Żydzi chrzczeni
Stanisław Kowalski
Prezentowana książka jest reprintem z wydania przedwojennego - Warszawa 1935 r.
Fragmenty książki
Piśmiennictwu polskiemu brak jest dzieła traktującego o Żydach chrzczonych i ich roli. (...) Praca nasza ma za zadanie przestrzec Polaków i w ogóle nie-żydów przed możliwością zdrady ze strony pozornie nawróconych żydów, przenikających pod maską chrztu do naszego społeczeństwa.(...) Nie jest naszą intencją żydów-neofitów obrażać; ważną dla Kościoła Katolickiego i dla Polaków sprawę żydów chrzczonych chcemy bezstronnie rozważyć na podstawie faktów i dokumentów. Jakkolwiek pragniemy, aby i Żydzi, porzuciwszy błędy talmudyzmu, przyjęli wiarę Chrystusową, tym niemniej nie możemy dopuścić, aby Żydzi na Chrzest zapatrywali się, jako na czynnik swej kariery doczesnej, a przyjmując go pozornie, mieli ułatwioną penetrację do społeczeństwa rdzennie polskiego i mogli mu szkodzić bezkarnie, lub wywierać na nie swój wpływ.
(...)
W Polsce pierwsze nazwiska przechrztów pojawiają się za panowania Króla Zygmunta Augusta, to jest w okresie reformacji. Od tego czasu zaczynają występować w Polsce pomocnicze organizacje żydowskie i wpływać na dzieje Polski np. Arianie stojący najbliżej Żydów, Socynianie itp. Rezultatem działalności tych organizacji był 70-letni okres wojen wyniszczających Polskę; początek tego okresu przypada na rok 1648, rok zakończenia 30-letniej wojny. Naczelne kierownictwo nad tymi organizacjami i ich akcja spoczywało w ręku rabbiego Ben Menasses, mającego do pomocy takich "chrześcijan" jak Hugo Grolius. W tymże 1648 roku występuje fałszywy mesjasz Sabataj Cwi, poprzednik Franka i chasydów. W Polsce podnosi bunt Bohdan Chmielnicki, Żyd z pochodzenia; jego sekretarzami są Arianie (Wychowski), cementujący jego sojusz z królem szwedzkim, a całym "potopem" kieruje rabi Ben Menasses przy pomocy Komeniusza (Komensky), założyciela współczesnych form masonerii i członka tajnych pomocniczych organizacji żydowskich, które wynosiły na tron polski Henryka Walezego, otruły Stefana Batorego, a które zdemaskowały się podczas najazdu szwedzkiego na Polskę, wynikiem czego były pogromy Arianów i wypędzenie ich z Polski. Działalność tych organizacji została w Polsce wznowiona w roku 1720 przez zastęp Żydów-przechrztów. Z tego to zastępu rekrutowały się rodziny przechrztów nobilitowanych przy wyniesieniu na tron przez masonerię przy pomocy wojsk rosyjskich masona Stanisława Augusta. Wówczas rozpoczyna się działalność Franka i frankistów, którzy są dalszym ciągiem Marranów. Ciągłość planów żydostwa jest stale utrzymana. Właściwym, a raczej pierwotnym imieniem i nazwiskiem Józefa Franka były Jakub Lejbowicz, czyli syn Lejby. Frank - było to jego nazwisko przybrane. Był on synem Żyda karczmarza z Podola i Żydówki z okolic Rzeszowa. Podczas pobytu w Smyrnie zapoznał się z historią żydowskiego pseudo-mesjasza Sabataja Cwi, i jak on zapragnął być sławnym. Do Polski przybył Frank jako chacham i fałszywy mesjasz, zarządził masowe chrzty Żydów, usypiając czujność duchowieństwa polskiego za pomocą dwóch podstępów żydowskich:
1) dostarczaniem "teoretycznych dowodów" o mordzie rytualnym u Żydów, co w gruncie rzeczy było tylko zgrabnym prześlizgnięciem się nad ta kwestią;
2) posługując się zużytym już za czasów Reuchlina oszustwem, mianowicie dowiedzeniem wyższości chrześcijaństwa nad judaizmem, ale przy pomocy sfałszowanej ad hoc kabały.
Wkroczenie Franka do Polski, jako chachama, to jest spadkobiercy tradycji polityki żydowskiej ciągnącej się od Mąjmonidesa, zapowiada definitywne rozegranie gry politycznej żydostwa międzynarodowego, prowadzonej w Polsce za pośrednictwem tajnych organizacji masońskich, bezpośrednio kontrolowanych przez Żydów, i faktycznie zakończonej rozbiorami Polski. Bieg wypadków i splot faktów stwierdza to w zupełności. Mówiąc jasno i wyraźnie. Frank był agentem judeo-masonerii, wysokiego wtajemniczenia, szpiegiem rosyjskim i misją jego było rozsadzanie społeczeństwa polskiego, jako katolickiego, oraz tym sposobem, przyspieszanie politycznego upadku Polski. Z historią fałszywego mesjasza Sabataja Cwi Frank zapoznał się w Smyrnie ze słów rabina Nahmanna (późniejszy Piotr Jakubowski) w roku 1752. Ożeniwszy się w tymże roku Frank jeździ po Turcji, naradzając się z różnymi mędrcami żydowskimi, dłuższy czas spędza w Salonikach, ośrodku sabataizmu, to jest zwolenników Sabataja Cwi, twórcy żydowskiej sekty religijnej Chasydów. Wśród tych fanatyków rozpowszechnia się opinia o Franku jako "cudotwórcy" mamy tu więc do czynienia z reklamą dla Franka, upatrzonego przez Kahał jako męża zaufania i narzędzie polityki żydowskiej na terenie Polski. Frank stworzył system religijno-filozoficzny skombinowany z filozofii Sabataja Cwi, kabały, teozofii i okultyzmu, zreorganizował, to jest przeciągnął na swoją stronę sektę chasydów. Frankizm i chasydyzm są to dwie gałęzie wyrosłe na tym samym pniu ideologii wielkiego kabalisty żydowskiego Salomona Lurie, bezpośredniego spadkobiercy ideologii Maranów i kabalistów hiszpańskich, wypracowanej i wykończonej przez Żydów sefardyjskich jeszcze przed wypędzeniem ich z Hiszpanii. Działalność Franka jest fragmentem polityki żydowskiej, ściśle mówiąc, światowładczych dążności Żydów. W grudniu 1755 roku Frank przekracza Dniestr i przybywa do Polski-jako poddany turecki. Niemal od razu doznaje Frank prześladowania za głoszenie "nowej wiary" ze strony Żydów - talmudystów. Dwukrotnie dostaje się do więzienia. W roku 1757 w Kamieńcu Podolskim Frank wyjednywa u Biskupa Dembowskiego pozwolenie na odbycie publicznej dysputy z talmudystami, w której odnosi zwycięstwo. Zaczęły się represje na Żydów-talmudystów; sądownie zaczęto palić egzemplarze Talmudu. Lecz Biskup Dembowski "nagle" umiera. Według wszelkiego prawdopodobieństwa ksiądz Biskup Dembowski został otruty; jak historia niefałszowana wskazuje - ludzie wpływowi mogący szkodzić żydostwu bezpośrednio lub pośrednio -zwykle "nagle" umierali. Zagrożony zemstą talmudystów - Frank chroni się na ziemię turecka do Żurżewa, gdzie przyjął islam; Żyd ten zmieniał religie z taką samą łatwością, z jaka zmieniał ubrania. Echo sporu frankistów z talmudystami doszło do Warszawy. Mało przenikliwe i niezorientowane w celach polityki żydowskiej i jej arkanach duchowieństwo polskie nakłoniło Króla Augusta III do poparcia frankistów, bo zdawało się duchowieństwu, że ci ostatni zbliżają się do chrystianizmu. W rok po dyspucie kamienieckiej, w czerwcu 1758 roku Król August III dekretem swym potwierdził wyrok Biskupa Dembowskiego i frankistom, wziąwszy ich niebacznie pod szczególną opiekę, otworzył "im na roścież bramy całej Rzeczypospolitej." Frank z całą hordą swych zwolenników w tryumfie przybywa na Podole powtórnie - w grudniu 1758 roku. Frank nabrał pewności siebie, zabezpieczonym będąc żelaznym listem Króla. Żydzi - talmudyści zastosowali względem Franka i jego zwolenników ścisły bojkot. Ponieważ środki materialne Franka się wyczerpywały, przeto chcąc ratować swą i swych zwolenników egzystencje, Frank postanowił przyjąć chrystianizm. Przedtem jednak zażądał dysputy publicznej z talmudystami, wytaczając talmudystom zarzut o uprawianie mordów rytualnych. Dysputa owa trwała 3 miesiące, jednak nie pociągnęła za sobą poważniejszych nieprzyjemności dla żydostwa. Rabini żydowscy jednak zapewne doszli do wzajemnego porozumienia się co do Franka, jako narzędzia polityki żydowskiej; tak zwana "wojna" Franka z talmudystami nosiła cechy manewru taktycznego żydostwa względem nieświadomych tego "gojów"; w oczach tych ostatnich żydostwo wyglądało na poważnie skłócone i zawzięcie zwalczające się; nie ulega wątpliwości, że większa część talmudystów szczerze traktowała Franka jako wyrodka, renegata czy odstępcę, ale jeżeli przyjmiemy pod uwagę, że w arkana i cele polityki żydowskiej są wtajemniczone tylko jednostki z pośród narodu żydowskiego, zaś masa ortodoksów winna jest tym przywódcom karność i bezwzględny posłuch, z drugiej zaś strony, że Talmud na pozorne przyjmowanie chrztu pozwala - to nie można traktować Franka inaczej, jak komedianta i narzędzie kahału. Zebrani w Konstantynowie rabini uchwalili sfinansować przyjęcie chrztu przez Franka i frankistów. Chciał Frank nawrócenie swe na łono Kościoła otoczyć jak największym blaskiem, pragnął wzbudzić cześć dla siebie i zyskać rozgłos. W październiku 1759 roku wjechał on uroczyście do Warszawy karetą zaprzężoną w 6 koni, wspaniale ubrany w stroju tureckim, otoczony świtą z 35 ludzi - jego agentów i gwardzistów. Celem tego postępku bez wątpienia było zamydlenie Polakom oczu, którzy w ogóle nie znali podstępów żydostwa. Zwykle aktowi chrztu Żyda wpływowego, a zwłaszcza przenikającego pod maską "konwertyty" do społeczeństwa nieżydowskiego z intencją szkodzenia temu ostatniemu - towarzyszy reklama i bicie w tam-tamy, co jest zaprzeczeniem chrześcijańskiej pokory i skromności, a co zdolne jest zasugestionować zazwyczaj bezmyślną "opinię publiczną". Otóż chrzest frankistów zaczął się we wrześniu 1759 roku. Od września do grudnia ochrzciło się we Lwowie około 500 Żydów płci obojga. Frank przyjął na chrzcie imię Józef. Zdawałoby się, że na tym działalność tego oszusta powinna się była zakończyć; ale jak wykazują fakty, Frank miał inną misję. Zagadkowo brzmią słowa Franka do swych współwyznawców skierowane: "Gdybyście -wy wiedzieli, po co j a przyszedłem do Polski, to byście łzami oblewali ziemię. Mówię wam, iż niebawem przyjdą panowie i książęta do mojego dworu i po kilka niedziel stać będą przed mymi drzwiami, byleby mówić ze mną. Ale co więcej będzie, nie mogę wam powiedzieć" - Gdy woda mętna, wtenczas dobrze ryby łowić (łowienie ryb w mętnej wodzie jak wiadomo, jest monopolem Żydów, przyp. nasz). Tak też, gdy się świat krwią zaleje, będziemy mogli ułowić rzecz, która do nas należy" to znaczy Polskę dla Żydów, obalając ją, jako państwo nieżydowskie i katolickie; jest to polityka żydowska tak stara, jak starym jest żydostwo, której to polityki nakazy są świetnie zredagowane w "Protokółach Mędrców Syonu". Ze swych zwolenników Frank utworzył tajną organizację zwaną "chebra" (stowarzyszenie), lub "machną" (obóz; od tej drugiej nazwy pochodzi wyraz "meches" oznaczający frankistę, pozornie nawróconego Żyda, wreszcie potomka mieszanego aryjsko-żydowskiego małżeństwa, mieszańca). Organizacja i system filozoficzny Franka miały trzy stopnie wtajemniczenia podobnie do tych, jakie mieli masoni Illuminaci XVIII wieku lub masoni naszych czasów. Pierwszym stopniem był chrzest, drugim Das skryty, trzecim Edom, co znaczy: udawanie chrześcijanina dla interesu. Sam zaś system filozoficzny nosił hebrajską nazwę Das (właściwie Dat). Frank w latach 1755-1767 nosił się z zamiarem osiedlenia wraz ze swą organizacją ,,machną" - obozem w jakimś udzielnym księstwie- gdzieś na Podolu, lub dalej na wschodzie w stepach Rosji; chodziło niewątpliwie temu neoficie o stworzenie ośrodka, gdzie nie była by organizacja podpatrywana przez niedyskretne oczy (warto porównać z dążeniami dzisiejszych Żydów-syjonistów). Frank dwukrotnie wysyłał swych emisariuszy do Rosji raz w roku 1765, kiedy w powrotnej drodze z Rosji do Polski jego emisariusze mieli konferencję w Warszawie z ambasadorem rosyjskim, księciem Repninem, oraz w roku 1767 - podczas konferencji radomskiej - kiedy Frank proponował rządowi rosyjskiemu usługi 20 000 żydów zorganizowanych w "machnie" i pomoc ogółu żydostwa w akcji rosyjskiej, zmierzającej do przeprowadzenia pierwszego rozbioru Polski (uskutecznionego w roku 1772). W akcji tej brało wybitny udział masońskie stowarzyszenie znane pod nazwą "Scisłej Obserwy" wszyscy jego członkowie, zwłaszcza VII prowincji wydatnie dopomogli do doprowadzenia do skutku pierwszego rozbioru Polski. Jest to jeden z wielu fakt, wykazujący identyczność celów żydostwa i masonerii. Frank marząc o założeniu swego rodzaju własnego państwa, udał się do Warszawy, spodziewając się w stolicy Polski znaleźć właściwe poparcie. W Warszawie jednak duchowieństwo musiało powziąć względem Franka pewne podejrzenia, które okazały się bardzo uzasadnione: Frank mimo chrztu odprawiał ze swoimi zwolennikami jakieś tajemnicze obrzędy, nie przestał być władcą swoich uczniów, opierał się rozproszeniu ich po całym kraju i domagał się koniecznie kawałka ziemi na skraju Rzeczypospolitej, czyli na pograniczu z Rosją dla siebie i swego "obozu" niektórzy z frankistów zaczęli nierozważnie opowiadać dziwy o sile cudotwórczej "pana" i jego boskim (!) posłannictwie, demaskując Franka. Duchowieństwo odgadło wówczas jego istotne plany i zamiary, uwięziło go i stawiło przed sądem oficjała warszawskiego. Daremnie Frank zręcznie się bronił; nie uwierzono w jego obronę i skazano go, jako kłamcę i wichrzyciela na dożywotnie więzienie w twierdzy częstochowskiej, skąd został w roku 1772 po zajęciu Częstochowy przez wojska rosyjskie natychmiast uwolniony. Najbliżsi Frankowi jego zwolennicy nie opuścili go, towarzysząc mu i w Częstochowie; po uwolnieniu Franka ruszyli z nim w świat na tułaczkę; byli razem z nim w Brnie Morawskim, w Wiedniu, w końcu w nadreńskim Offenbachu: Wołowscy, Wilkowscy, Pawłowscy, Jakubowscy, Jasińscy, Jeziorańscy, Rydeccy, Matuszewscy, Zielińscy, Łabęccy, Naimscy, Szymanowscy, Krysińscy, Czemiewscy, Markiewicze, Kaplińscy, Rudniccy, Czyńscy, Zalewscy itd. Pełnili przy "panu" (jak się kazał Frank nazywać) służbę; szambelanów,gwardzistów, sekretarzów, lokajów, woźniców, kucharzów. Nazwiska polskie fabrykowała sobie ta czereda w sposób rozmaity podobnie jak przyswajają sobie polskie nazwiska Żydzi w dobie dzisiejszej: jedni przejmowali nowe firmy od swoich rodziców chrzestnych, albo dobrodziejów (Dębowscy), inni od miejsca pochodzenia (Buscy z Buska; Brzeziccy i Brzezińscy z Brzezia; Jezierzańscy albo Jeziorańscy z Jezierzan), a jeszcze inni polonizowali swe nazwiska żydowskie (Krysy na Krysińscy, Schor - czyli wół - na Wołowscy; Josek na Josiński, Jasiński) itd. Frank zasilany pieniężnie przez frankistów pozostałych w Polsce żył, otaczając się przepychem; po nieudanych zabiegach o tytuł hrabiowski w Wiedniu - sam się utytułował baronem w Offenbachu. Frank nie pozwalał swym zwolennikom rozpłynąć się (asymilować) w nowym (polskim) otoczeniu, zakazał bratać się im z ludnością rdzenną, żenić się z Polkami, (zarządzenie korzystne dla Polaków, gdyż krew polska mniej została zanieczyszczona), uważał swą gromadę (obóz) mimo chrztu za członków osobnej sekty, a siebie za nieomylnego mesjasza. Chrzest miał być tylko obroną jego "obozu" przeciw Żydom-talmudystom. Trzy czwarte obozu, mimo przykrego despotyzmu Franka, ściśle przestrzegało jego rozporządzeń. Aż do roku 1810 tworzyli frankiści gromadę nieszczerych, pozornych neofitów, obcych duchowi i obrzędom katolicyzmu. Ceremonie i wierzenia sabatajsko-teozoficzne były ich religią właściwą. Niewielu z nich mówiło i umiało pisać po polsku. Ekskluzywizm ten żydowski trwał sto lat; mimo, iż czwarte i piąte pokolenie frankistów, niestety, miesza się już przez małżeństwa z rdzennymi Polakami - jednak dotąd są potomkowie frankistów, co nie zapominają swego wodza duchowego i noszą przy sobie jego portret w portmonetkach lub pugilaresach. Frank zmarł w roku 1791 w Offenbachu. Niezupełną byłaby charakterystyka tego Żyda, gdyby nie podać o nim kilku ważnych szczegółów. Frank był szpiegiem rosyjskim, wskazuje to fakt natychmiastowego uwolnienia go z twierdzy Częstochowskiej przez wojska rosyjskie po jej zajęciu w roku 1772. Potwierdza to żydowski historyk Graetz, zapewniający, że ma tę wiadomość "z tradycji rodzinnych", czyli z dokumentów żydowskich nie podlegających ogłoszeniu. Między wtajemniczonymi mechesami-frankistami krążył rękopis opublikowany w roku 1857 przez H.Skimborowicza pod tytułem "Biblia Bałamutna", który przypadkowo mu się do rąk dostał. Niezależnie od tego były jeszcze inne, mianowicie:
l) Księga słów pańskich, 2) Księga Proroctw, 3) Księga snów Pańskich, 4) Kronika.
Właściwie pełny tytuł "Księgi Proroctw" brzmi: "Proroctwa Izajaszowi, wielkiemu prorokowi, jednemu z członków Świętego Sanedrin przy jego Tabernaculum przez wielkiego Szeday z białej magii objawione, w następujące brane słowa: Dopisek Izajasz Mgr. Tajemnego bractwa Ducha Świętego, jego Początek, Odrodzenie etc. osobno opisane zostaną. Autorami "Proroctw Izajaszowych" byli trzej starcy wykładacze nauk tajemnych na dworze Franka w Offenbachu: Jerudzim Dąbrowski, Franciszek Wołowski i Jan Wilkowski. Dzieło to składa się z XXIII rozdziałów, przyczyn, jako "misterium magnum" (wielka tajemnica - oczywiście, polityki żydowskiej) w rozdziale XVI opisany jest przebieg mającej nastąpić rewolucji światowej; są to więc swojego rodzaju "Protokóły Mędrców Syjonu" - tylko, że jeszcze w formie alegorycznej wypowiedziane. Owa "Księga Proroctw" w rozdziale XVI na pierwszym miejscu, jako ofiarę rewolucji stawia kraj Filistrów (Francja) i przepowiada stracenie Króla Ahasa (Ludwik XVI); rewolucji światowej ma dać początek tak zwana przez Żydów "wielka" rewolucja francuska. Ta rewolucja ogólnoświatowa poczęta "ze Świętego Syjonu, ta, która całego świata prawa wygładzi. Ona! Ona! " ma doprowadzić do władzy nowego mesjasza, zawsze żyjącego "Prawdziwego Jakuba". "Wszystkie kraje wasze zdruzgotanymi i spustoszonymi, miasta wasze w perzynę i popiół obróconymi zostaną, urodzaje wasze cudzi (obcy to jest Żydzi) w oczach waszych pożyją i tak ogołoceni ze wszystkiego będziecie, jako i ci, którzy narzędziem spustoszenia waszego postanowieni wszystko wasze pochłoną". Taki los obiecują owe "proroctwa" narodom nieżydowskim. Jak widać - postulaty identyczne z postulatami "Protokółów Mędrców Syjonu"; wymownym tego dowodem jest spustoszenie Rosji cesarskiej - ostatniej cytadeli antysemityzmu, gdzie rewolucji dokonali Żydzi i masoni w roku 1917. W stosunku do Polski o Franku Sulima-Przyborowski stwierdza: "W ogóle z całej jego działalności widać, że (Frank) marzył o utworzeniu sobie jakiegoś państwa niezależnego; z jego słów, które w Offenbachu obiegały, że (Frank) marzy o odbudowaniu upadającego w tej dobie jednego z państw... gwardia jego ćwiczyła się w robieniu bronią. To dało powód do pogłoski, może zresztą przez samego Franka szerzonej, że jest on Mesjaszem politycznym pewnego upadającego w tej dobie państwa i że przygotowuje do odzyskania orężem jego niepodległości". Wreszcie na stronie 202 swego dzieła Sulima-Przyborowski przytacza następującą cytatę z "Biblii Bałamutnej"- "Teraz możecie pomiarkować, na jakie miejsce chciałem prowadzić Machnę". Z szeregu powściągliwych uwag Sulimy-Przyborowskiego na drażliwe dla żydostwa tematy dowiadujemy się, że Frank był przede wszystkim "mesjaszem politycznym" pewnego upadającego w tej dobie państwa; (mowa tu naturalnie, jest o Polsce, czego Sulima-Przyborowski udaje, że nie rozumie, czy też, że nie domyśla się). "Urzędujący mesjasz" upadku Polski przewodził tajnej, politycznej, wielostopniowej organizacji żydowskiej związanej z masonerią - której formy organizacyjne istniały już w roku 1755 w chwili przybycia Franka do Polski, a które to formy stały się później własnością masońskiego zakonu Iluminatów przygotowującego rewolucję ogólnoświatową oraz stały się później własnością masonów XIX stulecia.
(...)
Kiedy po zakończeniu niniejszego autor już był odłożył pióro, prasa przyniosła wiadomość o buncie narodu hiszpańskiego przeciw swemu monarsze, który z godnością kraj swój i swych zbuntowanych niewiernych poddanych opuścił w kwietniu 1931 roku. Do władzy doszedł nowy rząd. Co do członków tego ostatniego -dobrze poinformowana Żydowska Agencja Telegraficzna z dnia 12 maja 1931 roku donosi, że co najmniej trzech ministrów hiszpańskich republikańskich jest Żydami z pochodzenia, z rodzin marranów, to jest pozornie chrzczonych Żydów. A więc przede wszystkim sam prezydent republiki Alcala Zamorra - jak to w wywiadzie z reporterem żydowskiej gazety "Neues Wiener Joumal" zaznaczył Żyd rabin dr Mojimo Cohen - pochodzi z takiej starodawnej rodziny żydowskiej i jest dumny ze swego pochodzenia". Gdy mu przed przewrotem pewien duchowny katolicki mówił, że jest Żydem, a przez to obcy ludowi hiszpańskiemu to Zamorra odpowiedział, że się tym szczyci, bo to dowodzi, że rodzina jego od szeregu wieków zamieszkuje w Hiszpanii (szczególny to "dowód" - dowodzi on również i tego, że Żydzi w ogóle zapatrują się na cały świat, jako swoją uniwersalną ojczyznę, czyli, jako na swoją własność, odmawiając wyłącznego prawa innym narodom do swoich ojczystych krajów przyp. nasz). I rzeczywiście rodzina jego wydała szereg wybitnych kupców i uczonych żydowskich. Dziś jest on (Zamorra) katolikiem (i podobno wierzącym), czuje się jednak zawsze Żydem i mówi o sobie, jako katolickim Żydzie". Jest to pogląd zupełnie słuszny i dowodzi on, że tak zwana "asymilacja" przez chrzest jest mrzonką wyległą w głowach albo nie mających pojęcia o Żydach i kwestii żydowskiej, albo powierzchownie z tą ważną kwestią obeznajmionych. Ze słów tegoż rabina, oraz komunikatu Ż. A. Telegraficznej dowiadujemy się, że nie tylko pręzydent-premier jest Żydem, ale Żydami są: Fernando De Las Rias i Miguel Maura. Pierwszy Żyd jest ministrem sprawiedliwości i jak donosi Żyd. Ag. Telegraficzna (12 maja 1931 rok)-"oświadczył publicznie, iż dumny jest ze swego żydowskiego pochodzenia, ciągnie mianowicie swój ród ze starej rodziny rabinów o tym samym nazwisku. Jeszcze za rządów monarchistycznych De Las Rias wzywał wielokrotnie (kogo? przyp. nasz) do zajęcia się kwestią żydowską". Żyd ten pochodzi z rodziny marrańskiej to jest z pozornie chrzczonych Żydów. Obecnie demaskuje się tupetem i cynizmem, bo udawać Hiszpana nie potrzebuje. Drugi Żyd również pochodzi z rodziny krypto-żydowskiej, pozornie chrzczonej. Jego ojciec Antonio Maura "znany działacz społeczny w Palma ściśle przestrzegał wszystkich obrzędów marrańskich (Ż.A.T. z 12.V. 1931 roku) - to znaczy, będąc katolikiem, przestrzegał skrycie praktyk talmudyzmu. Syn zapewne poszedł w ślady ojca, skoro Żydowi temu jeszcze przed rewolucją podczas dyskusji w Kortezach mówcy-monarchiści zarzucali, że jest on "juetto" (obelżywe przezwisko dawane marranom). Pierwszym staraniem tego rządu krypto-Żydów było podjęcie kroków, aby umożliwić naturalizację (to jest zrównać ich wprawach z rdzennymi Hiszpanami) Żydom sefardyjskim i to nie tylko w Hiszpanii i w Maroku hiszpańskim, ale zgodnie z życzeniami Kahału, i w Maroku francuskim, w Algierze i w krajach bałkańskich. . Memoriał Żydów szpaniolskich, czyli sefardyjskich został rządowi krypto- żydowskiemu wręczony przez sekretarza kahału hiszpańskiego Marokka, Żyda Carlosa (?) Echeguren. Jak donosi Żyd. Ag. Telegraficzna horda Żydów sefardyjskich sięga znacznej liczby, bo 3 - 4 milionów i mają oni wszyscy uzyskać obywatelstwo hiszpańskie. Horda owa pragnie powrócić do "ziemi swych ojców", czyli gromadnie powrócić do Hiszpanii. Dalej rząd tych pozornie chrzczonych Żydów w początku maja 1931 roku uznał gminę żydowską w Madrycie, która w czasie rządów królewskich nie korzysta z praw oficjalnie uznanego ciała prawno-publicznego. Po raz pierwszy od roku 1492, roku wypędzenia Żydów z Hiszpanii odbyło się oficjalne otwarcie synagogi w Madrycie. Po raz pierwszy też gmina żydowska w Madrycie otrzymała od samorządu miejskiego obszar gruntu pod cmentarz żydowski. Żyd Ignacjo (?) Bauer, prezes żydowskiej gminy w Madrycie zakomunikował przedstawicielom Żyd. Ag. Telegraficznej, że odbył konferencję z członkami rządu, którzy zapewnili, iż rząd ma szczery zamiar umożliwienia Żydom imigracji do Hiszpanii. Na początek zatem świat żydowski został uradowany garścią praw, przywilejów i dobrodziejstw dla Żydów ze strony pozornie ochrzczonych ich współplemieńców. Przeciwnie zaś świat katolicki i aryjski został wstrząśnięty grozą przejmującymi wiadomościami: Rozszalały buntowniczy motłoch rzucił się na kościoły i klasztory, które dziesiątkami zaczęły płonąć w wielu miastach Hiszpanii. Duchowieństwo katolickie przy władzy "katolickich" Żydów musi uciekać, szukać schronienia u osób prywatnych. Tak zwany rozdział kościoła od państwa został dokonany, ze szkół usuwa się ducha wiary i religii, katolickie dzienniki "El Debate" i "A.B.C." zostają zamknięte; fala bluźnierczych ekscesów oraz świętokractw o pomstę do nieba wołających zalewa Hiszpanię, ongiś jedną z ostoi tryumfu wiary katolickiej; przedmioty czci religijnej, dzieła sztuki są bezecnie profanowane i niszczone. Zakon 00. Jezuitów, mimo, niestety, jego oportunizmu staje się przedmiotem zaciekłej sekciarskiej nagonki. Zakonnice zmuszone są ratować się ucieczką. Biskupi są znieważani. Prymas Hiszpanii, J.E.X. kardynał Segura y Saenz, Arcybiskup Toledo opuścił swą ojczyznę i przybył do Rzymu, złożywszy godność na ręce Ojca Świętego. Ogółem w Hiszpanii spalono 14 klasztorów i kościołów należących do zakonu 00 Jezuitów, zaś innych kościołów przeszło 200 (dwieście) - i to w tym czasie, kiedy rządzący "katoliccy Żydzi" czelnie i kłamliwie zapewniali Nuncjusza Papieskiego Mgra Tedeschini'ego, że "republika nie będzie się zachowywała wrogo w stosunku do kościoła, jeśli kościół nie będzie się zachowywał wrogo w stosunku do republiki. Słowem rząd obecny nie daje żadnych podstaw do obaw" - pisał dziennik "El Debate". Charakterystycznym jest, że rząd "katolickich" Żydów "nie zdołał" nigdy przedsięwziąć środków zaradczych ani ochronnych przed napadami republikańskich bandytów-podpalaczy, ale zastosował represje względem Hiszpanów-monarchistów. Żyd Zamorra oświadczył obłudnie dziennikarzom, że bardzo duża liczba klasztorów w Hiszpanii, których w samym Madrycie jest 200, a w Sewilli 60, utrudnia niezmiernie ochronę ich przed ekscesami" - zapewne obecnie kiedy kościołów i klasztorów poszło około 300 z dymem, ochrona pozostałych "może" będzie łatwiejsza - a jak zostaną spalone wszystkie - to w ogóle żadna ochrona nie będzie potrzebna, bo napadać nie będzie na co, i będzie wtedy spokój. Tak to wyglądają rządy łże-neofitów, czy też ich potomków, w których mimo chrztu krew i duch pozostały czysto żydowskie, oraz którzy mimo chrztu nie poczuwają się wcale do obowiązku bronienia kościołów i klasztorów katolickich, świadcząc natomiast szereg usług Żydom niechrzczonym. Takie postacie i fakty powinny być nauką dla rdzennych nieżydów-chrześcijan, że Żydów zarówno chrzczonych, jak i niechrzczonych należy traktować jednakowo z racji ich rasy i krwi, a bynajmniej nie wyznania. Nie mniej cenną informację o chrzczonym Żydzie przynosi "Nasz Przegląd" (19 stycznia 1932 roku); chodzi o dr Wiktora Adlera, który według tej gazety żydowskiej "był gwiazdą przewodnią Międzynarodówki Socjalistycznej". Jest to jeden dowód więcej że socjaliści z reguły i zasadniczo są kierowani przez Żydów zwalczając z nienawiścią renegatów nacjonalizm własnego narodu, a gorliwie służąc interesom narodu żydowskiego. Drr Adler "zawsze starannie wystrzegał się spraw żydowskich aczkolwiek za granicą uważany był za Żyda". - Należy rozumieć to w sposób, że Żyd ten wystrzegał się widocznego kontaktu z Kahałem, przez który był odkomenderowany do kierowania "gojami" (bydłem z ludzkimi twarzami, według Talmudu). "W Austrii i w Niemczech wiedziano, iż jest on wychrztą, wyrażano jedynie zdziwienie, w jakim celu przywódca socjal-demokratyczny takiej miary uznał za właściwe dokonać chrztu i przejść na katolicyzm. Po cóż socjalista ma zmieniać wyznanie i narodowość jak zwykły karierowicz?" Była to o Żydzie Adlerze opinia, oczywiście, sfer żydowskich. "Zdziwienie" Żydów było tu rozumie się, symulowane, bo Żydzi wtajemniczeni dobrze wiedzą, że chrzest Żyda służy mu jako środek ułatwiający penetrację do środowiska nieżydowskiego, jak to objaśnił Żyd Graetz, historyk żydowskiego narodu. Ta opinia jeszcze raz uzasadnia mniemanie, że Żyd przyjmuje chrzest zasadniczo dla kariery; potwierdza zaś słuszność tej opinii fakt, że Żyd Adler przyjąwszy katolicyzm przewodzi organizacji społeczno - politycznej zażarcie zwalczającej Kościół Katolicki i jego naukę oraz etykę. Tego duchownego, który tak nieopatrznie udzielił chrztu Żydowi - socjaliście, można nazwać wspólnikiem zdrady Chrystusa Pana i Jego Kościoła. Faktycznie Wiktor Adler zachowywał się, jak narodowo - niemiecki socjalista. Po dzień dzisiejszy socjal-demokraci austriackiego pokroju, w szczególności zaś przywódcy żydowscy łączą z krańcowym internacjonalizmem więcej narodowej niemieckości, niż rdzenni niemieccy socjaliści. Należy to rozumieć tak: Żydzi przywódcy socjalistyczni, zależnie od okoliczności i od wskazówek Kahału, raz udają internacjonalistów, kiedy indziej znów Niemców czy ludzi innej narodowości, w gruncie rzeczy zaś są i czują się Żydami, chociażby zachowywali się jak narodowo-niemieccy czy inni socjaliści lub niesocjaliści. Celował zaś w tej sztuce mimikry Żyd Adler, bo jak świadczy Żyd informator "Naszego Przeglądu" - socjal-demokraci "tę organizację otrzymali w spadku po wielkim Wiktorze Adlerze". "Ojciec Wiktora Adiera, bankier, fabrykant i spekulant pracami budowlanymi, Salomon Markus Adler odbył pierwszy chrzest w Rzymie". "Opowiadają iż aktu chrztu miał dokonać sam Papież". Nie mogliśmy sprawdzić czy tak faktycznie było Jak opowiadają-niezawodnie jednak aktowi chrztu lichwiarza i spekulanta Żyda towarzyszyła ostentacja, reklama i bicie w tam-tamy. "W owym czasie rozpoczął się we Wiedniu masowy pęd do asymilacji i zrywania z żydostwem tak zwanych wyższych sfer żydowskich, który w ciągu ostatnich 70-ciu lat doprowadził do tego, iż w tzw. lepszych sferach wiedeńskich nie ma rodziny chrześcijańskiej, która by niebyła skoligacona z Żydami". Pod wpływem pewnej-broszury o kwestii żydowskiej znaczna część żydowskiej inteligencji zawodowej zabrała się do programowej i całkowitej asymilacji, traktując chrzest, jako rozwiązanie kwestii żydowskiej". Zatem jak widać, Żydzi zaczęli masowo przyjmować chrzest, który wbrew życzeniu Kościoła masowo Żydom był udzielany; ochrzczeni Żydzi udawali "zasymilowanych", wyzyskując błędne mniemanie nie-żydów, jakoby chrzest miał zmieniać i narodowość, czyniąc z Żyda - Niemca w danym wypadku. Fakt zaś skoligacenia się z ogromną liczbą rodzin niemiecko - chrześcijańskich z rodzinami żydowskimi przez małżeństwa z łże-konwertytami nasuwa pewność, że intencją tych gromadnych chrztów była penetracja do rdzennie niemieckich rodzin, oraz zakażenia krwi aryjskiej krwią żydowską, czego wynikiem była młoda generacja, którą stanowili mieszańcy i meteki. Żydzi w gruncie rzeczy, a nie aryjczycy. Akcja ta jak widać, dała wszelkie pożądane wyniki. "Wśród tych młodych neofitów znalazł się też "niemiecko-narodowy" działacz dr Wiktor Adler". Zanim Wiktor Adler przystąpił do socjal-demokracj i, był on przez wiele lat postępowym nacjonalistycznym politykiem niemieckim. Dopiero gdy ruch antysemicki, kierowany przez Schonera (rzecz charakterystyczna, iż dziadkiem pani Schoner był Samuel Kohn) - (ironiczna ta uwaga Żyda z "Naszego Przeglądu" wskazuje, że żona Żydówka zawsze wywiera wpływ na męża - aryjczyka, stąd wniosek, że Schoner ożeniony będąc z Żydówką nie powinien był brać udziału, w obronie rdzennych Niemców przed penetracją żydowską), w Austrii znacznie się rozrósł, zaś "Deutscher Schulverein" wprowadził paragraf aryjski, wydając nawet żydowskich członków zarządu, w tej liczbie dr Wiktora Adlera; dopiero wówczas, w roku 1885 Wiktor Adler zbliżył się do socjalizmu. Dzięki swym wybitnym zdolnościom, wkrótce zaczął on odgrywać rolę kierowniczą w śród socjalistów austriackich, z czasem zaś w międzynarodówce socjalistycznej. Przejście do socjalizmu nie zmniejszyło jednak jego niemieckiego nacjonalizmu. Nawet policzek antysemicki, który otrzymał od ministerstwa handlu (z powodu pochodzenia żydowskiego nie dopuszczono go nawet na bardzo skromny urząd państwowy) nie wywołał w nim żadnej skruchy z powodu bezcelowego chrztu. Jest to cenna uwaga o "bezcelowym chrzcie" znaczy to, że zarówno Żyd Wiktor Adler, jak w ogóle Żydzi zapatrują się na chrzest jako na passe-partout do środowiska nieżydowskiego, oraz jako na coś, co powinno żydowi chrzczonemu przysporzyć doraźnych zysków materialnych oraz wpływów wśród nieżydów. Z Żydostwem Adler zerwał ostatecznie i nie mogąc z powodu panoszącego się antysemityzmu wysunąć się na czoło stronnictw postępowo - niemieckich, wstąpił do niemieckiej socjal-demokracji, jako narodowo-niemiecki socjalista. Syn dr. Adlera dr Fritz Adler pod względem stosunku do żydostwa bardzo zbliżony jest do swego ojca. Nie chce on nic słyszeć o sprawach żydowskich i jest zdecydowanym przeciwnikiem wszelkich dążeń syjonistycznych i narodowo-żydowskich. Lecz Fritz Adler nie jest już chrześcijaninem; jest bezwyznaniowcem. Brat Fritza Adlera, Karol Adler, również bezwyznaniowiec, podczas ostatniego spisu ludności w Austrii zadeklarował się, jako narodowy Żyd na znak protestu przeciw antysemityzmowi i przeciw antyżydowskim tradycjom socjalistycznym dynastii Adlerów. W tym rozgałęzieniu rodziny Adlerów znów zagrała krew żydowska. "Dziadek zerwał z żydostwem, ojciec przyjął chrzest, bracia bez żadnej łączności z żydostwem, lecz u jednego z synów nagle budzi się żydowskie sumienie narodowe i narabia on wstydu całej rodzinie". Streszczając powyższe, stwierdzić można: chrzest socjalistycznego "dynasty" Żyda Adlera ułatwił mu penetrację do środowiska nieżydowskiego, neofita ów do żadnego z obowiązków, które na niego jako na katolika spadły, nie poczuwał się; co więcej Żyd ten, będąc ochrzczony, zwalczał Kościół, do którego wszedł, synów wychował na bezwyznaniowców, szkodząc środowisku niemieckiemu.
(...)
Jedną z prób gromadnego nawracania Żydów na katolicyzm było tzw. Stowarzyszenie "Przyjaciół Izraela". Zwarzywszy doniosłość i możliwe skutki akcji tego stowarzyszenia, należy mu poświęcić kilka uwag osobnych. Zdumiewająca bywa niekiedy wśród katolików prostota gołębia, pozbawiona zaleconej z nią w parze przez Chrystusa - roztropności wężowej! Tymczasem w Kościele, podchodzonym, jak nikt inny poza nim, przez pozbawioną prostoty gołębiej chytrość wężową- roztropność jest szczególnie potrzebna. Prostota jest niewątpliwie zaletą; brak w niej atoli roztropności stanowi jej wadę, która jej wartość obniża, lub nawet unicestwia, czyniąc japo prostu głupotą. Ta katolicka wada tej zalety ewangelicznej występuje szczególnie wydatnie na podłożu duchowości polskiej, sprawiając, że Polacy, jak powiedział dosadnie nasz Juliusz są "baranami do rżnięcia". Ostatnimi czasy ujawniła się ona m.in. w tym bezkrytycznym zapale, z jakim, zresztą nie tylko u nas, ale i za granicą, powitano Związek Przyjaciół Izraela, oraz na jego tle zbyt nagłe, jak na neofitkę, występy ex-rewolucjonistki Żydówki, miss van Leer jako apostołki "Chrystusa -Żyda". Znamienna rzecz przy tym , że w tę aferę religijno-filosemicką wmieszane jest duchowieństwo, które wszak winno się wyróżniać i zresztą, na ogół, wyróżnia się rzeczywiście - mówiąc ulubionym wyrażeniem św. Klemensa Dworzaka (Hofbauera), apostoła Warszawy "nosem katolickim". Związek "Przyjaciół Izraela" został założony wkrótce po wojnie światowej przez O. Asseldoncka przy współudziale Żydówki - neofitki van Leer. Sam związek ten z siedzibą w Rzymie, składał się z kapłanów; wodziły w nim rej Żydówki - neofitki: van Leer i Anna Fumet. Reklamowała go prasa katolicka, szczególnie pobożnościowa, będąca w rękach zakonnych. Zadaniem tego stowarzyszenia było nawracanie Żydów. To też wielkie wrażenie w świecie katolickim wywołał dekret Kongregacji Świętego Officjum, zatwierdzony przez Ojca Świętego a... stowarzyszenie "Przyjaciół Izraela" kasujący. Dekret ten ukazał się w "Acta Apostolicae Sedis" z dnia 2 kwietnia 1928 roku. Zwarzywszy znaczenie tego dokumentu, przytaczamy go w tłumaczeniu polskim:
"Dekretum de eonsociatione vulgo "Amici Israel" abolenda".
Przedłożono na sąd tej Świętej Kongregacji Świętego Officjum naturę i cel Stowarzyszenia, noszącego nazwę "Przyjaciół Izraela", jak również i broszurę, pod tytułem "Pax super Israel" wydawaną ostatnio przez kierowników stowarzyszenia i wszędzie propagowaną dla powiadomienia ogółu o jego charakterze i metodzie. Najprzewielebniejsi ojcowie, postawieni ku obronie wiary i obyczajów, z początku uznali chwalebny zamiar wzywania katolików do modlitwy i współdziałania w nawracaniu Żydów do królestwa Bożego. I nie jest dziwnym, że tym celem jedynie przejęci, nie tylko kapłani i wierni, ale jeszcze wielu Biskupów i Kardynałów od początku przystąpiło do tego Stowarzyszenia. Kościół Katolicki; istotnie, zawsze ma zwyczaj modlić się za lud żydowski, który był do Jezusa Chrystusa depozytariuszem obietnic Bożych, bez względu na jego zaślepienia. Powodowana tymże miłosierdziem, Stolica Apostolska broniła tego ludu przed niesprawiedliwymi prześladowaniami, i zarówno, jak potępia zazdrość i nieprzyjaźń między narodami, jak również - lub bardziej jeszcze potępia nienawiść względem ludu wybranego niegdyś przez Boga, nienawiść tę, którą jest w zwyczaju obecnie oznaczać w języku pospolitym pod mianem "antysemityzmu". Zważywszy wszakże i uznając, że stowarzyszenie "Przyjaciół Izraela" przyjęło później sposób działania i mówienia, który odchylał się od uczuć Kościoła, od ducha Ojców Świętych i od samej Liturgii Świętej, Najprzewielebniejsi Ojcowie, wziąwszy pod uwagę zdanie Najprzewielebniejszych Konsultorów, postanowili na posiedzeniu plenarnym, w środę 21 marca 1928 roku, że stowarzyszenie "Przyjaciół Izraela" winno być skasowane; oświadczyli oni, że faktycznie ono jest skasowane, i zabronili, by ktokolwiek odtąd ważył się pisać lub drukować książki bądź ulotki, które w jakikolwiek sposób byłyby przychylne błędnym wysiłkom tegoż rodzaju. Dnia następnego, we czwartek tegoż miesiąca Ojciec Święty Pius XI, Papież z łaski Opaczności Bożej na zwykłym posłuchaniu udzielonym Wielebnemu Assesorowi Świętego Officjum aprobował uchwałę Jemu przez Najprzewielebniejszych Ojców przedłożoną i rozkazał, aby ona ogłoszoną została.
Dan w Rzymie, w Pałacu Świętego Oficjum, 24 marca 1928 roku.
A. Castellano
Notariusz Św. Kongr. Świętego Officjum.
Aby dobrze zrozumieć sens i doniosłość powyższego dekretu, trzeba przypomnieć "Odezwę" skierowaną w roku 1927 przez Centralny Komitet "Przyjaciół Izraela" do Episkopatu całego świata i rzeczowo komentowaną przez katolickie czasopismo "Fede e Ragione" (Wiara i Rozum) (z końca października 1927 roku) wychodzące w Fiesole. Dzieło O. Van Asseldonck'a osiągnęło wtedy szczyt powodzenia. Pod maską stowarzyszenia modlitwy i ofiar za nawrócenie Izraela zyskało ono sobie przystąpienie zbyt łatwowierne niezliczonych duchownych zwykłych i dostojników kościelnych. Aprobaty i błogosławieństwa napływały ze wszystkich stron, zarówno jak zapisywania się w poczet członków. Ale jednocześnie prawdziwy cel stowarzyszenia zaczął się wyjawiać. Tekst tej wspomnianej odezwy był następujący:
Wasza Excellencjo!
"Boski Melchizedech będąc bliski śmierci na krzyżu dzięki zazdrości Księcia Kapłanów, prosił Swego Ojca, aby im przebaczył. Mając przed oczyma to miłosierdzie Boskie Chrystusa, niniejszym zwracamy się z uszanowaniem do Książąt Kapłanów Nowego Zakonu, to jest do Biskupów Kościoła Chrystusowego, aby się modlili i wznowili Świętą Ofiarę Kalwaryjską o powrót ludu izraelskiego; prosimy ich jednocześnie przyłączyć się do "Przyjaciół Izraela" - bądź dając swe imiona, bądź usilnie polecając naśladować się swym kapłanom.
Waszej Excelencji
Posłuszeństwo i uszanowanie
Komitet "Przyjaciół Izraela".
Do tej odezwy dołączony był zeszyt, gdzie wyłożona była doktryna stowarzyszenia. Doktryna ta była zredagowana w formie manifestu. Kapłanów wzywano do masowego przygarniania Żydów, aby ci w nich odnaleźli własne kapłaństwo żydowskie. Co się tyczy członków tego stowarzyszenia, to nakładane na nich obowiązki nosiły nie mniej podejrzany charakter, mieli zatem członkowie stowarzyszenia "Przyjaciół Izraela" wystrzegać się:
1) mówienia i wyrażania się o Żydach, jako o narodzie bogobójczym.
2) mówienia o grodzie bogobójczym;
3) zamiast mówić "nawracanie się" Żydów - używać raczej wyrażenia "powrót" lub "przejście" Żydów (do chrześcijaństwa) (de Judeorum conversione reditum seu transitum dicendo);
4) nie mogli członkowie mówić o nawracalności Żydów - to jest o niemożności lub nadzwyczajnej trudności w nawróceniu się Żydów;
5) jak również o przestępstwach nie do wiary - Żydom przypisywanych (incredibilia de Judaeis narrata) - a zwłaszcza o zabójstwach dzieci - mniemanych mordach rytualnych. Żydom przypisywanych;
6) o obrzędach żydowskich członkowie w ogóle mieli nie mówić, chyba, że z uszanowaniem i względami;
7) wstrzymywać się mieli członkowie od wszelkiej przesady, uogólnienia lub żartów i kpin z racji jakiejkolwiek właściwości Żydów;
8) wreszcie - wstrzymywać się od wszelkich przesądów antysemickich.
Natomiast członkowie "Przyjaciół Izraela" obowiązani byli, przejmując się naukami Bożymi (ex divinis documentis) uznawać:
1) że Bóg żywi szczególną miłość do ludu izraelskiego;
2) że zadatkiem uroczystym tej miłości, którą Bóg darzy Izraela, było narodzenie się i życie Chrystusa w Judei (per incamationem Christi ejusque missionem);
3) że ta miłość trwa nadal, a nawet zwiększyła się z racji faktu śmierci Chrystusa (zamordowanego przez Żydów)
4) że Apostołowie dali świadectwo trwania tej miłości, lub sami oni są świadectwem jej (testiricationem hujusamoris in Apostolis).
Taką była ideologia i "teologia" tego zdrajczego względem Boga i Ojczyzny stowarzyszenia, oparta na kłamstwie, przemilczaniu zbrodni żydowskich i wad tego narodu szatańsko nienawidzącego Chrystusa, Jego Kościoła oraz odwiecznego wroga reszty całej ludzkości. Nie dość na tym: "przyjaciele" czy niewolnicy Izraela oskarżali nawet Ojców Świętych o twardość serca lub okrucieństwo, skoro w nich dostrzegli przeciwników Żydów, żądali zaś:
1) zniesienia obrażającego Żydów epitetu "obłudnych" w modlitwie "et pro perfidis Judaeis" odmawianej w Wielki Piątek;
2) wystawienia w przyszłości lub wskrzeszenia (sic) w Jerozolimie kościoła Judeo - chrześcijańskiego któremu przyznana byłaby własna liturgia w języku hebrajskim i własna karność;
3) uznania wybitnie kapłańskiego charakteru rasy żydowskiej i jej przeznaczenia do panowania religijnego nad ludzkością, zgodnie z ideologią p. Stanisława Fumet lub Jakóba Maritain'a.
4) Uznania cielesnego złączenia się nieżydów z rasą wybraną przez Komunię Świętą jako przez przyjmowanie Chrystusa z Jego Bóstwem i Człowieczeństwem itd. itd.
Ideologia i dążenia "Przyjaciół Izraela" pozwalają już nie przypuszczać, ale mieć pewność, że chodziło im nie o nawrócenie Żydów, ale o judaizację Kościoła i społeczeństw nieżydowskich; zapewne duchowni byli tylko narzędziami użytymi przez Żydów, którzy musieli skwapliwie pochwycić takie myśli przewodnie, dające na podstawie teologicznej panowanie Żydów nad narodami. Kogo o zdrowych zmysłach nie uderzy obuchem bezczelność tych postulatów, czy to wysuniętych na zewnątrz, czy to ograniczonych do wewnętrznego życia "Przyjaciół Izraela" celem propagandowego ich urobienia? Wilk żydowskiego nacjonalizmu, a raczej wojującego pansemityzmu przyodział się tym razem w owczą skórę aspiracji rzekomo katolickich. Z naciągnięciem jej wszakże na siebie miał kłopot nie lada. Przeszkadzał mu nowotwór bogobójczy, który mu wyrósł na grzbiecie. Należało by go wyciąć, ale właśnie chodzi o jego oszczędzenie i tylko osłonięcie. Konsekwencją już tylko owych tez zasadniczych, maskujących bogobójstwo są tezy pozostałe: doskonały charakter kapłański rasy żydowskiej i stąd jej przeznaczenie do hegemonii religijnej nad światem, asymilacja nieżydów z Żydami przez Eucharystię, przywrócenie gminy żydowsko - chrześcijańskiej w Jerozolimie. Gdy tamte jednak są tylko środkiem do celu, to te są samym celem, zresztą niedostatecznym. Po usunięciu szkopułu bogobójstwa Żydzi mieliby utorowaną drogę do podboju świata; podboju najpierw religijnego, następnie i politycznego. Wybielone z przeczarnej plamy tej zbrodni najwyższej, żydostwo odzyskałoby swój charakter wybraństwa i to w światowych ramach Kościoła. Zdobyłoby zatem podstawę do uznania go rasę par excellance kapłańską, przeznaczoną z natury rzeczy do przodownictwa w Kościele, oraz do moralnego zasymilowania z sobą, czyli duchownego zżydzenia świata. Asymilację moralną dopełniłaby Eucharystia asymilacją fizyczną, a wskrzeszona gmina jerozolimska stałaby się pierwowzorem pozostałych chrześcijańskich gmin świata. Wszystkim tym niedorzecznym marzeniom chrześcijan-aryjczyków duchownych i świeckich, świadomych czy nieświadomych szczególnego rodzaju "apostołów". Kongregacja Św. Officjum położyła kres. Zważywszy jednak ciągłość zakusów żydostwa na chtystjanizm, a zwłaszcza na jedyną doskonałą formę chrystjanizmu - katolicyzm, można być zupełnie pewnym, że po jakimś czasie wypłynie znów impreza analogiczna na powierzchnię życia, ale - o ile znów sięgnie zbyt daleko - znów zostanie zdemaskowana przez Św. Officjum i potępiona. Czy wspomniane powyżej arcybractwo nie jest na tej drodze, zważywszy podejrzany ton jego organów, czy organu - to przyszłość pokaże. Przykrym jest tylko fakt, że w każdym bądź razie, tego rodzaju imprezy i ich autorzy zdolni są bałamucić niejedną setkę umysłów prostych, poczciwych, ale tępych, ograniczonych i przeświadczonych o swej słuszności, trzeźwienie zaś ich po tym zatrutym winie - to rzecz przykra, żmudna i zazwyczaj niewdzięczna.