Ciekawostki z życia słynnych muzyków
Wielcy kompozytorzy XIX wieku
FRANCISZEK SCHUBERT
Był niski, o okrągłej twarzy, zadartym nosie, z kręconymi, ciemnymi włosami i nosił okulary. Jego wygląd, można powiedzieć, był odpychający. Przyjaciele nazywali go grzybkiem.
Był cudownym dzieckiem i uczył się lekcji teorii oraz kompozycji u Antonia Salieriego.
Był bardzo nieśmiały, nieufny i małomówny. Nigdy się nie ożenił. Kochał Teresę Grob.
Nie był punktualny i dlatego nigdy nie miał stałej pracy. Zresztą uważał, że to państwo powinno go utrzymywać, a on urodził się po to aby komponować.
Za życia nie był zbyt popularny. Każdego ranka komponował, a popołudniami odwiedzał wiedeńskie kawiarnie. Schubert i jego przyjaciele (malarze, muzycy, poeci) zbierali się dość często na wieczornych koncertach w gospodzie „Pod Węgierską Koroną”, które były poświęcone muzyce kompozytora. Te wieczory nazwano schubertiadami.
Żył tylko trzydzieści jeden lat i dał tylko jeden koncert publiczny, ale szybkością pisania dorównał Mozartowi.
W czasie swojej ostatniej choroby uwielbiał czytać i został wielbicielem powieściopisarza Jamesa Fenimore'a Coopera. Jego ulubioną książką był „Ostatni Mohikanin”.
W ostatnich dniach jego życia wysłał do jednego z przyjaciół następujący list:
Bądź więc tak dobry i dopomóż mi lekturą w tym niewesołym położeniu. Z Coopera znam: „Ostatniego Mohikanina”, „Szpiega” i „Osadnika”. Jeśli masz coś z jego książek, to zaklinam Cię, pozostaw je dla mnie w kawiarni Bognera. Mój brat, chodząca skrupulatność, doręczy mi je najsumienniej. Może być zresztą też coś innego. (Stokowska, s. 57).
Płytoteka: Pieśni: „Śmierć i dziewczyna”; Ballada „Król Elfów”; IV Symfonia c-moll (Tragiczna); VIII Symfonia h-moll (Niedokończona).
FRYDERYK CHOPIN
Był dowcipny, energiczny, delikatny, pogodny, wzorowy i dobrze wychowany.
Poza szkołą chodził do opery, odwiedzał składy nut, grał i komponował. Zachwycał się ludowymi piosenkami, bywał na chłopskich weselach i dożynkach.
Otrzymał od cara Aleksandra I, który przybył na otwarcie sejmu polskiego, pierścień z brylantem, po wykonaniu kilku utworów na tzw. eolomelodykonie.
Po ukończeniu egzaminów w konserwatorium, gdzie Chopin uczył się kompozycji, w aktach znalazła się ocena pisana przez jego nauczyciela Elsnera, założyciela Szkoły Głównej Muzyki: „Chopin Fryderyk (trzecioletni) szczególna zdatność, geniusz muzyczny”.
Fragmenty listów Chopina:
a) do rodziny: Wiedeń, czwartek, 13 sierpnia 1829 r.
... Już trzeciego koncertu nie dam i drugiego nie grałbym nawet, gdyby nie to, że koniecznie chcieli, a potem przyszło mi na myśl, iż w Warszawie mogliby powiedzieć: „Cóż tam, jeden dał koncert i wyjechał, może się źle wydał”.
...Wiedeń mi się podoba i Polaków jest w nim dosyć; w balecie nawet jest jeden, który podczas mego wystąpienia tyle się o mnie troszczył, że mi sam wodę z cukrem przynosił, dodawał serca itp.
b) do Jana Matuszyńskiego: Wiedeń, 26 grudnia 1830 r.
...Przeklinam chwilę wyjazdu i przyznaj, znając moje stosunki, że po odjeździe Tytusa za wiele razem na głowę mi spadło. Wszystkie obiady, wieczory, koncerta, tańce, których mam po uszy, nudzą mię: tak mi smętno, głucho, ponuro. Lubię ja to, ale nie w tak okrutny sposób... w salonie udaję spokojnego, a wróciwszy piorunuję po fortepianie. Z nikim poufałości, ze wszystkimi grzecznie obchodzić się muszę. Mam ludzi, co mię niby lubią, co mię malują, mizdrzą się, przymilają, i cóż mi po tym, kiedy pokoju nie mam - chyba, jak sobie wszystkie wasze wydobędę listy, otworzę widok króla Zygmunta: na pierścionek spojrzę. Daruj, Jasiu, że Ci się tak skarżę, ale zdaje mi się, że mi lżej połowę, żem spokojniejszy; z Tobą ja zawsze uczucia dzieliłem...
c) do siostry, Ludwiki Jędrzejewiczowej: Chaillot, poniedziałek, 25 czerwca 1849 r.
Moje Życie.
Jeżeli możecie, to przyjedźcie. Słaby jestem i żadne doktory mi tak jak Wy, nie pomogą.
.....................................................................................................................................
Więc przywieźcie, matko Ludwiko i córko Ludwiko, naparstek i druty, dam Wam chustki do znaczenia i pończochy do robienia, i spędzicie tu na świeżym powietrzu parę miesięcy ze starym bratem i wujem.
........................................................................................................................................
...Napiszcie mi zaraz słowo. Wszakże i cyprysy mają swe kaprysy: mój kaprys dziś jest Was tu widzieć... Dobrej nadziei jestem, bo rzadko wiele żądam ...
Wasz brat przywiązany, ale słaby.
Muzyka Chopina podbiła wiele serc, ale byli i tacy, którzy jej nie zaakceptowali. Oto wypowiedź jednego krytyka z Londynu:
Dzikość zarówno melodii, jak i harmonii Chopina są niepohamowane. Nie możemy sobie wyobrazić muzyka, który byłby obdarzony tak niezdrowym upodobaniem do hałasu, szarpaniny i dysonansów (Stokowska, s.100).
Płytoteka: Pieśni (np. Życzenie); Nokturn c-moll i e-moll op. 72; Polonez B-dur i d-moll; Walc Es-dur i As-dur; Koncert f-moll; Scherzo h-moll; Polonez A-dur op. 40, Polonez c-moll, Walc Es-dur; Fantazja f-moll, Sonata c-moll op. 4.
ROBERT SCHUMANN
Był bardzo zdolny i miał wielki talent, jednak jego kariera jako pianisty szybko się skończyła. Powodem było trwałe okaleczenie dwóch palców prawej ręki po tym, jak je wzmacniał na skonstruowanym przez siebie urządzeniu - uprzęży.
Był krótkowidzem, chodził na koncerty, palił cygaro i miał lęk wysokości, dlatego prawie zawsze mieszkał na parterze.
Był znany i szanowany jako kompozytor i krytyk muzyczny, ale nie potrafił dyrygować - po prostu chaotycznie machał ramionami. Zdarzyło się kiedyś, że na jednym z koncertów nie przestał taktować, kiedy utwór się już skończył.
Założył własną muzyczną gazetę, której był wydawcą. Pisał pod dwoma pseudonimami: FLORESTAN - impulsywny i krytyczny oraz EUZEBIUSZ - marzycielski i melancholijny.
Pod koniec życia miał trudności z odróżnieniem rzeczywistości od fantazji. Słyszał głosy i hałasy. Próbował popełnić samobójstwo skacząc do Renu. Dobrowolnie dał się zamknąć w zakładzie dla obłąkanych w Endenich koło Bonn. Do końca życia słyszał dźwięk - przewrót akordu As-dur.
Oto fragment listu Schumanna do matki:
Od czternastu dni jestem bez złamanego grosza; dwadzieścia talarów winienem Wieckowi, a żyję doprawdy jak pies. Czuprynę moją można by już na łokcie mierzyć; muszę się koniecznie ostrzyc, a nie mam za co. Jedyna, jaką posiadam czarna krawatka, jest już potargana na strzępy, chodzę więc w białej... Rozstrojonego fortepianu nastroić nie mogę. Nawet gdybym sobie chciał życie odebrać, jeszcze by mi pieniędzy potrzeba było na zakupienie pistoletu, kuli i prochu. Mógłbym co prawda udać się do Tweru, gdzie grasuje cholera, ale za darmo podróży nie odbędę. Otóż i świeca teraz dogorywa, a innej nie posiadam; ale choćby i zgasła, w sercu moim nie zgaśnie gorące dla Ciebie, Matko najdroższa, przywiązanie (Stokowska, s.58).
Płytoteka: Pieśni (np. Miłość poety); Marzenie ze Scen dziecięcych; Koncert fortepianowy a-moll; Koncert fortepianowy; Fantazja skrzypcowa C-dur op. 131.
FRANCISZEK LISZT
Był genialnym dzieckiem. Nazywano go „Paganinim fortepianu”.
Swą fenomenalną techniką zdumiewał wszystkich. Kiedy miał jedenaście lat jego nauczyciel - Czerny - zaprowadził go do Beethovena. Kiedy chłopiec zagrał pierwszą część Koncertu C-dur Beethovena, ten chwycił go za obie ręce, pocałował w czoło i rzekł: „Idź! Szczęśliwcem jesteś, bo wielu innych uszczęśliwiać będziesz i radować. Nie ma nic lepszego, nic piękniejszego! (Stokowska, s. 102).
Natomiast, kiedy już dojrzały Liszt grał Etiudy Chopina, ten wyznał w liście do Hillera, że chciałby wykraść sposób wykonywania jego własnych utworów.
Gra Liszta była zdumiewająca. Pierwszego kwietnia 1843 roku przybył do Warszawy.
W dniu pierwszego koncertu Liszta w Warszawie, mimo ładnej pogody, ulice Warszawy opustoszały i umilkły. Zwykły ruch na ulicach miasta zamarł. Nowy Świat i inne dzielnice zdawały się być wyludnionymi... Miastem zawładnęła cisza. Bo to był koncert Liszta (Tamże, s. 104).
Niestety, niektórzy krytycy oceniali twórczość Liszta mniej entuzjastycznie. Oto fragment krytyki z czasopisma londyńskiego z 1855 roku:
Spójrzmy na jakąkolwiek kompozycję Liszta, jeśli się już ma nieszczęście mieć taką rzecz na swym fortepianie, i odpowiedzmy szczerze - czy zawiera ona choć jeden takt czystej muzyki? Mówimy: kompozycja, raczej „dekompozycja” - to byłoby właściwsze słowo dla tego nienawistnego grzyba, który dławi i truje urodzajne obszary harmonii grożąc światu posuchą (Tamże, s. 104).
Na jednym z koncertów dworskich car Mikołaj I prowadził rozmowę z adiunktem. Ich dialog przybierał na sile i zaczął przeszkadzać Lisztowi. Kompozytor przestał grać, a car spytał: „Dlaczego pan przestał grać?” Liszt odpowiedział: „Gdy cesarz mówi, wszyscy winni milczeć”.
Płytoteka: Etiudy koncertowe; Poemat symfoniczny „Żałobna Heroida; Rapsodie Węgierskie; Marsz Rakoczego; Koncert fortepianowy Es-dur i A-dur.
JAN BRAHMS
Był wesoły, rubaszny i miewał bardzo różne pomysły. Energiczny, skromny, nie mówił o utworach, które komponował.
Jego pierwszy Koncert fortepianowy d-moll okazał się wielką klęską, ale przyjął to z wielkim spokojem.
Nigdy się nie ożenił, a jego zwyczajem było samotne spędzanie świąt Bożego Narodzenia. Wtedy to oddawał się ulubionemu zajęciu, a mianowicie rozdawaniu świątecznych prezentów biednym dzieciom i głaskaniu ich po policzkach. Kochał dzieci i wspaniale się z nimi porozumiewał.
Był niski, otyły, z wielkim brzuchem i długą brodą. Jak wspomina Paderewski - niekiedy był wręcz brutalny i oschły wobec innych, ale to była tylko maska, pod którą tkwiła wrażliwość.
Brahms lubił mówić: „Ordery mam w nosie, ale chcę je mieć.”
Płytoteka: Koncert skrzypcowy D-dur; Koncert fortepianowy d-moll; Symfonia c-moll; Niemieckie Requiem.
PIOTR CZAJKOWSKI
Najbardziej wrażliwy i uczuciowy kompozytor, który uwielbiał Mozarta.
Będąc małym chłopcem przejmował się wszystkim, a niewielka wymówka niani powodowała, że zamykał się w pokoju i rozpaczał.
Był mistrzem w obrażaniu się, a jego muzyka jest pełna smutku, osamotnienia, nieszczęścia i tragedii.
Był krytykiem muzycznym i zdecydowanie wyrażał swoją opinię o innych kompozytorach. Pisał np. że Bach jest przeciętny, a Haendel - trzeciorzędny. Wiele tworzył i był sławny jeszcze za życia.
Jego małżeństwo z Antoniną Milinkową trwało jedynie dziewięć tygodni.
Często popadał w depresję, a pewnego razu zanurzył się w Newie z nadzieją, że zachoruje na zapalenie płuc.
Miewał okresy zahamowania twórczości, a zaraz po nich rodziły się pomysły:
(...) zapomina się o wszystkim, człowieka ogarnia jak gdyby szaleństwo. Wszystko wewnątrz tętni i drży, ledwo można zdążyć, ażeby coś naszkicować, jedna myśl goni drugą (Wierszyłowski, 1981, s.333).
Bardzo lubił dzieci. Kiedy przyjeżdżał w odwiedziny do rodziny improwizował różne przedstawienia, w których brał udział, przebierając się w kostiumy.
Otrzymał wielką pomoc finansową od bogatej wdowy (Nadieżdy von Meck), której nigdy w życiu nie widział i nie poznał, zgodnie z jej życzeniem. Ich znajomość ograniczała się tylko do korespondencji. Ta pomoc finansowa pozwoliła mu na podróżowanie po krajach Europy zachodniej przez około siedem lat.
Płytoteka: I Symfonia g-moll „Zimowe marzenia; Suita baletowa „Jezioro łabędzie” oraz „Dziadek do orzechów”; Uwertura - fantazja „Romeo i Julia”; Opera „Eugeniusz Oniegin”.
STANISŁAW MONIUSZKO
Pierwszą nauczycielką gry na fortepianie była jego matka, która śpiewała mu Śpiewy historyczne Niemcewicza.
Znał bardzo dobrze pięć języków obcych.
Początkowo miał duże problemy z wystawieniem Halki, o czym świadczy jego list do Józefa Sikorskiego z Wilna z 1847 roku:
Kochany Józefie.
Najczulej dziękuję Tobie za jakąkolwiek wiadomość o „Halce”. Ty jeden o mnie pamiętasz, a przynajmniej dajesz chętnie tego dowody. Czytuję pilnie „Kurierka”... - nie pojmuję wcale tych rzeczy! Mieliżby Panowie Dyrektorowie Opery ociągać się..., ażeby mojej opery nie puścić na scenie?
U nas tu w Wilnie tymczasem zawiązało się towarzystwo amatorów, którzy oświadczyli chęć wyuczenia się i wykonania publicznie mojej „Halki”.
Jontka mam tak doskonałego, na jakiego Warszawa - nie zdobędzie się zapewne. Chóry idą doskonale, ja jestem dość kontent z siebie (Stokowska, s. 119).
2 stycznia 1858 roku pisze do swojej żony z Warszawy:
Moja Duszko!
Więc już po wszystkim. - Powodzenie zupełne. - Dziś grają „Halkę” drugi raz, jutro trzeci. - Czytajcież teraz, co tam pisać będą. - Mnie wybaczcie, że bez sensu piszę. - Nie pojmujecie, co się ze mną dzieje. - Bardzom rad z siebie i z artystów, i z publiczności. -Za cztery dni będę mógł wyjechać, i wierzajcie mnie, że czasu nie stracę ani chwili. Więc do widzenia i do ustnego pogawędzenia. - Daj Boże Was wszystkich zdrowych uściskać i co najprędzej.
A trzy dni później:
Drugie przedstawienie „Halki” było bardzo świetne i lepiej poszło od pierwszego. Nie można, nie widząc, mieć pojęcia, jaki efekt robi ta opera. Dobrski przeszedł w roli Jontka wszystkie swoje dawne powodzenia. Rivoli do łez poruszyła. Balet cudowny. Dziś dają trzeci raz i natłok w kasie tak ogromny, jak nie był ani na pierwszym, ani na drugim przedstawieniu (Tamże, s.123).
Płytoteka: Pieśni: „Prząśniczka”, „Śpiewnik domowy”; Fantazja na orkiestrę „Bajka”; opery: „Halka” i „Hrabina”.
HENRYK WIENIAWSKI
W jedenastym roku życia ukończył trzyletnie studia w konserwatorium w Paryżu, gdzie otrzymał pierwszą nagrodę na konkursie dyplomowym.
Był bardzo szalonym i ryzykownym wirtuozem. Na nutach często umieszczał słowa - NALEŻY RYZYKOWAĆ , a jego grę porównywano z grą Paganiniego.
Kiedy odmówiono mu małżeństwa z Izabelą Hampton (nie zgodził się ojciec panny) był bardzo zrozpaczony. Wróciwszy do domu wziął skrzypce i grał bardzo długo. W ten sposób powstał jeden z jego największych utworów Legenda.
Wkrótce odbył się jego koncert, na którym Wieniawski zagrał nowo powstałą kompozycję. Słuchacze byli wzruszeni, a po występie podszedł do wirtuoza ojciec panny Hampton i rzekł: Tylko prawdziwa miłość tłumaczy się tak natchnioną pieśnią, jaką pan dziś do nas przemówił. Jestem przekonany, że goręcej nie umiałby nikt pokochać mej córki. Nie pragnę zatem dla niej innego szczęścia i proszę, zechciej pan nazywać się moim synem (Tamże, s. 131).
Płytoteka: I Koncert skrzypcowy fis-moll i d-moll; Mazurki („Kujawiak); Obertas; Polonez D-dur i A-dur; Scherzo „Tarantela” i „Legenda”.
Muzyka na początku XX wieku
JAN PADEREWSKI
Kiedy Paderewski grał, miał zwyczaj wpatrywać się w kogoś siedzącego w pierwszych rzędach. To wywoływało niesamowite wrażenie do tego stopnia, że słuchacze za żadną cenę nie chcieli bliżej siadać.
Kompozytor czynił tak, ponieważ pragnął poruszyć w ludziach każdy nerw, każdy zakamarek duszy. Potrafił swoją niesamowitą grą zmieniać wartość dzieła.
Historia powstania Menuetu G - dur.
Paderewski był częstym gościem Tytusa Chałubińskiego i Aleksandra Świętochowskiego, którzy byli dozgonnie wierni Mozartowi. Często zresztą mówili, że już nikt nie potrafi tak komponować jak nieżyjący już geniusz. Paderewski postanowił zrobić panom żart. Skomponował zatem utwór w stylu Mozarta i podczas kolejnego spotkania zagrał go jako menuet Mozarta. Dwaj panowie byli zachwyceni i ponownie stwierdzili, że Mozart jest niedościgniony. Wtedy to Paderewski przyznał się do żartu, a menuet stał się jednym z najpopularniejszych jego kompozycji.
Miał słynną „lwią grzywę”.
Płytoteka: Wariacje; Fuga a-moll; Krakowiak fantastyczny, Menuet G-dur; Koncert fortepianowy a-moll, Fantazja polska.