http://zdrowie.onet.pl/profilaktyka/o-wyzszosci-przesalania-nad-niedosalaniem,1,4411047,artykul.html
O wyższości przesalania nad niedosalaniem
Od dawna wiadomo, że sól nie tylko poprawia smak potraw, ale jest niezbędna dla zdrowia. Okazuje się, że niedobór soli jest groźniejszy niż jej nadmiar.
Sięgając po solniczkę czujemy na sobie sceptyczny wzrok otoczenia. Zarówno lekarze, jak i medyczni laicy ostrzegają przed nadmiernym spożywaniem soli. Panuje przekonanie, że popularna przyprawa powoduje niewydolność serca i udar mózgu. Obecnie Niemcy częściej robią użytek z soli: w niektórych kręgach jest niezwykle popularna sól z Himalajów albo słynna Fleur de Sel uzyskiwana z odparowywania wody morskiej. Sól warzona w Bretanii kosztuje tyle, co obiad w dobrej restauracji. Mimo to wielu z nas gnębią wyrzuty sumienia, że dosalamy jedzenie, choć nauka nie dowiodła, że rosnąca konsumpcja soli zwiększa ryzyko chorób układu krążenia. Wręcz przeciwnie: na łamach najnowszego wydania tygodnika "Journal of the American Medical Association" grupa europejskich lekarzy przekonuje, że ograniczenie spożycia soli podwyższa ryzyko zawału serca lub udaru.
Grupa lekarzy pod kierownictwem Jana Staessena z belgijskiego Uniwersytetu w Leuven przeprowadziła badania na grupie 3700 dorosłych, którzy nie cierpią na choroby układu krążenia. Po siedmioletniej obserwacji naukowcy stwierdzili, że odsetek śmiertelnych zawałów serca i udarów był największy w grupie osób ograniczających spożywanie soli. - Redukcja soli zwiększa ryzyko zgonów z przyczyn sercowo-naczyniowych - zakomunikował Jan Staessen. - Zatem nie jest prawdą, że dieta o niskiej zawartości soli ratuje życie i obniża koszty opieki zdrowotnej.
Jednym słowem wyniki badania podważają popularną tezę o konieczności ograniczenia spożycia soli. - Od dłuższego czasu staje się jasne, że mniejsza konsumpcja soli nie przekłada się na korzyści dla zdrowia - mówi Martin Reincke dziekan Wydziału Medycyny Wewnętrznej na Uniwersytecie Ludwiga Maximiliana w Monachium. - Badania pokazują, że mniejsze spożycie soli jest wręcz ryzykowne dla zdrowia. Jeżeli nie cierpimy na marskość wątroby, nadciśnienie, czy zaburzenia czynności nerek nie ma powodu, abyśmy powstrzymywali się od sięgania po solniczkę.
Nie podlega dyskusji, że wysokie ciśnienie zwiększa ryzyko chorób serca, wylewów, czy innych schorzeń. Jednak coraz większe grono naukowców wyraża wątpliwości, czy winowajcą tych dolegliwości jest sól. Wyniki wielu badań dowodzą, że nawet spożywanie przyprawy w dużych ilościach tylko nieznacznie podwyższa ciśnienie - zazwyczaj w przedziale 1-2 milimetrów słupka rtęci (mm Hg). U osób starszych ciśnienie wzrasta nieco więcej, ale najwyżej o 5 mm Hg, co nie jest jakimś zatrważającym wynikiem.
Z kolei ograniczenie spożycia soli także nie przynosi spektakularnych efektów zdrowotnych, ponieważ tylko nieznacznie obniża ciśnienie. Cochrane - uważana za bardzo wiarygodną niezależna międzynarodowa organizacja non-profit - doszła do wniosku, że ograniczenie konsumpcji soli do dwóch gramów dziennie obniża ciśnienie zaledwie o 1 mm Hg. Zdaniem naukowców pod przewodnictwem Jana Staessena zmiana ta jest zbyt niewielka, aby mieć pozytywny wpływ na pracę serce lub układu krążenia. Zatem naukowcy nie znaleźli przekonywujących dowodów na to, że ograniczenie spożycia soli poprawia jakość, czy zwiększa długość życia.
- Specjalnie mnie to nie dziwi. Analizując przebieg ewolucji człowieka byliśmy często narażeni na niedobór soli - przyznaje internista Martin Reincke. - Dlatego nasz organizm wypracował wiele mechanizmów obronnych w celu magazynowania soli. Powszechnie wiadomo, że sól odgrywa ogromną rolę w regulowaniu gospodarki wodnej w organizmie i w utrzymaniu prawidłowego ciśnienia krwi.
Niektórzy kardiolodzy argumentują, że już niewielkie obniżenie ciśnienia może ograniczyć liczbę chorób serca i udarów na całym świecie. Dlatego lekarze doradzają pacjentom cierpiącym na nadciśnienie tętnicze dietę ubogą w sól. Z kolei inni lekarze uważają, że zredukowanie soli i niższe ciśnienie prowadzą do negatywnych skutków ubocznych: organizm wytwarza więcej hormonów stresu, rośnie poziom cukru we krwi i aktywizuje się układ współczulny, co stawia nasz organizm w stanie podwyższonej gotowości. A to z kolei może prowadzić do chorób serca i układu krążenia, a nawet śmierci.
Dogmat o szkodliwości spożywania soli podważyły długookresowe badania zaprezentowane pod koniec lat 90. Ich wyniki dowiodły, że w grupie o najwyższym spożyciu soli odnotowano najniższy odsetek zgonów. Tymczasem przez dziesiątki lat lekarze przekonywali, że sól ma negatywny wpływ na układ sercowo-naczyniowy. Wprawdzie późniejsze liczne badania wykazały, że mniejsze spożycie soli prowadzi do zmniejszenia liczby chorób układu krążenia, ale nie było do końca wiadomo, czy to rzeczywiście zasługa ograniczenia konsumpcji soli. Przecież uczestnicy badania mogli w trakcie eksperymentu zmienić inne nawyki - jak choćby tryb życia, co w rezultacie miało pozytywny wpływ na ciśnienie i serce.
Mieszkańcy krajów wysoko rozwiniętych spożywają średnio od ośmiu do dwunastu gramów soli dziennie. Zdaniem ekspertów 5 gramów byłoby całkowicie wystarczające. Osoby, które postanowiły ograniczyć konsumpcję soli mają trudny orzech do zgryzienia: około 85 proc. spożywanej soli znajduje się w przetworzonej żywności - szczególnie w wędlinach, serze, konserwach, gotowych produktach oraz jedzeniu zjadanym w restauracjach, czy stołówkach zakładowych. Dlatego dosalanie potraw na talerzu, czy w trakcie gotowania stanowi zaledwie niewielką część spożywanej soli.
Wprawdzie towarzystwa medyczne zalecają także osobom zdrowym redukcję soli, ale ciężko wprowadzić w życie zalecenia lekarzy bez udziału przemysłu spożywczego. Zatem nie ma najmniejszego powodu, aby patrzeć karcącym wzrokiem na bliźnich, gdy odważnie sięgają po solniczkę, skoro skutki zdrowotne ograniczenia soli są mocno wątpliwe.
(M. Mikołajska)
Autor: Werner Barents
Źródło: Süddeutsche Zeitung
1