ANEGDOTY O SŁAWNYCH


ANEGDOTY O SŁAWNYCH ....

Zapytany pewnego razu, co sadzi o ludzkim wyobrażeniu Boga, Monteskiusz odpowiedział:
- Gdyby trójkąty stworzyły sobie boga, miałby na pewno trzy boki.

Nie ma ludzi niewinnych - powiedział kiedyś kardynał Richelieu. - Jeżeli dasz mi sześć linijek napisanych przez najbardziej uczciwego człowieka, to i tak znajdę w nich przyczynę do powieszenia go.

Po wyborach w 1951 roku Charles de Gaulle powiedział:
- Nie można zjednoczyć narodu, który ma 365 gatunków sera.

Z okazji powrotu wojsk po zwycięstwie nad Francja, Liebig zaprosił do siebie kilku żołnierzy na obiad. Jeden z nich ogląda z zaciekawieniem półki z książkami, pokrywające wszystkie ściany, po czym powiada:
- Pan chyba jest introligatorem, ma pan tyle książek.

....PISARZACH

Kiedyś La Fontaine poszedł w odwiedziny do swojego przyjaciela.
- Przecież on umarł dokładnie miesiąc temu - powiedziała gospodyni - a pan wygłosił mowę pogrzebową.
- Rzeczywiście, doskonale pamiętam. Mógłbym te mowę słowo w słowo zapisać.

Pewien młody poeta przyniósł Voltaire'owi swoją odę pod tytułem "Do potomnych". 
Voltaire przeczytał ode i powiedział: - Niezła. Ale myślę, że pod podanym adresem nie dojdzie.

Król Fryderyk II pewnego razu zaproponował Voltaire'owi przejażdżkę łódką. Pisarz zgodził się chętnie, ale gdy zobaczył, ze łódka przecieka, szybko z niej wyskoczył. 
- Ależ pan się boi o swoje życie - zaśmiał się król - a ja się nie boje.
- To zrozumiałe - odpowiedział Voltaire. - Teraz na świecie królów dużo, a Voltaire jest tylko jeden.

Kiedys Lessing dostał paczkę, w której było opowiadanie pod tytułem "Dlaczego żyję?" i list, w którym początkujący autor prosił go o ocenę. Lessing przeczytał opowiadanie i odpowiedział: "Żyje pan tylko dlatego, ze przysłał swoje opowiadanie pocztą, a nie przyniósł osobiście”.

W Weimarze spotkali się na wąskiej ścieżce w parku Goethe i pewien krytyk literacki. Zobaczywszy Goethego, krytyk warknął:
- Nie ustępuję drogi durniom.
- A jak tak - odpowiedział Goethe i zszedł na bok.

Ktoś zapytał Heinego, czym był zajęty przed obiadem.
- Przeczytałem wiersz, który napisałem wczoraj, i w jednym miejscu postawiłem przecinek.
- A po obiedzie?
- Przeczytałem ten wiersz jeszcze raz i skreśliłem przecinek, bo okazał się zbyteczny.

W rozmowie z Heinem jedna z jego wielbicielek wykrzyknęła:
- Oddam panu swoje myśli, dusze i serce!
- Chętnie przyjmę - z uśmiechem odpowiedział poeta. - Maleńkie podarki wstyd odrzucać.

Do Balzaka przyszedł rzemieślnik i zażądał zapłaty za wykonaną pracę. Balzac wyjaśnił, że nie ma teraz pieniędzy i poprosił go, żeby przyszedł kiedy indziej. Rzemieślnik się zdenerwował i zaczął krzyczeć:
- Kiedy przychodzę po pieniądze, to pana nigdy nie ma w domu, a gdy nareszcie pana zastałem, to pan nie ma pieniędzy!
- To zupełnie zrozumiałe - powiedział Balzac. - Gdybym miał pieniądze, to bym nie siedział w domu.

Pewnego razu, kiedy Balzac jak zwykle przyszedł do wydawcy po zaliczkę, zatrzymał go w drzwiach sekretarz i powiedział:
- Bardzo mi przykro, panie Balzac, ale pan wydawca dzisiaj nie przyjmuje.
- To nic - odpowiedział Balzac - najważniejsze, żeby dawał.

Pewnego razu, kiedy Dumas wrócił z proszonego obiadu, jego syn zapytał:
- No i jak tam, wesoło było?
- Bardzo - odpowiedział ojciec - ale gdyby mnie tam nie było, to umarłbym z nudów.

Andersen ubierał się bardzo niedbale. Pewnego razu jakiś złośliwiec zapytał:
- Ten żałosny przedmiot na pańskiej głowie nazywa pan kapeluszem?
Wielki baśniopisarz nie dał się wyprowadzić z równowagi i spokojnie odpowiedział:
- A ten żałosny przedmiot pod pańskim kapeluszem nazywa pan głową?

Pisarz Gottfried Keller pił o wiele za dużo wina, niż na to pozwalał stan jego zdrowia. Lekarz zwrócił mu taktownie uwagę, żeby zmniejszył ilość spożywanych płynów. Keller zasępił się na chwile, po czym powiedział z uśmiechem:
- Oczywiście, panie doktorze, od dzisiaj nie będę jadł zupy.

Do Marka Twaina przyszedł dziennikarz i powiedział, że słyszał, jakoby pisarz pracował nad wielkim dziełem dramatycznym. Chciał wiedzieć, jak daleko posunęła się praca. Twain odpowiedział:
 - Może pan napisać w swojej gazecie, że piszę dramat składający się z czterech aktów i trzech antraktów, oraz ze już ukończyłem wszystkie antrakty.

Kiedyś jeden ze znajomych Marka Twaina zanudzał go opowieściami o swojej bezsenności.
- Czy pan rozumie? Nic mi nie pomaga, absolutnie nic.
- A nie próbował pan rozmawiać sam ze sobą? - zapytał Twain.

W 1882 roku Oscar Wilde po raz pierwszy przyjechał do Stanów Zjednoczonych. 
Celnik zapytał go, co przewozi przez granice.
- Nic, oprócz mojego talentu - odpowiedział pisarz.

Któregoś wieczoru Bernard Show przyszedł do teatru trochę spóźniony, już po rozpoczęciu spektaklu. 
Poproszono go, by skierował się do swojej loży i cicho zajął miejsce.
- A co, widzowie już śpią? - zapytał Show.

Kiedyś, w czasie rozmowy o osiągnięciach współczesnej techniki, Bernard Shaw powiedział:
- Teraz, gdy już nauczyliśmy się latać w powietrzu jak ptaki, pływać pod woda jak ryby, brakuje nam tylko jednego: nauczyć się żyć na ziemi jak ludzie.

Tristan Bernard jadł kiedyś obiad na Riwierze w jednej z najdroższych restauracji. Kiedy kelner przyniósł mu rachunek,
Bernard zapłacił i kazał wezwać właściciela restauracji. Ten zjawił się natychmiast. Bernard zapytał:
- Pan jest właścicielem tej restauracji?
- Tak, ja.
- W takim razie niech pan mnie mocno uściska, bo już nigdy mnie pan tu nie zobaczy.

Tristanowi Bernardowi przedstawiono kiedyś drugorzędnego autora, który pisywał biografie sławnych ludzi.
- Już od dawna mam zamiar napisać o panu książkę - powiedział literat - a kiedy pan umrze, napisze pana biografie.
- Wiem o tym - westchnął sławny humorysta - i dlatego chce jeszcze długo żyć.

Pewien dramaturg zaprosił André Gide'a na premierę swojej sztuki.
Po drugim akcie André Gide zwrócił się do autora sztuki:
- Teraz na dworze musi być ulewa.
- Dlaczego pan tak myśli? - zapytał autor.
- Bo wszyscy zostają, żeby zobaczyć trzeci akt - odpowiedział André Gide.

Pewnego razu do Tomasza Manna przyszedł początkujący pisarz.
Przeczytał Mannowi kilka swoich utworów i poprosił go o ocenę.
- Powinien pan dużo czytać - powiedział Tomasz Mann. - Czytać, czytać, jak najwięcej czytać.
- Dlaczego?
- Jeśli pan będzie dużo czytać, to nie będzie pan miał czasu na pisanie - odpowiedział Mann.

Kiedyś Tomasz Mann odwiedził pewną szkołę. Nauczyciel przedstawił pisarzowi najzdolniejszą uczennicę i poprosił go, aby zadał jej jakieś pytanie.
- Jakich znasz sławnych pisarzy? - zapytał Mann dziewczynkę.
- Homer, Szekspir, Balzac i pan, ale zapomniałam pana nazwiska - odpowiedziała uczennica.

Pewnego razu przyszedł do Bertolda Brechta młody człowiek i powiedział:
- Mam w głowie mnóstwo pomysłów i mogę napisać dobrą powieść, nie wiem tylko, jak zacząć.
Brecht się uśmiechnął i doradził:
- Bardzo prosto. Niech pan zacznie od górnego lewego rogu kartki.

Zapytano raz Hemingwaya, co to jest szczęście.
- Szczęście - to dobre zdrowie i słaba pamięć - odpowiedział pisarz.

Pewnego razu Cyprian Kamil Norwid przeglądał gazety, a obecny przy tym przyjaciel zapytał:
- Jest cos nowego?
- Owszem.
- Co?
- Data.

Kiedyś do pracowni Norwida zaszedł znajomy ziemianin. Gospodarz przyjął go w brudnym fartuchu i z paletą w ręce. Ziemianin popatrzył na gospodarza i na obrazy wiszące na ścianach, po czym ze współczuciem zapytał:
- A wiec pan musi wszystko namalować samemu?
- Niestety, nie mam lokaja - odpowiedział
Norwid.

Poproszono kiedyś Herberta Wellsa, by wyjaśnił, co to jest telegraf.
- Wyobraźcie sobie gigantycznego kota - powiedział pisarz - którego ogon znajduje się w Liverpool, a głowa w Londynie. 
Gdy kotu nadepnął na ogon, rozlega się miauczenie. Właśnie tak działa telegraf.
- A co to jest telegraf bez drutu?
- To samo, tylko bez kota - odpowiedział Wells.

...MALARZACH...

Cosimo Medici w wolnym czasie lubił rzeźbić. Wyrzeźbił posag Neptuna i polecił ustawić go na głównym placu Florencji. Pokazał go Michałowi Aniołowi i zapytał:
- Jakie uczucia budzi w tobie mój Neptun?
- Religijne - odpowiedział wielki rzeźbiarz.
- Jak to? - zdziwił się Medici.
- Kiedy patrzę na ten posag, proszę Boga, by panu wybaczył zepsucie takiej wspaniałej bryły marmuru.

Michał Anioł przedstawił Cosimo Medici jako pięknego mężczyznę, chociaż ten w rzeczywistości był garbaty.
- Kto będzie o tym wiedział za 500 lat? - wytłumaczył zdumionym rodakom.

Pewien milioner kupił od Turnera obraz. Wkrótce dowiedział się, że obraz, za który zapłacił 100 funtów, Turner malował tylko dwie godziny. Milioner się zdenerwował i wniósł do sadu sprawę o oszustwo. Sędzia zapytał malarza:
- Niech pan powie, jak długo pracował pan nad tym obrazem?
- Całe życie i dwie godziny - odpowiedział Turner.

Pewien bankier poprosił Verneta o jakiś rysunek. Malarz przez piec minut zrobił niewielki rysunek i powiedział:
- To będzie kosztować 1000 franków.
- Jak to, 1000 franków za rysunek, na który stracił pan tylko piec minut?!
- Tak - odpowiedział Vernet - ale ja straciłem 30 lat życia, żeby nauczyć się robić takie rysunki w ciągu pięciu minut.

Do Juliusza Kossaka przyszedł znajomy i zaczął opowiadać o swoim psie:
- Jeśli każę mu zjeść jabłko, to on je zje, chociaż nie lubi jabłek. A gdy położę przed nim kawałek mięsa i powiem: "nie rusz", to on go nie zje, nawet gdy jest bardzo głodny.
- Zawsze uważałem, że psy to mądre zwierzęta - powiedział Kossak - ale teraz widzę, że są tak samo głupie jak ludzie.

Amerykańskiego malarza, Jamesa Whistlera, zapytano kiedyś, czy to prawda, że zna osobiście angielskiego króla.
- Skąd wam to przyszło do głowy? - zdziwił się malarz.
- Sam król o tym mówił...
- Król się tylko tak chwali - odpowiedział Whistler.

Do Edgara Degasa zwrócił się pewien człowiek:
- Proszę mi wybaczyć, ale pańska twarz wydaje mi się znajoma.
Musiałem ją widzieć już w innym miejscu.
- Niemożliwe - odpowiedział Degas - swoją twarz noszę zawsze na tym samym miejscu.

Kiedy Degas był już znanym malarzem, do jego pracowni przyszedł jeden z miłośników jego talentu. Nie zobaczywszy na ścianie ani jednego obrazu mistrza, zapytał:
- Dlaczego nie powiesi pan na ścianie którejś ze swoich prac?
- Mój przyjacielu - odpowiedział Degas - nie stać mnie na kupno takich drogich obrazów.

Pewnego razu Cézanne nocował w małym hoteliku. Na drugi dzień właściciel hotelu zapytał:
- Jak się panu spało? Myślę, że niezbyt dobrze, bo materac na pańskim łóżku jest dosyć twardy.
- Ma pan rację - odpowiedział artysta - ale wstawałem w nocy parę razy z łóżka, żeby trochę odpocząć.

Młody malarz skarżył się Janowi Matejce:
- Maluje obraz dwa dni, a potem czekam dwa lata, żeby go ktoś kupił.
Matejko się uśmiechnał i powiedział:
- Młody przyjacielu, nie trzeba się tak śpieszyć. Jeśli będzie pan malować obraz dwa lata, to go pan sprzeda w ciągu dwóch dni.

Józef Chełmoński spotkał kiedyś znajomego, który na powitanie wykrzyknął:
- Jak cudownie, ze od samego rana spotykam takiego wspaniałego człowieka, jak pan!
- Ma pan więcej szczęścia ode mnie - odpowiedział malarz.

Do pracowni Pabla Picassa wszedł kiedyś nowy listonosz. Oddał malarzowi list, rozejrzał się wokół i powiedział:
- Zdolnego ma pan synka...
- Dlaczego pan tak myśli? - zapytał Picasso.
- Przecież widzę - tyle tu rysunków.

Pewien dziennikarz zapytał Picassa:
- Którego z wielkich malarzy przeszłości ceni pan najbardziej?
- Rubensa.
- Dlaczego?
- Dlatego, że z dwóch tysięcy jego obrazów do naszych czasów przetrwało około czterech tysięcy.

Pablo Picasso zaproponował przyjacielowi, ze namaluje jego portret.
Ten zgodził się chętnie, ale nie zdążył jeszcze dobrze usiąść w fotelu, gdy Picasso wykrzyknął:
- Gotowe!
- Tak szybko? Przecież nie minęło jeszcze pięć minut! - zdziwił się przyjaciel.
- Chyba zapomniałeś, że znam cię już prawie czterdzieści lat - odpowiedział Picasso.

W obecności Picassa rozmawiano o współczesnej młodzieży.
- To prawda - powiedział Picasso - ze współczesna młodzież jest okropna, ale najgorsze jest to, że my już do niej nie należymy.

Maja Berezowska zachorowała na ślepa kiszkę. Po operacji artystka pyta chirurga:
- Panie doktorze, czy ten szew będzie widoczny?
Doktor rzucił okiem na zoperowane miejsce i stwierdził:
- To będzie zależało tylko od pani.

Do lekarza zgłosiła się Olga Boznańska, narzekając na silny rozstrój nerwowy. Lekarz zalecił jej dietę, unikanie podniet, picia alkoholu i palenia.
- Ponadto niech się pani trzyma z daleka od osób, które działają pani na nerwy, i proszę się zgłosić za dwa tygodnie.
Minął miesiąc, a artystka się nie zgłosiła. Lekarz spotyka ja przypadkowo i pyta:
- Dlaczego pani nie przyszła?
- Miałam się trzymać z daleka od ludzi, którzy działają mi na nerwy...

Wystawa obrazów Leona Chwistka nie cieszyła się powodzeniem i rzadko kto ją zwiedzał. Pewnego razu podszedł do artysty jeden z jego znajomych i powiedział:
- Byłem wczoraj na pana wystawie...
- Aaa, to pan był! - zawołał uradowany artysta.

Jan Cybis przybył do Paryża i zapytał w hotelu, w którym chciał się zatrzymać, w jakiej cenie są pokoje.
- Na pierwszym piętrze 50 franków, na drugim 35, a na trzecim 20.
- Dziękuje. Ten hotel jest dla mnie za niski.

Jan Cybis wrócił do Warszawy po parodniowej nieobecności i dowiedział się o śmierci przyjaciela. Natychmiast udał się do wdowy i zastał ja we łzach.
- Niech pani tak nie rozpacza. Niech pani przestanie płakać - uspokaja ja malarz.
- Och, dzisiaj to nic - odpowiedziała wdowa - ale żeby pan mnie widział wczoraj...

Wysiadając z taksówki, Wojciech Kossak dał szoferowi dziesięć złotych napiwku.
- Córka pana profesora dała mi wczoraj dwadzieścia - mruknął szofer.
- Ona może, bo ma bogatego ojca
. A ja jestem sierota...

Pewna dama zwróciła się na wystawie obrazów do Jacka Malczewskiego:
- Jakiego dziwnego satyra pana namalował. Pan chyba nigdy satyra nie widział.

Józef Mehoffer postanowił odwiedzić swojego chorego przyjaciela.
Kiedy wszedł do mieszkania, dowiedział się od jego żony, że przyjaciel właśnie zmarł.
- Nie szkodzi - odpowiedział artysta - przyjdę innym razem.

Pewien dyrektor banku siedząc z Leonem Wyczółkowskim w kawiarni przy jednym stoliku, usprawiedliwiał się przed mistrzem, że jeszcze nie był na wystawie jego prac.
- Niech się pan nie tłumaczy - odpowiedział Wyczółkowski. - Ja w pańskim banku też jeszcze nigdy nie byłem.

Pewnego razu przyjechał do Stanisława Wyspianskiego bogaty bankier z prośbą, by ten namalował jego portret. Artysta obejrzał bankiera i powiedział:
- Nie widzę powodu.

Jeszcze w czasach carskich poszedł Józef Pankiewicz do urzędu załatwić jakąś sprawę.
- Wasza familia? - pyta urzędnik.
- Pankiewicz - usłyszał odpowiedz.
- Dobrze, dobrze, każdy Polak to pan. Piszy Kiewicz - zwrócił się do kancelisty.

Malarz portrecista Stanisław Ignacy Witkiewicz zapytał raz klienta:
- Czy podoba się panu pański portret?
- Jeśli mam być szczery, to nie jest to arcydzieło sztuki.
- Ale pan również nie jest arcydziełem natury! - zawołał oburzony artysta.

Zapytano pewnego razu Augusta Rodina o to, jak powstaje rzeźba, która jest dziełem sztuki.
- Bardzo prosto - odpowiedział rzeźbiarz. - Trzeba wziąć kawał marmuru i odrąbać wszystko, co w nim niepotrzebne.

Do restauracji wchodzi Kamil Witkowski, siada przy stoliku i woła:
- Kelner! Kolacja!
Podchodzi kelner i podaje mu menu. Witkowski przegląda przez chwilę kartę dań, po czym rzuca ja na podłogę i krzyczy:
- Psiakrew! Przyszedłem tu jeść, a nie czytać!

Zapytano raz Stanisława Lentza, z czego prędzej by zrezygnował: z kobiet, czy z wina. Artysta odpowiedział:
- To zależałoby od rocznika wina. I rocznika kobiet.

Profesor Tschermak pyta studenta o kolor malachitu.
- Niebieski.
- Niebieski, hm. No tak, niebieskawy, albo raczej zielonkawoniebieskawy, a jeszcze lepiej zielonkawy. No, ostatecznie, można powiedzieć - zielony.

...MUZYKACH...

W kaplicy królewskiej podczas wykonywania psalmu "Miserere" w opracowaniu francuskiego kompozytora Jana Baptysty Lully'ego (1632-87) król Ludwik XIV zwrócił się do klęczącego obok hrabiego: Czy podoba się panu ten utwór? Tak, wasza wysokość. Muzyka jest cudownie miękka dla uszu, jednak, bardzo twarda dla kolan...

Francuski kompozytor Jan Filip Rameau leżał na łożu śmierci. Posłano więc po księdza, aby udzielił mu ostatniego namaszczenia. Widząc agonię chorego, duchowny zaczął śpiewać pieśń żałobna. W tejże chwili muzyk otworzył oczy i z wysiłkiem wyszeptał swoje ostatnie słowa: Proszę księdza, jak można tak fałszywie śpiewać?!

Kiedyś zapytano Jana Sebastiana Bacha co należy robić by stać się wybitnym organista. Mistrz odpowiedział: trzeba niewiele. Nauczyć się tylko trzech rzeczy: grać, grać i grać.


Jan Sebastian Bach tak mówił o swoim rówieśniku, Jerzym Fryderyku Haendlu (1685-1759): to jedyny człowiek, którego chciałbym zobaczyć nim umrę i jedyny, którym chciałbym być, gdybym nie był Bachem.

Gdy Janowi Sebastianowi Bachowi zmarła żona, ten zalał się łzami, zakrył twarz dłońmi i usiadł niezdolny do niczego. Wkrótce przybył jeden z przyjaciół i obiecał zająć się pogrzebem, potrzebował jednak na to pieniędzy. Bach jak zwykle powiedział:

- Zwróć się z tym do mojej żony.

Jedna z liczących się uczelni w Anglii nadała Jerzemu Fryderykowi Haendlowi tytuł doktora honoris causa. Kiedy zawiadomiono o tym muzyka, zaznaczając, że za wypisanie dyplomu musi zapłacić, zawołał: Co?! Za to, że będę kolega tych baranów, mam jeszcze płacić?

Pierwsze koncerty Haendla w Londynie nie cieszyły się powodzeniem, co bardzo niepokoiło przyjaciół kompozytora. Haendel ich uspokajał:

Podczas próby koncertu na trąbkę z orkiestrą, solista stale mylił się i fałszował, a chcąc zrzucić z siebie odpowiedzialność za to, rzekł do Józefa Haydna: Panie kapelmistrzu, orkiestra gra tak głośno, że sam siebie nie słyszę. Na to kompozytor: W takim razie szczęściarz z pana!


Gdy pewnego razu rozeszła się nieprawdziwa wiadomość, że Józef Haydn zakończył życie, dyrekcja Konserwatorium Paryskiego zorganizowała nabożeństwo żałobne. Po jakimś czasie Haydn zwierzył się przyjacielowi: Szkoda, że mnie o tym w porę nie powiadomiono. Chętnie bym dyrygował tym pięknym "Requiem" Mozarta, odprawionym na moja intencję.


Józef Haydn na próbie orkiestry uderza batutą w pulpit i zwraca się do klarnecisty: słyszałem już ten fragment lepiej grany. Na to klarnecista: - Ale nie przeze mnie!


Józef Haydn doceniając geniusz muzyczny Beethovena i Mozarta, często mawiał: Beethoven jest pierwszy, Mozart jedyny, a ja dzięki Bogu - trzeci.

Do malca koncertującego we Frankfurcie podszedł jakiś nastolatek i powiedział:

Rozmówcami byli Mozart i Goethe.

Wolfgang Amadeusz Mozart będąc jeszcze małym chłopcem otrzymał zaproszenie na obiad do cesarza Józefa II. Przy stole zachowywał się bardzo swobodnie i wesoło. Jego zachowanie dotknęło obecnych tam generałów do tego stopnia, iż powiedzieli o tym cesarzowi. Jakież było ich zdziwienie, gdy władca roześmiał się i rzekł: Mozarta zostawcie w spokoju. Generałowie rodzą się codziennie, Mozart tylko jeden raz.


Pewnego razu Wolfganga Amadeusza Mozarta zaproszono na popis młodego wirtuoza z prośbą o ocenę jego gry. Po wysłuchaniu gry chłopca, Mozart zwraca się do niego: talentu ci nie brak. Gdy będziesz dużo ćwiczyć możesz daleko zajść. Ale ja chciałbym zacząć komponować już teraz. Mistrzu, powiedz jak się to robi? Musisz poczekać, aż będziesz starszy. Ale ty mistrzu komponowałeś, gdy byłeś dzieckiem! To prawda. Ale nigdy nie pytałem nikogo, jak to się robi...

Pewien młodzieniec pytał Mozarta, jak się pisze symfonie.


Wolfgang Amadeusz Mozart jako nadworny kompozytor cesarza Józefa II został zapytany przez władcę: Czy jesteś zadowolony ze swojej rocznej gaży? Mozart odpowiedział: Jest ona zbyt duża w stosunku do tego, co robię, jednak zbyt mała w stosunku do tego, co mógłbym zrobić!


Po premierze opery Mozarta "Uprowadzenie z Seraju" cesarz Józef II rzekł do kompozytora: Drogi mistrzu, wydaje mi się, że w tej operze słyszałem za dużo nut. Cóż...Wasza Wysokość z racji sprawowania władzy zbyt wiele słyszy!

Beethoven wstąpił kiedyś do restauracji i usiadł przy stoliku zamyślony, nie zwracając uwagi na kelnera, który podchodził kilka razy, żeby przyjąć zamówienie. Po godzinie kompozytor woła kelnera i pyta:

Ludwik van Beethoven po wysłuchaniu kilku utworów, odegranych na fortepianie przez pewnego młodego pianistę mającego doskonałe mniemanie o swoich zdolnościach muzycznych, rzekł: szanowny panie, musi pan jeszcze bardzo, bardzo długo grać na fortepianie, zanim pan zrozumie, że nic pan nie umie.


Na uroczystość odsłonięcia pomnika Ludwika van Beethovena w Bonn zjechali się różni goście dworu austriackiego. Przypadek zrządził, że przez niedopatrzenie, ustawiono trybunę dla dostojnych gości tak niefortunnie, że statua Beethovena zwrócona była tyłem do trybuny, co zauważono dopiero po odsłonięciu pomnika. Nastąpiła konsternacja, a wtedy mistrz ceremonii, nie tracąc głowy, rzekł: Ekscelencje wybaczą! Za życia był gburem i takim pozostał po śmierci.

Pewien młody człowiek chciał zostać uczniem Beethovena. Gdy odegrał przed mistrzem wybrany utwór fortepianowy, ten orzekł:

- Musi pan jeszcze długo grać na fortepianie, zanim pan zauważy, że nic nie umie.

Niemiecki kompozytor Karol Maria Weber ukończywszy operę "Wolny strzelec" przesłał ja do oceny Ludwikowi van Beethovenowi. Ten przestudiował dzieło i odesłał je wraz z krótka uwaga, iż radziłby więcej oper nie komponować. Weber, który spodziewał się uznania, poczuł się dotknięty. Gdy wkrótce spotkał mistrza, od razu zapytał: Czy rzeczywiście muzyka do "Wolnego strzelca" jest tak słaba, że więcej nie powinienem pisać oper? Och, nie! Po prostu uważam, iż pańska opera jest tak doskonała, iż drugiej równie dobrej nigdy pan już nie napisze!


Na jednej z prób opery "Oberon", kompozytor Karol Maria Weber zwraca się do śpiewaka: Jakże mi przykro, że pan tak się męczy wykonując swa rolę. Nic podobnego, panie Weber - odpowiada artysta. Ja jednak twierdzę, że tak - replikuje artysta. Zadaje pan sobie tyle trudu, by śpiewać wiele nut, których nie ma w partyturze.

Włoski kompozytor operowy Joachim Rossini pewnego razu obecny był na koncercie węgierskiego kompozytora i pianisty Franciszka Liszta (1811-86). W czasie przerwy jeden ze słuchaczy pyta Rossiniego, co sadzi o grze wirtuoza. Jeszcze nic na ten temat nie mogę powiedzieć, gdyż Liszt robi wiele, żeby go obserwować, że chwilowo nie miałem czasu go posłuchać - odrzekł Rossini.


Joachim Rossini dowiedziawszy się, że w jego rodzinnym mieście chce mu za życia wystawić pomnik, powiedział członkom rady miejskiej: Panowie! Dajcie mi te pieniądze, a ja obiecuję, że będę osobiście stać na cokole, przez kilka godzin dziennie


Joachim Rossini na wiele lat przerwał komponowanie, co zwróciło uwagę wielbicieli jego muzyki. Zapytany o przyczynę, odpowiedział: Wszyscy pracują dla trzech rzeczy: sławy, złota i przyjemności. Sławę już mam, złota mi nie trzeba, a przyjemności już dawno mnie znudziły...


Do Rossiniego zgłosił się kiedyś pewien młody kompozytor z dwoma grubymi foliałami pod pachą i powiedział:

- Chciałbym zagrać mistrzowi dwie symfonie i dowiedzieć się, która jest lepsza.. Dyrektor orkiestry obiecał mi jedną z nich wykonać publicznie!

Młodzieniec zasiadł do fortepianu, a Rossini obok niego. Po kilkunastu taktach Rossini wstaje, zamyka zeszyt i klepie twórcę po ramieniu:


Gdy Joachim Rossini umierał, przyjaciel chcieli wezwać księdza, lecz muzyk rzekł: Nie trzeba. Myślę, że przed tym, kto skomponował "Stabat Mater" drzwi do raju stoją szeroko otwarte!

Gaetano Donizetti był niezwykle płodnym kompozytorem oper, a w dodatku komponował bardzo szybko. Swą najsłynniejszą operę "Don Pasąuale" napisał zaledwie w ciągu kilku dni. Gdy powiedziano mu, że Joachim Rossini na skomponowane opery "Cyrulik Sewilski" potrzebował "aż" dwóch tygodni, Dionizetti rzekł: To mnie wcale nie dziwi. Rossini jest taki leniwy...

Po premierze opery "Wilhelm Tell" Joachima Rossiniego, Gaetano Dionizetti wykrzyknął pełen entuzjazmu: Pierwszy i trzeci akt opery z pewnością napisał Rossini, ale drugi musi być dziełem Boga!

Niemiecki kompozytor Feliks Mendelssohn-Bartholdy został zaproszony na przyjęcie do pewnego lipskiego bankiera. Słyszałam, że pan gra na fortepianie? - zwróciła się do niego w trakcie kolacji pani domu. Tak, odrzekł skromnie Mendelssohn. To świetnie się składa! - uśmiechnęła się gospodyni. Mój syn da za chwilę koncert. Czy nie zechciałby pan przekładać mu kartek z nutami?


Pewnego razu grano nowa symfonię Feliksa Mendelssohna. Jeden ze słuchaczy, który nie przepadał za jego muzyka, przed koncertem dopisał na afiszu: "Haydn, Mozart, Beethoven bardziej mi się podobają". Ten sam, meloman po koncercie spostrzegł na afiszu jeszcze jeden dopisek: "Mnie także! Feliks Mendelssohn".


Wytworna dama zapytała kiedyś Feliksa Mendelssohna: Czy znajomość kilku języków ułatwia panu podróże po całej Europie? Nie. Więc jak rozmawia pan z wielbicielami w obcym kraju? Bardzo prosto, odpowiedział Mendelssohn. Za mnie mówi muzyka!

Niemiecki kompozytor Robert Schumann wraz ze swoja żoną, pianistką Klarą Wieck (1819-96) podróżował z koncertami po świecie, odnosząc wielkie sukcesy. Po jednym z koncertów wydano na cześć Klary przyjęcie u pewnego burmistrza, który zapytał pianistkę: Czy pan Schumann jest również muzykalny?

Klara Schumann, żona kompozytora Roberta Schumanna, dawała kiedyś na dworze wiedeńskim koncert fortepianowy, na którym grała utwory swojego męża. Po koncercie przedstawiono ją monarsze, który zamienił z nią kilka zdań. Na zakończenie rozmowy monarcha przez grzeczność zwrócił się też do jej męża:

Pewnego razy zaproszono w Paryżu Chopina i Liszta na obiad do arystokratycznego domu. Po uczcie pani domu zwraca się do Chopina z prośbą, aby coś zagrał.

Brahms wstąpił do winiarni na lampkę reńskiego i zajmując miejsce przy stoliku, usiadł na kapeluszu jednego z gości. Na zwróconą sobie uwagę, odrzekł:
- A co? Czy pan już wychodzi?


Brahms bywał bardzo złośliwy. Będąc kiedyś na przyjęciu, cały wieczór docinał wszystkim obecnym. Żegnając się z panią domu, powiedział:

Max Bruch pewnego razu zagrał Brahmsowi swój najnowszy utwór. Gdy skończył, czekał w napięciu na opinię Brahmsa, który po chwili milczenia powiedział:
- Powiedz no mi pan, skąd pan ma ten piękny papier nutowy?


Anton Bruckner był bardzo nieśmiały i małomówny w towarzystwie kobiet. Podczas kolacji posadzono przy nim jedną z wielbicielek jego twórczości. Niestety, Bruckner zupełnie nie zwracał na nią uwagi. W końcu dama wyszeptała:

Na to Bruckner:


Pewien młody kompozytor poprosił Bülowa o przejrzenie swojej kompozycji i szczerą ocenę. Na to Bülow:


Gounod wypisał na drzwiach swego domu: "Kto mnie odwiedzi, uczyni mi zaszczyt, kto mnie nie odwiedzi - zrobi mi przyjemność".


Pewna dama zapytała Liszta:

Po koncercie, na którym wykonywane były dzieła Maxa Regera, w prasie ukazała się ostra krytyka jednego z recenzentów. "Szanowny panie - pisze doń Reger następnego dnia - siedzę w najbardziej ustronnym zakątku mego domu i mam pańską krytykę przed sobą. Za chwilę będę ją miał za sobą."


Pewnego razu słynny śpiewak Leo Slezak otrzymał telegraficznie taką propozycję angażu:

"100 - stop - 1000 pozdrowień".

Odpowiedział na to również telegraficznie:

"1000 - stop - 100 pozdrowień".


Leo Slezak grał kiedyś rolę Lohengrina. Opera kończy się tym, że bohater odpływa w łodzi ciągnionej przez łabędzia. Inspicjent jednak za wcześnie dał znak i łódź odpłynęła bez Lohengrina. Skonsternowany Slezak krzyknął w stronę kulis:


Żona Władysława Żeleńskiego przeziębiła się i lekarz zalecił jej, by kilka dni pozostała w łóżku. Po wyjściu lekarza Władysław zaczął gorączkowo czegoś szukać.


Po premierze "Halki" w 1854 roku w Wilnie kompozytor Stanisław Moniuszko zapytał swojego znajomego, starego szlachcica, jak mu się podobała opera.


Kiedyś pewien młody kompozytor zagrał Straussowi swoją nową balladę.
- Wspaniała rzecz! - powiedział Strauss. - Tylko w niektórych miejscach bardzo przypomina Mozarta.

- To nic nie szkodzi! - dumnie odpowiedział autor. - Mozarta zawsze chętnie słuchają...



Aleksander Głazunow zawsze bardzo taktownie odnosił się do początkujących kompozytorów. Tylko raz nie wytrzymał i powiedział pewnemu młodzieńcowi:


Pewien młody i bardzo pewny siebie tenor powiedział kiedyś Caruso:


Jeden ze znajomych Karola Szymanowskiego zwrócił się do niego z pytaniem:

Zapytano kiedyś Artura Rubinsteina, co było dla niego najtrudniejsze, kiedy uczył się grać na fortepianie. Wirtuoz odpowiedział:


Louis Armstrong został kiedyś zaproszony do Bernarda Shawa. Kiedy gość przyszedł, gospodarz powiedział:


Gdy słynnemu twórcy operetek Franciszkowi Suppé dyrygent zwrócił uwagę, że motyw jego nowego utworu można zleźć już u Beethovena, kompozytor odrzekł:


Jascha Heifetz, zapytywany przez pewną damę o przebieg swojej kariery, powiedział:


Mieczysław Karłowicz

Pewnego razu Mieczysław Karłowicz wybrał się na ryby, łowił jednak w głuchym ustroniu, gdyż nie posiadał urzędowego zezwolenia. Nagle jak spod ziemi wyrasta strażnik i surowym tonem pyta:


Ktoś spytał Schönberga, jak mu idzie praca pedagogiczna w zakresie kompozycji.
- Znakomicie - odpowiedział. - Znowu udało mi się zniechęcić do komponowania jednego ucznia.


Młody kompozytor Dymitr Szostakowicz przynosi swojemu profesorowi Głazunowowi do oceny I Symfonię i nieśmiało mówi:


...DYRYGENTACH...

Wielu sławnych dyrygentow włoskich, wśród nich Arturo Toscanini (1867-1957) i Pietro Mascagni (1863-1945), zostało zaproszonych do wzięcia udziału w wielkim festiwalu muzycznym w Mediolanie, urządzonym na cześć Giuseppe Verdiego. Mascagni zazdrościł sławy Toscaniniemu i przyjął zaproszenie pod warunkiem, ze dostanie honorarium większe niż Toscanini. - Niech to będzie tylko jeden lir, ale musi być większe - oświadczył Mascagni. Komitet festiwalowy wyraził zgodę. Gdy Mascagni odbierał honorarium, ze zdziwieniem stwierdził, ze wyniosło tylko jeden lir. Toscanini dyrygował za darmo.

Dyrygent Leopold Stokowski powiedział po jednym z koncertów:

Ta orkiestra dokonała cudu! Utwór, w nieśmiertelność którego głęboko wierzyłem, unicestwiła w półtorej godziny.

Podczas spaceru po Hyde Parku Beechamowi zrobiło się gorąco.

Zatrzymał wiec taksówkę, podał kierowcy swój płaszcz i kapelusz i powiedział:

...UCZONYCH...

Walter Hieber miał zamiar podyktować cos sekretarce, ale ta była akurat zajęta.
- Co pani pisze? - spytał Hieber.
- To dla pana, profesorze.
- Ach, tak. To w takim razie kiedy indziej. Nie będę przeszkadzał sam sobie.

David Hume, który na starość bardzo przytył, płynął kiedyś statkiem przez kanał La Manche z pewna dama. Zaczął się sztorm.
- Na pewno zjedzą nas ryby - zażartował uczony.
- Ciekawe kogo zjedzą najpierw: pana czy mnie? - spytała dama.
- Obżartuchy rzuca się na mnie - odpowiedział Hume - ale smakosze będą wolały panią.

Filozof Montaigne zauwazył kiedys:
- Wydaje się, że najsprawiedliwiej na świecie rozdzielony jest rozum.
- Dlaczego pan tak myśli? - zapytano go.
- Bo nikt się nie skarży na brak rozumu - odpowiedział filozof.

Isaac Newton otrzymał za naukowe zasługi tytuł lorda. Przez 26 lat nudził się na posiedzeniach izby lordów. 
Tylko raz poprosił o głos, co wywołało sensacje wśród obecnych.
- Panowie - zwrócił się do zebranych - jeśli nie będą panowie mieć nic przeciwko temu, to prosiłbym o zamknięcie okna. Bardzo wieje i boję się, że się przeziębię. Po czym Newton z godnością zajął swoje miejsce.

Zapytano raz Newtona, czy dużo czasu zajęło mu sformułowanie odkrytych przez niego praw. Uczony odpowiedział:
- Odkryte przeze mnie prawa są bardzo proste. Formułowałem je szybko, ale przedtem bardzo długo myślałem.

Podczas podróży po Ameryce łacińskiej Humboldt spotkał pewnego starego mędrca, który wyłożył mu swoją teorię czterech typów ludzi:
1. Ci, którzy co nieco wiedza, i wiedza o tym, że wiedzą. To są ludzie wykształceni.
2. Ci, którzy co nieco wiedza, ale nie wiedza o tym, że wiedza. Tacy ludzie śpią i trzeba ich przebudzić.
3. Ci, którzy niczego nie wiedza, ale wiedza o tym, że niczego nie wiedzą. Takim ludziom trzeba pomóc.
4. Ci, którzy nic nie wiedza i przy tym nie wiedza o tym, że nic nie wiedzą. To są głupcy i im nie można pomóc.

Na wykłady Humboldta przychodziło czasami po 1000 osób. Sale były zapchane i można tam było spotkać ludzi o najróżnorodniejszym poziomie wykształcenia. Jeden z dziennikarzy tak to opisał: "Sala nie mieściła słuchaczy, a słuchaczom nie mieścił się w głowie wykład."

Karol Darwin został kiedyś zaproszony na obiad. Przy stole jego sąsiadką była piękna młoda dama.
- Panie Darwin - zwróciła się do niego dama - pan twierdzi, ze człowiek pochodzi od małpy. Czy to mnie również dotyczy?
- Oczywiście - odpowiedział uczony - lecz pani nie pochodzi od zwykłej małpy, ale od czarującej.

Pewnego razu do gabinetu Mikołaja Beketowa wbiegł służący i zawołał:
- Mikołaju Mikołajewiczu! W pana bibliotece są złodzieje!
Uczony oderwał się od obliczeń i spokojnie zapytał:
- A co czytają?

Jeszcze za zycia Dedekinda w jednym z informatorów naukowych podano, ze matematyk umarł 4 września 1899 roku. Dowiedziawszy się o tym, Dedekind napisał do wydawcy: "Jestem bardzo wdzięczny za pamięć o mnie. Proszę jednak łaskawie zwrócić uwagę na to, że data mojej śmierci została podana niezbyt precyzyjnie".

Mendelejew lubił w wolnych chwilach oprawiać książki, robić torby i walizki. Pewnego razu, gdy kupował na rynku potrzebne mu surowce, ktoś zapytał sprzedawcę:
- Kto to jest?
- Jak to, przecież wszyscy go znają - odpowiedział sprzedawca. - To znany kaletnik, Mendelejew.

Conrad Roentgen otrzymał kiedyś list, w którym pewien pan prosił go o przysłanie kilku promieni i instrukcji ich użycia, ponieważ nie ma czasu, by przyjechać do uczonego osobiście. Roentgen odpowiedział: "W tej chwili nie mam, niestety, promieni. Pragnę przy tym zauważyć, że ich wysyłka to nadzwyczaj skomplikowana sprawa. Już łatwiej będzie panu przysłać mi swoja klatkę piersiową".

W czasie jednego ze swoich wykładów David Hilbert powiedział:
- Każdy człowiek ma pewien określony horyzont myślowy. Kiedy ten się zwęża i staje się nieskończenie mały,  zamienia się w punkt. Wtedy człowiek mówi: "To jest mój punkt widzenia".

Zapytano Davida Hilberta o jednego z jego byłych uczniów.
- Ach, ten - przypomniał sobie Hilbert. - Został poeta. Do matematyki nie miał wyobraźni.

Zapytano raz angielskiego filozofa, Bertranda Russela, czy gotów byłby umrzeć za swoje przekonania. 
Pomyślawszy chwilę, uczony odpowiedział: - Oczywiście, ze nie! Mogę się w końcu mylić.

Gdy zapytano Russela, czy mógłby napisać historie ludzkiej głupoty, ten odpowiedział:
- Oczywiście, ze mógłbym. Ale ta historia zanadto pokrywałaby się z historia powszechna.

Pewnego razu w szkole nauczyciel był bardzo niezadowolony z przyszłego uczonego, Wiktora Weisskopfa, i powiedział mu:
- Ty nie znasz żadnych dat.
- Ja znam wszystkie daty, tylko nie wiem, co się wtedy wydarzyło.

Zapytano pewnego razu Einsteina, w jaki sposób pojawiają się odkrycia, które przeobrażają świat. Wielki fizyk odpowiedział:
- Bardzo prosto. Wszyscy wiedza, że czegoś zrobić nie można. Ale przypadkowo znajduje się jakiś nieuk, który tego nie wie. I on właśnie robi odkrycie.

W początkach naukowej kariery Alberta Einsteina pewien dziennikarz spytał panią Einstein, co myśli o swoim mężu.
- Mój mąż to geniusz! On umie robić absolutnie wszystko, z wyjątkiem pieniędzy.

Otto Hahna zapytano kiedyś, co myśli o metafizyce.
- Metafizyka - odpowiedział śmiejąc się uczony - to poszukiwanie czarnego kota w ciemnym pokoju, w którym w ogóle nie ma kotów.

Nad drzwiami swojego wiejskiego domu Niels Bohr powiesił podkowę, która jakoby przynosi szczęście. 
Jeden z gości zapytał zdziwiony: 
- Czyżby pan, taki wielki uczony, wierzył, ze podkowa przynosi szczęście?
- Nie - odpowiedział Bohr - ale powiedziano mi, że podkowa przynosi szczęście także tym, którzy w to nie wierzą.

Wiedząc, ze Łomonosow jest chłopem z pochodzenia, pewien magnat zapytał:
- Niech pan mi powie, dzięki czemu ma pan wstęp na dwór carski? Może ma pan sławnych przodków?
- Mnie przodkowie nie obowiązują - odpowiedział Łomonosow. - Ja sam jestem sławnym przodkiem.

Ampére był człowiekiem bardzo roztargnionym. Pewnego razu był z wizytą. Gdy miał wychodzić, zaczął padać ulewny deszcz, więc gospodarz zaproponował mu nocleg. Ampére się zgodził. Po kilku minutach gospodarz poszedł sprawdzić, czy wszystko w porządku, ale nigdzie nie mógł gościa znaleźć. Po pewnym czasie ktoś zadzwonił do drzwi. Gospodarz otworzył drzwi i zobaczył Ampére'a.
- A gdzież pan był?!
- W domu, po piżamę.

Rutherford demonstrował kiedyś słuchaczom rozpad radu. Ekran raz świecił, raz ciemniał. Rutherford objaśniał:
- Teraz panowie widzą, że nic nie widać. A dlaczego nic nie widać, to zaraz panowie zobaczą.

Alessandro Volta był wielkim miłośnikiem kawy, która pił zawsze bez cukru i śmietanki. 
Kiedy go zapytano, dlaczego pije kawę w ten sposób, odpowiedział:
- Jeżeli w filiżance nie ma mleka ani cukru, to znaczy, ze jest w niej więcej kawy...

Po jednym z odczytów Faradaya o indukcji elektromagnetycznej ówczesny minister zapytał go:
- Cóż za praktyczne korzyści przyniesie to pańskie odkrycie?
- Tego jeszcze nie wiem - odparł Faraday. - Ale mogę pana zapewnić, ze wkrótce będzie pan z tego ściągał podatki.

Ktoś zapytał Krzysztofa Lichtenberga, niemieckiego uczonego:
- Czy mógłby mi pan wyjaśnić różnicę miedzy czasem a wiecznością?
- Niestety, to niemożliwe. Wprawdzie ja mam dość czasu na wyjaśnienie, ale panu nie starczyłoby wieczności na zrozumienie.

Podczas jednego z wykładów Wiberg stwierdził: "Ciało ludzkie zawiera aż 60% wody. Jest godne podziwu, co ludzie potrafią z tego wyczarować".

Mówiąc kiedyś o Karolu Scheele, szwedzkim odkrywcy chloru i tlenu, Wiberg zauważył:
- Gdy Scheele był w moim wieku, nie żył już od 9 lat.

Dalton przewodniczył kiedyś zebraniu naukowemu. Ktoś czytał mało interesującą pracę. Kiedy prelegent skończył, Dalton jako przewodniczący podsumował: 
- A wiec panowie, pozwolę sobie stwierdzić, ze ten wykład był na pewno bardzo interesujący dla tych, których mógł zaciekawić.

Mam cudowny pomysł - powiedział Edisonowi pewien młody człowiek.
- Chcę wynaleźć uniwersalny rozpuszczalnik: ciecz, która będzie rozpuszczać kazdy materiał. Ale nie mam środków na realizacje tej idei.
- Uniwersalny rozpuszczalnik? - zdziwił się Edison. - A w jakim naczyniu będzie go pan trzymał?



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Anegdoty sławnych ludzi i o sławnych ludziach, Humor
Anegdoty slawnych ludzi i o slawnych ludziach
Anegdoty historyczne, Nowożytność
Anegdoty po rosyjsku, Rosyjski - nauka języka
000346 osi zrodlo tekst Strycharska Gac Ciekawostki z zycia slawnych muzykow Wielcy kompo
Anegdoty historyczne
Laertios Diogenes Żywoty i poglądy sławnych filozofów
UCZENI W ANEGDOCIE, UCZENI W ANEGDOCIE
Czechow Historie zakulisowe czyli anegdoty teatralne
Jeździć po kardynalsku anegdoty
Anegdoty historyczne Wiek XIX i Nieznany (2)
wszystkie Imiona żeńskie, D, Dagmara - imię skandynawskie w tłumaczeniu sławny dzień
Anegdoty historyczne Wiek XX

więcej podobnych podstron