O Dziewczynce, tom 4


O Dziewczynce, której nie wolno się było

Agatka bardzo zazdrościła Ani wspaniałych zabawek. Najbardziej jednak zazdrościła jej ubrań. Ania była posiadaczką niezliczonych ilości sukienek na różne okazje, bucików, bluzeczek, spódniczek, spodni w najmodniejszych fasonach....Zresztą, chyba łatwiej byłoby wymienić te rzeczy, których Ania nie miała, zamiast tych, które były jej własnością. Jej imię również brzmiało niezwykle elegancko: "Anna Maria". Wprawdzie dzieci mówiły do niej po prostu: Ania lub Anka, co nie zmieniało faktu, iż większość z nich wiedziała o jej prawdziwym imieniu.
Dziewczynka była nowa. Dołączyła do klasy drugiej. Agatka ją podziwiała i ponad wszystko pragnęła się z nią zaprzyjaźnić. Ania nie miała nic przeciwko temu. Codziennie też razem wracały ze szkoły.
- Wyjdziesz dziś na podwórko? - zapytała Agatka.
- Nie wiem, czy mi mamusia pozwoli - odpowiedziała Ania.
- Nigdy nie wychodzisz na podwórko - stwierdziła smutno Agatka.
- Może przyjdziesz do mnie? - zaproponowała ochoczo dziewczynka.
- Byłam u Ciebie już wiele razy, a dzisiaj jest wyjątkowo ciepło na dworze. Mogłybyśmy się w coś pobawić.
- Zapytam mamy - odpowiedziała Anna Maria.
Mamusia pozwoliła Ani wyjść na podwórko. Jednak dziewczynka siedziała przez cały czas na ławce i nie chciała się ruszyć. Ubrana była w różową bluzę z futerkiem, długą spódniczkę z miękkiego materiału i błyszczące buciki. Wyglądała uroczo.
- Chodź pogramy w piłkę - poprosiła Agatka. - Przecież nie możemy ciągle siedzieć na ławce. Nudzi mi się.
- Może w takim razie pospacerujemy - odparła przyjaciółka.
Dziewczynki wstały i wolnym krokiem przemierzały alejki; raz w jedną, to znów w drugą stronę.
- Czy teraz już możemy w coś się pobawić? - zapytała coraz bardziej zła Agatka.
- Jak zacznę się bawić, to mogę się wybrudzić - rzekła Ania. - Mama będzie zła.
- To idź do domu i przebierz się w inne ubrania - odparła dziewczynka.
- Żadnych ubrań nie wolno mi brudzić - Ania była zdziwiona propozycją koleżanki. - Mama uważa, że dziewczynka powinna być czysta i zawsze pięknie wyglądać.
Agatka nic nie odpowiedziała na te słowa i troszkę nawet było jej wstyd, ponieważ w głębi duszy pragnęła, aby Ania poszła już sobie do domu. Niezręcznie jej było zostawić koleżankę samą i pójść się pobawić z innymi dziećmi. W tej chwili o niczym innym jednak nie marzyła, jak o prawdziwej zabawie. Chciała usiąść na trawie, wskoczyć do piaskownicy, zbudować babkę lub zamek, klęcząc na kolanach. Mamusia Ani chyba czytała w myślach Agatki, ponieważ chwile później zawołała dziewczynkę do domu.
***
- Och ty mój brudasie - zaśmiała się mama na widok Agatki. - Wrzuć rzeczy do brudownika i wskakuj do wanny - dodała.
Gdy Agatka już była wykąpana zapytała poważnie mamusię:
- Czy to prawda, że dziewczynka musi być zawsze czysta i pięknie ubrana?
- Dobrze by było - przytaknęła mama, znów się śmiejąc. - Ale to przecież niemożliwe.
- Możliwe - odparła dziewczynka. - Ania taka jest.
- I co zazdrościsz jej tego? - zapytała mama łagodnie.
- Właśnie o to chodzi, że nie - dziewczynka zamyśliła się. - Zazdroszczę jej tylu pięknych ubrań i wspaniałych zabawek - powiedziała po chwili. - Tylko, że to jest bardzo nudne, tak uważać, aby się nie wybrudzić.
- Zgadzam się z Tobą - rzekła mama. - Zabawa to nieodłączny element dzieciństwa.
- Co to znaczy? - zapytała Agatka.
- To znaczy, że bez zabawy nie ma prawdziwego dzieciństwa. To tak, jakby mieć piękny pałac, a w środku same cudowne rzeczy i nie móc do niego wejść i dotknąć tego wszystkiego. Chciałabyś taki pałac?
- Gdybym nie mogła tam wejść? Nie - powiedziała zdecydowanie Agatka. - Przecież nie mogłabym się nim cieszyć.
- Właśnie o to chodzi - powiedziała mama. - Zabawa jest potrzebna do szczęścia, daje radość i rozwija.
- No i uczy - powiedział tatuś stając w drzwiach. - Gdzie się nauczyłaś grać w badmintona?
- Na podwórku.
- A rzucać piłkę do kosza?
- Na podwórku.
- Bawić w chowanego?
- Na podwórku.
- A zabawa lalkami, uczy cię jak być kiedyś dobra mamą - uśmiechnęła się mamusia.
- Trzeba jednak uważać, bo można nauczyć się złych rzeczy - rzekł poważnym tonem tatuś.
- Mamusia mi wytłumaczyła, że jak dzieci brzydko mówią, biją się i kłócą, albo zabierają sobie zabawki, to mogę się wtedy nauczyć, jak nie być niegrzeczną.
- W jaki sposób? - zapytał tatuś.
- Oj tato, przecież to proste. Wystarczy, że nie będę robić tego co oni.
- Rzeczywiście - powiedział tatuś. - Mamusia jest bardzo mądrą kobietą - dodał i objął mamę ramieniem.
***
Ania przyszła do szkoły w bardzo dobrym humorze.
- Słuchaj - szepnęła koleżance na ucho. - Moja mama chce mnie dziś zabrać na ten nowy plac zabaw. No wiesz, ten co jest w parku. Poprosiłam ją, abyś mogła z nami iść.
- I co? - zapytała Agatka.
- Zgodziła się - powiedziała zadowolona Ania. - Tylko czy twoja mama się zgodzi? - dodała niepewnie.
- Moja mama na pewno mi pozwoli - odparła Agatka.
- W takim razie przyjdę po ciebie.
Agatki mamusia rzeczywiście wyraziła zgodę. Około szesnastej, do drzwi zadzwoniła Ania.
- Gotowa jesteś?
Agatka była gotowa do wyjścia. Założyła dżinsy i bawełnianą bluzeczkę, aby mogła swobodnie korzystać z różnych urządzeń na placu zabaw. A czego tam nie było? Dwa drewniane domki połączone chyboczącym się mostkiem, zjeżdżalnia, huśtawki, liny do wspinania, a także szczebelki, po których można było przejść jedynie przy użyciu rąk. Agatka wyobrażała sobie, że pod nią znajduje się ogromna przepaść i jeśli się puści spadnie w dół. Tak naprawdę, znajdował się tam mięciutki piasek, aby dzieci nie zrobiły sobie krzywdy. Najfajniejsza jednak była gruba lina, przytwierdzona do pirackiego statku. Lina miała duże pęki, na które trzeba było wskoczyć, mocno ścisnąć linę nogami i rozbujać się; wysoko, wysoko.....Cóż to było za wspaniałe przeżycie! Agatka czuła się niczym ptak szybujący w przestworzach. Tak się rozbawiła, że zupełnie zapomniała o swojej przyjaciółce. Rozejrzała się więc czym prędzej w poszukiwaniu Ani. Jakież było jej zdziwienie, gdy zobaczyła dziewczynkę siedzącą na ławce. Obok siedziała jej mamusia i rozmawiała z koleżanką. Podeszła szybko do Ani.
- Chodź na huśtawkę - zaproponowała.
Dziewczynka spojrzała na mamusię, ale mama była tak pochłonięta rozmową, że Ania zdecydowała się nie pytać o pozwolenie. Dziewczynki pobiegły na huśtawkę. Pech jednak chciał, że Ania usiadła na tej, którą ktoś zdążył ubrudzić i po chwili miała plamę na spódniczce. Przerażenie odmalowało się na jej twarzy.
- Nie martw się - pocieszała ją Agatka. - Taką plamę łatwo sprać.
Gdy bawiły się na statku, do ich uszu dobiegł głos:
- Anna! Anna!
Wystraszona Ania natychmiast udała się do mamy. Agatka z daleka widziała bardzo złą minę mamy Ani. Nawet wydawało jej się, że kobieta szarpnęła dziewczynkę za ramię.
Po chwili Ania podeszła do Agatki. Miała łzy w oczach, chociaż bardzo starała się to ukryć.
- Mamusia powiedziała, że musimy już wracać do domu.
Szły aleją wśród drzew. Kilka metrów z tyłu szła mama Ani. Dziewczynka odwróciła się w jej stronę, chcąc o coś zapytać.
- Nic do mnie nie mów! - wysyczała kobieta. - W ogóle się do mnie nie przyznawaj! Zobacz, jak wyglądasz, brudasie! Wstyd mi za Ciebie. No marsz, do przodu!
Dopiero teraz Agatka zrozumiała, że mama Ani udaje, że Ania nie jest jej córką. I to wszystko tylko dlatego, że się wybrudziła. Oczy dziewczynki znów zrobiły się szkliste. Do samego domu nie powiedziała już ani słowa. Agatce było tak bardzo żal przyjaciółki.
***
Agatka bardzo chciała sprawić radość koleżance. Ułożyła więc plan. Wiedziała, że mamusi Ani, na pewno by się nie spodobał. Pomyślała jednak, że mamusia Ani o niczym się nie dowie, a Jej przyjaciółka będzie szczęśliwa. A skoro tak, to nie ma przecież nic w tym złego.
- Czy w tą sobotę pojadę do babci na wieś? - zagadnęła mamusię Agatka.
- Jeśli tylko będzie ładna pogoda, to myślę, że tak - odparła mama.
- A czy Ania mogłaby ze mną pojechać?
- Zapewne babcia nie miałaby nic przeciwko temu.
- A czy mogłabyś poprosić mamusię Ani, aby jej pozwoliła pojechać - odezwała się nieśmiało dziewczynka.
Mamusia spojrzała badawczo na córkę.
- Dlaczego same tego nie zrobicie? - zdziwiła się.
- No wiesz...Mama Ani jest taka... - Agatka próbowała znaleźć odpowiednie słowo. - Nie pozwala jej na nic - powiedziała.
- Dobrze - zgodziła się mama. - Porozmawiam z nią późnym popołudniem.
- Tak się cieszę! - zawołała Agata rzucając się mamie na szyję.
Podczas, gdy mamusia rozmawiała z mamą Ani, Agatka nerwowo kręciła się po mieszkaniu. Nie mogła sobie znaleźć miejsca, a mama jak na złość wciąż nie wracała. Minęło sporo czasu. Wreszcie Agatka usłyszała zgrzyt klucza w zamku.
- No i co? Mów mamo! Zgodziła się? - Agatka już po chwili stała przy mamie zasypując ją pytaniami.
- Tak - odparła mamusia. - Długo ją jednak musiałam przekonywać - dodała. - Bardzo martwi się o córkę.
- Eeee - machnęła ręką Agatka. - Najważniejsze, że się zgodziła.
Dziewczynka była bardzo szczęśliwa. Przygotowała przecież plan, który miał sprawić Ani radość.
***
Dziewczynki wyjechały wcześnie rano samochodem tatusia Agatki. Do ostatnich chwil, mama Ani udzielała jej rad.
- Pamiętaj tylko nie podchodź do żadnych zwierząt! Nie zrywaj nie znanych leśnych owoców! Nie wchodź do lasu, bo się zgubisz! Nie biegaj, bo się spocisz i rozchorujesz!
Całe szczęście, że samochód już ruszył, bo Agatka nie zniosłaby tego, ani chwili dłużej. Podziwiała przyjaciółkę, że jest tak cierpliwa i grzeczna. Gdy dojechali na miejsce, babcia już czekała na podwórzu.
- Tak się cieszę, że jesteście i że poznam twoją koleżankę Agatko. Wchodźcie do domu. Dam wam mleka prosto od krowy i ciasta drożdżowego. Przed chwilą wyjęłam z pieca.
- Można pić mleko prosto od krowy? - szepnęła Ania.
- Jasne - roześmiała się Agata. - Jest zdrowe. Mama mówi, że nie ma w nim tych wszystkich koncentratów.
- Konserwantów - poprawił córeczkę tatuś.
Wszyscy posilili się babcinym ciastem i jeszcze ciepłym mlekiem. Ania jadła, aż jej się uszy trzęsły. Nawet poprosiła o dokładkę. Potem dziewczynki pożegnały tatusia, który miał wrócić po nie wieczorem.
- Możemy iść się pobawić babciu? - zapytała Agatka.
- Oczywiście. Tylko na obiad wróćcie.
Agatka pociągnęła koleżankę za rękę. Z plecaczka wyciągnęła swoje ubrania.
- Przebierz się - powiedziała. - Specjalnie dla ciebie je wzięłam. Będziesz mogła się wybrudzić, a twoja mama nie będzie zła.
To był właśnie ten plan Agatki. Chciała, aby jej przyjaciółka mogła bawić się, jak normalne dzieci i aby się nie musiała martwić, że zabrudzi ubrania. Ania zdjęła piękny kapelusik, potem jasną sukienkę z kokardkami, jasne cieniutkie rajstopki i błyszczące buciki. Założyła bawełniana bluzkę Agatki, wytarte spodnie i przydeptane adidasy.
- Gdyby mama to widziała - powiedziała.
- Na szczęście nie widzi! - odparła Agata. - Idziemy na podwórko.
Agatka pokazała koleżance malutkie kurczaczki i kaczuszki i powiedziała, aby je sobie wzięła na ręce. Potem je karmiły rozkruszonym jajkiem wymieszanym z pokrzywą. Ania była taka przejęta, że Agatce wydawało się, że cały dzień spędzi z tymi kurczaczkami. Prawie siłą ją stamtąd zabrała. Poszły do chlewika, gdzie babcia trzymała świnie.
- Jak już zobaczyłaś to chodź, bo śmierdzi - rzekła Agatka.
Ani jednak nie przeszkadzał zupełnie nieprzyjemny zapach i wpatrywała się w zwierzęta, jak zauroczona.
Oglądały także stajnię i czyściły konia. Agatka często robiła to wcześniej i pokazała Ani, co należy robić. Po obiedzie biegały po polach i łąkach. Bawiły się w chowanego, w berka i dużo innych gier. Ani najbardziej podobało się rzucanie na trawę, leżenie na niej, robienie fikołków i tarzanie się. Była już tak brudna, że w pewnej chwili Agatka pomyślała, że Ania trochę przesadziła. Zbliżał się wieczór i dziewczynki oczekiwały na przyjazd taty. Zamiast niego zjawiła się jednak mamusia Ani. Agatka nie zdążyła ostrzec koleżanki. Mama była tuż za nią. Anna Maria brudna do granic możliwości siedziała na trawie. Nagle ze łzami w oczach powiedziała:
- Wiesz, to był mój najszczęśliwszy dzień w życiu.
Zauważyła jednak przerażone spojrzenie Agatki i odwróciła się. Na widok swojej mamy, zbladła i zaniemówiła. Na jej twarzy widać było strach, a łzy szczęścia zamieniły się w rozpaczliwy płacz. Agatka była pewna, że ten najszczęśliwszy dzień w życiu Ani, również przeistoczył się w najgorszy, jaki dotąd miała.
- Przepraszam - wykrztusiła Agatka. - To wszystko moja wina! To ja namówiłam Anię do tego i przywiozłam dla niej te ubrania. To nie jej wina! Ja to wszystko zaplanowałam!
Ku wielkiemu zdziwieniu obu dziewczynek, mama Ani nie zaczęła krzyczeć, tylko przytuliła je bardzo mocno do siebie.
- To ja przepraszam - powiedziała. - Ubierając Annę w te wszystkie drogie ubrania, nigdy nie dałam jej tyle szczęścia, co ty jej dałaś w ciągu jednego dnia. Jesteś bardzo mądrą dziewczynką - dodała.
***
Od tamtej pory, Ania już nie chodziła tak pięknie ubrana. To znaczy, jak były jakieś uroczystości, to nadal nosiła mięciutkie jasne sukienki, cienkie rajstopki i błyszczące buciki. Jednak na podwórko zakładała zwykłe bluzeczki, spodnie i sportowe buty. Wolno jej było się wybrudzić i była taka radosna. Często też razem z Agatką odwiedzała jej babcię.
Koniec.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Marcel Proust W cieniu zakwitających dziewcząt, tom II
Marcel Proust W cieniu zakwitających dziewcząt, tom I
DZIEWCZYNA MOJEJ WOLI W JEZUSIE MIŁOŚĆ DO WSZYSTKICH MOICH DZIECI (TOM II)
Tom 03 Dziewczyna z prerii Langan Ruth
Prawa sukcesu tom 1 2
egz dziewcz rok1 2013 14
chlopiec czy dziewczynka XUDHZZKC4E64BAD26DODKYBJNXI7KLO44H2SDUI
Przeciw wykluczeniu z rynku pracy Tom 4
dziewczynki

więcej podobnych podstron