecież bezcenne dla całości. Warto być świadomym tej prawdy, gdy podejmuje się refleksję nad poszczególnymi drogami powołania, by z jednej strony nie zatrzeć różnić, jakie są między nimi, a z drugiej nie rozdzielać ich bezwzględnie od siebie, skoro u podstaw znajduje się ten sam wysiłek, by uświęcając się przybliżać się do Pana.
Życie konsekrowane jest zaproszeniem do szczególnego naśladowania Chrystusa ubogiego, posłusznego i czystego przez profesję rad ewangelicznych. Radykalizm życia podejmowanego w oparciu o pragnienie głębokiej relacji z Panem jest równocześnie świadectwem dla świata o wiecznej aktualności Ewangelii. Życie osoby konsekrowanej realizuje się nie tylko przez zasadniczą dla tego powołania praktykę kontemplacji i modlitwy, a także dzieła apostolskie, zgodne z charyzmatem. W ten sposób osoba żyjąca wedle rad ewangelicznych staje się zaczynem Królestwa Bożego.
Na innej drodze realizuje się powołanie do świętości w życiu kapłańskim, które również jest naśladowaniem Chrystusa - Wiecznego Kapłana. Składanie ofiar miłych Bogu, a także głoszenie Ewangelii i „roznoszenie po wszystkich miejscach woni poznania Jezusa” (2 Kor 2,14) - w liturgii i katechezie - jest istotnym wymiarem posługi prezbitera. Jako sługa ołtarza Pańskiego i „szafarz Chrystusowych tajemnic” staje się tym, który w świecie pełnym podziałów pełni „posługę jednania” (2 Kor 5,18). Dlatego droga kapłańskiego oddania wymaga od powołanego całkowitego poświęcenia i dyspozycyjności względem Tego, który jest Dobrym Pasterzem. Świadomy odpowiedzialności, jaka na nim spoczywa i skarbu, który został mu powierzony, pragnie kształtować swe życie w duchu Eucharystii, której sam jest sługą.
Powołanie do miłości spełnia się także w życiu małżeńskim, gdy mężczyzna i kobieta przez całkowity dar z samego siebie pragną tworzyć „komunię życia i miłości”. W przymierzu małżeńskim miłość jawi się jako dar i jednocześnie zadanie: w codzienności małżonkowie mają pielęgnować i troszczyć się o wzrost miłości wzajemnej, będąc przy tym obrazem wielkiej miłości Chrystusa i Kościoła. Wzajemne oddanie, które ukazuje sama przysięga małżeńska w słowach: „ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci”, staje się stylem życia tych, których Pan powołał do tworzenia Kościoła domowego. Rodzina ma stać się w ten sposób dla wszystkich swych członków „szkołą bogatszego człowieczeństwa” (Jan Paweł II), w której wrażliwość na głos Pana objawiającego swoją wolę jest przedmiotem szczególnego starania.
Z pewnością inny charakter posiada życie człowieka, który nie wstępując w związek małżeński pragnie służyć Kościołowi. Samotność, która jest udziałem jego życia, nie oznacza braku przyjaciół i pustelniczego trybu życia, ale całkowite oddanie serca, by być dla innych. Każdy bowiem został zaproszony przez Pana, aby dążyć do świętości.