Jak zrobić wielkie świąteczne porządki wydając na środki czystości zaledwie 2 złocisze?
Dodany 3 grudnia 2013 przez Marlena
Swego czasu wydawałam kilkadziesiąt złotych miesięcznie na rozmaite płyny, mleczka, pasty itd. Budżet świąteczny musiał zawierać również zwiększoną ilość pieniędzy na zakup środków czystości do wielkiego przedświątecznego sprzątania, mycia, pucowania i pozbywania się zapachów i plam. Czy można jednak zrobić wielkie świąteczne porządki niemalże bezkosztowo? Jak najbardziej można i dzisiaj powiem Wam jak to zrobić, aby nie musieć wydawać pieniędzy na masę zawierających syntetyczne chemikalia konwencjonalnych środków do czyszczenia tego czy owamtego. Ani przy okazji świąt ani poza świętami. Sposób jest bajecznie prosty i jak zwykle z pomocą przyjdzie nam Matka Natura, która stworzy dla nas jeden uniwersalny enzymatyczny środek. Należy jedynie przetworzyć to co zazwyczaj wyrzucamy jako niepotrzebne do śmietnika, nie zdając sobie sprawy ze skarbów jakich właśnie się pozbywamy.
O co chodzi? O skórki po wyciśniętych (lub zjedzonych) cytrusach. Ponieważ akurat mamy na cytrusy sezon, zróbmy z nich pożyteczne, skuteczne i całkowicie ekologiczne domowe środki czystości, zamiast wyrzucać drogocenny surowiec do kosza.
Możemy upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu dysponując ilością już zaledwie 30 deko skórek po cytrynach lub pomarańczach i zrobić z tego dwa enzymatyczne preparaty:
1. uniwersalny płyn do zmywania i dezynfekcji wszelkich przedmiotów jak i kuchennych i łazienkowych powierzchni oraz
2. pastę do sanitariatów (zlewy, wanny, umywalki).
Składniki:
Będziemy potrzebować na 1 porcję:
- 30 deko pustych skórek po wyciśniętych cytrusach - 10 deko brązowego cukru- litr wody zwykłej z kranu - 1,5-2 szklanki sody oczyszczonej (kup kilogramową pakę na Allegro albo w sklepie z odczynnikami chemicznymi za ok. 5-6 zł/kg)- łyżka soli (najzwyklejszej, najtańszej) - ew. kilka kropelek ulubionego olejku eterycznego (cytrusy, zielona herbata itd.) - mikser - butelka 1,5 l np. po wodzie mineralnej lub jakikolwiek inny pojemnik z zakrętką np. słoik- pusty pojemnik po lodach (czy wiaderko po śledziach, obojętnie byle zamykane) - butelka typu spray (np. po płynie do szyb)
Zamiast skórek po cytrusach można spróbować np. obierków z ananasa, najważniejsze są proporcje wagowe: 10 części wody, 3 części owocowych resztek, 1 część brązowego cukru (nie wykluczam, że biały też by się sprawdził, ale osobiście nie próbowałam). Można robić podwójną czy potrójną porcję jeśli tylko dysponujemy odpowiednio dużą butelką. Potrójna porcja śmiało wchodzi w 5-litrowy baniak po mineralce. Pamiętać tylko należy o pozostawieniu jeszcze miejsca w butelce ponieważ zachodzić będzie fermentacja.
Najpierw musimy uzbierać 30 deko surowca. Nadadzą się puste połówki cytryn i pomarańczy z których wycisnęliśmy sok, razem z resztkami pulpy jakie pozostały w środku, nie usuwamy tych resztek. Można zbierać jednorodne resztki (np. tylko po cytrynach albo tylko po pomarańczach), a można mieszane. Ja ostatnio robiłam z samych pomarańczy, teraz nastawię z samych cytryn. Puste skórki po prostu odkładamy w lodówce, co zajmie nam jakieś 2 lub 3 dni.
Potrzebne nam będzie oprócz cytrusowych skórek również 10 deko brązowego cukru. Jest to jedyna okazja przy której kupuję cukier, ponieważ ogólnie cukier, sól (białą, rafinowaną) czy mieloną kawę traktuję jako wspaniałe surowce do zrobienia peelingu do ciała lub domowego środka czystości, a nie jako środki spożywcze. Kawy tym razem nie będziemy używać, ale sól ta najzwyklejsza i najtańsza przyda nam się w późniejszej części przepisu przy robieniu pasty czyszczącej. Tak na marginesie - gdy mi nadmiar soli zostaje, zużywam ją do odladzania schodów przed domem. Do żadnych innych celów bowiem czysty chlorek sodu (podrasowany jodem jako gest dbania rządzących o nasze tarczyce) nie bardzo się nadaje (pomimo napisu „spożywcza”, co jest raczej kiepskim żartem biorąc pod uwagę jakie wspaniałe sole pełne dobroczynnych mikroelementów dała nam Matka Natura, np. morską, celtycką czy himalajską). Ale o soli może innym razem.
Gdy już uzbieramy 30 deko skórek możemy przystąpić do dzieła. Kroimy skórki w cienkie paski (tak aby przeszły przez szyjkę butelki), wkładamy je do butelki i dodajemy 10 deko brązowego cukru oraz 1 litr wody. To wszystko, te 3 składniki. Zakręcamy butelkę i energicznie wstrząsamy aż cukier cały się rozpuści. Na butelce flamastrem piszemy datę nastawu (to ważne) i stawiamy butlę w jakimś ciemnym miejscu (u mnie jest to szafka pod zlewozmywakiem).
To wszystko. Możemy iść robić dalej swoje rzeczy, resztę brudnej roboty zrobią za nas mikroorganizmy. My musimy pamiętać jedynie o tym, że będzie miała miejsce burzliwa fermentacja, więc zakrętkę od butelki pozostawiamy zakręconą bardzo luźniutko (tak by docierało nieco powietrza). Jeśli mamy problem z muszkami owocówkami to szyjkę butelki owijamy gazą przytrzymując ją gumką recepturką. Raz na parę dni dokręcamy zakrętkę i delikatnie wstrząsamy butelką, po czym znowu pozostawiamy zakręconą luźniutko i stawiamy na miejsce.
Cały proces zajmuje minimum 3 miesiące (ale można hodować i dłużej, to się nie psuje, a nawet nabiera z czasem mocy i jeszcze lepszych własności czyszczących). Jego gotowość do użycia łatwo poznać po kolorze: płyn robi się nie tylko ciemniejszy ale i bardziej przezroczysty, jedynie na samym wierzchu może być delikatny białawy film. Jeśli nastaw zrobimy teraz - będzie jak znalazł na wiosenne porządki w marcu. Jeśli natomiast chcemy mieć preparat gotowy już na Boże Narodzenie, musimy uciec się do „przyspieszacza” czyli dodać do mikstury 1 łyżkę drożdży instant granulowanych i dokładnie rozpuścić. Wtedy proces ostro przyspieszy i możemy zabrać się za porządki już po dwóch tygodniach. Czyli przed świętami zdążymy na pewno. Gdy już zrobimy pierwszą partię nie wylewajmy osadu z samego dna: jego dodanie do następnej partii również znakomicie działa jako przyspieszacz (nie musimy wtedy już używać drożdży).
Gdy już miną 2 tygodnie (z drożdżami) albo 3 miesiące (bez drożdży) mamy nasz płyn enzymatyczny gotowy. W zasadzie jest to chyba rodzaj octu cytrusowego (?tak przynajmniej pachnie?), ale jakoś się przyjęła nazwa „płyn enzymatyczny”, więc przy niej zostanę.
Przez sitko wyłożone gazą filtrujemy nasz magiczny uniwersalny enzymatyczny płyn, przelewamy do jakiejś pustej butelki i już jest gotowy do użycia (w formie skoncentrowanej lub rozcieńczonej, zależy do czego będziemy go używać). Jego kolor zależy od surowca, z samych pomarańczy będzie ciemniejszy, mieszany średni, a cytrynowy dosyć jasny.
Płyn z dużej butelki-matki przelewamy do mniejszej pustej i dobrze umytej butelki typu spray (np. po płynie do mycia okien), co nam ułatwi sprzątanie. W razie potrzeby rozcieńczamy. Sam płyn nie psuje się, czasem może pojawić się na powierzchni biaława „woalka”, należy wtedy jedynie dobrze wstrząsnąć butelką.
Po przefiltrowaniu płynu czas na przerobienie pulpy w uniwersalną enzymatyczną cytrusową pastę do sanitariatów. Skrawki skórek wyciskamy ręką osączając resztki płynu (to co odsączyliśmy przyda się jako starter do następnej partii, więc wylewać tego płynu nie warto), przekładamy je do miksera i robimy z nich jednolitą masę. Potem do masy dodajemy 1,5 - 2 szklanek sody oczyszczonej (ilość sody zależy od wilgotności pulpy, można dodać nieco więcej lub nieco mniej), łyżkę soli i ew. olejek eteryczny i jeszcze przez chwilę miksujemy aż pasta będzie jednolita.
Gotowe! Można przełożyć do zamykanego pojemnika i przechowywać np. w szafce pod zlewozmywakiem. Pasta na pewno się nie psuje przez kilka tygodni (4-5), dłużej nie wiem, bo zawsze ją zużyję. Trochę na początku trzeba się przyzwyczaić do konsystencji (nie ma ona bowiem wiele wspólnego z komercyjnymi pastami czy mleczkami), trzeba nieco mocniej dociskać gąbkę, bo pasta trochę lubi spod niej uciekać, jednak czyści bez zarzutu. Doskonale umyje zlew czy zabrudzony garnek.
Jak używać cytrusowy płyn enzymatyczny?
Możemy używać go do miliona różnych rzeczy
Ma działanie czyszczące, dezodoryzujące, antybakteryjne. Skuteczność i szeroka gama zastosowań jak na płyn za 2 zeta przechodzi po prostu najśmielsze oczekiwania. Praktycznie na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie funkcjonowania domu bez mojego cytrusowego płynu. Zapach ma leciutko jakby octowaty i jednocześnie owocowy, bardzo szybko wietrzeje pozostawiając po prostu zapach czystości.
Nierozcieńczony:
- do mycia kabin prysznicowych, zarówno elementów szklanych z plamami od mydła i wody jak i zapleśniałych poczerniałych fug (spryskujemy płynem, chwilkę odczekujemy, przecieramy gąbką i spłukujemy czystą wilgotną gąbeczką)
- do mycia kuchennych kafelków mocno zabrudzonych tłuszczem (jak wyżej)
- do usuwania tłuszczu z okapów kuchennych i kuchenek (jak wyżej)
- do usuwania brzydkich zapachów z lodówki (jak wyżej)
- do usuwania zapachu psiej i kociej uryny (jak wyżej)
- do wywabiania plam (jak wyżej)
- do dezynfekcji gąbek kuchennych i kąpielowych, pumeksu kąpielowego itd. (obficie spryskujemy i po kwadransie spłukujemy)
- do usuwania brzydkich zapachów z pralki (do szufladki na detergent wlewamy 2 szklanki płynu i uruchamiamy krótki cykl na 40 stopni), samą szufladkę i okolice uszczelki przy drzwiczkach (to głównie tam zbierają się czarne cuchnące naloty pełne podejrzanych bakterii) również traktujemy obfitą porcją spryskanego nań płynu, przecieramy gąbką i pozwalamy na noc wyschnąć nie zamykając drzwiczek.
- do usuwania brzydkich zapachów z pranej odzieży oraz zapobiegania osadzaniu się kamienia w pralce: do każdego prania oprócz detergentu wlewamy do szufladki 1/4 szklanki płynu enzymatycznego)
- do odstraszania mrówek i innych owadów (spryskujemy i zostawiamy).
- do usuwania brzydkich zapachów z ujścia rur kanalizacyjnych (kabiny prysznicowe, zlewy kuchenne) - wlać szklankę płynu i zostawić na noc.
- do usuwania brzydkich zapachów kosza na śmieci (po umyciu kosza spryskujemy jego wnętrze płynem, zostawiamy na pół godziny i spłukujemy).
- do usuwania brzydkiego zapachu z szafki na obuwie jak też i z wnętrza samego obuwia (spryskujemy i pozostawiamy do wyschnięcia).
Rozcieńczony:
- do mycia warzyw i owoców kiedy zabrakło nam octu lub kwasku cytrynowego (1 część płynu na 10 części wody)
- do mycia luster, okien i szyb (1 łyżka płynu na litr wody)
- do mycia samochodu (1 część płynu na 2 części wody)
- do dezynfekcji powierzchni w kuchni i łazience, dziecięcych zabawek i kojców dla zwierząt (3 łyżki płynu na litr wody)
- do kąpieli psa aby nie łapał pcheł (1 łyżka płynu na 5 l wody jako płukanka po kąpieli)
- do mycia szafek, drzwi, mopowania podłóg (2 łyżki na 3 litrowe wiaderko wody)
- jako nawóz dla roślin (2 łyżki na 3 litry wody albo zużyć wodę po mopowaniu podłogi)
Pomyślcie tylko ile środków czystości uzyskujemy kosztem ledwie garści cytrusowych resztek! Doprawdy nie zliczę ile bym w tym czasie wydała na środki czystości rozmaitego gatunku: płyn do tego, płyn do tamtego, środek taki czy owaki. To kosztuje majątek, szczególnie gdy chcemy zakupić w wersji eko. Tymczasem zagospodarowując to co wyrzucamy i pozwalając Matce Naturze zrobić całą resztę - zaoszczędzamy mnóstwo pieniędzy i dbamy o naszą planetę. Nie produkujemy też odpadów w postaci pustych opakowań plastikowych po niezliczonej liczbie zużytych środków czystości.
Bo co potrafi nasz enzymatyczny i całkowicie nietoksyczny płyn?
- czyści
- dezynfekuje
- usuwa naloty z kamienia
- usuwa zapachy
- nabłyszcza
- odtłuszcza
Czy Twój markowy drogi płyn potrafi to samo? Gdy spojrzeć na półki w supermarkecie to widać jak uginają się one od tony rozmaitych wymyślnych specyfików, każdy od czego innego. Chemicy ciężko się napracowali nad formułą, a marketerzy nad reklamą byle byśmy wypełnili swoje szafki milionem specyfików. No i jeszcze raz podobnie jak przy produkcji żywności o czym pisałam tutaj, sprawdza się stara teoria, że to co robi człowiek nie umywa się nigdy do dzieł Matki Natury: jej wystarczy ledwie odrobina skrawków tego co wcześniej stworzyła oraz trochę czasu aby wyczarować dla nas jeden środek dobry (niemal) na wszystko, by utrzymać w domu czystość, ładny zapach i błysk jak się patrzy. Bezpieczny dla wszelkiego stworzenia (roślin oraz istot żywych). Bez wdychania szkodliwych oparów chemicznych. Bez ryzykowania kontaktu naszej skóry ze szkodliwymi syntetycznymi chemikaliami. Za grosze!
Więc już od dziś zaplanujcie sobie jakie fajne rzeczy kupicie sobie za kasę zaoszczędzoną na środkach czystości i zacznijcie jednocześnie w lodówce gromadzić skórki, za 2-3 dni jak się uzbiera nastawcie do przetrawienia, a za dwa tygodnie możecie śmiało robić wielkie świąteczne porządki. Co tylko się uzbiera kolejna porcja skórek, to nastawiajcie w kolejnej butelce nową partię, bo z doświadczenia powiem, że tego płynu schodzi sporo w domu. Nic dziwnego, skoro praktycznie do wszystkiego się go używa. A po konwencjonalny bardziej agresywny środek czyszczący sięgajmy jedynie wtedy gdy nasze domowe cytrusowe specyfiki sobie nie poradzą. Zapewniam, że będą to bardzo rzadkie przypadki (bardzo wżarty i zastarzały brud np. w garażu).
Jeszcze jedna fajna sprawa to oszczędność czasu: masz jeden specyfik uniwersalny, wystarczy przelecieć się po domu z butelką spray wypełnioną płynem, spryskać i przetrzeć co potrzeba i już - całe sprzątanie nie zajmie nam dziennie więcej niż 15-20 minut (plus ew. czas potrzebny na zmycie podłóg). Nie musimy latać i zmieniać specyfików (do nalotów osobny, do luster osobny, do drzwi i brudnych kontaktów osobny, do mycia podłogi osobny itd.).
Chwyćcie więc do ręki jedną, ale za to jakże potężną broń i nie wahajcie się jej użyć.
6