MATURA
Język polski
Bogurodzica
Bogurodzica jest zabytkową polską pieśnią religijną i rycerską. Dwie pierwsze zwrotki, to najstarsza część Bogurodzicy - pochodzi z pierwszej połowy XIII wieku, choć spisana została w początkach XV wieku. W późniejszym okresie utwór bardzo się rozrósł, gdyż dopisywano kolejne zwrotki, poza tym popularność i wymowa Bogurodzicy sprawiły, iż uznano ją za pierwszy hymn polski.
Bogurodzica była pieśnią bojową polskiego rycerstwa pod Grunwaldem, co opisuje Jan Długosz, oraz w bitwie pod Warną. Była także odśpiewana podczas koronacji Władysława Warneńczyka. Pieśń oparta jest na idei pośrednictwa.
Twórca wiersza i autor melodii nie jest znany. Wielu badaczy zgadza się tylko z tym, że z pewnością była to osoba duchowna.
Bogurodzica, Dziewica, Bogiem sławiena Maryja
U Twego Syna, Gospodzina, Matko zwolena, Maryja!
Zyszczy nam, spuści nam!
Kyrie elejson.
Twego dzieła Krzciciela, Bożyce,
Usłysz głosy, napełń myśli człowiecze,
Słysz modlitwę, jąż nosimy,
A dać raczy, Jegoż prosimy.
A na świecie zbożny pobyt,
Po żywocie rajski przebyt.
Kyrie elejson.
Bogurodzica jest wierszem zdaniowo-rymowym.
Pierwsza zwrotka zawiera apostrofę do Matki Boskiej, aby pośredniczyła u swego syna - Chrystusa a Syna Bożego o wysłuchanie modlitwy, o dobrobyt w życiu ziemskim i wieczne życie po śmierci. Zwraca uwagę symboliczna liczba 4, do której często nawiązywali ludzie średniowiecza, którą współtworzą w Bogurodzicy święte osoby: Matka Boska, Chrystus, Bóg i Jan Chrzciciel.
Prośba w drugiej zwrotce kierowana jest bezpośrednio do Chrystusa. Wierni, powołując się na zasługi Jana Chrzciciela, błagają o obdarowanie wartościami najważniejszymi dla ówczesnych ludzi. Są nimi: pobożne życie na ziemi i zbawienie po śmierci.
Połączenie trzech osób - Chrystusa, Matki Boskiej i Jana Chrzciciela - występowało w sztuce średniowiecznej pod nazwą deesis. Motyw ten przedstawiał Chrystusa jako sędziego i zbawiciela, znajdującego się pośrodku, oraz Maryję, jego matkę i Jana, który ochrzcił Chrystusa w Jordanie.
Sofokles „Król Edyp”
Wyrocznia oznajmiła Lajosowi, że jego syn ma go zabić i poślubić własną matkę. Kiedy urodził mu się syn, Lajos okaleczył go i porzucił w górach. Edypa uratował od śmierci pasterz, który zaniósł go do króla Koryntu, Polybosa.
Kiedy Edyp dorósł, zapragnął dowiedzieć się o swoim pochodzeniu. Dlatego udał się do wyroczni delfickiej, która wyjawiła mu, że zabije ojca i poślubi własną matkę. Przerażony tym Edyp postanowił udać się do odległej krainy, aby zapobiec spełnieniu się wyroczni. Po drodze zabił w bójce starca, którym okazał się jego ojciec Lajos. Przed bramami Teb natknął się na Sfinksa, rozwiązał jego zagadkę i w nagrodę otrzymał rękę Jokasty. Miał z nią dwóch synów (Eteoklesa i Polinejkesa) i dwie córki (Antygonę oraz Ismenę). Jednak Teby zaczęły nawiedzać nieszczęścia. Edyp dowiedział się od starca o imieniu Tyrezjasz, że jest ojcobójcą i ma dzieci ze swoją własną matką. Żona (matka) powiesiła się, a on w rozpaczy oślepił się, udał na wygnanie i umarł w Kolones.
Budowa utworu
Prolog - wprowadzenie widzów w problematykę utworu
Episodia - czyli akcja
Stasima - pieśni chóru
Epilog - zazwyczaj wypowiedź skierowana do publiczności
Exodos - pieśń chóru, zamykająca akcję
Król Edyp to tragedia, w której autor pokazuje jak nieskuteczna jest walka człowieka ze swoim losem. Im bardziej Edyp stara się uciec od swego przeznaczenia, tym szybciej zbliża się do spełnienia przepowiedni wyroczni. Człowiek jest więc igraszką w rękach losu i bogów, poeta pokazuje jak nieskuteczna jest jego walka z przeznaczeniem.
Tragedia Sofoklesa uświadamia również, jak wielka i nieomylna jest wiedza wyroczni w Delfach. Przecież zarówno Edyp, jak i Lajos robili wszystko, by uniknąć przeznaczenia, a jednak swoim postępowaniem, krok po kroku, zbliżali się do jego spełnienia.
Edyp ściągnął na siebie gniew bogów przez sam fakt swojego urodzenia, bo wyrocznia zabroniła Lajosowi mieć potomstwo, obraził bogów również swoją pychą (hybris), rozbudzoną w czasie śledztwa.
Król Edyp:
· Prolog - przedstawienie problemu - wisząca nad miastem klątwa
· Parodos - wejście Chóru, który opisuje klęski, jakie nawiedziły Teby.
· Epejsodion pierwsze - Edyp rzuca klątwę na sprawcę śmierci Latosa
· Stasimon pierwsze - Chór wychwala Edypa za zasługi dla miasta
· Epejsodion drugie - spór Edypa z Kreonem
· Stasimon drugie - Chór śpiewa o upadku obyczajów, braku wiary
· Epejsodion trzecie - wiadomość o tym, że Edyp nie był dzieckiem Meropy i Polybosa. Próba dotarcia do prawdy na temat pochodzenia Edypa.
· Stasimon trzecie - pełne optymizmu rozważania Chóru o tajemniczym pochodzeniu Edypa.
· Epejsodion czwarte - Edyp uświadamia sobie, że jest kazirodcą i ojcobójcą.
· Exodos - zamknięcie akcji- samobójstwo Jokasty i oślepienie Edypa.
Cechy dramatu antycznego
1. Zasada trzech jedności:
· Czasu - cała akcja zamykała się w 24 godzinach, zazwyczaj od wschodu do zachodu słońca)
· Miejsca - wszystkie wydarzenia rozgrywają się w tym samym miejscu
· Akcji - jest jeden wątek główny, nie ma epizodów
2. jest chór - wprowadza aktorów na scenę, może komentować i oceniać przebieg wydarzeń
3. zasada decorum - stosowności - utwór musiał być napisany stylem patetycznym
4.zakaz pokazywania na scenie scen dramatycznych
5. nadawanie dziełom tytułu od imienia głównego bohatera
6. podział na pieśni chóru i dialogi
7. nie ma scen zbiorowych, bowiem na scenie może być jednocześnie trzech aktorów
William Szekspir „Makbet”
Król Dunkan jest władcą Szkocji. Za jego panowania państwo rozwija się, władca zwycięża wrogów, mimo że zdarzają się zdrajcy (jak tan Kawdoru). Makbet wraz z przyjacielem, Bankiem, są dowódcami wojsk Dunkana, walecznymi żołnierzami i wiernymi patriotami.
Po tym, jak obaj przyjaciele spotykają wiedźmy, które przepowiadają Makbetowi królewską przyszłość, Makbet zaczyna dążyć do władzy. Za namowami żony, Lady Makbet, która pobudza kiełkujące w Makbecie niemoralne żądze, bohater dokonuje zbrodni. We własnym domu zabija on Dunkana, zrzuca winę na służących, a potem na synów króla. Ci muszą uciekać ze Szkocji, przez co Makbet, krewny Dunkana, zostaje królem.
Główny bohater musi jednak zacierać ślady zbrodni. Zleca zabójstwo Banka, swego przyjaciela. Ponadto napada i morduje rodzinę jednego z wiernych lordów dawnego króla - Makdufa. Makduf podejrzewa bowiem zdradę Makbeta i również jest zmuszony schronić się w Anglii.
Krwawe, tyrańskie rządy Makbeta, tracącego powoli zmysły, mają zostać szybko ukrócone. Prawda powoli wychodzi na jaw, kiedy na dworze angielskim lordowie analizują wydarzenia przeszłe i obecne w ich ojczyźnie. Zabicie rodziny Makdufa przesądza o wyruszeniu wojsk angielskich pod wodzą Siwarda na Szkocję.
Dochodzi do bitwy szkocko-angielskiej. Makbet ma niewielu ludzi po swojej stronie. Większa część panów Szkocji przyłączyła się do Siwarda i synów Dunkana. Tuż przed rozpoczęciem walk umiera Lady Makbet, którą dotknęło obłąkanie. Makbet, któremu wiedźmy przepowiedziały koniec, gdy poruszy się las Birnam i przebije go miecz człowieka nie narodzonego z kobiety, polega na polu bitwy. Zabija go Makduf, który został wyjęty z łona matki przez lekarzy przed upływem dziewięciu miesięcy. Las Birnam poruszył się natomiast, kiedy wojska angielskie zamaskowały się gałęziami i podchodziły pod zamek Dunzynan.
Władza zostaje przywrócona prawowitemu następcy tronu, synowi Dunkana, Malkolmowi. Nowy król zapowiada lepsze czasy dla Szkocji i powrót sprawiedliwości.
Treść utworu oparta jest na autentycznych wydarzeniach. W roku 1040 pierwszy historyczny król Szkocji został zamordowany przez swego generała Makbeta. W roku 1057 natomiast Makbet zginął z rąk Malkolma, który wstąpił na tron jako Malkolm III. Inną historyczną postacią jest tu król Anglii Edward Wyznawca, który panował w latach 1004-1066 i był przez współczesnych mu uważany za świętego.
Szekspir zawarł w tej sztuce kilka bardzo ważnych myśli, poruszył kilka niezwykle istotnych problemów. Przede wszystkim ukazał na przykładzie głównego bohatera, jak żądza władzy może przemienić osobowość i wpłynąć na zmianę postępowania człowieka.
Dla Makbeta zbrodnia początkowo jest czynem zupełnie abstrakcyjnym i niemożliwym do popełnienia. Jednak pod wpływem pierwszej popełnionej zbrodni z wzorowego wasala i rycerza króla szkockiego staje się żadnym krwi i władzy królobójcą. Po zamordowaniu króla i zdobyciu korony Makbet zostaje wplątany w niekończący się łańcuch kolejnych zbrodni, które musi popełniać z obawy przed ujawnieniem prawdy o swym czynie. Z normalnego człowieka staje się bestią, tyranem i zbrodniarzem, znienawidzonym przez lud, który nazywa go „psem z piekła” oraz „podłym zbójem”. Makbet wydaje rozkaz zamordowania Banka, później Makdufa i syna Banka, a gdy tym dwóm uda się uciec, ofiarą strasznego króla pada żona Makdufa.
Od tej pory morderca jednak nie zazna już spokoju, prześladować go będą halucynacje, zjawy i koszmary. Widziadła zamordowanych przez niego ofiar oraz tajemnicze głosy będą wieściły mu jego zgubę. Również i krwawa Lady Makbet, zachęcająca męża do popełnienia zbrodni, popadnie w obłęd, w którym będzie usiłowała zmyć z rąk krew zabitych. Lady Makbet popełni samobójstwo, zaś jej mąż stanie się bezwolnym cieniem człowieka oczekującego na śmierć.
Głównym problemem na który Szekspir zwraca uwagę, jest wzajemny stosunek człowieka i zła. Autor wyraża przekonaniem że każde zło wyrządzone innym ludziom powraca po pewnym czasie i godzi w tego, który je na świat wyprowadził. Zabójcę musi spotkać zasłużona kara, Makbet zostaje zabity przez Makdufa, który wraca z wygnania na czele wojsk, by pomścić śmierć ofiar tyrana.
William Szekspir stworzył w Makbecie świetne studium psychologiczne człowieka opętanego żądzą władzy i bezustannie borykającego się z wyrzutami sumienia.
Molier „Świętoszek”
Orgon ma dwoje dzieci, Damisa i Mariannę oraz drugą żonę, Elmirę. Rodzina ta mogłaby żyć szczęśliwie, gdyby Orgon i matka jego, pani Pernelle, nie darzyli bałwochwalczą wprost przyjaźnią Tartuffe'a, którego uważają za człowieka świętego. Dla Damisa, Marianny, Elmiry, Kleanta (brata Elmiry) i służącej Doryny, Tartuffe jest obłudnikiem. Jego hipokryzja nie ma nic wspólnego z zaletami ludzi pobożnych, ale Orgon postanowił wydać za Tartuffe'a Mariannę, już prawie zaręczoną z Walerym.
Interwencja Elmiry usiłującej odwieść Tartuffe'a od zamiaru poślubienia Marianny pozwala odkryć dwulicowość „świętego człowieka" i zaślepienie Orgona. Tartuffe korzysta bowiem z tego, że pozostał sam na sam z młodą kobietą, by w słowach pełnych mistycyzmu wyznać jej miłość. Orgon powiadomiony o tej niegodziwości przez Damisa, który przypadkowo słyszał rozmowę macochy i przyjaciela ojca, nie chce wierzyć synowi, wypędza go z domu i zapisuje Tartuffe'owi w darowiźnie wszystkie swoje dobra.
Dopiero ponowne wyznanie świętoszka, tym razem zręcznie sprowokowane przez Elmirę w obecności Orgona ukrytego pod stołem, otwiera mu wreszcie oczy. Oburzony chce wypędzić obłudnego przyjaciela ze swego domu, ale tamten uświadamia mu, iż dom na mocy darowizny jest już jego własnością. Ponadto Tartuffe posiada kompromitujące Orgona papiery polityczne, które ten mu kiedyś powierzył. Komunikuje ich treść królowi. Cała intryga, uknuta przez Tartuffe'a obraca się przeciwko niemu, gdyż urzędnik wezwany, by aresztować Orgona, rozpoznaje w świętoszku poszukiwanego przez sprawiedliwość zbrodniarza. Król przebacza Orgonowi ze względu na jego dawne zasługi, a Marianna oczywiście poślubi Walerego.
Sztuka została po raz pierwszy wystawiona w 1664 r. Początkowo obejmowała na tylko trzy akty i jej kompozycja była odmienna od wersji znanej w obecnych czasach. Komedia została przyjęta bardzo krytycznie, a nawet wrogo, głównie przez dostojników kościelnych, którzy wymogli na królu zakaz jej publicznego wystawiania.
Molier piętnuje tu przede wszystkim obłudę i zakłamanie (postać świetoszka), ale występuje również przeciwko popadaniu w skrajność, szczególnie jeśli chodzi o obyczajowość (Orgon i jego matka, Pani Pernelle). Postać zaślepionego do granic możliwości Orgona stanowi z jednej strony doskonałą osnowę dla wątku komediowego i rozmaitych śmiesznych sytuacji, z drugiej jednak strony jest wyrazem protestu autora przeciw całemu systemowi wartości moralnych, zwyczajów i przekonań, które pozwalają licznym oszustom żerować na naiwności i nieświadomości ludzkiej.
Forma „Świętoszka” stanowi jedno ze szczytowych osiągnięć talentu dramatopisarskiego Moliera, który zawarł w ramach komedii talent i historię gruntu tragiczną, jednakże złagodził jej tragiczny charakter tak samo, jak w wielu miejscach sztuki złagodził odrażającą dla widza postawą niektórych bohaterów. Jest to oczywiste stonowanie zbyt drastycznych postaw, zachowań i charakterów przez ich zabarwienie ironiczne czy też wręcz odwołujące się do tradycji farsy, które neutralizują elementy ponurego dramatu. Mimo że „Świętoszka” zalicza się do arcydzieł komedii obyczajowej i komedii charakterów, jest on też niezaprzeczalnym arcydziełem jako satyra społeczna.
Jan Kochanowski „Pieśni”
Pieśń XIV
„Wy, którzy pospolitą rzeczą władacie…”
Pieśń ta występuje również w Odprawie posłów greckich jako druga pieśń chóru. Słowa pieśni skierowane są do władców, wszystkich stojących na czele narodów, by sprawując rządy mieli na uwadze przede wszystkim dobro swoich poddanych.
Mają troszczyć się o wszystkich ludzi, zajmować się państwem, a nie myśleć o swoich prywatnych sprawach, własnych interesach. Sprawują wysokie urzędy po to, by czynić dobro dla innych.
Rządzący nie powinni zapominać, że kiedyś przyjdzie im zdać relację z tego, co czynili na ziemi przed Bogiem, dzięki któremu mogą piastować swoje stanowiska. Bóg nie dzieli ludzi na biednych i bogatych, panów czy chłopów. Liczą się tylko ziemskie uczynki. Poeta kończy utwór przestrogą:
„Przełożonych występki miasta zgubiły
I szerokie do gruntu carstwa zniszczyły”.
Pieśń V
„O spustoszeniu Podola przez Tatarów…”
Pieśń ta ma charakter patriotyczny. Podmiot liryczny przedstawia sytuację, w jakiej znaleźli się Polacy po klęsce odniesionej w wojnie z Turkami i wyraża swą rozpacz z powodu spustoszenia ziemi podolskiej oraz pohańbienia tych, którzy dostali się w ręce pogan. Poeta stwierdza że jeszcze jest czas, aby zebrać siły i stanąć do walki, trzeba jednak, aby szlachta porzuciła swe biesiady i wygody i wyruszyła do boju oraz aby nie szczędziła funduszy na prowadzenie wojny. Wytyka rodakom ich gnuśność, krótkowzroczność i brak troski o bezpieczeństwo kraju, Utwór kończy gorzka refleksja:
„Polak (…) i przed szkodą, i po szkodzie głupi”.
Pieśń XIX
„Jest kto, co by wzgardziwszy…”
Zwana jest też pieśnią o dobrej sławie, zawiera problematykę filozoficzną. Poeta zwraca się do czytelników z apelem, aby starali się oni pozostawić po sobie sławę i dobre imię. Przypomina, że Stwórca dał nam rozum i mowę, a przez to odróżnił nas od zwierząt. Z tego powodu każdy powinien służyć ojczyźnie tak jak potrafi - zgodnie ze swoimi zdolnościami.
Autor zachęca, aby ci, którzy posiadają dar wymowy pouczali innych, natomiast ci, którzy są mężni i waleczni niech stają na polach bitew w obronie wiary i rodzinnego kraju. Kochanowski stwierdza, że lepiej oddać swe życie za sławę zdobytą śmiałymi i walecznymi czynami niż umrzeć gdzieś w ukryciu i ciszy, nic w zamian nie zyskując.
Pieśń XXIV
„Niezwykłym i nie leda piórem opatrzony…”
Pieśń ta poświecona jest problematyce sztuki, twórczości artystycznej oraz postaci samego artysty, który - z racji posiadanego talentu - jest jednostką wybitną. Podmiot liryczny, który można tu utożsamić z postacią autora, wyraża przekonanie o dwoistości własnej natury: jako człowieka z jednej strony i jako poety z drugiej. Ta dwoistość pozwala w sposób rzec by można „prostszy” czy też „łatwiejszy” niż jest to dostępne innym śmiertelnikom - na osiągnięcie nieśmiertelności. Śmierć ciała będzie dla podmiotu lirycznego uwolnieniem drugiej części jego natury, która przyjmie postać ptaka i umożliwi poecie dokonanie - na wzór Ikara - wzlotu w przestworza na skrzydłach natchnienia, na wzniesienie się ponad ziemską rzeczywistość i swobodne od niej oderwanie.
Tę nieśmiertelność daje artyście właśnie dar tworzenia, który sprawia, iż poeta żyje wiecznie w swoich dziełach i pamięci kolejnych pokoleń czytelników. Wizja lotu nad różnymi krajami jest wyrazem przekonania podmiotu lirycznego o tym, że jego dzieła będą też znane nie tylko rodakom, ale i daleko poza granicami jego ojczyzny. Na koniec powraca jeszcze raz obraz śmierci - w scenie pogrzebu, co do którego poeta - jakby w testamencie - daje wskazania, jak ma on wyglądać. Nie życzy on sobie:
„Świec i dzwonów (…) i mar drogo słanych
I głosem żałobliwym ołtarzów śpiewanych!”,
Gdyż wszystkie te ceremonie będą zbyteczne, jako że będą dotyczyły jedynie ciała i z pewnością nie będą pożegnaniem samego twórcy, który przecież na zawsze pozostanie żywy w swych dziełach oraz w sercach i pamięci potomnych.
Jan Kochanowski „Treny”
Tren IX
Tren ten nawiązuje do problematyki filozoficznej. Zaczyna się apostrofą do „Mądrości”, którą przez całe swe życie Kochanowski tak bardzo cenił i do niej dążył. Opisuje tu ją jako niemożliwą do kupienia, ale i niedostępną dla ludzi ubogich. Utwór obrazuje załamanie się renesansowego poglądu na świat autora. Według stoików i ich filozofii, którą się kierował, mądrość daje równowagę psychiczną - kto ją posiądzie nie zazna boleści ani cierpienia, wszystkie rzeczy będzie miał za drobnostkę. Następuje tu bezwzględny rozrachunek z filozofią stoicką. Poecie wydawało się, że posiadł tę mądrość, toteż nie zazna bólu, rozpaczy i strachu. Przez całe swe życie dążył do zdobywania wiedzy, ale dopiero po latach zrozumiał, że nie jest ona wstanie uchronić go od nieszczęść i niepomyślności. W obliczu śmierci córki ujrzał ruinę swego dotychczasowego systemu wartości i kryzys ideologiczny
„Tym razem nagle z stopniów ostatnich zrzucony
I między insze jeden z wiela policzony”.
W obliczu śmierci bliskiej osoby okazał się być zwykłym, także zaznającym ból człowiekiem.
Tren X
Wyraża on tęsknotę Kochanowskiego za Urszulką oraz przemyślenia poety na temat życia po śmierci. Podmiot liryczny zastanawia się, gdzie znajduję się jego córka po śmierci. Używając apostrofy „Orszulo moja wdzięczna” zwraca się do niej z pytaniem o to, gdzie się podziała - czy znajduje się nad wszystkimi niebami (odniesienie do filozofii Platona, który wyróżniał siedem sfer niebieskich” czy między aniołkami, w raju, na szczęśliwych wyspach (odniesienie do mitologii - były to mityczne wyspy, na których panował ojciec Zeusa, Kronos, i które były krainą wiecznej szczęśliwości), czy też może jest wieziona przez Styks przez Charona i pojona wodą z rzeki zapomnienia, Lete (odniesienie do mitologii - Styks, to mityczna rzeka, po której Charon woził zmarłych do Hadesu), jest ptaszkiem bądź trafiła do czyśćca lub tam, gdzie była, nim się urodziła. W ostatnich wersach autor zwraca się z prośbą do córeczki, by go pocieszyła i odwiedziła go we śnie bądź też jako zjawa.
Tren XI
Wyraża on zwątpienie poety w dotychczas wyznawane wartości. Rozpoczyna się on słowami podobno wypowiedzianymi przez umierającego Brutusa: „Fraszka cnota!” i wyrażeniem przekonania, że wszystko, co nas otacza, jest mało ważne. Poeta wyraża również przekonanie, że ani pobożność, ani dobroć nie uchronią nas przed złym losem, gdyż los z każdym obchodzi się tak samo i nie oszczędza ludzi tylko dlatego, ze są dobrzy i pobożni. Również mądrość nie daje gwarancji lekkiego życia. Mimo iż wielu ludzi zdobywa mądrość i próbuje poznać tajemnice Boga, los traktuje ich na równi z głupcami. W ostatnim wersie podmiot liryczny formułuje pytanie o to, czy powinien zaprzestać szukania pociechy oraz utracić rozsądek.
Tren XIX albo Sen
Poeta stara się spojrzeć na życie bardziej trzeźwo, stara się znaleźć ukojenie bólu. W tym trenie zjawia się poecie we śnie jego zmarła matka z Urszulką na ręku i koi jego serce wiadomością, że jego córeczka zaznaje już wiecznej szczęśliwości w niebie, a poprzez swą przedwczesną śmierć uniknęła wielu trosk, cierpień i smutków, które zapewne spotkałyby ją w życiu doczesnym. Matka poety apeluje do jego rozsądku
przypominając synowi, że wszyscy ludzie są śmiertelni i każdy ma wyznaczony czas swego życia i śmierci:
"Śmiertelna jak i ty twoja dziewka była,
Póki jej zamierzony kres był, póty żyła".
W zakończeniu tego utworu poeta parafrazuje maksymę Cycerona: "humana humae ferenda", czyli "ludzkie przygody ludzkie noś"- ludzkie sprawy znoś po ludzku. W myśl tej maksymy należy z godnością przeżywać wszystko to, co człowiekowi może się przydarzyć.
Tak więc z kryzysu światopoglądowego poeta wychodzi zwycięsko, obarczony jeszcze jednym ciężkim doświadczeniem i krytycznym nastawieniem do dotychczas wyznawanych filozofii - epikureizmu, stoicyzmu i neoplatonizmu. Kryzys ten nie oznacza jednak obniżenia poziomu artystycznego dzieła, a wręcz przeciwnie - "Treny" uznawane są za szczytowe osiągnięcie liryki renesansowej. Poeta wykazał w nich subtelność przeżywania, stworzył przepiękne dzieło liryczne, nasycone elementami filozoficznymi.
Ignacy Krasicki
Satyra „Pijaństwo”
Tematem tego utworu jest opowieść pijanego szlachcica o przyjęciu, jakie zorganizowano z okazji imienin żony. Imieniny solenizantki obchodzono przez dwa dni, ale bez niej. Fatalne samopoczucie następnego ranka wcale nie jest żadną nauczką, ale wręcz pretekstem, by pić dalej w ramach „walki z kacem”. Nie całkiem jeszcze trzeźwy szlachcic, po wyrażeniu pragnienia "Bogdaj w piekło przepadło obrzydłe pijaństwo" i po wysłuchaniu umoralniającej nauki, że ten "którego ujęła moc trunku, człowiekiem jest z pozoru, lecz w zwierząt gatunku godzien się mieścił", na pytanie "gdzieś idziesz?" odpowiada - "napiję się wódki".
Szlachta nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo upokarzająca jest skłonność do alkoholu. Uważała oni, że w jej postępowaniu nie ma niczego złego. Tak wiec butelka stała się nieodzownym atrybutem prawie każdego szlachcica z okresu oświecenia. Dlatego też ktoś musiał uzmysłowić szlachcie, że ojczyzna to nie miejsce przyjęcia, podczas którego można bezkarnie się upić, ale kraj który potrzebuje ludzi zdrowych i silnych. Ignacy Krasicki, obnażał właśnie tą smutną prawdę o Polakach.
„Hymn do miłości Ojczyzny”
Tytuł wiersza, zawierający określenie gatunkowe (hymn), kieruje naszą uwagę w stronę spraw podniosłych i prymarnych. Mamy tu do czynienia z uroczystą pieśnią pochwalną o charakterze apostroficznym. Podmiot zwraca się nie do Ojczyzny, ale do miłości Ojczyzn, nazywając ją świętą, wprowadzą ją w sferę wartości najwyższych:
„Święta miłości kochanej Ojczyzny,
Czują cię tylko umysły poczciwe!”
Drugi wers przynosi zastrzeżenie, miłość do Ojczyzny to uczucie właściwe jedynie pewnej grupie ludzi - tych, którzy są obdarzeni „umysłami poczciwymi”. Przypomnijmy, że poczciwymi nazywał Krasicki również „zacnych ojców” w „Świecie zepsutym”, a więc chodzi o ludzi żyjących według określonego systemu wartości, z których najważniejsze to cnota, uczciwość, poszanowanie dla starszych i tradycji, patriotyzm, itp.
W utworze tym po raz pierwszy zostaje związana „świętą miłość” ojczyzny z ofiarą i cierpieniem. Podmiot nadaje pojęciom kojarzącym się z nieszczęściem nowe, pozytywne znaczenie. Za pomocą szeregu oksymoronicznych zestawień: „smakują trucizny”, „pęta nie zelżywe”, „chwalebne blizny”, ukazuje nowe znaki prawdziwego patriotyzmu. Kochać ojczyznę znaczy tyle, co ofiarować się za nią, kiedy trzeba cierpieć i w ten sposób wypełniać swój obowiązek:
„Dla ciebie zjadłe smakują trucizny,
Dla ciebie więzy, pęta nie zelżywe;
Kształcisz kalectwo przez chwalebne blizny,
Gnieździsz w umyśle rozkoszy prawdziwe.”
Ofiara za Ojczyznę nie pozostaje bez zapłaty, miłość jakby się zwraca w „rozkoszach prawdziwych”. Miłość do Ojczyzny to pragnienie bycia dla niej, ofiara - to główny sens życia prawdziwego patrioty, co zostaje wypowiedziane w pełnych emocji ostatnich wersach wiersza:
„Byle cię można wspomóc, byle wspierać,
Nie żal żyć w nędzy, nie żal i umierać!”
Odczucie emocjonalnego zaangażowania podmiotu w wypowiadane słowa, zostało zbudowane za pomocą powtórzeń na nawarstwionych na tak niewielkiej przestrzeni - dwukrotne powtórzenie zwrotów: „byle” oraz „nie żal”.
Krasicki w swoim Hymnie... przedstawił radykalny program patriotyzmu, który wymaga od obywatela w sytuacji zagrożenia pełnego poświęcenia, nawet oddania życia za Ojczyznę. Podobne deklaracje składali nieco później romantycy.
POEZJA BAROKU
Jan Andrzej Morsztyn
„Niestatek”
Oczy są ogień, czoło jest zwierciadłem,
Włos złotem, perłą ząb, płeć mlekiem zsiadłem,
Usta koralem, purpurą jagody,
Póki mi, panno, dotrzymujesz zgody.
Jak się zwadzimy - jagody są trądem,
Usta czeluścią, płeć blejwasem bladem,
Ząb szkap ią kością, włosy pajęczyną,
Czoło maglownią, a oczy perzyną.
Tekst zbudowany jest na zasadzie charakterystycznego dla brakowego stylu - zaskoczenia. Wiersz zaczyna się od opisu niewieściej urody i jej piękna. Zaś od 5 wersu wszystko ulega odwróceniu, a piękno zamienia się w potworność. Ta zabawa prowadzi wprost do barokowych dyskusji o pięknie.
„Do trupa”
Wiersz "Do trupa" to sonet, podzielony na dwie części: pierwsze dwie strofy czterowersowe odpowiadają formie opisowej poezji, zaś pozostałe dwie trzywersowe wyraźnie są bardziej utrzymane w tonacji refleksyjno - uogólniającej.
Oryginalny i zaskakujący koncept sonetu Jana Andrzeja Morsztyna pt. "Do trupa" polega na zestawieniu nieszczęśliwie zakochanego z trupem. Pomysł ten zdumiewa odbiorcę wiersza, ponieważ autor postawił obok siebie śmierć i miłość, a zrobił to w sposób dosyć nietypowy. Po tytule bowiem możemy wnioskować, że wiersz to turpistyczne epitafium, albo oda do zmarłego. Znany z epoki średniowiecza obraz moribunda, ukazujący ropiejące zwłoki, na pewno nie kojarzy się w żaden sposób z miłością, a nawet nie ośmielilibyśmy go zestawić z człowiekiem młodym i żyjącym. Poszukiwanie różnic i podobieństw między trupem a kochankiem to swoisty paradoks, który nie mieści się w głowie przeciętnemu człowiekowi. Odczucie szoku pojawia się już na początku wiersza, zaskoczenie jednak wzrasta w miarę jego czytania, by sięgnąć zenitu w poincie.
Podmiot liryczny wyraża skargę, w której zawiera się nutka zazdrości. Otóż moribund jest spokojny, nic nie czuje, jego przyszłość jest pewna a teraźniejszość unormowana. Ten zewnętrzny i statyczny stan trupa zupełnie nie przekłada się na wewnętrzną sytuację kochanka, którym szargają namiętności i cierpienie związane z tęsknotą za ukochaną osobą. Desperacja i cierpienie urasta to tego stopnie, że podmiot liryczny stwierdza, iż lepiej jest umrzeć, niż pokochać nieszczęśliwie. Śmierć daje spokój i ukojenie, a niezaspokojona miłość przynosi ogromny znój i niestabilność, zabierając jednocześnie wolność.
„O swej pannie”
Biały jest polerowny alabastr z Karrary,
Białe mleko przysłane w sitowiu z koszary,
Biały łabęć i białym okrywa się piórem,
Biała perła nieczęstym zażywana sznurem,
Biały śnieg świeżo spadły, nogą nie deptany,
Biały kwiat lilijowy za świeża zerwany,
Ale bielsza mej panny płeć twarzy i szyje
Niż marmur, mleko, łabęć, perła, śnieg, lilije.
Wiersz oparty na ciągu wyliczeń i poetyckich skojarzeń. Kolejne wersy poprzez gradację ukazuje niuanse kolorystyczne przedmiotów odznaczających się odcieniem bieli. Wyliczenia zmierzają do jednoznacznej puenty, wyostrzającej biel twarzy i szyi wybranki serca. Wiersz jest wyrafinowanym komplementem pod adresem dziewczyny. Charakterystyczną cechą poety jest zdolność do obserwacji, dzięki której dostrzega on subtelne odcienie kolorystyczne przedmiotów (sensualizm)
„Do tejże”
Oczy twe nie są oczy, ale słońca jaśnie
Świecące, w których blasku każdy rozum gaśnie;
Usta twe nie są usta, lecz koral rumiany,
Których farbą każdy zmysł zostaje związany;
Piersi twe nie są piersi, lecz z nieba surowy
Kształt, który wolą nasze zabiera w okowy;
Tak oczy, piersi, usta, rozum, zmysł i wolą,
Blaskiem, farbą i kształtem ćmią, wiążą, niewolą.
Wiersz jest dworskim komplementem podkreślającym urodę dziewczyny. To typowo barokowy, oparty na hiperboli koncept. Oczy, usta, piersi, zestawione są ze zjawiskami przyrody. Oczy - słońca, usta - koral, piersi - nieba surowy kształt. Podmiot liryczny uwrażliwiony jest na doznania zmysłowe (sensualizm). Uroda kobiety postrzegana jest wielostronnie, w perspektywie blasku, koloru, kształtu.
Daniel Naborowski
„Krótkość żywota”
Godzina za godziną niepojęcie chodzi
był przodek, byłeś ty sam, potomek się rodzi.
Krótka rozprawa: jutro, coś dziś jest, nie będziesz,
a żeś był - nieboszczyka imienia nabędziesz.
Dźwięk, cień, dym, wiatr, błysk, głos, punkt - żywot ludzki słynie,
słońce więcej nie wschodzi to, które raz minie;
kołem niechamowanym lotny czas uchodzi,
z którego spadł niejeden, co na starość godzi.
Wtenczas, kiedy ty myślisz, jużeś był, nieboże;
między śmiercią, rodzeniem byt nasz ledwie może
nazwan być czwartą częścią mgnienia: wielom była
kolebka grobem, wielom matka ich mogiła.
Zawiera refleksje na temat przemijania i zmienności świata. Z każdym dniem stajemy się starsi i nie możemy wrócić nawet do tego co było przed kilkoma chwilami. Autor zwraca szczególną uwagę na problem śmierci i nieuchronności ludzkiego losu. W apostrofach do odbiorcy pragnie mu zwrócić uwagę, że problem ten dotyczy również i jego "A żeś był, nieboszczyka imienia nabędziesz". Przez nagromadzenie w jednym wersie jednosylabowych wyrazów jak dzwięk, cień, dym, wiatr, błysk, głos, punkt pragnie oddać i uzmysłowić szybkość przemijania czasu. Porównuje ludzkie życie do coraz to krótszych chwil: "byt nasz ledwie może nazwan być czwartą częścią mgnienia". W końcowej fazie dochodzi do wniosku, że życie jest praktycznie tak krótkie, iż narodziny i śmierć stanowią jeden i ten sam moment.
„Na oczy królewny angielskiej”
Twe oczy, skąd Kupido na wsze ziemskie kraje,
córo możnego króla, harde prawa daje,
nie oczy, lecz pochodnie dwie nielitościwe,
które palą na popiół serca nieszczęśliwe.
Nie pochodnie, lecz gwiazdy, których jasne zorze
błagają nagłym wiatrem rozgniewane morze.
Nie gwiazdy, ale słońca, pałające różno,
których blask śmiertelnemu oku pojąć próżno.
Nie słońca ale nieba, bo swój obrót mają
i swoją śliczną barwą niebu wprzód nie dają.
Nie nieba, ale dziwnej mocy są bogowie,
przed którymi padają ziemscy monarchowie.
Nie bogowie też zgoła, bo azaż bogowie
pastwią się tak nad sercy ludzkimi surowie?
Nie nieba: niebo torem jednostajnym chodzi;
nie słońca: słońce jedno wschodzi i zachodzi;
nie gwiazdy, bo te tylko w ciemności panują;
nie pochodnie, bo lada wiatron nie hołdują.
Lecz się wszystko zamyka w jednym oka słowie:
pochodnie, gwiazdy, słońca, nieba i bogowie.
W wierszu tym Naborowski zachwyca się niezwykłą urodą oczu królewny. Utwór składa się z szeregu porównań, ale każde z nich zostaje zaprzeczone (teza - antyteza). W drugiej części wiersza pojawiają się porównania z części pierwszej, ale w odwrotnej kolejności, jest to tak zwana symetria kompozycyjna. Zaskakującą puentą w tym wierszu jest porównanie oczu królewny jednocześnie do pochodni, gwiazd, słońca, nieba i bogów.
Wacław Potocki
„Człowiek - igrzysko Boże”
Cóż jest świat? Szachownica. Właśnie mu to służy.
A ludzie co są? Szachy rozmaitej struży.
Tu żywot białe pole, czarne śmierć zaswoi.
Skoro hufce ze strony postawią obojej,
Dwaj doświadczeni gracze usiędą za stołem;
O, jakie bezpieczeństwo: pokusa z aniołem.
Białym anioł, czarnym czart, i słusznie, hetmani,
Nieproszona fortuna przyświeca i na niej
Siła należy, ona nadzieją i strachem
Miesza graczów, u niej mat często w ręku z szachem.
Prostą drogą stateczne zwykły chodzić rochy;
Raz w prawo, drugi w lewo skacze rycerz płochy;
Księża na krzyż; latają wszędzie wściekłe baby;
Król tylko o jeden krok dokoła, chybaby,
Co się więc trafia, że mu kto z bliska w nos dmuchnie,
Uchyliwszy powagi, przeskoczy do kuchnie:
Znośniejszy dym niżli strach. Mieszają się pieszy,
Ale cóż, dalej kroku żaden nie pospieszy.
W tej ci i świat, i ludzie położeni mierze,
Stąd śmierć i żywot wiecznie oboje swych bierze.
Prosto idą prostacy, nic to, choć leniwo;
Rzadki żołnierz do nieba trafi, skacząc krzywo.
Niech jak najświątobliwiej krzyżem władną księża.
Pamiętajcie niewiasty na rajskiego węża:
O was się naprzód kusił. Statek w ludziach kocham,
Który należy, jako wspomniało się, rochom.
Bóg z nieba spektatorem oraz tej gry sędzią,
Własne sumnienie świadkiem; kto upadnie piędzią
Z niechcenia, ratować go święty anioł zdole,
Ale kto się na czarne gwałtem ciągnie pole,
Kto śmierci w garło lezie, nie chce powstać z grzechu,
Wiecznie ginie, diabłu się dostawszy do miechu.
Ma anioł, ma i diaboł osobliwą puszkę,
Do której chowa wziętą z swego pola duszkę,
Więc tu każdy żołnierską niech obiera sobie,
Żeby z białego pola położył się w grobie.
Z czarnego się umykać, ba, co tchu, co pary
Uciekać radzę, kiedy wieczne rodzi mary.
Wiersz Wacława Potockiego jest modyfikacją znanego wszystkim toposu renesansowego człowieka - jako Bożego igrzyska. Nazywa on w utworze świat szachownicą. Życie człowieka składa się z ciągłych wyborów pomiędzy dobrem (biel), a złem (czerń). Biały anioł musi walczyć z czarnymi pokusami, nierzadko balansujemy pomiędzy życiem, a śmiercią. Życie człowieka to gra w szachy. Ludzie to jedynie pionki na szachownicy świata. Człowiek staje się podległy fatum, nie ma wpływu na swe losy.
„Człowiek”
Co jest głowa? Gęstego pełen garniec błota.
Co nos? Odchód plugastwa, że mówić sromota.
Oczy? Bańki łez, które rzewnym płaczem cedzą,
ledwie się o frasunku od serca dowiedzą.
Cóż uszy? Dziury na wiatr. Gęba? Do wychodu.
Brzuch? Beczka pełna gnoju i zgniłego smrodu.
I czegóż się tedy, z czego, głupi, pysznisz, człecze?
I stąd cię śmierć do grobu leda w dzień wywlecze,
gdzie dognijesz do ostatka. Ani z tobą dary
I tytuły fortuny nie pójdą na mary.
Inszy się rozpościerać w tym będzie po tobie,
a ty, jakoś był ziemią, ziemią będziesz w grobie.
Złożony z dwóch zwrotek utwór, zawiera w sobie studium ludzkiego ciała, które podzielone na części, staje się pretekstem do głębszej refleksji. Potocki nie zawahał się użyć wyrazów potocznych, a czasem nawet wulgarnych.
Potocki w swym utworze wyraźnie ukazuje kryzys barokowego człowieka, który zdawał sobie sprawę ze swej własnej ułomności, marności i ulotności. Przyrównuje on człowieka, istotę, która w renesansie stanowiła centrum całego świata, do błota, plugastwa, gnoju, smrodu itp. Wydaje się, że Potocki sympatyzował z popularnym wówczas przekonaniem o marności człowieka i jego ciała, o bezwartościowości zdobywanych dóbr, których nie możemy zabrać ze sobą do grobu. Tak już niestety jest, że my opuścimy tę ziemię, po nas przyjdą inni i tak w kółko.
„Veto albo nie pozwalam”
Powiedałem ci nieraz, miły bracie, że to
po polsku: nie pozwalam, po łacinie: veto.
Wiem. Niechże wedle sensu swego kto przekłada,
to będzie z łacińskiego: vae, po polsku: biada.
Jakobyś rzekł: biada to, gdy zły nie pozwala
na dobre i tym słówkiem ojczyznę rozwala.
Źle zażywasz, bękarcie, wolności sekretu,
powetujęć pokusa kiedyś tego wetu.
Tytuł wiersza zapowiada rozważania nad przywilejem szlacheckim zwanym „liberum veto”, który pozwalał na zerwanie Sejmu przez jednego posła, który krzyknie „nie pozwalam”. Było to jedno z najbardziej kontrowersyjnych praw i często podlegało krytyce.
Podmiot liryczny już w pierwszym wersie w sposób serdeczny zwraca się do adresata. Owa początkowa serdeczność w sposób wyraźny kontrastuje ze zwrotem końcowym, kiedy to podmiot, jakby w uniesieniu gniewu, nazywa „miłego brata” bękartem. Zmiana tonu od łagodnego do groźnego, gniewnego zwiększa siłę ekspresji końcowego napomnienia.
Sejmiki były dezorganizowane przez posłów dbających jedynie o swoje interesy, co nie pozwalało uchwalać nowych ustaw. Tutaj poeta dokonuje wyraźnej oceny takiej postawy. Ostatnie zdanie jeszcze zwiększa wydźwięk tego wiersza, zapowiadając nadużywającym przywileju mękę piekielną, a więc uznając takie postępowanie za grzech.