8127



Tytuł oryginału - The Reluctant Mother
Zgoda autorki - jest
Link - http://ashwinder.sycophanthex.com/viewstory.php?sid=9754&i=1
Rozdziałów jest w sumie 13 i epilog. Każdy rozdział dłuzszy od poprzedniego.

Rozdział 1

Severus Snape westchnął. Rozejrzał się po pokoju i skrzywił w duchu, widząc szczęśliwe twarze. Zwykle nie brał udziału w takich spotkaniach. Jednak na tym miał prawo być i dlatego starał się powstrzymać od szyderczych uwag. Dzisiejszej nocy miał otrzymać Order Merlina pierwszej klasy, za dokonania podczas wojny z Voldemortem. Minął rok od zakończenia wojny i dla Snape'a był to wystarczający powód, aby świętować. Tak, naprawdę chciał świętować. Jednakże, tego wieczoru wręczane były również inne nagrody i odznaczenia, a mowy polityków były nużące i monotonne. Nikt więc nie powinien się dziwić, że był znudzony.

Snape skupił uwagę na Draconie Malfoy'u. Było dużym zaskoczeniem, kiedy okazało się, że pracuje dla Zakonu. Dzięki długim rozmowom z chrześniakiem, Snape zorientował się, że Draco nie chciał służyć Voldemortowi, ale nie miał wyboru. Zaoferował więc chłopcu rolę szpiega. Nikt nie znał prawdy, z wyjątkiem niego, Albusa i Minerwy. Warto było zobaczyć minę przeklętego Pottera, kiedy w czasie ostatecznej bitwy, Draco wspólnie z Weasley'em ochraniał go bez najmniejszego wahania. Snape wykrzywił usta w ironicznym śmieszku, kiedy Draco gestem posiadacza objął w pasie Ginny Weasley, jak tylko zbliżył się do nich Potter. Tak, niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają.

Zwycięstwo Snape'a było słodko-gorzkie. Zwrócił co prawda honor nazwisku Snape, ale kto miał się z tego cieszyć? Jego matka, nie żyła od dłuższego czasu, a rodzeństwa i dzieci nie posiadał. I to był powód... jego dzisiejszej melancholii. Severus Snape zapragnął spadkobiercy.

Nie miał złudzeń, wiedział, że prawdopodobieństwo znalezienia wiedźmy gotowej wyjść za niego jest zerowe. Pomimo odznaczenia orderem Merlina, jego przeszłości nie dało się wymazać. Był tylko byłym śmierciożercą, a dzięki Knotowi i Prorokowi, cały czarodziejski świat o tym wiedział.

To dlatego zwrócił się do agencji, aby znaleźć zastępczą matkę dla swojego spadkobiercy. Agencja ta specjalizowała się w tego typu sytuacjach, wyszukiwała kobiety, które zgadzały się zostać zastępczą matką. Wydawało się to idealnym rozwiązaniem - przynajmniej wtedy.
Mógłby znaleźć odpowiednią kobietę, która urodziłaby jego spadkobiercę. Istniał tylko jeden problem, potrzebował również zastępczego jajeczka. Zwiększało to koszty przedsięwzięcia, ale było go na to stać. Bycie ostatnim z rodu miało swoje plusy, nie musiał się dzielić spadkiem po przodkach. Agencja przygotowała dokumenty paru wiedźm, a Snape podchodził do każdej rozmowy z taką samą determinacją, z jaką stawał przed Voldemortem. Jednakże po, chyba piątej rozmowie, zaczął tracić nadzieję. Każda kolejna czarownica była gorsza od poprzedniczki i Snape musiał w końcu przyznać, że żadna się nie nadaje.

Westchnął ciężko, kiedy przypomniał sobie dlaczego odwołał ostatnie spotkanie z kolejną kandydatką. Panna Shufford była amerykanką, mugolskiego pochodzenia. Akurat ten fakt nie miał najmniejszego znaczenia. Zmniejszało to szanse urodzenia charłaka, oraz wystąpienia innych wad genetycznych, jak to ostatnio dość często zdarzało się w rodzinach czystej krwi. Snape, poparł nawet nowe prawo małżeńskie, które ostatnio zaproponował Knot. Musiało ono przejść jeszcze przez cały proces legislacyjny, a Snape nie miał chciał tak długo czekać. Po za tym nie miał zamiaru skazywać swojego dziecka na takich rodziców jakich miał on sam. Nie, ponieważ odczuł skutki aranżowanych małżeństw na własnej skórze, chciał zapewnić swojemu spadkobiercy lepsze dzieciństwo. Nie chciał, aby jego dziecko stało się kimś takim jak on.

Panna Shufford; spotkanie z nią to była katastrofa od samego początku. Przyszła na spotkanie z najbardziej niedorzecznym i nie na miejscu uśmiechem jaki kiedykolwiek widział. Po jego pierwszym pytaniu nie miał wątpliwości, że się nie nadawała. Uczyła się w szkole Magii i Czarodziejstwa w Salem, fakt, była to szkoła z tradycjami, ale ona wydawała się tam nie pasować. Dowiedział się, że została wydalona po piątym roku ze względu na rozwiązły tryb życia. Przyjechała do Londynu, aby rozpocząć nowe życie, ale potrzebowała funduszy i dlatego zgłosiła się do agencji. Powiedzieć o niej, że jest niekompetentna to niedomówienie. Nawet nie potrafiła wymienić dwunastu sposobów zastosowania smoczej krwi! Nie, nie nadawała się. Nie miał zamiaru żyć z matką dziecka, ale chciał hmm „dobrego towaru” i odpowiedniej inteligencji.

Dobrze, była jedna czarownica, z którą byłby w stanie zbudować jakiś związek, ale wiedział, że lepiej będzie pozbyć się tej obsesji. Wspomniana wiedźma nie wydawała się zainteresowana czymś więcej niż tylko służbowymi stosunkami. Myśli Snape'a skierowały się ku pannie Granger, najmądrzejszej czarownicy swoich czasów. I, ta błyskotliwa wiedźma miała u profesora Severusa Snape'a dług życia.

Zdarzenie to, miało miejsce podczas ostatniej bitwy. Tak bardzo byli skupieni na tym, aby Chłopiec - Który -Przeżył miał wolną drogę do Voldemorta, że na nic innego nie zwracali uwagi. Snape spojrzał na Hermionę, akurat w momencie, kiedy Antonin Dołohow, rzucił w jej kierunku Avadę. Dołohov, od czasu pamiętnej klęski w ministerstwie, szukał okazji aby zemścić się na pannie Granger i teraz miał doskonałą okazję. Nie myśląc, Snape przyciągnął ją do siebie, tak, że klątwa minęła dziewczynę o centymetry. Wtedy, spokojnie patrząc w oczy swojemu Mistrzowi Eliksirów, stwierdziła - Dziękuję, zawdzięczam panu życie.

Kiedy Snape, spojrzał w te błyszczące podekscytowaniem oczy, natychmiast przez myśl przemknęło mu kilka sposobów w jaki mogłaby go spłacić. Był mężczyzną i nie był ślepy, Hermiona Granger wyrosła na piękną młodą kobietę. No, może nie było to klasyczne, modelowe piękno, ale jednak, a jeszcze w połączeniu z jej inteligencją. Przez ostatni rok obserwował ją w trakcie lekcji, zauważając jej pełne usta i zgrabne dłonie i nie mógł powstrzymać myśli co jeszcze mogłaby nimi zrobić. Widział jak jej oczy zachodzą mgiełką, kiedy udał jej się kolejny eliksir. Zastanawiał się ile wysiłku musiałby włożyć w to aby te czekoladowe oczy zasnuła mgiełka, gdyby była rozciągnięta pod nim... niestety nigdy do tego nie dojdzie, tego był pewien.


Ale panna Granger była mu coś winna. Ona nie miała pojęcia jaki pomysł przyszedł do głowy jej nauczycielowi Eliksirów, kiedy przypomniał sobie jej słowa.
Dziś nadszedł ten dzień. Severus Snape, niezwykły Ślizgon, odbierze dług.
Będzie miał swoją zastępczą matkę tak czy inaczej.

Rozdział 2

Hermiona obrzuciła wzrokiem świętujących ludzi i uśmiechnęła się. Dawno nie czuła się tak zadowolona. Była na drugim roku studiów, kiedy śmierciożercy zaatakowali dom jej rodziców. Zamordowali oboje, a potem spalili dom z Krzywołapem w środku. Wiedziała, że miało to na celu powstrzymanie jej od pracy dla zakonu. Prawie im się udało.
Prawie.
Wpadła w depresję na całe trzy miesiące. Pogarszały się jej stopnie, stała się apatyczna i powoli odsuwała się od najbliższych przyjaciół.

Właśnie wtedy, w jeden z weekendów, w domu na Grimmauld Place spotkała Mistrza Eliksirów. Siedziała właśnie w bibliotece i użalała się nad sobą, kiedy wszedł i zamiast ją pocieszyć warknął - Panno Granger! Co pani tu robi? Za pięć minut mamy zebranie Zakonu i oczekuję pani obecności!

- A jaki w tym sens? To nie ma znaczenia! Straciłam wszystko - odparła ze znudzeniem.

- Słucham? Wszystko, panno Granger? A kim są ci wszyscy ludzie, którzy troszczą się o panią? A co z Potterem, Weasley'em, Albusem i Minerwą? Nic dla pani nie znaczą? Jeżeli tak, to niech się pani dalej nad sobą użala. Miałem tylko nadzieję, że pomoże nam pani zniszczyć Czarnego Pana, zanim straci pani kolejnych kochających panią ludzi. Najwyraźniej się myliłem - powiedział szyderczo i z zawirowaniem szat wyszedł z pokoju.

Słowa profesora Snape odniosły zamierzony skutek. Pięć minut później siedziała na zebraniu. Podczas tego spotkania, Dumbledore, poprosił ją, aby współpracowała z profesorem Snape i pomogła znaleźć eliksir, który mógł zniszczyć Voldemorta. Zgodziła się. Hermiona wiedziała, że tym razem odniosą sukces. Rozpaczliwie chciała znaleźć sposób na ostateczne rozprawienie się z Voldemortem. Nie tylko dla własnego spokoju, ale też dlatego, że zrozumiała jedną rzecz; profesor Snape miał rację. Byli inni, których kochała i nie mogła znieść myśli, że mogłaby jeszcze kogoś stracić

Osiem miesięcy zajęło im przygotowanie eliksiru. Miał zneutralizować jad węża, który Voldemort mieszał z mlekiem Nagini. To utrzymywało go przy życiu. Najwyraźniej, mimo, iż miał nowe ciało, potrzebował tej mieszanki, aby utrzymać w nim swoją duszę.
Podczas tych ośmiu miesięcy Hermiona i Snape, mieli czas, aby poznać się z całkiem innej strony.

Severus zauważył rzeczy, z których nigdy wcześniej nie zdawał sobie sprawy. Zawsze wiedział, że była inteligentną wiedźmą, ale miał na myśli książkową inteligencję. Wydawała się chodzącym podręcznikiem. Teraz przekonał się, jak bardzo się mylił. Hermiona posiadała bystry umysł i umiała z niego korzystać. Była bardzo błyskotliwą czarownicą oraz piękną młodą kobietą i ze zdumieniem stwierdził, że zaczął ją doceniać i szanować.

Kilka razy musiał sobie przypominać, że to jego była uczennica, szczególnie wtedy, kiedy zaczynał mieć bardzo… nie profesorskie myśli. Następowało to stopniowo i kiedy sprecyzował sobie to dziwne uczucie, miał wrażenie jakby dostał w twarz tłuczkiem. Wiedział, że nic w tej sprawie nie zrobi. Był pewny, że ona nigdy się nim nie zainteresuje, a ujawnienie tego spowoduje niezręczną sytuację.

Jeżeli się nie dowie o jego uczuciach, to będą mogli utrzymać przyjacielskie stosunki. Co więcej, zasługiwała na kogoś lepszego niż on. Męczył się długie miesiące. Wytrzymał tylko dlatego, że codziennie powtarzał sobie, że tak będzie najlepiej.

U Hermiony z kolei, współpraca z profesorem Snape dolała tylko oliwy do ognia. Pociągał ją od siódmego roku. Był szpiegiem i widziała, jak dzień o dniu ryzykuje życiem, cierpiąc w milczeniu. Jej serce wyrywało się do niego. Z czasem uczucia przybrały na sile. Podczas pracy nad eliksirem, poznała Severusa jako człowieka, a nie tylko jako nauczyciela. Miał marzenia, nadzieje i wątpliwości jak każdy człowiek. Zastanawiała się czy kiedykolwiek marzył o jakiejś kobiecie, a jeżeli tak to, jaka była? Takie myśli ją wykańczały, ponieważ wiedziała, że nigdy nie zauważy jej jako kobiety. Zawsze zostanie dla niego głupią małą dziewczynką, gryfońską Wiem -To -Wszystko i to się nigdy nie zmieni. Tak, musiała tylko zachować spokój i milczenie, nie robić sobie żadnych nadziei. Każdego dnia powtarzała sobie, że tak będzie najlepiej.

W miesiąc po skończeniu eliksiru, Severus dowiedział się, że Voldemort zamierza uderzyć na Hogwart. Harry ukończył szkołę trzy lata wcześniej, ale Czarny Pan zamierzał zniszczyć wszystkich, którzy kochali i ochraniali chłopca. Miał nadzieję, że wtedy Potter się załamie. Jednakże, dzięki profesorowi Snape'owi i wysiłkom Dracona, członkowie Zakonu byli przygotowani na atak. Draco wykorzystał okazję i dolał do mleka Nagini trujący eliksir. Do czasu nadejścia ostatniej bitwy Czarny Pan zaczął odczuwać skutki trucizny, ale było już za późno. Harry był w stanie go pokonać.

Dzisiejszego wieczoru, kiedy słuchała nudnych przemówień, jej myśli wróciły do ostatniej bitwy. Pamiętała próbę Dołohova i silne ręce, które przyciągnęły ją do twardego torsu, dzięki czemu Avada minęła ją o centymetry. Spojrzała w błyszczące oczy Severusa Snape'a i podziękowała. Nie miała pojęcia co ją podkusiło do wypowiedzenia następnych słów, ale kiedy czuła na sobie spojrzenie atramentowo czarnych oczu nie mogła się powstrzymać. I, teraz miała u profesora dług życia.

Po chwili wszystko się uspokoiło, Hermiona oprzytomniała i cofnęła się. Tak, nie ma to jak zrobić z siebie idiotkę, zachowując się jak zakochana nastolatka w samym środku bitwy. Odwróciła głowę, w samą porę, aby zobaczyć jak Luciusz Malfoy zabija Dołohova. Jak tylko Dołohov upadł, Luciusz mrugnął do niej i wznowił walkę z innymi śmierciożercami. Wiedziała, że Malfoy w ostatniej chwili zmienił strony, aby uniknąć Azkabanu. Walczył po ich stronie dla Orderu Merlina, co prawda tylko trzeciej klasy, ale zawsze.

Hermiona przyglądała się jak Harry podchodzi do Draco i Ginny i roześmiała się widząc, jak gestem posiadacza blondyn przyciąga dziewczynę do siebie. Ani Harry, ani Ginny nie byli sobą zainteresowani, ale chłopak nie umiał odmówić sobie przyjemności drażnienia dawnego wroga. Uśmiechnęła się do siebie, kiedy Harry pocałował Ginny w rękę. Tak, pewne rzeczy się nie zmieniają. Co prawda na siódmym roku był taki czas, że Hermiona i Ron oraz Ginny i Harry byli razem. Jednakże podczas jednego z pobytów w Norze okazało się że między nimi nie ma żadnego przyciągania. Namiętny pocałunek przyprawił ich o wybuch śmiechu. Później okazało się, że u drugiej pary było tak samo. Bezboleśnie przeszli przez ten krótki wybuch romantyzmu a ich przyjaźń tylko się wzmocniła.

Uroczystości nareszcie dobiegły końca. Hermiona nigdy jeszcze nie była tak wdzięczna z tego powodu. Odwróciła się, aby znaleźć Ginny, kiedy poczuła na ramieniu czyjąś dłoń.
Obróciła głowę i kiedy zobaczyła profesora Snape'a, uśmiechnęła się - Dobry wieczór, profesorze.

- Panno Granger, zastanawiałem się czy mógłbym zamienić z panią dwa słowa? - spytał.

- Oczywiście, sir. Co mogę dla pana zrobić? - spytała z ciekawością.

- Czy mogłaby pani, odwiedzić mnie w moim biurze w poniedziałek rano? Powiedzmy o dziewiątej?

- Tak, nie ma problemu.

- Bardzo dobrze, życzę pani miłego wieczoru.

- Dziękuję, profesorze - kiedy odszedł, Hermiona zaczęła się zastanawiać czego mógł od niej chcieć.

********************** **********************

W poniedziałek, dokładnie o dziewiątej rano, Snape usłyszał pukanie do drzwi i uśmiechnął się z afektacją. Jak zawsze punktualna.

- Wejść

- Dzień dobry , profesorze, jak się pan miewa? - usiadła

- Dobrze, panno Granger, dziękuję. Napije się pani herbaty?

To ją zaskoczyło. Uprzejmy i częstujący ją herbatą Snape. Kiedy razem pracowali, zachowywał się poprawnie, ale teraz był na dodatek uprzedzająco grzeczny.

- Z przyjemnością, dziękuję - sięgnęła po oferowaną filiżankę z gorącym napojem.

- Przejdę od razu do rzeczy, panno Granger. Domyślam się, że zastanawiała się pani, co było powodem mojego zaproszenia - stwierdził, chociaż brzmiało to bardziej jak pytanie.

- Tak, muszę przyznać, że tak.

- Pozwoli pani, że wyjaśnię sytuację, proszę się skupić. ... Pragnę spadkobiercy.

Zapadła cisza. Hermiona patrzyła na profesora ponurym wzrokiem i zastanawiała się co u diabła ma odpowiedzieć.

- Słyszała pani, panno Granger?

- Tak, profesorze. Zastanawiam się tylko co to, ze wszystkich ludzi, ma wspólnego ze mną.

- Proszę pozwolić mi wyjaśnić. Chcę, aby była pani nosicielką mojego dziecka - bardzo uważał, żeby nie powiedzieć matką, ponieważ nie zamierzał prosić, aby wychowywała to dziecko razem z nim. Był na to zbyt dumny. Za bardzo pragnął tej kobiety i wiedział, że musi się pilnować.

- Przepraszam? Chyba nie rozumiem. Chce pan mieć ze mną dziecko? - serce dziewczyny podskoczyło z nadzieją

- Nie, panno Granger. Chcę, aby nosiła i urodziła pani mojego spadkobiercę - wyjaśnił

Serce Hermiony zamarło, zabolało ją to stanowcze odrzucenie. Trochę zbyt gwałtownie odstawiła filiżankę i splotła razem drżące dłonie.

- Wybaczy pan, profesorze, ale odpowiedź brzmi, nie. Nie jest możliwe, abym teraz mogła urodzić dziecko, obojętnie, pana, czy kogokolwiek innego. Został mi jeszcze rok studiów i na tym zamierzam się skupić. - rozpaczliwie usiłowała utrzymać spokój i ocalić dumę.

- Będzie pani mogła, panno Granger i co więcej, zrobi to pani. Wygląda na to, że zapomniała pani o tym, że ma u mnie dług życia. - prawie wstrzymał oddech czekając na jej reakcję.

- Nie, nie zapomniałam. Obiecuję, że kiedy pana życie będzie zagrożone, zrobię wszystko, aby panu pomóc. Ale to o co pan mnie prosi, to zupełnie inna sprawa!

- Jest pani pewna?

- TAK! - warknęła.

- Panno Granger, uratowałem pani życie, a teraz może się pani odwdzięczyć ratując moje poprzez....urodzenie mi spadkobiercy. Jestem ostatnim z linii Snape. Jeżeli umrę bezpotomnie to moje nazwisko wygaśnie. Zapewniam panią to coś w rodzaju śmierci.

- Ty, podstępny ślizgoński wężu! Potrafisz wszystko tak przekręcić, aby dostosować do swoich potrzeb. Nie ma, w czarodziejskim świecie, odpowiednich agencji, do których mógłbyś się zgłosić? - Hermiona miała wrażenie, że zaraz dostanie zawału. Nieraz marzyła o tym, aby mieć dziecko ze Snape'em, ale w jej marzeniach byli małżeństwem. A nie w takiej sytuacji.

- Tak, nawet niejedna i zapewniam panią, że chciałem skorzystać z ich usług - westchnął - niestety, nie znalazłem żadnej odpowiedniej kandydatki - żadna nie mogła się równać z tobą, pomyślał rozpaczliwie. Kiedy się nad tym zastanowił, to żadna inna wiedźma, nie byłaby bardziej odpowiednia. Nienawidził tego, że ją zmusza, ale prawdę mówiąc, to ona była jego pierwszym i jedynym wyborem.

- Nie mogę w to uwierzyć, profesorze - odpowiedziała lekko spanikowanym głosem.

- Gwarantuję, że to prawda. Panno Granger, chcę tylko tego co najlepsze, a w tym przypadku pani jest najlepsza. - niezwykły, jak na niego komplement - jest pani młoda, zdrowa i posiada ponad przeciętną inteligencję.

- Skorzysta pan z mojego jajeczka? - spytała, czuła się jak w czarodziejskiej „ Strefie Mroku” Nie wierzyła, że jeszcze nie wstała i nie wyszła trzaskając drzwiami.

- Oczywiście, dlatego wybrałem panią - prawie mógł wyczuć jej kapitulację.

- Rozumiem. Czego dokładnie pan oczekuje? - spytała, wyraźnie zaintrygowana. A jednak miał rację. Miała u niego dług życia, ale czego jeszcze oczekiwał?

- Mam kontrakt, który powinna pani przeczytać. - zabrał z biurka zwój pergaminu i wręczył go dziewczynie.

- Wolałabym zabrać go ze sobą do domu - schowała pergamin do kieszeni szaty.

- Oczywiście, panno Granger, daję pani tydzień na podjęcie decyzji.

- W zupełności wystarczy. Czyli spotykamy się za tydzień?

- Tak będzie najlepiej. Do zobaczenia.

- Do widzenia, sir.

Hermiona wyszła z lochów oszołomiona. Jej umysł jeszcze w pełni nie ogarnął faktu, że profesor Snape chciał, aby nosiła jego spadkobiercę. Potrzebowała rozmowy z przyjaciółmi. Jak tylko wyszła za bramy Hogwartu, aportowała się na Grimmauld Place.
******************** **********************

Severus odchylił się na krześle i zamyślił. Żałował, że tak się sprawy mają. Psiakrew, pragnął tej kobiety i wolałby mieć z nią dziecko w naturalny sposób. Wiedział, że ludzie postrzegali go jako wyrośniętego, wrednego nietoperza i ona prawdopodobnie również. Jego marzenia nigdy się nie spełniały i wiedział, że ona nigdy nie będzie należeć do niego. Nie, jeżeli czegoś pragnął, musiał używać całego sprytu Ślizgona. A Hermiona Granger jest Gryfonką. Dlatego najlepiej zagrać na jej emocjach i oczywiście honorze. Była mu coś winna, i niech myśli, że tylko w ten sposób będzie mogła spłacić dług. Uśmiechnął się chytrze pod nosem kiedy zrozumiał, że dokładnie wie na jakich emocjach panny Granger, powinien grać.


Jego dziecko zostanie poczęte!

Rozdział 3

Z głośnym trzaskiem Hermiona aportowała się przy Grimmauld Place. Otworzyła drzwi i cicho weszła do środka. Niestety nie znaleźli jeszcze sposobu, aby usunąć portret matki Syriusza i w hallu rozległ się ogłuszający wrzask - ZDRAJCY KRWI! BRUDNE SZLAMY, SZLACHETNY I STAROŻYTNY DOM BLACKÓW ZRUJNOWANY! SZLAMOWATE STWORZENIE! KSIĘŻNICZKA SZLAM!
Hermiona tylko westchnęła i poszła poszukać przyjaciół.

- A więc? - spytał Harry. - Co ten dupek chciał od ciebie?

- Profesor Snape, Harry. Kiedy w końcu dorośniesz?

- Nieważne. Więc czego chciał?

- Nigdy nie uwierzycie. Profesor Snape chce mieć spadkobiercę i poprosił mnie, abym została zastępczą matką - siadła ciężko na kanapie.

Draco, który przyszedł do Ginny, popatrzył na nią w zamyśleniu. Już od pewnego czasu wiedział, że jego ojciec chrzestny chce mieć spadkobiercę. Severus rozmawiał na ten temat z nim i jego ojcem. Jednak wtedy stwierdził, że skorzysta z agencji.

Rozumiał, dlaczego Severus wybrał Granger. Może nie była najpiękniejszą czarownicą w królestwie, ale była bardzo inteligentna i miała dużo wspólnego z jego ojcem chrzestnym. Od czasu jak pracowali razem nad eliksirem dla Voldemorta, zaczął podejrzewać, że Severus zaczyna żywić do Granger jakieś uczucia.

Oni nadal się nie lubili, ale dla dobra Ginny, którą oboje kochali, zdecydowali się na zawieszenie broni. Przestał nazywać ją szlamą, a ona jego - fretką.
Wrzask Pottera przerwał jego przemyślenia.

- Co? Chce zrobić ci dziecko? Przespać się z tobą? - na twarzy chłopaka widać było mieszaninę wstrętu i niedowierzania.

Przewróciła oczami i westchnęła. - Nie, zastępcze matki zostają sztucznie zapłodnione - wyjaśniła.

- Ale dlaczego on chce, żebyś to była ty? Dałaś mu do zrozumienia, że jesteś chętna?

- Dlaczego? Ponieważ mam u niego dług życia. Właśnie dlatego! - warknęła. - I chce, abym go w ten sposób spłaciła.

- To ma sens, - wtrąciła się Ginny. - Snape jest ostatni z linii i nie wygląda na to, aby miał jakieś perspektywy małżeństwa.

- Właściwie, mogę zrozumieć jego chęć posiadania spadkobiercy - dodał Ron.
-
CO? - wykrzyknął Harry. - Ron, i ty także się z tym zgadzasz? Myślałem, że akurat ty będziesz najbardziej protestował.

- Spokojnie, Harry - zaczął rudzielec. - Zobacz, Snape, jest czarodziejem czystej krwi i wierzy w stare tradycje. W naszym świecie jest powszechnie przyjęte, że takie rodziny chcą kontynuować linię rodu. Nie ma powodu, aby Snape myślał inaczej.

- To rozumiem - oburzył się Harry. - Ale powinien z tym iść do odpowiedniej agencji.

- Powiedział, że był i to w niejednej - przerwała mu Hermiona. - Ale żadna czarownica nie była odpowiednia.

- I, nie zapominaj, - dodał Draco - że Granger ma u Snape'a Czarodziejski Dług.

Wszystkie oczy zwróciły się na Dracona. Hermiona tak skupiła się na rozmowie z Harrym i Ronem, że zapomniała, iż Malfoy również znajduje się w pokoju.

- No właśnie. Myślałam, że jeżeli ktoś uratuje ci życie, to spłacasz dług w ten sam sposób. Qui pro quo, - westchnęła - ale Snape twierdzi, że jak uratuję jego linię od wygaśnięcia, to będzie to samo.

- Ma rację, Hermiono - odpowiedział Ron. - Po za tym Voldemort - nareszcie mógł wymówić jego imię - nie żyje, śmierciożercy nie istnieją, więc jak wiele szans będziesz miała, aby dosłownie uratować jego życie?

- Ludzie, co z wami? Hermiona nie może tego zrobić! Nie ma mowy!!! - wrzasnął Harry.

- Hermiona - Ginny zignorowała wrzaski przyjaciela. - Jakie stawia warunki? Bo, jestem pewna, że jakieś ma.

- Naturalnie. Dał mi do przeczytania kontrakt, ale nie zdążyłam jeszcze do niego zajrzeć. Przyszłam tutaj prosto ze spotkania z nim.

- Rozważysz jego propozycję? - spytał Ron.

- No cóż, najpierw muszę przeczytać kontrakt, ale ma mnie w garści przez ten dług.

Spojrzała na zamyślonego przyjaciela. Naprawdę dojrzał przez ostatni rok. Wiedziała, że to zasługa Luny. Ludzie mogli na nią wołać Pomyluna, ale naprawdę miała dobry wpływ na Rona.

- O co chodzi, Ron? - spytała.

- Myślę nad sytuacją Snape'a. Jest byłym śmierciożercą i z pewnością do końca życia będzie pracował w Hogwarcie. Jestem pewny, że ma wystarczającą ilość pieniędzy, aby nie musiał pracować, ale ktoś taki jak Snape nie byłby szczęśliwy siedząc bezczynnie. Mam na myśli jego szpiegowską działalność przez długie lata. Po za tym, kto by go zatrudnił, jeśli opuściłby Hogwart? Knot i Prorok postarali się o to, aby nie miał takiej możliwości. Jeśli by się ożenił, to ile kobiet byłoby zadowolone z życia przez dziewięć miesięcy w roku w Hogwarcie? Nawet jeśli opuszcza zamek w czasie wakacji - z chichotem wskazał na nią, zanim dodał. - Z wyjątkiem ciebie, Hermiono.

- On ma rację, wiesz? - przytaknął Draco. - No i ten twój dług, Granger.

- Zamknij się Malfoy - wtrącił się Harry. - I przestań ją namawiać. Kogo obchodzi przeklęty Snape i jego sytuacja? Sam jest sobie winny!

- Doprawdy, Harry? - spytała zimnym tonem Hermiona.

Po jej pytaniu zapadła cisza. Po chwili, Ginny zapytała dziewczynę, czy mogłaby porozmawiać z nią sam na sam. Zadowolone, że mogą uciec od napiętej atmosfery w salonie, przyjaciółki weszły do pokoju Hermiony. Od czasu kiedy jej rodzice zostali zamordowani, podczas wakacji i przerw świątecznych mieszkała na Grimmauld Place, lub w Norze.

- Co o tym myślisz, Ginny? - Hermiona usiadła na łóżku.

Młodsza czarownica usiadła obok przyjaciółki i spojrzała jej w oczy. - Zastanawiam się tylko czy kochasz profesora Snape'a. Jeżeli tak, to masz problem.

- Co masz na myśli? Nie kocham i nigdy nie kochałam profesora Snape'a - prawie się skuliła słysząc panikę w swoim głosie.

Ginny westchnęła - Hermiona, pamiętaj, z kim rozmawiasz! Znam cię lepiej niż Ron i Harry.

- Dlaczego myślisz, że kocham profesora Snape'a?

- Nazwij to kobiecą intuicją, ale wiem, że go kochasz.

Hermiona odetchnęła głęboko. - Tak, zależy mi na nim. To nie jest coś, co możesz kontrolować, wiesz?

- Wiem. Wystarczy popatrzeć na mnie i Dracona.

- I co ja mam teraz zrobić?

- Na początek przeczytaj kontrakt. To powinno dać ci jakiś punkt zaczepienia.

- Uważasz, że powinnam się zgodzić, prawda?

- Uważam, że Snape zasługuje na spadkobiercę tak samo jak każdy inny i wiem również o twoim długu. Musisz to przemyśleć, ale nie pozwól, aby uczucia przesłoniły ci zdrowy rozsądek. Jestem pewna, że to jest magiczny kontrakt i jeżeli go podpiszesz, a potem zerwiesz to poniesiesz magiczne konsekwencje. - Ginny postawiła sprawę uczciwie.

- Wiem, ja tylko… Jeszcze nie potrafię ogarnąć tej sytuacji.

- Ile masz czasu na podjęcie decyzji?

- Tydzień.

- Więc, lepiej zacznij myśleć - uśmiechnąła się ruda.

- Jasne, Dzięki, Ginny - Hermiona odwzajemniła uśmiech.

- Zawsze do usług - dziewczyna wyszła z pokoju i cicho zamknęła za sobą drzwi.

Hermiona wyjęła pergamin i zabrała się do czytania. Na początku kontrakt stwierdzał, że będzie musiała mieszkać z profesorem podczas ciąży. To niemożliwe, pomyślała. Został mi jeszcze jeden rok studiów. Życie ze Snape'em jej nie przerażało, ale czułaby się niezręcznie - to nie była komfortowa sytuacja. W innych okolicznościach z przyjemnością, ale do tego nigdy nie dojdzie. Wiedziała, co myślał o niej profesor. Dawał jej to odczuć nazywając małą, głupią dziewczynką albo gryfońską Wiem - To - Wszystko, nie wspominając o jego pogardliwych spojrzeniach. No i te komentarze na temat jej zębów. Uważał, że jest brzydka.

Musiała sobie przypomnieć, że kiedyś był zwolennikiem Voldemorta. Fakt, zmienił strony, ale poplecznicy Czarnego Pana byli zwolennikami czystości krwi, ergo, Snape w to wierzy. Jaki jeszcze mógł mieć powód, by dołączyć do śmierciożerców? Nie mogła sobie wyobrazić profesora Snape, kochającego szlamę.

Drugim punktem w kontrakcie była klauzula poufności. Dobrze, że nie zdążyłam tego podpisać! Pomyślała, kiedy przeczytała dalszą część klauzuli. Serce jej zamarło. Jeśli się zgodzi, to dziecko, które urodzi nigdy nie dowie się, kto jest jego matką. Nie przeżyłaby tego! To byłoby zbyt wiele, mieć dziecko z profesorem Snapem i nie móc z nim żyć. Jakby jej sny zmieniły się w najgorszy koszmar.

Nie miałaby żadnych praw! Snape mógłby robić co zechce, a ona nie miałaby na to żadnego wpływu. Nie, żeby sądziła, że skrzywdzi dziecko, ale nie w tym rzecz. Nie istniałaby dla własnego dziecka! Jednej rzeczy była pewna - nawet jeśli rozważy jego propozycję, to będą musieli renegocjować kontrakt!
***

- Nie mogę uwierzyć, że ten przerośnięty nietoperz chce w ten sposób wykorzystać Hermionę! - denerwował się Harry.

- On jej nie wykorzystuje, Potter. Odbiera tylko dług - sarknął Draco.

- To twoje zdanie, Malfoy. Może spłacić ten dług w inny sposób. On chce zbyt wiele.

- To jej sprawa Harry. Cokolwiek zdecyduje musimy ją wspierać - stwierdziła spokojnie Ginny. Harry był w mniejszości.

- Zapomniałaś Ginny, że to jest Snape?

- Harry, Snape nie jest twoim wrogiem i nigdy nie był. Przestań się zachowywać jak Voldemort - syknął Draco. Tracił cierpliwość, nie tylko z powodu nastawienia Pottera do jego ojca chrzestnego, ale też z powodu warczenia na Ginny.

- Nie zapomniałam - westchnęła przyszła pani Malfoy. - Ale to nie twoja, ani nie moja sprawa. To życie Hermiony i ona zdecyduje, co ma zrobić.

- Czyli tylko ja uważam, że to najgorszy pomysł jaki kiedykolwiek usłyszałem?

- Najwyraźniej - blondyn uśmiechnął się szyderczo.

- Nie wiem, czy to dobry czy zły pomysł - odezwał się Ron. - Ale myślę, że Hermiona zrobi co będzie chciała, obojętnie czy nam się to spodoba czy nie. To jej decyzja, Harry. Ona będzie musiała z tym żyć. Potrzebuje naszego poparcia, nieważne, jaką decyzję podejmie.

- On ma rację, Potter.

Harry już nic nie mówił, ale poprzysiągł sobie, że powstrzyma dziewczynę, nawet jeśli to będzie ostatnia rzecz jaką zrobi w życiu.
***

Snape natknął się na Dumbledore'a na korytarzu przed jego gabinetem.

- Dyrektorze, zastanawiałem się czy razem z Minerwą nie wypilibyście u mnie herbaty?

- Oczywiście, Severusie - odpowiedział Albus. - Jest jakiś szczególny powód tego zaproszenia?

- Tak, ale wolałbym przedyskutować go z wami w moim kwaterach.


- Dobrze. Zaraz do ciebie przyjdziemy - Dyrektor odwrócił się z zawirowaniem swoich purpurowych szat. Snape wrócił do swoich komnat i zamówił u skrzatów herbatę. Piętnaście minut później otwierał drzwi Albusowi i Minerwie.

- Witaj, Severus.

- Albus, Minerwo, siadajcie, proszę - zaprosił ich do salonu.

- Chciałeś z nami rozmawiać? - zagaił Dumbledore i włożył do ust dropsa.

- Tak, ponieważ ta sprawa pośrednio was dotyczy.

- To znaczy, że znalazłeś zastępczą matkę?

- Tak, znalazłem.

- Doskonale! Już tak dawno nie mieliśmy małego dziecka w zamku! - niebieskie oczy dyrektora zamigotały.

Minerwa zauważyła poważny wzrok Severus i spytała. - Kto to jest? Znamy ją?

- Tak. To Hermiona Granger.

Albus zakrztusił się swoim dropsem. - Panna Granger? Zgodziła się?

- Jeszcze nie, ale się zgodzi. Ma u mnie czarodziejski dług.

- Może, ale nie mogę uwierzyć, że zrobi to z chęcią. Widziała kontrakt? - chciała wiedzieć Minerwa.

- Dałem jej dziś rano. Zabrała ze sobą i ma wrócić za tydzień z odpowiedzią.

- Nie rób sobie nadziei, mój chłopcze. Nie mogę sobie wyobrazić panny Granger, zgadzającej się na te warunki - Dyrektor popatrzył na niego poważnym wzrokiem, tak rzadkim u niego.

- Och, zgodzi się. Nie mam wątpliwości.
McGonagall westchnęła. - Ale dlaczego panna Granger, Severusie?

- Ponieważ, Minerwo, chcę najlepszej, a ona jest najlepsza.

- Czy w ogóle poszedłeś to tej agencji, którą ci poleciłam?

- Tak. Oferują tam same idiotki! Nie mam pojęcia, dlaczego jeszcze utrzymują się na rynku.

- Czy ty aby nie masz zbyt wysokich wymagań?

- Mówimy o moim spadkobiercy, Minerwo! O moim dziecku! Oczywiście, że mam ogromne wymagania - warknął.

Mówił prawdę. Naprawdę chciał najlepszej i się czepiał. Ale nie zdradził im powodu, dla którego był tak czepliwy. Pragnął Hermiony, nie tylko jako zastępczej matki. Jeżeli postawi na swoim, to ożeni się z nią. Będą mogli być prawdziwą rodziną.

Duma Severusa nie pozwalała mu nawet zaprosić ją na kolację. Wiedział, że zostanie odrzucony, a wystarczająco dużo razy został w życiu upokorzony, by samemu wystawiać się na pośmiewisko. Wiedział, co o nim myślała; to, co wszyscy. Otłuszczony dupek czy przerośnięty nietoperz z lochów. Jeżeli nie mógł mieć kobiety, której pragnął to przynajmniej będzie miał jej cząstkę. To najlepsze, co mógł zrobić.

- A więc - głos Albus wdarł się w jego myśli. - Mam nadzieje, że się nie rozczarujesz. Hermiona jest bardzo upartą czarownicą.

- Tak, ale jest też honorowa. Spłaci dług, nie mam co do tego wątpliwości.
Albus zachichotał w duchu na te słowa. Znał uczucia Severusa do dziewczyny, nawet jeśli on sam nie chciał się do nich przyznać. Miał tylko nadzieję, że żadne z nich na tym nie ucierpi.

***

Następny poniedziałek nadszedł zbyt szybko jak dla Hermiony. Wzięła prysznic, ubrała się i zeszła na śniadanie. Niestety, ze zdenerwowania nie była w stanie zjeść nic więcej niż suchego tosta. Ledwo zdążyła go nadgryźć gdy do kuchni wszedł Harry.

- I co zdecydowałaś? - spytał.

- Szczerze mówiąc, jeszcze nie wiem. Muszę renegocjować parę rzeczy zawartych w kontrakcie - czyli wszystko, dodała w duchu.

- Hermiona, nie możesz tego zrobić!

- Przestań, Harry! To moja decyzja!

- Ale wiesz, co sądzę o Snapie!

- Tak, wiem. Ale to nie dotyczy ciebie. Przestań wreszcie! - wyszła z kuchni trzaskając drzwiami.

***

Snape siedział przy biurku, starając się zachować spokój przed nadchodzącym spotkaniem. Dokładnie o dziewiątej Hermiona zapukała do drzwi.

- Wejdź.

- Dzień dobry, profesorze.

- Panno Granger. Herbaty?

- Nie, dziękuję - jej żołądek skręcał się z nerwów i bała się, że zwymiotuje.

- W takim razie, dobrze. Przyjmuję, że przeczytałaś kontrakt?

- Tak, i przepraszam, ale zanim go przeczytałam, zdążyłam rozmawiać na ten temat z moimi przyjaciółmi. Przy tej rozmowie obecny był także Draco Malfoy.

Rzucił jej swój firmowy uśmieszek - wiedział, że jej przyjaciele się dowiedzą, bez względu na warunki w kontrakcie. - I jaka jest pani decyzja? - spytał otwarcie.

- Po drugie, chciałabym renegocjować kontrakt.

-Nie. Absolutnie wykluczone. Kontrakt nie podlega negocjacji.

- Ależ, panie profesorze, jak pan sobie wyobraża wspólne życie? - chociaż to jest to czego pragnę najbardziej. - Został mi jeszcze rok studiów. Muszę je skończyć.

- Może je pani skończyć poprzez sowią pocztę. A poza tym jestem profesorem i zawsze mogę służyć pomocą, chociaż wątpię, aby kiedykolwiek jej pani potrzebowała.

Westchnęła. - Ale dlaczego chce pan abym tutaj mieszkała? - to będzie czyste piekło, mieć cię tak blisko i nie móc cię dotknąć.

- Dla pani zdrowia, oczywiście. Zapomina pani, że widziałem w jakim stresie przystępuje pani zwykle do egzaminów. Zaniedbuje pani wtedy siebie i swoje zdrowie. Nie dopuszczę aby opuszczała pani posiłki i niedosypiała, a tym samym zagroziła dziecku. Po za tym chcę sam przygotowywać eliksiry potrzebne w czasie ciąży, no i na miejscu jest pani Pomfrey - chcę cię widzieć we wszystkich stadiach ciąży, jak rośnie w tobie moje dziecko. Będą to dla mnie najcenniejsze chwile, ponieważ wiem, że nie będą trwały wiecznie.

No dobrze, miał rację. Zdecydowała się poruszyć kolejny problem.

- Punkt trzeci. Moje dziecko nie będzie wiedzieć kto jest jego matką.

- Panno Granger. Dziecko będzie wyłącznie moje - nie będę w stanie znieść twojej obecności w życiu mojego dziecka i moim wiedząc, że mnie nienawidzisz i nigdy nie będziesz należeć do mnie.

- To nie będzie wyłącznie pana dziecko! Przecież skorzysta pan z MOJEGO jajeczka!

- Panno Granger, zastępcze matki na całym świecie tak właśnie robią, nie mają kontaktu z dziećmi.

- Być może, profesorze, ale te kobiety robią to z własnej woli, a ja jestem zmuszona - zmuszona aby zostawić coś co stworzyliśmy razem. Moje serce krwawi na samą myśl.

- Pani nie jest zmuszona, po prostu spłaca dług - to najlepsze wytłumaczenie. Nie chcę myśleć, że cię zmuszam.

- Oczekuje pan, abym podarowała panu moje jajeczko, została ludzkim inkubatorem, urodziła dla pana dziecko i spokojnie poszła swoją drogą? - łzy napłynęły jej do oczu.

- Tak - nie rozumiesz, Hermiono, że będąc blisko odbierzesz mi to co zostało z moich uczuć? Godność i duma to wszystko co mi pozostało po wypowiedziach Knota i artykułach w Proroku. Nie mogę ich stracić nawet dla ciebie.

- Nie sądzę, abym była w stanie to zrobić, profesorze.

- Zrobi to pani, panno Granger, co więcej dokładnie tak jak sobie życzę. Ma pani u mnie dług. To dzięki mnie może się pani cieszyć życiem i mieć dzieci. Jednakże, nie będę zaprzeczał, że jest pani prawdopodobnie moją ostatnią nadzieją - niezupełnie tak, pomyślał, ale jeżeli mam możliwość posiadania choćby jej cząstki, wykorzystam to.

Prawdopodobnie nie potrafiłby tego zrozumieć, myślała. Kochała Severusa i pokochałaby ich dziecko, to pewne. Jak może oczekiwać że ona odejdzie? Musi go przekonać.

- Panno Granger, jeśli jest pani komuś coś winna, to płaci mu pani na jego zasadach, a nie na swoich. Nie zmienię zdania - nie mogę, dla własnego spokoju. Nie rozumiesz? To musisz być ty. - Więc, jaka jest pani odpowiedź?

- Kto będzie się zajmował dzieckiem, kiedy pan będzie w pracy? Ma pan zamiar pozostać w Hogwarcie? Gdzie spędza pan wakacje? - Hermiona rozpaczliwie usiłowała wydobyć z niego plany na przyszłość. Chciała zostać częścią jego przyszłości.

- Panno Granger! To już nie pani sprawa. Pani tylko donosi i urodzi dziecko, a potem odejdzie. Nie będzie miała pani żadnego kontaktu ze mną, czy z moim dzieckiem. To nie powinno stanowić dla pani problemu, zniknęła pani na trzy lata i nie starała się ze mną skontaktować.

Hermiona gapiła się na niego bez słowa, To zabrzmiało jakby go to obchodziło, ale nie sądziła aby to była prawda. Nienawidził jej... Prawda?

- Tak, ale wtedy nie miał pan mojego dziecka!

- Ma pani rację, ale później również nie będę miał pani dziecka. To będzie moje dziecko! Chcę usłyszeć pani odpowiedź. Męczy mnie ta rozmowa - muszę to zakończyć; tracę kontrolę.

- Przypuszczam, że nie mam wyboru, prawda? Nie wybaczy pan długu?

- Nie. Mój spadkobierca jest dla mnie zbyt ważny.

- A więc, podpiszę ten kontrakt - wzięła zaoferowane pióro i usiłując powstrzymać łzy, podpisała.

Kiedy pisała swoje nazwisko u dołu pergaminu, jej ból zelżał. Zrozumiała, że ma dziewięć miesięcy, by przekonać go do zmiany zdania. Nie odejdę po urodzeniu dziecka. Chociaż mogę się rozmyślić, biorąc pod uwagę, że będę żyła z nim. Muszę zacząć myśleć jak Ślizgon. To powinno być łatwe, skoro będę się uczyć od mistrza.

Snape nie wiedział, że wstrzymał oddech. Hermiona podpisała kontrakt! Był szczęśliwy jak nigdy w życiu. Będzie miał spadkobiercę z kobietą której pragnął. Jeżeli nie może mieć wszystkiego, to zadowoli się częścią.

- Panno Granger, ma pani tydzień, aby pozałatwiać swoje sprawy i wyjaśnić wszystko na uniwersytecie. Pani pokój będzie przygotowany na pani przyjazd. Umówię nas w klinice. Do zobaczenia za tydzień.

- Miłego dnia, profesorze.
Kiedy wychodziła z lochów nękała ją jedna myśl - Merlinie! Co ja zrobiłam.

Rozdział 4

Hermiona była w szoku, kiedy wychodziła z lochów. Miała nadzieję, że postąpiła właściwie, ale nie była tego do końca pewna. Severus Snape był trudnym człowiekiem. Zastanawiała się, czy była odpowiednim przeciwnikiem dla mistrza Ślizgonów. Ale dostała szanse, aby uzyskać to, czego chciała i zrobi wszystko co w jej mocy, aby to zdobyć.

Otworzyła małe, boczne drzwi wyjściowe i zaczerpnęła świeżego powietrza. Tęskniła za świeżym powietrzem Szkocji i urokliwymi terenami Hogwartu. Zdecydowała się na mały spacer dookoła zamku. Pierwszą sprawą, którą musiała załatwić to studia. Nie martwiła się, że będzie musiała studiować przez sowią pocztę, ludzie cały czas tak robili. Jako główny kierunek wybrała zaklęcia i zdążyła już rozmawiać z profesorem Flitwickiem o przyjęciu jej na asystenta po zakończeniu studiów, ale nie dał jej jeszcze konkretnej odpowiedzi. Zwykle wybierał na asystenta jednego z Krukonów, teraz pracował z nim Terry Boot. Westchnęła. Może będzie mogła zostać w Hogwarcie z powodu kontraktu.

Ocknęła się z zamyślenia w ogrodzie różanym Hogwartu. To zawsze było jej ulubione miejsce do rozmyślań i nie była zaskoczona, że automatycznie skierowała się w jego stronę. Jak tylko usiadła na jednej z ławek usłyszała znajomy głos.

- Panno Granger, cieszę się, że natknęłam się dzisiaj na panią.

- Profesor McGonagall! Jak się cieszę - uśmiechnęła się Hermiona.

- Wzajemnie. Mam nadzieję, że wszystko w porządku? Ponieważ nie jesteś już moją uczennicą mów mi, proszę, po imieniu.

- Tak, w porządku, dziękuję i proszę nazywać mnie "Hermiona" - zerknęła na byłą nauczycielkę z zastanowieniem. - Przypuszczam, że zastanawiasz się, co tutaj robię?

- Myślę, że właśnie zakończyłaś spotkanie z Severusem. I jaka była twoja decyzja?

Hermiona milczała. Już podpisała kontrakt i nie powinna o tym z nikim rozmawiać.

Minerwa zauważyła jej strapione spojrzenie. - Hermiono, wiem, że Severus szukał zastępczej matki i to ciebie wybrał na matkę swojego dziecka. Wiem też o kontrakcie, więc możesz ze mną rozmawiać na ten temat.

Hermiona odprężyła się; jest ktoś obiektywny, z kim może porozmawiać na ten trudny temat

- Podpisałam kontrakt. Zrobię to.

- Zaskoczyłaś mnie. Muszę to przyznać - i ja, i Albus byliśmy przekonani, że odmówisz.

- Myślisz, że popełniłam błąd?

- To nie moja decyzja, Hermiono. To sprawa pomiędzy tobą i Severusem. Jestem ciekawa, czy pogodziłaś się z warunkami kontraktu.

- Próbowałam renegocjować kontrakt, ale profesor Snape zdecydowanie odmówił. Zdecydowałam się podpisać, ponieważ mam u profesora magiczny dług i mam tylko nadzieję, że z czasem zmieni zdanie - a ściśle mówiąc na mój temat.

- Rozumiem. A co sądzisz o profesorze Snape? - chciała wiedzieć Minerwa.

Dziewczynę ogarnęła lekka panika. Czyżby Minerwa coś podejrzewała? Miała wrażenie, że ma uczucia wypisane na czole. Cóż Minerwa mogła sobie o niej pomyśleć, gdyby się dowiedziała, że kocha profesora Snape? Zmartwiłaby się dużą różnicą wieku? W końcu był od niej starszy o dziewiętnaście lat, ale nie sądziła, aby miało to znaczenie w czarodziejskim świecie. Przecież Albus i Minerwa byli razem. A może martwiła ją jego przeszłość? Nie, niemożliwe - oboje z Albusem bezgranicznie ufali Severusowi. A może uważali, że nie była dość dobra dla niego?

- Co pani ma na myśli, pani profesor? - spytała głucho.

Starsza czarownica westchnęła. Wiedziała, oczywiście, że Severus i Hermiona współpracowali razem nad eliksirem, który przyczynił się do pokonania Voldemorta. Obserwowała ich długie miesiące i widziała jak zaczynają się wzajemnie szanować, choć wątpiła czy któreś z nich się do tego przyzna. Podejrzewała również, że w grę wchodzą poważniejsze uczucia, ale oboje byli zbyt uparci, aby coś z tym zrobić...

Wiedziała, iż Severus uważa, że Hermiona zasługuje na kogoś lepszego niż on. Wierzył też, że nigdy nie odkupi win ze swojej przeszłości i była pewna, że podda się bez walki przez tę jego reputację. No i dochodziła jeszcze różnica wieku, pod tym względem był podobny do Albusa. Też miała problemy z tym argumentem, kiedy zakochała się w Dyrektorze.

Jednak Hermiona była gryfonką. Jeżeli, jak się domyślała, naprawdę kocha Severusa to wiek nie będzie dla niej problemem. Domyślała się też, co powstrzymywało dziewczynę od działania - zachowanie Severusa w stosunku do uczniów. Większość z nich myślała, że Snape ich nienawidził, szczególnie Złotej Trójcy. Wiedziała, co myśli Hermiona - że Severus nigdy nie odwzajemni jej uczuć.

Kochała ich oboje jak własne dzieci. Nie mieli z Albusem własnych z różnych powodów, pewni ludzie byli jej bliżsi niż inni. Między innymi właśnie Severus oraz Hermiona. Chciała, aby byli szczęśliwi.

Chciała, aby Severus miał swojego spadkobiercę, ponieważ wiedziała jak ważne było to dla niego. Wierzyła, że byłby doskonałym ojcem, ale nie chciała, by realizował swoje marzenie kosztem Hermiony. Martwiła się o tę dziewczynę. Hermiona nie powiedziała, czego miały dotyczyć te zmiany, na które ma nadzieję, ale podejrzewała, że dotyczy to uczuć Severusa. Nie była pierwszą młodą kobietą, która myśli, że może zmienić człowieka, a to niedobrze. Musiała znać zasięg uczuć Hermiony do Severusa.

- Chcę się dowiedzieć jakie masz zamiary względem profesora Snape'a.

- Ummm, względem profesora nie mam żadnych zamiarów, chodzi tylko o dziecko - odpowiedziała i spuściła wzrok na swoje dłonie. Nie była w stanie powiedzieć, że kocha profesora Snape'a i niczego bardziej nie pragnie jak zostać z nim na zawsze.

- Rozumiem. Więc jakie masz zamiary odnośnie dziecka? Myślałam, że podpisując kontrakt zrzekłaś się wszelkich praw do niego?

- Tak. Próbowałam renegocjować kontrakt, chcę być obecna w życiu dziecka, ale się nie zgodził. Mam nadzieję, że zmieni zdanie, kiedy będziemy razem mieszkać - a jeśli jakimś cudem mnie pokocha to jeszcze lepiej.

- Myślisz, że będziesz w stanie zmienić nastawienie profesora, Hermiono? Severus był bardzo stanowczy, kiedy rozmawiał na ten temat ze mną i Albusem.

- Muszę spróbować, Minerwo. To dziecko będzie także moje, bez względu, co twierdzi profesor. Użyje mojego jajeczka. Musi być sposób, aby zmienił zdanie.

- W porządku, Hermiono. Jeśli ktoś może go przekonać, to tylko ty - z małą pomocą Albusa i moją, dokończyła w myślach. Poklepała dziewczynę po ręce. - Muszę już iść. Do rozpoczęcia roku szkolnego pozostał tylko miesiąc, mam dość dużo pracy. Jak ten czas leci...

- Dziękuję za rozmowę. Jestem pewna, że wkrótce się zobaczymy, ponieważ wracam do zamku za tydzień. Miłego dnia - pomachała wicedyrektorce na pożegnanie.

Po rozmowie z Minerwą poczuła się odrobinę lepiej. Zdecydowała dowiedzieć się jak najwięcej o zastępczych matkach. Dobrze jest być przygotowanym we wszystkim, co robisz, myślała.

Aportowała się na Grimmauld Place i przebrała w mugolskie dżinsy i sweter przed wycieczką do Londynu. Cieszyła się, że nikogo nie było w domu, nie miała ochoty odpowiadać na pytania właśnie teraz. W małej knajpie zasięgnęła informacji gdzie szukać Agencji Zastępczych Matek. Wsiadła w metro i podjechała w pobliże centrum Londynu. Chciała się dowiedzieć, czego może się spodziewać. Po wyjaśnieniu recepcjoniście, że została poproszona, aby zostać zastępczą matką otrzymała do niego parę informatorów do przeczytania. Znalazła odosobniony kącik i zaczęła czytać.

„Zastępcza matka jest prawną matką dziecka od momentu poczęcia. Zamężna kobieta dzieli to prawo tylko z mężem, ponieważ według prawa on jest ojcem. Kontrakt musi być podpisany przez kobietę, która zostaje zastępczą matką oraz jej męża i osobę/osoby chcące zaadoptować dziecko. To jedyny sposób na przeniesienie praw rodzicielskich.

Prawne procedury mogą się przedłużyć, jeżeli któraś ze stron stawia jakieś warunki. Osoba/osoby muszą złożyć podanie o prawną opiekę przed zapłodnieniem. Lub (jeżeli zostały poczynione przygotowania) w trakcie ciąży i do sześciu pierwszych miesięcy życia dziecka. Żaden prawnie wiążący kontrakt nie może być podpisany po narodzeniu dziecka.
Ponieważ w niektórych przypadkach matka może się rozmyślić.
Nowe prawo stanowi, że obie strony pozostają anonimowe, jednakże, jeśli dziecko pragnie się dowiedzieć, kto jest biologiczną matką to, po uzyskaniu osiemnastu lat, może uzyskać dostęp do tych informacji. Decyzja poinformowania dziecka należy do prawnego opiekuna, chyba, że obie strony ustalą inaczej prawnym porozumieniem.

Jeżeli jesteś zainteresowana, zgłoś się do jednej z naszych klinik. Zastępcza matka, lub dawca spermy, musi mieć co najmniej osiemnaście lat i mieszkać w Zjednoczonym Królestwie.
Jeżeli jesteś zainteresowany wynajęciem zastępczej matki, nie krepuj się i skontaktuj się z nami. Każda matka i dawca spermy przechodzi konieczne badania.”

Było tego dużo więcej, ale Hermiona nie była w stanie więcej czytać. Ledwie mogła uwierzyć w to, co przeczytała przed chwilą. Ślizgoński wąż, ŁAJDAK! Musiał wiedzieć! To dlatego nalegał na podpisanie kontraktu zanim wyszła.

Wiedziała, że kiedy podpisała magiczny kontrakt, straciła wszystkie te prawa i on musiał o tym wiedzieć. Miała ochotę przyłożyć sobie za to, że nie przyszła tu wcześniej. Martwiła się kontraktem, a nie sprawdziła legalności całej sprawy. Najsprytniejsza czarownica jej czasów? Nigdy w życiu nie czuła się głupsza...

Instynkt popychał, aby poszła prosto do Severusa Snape'a i wygarnęła mu, co o tym myśli. Jak śmiał jej to zrobić? Pewnie składa sobie teraz gratulacje, że zrobił z niej idiotkę. ŁAJDAK! Wybiegła z kliniki zabierając katalogi i była już w połowie drogi do metra, kiedy oprzytomniała. Powrót do zamku i kłótnia ze Snape'em nie wyjdzie jej na dobre. Podpisała kontrakt i nie może się wycofać. Severus nawet nie musi zaadoptować dziecka, ponieważ zrzekła się wszelkich praw, zanim opuściła jego gabinet. A dlaczego? Ponieważ go kochała. Pragnęła tego mężczyzny i pozwoliła, aby zawładnęły nią emocje. Dokładnie tak jak teraz.

Jeśli poszłaby do niego w takim nastroju to tylko pogorszyłaby sprawę. Nie miałaby możliwości zmienić jego nastawienia co do jej obecności w życiu dziecka, nie wspominając o zyskaniu jego uczuć. Nie, musi trzymać się planu. Jeżeli chciała pokazać mu się z jak najlepszej strony to nie może wparować do jego biura i wyzwać go od sukinsynów, nieczułych łajdaków, czy rzucić klątwę na jego klejnoty.

Wzięła parę głębokich wdechów i zdecydowała się wrócić na Grimmauld Place - teraz prawdopodobnie nikogo tam nie było. Harry zakończył już swój aurorskie szkolenie i pracował razem z Moodym. Ron redagował w Żonglerze sekcję sportową, a Ginny pracowała w jednym z przedsiębiorstw Malfoy'ów. Wiedziała, że Ginny i Draco wkrótce się pobiorą i dziewczyna nie będzie musiała pracować, jeśli nie będzie chciała. Tak więc, żadne z nich nie wróci przed wieczorem do domu, będzie miała czas aby przemyśleć wszystko jeszcze raz.

Będzie jeszcze musiała iść na uniwersytet i porozmawiać z promotorem o kontynuacji studiów przez sowią pocztę, ale zdecydowała, że załatwi to jutro. Teraz chciała skończyć czytanie katalogów z kliniki i uzyskać wszelkie możliwe informacje. Hermiona Granger nigdy już nie będzie nieprzygotowana. Z ta myślą usiadła na kanapie z piórem oraz pergaminem w ręku i zaczęła czytać.
***

Severus Snape był szczęśliwy. Naprawdę. Hermiona Granger podpisała kontrakt. Utwierdziło go to w przekonaniu, że doprowadzi swój plan do końca. Tym bardziej, że rzadko dostawał to czego pragnął. Pukanie do drzwi wyrwało go z zamyślenia.

- Wejść.

Albus Dumbledore wszedł i rozsiadł się na krześle przed biurkiem Severusa. - I jak twoje spotkanie z panną Granger?

Severus rzucił mu uśmieszek. Wiedział, że staruszek pofatyguje się do lochów przed końcem dnia. - Satysfakcjonujące.

- Dla ciebie, czy panny Granger? Lub, że ośmielę się zapytać, dla obojga?

Severus przewrócił oczami. - Dla mnie, Albusie. Tak jak podejrzewałem, panna Granger, podpisała kontrakt - i będę miał ją tutaj przez dziewięć miesięcy. Taa, bardzo satysfakcjonujące.

- Severus - zaczął poważnym tonem Dyrektor. - Mam wątpliwości, czy zbadała wszystkie prawne aspekty tej sprawy, jeżeli tak szybko podpisała. Równie dobrze może teraz się dowiedzieć, że miała prawa do tego dziecka, dopóki nie podpisała kontraktu. Jak planujesz jej to wyjaśnić, jak się dowie?

- Nie muszę niczego wyjaśniać, Albusie. Miała tydzień czasu, aby uzyskać wszystkie informacje. Mogła to sprawdzić, gdyby chciała. To nie moja wina - I dzięki Merlinowi, że tego nie zrobiła.

Albus westchnął. - Nadal będzie się czuła oszukana.

- Nie oszukiwałem jej, tylko nie powiedziałem jej tego, czego równie dobrze mogła sama się dowiedzieć. Miała ten kontrakt przez tydzień. To nie moja sprawa, że nie czuła potrzeby zasięgnięcia informacji przed naszym spotkaniem - warknął.

- Jak bardzo po ślizgońsku, Severusie. Omijanie ważnych szczegółów. Panna Granger z pewnością odkryje prawdę.

- Tak, Albusie, jednak nadal twierdzę, że to nie moja wina, iż nie wykorzystała tego tygodnia - ten staruch nie zniszczy mi jedynego dobrego nastroju, który mam od dłuższego czasu. Nawet otrzymanie Orderu Merlina nie może się z tym równać!

- No, cóż, Severusie, mam nadzieję, że wiesz co robisz. Umówiłem się z Minerwą na lunch.

- Miłego dnia, Albusie, przyjemnego lunchu.

- Zobaczymy się później, mój chłopcze - wyszedł z lochów i zostawił Severusa ze swoimi myślami.

Severus nie czuł się winny wobec Hermiony. Dał jej kontrakt i miała tydzień na zastanowienie. Gdyby była Ślizgonką, pierwsze co by zrobiła to zapoznała się z wszelkimi prawnymi aspektami tej sprawy. Uśmiechnął się szyderczo. Prawdopodobnie tak była zaabsorbowana koniecznością renegocjacji kontraktu, że nie przyszło jej to na myśl.

Prawie się złamał, kiedy siedziała w jego biurze. Wydawało się że naprawdę chce być częścią życia dziecka. Bolało go serce, kiedy musiał odmówić. Nie chciał tego - gdyby mógł, podałby jej świat na złotym talerzu. Ale wiedział też, że ona nie przyjmie tego, co on miał do zaoferowania. Dlaczego miałaby chcieć? Mogła mieć każdego, kogo by chciała.

Był przekonany, że dziewczyna wróci do swojego życia i zapomni o nim. Jednak nigdy nie zapomni o dziecku, jakżeby mogła? Miał nadzieję, że nie wyrządził jej tym szkody, a on będzie miał jej przynajmniej jej cząstkę. A jeżeli złamałeś jej serce swoją odmową? Szybko odepchnął tę myśl. Nie powinien tak myśleć, nic dobrego z tego nie wyniknie.

Zdecydował się dać jej pieniężne wynagrodzenie za urodzenie dziecka. Nie musiał i w kontrakcie nie było o tym mowy, ale chciał jej wynagrodzić wszystkie kłopoty. Wypłaci jej 35 tysięcy galeonów za chłopca i 25 tysięcy za dziewczynkę. Ktoś mógłby go posądzić o dyskryminację, ale chłopak będzie kontynuacją nie tylko linii, ale też nazwiska.

Postanowił dowiedzieć się jak najwięcej na temat przebiegu ciąży. Będzie mieszkał z hormonalnie rozchwianą czarownicą i wolał się dowiedzieć, czego może się spodziewać. Chciał jej zapewnić wszelkie wygody i pełen komfort. Być może wtedy nie będzie chciała odejść. Dobrze. Powinien się przygotować. Z tą myślą opuścił zamek.
***

Po paru godzinnych przemyśleniach, Hermiona była pewna jednej rzeczy. Dobrze, że zapłodnienie odbędzie się w sposób magiczny. W mugolski, musiałaby próbować kilkakrotnie, a tak wystarczy raz. Wyglądało to na skomplikowane. Wysłała sowę do agencji, z którą Severus był umówiony z zapytaniem, o przebieg inseminacji. I dowiedziała się, że wystarczy tylko jeden raz. Dostanie eliksir, który wywoła owulację i następnego dnia zostanie zapłodniona z pomocą magii. Zapewniano też, że nie wystąpi ciąża mnoga, chyba, że na specjalne życzenie.

To oznaczało, że już w przyszłym tygodniu będzie nosić dziecko Severusa Snape'a. Miała mieszane uczucia. Miała wrażenie, że już teraz jej hormony szaleją. Zawsze chciała mieć dziecko, ale myślała, że przejdzie przez nią razem z mężem. Zamiast tego, przejdzie ją z człowiekiem, którego kochała, a który wyrzuci ją ze swojego życia zaraz po urodzeniu dziecka.

Musi być jakiś sposób, aby zmusić go, by spojrzał na wszystko z mojej strony. Co muszę zrobić aby zapewnić sobie miejsce w życiu dziecka? I w życiu Severusa?

Hermiona nie mogła myśleć o niczym innym. Zastanawiała się jaki był prawdziwy powód, że ją wybrał. Oczywiście, miała u niego dług życia i nieprzeciętną inteligencję, pomimo jej głupiego błędu przy tym nieszczęsnym kontrakcie. Ale nie była jedyną mądrą czarownicą w Anglii. Ze wszystkich ludzi; przecież w agencji musiała być przynajmniej jedna odpowiednia? Więc dlaczego ona?

Byłoby łatwiej, gdyby wybrał kogoś nieznanego, mając na względzie takie warunki kontraktu. Jeżeli po narodzeniu dziecka, nie chciał żadnego kontaktu z matką to czy nie powinien był wybrać kogoś, z kim nie ma wspólnych znajomych? A oni zbyt wiele razem przeżyli.

Nie, musiał być jakiś konkretny powód jego decyzji i musi się dowiedzieć, jaki. W pierwszej chwili myślała, że to była kara za lata niechęci, ale szybko odrzuciła ten pomysł. To był zbyt błahy powód. Ma dziewięć miesięcy, aby zrozumieć jego motywy.

Kiedy usłyszała jak otwierają się drzwi, uniosła głowę i zobaczyła Rona, który właśnie wrócił z pracy. Coraz więcej czasu spędzał w domu Harry'ego, stopniowo wyprowadzając się z Nory.

- Cześć - przywitał się. - I jak twoje spotkanie ze Snape'em?

- Dobrze - westchnęła. - Do końca nie wiem jak to się stało, ale się zgodziłam.

- Interesujące.

- Dokładnie - przytaknęła. - Chciałam zmienić parę rzeczy w kontrakcie, ale twardo odmówił.

- Więc, dlaczego to podpisałaś?

- On nie wybaczy długu. Ron, nie wiem co robić! Nie będę miała żadnych praw do tego dziecka, nie pozwoli mi nawet go odwiedzać!

- Na Merlina, więc co cię podkusiło, aby to podpisać?

- Myślę, że będę mogła go przekonać do zmiany zdania. Będę z nim mieszkała przez całą ciążę. Mam dziewięć miesięcy czasu, aby się z nim porozumieć - wyjaśniła.

- Tak było napisane w kontrakcie? Masz z nim mieszkać? - spytał rudzielec.

- Tak - odpowiedziała. - Chce kontrolować moje zdrowie, sposób odżywiania oraz dopilnować, abym się wysypiała.

- Ma rację - Ron zachichotał.

Chwilę później rozmowa zeszła na sport i Lunę, żadne z nich nie zauważyło jak Harry cicho wyślizgnął się z domu tylnymi drzwiami.
***

Severus Snape był właśnie w trakcie dokształcania się na temat ciąży. Zdążył się już dowiedzieć, jak wiele zmian zachodzi w kobiecie podczas każdego z trzech trymestrów ciąży. Był zaskoczony, jak wiele zmian z nich występuje już podczas pierwszego trymestru; zwiększona wrażliwość piersi, zmęczenie, nudności (miał cichą nadzieję, że Hermiona opuści ten symptom) i częste podróże do ubikacji. By wymienić tylko niektóre. Dość sporo tego.

Podczas drugiego trymestru ciąży, kobieta zaczynała być „rozkojarzona” emocjonalnie i zaczynał jej rosnąć brzuch. Severus oczekiwał szczególnie tej części. Chciał obserwować, jak w Hermionie rośnie jego dziecko. Wiedział, że w jego oczach będzie jeszcze piękniejsza. Dojdą także następne niewygody, takie jak na przykład senność.

W trzecim trymestrze powrócą podróże do ubikacji, oraz wraz ze wzrostem dziecka powiększy się brzuch. Z zadowoleniem wyobraził sobie też zmiany zachodzące w Hermionie. Jednak najbardziej jego oczy przykuła wzmianka na temat seksu kobiet w ciąży. Każda czarownica jest inna, ale u większości wzrasta apetyt na seks. To powinno być interesujące, pomyślał z uśmieszkiem.

Myślał nad tym czego się dowiedział, gdy gwałtownie otworzyły się drzwi i do jego biura i wszedł wściekły Harry Potter.

- Potter, czemu zawdzięczam tę przyjemność? - Uśmiechnął się szyderczo. Doskonale wiedział, po co Potter przyszedł.

- Chcę rozmawiać o tym co zrobiłeś Hermionie! - wrzasnął chłopak i z hukiem zatrzasnął za sobą drzwi.

- Nie zrobiłem nic, na co nie wyraziła zgody - teraz mogę pomyśleć o jeszcze paru innych rzeczach na które chcę, aby się zgodziła.

- Przestań mi tu pieprzyć te bzdury o zastępczej matce - zażądał Harry.

- Dlaczego, do cholery? Chcę spadkobiercy i ona doskonale się do tego nadaje. Nie, żebym musiał ci się tłumaczyć.

- Nie obchodzi cię jak się teraz czuje Hermiona? Wychodzi z siebie ze zmartwienia, bo nigdy nie będzie mogła zobaczyć swojego dziecka. Nie mogę pojąć, jak mogła się zgodzić, aby urodzić twoje dziecko!

- Wystarczy, Potter! To moja prywatna sprawa i nie mam zamiaru dyskutować z tobą, ani z nikim innym na ten temat. Sugeruję, abyś natychmiast opuścił moje biuro! - swędziała go ręka, miał ochotę wysłać Pottera do innego wszechświata.

- Jak pan chce profesorze! Ale to nie było moje ostatnie słowo.
Wyszedł i trzasnął na do widzenia drzwiami.

Interesujące, pomyślał Snape. Ciekawe czy wiedziała, że Potter tutaj przyszedł? Nie, z pewnością nie. Zabroniłaby mu. Naprawdę tak ją obchodzi, że będzie musiała zostawić dziecko? Wychodzi z siebie ze zmartwienia, jak twierdził Potter? Musi ją uważnie obserwować i zobaczy co będzie.
***

Minął tydzień i Hermiona znowu znalazła się w lochach profesora Snape'a.

- Ufam, że pozałatwiałaś wszystkie swoje sprawy, łącznie ze studiami? - spytał Snape.

- Tak, profesorze. Umówił nas pan na wizytę? - dłonie dziewczyny były spocone z nerwów. Miała nadzieję, że nie zauważył drżenia jej głosu.

- Tak, wychodzimy jutro punktualnie o ósmej. Proszę, aby była pani gotowa.

Nigdy nie będę gotowa mieć z tobą dziecko w taki sposób. - Tak, sir, będę przygotowana. Czy mogłabym teraz zobaczyć mój pokój? - w tej chwili odczuła cały ciężar tej sytuacji, ostatnią rzeczą jaką by chciała zrobić, to rozpłakać się w obecności profesora Snape'a. To zniszczyłoby jej plany.

- Proszę za mną, panno Granger.

Ruszyła za swoim byłym profesorem do dużej sypialni obok jego pokoju. Stało w nim duże łóżko z baldachimem, przykryte białą narzutą, dość spore mahoniowe biurko i regał pełen książek, w tym księgi na temat zaawansowanych zaklęć. Kiedy przesunęła palcem po grzbiecie jednej z nich i uniosła ze zdziwienia brew, wyjaśnił. - Wiem, że pani głównym kierunkiem studiów są zaklęcia, więc chciałem, aby miała pani coś na ten temat.
Nie odpowiedziała tylko kontynuowała oględziny pokoju. Zauważyła drzwi i domyśliła się, że prowadzą do łazienki.

Musiał czytać w jej myślach. - To są drzwi do łazienki. Niestety łazienkę mamy wspólną, więc proszę, jak będziesz korzystać upewnij się czy oboje drzwi są zamknięte - chyba że pragniesz bym do ciebie dołączył, dodał już w myślach.

- Oczywiście. Dziękuję, profesorze. Teraz chciałabym się zdrzemnąć przed obiadem. Zobaczymy się o szóstej - Hermiona chciała zostać sama, aby poukładać sobie wszystko w myślach i uporządkować uczucia.

- Dobrze, Hermiono. Do zobaczenia o szóstej - wyszedł z pokoju i delikatnie zamknął za sobą drzwi.

Kiedy została, sama objęła się rękami i wyszeptała. - Zaczęło się.

Rozdział 5

Po niespokojnej nocy, Hermiona obudziła się już o piątej rano. Zdecydowała, że lepiej wstanie i przygotuje się do wizyty w klinice. Jeżeli teraz weźmie prysznic, to nie narazi swojego humorzastego współlokatora na niecierpliwe czekanie pod drzwiami.

Odkręciła kurki i czekała, aż zacznie lecieć gorąca woda. Miała nadzieję, że ciepła kąpiel rozluźni jej napięte mięśnie, ale nic z tego nie wyszło. Stała pod prysznicem prawie dwadzieścia minut. Zakręciła wreszcie wodę, odsunęła drzwi kabiny z zamiarem sięgnięcia po ręcznik i spojrzała prosto w oczy bardzo zaskoczonego Severusa Snape'a.

Przebiegł oczyma po jej ciele z góry na dół, myśląc, że każdy na jego miejscu by tak zrobił. Po czym odwrócił się i pospiesznie wyszedł.

Hermiona zmartwiała. Nie mogę uwierzyć, że zapomniałam zamknąć te cholerne drzwi. Nie sądziłam, że on wstaje tak wcześnie, ale nadal powinnam była je zamknąć! Szybko skończyła poranną toaletę, ubrała się i wyszła z łazienki. Siedziała w pokoju przez długie pół godziny, usiłując się uspokoić.

***

Severus Snape nigdy nie potrzebował dużo snu, a jako szpieg przyzwyczaił się do jeszcze mniejszej ilości. Potrzebował tylko czterech godzin, aby się wyspać. Wszedł do łazienki z zamiarem wzięcia szybkiego prysznica, żeby dziewczyna nie musiała niecierpliwie czekać pod drzwiami. Chciał zapewnić jej psychiczny komfort podczas całego pobytu w jego lochach.

Jak tylko otworzył drzwi, natychmiast spostrzegł swoją pomyłkę. Przed nim, w całej okazałości, stała naga Hermiona i usiłowała sięgnąć po ręcznik. O Bogowie, odbiło się w jego umyśle na ten widok. Zmierzył ją spojrzeniem, po czym zrozumiał, co właśnie robi i błyskawicznie wyszedł z łazienki, aby się opanować. Merlinie, to będzie długie dziewięć miesięcy!

***

Kiedy wyszła z pokoju zobaczyła przygotowane śniadanie.
- Powinnaś coś zjeść - odezwał się znad talerza. - Nie wiem, ile czasu spędzimy w klinice. Chcą cię dzisiaj przebadać i dać eliksir wywołujący owulację.

- Może zjem jednego tosta, mój żołądek protestuje dziś przeciw większej ilości. Profesorze, przepraszam za poranne zajście, postaram się więcej nie zapomnieć o zamknięciu drzwi - zaczęła ostrożnie, jej policzki poczerwieniały.

Uniósł rękę. - Panno Granger, to zrozumiałe, jeszcze się pani nie przyzwyczaiła - dzięki Merlinowi, że zapomniałaś, kusicielko. - Proszę tylko pamiętać o tym w przyszłości - dodał na wypadek, gdyby zauważyła, że przyglądał jej się dłużej niż wypadało. Jeśli doszłoby do tego ponownie, nie dałbym rady utrzymać samokontroli!

Nie czuła potrzeby by odpowiadać na to stwierdzenie, spokojnie kończyła herbatę. Uniosła głowę dopiero, kiedy powiedział, że muszą już iść. Jesteś w stanie to zrobić, Hermiono. Dasz radę!

***

Przybyli do kliniki z dziesięciominutowym zapasem. Hermiona była zdziwiona, że pielęgniarka od razu się nią zajęła. Widać, że to nie mugolska klinika, tam musielibyśmy czekać jeszcze co najmniej pół godziny, myślała. Kazali jej założyć szpitalną piżamę i skierowali do gabinetu, gdzie miała zostać przebadana. Czekała kilka minut i do pokoju wszedł uzdrowiciel i profesor Snape.

Hermiona o mało nie umarła z zakłopotania, kiedy go zobaczyła. Zastanowiło ją czemu chciał być obecny przy badaniu. Profesor zauważył jej pytające spojrzenie.

- Chcę być obecny przy całym procesie tworzenia mojego dziecka, panno Granger - nadal czuła się nieswojo, ale skinęła głową na znak zgody.

Uzdrowiciel zaczął badanie, głośno komentując swoje kolejne czynności. Po chwili, dość mocno zdenerwowana już dziewczyna, zauważyła dziwny wyraz jego twarzy.

- Panno Granger, pani jest dziewicą, prawda? - zapytał.

Słysząc to, profesor Snape tak gwałtownie obrócił głowę i spojrzał na nią, że zdziwiła się, iż nie skręcił sobie karku.

Hermiona czuła jak się czerwieni i tylko wymruczała pod nosem. - Tak - uzdrowiciel tylko skinął poważnie głową, więc zdecydowała się spytać. - Czy to spowoduje jakieś utrudnienia przy zapłodnieniu?

- Nie - uspokoił ją. - Jeżeli krew menstruacyjna może swobodnie wypływać, to nasienie może spokojnie wpłynąć. Tylko nie spodziewałem się, że dziewica zdecyduje się zostać zastępczą matką - spojrzał spod oka na profesora.

No cóż, doskonale go rozumiała. Nie planowała zostać zastępczą matką, ani teraz ani kiedykolwiek w przyszłości.

Kiedy zakończył badanie wyszedł z gabinetu zostawiając ich w niezręcznej ciszy.
Po chwili, jako pierwszy odezwał się Snape. - Panno Granger, przepraszam. Nie zdawałem sobie sprawy, że nadal jest pani… Dziewicą. To niezwykłe u czarownicy w pani wieku.
Dobry Boże splamiłem niewinną dziewczynę!

- Wybaczy pan, ale koncentrowałam się na moich studiach, a nie na facetach - warknęła. - Gdyby pan wiedział, czy to by coś zmieniło?

Snape myślał na chwilę.

- Nie, nic. Pragnę spadkobiercy i chcę, abyś to ty była zastępczą matką. Nic by się nie zmieniło, gdybym wiedział.

- Świetnie - parsknęła i westchnęła w poczuciu klęski. Znała odpowiedź, zanim zadała pytanie. Było jednak jedno pytanie, na które rozpaczliwie chciała poznać odpowiedź. - Dlaczego to muszę być akurat ja, profesorze? Rozumiem, że docenia pan moją inteligencję i do tego jeszcze ten nieszczęsny dług życia, ale musi być coś jeszcze.
Nieznośna, mała Wiem - To -Wszystko, pomyślał. Nie spodziewał się tego pytania i nie miał na nie gotowej odpowiedzi. I co mam ci powiedzieć? Że cię pragnę i chcę abyś należała do mnie? Wiem, że to niemożliwe i chcę mieć przynajmniej cząstkę ciebie?

Powrót Uzdrowiciela uratował go od konieczności odpowiedzi.
Psiakrew, pomyślała Hermiona.
- A więc, panno Granger - zaczął Uzdrowiciel zauważając napięcie wiszące w powietrzu. - Wszystko wydaje się być w porządku. Cieszy się pani doskonałym zdrowiem. Teraz wypije pani eliksir wywołujący owulację i wróci do domu. Oczekuję pani jutro o ósmej rano, wtedy inseminujemy panią i rzucimy zaklęcie zapładniające. Ono jest gwarancją, że zajdzie pani w ciążę za pierwszym razem. Jakieś pytania?

- Czy to będzie bolało? - chciała wiedzieć.

- Nie, tylko drobne skurcze jak przy miesiączce - wyjaśnił Uzdrowiciel.

- Czy jest coś, czego nie powinnam dzisiaj robić?

- Proszę tylko odpocząć i wszystko będzie w porządku. Nie ma się, o co martwić - odpowiedział zasuszony czarodziej. - Jeszcze jakieś obawy?

- Nie.

- Profesorze Snape? - zwrócił się do Severusa.

- Nie, wierzę, że zadbał pan o wszystko - odpowiedział Snape.

- Dobrze więc, widzimy się jutro rano - z tymi słowami wyszedł z pokoju.
Profesor również przeprosił i wyszedł, zostawiając Hermionę samą, aby mogła się ubrać przed powrotem do Hogwartu.

Wrócili do zamku około 10:30. Hermiona zdecydowała się na drzemkę, jako że w nocy nie mogła spać. Zasnęła jak tylko przyłożyła głowę do poduszki.

***

Severus obudził Hermionę na lunch. Po drzemce czuła się nieco lepiej, ale nadal była zażenowana poranny zdarzeniem. W momencie, kiedy skończyli jeść rozległo się pukanie do drzwi. Snape uśmiechną się szyderczo. Albus nie mógł wytrzymać jednego dnia bez wtrącania się w nie swoje sprawy.

- Wejść - zawołał. Jednak nie był to Albus tylko Lucjusz Malfoy. Severus wstał, aby go przywitać. - Witaj, Lucjuszu. Muszę powiedzieć, że mnie zaskoczyłeś. Co cię tu sprowadza? - ledwie zdołał ukryć jak bardzo jest zaskoczony.

- Dzień dobry, Severusie, panno Granger. Przyszedłem ogłosić dobrą wiadomość. Draco i Ginewra zdecydowali się na ślub i chciałem powiedzieć ci to osobiście, zanim ogłoszą to w Proroku. Draco powiedział mi też o twoim…projekcie i zastanawiałem się jak wyszło.

Zarówno Draco jak i Lucjusz podejrzewali Severusa o głębsze uczucia do tej dziewczyny, niż to okazywał. Znał go od wielu lat i był przekonany, że Severus nie upierałby się tak przy niej, jeśli czegoś do niej nie czuł. Lucjusz chciał się dowiedzieć, czy dziewczyna odwzajemnia uczucia przyjaciela, jak sądził Draco. Minęło dużo czasu odkąd miał możliwość zrobić coś dla Severusa. Najlepiej, więc zacząć od panny Granger.

- Wszystko jest na dobrej drodze - odpowiedział Severus.

- To wspaniała wiadomość, naprawdę. Zanim zapomnę; Narcyza zaprasza ciebie i oczywiście pannę Granger na obiad w najbliższym czasie. Stwierdziła, że już dawno nie miała… Przyjemności cieszyć się twoim towarzystwem - powiedział z charakterystycznym uśmieszkiem Lucjusz, zerkając na Hermionę, ciekawy jak zareaguje.

Hermiona zajęta była czytaniem, ale na słowa Lucjusza momentalnie poderwała głowę. Jej uwagę przykuł ton blondyna. Czyżby kiedyś było coś miedzy profesorem Snape'em, a Narcyzą? Czyżby to był typ kobiet jakie profesor lubi? Merlinie, jeśli tak, to mogę od razu zrezygnować. Nie jestem w stanie rywalizować z taką kobietą! Ona jest czystej krwi! Po za tym jest cudownie piękna i wiekiem zbliżona do niego. Wiedziała, że o samą Narcyzę nie musi się martwić, ale o inne czarownice takie jak ona.

Severus zastanawiał się w co gra Lucjusz. Prawie zasugerował… Coś - Panna Granger i ja przez najbliższe parę tygodni będziemy zajęci, ale może w późniejszym terminie - odpowiedział grobowym tonem.

- Oczywiście, oczywiście. Jak pani się czuje, panno Granger? Ufam, że Severus dobrze panią traktuje? - spytał Malfoy.

- Tak, oczywiście, panie Malfoy. Czuję się świetnie, dziękuję - odpowiedziała ostrożnie.

- Proszę, mów mi Lucjusz, Czy mogę cię nazywać Hermiona?

- Ja... - dziewczyna nie wiedziała co sądzić o takim miłym i grzecznym Malfoy'u. Niepewnie spojrzała na profesora. Severus obserwował ich zwężonymi oczyma. Odpowiedział zanim zdążyła dokończyć.

- Lucjusz, doceniamy to, że osobiście poinformowałeś nas o szczęśliwym wydarzeniu. Teraz jednak chciałbym cię przeprosić, ale jutro czeka nas ciężki dzień - prawie warknął.

Lucjusz roześmiał się w duchu. Widział to wyraźnie. Ci dwoje zdecydowanie się pragnęli. Iskry przelatujące w pokoju były jaskrawe jak słońce. Ale będzie zabawa! Chciał, aby Severus był szczęśliwy i zrobi wszystko, co w jego mocy by mu to zapewnić. Zawsze wiedział, że Severus był szpiegiem, ale nigdy go nie zdradził. Byli przyjaciółmi, nawet po tym, co razem przeszli. W ostatniej bitwie zrobił to, co musiał. Życzył przyjacielowi szczęścia, ale jeżeli będzie miał przy tym dobrą zabawę, to tym lepiej.

- Wierzę Severusie. I tak już muszę was pożegnać. Narcyza przygotowuje dla nas specjalną kolację i muszę się przygotować - podszedł do Hermiony i z galanterią pocałował jej dłoń, podśmiewając się w duchu ze zwężonych oczu przyjaciela. Tak, będzie zabawnie, jestem pewny!

Wizyta Lucjusza zmieszała Hermionę. Nigdy nie widziała Mistrza Eliksirów z kobietą. Albo mężczyzną, jeśli być dokładnym. Ale dlaczego miałaby? Była tylko jego uczennicą i prywatne sprawy profesora nie były jej sprawą. Zastanawiała się, nie pierwszy raz, jaki typ kobiety pociągał Severusa Snape'a

Zawsze uważała, że mógł być pociągający dla kobiet inteligentnych. Ale do dzisiaj, uczciwie rzecz biorąc, nie zastanawiała się, jakiej kobiecie mógł się wydać atrakcyjny. Nie dlatego, że wszyscy uważali go za brzydkiego, ale głównie z powodu jego charakteru i nastawienia do uczniów. Najwyraźniej się myliła, westchnęła. Po chwili przeprosiła i wyszła wziąć długą kąpiel, pamiętając tym razem o zamknięciu drzwi łazienki.

***

W co, u diabła, bawił się Lucjusz pytając czy może nazywać ją po imieniu? Całując ją w rękę? Zapraszając do Malfoy Manor na obiad? Coś jest nie tak i dowiem się co! Zdenerwowany chodził tam i z powrotem po salonie.

***

Następny poranek nadszedł zbyt szybko, jak na gust Hermiony. Siedziała na łóżku w klinice i usiłowała naciągnąć szpitalną piżamę na kolana. Kiedy wróci do zamku, będzie w ciąży. Będzie nosić dziecko miłości swojego życia, dziecko, które będzie musiała zostawić.

Przestań, Hermiona! Nie rób tego! Jeszcze możesz się rozmyślić!

Tak, jasne. Przecież WIDZIAŁAŚ Narcyzę!

Przestań!

Severus przyglądał się twarzy dziewczyny, kiedy toczyła ten wewnętrzny dialog. - Zawsze możemy spróbować w tradycyjny sposób.

Błyskawicznie uniosła głowę i spojrzała mu w oczy z nieśmiałą nadzieją. Naprawdę tego chciał? Przeszukała wzrokiem jego twarz i kiedy zauważyła lekko uniesione kąciki ust, zarozumiała, że drażnił się z nią próbując rozluźnić jej napięcie. Uśmiechnęła się słabo. Poczuła się odrzucona, nawet jeśli wiedziała, że to żart.

Wreszcie wszedł Uzdrowiciel z pielęgniarką. - Gotowi? - spytał.

- Tak - odpowiedział za nich Severus. Hermiona tylko kiwnęła głową.

Uzdrowiciel wręczył dziewczynie eliksir i uniósł piżamę - Proszę to wypić, panno Granger. To uspokoi pani nerwy. Może się pani czuć po tym eliksirze trochę rozkojarzona, ale minie do wieczora. Dlatego po powrocie do domu proszę się położyć i odpocząć.

Hermiona usiadła i posłusznie wypiła eliksir, zamykając oczy jakby miało to złagodzić gorzki smak lekarstwa. Przełknęła ostatni łyk i opadła z powrotem na poduszki.

Ogarnął ją błogi spokój, ale i tak zesztywniała, kiedy Uzdrowiciel rozpoczął badanie.

Poczuła jak duża, silna dłoń oplata jej własną i usłyszała w uchu jedwabisty szept. - Rozluźnij się, Hermiono.

Wzięła kilka głębokich wdechów i mocno ścisnęła jego dłoń kiedy drugą ręką odgarniał z jej czoła zbłąkany lok.

Następnie poczuła jak Uzdrowiciel przykłada jej różdżkę do brzucha i mruczy zaklęcie.

- Ualeo Uber Consipio - zatoczył różdżką cztery koła nad jej ciałem.

Otworzyła oczy i napotkała spojrzenie czarnych oczu profesora Snape'a. Przez sekundę miała wrażenie... Ale zanim zdążyła sprecyzować te dziwne błyski, puścił jej ręce i wrócił na swoje krzesło.

Kiedy inseminacja została zakończona, Uzdrowiciel wydał Hermionie parę instrukcji.

- Proszę pić dużo soku dyniowego, ponieważ jest bogaty w kwas foliowy. Pomarańczowy również. Przez najbliższy tydzień nie powinna się pani przemęczać i chciałbym zobaczyć się z panią w następną środę, aby stwierdzić czy doszło do zapłodnienia. Wszystko powinno być w porządku, ale wolimy się upewnić - uśmiechnął się do nich. - Jakieś pytania? - kiedy zaprzeczyli, opuścił pokój z profesorem następującym mu na pięty.

Hermiona ubrała się i dołączyła do czekającego na nią w recepcji profesora. Zgodziła się, kiedy zaproponował, żeby zjeść obiad na mieście. Przez parę ostatnich dni niewiele jadła. Zbyt dużo się działo i nerwy odbierały jej apetyt. Była zaskoczona, gdy podczas obiadu usiłował nawiązać normalną rozmowę. Jak tylko wrócili do Hogwartu, wymówiła się zmęczeniem oraz skutkami eliksiru i poszła się położyć.

Stała właśnie przed kominkiem, kiedy w pełni dotarł do niej prosty fakt. Jest w ciąży! Zdusiła uczucie, które mogła określić tylko jako strach, położyła rękę na brzuchu i uśmiechnęła się. Spojrzała na ciągle płaski brzuch i próbowała wyobrazić sobie, jak się zaokrągla wraz z rozwojem dziecka Severusa. Poczuła, jak z jej serca promieniuje ciepło i obejmuje całe ciało. Uczucie szczęścia prawie pozbawiło ją tchu. Zamknęła oczy i rozkoszowała się tą chwilą, zanim otworzyła oczy i ponownie opuściła wzrok na swój brzuch.

- Wiem, że już tam jesteś, moje kochanie. Nieważne co powie ci twój tatuś, pamiętaj, że kocham cię z całego serca i nie chciałam zostawić ani ciebie, ani twojego tatusia. Zdradzę ci sekret, moje dziecko. Kocham też twojego tatusia. Tak bardzo chciałabym, aby mnie pokochał, ale to niemożliwe - do oczu napłynęły jej łzy, nawet nie usiłowała ich powstrzymać, podeszła do łóżka i położyła się. Po chwili już spała.

***

Severus cofnął się spod drzwi pokoju Hermiony. Nie mógł uwierzyć o to co przed chwilą usłyszał. Czy to możliwe? Czyżby mnie kochała? To byłoby dopełnieniem mojego życia. Nie, to musiały być skutki tego uspokajającego eliksiru. Uzdrowiciel uprzedził, że może być po nim rozkojarzona. Nie jest świadoma tego co właśnie powiedziała. Nie ma możliwości, aby mnie kochała. Pogładził palcami podbródek, zastanawiając się jak powinien potraktować jej słowa. To nic trudnego uważnie obserwować jej zachowanie względem niego. Po tylu latach szpiegowania, wiem jak oceniać ludzkie reakcje. Warto się tym zainteresować!

***

Tydzień później znowu tkwiła z profesorem w klinice. Hermiona wcześniej zrobiła test ciążowy i teraz oczekiwali tylko na potwierdzenie od Uzdrowiciela. Zaprosił ich do swojego biura i złożył gratulacje. Zaklęcie zapładniające zadziałało. Severus nie posiadał się z radości i zanim zdążył się zorientować co robi złapał Hermionę i mocno przytulił. Jak tylko się opamiętał wypuścił ją z objęć, odchrząknął zakłopotany i suchym głosem przeprosił za swoje zachowanie.

Te nagłe przytulenie zaskoczyło Hermionę. Zadrżała z przyjemności, nawet jeśli trwała tylko moment. Po powrocie zjedli uroczysty obiad z Albusem i Minerwą, więc dzień zakończył się przyjemnie.

***

Na drugi dzień, oboje otrzymali sowią pocztę. Hermiona od Ginny, a Snape od Dracona. Pytali w nich czy nie zechcieliby być częścią ich ślubnej uroczystości. Hermiona uniosła wzrok znad listu i zerknęła na marszczącego groźnie brwi towarzysza.

- Od Dracona, profesorze? - spytała.

- Tak, prosi mnie, abym został częścią uroczystości ślubnej - westchnął.

- Nie ma pan ochoty?

- Nie jestem osobą, którą cieszą takiego rodzaju rzeczy, panno Granger.

- Dobrze więc, że to nie pana ślub - zażartowała.

- Jeśli miałbym zamiar kiedykolwiek się żenić to nie potrzebowałbym zastępczej matki - warknął. Nie zamierzał się wyżywać na niej, ale trafiła w bolesne miejsce.

- Przepraszam sir - odpowiedziała sztywno. - Nie miałam nic złego na myśli.

- W porządku - westchnął.

- Co to za spis, pan przegląda?

- To tegoroczny program zajęć, muszę wiedzieć jakie składniki mam uzupełnić.

- Jeśli pan pozwoli, to przejrzę program od pierwszego do trzeciego roku i pomogę sporządzić listę składników. Wszystko czego potrzebuję, to skalę jakości potrzebnych ingrediencji.

- Nie chciałbym obciążać pani tym dodatkowym ciężarem.

- Żaden problem, profesorze. Będę szczęśliwa mogąc się na coś przydać. Jestem już do przodu z nauką na studia.

- Dobrze. Z wdzięcznością przyjmę pani pomoc - wręczył jej odpowiednie listy.

Jak dobrze jest usiąść z Hermioną przy kominku, każdy zajęty swoją pracą. Mógłbym się do tego przyzwyczaić. Szczególnie kiedy milczy.

Tylko skrobanie piór po pergaminie przerywało, od czasu do czasu, przyjemną ciszę.

Jak miło siedzieć tutaj z profesorem Snapem. Mogłabym spędzać tak wszystkie moje wieczory, szczególnie z małym dzieckiem pełzającym wokół nas. Jej rozmyślania przerwała duża biała sowa pukająca w okno. W pierwszej chwili myślała, że to Hedwiga, ale zaraz stwierdziła, że to sowa Malfoyów. Snape odebrał list i zanim sowa odfrunęła rzucił jej kawałek sowiego przysmaku.

- Wygląda na to, że zostaliśmy zaproszeni na przyjęcie zaręczynowe Dracona i panny Weasley. Odbędzie się za dwa tygodnie w Malfoy Manor. Chciałaby pani pójść, panno Granger?

- Och, tak, muszę tam być. Przyjęcie zaręczynowe Ginny, będzie świetnie - rozpromieniła się.

Przewrócił oczami z rozdrażnieniem. - Więc - westchnął ostentacyjnie. - przypuszczam, że pójdziemy.

Rozdział 6

W dzień przyjęcia panowała wyjątkowo piękna pogoda. Hermiona mieszkała u profesora już miesiąc i właściwie całkiem nieźle się dogadywali. Nic dziwnego - podczas wojny z Voldemortem zdążyli się do siebie przyzwyczaić. Szkoła zaczynała się dopiero w poniedziałek, więc Hermiona chciała zrobić wszystko, aby jej współlokator zrelaksował się i dobrze bawił na przyjęciu.

Pomogła mu w uzupełnianiu składników do eliksirów. Tydzień wcześniej byli na zakupach, a czego nie zdołali dostać w sklepach, znaleźli w Zakazanym Lesie.

Czasami zapominała dlaczego z nim mieszka, no chyba, że w danym momencie ściskała sedes. Każdego ranka budziły ją mdłości. Była 6:30 i jak zwykle tkwiła nad toaletą, profesor przytrzymywał jej włosy i kładł zimny ręcznik na szyi. Na początku była zakłopotana jego pomocą, ale potem zaczęła ją doceniać.

- Będę szczęśliwa, jak skończą się te ranne nudności - jęknęła i podniosła się z kolan. Objął jej ramiona i podprowadził do kanapy.

- Ja również. Wydajesz się chorować przez cały dzień. Zastanawiam się czy to normalne - zastanowił się Snape i zajął krzesło naprzeciwko.

- Tak, czytałam, że niektóre kobiety niestety tak mają.

- Mówiłaś już kiedy masz umówione badanie u Poppy? - spytał

- W poniedziałek rano.

- O której? Wie pani, że chcę być obecny przy każdym badaniu - ton, którym to powiedział zmroził ją.

- Wiem, profesorze. Właśnie dlatego, zaplanowałam tę wizytę na siódmą. Chciałam być pewna, że zdąży pan przed pierwszymi zajęciami.

- Dziękuję, panno Granger. Przepraszam za mój ton.

- Nie ma sprawy. Wiem, jakie to ważne dla pana, aby uczestniczyć w tym wszystkim. Jest pan przygotowany na wieczorne przyjęcie? - spytała z ciekawością.

- Tak, będę gotowy - westchnął z rozdrażnieniem.

Powstrzymała chichot. Zachowywał się tak, jakby nienawidził samej myśli o tym przyjęciu, ale Hermiona, dobrze wiedziała, że potajemnie cieszył się ze szczęścia chrześniaka.

- A pani? Nie będzie to zbyt męczące? Eliksir Łagodzący nie zawsze pomaga - zabrzmiało to tak jakby miał nadzieję, że przytaknie.

- To prawda, ale wieczorami czuję się najlepiej. Więc wszystko powinno być w porządku, ale na wszelki wypadek wezmę ze sobą ten eliksir.

- W porządku. Mam jeszcze jakieś sprawy do załatwienia przed wieczorem, więc jeśli nie jestem już potrzebny…

Zawsze będzie mi pan potrzebny, profesorze - Oczywiście, już mi lepiej. Przegryzę jakiegoś suchego tosta i postaram się utrzymać go w żołądku, potem spróbuję wypić eliksir witaminowy - odpowiedziała. - Zobaczymy się wieczorem.

Po jej słowach Severus podniósł się z krzesła i wyszedł z mieszkania. Potrzebował nowych szat na ślub - wszyscy będą wystrojeni, więc musiał się dopasować. Dzisiaj wieczorem będzie w swojej zwyczajowej czerni, ale na samą uroczystość zamierzał się ubrać w ciemno-zielone, prawie czarne szaty. Draco i panna Weasley zamierzają się pobrać dwudziestego grudnia i zażyczyli sobie tradycyjnych bożonarodzeniowych kolorów. Przewrócił oczami na wspomnienie ich chichotu, kiedy uświadomili sobie, że to kolory Slytherinu i Gryffindoru.

Wiedział, że Hermiona umówiła się z panną Weasley w sklepie Madame Malkin o jedenastej, a potem na lunch w Trzech Miotłach. Chciał wyjść od Madame Malkin, zanim one się tam wybiorą. Na samą myśl o dwóch chichoczących czarownicach robiło mu się niedobrze.

Wychodził właśnie ze sklepu, kiedy natknął się na Lucjusza. - Witaj, Severusie. Jaka miła niespodzianka! Narcyza oczekuje cię na dzisiejszym przyjęciu.

- Lucjusz - przywitał się chłodno - Cóż wygnało cię z domu w dzień przyjęcia? Nie powinieneś przypadkiem pomagać Narcyzie?- spytał zgryźliwie. Nadal był zirytowany jego wcześniejszym zachowaniem wobec Hermiony.

- Narcyza ma wszystko pod kontrolą, zawsze sama przygotowuje rezydencję. Czy twoja śliczna panna Granger dołączy do nas dziś wieczór?

- Jeśli będzie się dobrze czuła, to tak - Snape zwęził oczy.

- Ahhh - domyślił się Malfoy - poranne nudności. Narcyza miała je przez trzy miesiące, kiedy była w ciąży z Draco. Mam nadzieję, że dobrze ją traktujesz, Severusie, w końcu nosi twoje dziecko.

- Jestem pewien, że dużo lepiej niż ty traktowałeś Narcyzę. Wybacz, ale muszę już iść, zobaczymy się wieczorem.

Lucjusz stłumił uśmiech. Zawsze bawiło go irytowanie Severusa. Najwyraźniej zwykle zimny i trzymający dystans Severus Snape zaczyna być delikatnie zaborczy w stosunku do tej dziewczyny. Nie mogę się doczekać, kiedy poproszę ją do tańca. - Do wieczora, przyjacielu.

Po czym każdy z nich ruszył w swoją stronę, myśląc o czekających ich wydarzeniach wieczoru.

***

Hermiona spotkała się z Ginny, aby pooglądać szaty. Chciała kupić dwa nowe komplety - jeden na przyjęcie, a drugi na ślub. Ginny natychmiast wybrała szaty, które chciała, aby przyjaciółka założyła na ceremonię. Z ciężkiego aksamitu, w kolorze ciemnej czerwieni, głębokim dekoltem i rękawami trzy czwarte - idealną dla Hermiony. Teraz zostało tylko wybrać suknię na przyjęcie.

Ginny zdecydowała się na zielony - Draco uwielbiał ją w tym kolorze, no i podkreślał jej barwę jej włosów. Hermiona miała problem ze znalezieniem czegoś dla siebie. Chciała wyglądać tak dobrze jak to tylko możliwe z dwóch powodów. Pierwszym była Narcyza, a drugim Severus. Chciała, aby ją zauważył. Po dłuższych poszukiwaniach znalazła. W kolorze szampana z jedwabnymi, jaśniejszymi o ton, jedwabnymi wstawkami. Góra była dopasowana, aż do talii, dół lekko rozszerzany, lejący. Suknia była piękna i Hermiona była zadowolona, że ją znalazła.

Wiedząc, ze czeka ich obfita kolacja, zjadły tylko lekki lunch. Ginny zaproponowała, że przed przerwą na lunch zrobią sobie włosy i paznokcie. Hermiona, chętnie się zgodziła, nie miała zamiaru sama użerać się ze swoimi niesfornymi lokami.

Kiedy miały robiony pedikiur, Ginny od niechcenia spytała jak postępują sprawy z profesorem Snapem. Ponieważ Ginny była wtajemniczona w stan jej uczuć, Hermiona mogła się jej zwierzyć. - No cóż, jest miły i poświęca mi wiele uwagi, ale tylko dlatego, że noszę jego dziecko. Nie mam nadziei, że odwzajemni moje uczucia, Gin.

- Nigdy nie mów, nigdy, Hermiono. Nadal masz trzydzieści sześć tygodni czasu.

- Nie rozmawiajmy o tym dzisiaj. Dziś świętujemy wasze szczęście - odpowiedziała. Nie chciała psuć sobie humoru. Jej dzisiejszym celem była dobra zabawa wśród przyjaciół.

- Jak chcesz, Miona. Porozmawiamy o tym później - Ginny wzruszyła ramionami.

Kiedy wróciła do zamku, była zadowolona, że Snape jeszcze nie wrócił. Chciała mieć swoje wejście. Zdecydowała się na długą relaksującą kąpiel przed czekającym ją wieczorem. Oczywiście pamiętała o zamknięciu drzwi.

Przygotowany do wyjścia profesor Snape, zapukał do drzwi Hermiony. - Panno Granger, jest pani gotowa do wyjścia?

- Tak sir. Już wychodzę.

Kiedy Hermiona nieśmiało weszła do salonu, Severus zaniemówił. Była piękna. Chociaż uwielbiał jej nieujarzmione loki, był oczarowany jej gładką fryzurą. Suknia koloru szampana doskonale współgrała z kolorem jej włosów.

Severus jest przystojny, stwierdziła w duchu. Ubrany, oczywiście, w czarne szaty. Nie było to zaskoczeniem, nie sądziła, że kiedykolwiek zobaczy go w innym kolorze. Spodobała się jej jego sprzączka spinająca wierzchnie szaty. Dwa srebrne, splecione węże tworzące litery SS miały szmaragdowe oczy. Zarumieniła się, kiedy nie mógł oderwać od niej oczu, ale wewnątrz była zadowolona. Jej plan działał. Po dłuższej chwili, Snape ocknął się z zapatrzenia i ujął ją pod ramię. Wyszli za bramy Hogwartu i aportowali się do rezydencji Malfoy'ów.

Severus zastukał do drzwi, które natychmiast otworzył skrzat domowy. - Pan Snape! Dippy bardzo się cieszy, że pana widzi. Dippy weźmie płaszcze i zaprowadzi do salonu.

Severus pomógł Hermionie zdjąć płaszcz i wręczył je skrzatowi. Po chwili dołączyli do reszty gości.

Wszyscy już byli, Hermiona znała ledwie połowę zgromadzonych gości. Jako pierwszą zauważyła Narcyzę w lodowato-błękitnej sukni, nie pozostawiającej zbyt wiele dla wyobraźni. Równie dobrze mogła być naga, pomyślała gorzko Hermiona. Lucjusz i Narcyza natychmiast podeszli, aby ich przywitać.

- Severus, kochanie, jak się miewasz? - zagruchała Narcyza.

Hermiona nieświadomie ścisnęła dłoń Snape'a. Interesujące, Hermiona zdaje się być o mnie zazdrosna. Podoba mi się to.

- Dziękuję, dobrze. Ufam, że ty także?

Pani Malfoy wspięła się na palce i pocałowała policzki Severusa. Uśmiechnął się w duchu, czując zaciskającą się na jego ręce dłoń Hermiony. Szybko przestał, kiedy odezwał się Lucjusz.

- Severusie, Hermiono. Jestem zachwycony, że mogłaś dziś do nas dołączyć - mówiąc to ujął dłoń dziewczyny i złożył na niej pełen galanterii pocałunek. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy przyjaciel natychmiast przyciągnął Hermionę do siebie.

Dziewczyna również zwróciła na to uwagę. Coraz lepiej, wygląda to tak jakby nie chciał, żeby Lucjusz mnie dotykał. Hmmm, muszę się nad tym zastanowić.

Po powitaniu wmieszali się w tłum. Hermiona pomyślała, że Ginny wygląda cudownie. Przyjaciółka zdecydowała się tym razem zostawić rozpuszczone włosy. Promieniała szczęściem i dzięki temu była jeszcze piękniejsza. Przez chwilę czuła ukłucie zazdrości, bo Ginny miała to czego pragnęła Hermiona. Nie, nie, kogo miała, ale co miała.

- Hermiona, wyglądasz cudownie - wykrzyknęła Ginny.

- Och, dziękuję, Gin, ty za to wyglądasz jak bogini.

- Muszę się z tobą zgodzić - objął zarumienioną narzeczoną, Draco.

- Harry i Ron gdzieś tutaj są. Teraz musimy cię zostawić i porozmawiać z gośćmi, ale znajdę cię później - poinformowała przyjaciółkę Ginny.

Hermiona rozejrzała się po salonie. Oczywiście, była cała rodzina Weasley'ów oraz większość kadry Hogwartu. Rozmawiała z każdym przez chwilę, szukając wzrokiem przyjaciół. Wreszcie zobaczyła ich przy stole bilardowym. Z kim przyszedł Harry? Z… Tonks? Przecisnęła się w końcu do chłopaków. - Czołem! Jak dobrze was widzieć - uśmiechnęła się.

- Cześć, Hermiono. Jak tam życie w lochach? - spytał Harry. Wyglądało na to, że już jest wstawiony. Zmieszana zerknęła, na Tonks. W co gra, Harry, przecież doskonale wie, że nie mogę o tym rozmawiać.

- Świetnie. Jak się masz, Tonks? Długo się nie widziałyśmy.

- Sie masz Hermiona! Dlaczego mieszkasz w Hogwarcie? - spytała malinowowłosa czarownica.

- Jak wiesz, Hermiona studiuje Zaklęcia i współpracuje teraz z profesorem Flitwickiem - z niezręcznej sytuacji wybawił ją Ron.

Dzięki, Ron!

- Świetnie, Hermiono!

- Jesteś tutaj z Harrym? - spytała ją Hermiona.

Po tym pytaniu Tonks zarumieniła się. Hermiona nie przypuszczała, że nastąpi dzień, kiedy Tonks się zarumieni! - Tak, przyszliśmy razem.

Cóż, to interesujące. Skierowała pytające spojrzenie na towarzyszkę Rona - A co u ciebie, Luna?

Luna uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny. Zawsze lubiła, Hermionę i wiedziała, że kiedyś Ron ją kochał. - Cudownie, Hermiono. Cieszę się, że się spotkałyśmy.

Hermiona odwzajemniła uśmiech i spojrzała na Harry'ego. Zauważyła, że intensywnie wpatrywał się w kogoś. Oczywiście, w profesora Snape'a. - Harry masz jakiś problem? Mógłbyś przestać? - spytała rozdrażniona.

- Nie lubię go, Hermiono i nie mam zamiaru tego ukrywać - odpowiedział.

- Nie proszę cię abyś go polubił, ale proszę abyś nie utrudniał mojej sytuacji.

Tonks przysłuchiwała się tej wymianie zdań z dociekliwym wyrazem twarzy i uniesionymi brwiami. Harry westchnął. Nie chciał się kłócić z przyjaciółką i nie chciał wysłuchiwać późniejszych pytań Tonks. To była ich trzecia randka i wszystko było na jak najlepszej drodze. - W porządku, Hermiono - odpowiedział zrezygnowany. - Pięknie dziś wyglądasz.

Przyjaciółka uśmiechnęła się ciepło. Wiedziała, że się stara - Dziękuję, Harry.

Rozejrzała się, kiedy Lucjusz ogłosił, że kolacja podana. Każdy ruszył do swojego miejsca przy stole. Lucjusz usiadł na jednym końcu stołu, a Narcyza na drugim. Hermiona zauważyła, że siedzi obok Lucjusza, naprzeciwko kobiety, której nie znała. Obok niej siedział jeszcze Goyle. Po prostu świetnie! Zastanawiam się gdzie siedzi profesor Snape?

Rozejrzała się i zobaczyła jak Narcyza delikatnie dotyka dłoni Snape'a. Oboje śmiali się z czegoś, co powiedziała pani domu. Zwęziła oczy. Po chwili podano figi zapiekane w serze i prosciutto. Zapiekły ją usta, kiedy skosztowała pierwszy kęs. Na szczęście zanim przyszliśmy wzięłam eliksir Łagodzący, to jedzenie jest przepyszne!

Lucjusz wydawał się tak pogrążony w rozmowie z kobietą siedzącą naprzeciwko, że prawie nie zauważyła, że zwrócił się do niej. - Przepraszam, mógłby pan powtórzyć? - spytała.

- Hermiono, prosiłem, abyś mówiła mi po imieniu. Pytałem jak ci się podoba życie z Severusem - odpowiedział Malfoy.

Hermiona szybko rozejrzała się dokoła. Widocznie Lucjusz wiedział o kontrakcie. Zauważyła, że kobieta wpatruje się w nią intensywnie czekając na jej odpowiedź. W tej chwili podano danie główne i to wybawiło Hermionę od konieczności udzielenia odpowiedzi. Kaczka na słodko z algami w sosie śmietankowym, wyglądała zachęcająco. Do tego ziemniaki podlane masłem i trufle, Hermiona entuzjastycznie zabrała się do jedzenie.

- Panno Granger - zaczęła nieznana kobieta. - Dlaczego na bogów mieszka pani z Severusem Snape? Czy pani nie jest… Mugolskiego pochodzenia?

Hermiona przyjrzała się uważnie siedzącej naprzeciwko kobiecie. Musi być spokrewniona z Malfoyami. Świetliste blond włosy ułożone w elegancki kok, szare oczy wpatrujące się w Hermionę jakby chciały wypalić w niej dziurę. Była piękna, ale jakiś dziwny zimny sposób. - Słucham panno…? - dziewczyna wbiła w nią spojrzenie.

- Malfoy - odpowiedziała kobieta. - Jestem siostrą Lucjusza

- Panno Malfoy, nie widzę powodu dlaczego miałoby panią interesować, gdzie mieszkam i jakiej jestem krwi - wysapała ze złością Hermiona.

Panna Malfoy uniosła jedną elegancką brew. - Severus jest moim starym…znajomym. Mogłabym stwierdzić, że kiedyś byliśmy całkiem blisko.

- Więc jeśli ma pani jakieś pytania odnośnie profesora Snape, sugeruję żeby zapytała go pani osobiście. - Dziewczyna robiła się coraz bardziej zła.

Za kogo ona się uważa? Nie ma żadnych praw do profesora Snape'a... Albo to tylko moje pobożne życzenia. Jest tak samo piękna jak Narcyza i tak samo elegancka. Jest czystej krwi i musiała mieć jakąś wspólną historię z profesorem Snapem. On na pewno woli takiego rodzaju kobiety... Hermiona z każda minutą czuła się coraz bardziej zniechęcona.

Lucjusza cieszyła każda minuta tej wymiany zdań. Celowo posadził Hermionę naprzeciwko Lucindy. Draco powiedział mu, że ta dziewczyna miała całkiem niezły temperament. Wiele lat temu, Lucinda i Severus byli parą i miał podejrzenia, że jego siostra nigdy nie przebolała tej porażki. Problem polegał na tym, że Lucinda… Lubiła mężczyzn, a Severus był raczej monogamicznym typem. To był jeden z wielu powodów, dlaczego ona nigdy nie wyszła za mąż; szybko nudziła się mężczyznami. Jednak Lucjusz wiedział, że miała słabość do Severusa i uważała go za swoją własność. Jego rozmyślania przerwały skrzaty podające deser.

Severus przeszukał wzrokiem stół w celu odnalezienia Hermiony. Siedziała na drugim końcu stołu razem z Lucjuszem. Przeraził się lekko, kiedy dostrzegł Lucindę siedzącą naprzeciwko Hermiony. Panna Malfoy patrzyła na dziewczynę jakby chciała ją zabić wzrokiem. W co u diabła bawi się Lucjusz?

Severus zawsze lubił Narcyzę i nie miał nic przeciwko jej sąsiedztwu przy stole. Czasami była całkiem interesującą rozmówczynią, jednak teraz miał problemy ze skupieniem się nad jej słowami. Obserwował Hermionę i Lucindę. Wyglądało jakby się kłóciły. Lucjusz miał zbyt zadowolony wyraz twarzy. Coś się dzieje! Niech go szlag!

Kiedy parę lat wcześniej był związany z Lucindą, przez chwile myślał o małżeństwie. Skończyło się jednak kiedy złapał ją pewnego dnia na łóżku… w towarzystwie Lestrange'a i Rookwooda. Zerwał z nią wtedy i starał się nie widywać zbyt często. Widywał ją tylko na różnego rodzaju imprezach, na których musiał się pokazać.

Patrząc na nią musiał przyznać, że była piękna. Jednak jej zachowanie sprawiło, że dla niego stała się odrażająca. Pod żadnym względem nie mogła się równać z panną Granger. Hermiona może nie była klasyczną pięknością, ale posiadała wiele zalet. O wiele więcej, niż kiedykolwiek Lucinda.

Ocknął się z zamyślenia, jak Lucjusz zaprosił wszystkich do sali balowej. Zdecydował, że poprosi Hermionę do tańca. Był ciekaw jak na niego zareaguje. Od czasu jak miesiąc temu podsłuchał jej deklarację uczuć do niego, obserwował ją niczym jastrząb swoją ofiarę. Zauważył jej ukradkowe spojrzenia i rumieńce, szczególnie, kiedy powiedział jej coś miłego. Uśmiechnął się przebiegle w duchu.

Zanim zdążył wejść do Sali balowej, Lucinda ujęła go pod ramię. - Zatańcz ze mną, Severusie - rozkazała.

Severus westchnął. Naprawdę chciał poszukać Hermiony, ale wiedział, że Lucinda nie zostawi go w spokoju dopóki z nią nie zatańczy. - Ślicznie dziś wyglądasz, Lucindo.

Rozjaśniła się. - Gdzie się podziewałeś, kochanie? Podobno mieszkasz z tą szlamą, panną Granger, Lucjusz coś wspominał na ten temat. Dlaczego?

- Co lub z kim robię nie powinno cię już interesować, Lucindo - odpowiedział zimno.

- Wręcz przeciwnie - zlekceważyła jego słowa i machnęła nonszalancko ręką. - Martwię się tylko twoją reputacją. Czystokrwisty czarodziej żyjący ze szlamą, to błąd, Severusie.

Severus odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się zanim dodał nieprzyjemnym tonem. - Nigdy więcej nie nazywaj panny Granger szlamą. Jest warta dziesięć takich jak ty, a co do mojej reputacji, to sam ją zrujnowałem już dawno temu. Dobrze ci radzę, martw się o siebie.

Piosenka skończyła się, a Severus ukłonił się i poszedł szukać Hermiony.

***

Pierwszą rzeczą jaką rzuciła się w oczy Hermionie po wejściu do Sali balowej był Severus tańczący z panną Malfoy. Czuła się zdruzgotana. Poczuła delikatny dotyk na ramieniu i odwróciła się. Lucjusz prosił ją do tańca. Ujęła jego dłoń i pozwoliła zaprowadzić się na parkiet.

- Muszę przyznać, że wyglądasz dziś wyjątkowo pięknie, Hermiono - komplementował ją Lucjusz.

- Dziękuję - odpowiedziała automatycznie. Nie mogła oderwać oczu od Severusa tańczącego z Lucindą. Uderzyło ją to, że dobrze razem wyglądają. Zrobiło jej się niedobrze.

Lucjusz podążył za jej spojrzeniem i skomentował. - Wszyscy chcemy, aby Severus się ustatkował. Powinien znaleźć… odpowiednią… czarownicę i się ożenić. Kogoś, kto pokochałby jego spadkobiercę i jego samego.

Odchyliła głowę i spojrzała Lucjuszowi w oczy. W jej oczach widać było złość - Odpowiednią czarownicę? Czyli czystej krwi i nie szlamę? Może kogoś takiego jak twoja siostra? Ostrzega mnie pan, panie Malfoy?

Lucjusz był zaskoczony. Nie to miał na myśli. Nie miał pojęcia, dlaczego tak pomyślała. Zdecydował się skończyć swoja grę zanim zrobi coś, czego nie da się naprawić. - Właściwie nie, Hermiono. Myślałem, że ty byłabyś doskonała dla Severusa. Przepraszam, jeśli odniosłaś inne wrażenie.

Piosenka się skończyła i Lucjusz zostawił wstrząśniętą dziewczynę pośrodku parkietu. Nigdy nie wyobrażała sobie, że on będzie myślał o niej w ten sposób.

Severus odnalazł w końcu Hermionę. - Panno Granger, czy sprawi mi pani przyjemność i zatańczy ze mną zanim wyjdziemy? Wygląda pani na zmęczoną.

- Z przyjemnością, profesorze - odpowiedział czując jak fale ulgi rozlewają się po jej ciele.

To było cudowne uczucie znaleźć się w jego ramionach. To kolejna rzecz, do której mogłabym się przyzwyczaić. Prawie słyszała swoje szalejące hormony, kiedy trzymał ją w ramionach. Owionął ją jego zapach, wciągnęła głęboko powietrze czując jak po jej ciele rozlewa się rozkoszne ciepło.

- Ostatnio wiele rozmawiacie z Lucjuszem - był piekielnie spostrzegawczy.

- Tak - przytaknęła. - Z jakiegoś powodu usiłuje być dla mnie miły.

- Hmmm - to był jego cały komentarz, po czym zdecydował się zmienić temat. - Zauważyłem, że krem na rozstępy, który ci dałem nadal leży w łazience. Musisz zacząć go używać, jeśli nie chcesz mieć rozstępów.

Severus sam go zrobił. Chciał być pewny, że nie pozostanie na niej żaden ślad po urodzeniu jego spadkobiercy. Chciał, aby odeszła tak doskonała jak przyszła. Tak, doskonała. A co z jej uczuciami, po tym jak będzie musiała zostawić dziecko? Kolejna gorzka myśl przyszła mu do głowy. Doskonała? To twoja wina, że będzie rodzącą dziewicą. Jak to naprawisz? Na to nie ma eliksiru!

- Wiem, ale kiedy ją stosuję zapach utrzymuje mi się na rękach i wzmaga moje nudności - odpowiedziała. - Poza tym nie wiem, czym pan się tak przejmuje. Jestem dopiero w czwartym tygodniu, upłynie jeszcze trochę czasu zanim zaczną się robić rozstępy.

- Regularne stosowanie tego kremu sprawi, że twoja skóra będzie bardziej elastyczna i rozstępy nie wystąpią. Wszystko, co musisz zrobić to stosować go codziennie, co najmniej na dwa tygodnie przed pojawieniem się pierwszych oznak przybierania na wadze. Nie chcę, aby miała pani rozstępy z powodu tej ciąży. Kiedy wrócimy do domu pomogę w tym pani - jeśli jest jakiś sposób bym mógł cię dotknąć, wykorzystam go. Chcę się przekonać jak reagujesz na mój dotyk. I nie miałbym nic przeciwko temu, aby była jedną z tych kobiet, którym w ciąży zwiększa się apetyt seksualny.

Och nie! Te przeklęte hormony! Co ma na myśli, mówiąc, że mi pomoże? Nasmaruje mnie? Nie wiem czy wytrzymam, jego ręce na moim ciele. Sama myśl powoduje, że jestem bliska spełnienia! Ta wizja jest tak… erotyczna. Zrobiłam się bardzo… wrażliwa odkąd jestem w ciąży. Nie wiem czy będę w stanie leżeć spokojnie, kiedy będę czuć jego ręce na moim ciele! A z drugiej strony, jeśli chce mnie dotykać to może… Skończyła się piosenka przerywając ten potok myśli.

Pożegnali się z gospodarzami i udali się do domu. Oboje byli zadowoleni z powrotu. Nie było jeszcze zbyt późno, dopiero po dwunastej, ale ostatnie dni mieli dość zajęte. Hermiona łatwiej się męczyła.

- Jak się pani czuje, panno Granger? - w głosie Snape'a, słychać było zainteresowanie.

- Zmęczona, ale nie chora, jeśli o to pan pyta.

- W porządku. Proszę iść się przygotować do spania, a ja za chwilę przyjdę z kremem na rozstępy. Może tak być?

Psiakrew tak! Przyjdź i dotknij mnie, proszę. - Może być, profesorze.

Kiedy wychodziła do łazienki, aby umyć twarz, zauważyła, że ruszył do sypialni, by też się przebrać. Prawdopodobnie w coś wygodniejszego. Wyszła z łazienki w swojej zwyczajnej piżamie, zielonym podkoszulku i flanelowych spodniach. Ułożyła się wygodnie na łóżku i czekała, aż przyjdzie. Po chwili usłyszała pukanie. - Proszę.

Jej żołądek ścisnął się na dźwięk otwieranych drzwi.

Wszedł, ubrany w czarne, luźne spodnie i podkoszulek. To było dziwne, ale po raz pierwszy od czas jak z nim mieszka widziała go w piżamie. Merlinie pomóż!

- Proszę się wygodnie ułożyć i odprężyć. Zajmie to tylko chwilę będzie mogła pani zasnąć.

Uniosła lekko swój podkoszulek i obniżyła nieznacznie spodnie. Zamknęła oczy, kiedy poczuła delikatne, jak muśnięcie pióra, dotknięcia. Nie była świadoma swoich cichutkich jęków.

Severus je słyszał. Musiał przywołać całą swoją siłę woli, aby nie wziąć jej tu i teraz. Kontynuował swoje ruchy, zmieniając natężenie nacisku i zataczając coraz większe koła po jej ciele.

Wtedy usłyszał. - Severus, proszę - tak cicho, że bardziej się domyślił, niż naprawdę usłyszał.

- Proszę, o co? - wymruczał jej do ucha.

Gwałtownie otworzyła oczy. Nie wiedziała, że powiedziała to na głos, ale zebrała całą swoją gryfońską odwagę i odpowiedziała. - Dotknij mnie.

- Przecież cię dotykam - rzucił jej wyrachowane spojrzenie.

Patrząc mu w oczy sięgnęła po jego dłoń i położyła tam gdzie chciała najbardziej. To było zaproszenie, którego potrzebował... Tak reagująca na mój dotyk! Cieszył z jej westchnień i cichutkich pojękiwań. Wkrótce jego ręce przestały jej wystarczać; wyjęczała. - Proszę!

- Z przyjemnością - odpowiedział głosem nabrzmiałym pragnieniem.

- Severus - sapnęła. - Tak dobrze…

Na chwilę podniósł głowę i spojrzał na nią. - Podoba ci się, Hermiono? - nie potrafił ukryć niepokoju w głosie, niepokoju, że zostanie odrzucony.

- Tak - westchnęła. - Bardzo.

Ponownie pochylił się w jej stronę i został nagrodzony cichym krzykiem.

- Severus, chcę … - urywany oddech. - Chcę…

- Co, Hermiono? Czego pragniesz? - wyszeptał, patrząc jej w oczy.

Usłyszał jej szept. - Tak bardzo cię potrzebuję.

Po tych słowach zabolało go serce. Nikt mu tego nigdy wcześniej nie powiedział. Och, wiedział, że był pożądany, ale nikt nigdy go nie potrzebował.

Hermiona miała taką samą przyjemność z jego dotyku, jak on z jej westchnień. Nagrodził ich oboje powodując, że znowu krzyknęła.

Niedługo potem, Hermiona westchnęła jego imię, sapnęła i jęknęła wyginając ciało w łuk, z jego imieniem na ustach opadła na poduszki.

Spojrzała w górę i westchnęła po raz kolejny. - Severus…

Jego imię w jej ustach wysłało Severusa w kosmos - Hermiona - jęknął.

Opadł obok niej na łóżko i przytulił do siebie. Ich oddechy powoli wracały do normy.

Hermiona wtuliła się w Severusa i westchnęła z zadowoleniem. To było jak sen, który się ziścił. Być może sprawy nie mają się tak beznadziejnie jak to wygląda. Zdążyła jeszcze pomyśleć i zasnęła.

***

Severus zacisnął ręce wokół pięknej czarownicy i pocałował w szczyt głowy. Kiedy zamknął oczy, jedna myśl nie dawała mu spokoju, przebijając się przez mgiełkę zaspokojenia.

Merlinie, co ja zrobiłem?

Rozdział 7 - od 15-11-05 zbetowany - Dea dzięki!!!


Zanim wyszedł z łóżka, Severus upewnił się, że Hermiona jeszcze śpi. Rzucił na nią ostatnie tęskne spojrzenie aby nacieszyć wzrok i wyszedł z jej pokoju. Wstąpił do gabinetu po butelkę Ognistej i usiadł przed kominkiem, pijąc prosto z butelki.

Czuł, że popełnił pomyłkę, jedną z tych, które będą go prześladowały do końca życia. Był przekonany, że dziewczyna pozwoliła mu się dotykać tylko z powodu jej szalejących hormonów, które powodowały emocjonalne rozchwianie. Zdecydował się zapomnieć o jej deklaracji miłości. To były skutki uboczne eliksiru uspokajającego, wtedy, po inseminacji. Musi przestać wierzyć w jej słowa, natychmiast. Nigdy więcej intymnych kontaktów.

Z ciężkim westchnieniem, wstał i poszedł pod prysznic. Miał na głowie parę spraw. Wieczorem wracali uczniowie i od jutra zaczynały się lekcje. Oprócz tego na siódmą Hermiona - nie, panna Granger! - miała wyznaczone badania.

***


Hermiona obudziła się szczęśliwa. Nie była zaskoczona, że Severusa już nie ma. Był rannym ptaszkiem. Severus. Lubiła to imię. W tym momencie uwielbiała wszystko, co związane z Severusem.

Jej plan działał! Przez ponad pięć tygodni stopniowo włączała się we wszystkie aspekty jego życia. Pomogła sporządzić listę potrzebnych składników i kupiła wszystkie na Pokątnej. Nie wspominając o wspólnej wyprawie do Zakazanego Lasu. Opracowała program dla młodszych klas oraz pomagała w przygotowaniu eliksirów dla skrzydła szpitalnego. Dopilnowywała, aby zawsze miał punktualnie swoją herbatę i herbatniki, a nawet przypominała mu o posiłkach. Zachowywała się jak żona, mając nadzieję, że uświadomi sobie jak bardzo jej potrzebuje. A teraz miała go w swoim łóżku. Dobrze, nie uprawiali seksu w pełnym tego słowa znaczeniu, ale była pewna, że wkrótce to nastąpi. Pozwoliła sobie na pełne zadowolenie westchnienie. Po chwili, czując falę nudności, zerwała się z łóżka i pobiegła do łazienki.

Severus usłyszał jak wchodzi do łazienki. Toczył wewnętrzną walkę czy powinien tam wejść czy nie. To byłby pierwszy raz, kiedy by jej nie pomógł. Podczas jego monologu, dosłyszał, że właśnie skończyła. Westchnął ciężko.

Przyzwyczaił się do jej obecności w swoim życiu. Wydawało się, że chce mu uprzyjemnić każdy aspekt ich wspólnego życia, nawet herbatę i ulubione ciastka dostawał punktualnie. Nigdy nie zależało mu na popołudniowej herbacie, ale teraz... Cieszył się z jej towarzystwa bardziej niż chciałby przyznać, a już na pewno nie przyzna, że jej pomoc w ciągu ostatniego miesiąca była witana z ulgą.

Nieraz zastanawiał się, dlaczego ona to robi. Nie była szczęśliwa z podpisania kontraktu i szczerze mówiąc myślał, że zniesie to o wiele ciężej. Jednak miło go zaskoczyła i jej towarzystwo wprawiało go w zadowolenie. Widocznie nie odkryła, jakie prawa mają zastępcze matki, myślał.

Dlatego poprzednia noc była zarówno niebem jak i piekłem. Niebem, bo pragnął tej kobiety od dłuższego czasu, piekłem, ponieważ nie mogło się to powtórzyć. Kiedy oznajmi jej, że ta noc była błędem, skończy się ta atmosfera porozumienia, którą zdołali wypracować. Wiedział, że nigdy więcej nie będzie mógł jej dotknąć. Bez znaczenia. Musi to zakończyć, nie ma innego wyjścia. Kiedy to wszystko się skończy, ona odejdzie by rozpocząć nowe życie, a on zostanie sam ze swoim spadkobiercą. Tak, to najlepsze życie, jakie mogę sobie zapewnić bez niej. Zakończenie tego, będzie najlepszym wyjściem.

Severus był tak pogrążony w myślach, że nie usłyszał jej kroków dopóki nie poczuł jak go obejmuje. Zesztywniał.

- Dzień dobry, Severusie.

- Panno Granger - odpowiedział chłodno. Uniosła brwi. Obrócił głowę i natychmiast zamknął oczy. Miała na sobie lekki, ciemno niebieski, luźno związany szlafrok i nie mógł nie zauważyć konturów jej ciała. Merlinie, miej litość nade mną!

- Jak już będzie pani właściwie ubrana, panno Granger, to chciałbym zamienić z panią słówko - musiał pamiętać, aby nazywać ją panną Granger. Chciał przywrócić zimne, wyłącznie profesjonalne, relacje między nimi.

O co, do wszystkich diabłów, tu chodzi? Panna Granger? O nie! Czyżbym zrobiła coś nie tak? Dlaczego mnie odrzuca? To musi być to; nie jestem żadną Lucindą czy Narcyzą Malfoy.

- Oczywiście, profesorze, zaraz wracam - Hermiona miała zamiar to przetrzymać, obojętnie, co to było. Cokolwiek się zdarzy, on nie zobaczy moich łez, obiecała sobie.

Kiedy wyszła Severus miał chwilę aby się opanować. Wyglądała zbyt rozkosznie, w tym szlafroczku. To będzie trudniejsze niż myślałem!

- O czym chciał pan ze mną rozmawiać? - spytała chłodno jak tylko wyszła z pokoju całkowicie ubrana i z wojowniczo wysuniętym podbródkiem.

- Przede wszystkim, panno Granger, chciałbym przeprosić za moje zachowanie ubiegłej nocy i obiecuję, że to się już nigdy więcej nie powtórzy - czy ten ból KIEDYKOLWIEK mnie zostawi?

- Ale dlaczego? Oboje jesteśmy dorośli - nie panikuj! Tylko spokojnie. Może, kiedy usłyszysz jego argumenty, będziesz mogła przekonać go by zmienił zdanie.

- Panno Granger, między nami nie ma nic oprócz zawodowej relacji i myślę, że najlepiej, jeśli tak pozostanie. W ten sposób żadne granice nie zostaną przekroczone i kiedy nasza... Biznesowa transakcja... Dobiegnie końca będzie to łatwiejsze dla wszystkich - czy ja naprawdę muszę rozmawiać z nią tym lodowatym tonem? Nie łam się Severus. Stawałeś przed Czarnym Panem i teraz nie możesz stracić twarzy. Nie ważne, że pragniesz ją wziąć tu i teraz!

- Rozumiem. Przypuszczam, że ja nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie? - tylko się nie rozpłacz, Hermiono. Tylko nie płacz!

- Przykro mi, ale nie. Podjąłem decyzję.

Hermiona wolała się nie odzywać, nie ufała swojemu głosowi. W tej chwili chciała być jak najdalej od niego. Odwróciła się by odejść.

- Dokąd się pani wybiera? - spytał.

- Nie pana zasrany interes, profesorze Snape! - warknęła. Szybkim krokiem wyszła z jego kwater i trzasnęła drzwiami.

Przeklęty Ślizgon!!! Dlaczego musiał to popsuć? A było już prawie doskonale! Potrzebuję Ginny i czekoladowych lodów!!!

Nie zwalniając kroku ruszyła do bram Hogwartu i zastanawiała się gdzie może znaleźć Ginny. Najpierw aportowała się do Nory, ale nie miała szczęścia. Molly poradziła jej żeby spróbowała u Malfoy'ów. Hermiona westchnęła. Nie miała zamiaru widzieć któregokolwiek z Malfoy'ów w tym okropnym dniu. Nie chciała również wracać do zamku, zdecydowała się na spacer po Pokątnej.

Weszła do Esów i Floresów, sprawdzić, czy są jakieś nowe książki z Zaklęć. Jak zwykle w księgarni straciła rachubę czasu i ocknęła się dopiero po trzech godzinach. Wychodząc była szczęśliwą posiadaczką trzech nowych książek do zaklęć i jednej własnej kopii „Najpotężniejszych Eliksirów”.

Wolno szła w dół ulicy, wylądowała w końcu w lodziarni Fortescue. Zamówiła podwójne lody czekoladowe i zagłębiła się w zaklęcia. Dopiero burczenie w brzuchu uświadomiło jej, że nic, nie licząc lodów, nie jadła od rana. Musiała coś zjeść, inaczej będzie jej niedobrze. Zdecydowała się na coś lekkiego - było już za późno na obiad, a za wcześnie na kolację.

Wylądowała w Dziurawym Kotle nad miską zupy i kanapkami. Zamiast soku z dyni zamówiła gorącą czekoladę, która zawsze polepszała jej samopoczucie. Po posiłku postanowiła wpaść na Grimmauld Place i sprawdzić czy przypadkiem nie ma tam Ginny. Naprawdę potrzebowała przyjaciółki.

Kiedy weszła zorientowała się, że są wszyscy: Ginny, Draco, Ron, Luna, Harry i Tonks. Roześmiani, zajadający niezdrowe jedzenie, świetnie się bawili. Serce opadło jej do pięt. Czuła się jak jedyne dziecko w klasie, które nie zostało zaproszone na urodzinowe przyjęcie. Nawet jej nie zauważyli.

Uśmiechnęła się trochę wymuszenie. - Jakaś szczególna okazja?

Wszystkie oczy zwróciły się na stojącą w drzwiach dziewczynę. - Cześć, Hermiono! Jak dobrze cię widzieć! - krzyknęła Ginny. - Jakie zaklęcia cię tu przywiały?

Zastanowiła się. Chciała rozmawiać z Ginny, a nie z wszystkimi. Postanowiła udawać, że wszystko w porządku. - Nic, chciałam tylko zobaczyć, co kombinujecie.

- A więc - zaczęła Tonks, - spędzimy czas na grze w karty, szachy może, i coś w tym stylu. Taka dorosła piżama party. Przyłączysz się?

Dlaczego nie? I tak nie mam nic lepszego do roboty. - Jasne, tylko muszę skoczyć do domu po jakieś rzeczy, szczoteczkę do zębów, piżamę.

- Mogę iść z tobą - zaoferował się Harry. - Nie lubię jak chodzisz sama.

- Nie, to zajmie tylko chwilę. Zaraz wracam.

- Brzmi nieźle - przytaknął jej Ron.

***

Severus był wściekły. Jak śmiała tak mnie zostawić? Za kogo ona się uważa? I gdzie do diabła się podziewa? Usłyszał pukanie. - Wejść.

- Severus, kochanie. Jak dobrze, że jesteś - zagruchała Lucinda.

- Lucinda, czemu zawdzięczam tę… Przyjemność?

- Tak dawno razem nie wychodziliśmy. Chodźmy na obiad i zobaczmy, dokąd nas to zaprowadzi.

- Raczej nie - odpowiedział krótko.

- Dlaczego? Masz lepsze plany? - spytała. - A gdzie twoja mała szlama?

- Lucinda, mówiłem ci, abyś jej tak nie nazywała. Nie będę tego tolerował. Nie pójdę z tobą na obiad ani nigdzie indziej. Rozstaliśmy się lata temu i chciałbym żeby tak zostało. A teraz jeśli to wszystko… - nagle z klasy eliksirów dobiegł potężny huk. Severus zerwał się na równe nogi i ruszył w stronę drzwi. Obejrzał się przez ramię. - Trafisz do drzwi, prawda?

Jak śmie mnie tak odprawiać? Za kogo on się uważa? Za kogo mnie ma? To wina tej szlamowatej suki! Najwyższy czas, aby przekonała się, z kim ma do czynienia.

Właśnie wtedy Hermiona weszła do mieszkania. - Profesorze? Och, przepraszam panno Malfoy, szukam profesora, nie wie pani gdzie mogę go znaleźć?

- Zaraz powinien wrócić, panno Granger. Mamy plany na wieczór, a Severus doskonale wie, że nie lubię spóźniania.

- Plany?

- Tak, Severus nie poinformował pani? Prawdopodobnie nie wróci dziś wieczorem, ale jestem pewna, że nie widział potrzeby mówić pani o tym.

- Świetnie, panno Malfoy. Już wychodzę.

Powinnam być najgłupszą wiedźmą swoich czasów. Najmądrzejsza, jasne! Znów udowodniłam sobie, że jeżeli chodzi o tego człowieka to nie myślę normalnie. Najpierw ten kontrakt i nieszczęsne spóźnione odkrycia a teraz to. Oczywiste, że mnie nie chce, ma ją; ganiającą za nim jak suka w rui. Dlaczego miałby mnie zauważyć? Muszę stąd wyjść! Noc na Grimmauld Place to coś, czego potrzebuję. Muszę tylko wrócić przed siódmą, żeby zdążyć na badanie.

Szybko pozbierała swoje rzeczy i wyszła, nie zwracając uwagi na pełne zadowolenia spojrzenie Lucindy.

***

Jak wróciła do domu Harry'ego stwierdziła, że do przyjaciół dołączyli Neville i Susan Bones. Zawsze myślała, że Susan z tymi rudymi włosami mogłaby być jedną z Weasleyów i zastanawiała się, czy to dlatego Neville ją wybrał. Być może, przypominała mu Ginny. Cóż to mógł być powód, ale jej miłość do herbologii także miała znaczenie. Oboje z Neville pracowali w firmie Egzotyczne Rośliny i szklarniach kwietnych na Pokątnej.

Hermiona zaczynała popadać w lekką depresję. Każdy miał parę, nawet profesor Snape.

W porządku, moje dziecko, wygląda na to, że dziś wieczorem jesteśmy tylko we dwoje.

- Cieszę się, że wróciłaś - przywitała ją Luna.

- Dzięki. Położę tylko moje rzeczy na górze i zaraz wracam - miała nadzieje, że Ginny pójdzie za nią, ale przyjaciółka była zbyt zaabsorbowana grą „prawda czy życzenie”. Boże mój, taka gra w naszym wieku! Wróciła na dół pół godziny później. Na próżno czekała, aż przyjdzie Ginny. Zauważyła, ze wszyscy byli już dobrej drodze do upicia się. Westchnęła.

Zaczynamy!

- Twoja kolej, Hermiono - zachichotała Susan - prawda czy życzenie?

O żesz! - Prawda, jak sądzę.

- Dlaczego zgodziłaś się mieć dziecko profesora Snape - wyrzucił z siebie Harry. Był już nieźle wstawiony i nie obchodziło go, że są w tym pokoju ludzie, którzy nic nie wiedzą.

Hermiona spiekła raka.

- Hermiona, O CZYM on mówi? - wrzasnął Neville.

Hermiona nie odezwała się ani słowem. Nie mogła, zobowiązała się do tego podpisując kontrakt.

- Potter, ty debilu! To miała być tajemnica! - wydarł się Draco. - Hermiona podpisała kontrakt z klauzulą poufności!

Oczy wszystkich spoczęły na dziewczynie. Nadal nic nie mówiła.

Luna, najmniej wstawiona i zorientowana w sytuacji przez Rona, westchnęła i wyjaśniła. - Dobra, profesor Snape chciał mieć spadkobiercę, a Hermiona miała u niego czarodziejski dług i teraz jest zastępczą matką. Podpisali kontrakt i ona nie może o tym rozmawiać.

- Dokładnie - odezwała się w końcu Hermiona. - Możemy zmienić temat? Jestem w ciąży i to wszystko, co chcę i mogę powiedzieć na ten temat.

- W porządku, Hermiono - odezwał się Ron, - twoja kolej na pytanie.

- Świetnie. Harry, prawda czy życzenie?

- Prawda, jestem zbyt wstawiony na życzenia.

- Kochasz Tonks? - Hermiona wiedziała, że zachowuje się jak dziecko, ale nie mogła sobie odmówić tej satysfakcji. Miała nadzieję, że postawi go w niezręcznej sytuacji.

- Tak - odpowiedział przyjaciel.

- Tonks spojrzała na niego błyszczącymi oczami. - Naprawdę, Harry?

- Tak, ale nie chciałem ci tego mówić w taki sposób - ujął w dłonie twarz dziewczyny i mocno pocałował. Na ten widok każda para zaczęła się interesować sobą, zostawiając Hermionę z książką do zaklęć. W poniedziałek zaczynały się zajęcia na uniwersytecie i dziewczyna wolała być przygotowana. A co jeszcze mogę robić?

Nie mogła się skoncentrować. Jej myśli biegły w stronę Severusa i panny Malfoy. Na samą myśl skręcał się jej żołądek. Po chwili zrozumiała, że to od dymu, w pokoju można było powiesić siekierę.

Uniosła głowę z nad książki i stwierdziła, że każdy z przyjaciół pali. A co się stało z całującymi się parami? Żołądek Hermiony już i tak nadwyrężony z nerwów nie wytrzymał takiego natężenia dymu. To było zbyt wiele, zerwała się z miejsca i pobiegła do łazienki. Było jej niedobrze i nie mogła tego powstrzymać. Zerknęła z nad kibla i zobaczyła wpatrującego się w nią Dracona. Pięknie! Tylko jego mi tu brakowało!

- Czy to normalne, że jesteś tak chora? - chciał wiedzieć.

- Zwykle w nocy nie mam nudności, ale ten dym w pokoju, myślę, że to przez niego - odpowiedziała. I to, że denerwuję się z powodu twojego ojca chrzestnego i puszczalskiej cioteczki!

- Masz na to jakiś eliksir?

- Tak, ale zostawiłam go w domu. Dlaczego tak się martwisz? Nienawidzisz mnie.

Draco westchnął. - Nie nienawidzę cię, Granger; tylko nie zależy mi na tobie. Mała różnica. Jednak zależy mi na moim ojcu chrzestnym, a to jego dziecko nosisz. Zabieram cię do zamku. Zabierz swoje rzeczy.

- Po co ten kłopot? I tak nie będzie go tam. Spędza noc z twoją cioteczką Lucindą - wiedziała, że plecie bzdury, ale nie mogła nic na to poradzić.

- Wysoce w to wątpię. Odkąd zerwali, ona nic wujka nie obchodzi. Niezbyt dobrze się to dla nich skończyło - gdyby Draco nie był aż tak wstawiony, mógłby wykorzystać okazję i wyciągnąć z niej czemu ją to tak interesuje oraz jak bardzo jest zazdrosna. - W każdym razie tam znajduje się eliksir, którego potrzebujesz. Musisz się położyć do łóżka, ale nie tutaj; za dużo się tu dzieje.

- Świetnie. Zabiorę moje rzeczy i idę - chciała się podnieść, ale nudności wróciły. Draco namoczył ręcznik i położył na szyi dziewczyny.

- Odprowadzę cię Granger. Nie możesz iść sama. Jesteś zbyt chora i jeżeli Severusa nie ma to chcę dopilnować, abyś wypiła eliksir i położyła się do łóżka. - Jeśli tego nie zrobię to wuj mnie zabije.

Westchnęła. Nie chciała, aby Draco jej pomagał. - A Ron? Może on mógłby pomóc? Broń Merlinie, byle nie Harry - jest ostatnio takim idiotą, ale Ron nie będzie miał obiekcji.

- Obaj - stwierdził Malfoy. - To znaczy ja i Ron.

Hermiona wstała ostrożnie i poszła po swoje rzeczy. Nadal czuła się słabo po tym ataku nudności i chciała jedynie położyć się do łóżka. Kiedy wyszła z pokoju Ron i Draco już na nią czekali.

- Przepraszam, Hermiona - Ron wydawał się skruszony - wszyscy byliśmy dziś bardzo nierozważni.

- Nie przejmuj się Ron, to ja pojawiłam się nieproszona. Nie mieliście powodów, aby zmieniać wasze plany.

Nagle znowu naszły ją nudności, ale na szczęście miała już pusty żołądek i skończyło się na głębokim oddychaniu. Kiedy przestała, Draco zwrócił się do Rona. - Chcę zabrać ją do domu zanim jej się pogorszy - nie chciał się do tego przyznać, ale zaczynał się martwić.

- Dasz radę się aportować? - Ron chciał wiedzieć.

- Tak, kończmy z tym wreszcie - nie chciała powiedzieć, że boi się zastać Severusa w łóżku z Lucindą. Wiedziała, że jej nerwy to tylko jej problem. Jednak okazało się, że niepotrzebnie się martwiła. Kiedy weszli do mieszkania, Severus siedział przed kominkiem, a na jego twarzy malowała się, delikatnie mówiąc, furia.

- GDZIE DO CHOLERY, BYŁAŚ?! - ryknął.

- Na Grimmauld Place z przyjaciółmi. A co cię to obchodzi? I jak tam twoja mała randka?

- Hermiona, jest pierwsza w nocy. Na siódmą jesteś umówiona z Poppy. Dlaczego nie jesteś w łóżku? I dlaczego Draco i Weasley przyprowadzają cię do domu? - z każdym wyrazem coraz bardziej podnosił głos. Nie uświadamiał sobie, że nazwał ją po imieniu, dopóki nie wtrącił się Draco.

- Spokojnie, wujku. Hermiona cały czas spędziła z nami i źle się poczuła od papierosowego dymu - wyjaśnił.

- Nie każ mi się uspokajać Draco! Panno Granger, niech pani nie zapomina, że podpisała pani kontrakt. Dlaczego siedziała pani w papierosowym dymie?

- Tak, profesorze, wszystko doskonale pamiętam na temat tego przeklętego kontraktu. Jak mogłabym zapomnieć, że muszę oddać moje pierwsze dziecko samemu diabłu, może powinnam pana nazywać Rumpelstilskin? - warknęła rozdrażniona. - Nawet nie zauważyłam, że oni palili dopóki nie poczułam się źle. Ciąża nie jest jeszcze widoczna, więc nikt nie jest w stanie się domyślić. A wychodzę kiedy i gdzie chcę, w kontrakcie było tylko, że mam mieszkać tutaj podczas ciąży! - Hermiona była na skraju ataku paniki. Nadal nie mogła się pogodzić z faktem, że miał jakieś plany z Lucindą Malfoy, zaraz potem jak był z nią, po tym jak czuła na sobie jego ręce i usta.

To było zbyt wiele.

- Och i profesorze - alkohol spowodował przypływ odwagi u Rona. - Harry'emu wymknęła się uwaga na temat kontraktu i że Hermiona jest z panem w ciąży, w obecności Tonks, Neville'a i Susan Bones. Ale proszę się tym nie martwić, nikomu nic nie powiedzą.

- Na jaja Merlina! Dlaczego u diabła nie ogłosimy tego w Proroku? Panno Granger, wiedziała pani, że nie chciałem, aby ktokolwiek wiedział. Zachowała się dziś pani wysoce nieodpowiedzialnie. Zdenerwowała mnie pani swoim zachowaniem. Może pani nie zależeć na własnym zdrowiu, ale NIE POZWOLĘ pani narażać mojego dziecka! Czy wyrażam się jasno?

Severus był przerażający w swojej wściekłości. Draco i Ron zaczynali się denerwować. Nie, nie o Hermionę, a o siebie. Komentarz Hermiony nigdy nie został wypowiedziany, bo jak tylko otworzyła usta, musiała biec do łazienki. Nudności wróciły. Ponieważ miała już całkiem pusty żołądek zaczynał ją boleć brzuch.

- Ummm, wujku? To jest kolejny problem. - wyjaśnił jej zachowanie Draco. - Od jakieś godziny Hermiona jest chora. Nie miała ze sobą eliksiru.

Chłopcy spięli się czekając na wybuch profesora. Nie nadszedł. Zamiast tego, cichym spokojnym tonem powiedział. - Idźcie już.

Nie musiał im tego powtarzać. Uciekli błyskawicznie.

Severus westchnął ciężko. Co u diabła się z nią dzieje? To nie jest jej normalne zachowanie. O jaką randkę jej chodziło? I kto to na Merlina jest Rumpelstilskin? Muszę iść i jej pomóc, a potem porozmawiamy.

Zabrał eliksir i wszedł do łazienki. Ostrożnie położył zimny ręcznik na szyi Hermiony i podał eliksir. Była bardzo osłabiona, więc zaprowadził ją do swojej sypialni i delikatnie ułożył na łóżku. - Powiedziałaś dzisiaj coś czego nie zrozumiałem. Nie miałem żadnej randki, skąd ten pomysł?

- Skoro pan tak mówi, profesorze. Natknęłam dzisiaj w mieszkaniu na Lucindę Malfoy. Twierdziła, że nie wróci pan na noc.

W jej głosie słychać zazdrość? - Nie wiem co powiedziała pani Lucinda, ale proszę pozwolić mi zapewnić, że nie mieliśmy żadnych wspólnych planów. Ani na dzisiejszy wieczór, ani kiedykolwiek w przyszłości.

Uniosła się na łokciach i spojrzała na Severusa. - Nieważne - to co pan robi ze swoim życiem to nie mój interes. Wyjaśnił pan to doskonale dzisiejszego ranka. Tak, jak to, co ja robię ze swoim, do pańskiego, łączą nas tylko stosunki służbowe, pamięta pan? - Proszę. Masz i udław się tym!

Niech mnie piekło pochłonie jeśli tak jest! - Nie mniej jednak, panno Granger, nie chcę aby snuła pani niedorzeczne domysły na temat Lucindy. Teraz, jeżeli czuje się pani na siłach, chciałbym, aby wróciła pani do swojego pokoju i poszła spać. Musimy wcześnie wstać.

- Jasne.

- Zanim pani wyjdzie, chciałbym zwrócić na coś uwagę. Powinna pani wiedzieć, że nigdy nie spędziłem nocy poza zamkiem na dzień, przed powrotem uczniów - rzucił szyderczo.

On ma rację! Jak mogłam o tym zapomnieć? Oczywiście, że został w Hogwarcie. Przeklęta Lucinda! Dziewczyna ruszyła do swojego pokoju.

Szósta rano nadeszła zbyt szybko.

Następnego dnia byli gotowi do wyjścia na grubo przed siódmą. Hermiona musiała jednak zawrócić od drzwi, ponieważ znowu złapały ją nudności. Snape tkwił obok niej i pomagał we wszystkich czego potrzebowała. Kiedy skończyła musieli się spieszyć.

- Dzień dobry, Severusie, Hermiono - przywitała ich Poppy. - Jak sprawy?

- Po za tym, że przez prawie cały dzień choruję, to wszystko w porządku - odpowiedziała dziewczyna.

- Niestety, Poppy, wymiotuje zbyt często - potwierdził Snape.

- To jest normalne u niektórych kobiet. Hermiona, chcę abyś robiła dokładnie to co powiem. Rano, zanim wyjdziesz z łóżka masz pić eliksir łagodzący i zjeść krakersa. To może pomóc. Przy obiedzie masz pić eliksir witaminowy, ponieważ powinien być brany podczas jedzenia. Nawet jeśli zjesz tylko parę krakersów. I proszę, pij dużo soku z dyni lub pomarańczy, one są bogate w kwas foliowy. A teraz wejdź na wagę, zobaczymy ile ważysz.

Hermiona posłusznie podeszła do masywnej wagi.

- Hmm, straciłaś półtora kilo, ale w związku z twoimi wymiotami, spodziewałam się tego. Kiedy czujesz się najlepiej?

- Wieczorem.

- Więc spróbuj zjeść jeden solidny posiłek wieczorem. Możesz brać eliksir łagodzący rano i wieczorem, ale nie więcej. Po za tym wszystko wydaje się być w porządku.

- Dziękujemy, Poppy - podziękował Snape. - Kiedy następna wizyta?

- Za miesiąc. Teraz wystarczą comiesięczne wizyty.

- W porządku. Do zobaczenia za miesiąc. Miłego dnia Poppy.

- Miłego dnia.

Jak tylko dotarli do swoich kwater, Hermiona stwierdziła, że pójdzie się położyć. Była strasznie zmęczona. Snape chętnie przytaknął i powiedział, że obudzi ją na obiad. Po chwili wyszedł, aby rozpocząć lekcje, a Hermiona wślizgnęła się do jego sypialni i położyła na łóżku. Chciała być jak najbliżej Severusa. I tak nie będę już spać jak wróci. Zasypiając, przypominała sobie jego, wygłaszaną jedwabistym głosem, przemowę do pierwszorocznych.

Rozdział 8

Severus wrócił do kwater w podłym nastroju i z bólem głowy. Usiadł w ulubionym fotelu przed kominkiem i potarł nos palcami. Dlaczego rok w rok go to spotyka? Nie mam pojęcia dlaczego przeklęty Albus nieustannie nalega, aby Ślizgoni i Gryfoni mieli razem zajęcia. Chyba po to żeby mnie torturować! Mimo, iż Czarny Pan został pokonany, te dwa domy nadal ze sobą rywalizowały.

I na dodatek w tym roku miał w klasie aż dwóch Nevillepodobnych! Poważnie zastanawiał się, czy nie zwiększyć liczby obowiązkowo posiadanych kociołków do dwóch. Z ciężkim westchnieniem wstał i poszedł obudzić pannę Granger. Powinna coś zjeść i zacząć się uczyć. Kiedy otworzył drzwi jej pokoju stwierdził, że jej tam nie ma i łóżko nie wygląda jakby ktoś na nim spał. Niedobrze. Kiedy wychodziłem była wyraźnie zmęczona. Nie powinna się zaniedbywać!

Odwrócił się i ruszył do swojej sypialni. Ze zdziwieniem stwierdził, że śpi na jego łóżku z rozrzuconymi włosami i sennym uśmiechem na twarzy. Wyglądała bardzo… apetycznie. Cholera! Czy to nigdy nie przestanie boleć? Merlinie jest coraz piękniejsza. To się staje coraz trudniejsze; odrzucać to, co tak chętnie wydaje się oferować!

Podszedł do łóżka i delikatnie potrząsnął ją za ramię - Panno Granger, proszę się obudzić.

- Severus- prawie jak westchnięcie. Ledwo usłyszał.

Odchrząknął głośno i spróbował ponownie - Panno Granger! Czas na obiad, proszę się obudzić!

Obróciła się na plecy, powoli otwierała oczy, westchnęła i uśmiechnęła się leniwie. Po chwili zrozumiała że wpatruje się w czarne oczy profesora Snape. Błyskawicznie wyskoczyła z łóżka, ale zakręciło jej się w głowie i musiała uczepić się profesora, aby wrócić do równowagi. Była lekko przerażona faktem, że przyłapał ją śpiącą w jego łóżku.

- Coś nie tak z pani łóżkiem? - Severus uniósł brew.

- Nie, sir. Byłam po prostu bardzo zmęczona. Przymknęłam oczy tylko na chwilę. - zarumieniła się, jej wyjaśnienie brzmiało kulawo nawet we własnych uszach. Spuściła głowę, niezdolna patrzeć w te ciemne płonące oczy.

- Jakby nie było, wolałbym, aby od tej chwili spała pani w swoim łóżku i nie ingerowała w moją osobistą przestrzeń! Proszę pamiętać, nie jest pani przyjacielem, ani członkiem rodziny zaproszonym z wizytą. Pani spłaca swój dług i jest to, jak powiedziałem wcześniej, czysto biznesowa transakcja.- Przypominam sobie czy jej?

Hermiona znów zrobiła się czerwona, ale tym razem z tłumionego gniewu. Och, niech będzie sobie zimnym łajdakiem, jeśli tego właśnie chce. Biznesowa transakcja? Nie ma sprawy! Dlaczego nie może mnie traktować jak wtedy, kiedy pracowaliśmy nad eliksirem? W takim człowieku się zakochałam! Zwęziła oczy i spojrzała na Snape'a - Oczywiście, profesorze, jeżeli pan chce, aby to była zimna, bezosobowa transakcja, to tak będzie!

Z tymi wyszła z pokoju i weszła do kuchni, aby w spokoju zjeść obiad. Severus w ponurym nastroju poszedł na obiad do Wielkiej Sali.

Następnych kilka tygodni było stresujące, zarówno dla Hermiony jak i Severusa. Pomiędzy jej nauką na studia i jego lekcjami nie mieli wiele czasu, aby porozmawiać. Ich stosunek rzeczywiście stawał się biznesową transakcją. Nienawidzili tej sytuacji, ale oboje byli zbyt uparci, żeby zrobić pierwszy ruch.

Jedyną dobrą rzeczą były ustępujące nudności. Zbliżał się ósmy tydzień ciąży i nudności występowały już tylko rano. Była za to wdzięczna, miała popołudnia i wieczory spokojne. Większość wieczorów spędzali razem przed kominkiem ignorując się nawzajem. Któregoś wieczoru siedzieli jak zwykle zajęci swoimi sprawami, kiedy ciszę przerwało głośne pukanie do drzwi. Severus westchnął ciężko i poszedł otworzyć, Hermiona uniosła głowę znad swojego eseju.

Snape'a zszokował widok Albusa w śmiesznych lawendowych szatach przestępującego niecierpliwie z nogi na nogę. Za nim stała Minerwa, Draco oraz Ginewra. Co u diabła oni tutaj robią? - Mógłbyś mi powiedzieć, czemu zawdzięczam tę wizytę? Albo zapomniałem, że urządzam jakieś przyjęcie?

Oczy Dyrektora zamigotały - Severus, mój chłopcze! Draco i śliczna Ginewra przyszli przedyskutować ze mną uroczystości ślubne i pomyśleliśmy, że zejdziemy do lochów i zobaczymy jak sobie radzicie.

Severus westchnął cierpiętniczo - I będziemy tak stali w progu? Wejdźcie.

Zadowolona grupka weszła do salonu i rozsiadła się wokół kominka. Hermiona szybko posprzątała swoje książki i pergaminy - Zamówić herbatę, profesorze? - popatrzyła na niezadowolonego współlokatora. Nareszcie jakaś przyjazna rozmowa! Profesor nie wygląda na zadowolonego. A kogo to obchodzi! Jestem zadowolona z towarzystwa, już tak dawno nie widziałam moich przyjaciół!

Hermiona rzuciła się w wir studiów, aby zamaskować swoje uczucia. Raniło ją traktowanie przez profesora i dlatego przez ostatnie tygodnie prawie nie wychodziła z zamku. Jej profesorowie powiedzieli, że jeżeli nadal będzie tak intensywnie pracować to może ukończyć studia z końcem roku kalendarzowego. I to właśnie zamierzała zrobić.

Zanim Snape zdążył się odezwać, wtrącił się Albus - Z przyjemnością się napijemy. Hermiono. Przyszliśmy tu, aby przedyskutować wasze role w ceremonii ślubnej.

Dziewczyna zamówiła napoje u skrzatów. Kilka minut później dostarczono tacę z herbatą, śmietanką i herbatnikami. Każdy, oprócz Severusa sięgnął do tacy.

- Dobrze, więc zacznijmy - warknął Snape - nie mam całej nocy!

- Wujku - zaczął Draco - chcieliśmy się dowiedzieć czy mógłbyś reprezentować powietrze, a Hermiona element ziemi - był lekko zdenerwowany, sięgnął po swoją filiżankę i zapchał się ciastkiem. Ostatni raz widział swojego ojca chrzestnego, kiedy Hermiona była chora. Severus nie wyglądał wtedy na zadowolonego, teraz również. Mam nadzieję, że ci troje wiedzą, co robią, mieszając się do spraw Snape'a i Hermiony. Słowo daję, jak on się dowie, że miałem z tym coś wspólnego to zażąda mojej głowy!

- Z przyjemnością, Ginny! - pisnęła Hermiona - Ciężko się przyzwyczaić do myśli, że już za dwa miesiące bierzesz ślub! - nagle, dziewczyna zalała się łzami. Wszyscy, specjalnie Severus, spojrzeli na nią z paniką w oczach. - To nic, nic. To tylko głupie hormony - wyszlochała.

- A jak tam ciąża, Hermiono? - spytała Minerwa - układa się tak jak planowałaś? - wbiła oczy w dziewczynę i sięgnęła po herbatnika. .

Hermiona wiedziała o co naprawdę pyta Minerwa. Czy Severus zmienił zdanie odnośnie wychowywania dziecka. To pytanie ją przygnębiło, wszystko z powodu muru jaki postawił miedzy nimi Severus.

- Wszystko idzie bardzo powoli, Minerwo - spojrzała uważnie na starszą czarownicę - ale, przynajmniej nudności ustępują. - westchnęła i upiła łyk Earl Greya.

- Kiedy masz następną wizytę u Poppy, moja droga? - spytał Albus.

- W następnym tygodniu. Jestem już w ósmym tygodniu i teraz wystarczą comiesięczne wizyty.

- To takie ekscytujące, Hermiono! Ja wychodzę za mąż, a ty będziesz miała dziecko! - Ginny podskoczyła z radości.

- Panno Weasley - zawarczał Snape - Panna Granger nie będzie miała dziecka! Ona tylko dostarcza mi spadkobiercę i nic więcej. Myślę, że jej przyjaciele nie powinni mieć kłopotów z zapamiętaniem tego! - robił się coraz bardziej wściekły. Panna Weasley mówiła o tym jakby byli małżeństwem i teraz będą jedną dużą, szczęśliwą rodziną! Dręczyła go ta myśl. Dręczy cię to, stary, ponieważ widzisz to dziennie w swojej wyobraźni.

Wszystkie spojrzenia zwróciły się w stronę Severusa. Robił wrażenie jakby tego nie zauważył. Hermiona odchrząknęła, zamrugała oczami, aby odpędzić łzy i zapytała drżącym głosem - Kt, … kto będzie reprezentował ogień i wodę, Ginny? - załamał jej się głos i dla wszystkich stało się oczywiste, że wstrzymuje łzy. Starał się powściągnąć emocje, które podchodziły jej go gardła domagając się wypuszczenia. Nie będę płakać! Zaczynam się zastanawiać czy zostało w nim coś z człowieka, w którym się zakochałam. Ostatnio jest tak zimny i nieczuły dla mnie, traktuje mnie, jakbym w jego oczach, była nie lepsza od skrzata domowego.

Zanim Ginny zdążyła odpowiedzieć na jego zarzuty w łazience rozległ się głośny hałas i z sypialni Hermiony zaczęła się wylewać woda.

- Och, mój Boże. Co się stało?- krzyknęła Minerwa. Zabrzmiało to podejrzanie fałszywie.

Severus upuścił swoją filiżankę i wpadł do pokoju Hermiony z nią samą następującą mu na pięty. Pokój był jedną wielka ruiną. Z rur pomiędzy sypialnią a łazienką wylewały się strumienie wody, wprost na łóżko dziewczyny. Całe pomieszczenie szybko wypełniało się wodą. Sypialnia została kompletnie zniszczona. Z rozerwanej rury wystawała głowa Jęczącej Marty.

- Oops, - roześmiała się Marta - ale narobiłam bałaganu! Hermiona miałaś mnie odwiedzać! Obiecywaliście mi to razem z Harrym, ale minęły wieki odkąd was widziałam. - nadęła wargi - o ile to możliwe u ducha. Po czym z głośnym jękiem zniknęła w toalecie.

- Zwariowała? Nie odwiedzaliśmy ją z Harrym chociaż go o to prosiłam i ona teraz zalewa mi pokój?- wrzasnęła dziewczyna. Wyciągnęła różdżkę i wskazała na rozerwaną rurę - Reparo! - poleciały iskry i nic się nie stało - co się dzieje? - podniosła różdżkę do oczu i przyjrzała się jej zaintrygowana.

- Pozwoli pani, panno Granger? - z szyderczym uśmiechem, Snape uniósł własną różdżkę - Reparo. - i znowu iskry i nic. Severus obrócił się do swoich gości i wbił i nich gniewne spojrzenie. Widać było niebezpieczne błyski w jego czarnych oczach.

- Na galopujące druzgotki, co się tutaj dzieje - zażądał odpowiedzi. Przez chwilę, sześć par oczu mierzyło się wzrokiem przy dźwiękach lejącej się wody.

- Nie mam pojęcia - Ginny, zafascynowana przyglądała się rzece płynącej przez pokój przyjaciółki.

- Niedobrze - brwi Minerwy uniosły prawie do linii włosów.

Draco stał za plecami Ginny. Dla Severusa wyglądało to tak, jakby chłopak się ukrywał. I tak było, Draco starał się nie rzucać w oczy. Zanim Snape zdążył odezwać się do chrześniaka, wtrącił się Albus.

- Pozwól mi się tym zając, Severusie - Dyrektor uniósł starą, wytartą różdżkę - Reparo - rzucił mocnym głosem. Tak jak poprzednio, parę iskier i zero poprawy.

- Hmmm, Marta musiała naruszyć magiczną integralność pokoju. Spróbuję jeszcze raz - wytarł różdżkę o szaty i znowu wskazał na pękniętą rurę - Finia Cataracta!

Na ten rozkaz woda przestała lecieć, ale szkoda została już wyrządzona. Severus wymamrotał pod nosem kilka przekleństw. Podłoga zniknęła pod wodą, a lóżko Hermiony nie nadawało się do niczego. Jeżeli jego podejrzenia były słuszne nie mogli magicznie naprawić szkód, dzięki niefrasobliwości Jęczącej Marty.

- No cóż - w oczach Albusa migotały znajome iskierki - To już nie powinno stanowić problemu. Muszę tylko przestudiować zaklęcia nałożone na zamek, aby przywrócić wszystko do normy. To zajmie mi trochę czasu, ale może Filch da radę tymczasowo naprawić rurę.

- Pozwól mi proszę posprzątać ten bałagan, Hermiono. Musisz mieć gdzie dzisiaj spać. - Minerwa chciała się do czegoś przydać. Wskazała różdżką na łóżko - Scourgify! - i nic się nie wydarzyło. - Och, niedobrze, naprawdę - zmartwiła się pozornie Minerwa.

- Domyślam się, że będę musiała poprosić skrzaty o jakąś turystyczne łóżko - westchnęła Hermiona - Będziesz w stanie to niedługo naprawić, Albusie?

- Oczywiście! To żaden kłopot - pogładził się po długiej brodzie - właściwie jeszcze nigdy nie musiałem tego robić. Będę musiał zerknąć do Księgi Procedur Dyrektorskich i dowiedzieć się dokładnie - odpowiedział, Albus.

- To nieprawdopodobne, aby to był pierwszy raz, Albusie - rozdrażniony ton Severusa nie pozostawiał wątpliwości co o tym sądzi - to chyba nie jest pierwszy przypadek naruszenia magicznej integralności zamku.

- Nawet jeśli zdarzyło się coś takiego, to w tej chwili nie potrafię sobie tego przypomnieć - Dyrektor rozpaczliwie starał się zgasić iskierki rozbawienia w oczach.

Czworo gości obrzuciło się porozumiewawczymi spojrzeniami. - No cóż, Hermiono, Severusie, wygląda na to że macie bałagan do posprzątania, więc zostawimy was samych. A naprawa może potrwać jakieś dwa miesiące - Dyrektor przegrał walkę ze swoim rozbawieniem i spojrzał na Snape'a rozjaśnionymi oczami.

O co tej czwórce chodzi? - Około dwóch miesięcy? To śmieszne! - Severus nie mógł się powstrzymać od szyderczej uwagi - Byłbyś tak dobry i podesłał tutaj Filcha. Jestem pewien, że on poradzi sobie z tym bałaganem.

- Oczywiście, mój chłopcze! To będzie pierwsza rzecz jaką zrobię - zaraz z rana. Po czym cała czwórka jak najszybciej wyszła z kwater Severusa.

Kiedy byli pewni, że są poza zasięgiem słuchu profesora Snape'a, Ginny roześmiała się radośnie. - Udało się! Mówiłam wam, że uda mi się namówić Jęczącą Martę.

Jasno błękitne oczy Albusa skrzyły się radością - Tak, wszystko zgodnie z planem. Teraz będzie musiała spać w jego sypialni, nawet jeśli skrzaty doniosą jakąś kanapę. Chociaż szczerze w to wątpię!

Draco i Minerwa nie wyglądali na przekonanych.

- Nie jestem pewien. Tych dwoje wyglądało bardzo spiętych. - Draco spojrzał na Minerwę, oczekując, że potwierdzi jego słowa.

- Tak, właśnie - przytaknęła starsza czarownica - muszę się z tym zgodzić. Chyba zaproszę Hermionę na herbatę w przyszłym miesiącu. Odczekam trochę i zobaczę jak postępują nasze plany.

- Wszystko pójdzie świetnie - Ginny nie miała wątpliwości.

- Musze przyznać, Albusie, że twoje zaklęcie odpychające, które rzuciłeś na wodę, było doskonałe. Gdybym nie widziała jak to robisz sama byłabym skonfundowana - stwierdziła Minerwa.

- Dziękuję, Minerwo. Czy wolno mi powiedzieć, ze twoje umiejętności również okazały się nadzwyczajne?

Ginny śmiała się głośno, a Draco tylko kręcił z rezygnacją głową.

***


Goście opuścili lochy zostawiając Hermionę gapiącą się na swój pokój z niedowierzaniem. Z ciężkim westchnieniem zwróciła się do Snape'a - No dobrze, wygląda na to, że będę musiała spać w pana łóżku, dopóki ten bałagan nie zostanie wyczyszczony. Chyba, że naprawdę zmusi mnie pan do spania na kanapie. - Cóż, to jedyna droga by dostać się do jego łóżka, pomyślała z radością.

- Absolutnie nie, panno Granger! Merlinie! I gdzie mam ją ulokować?

- Jak pan chce, ale to pan ciągle przypomina mi, że noszę jego spadkobiercę i w takim przypadku odmawiam spania na kanapie czy łóżku turystycznym! Proszę się nie obawiać profesorze, nie mam zamiaru wykorzystać pana podczas snu! - Może! - No chyba, że to pan chce spać na kanapie...

Tak, ale ja mogę zacząć dobierać się do CIEBIE! Severus westchnął i potarł palcami nos, jakby chciał powstrzymać nadchodzący ból głowy. - Pozostanie pani na swojej połowie łóżka, a ja na mojej!

- Bułka z masłem - dziewczyna odwróciła się, żeby sprawdzić w jakim stanie jest łazienka. Wszystko w idealnym porządku. Jak Marta to zrobiła? Hermiona stwierdziła, że przyda jej się długa, odprężająca kąpiel. Severus dał jej jeden ze swoich podkoszulków, aby miała w czym spać, więc weszła do łazienki w przypływie buntu nie zamknęła drzwi na klucz.

***

Pierwszy tydzień dzielenia z Hermioną łóżka, był dla Severusa czystą torturą. Zasypiali zawsze na swoich połowach, a budzili się w ramionach drugiego. Cztery raz musiał brać zimnym prysznic! To szaleństwo! Zachowuję się jak niewyżyty piątoroczny uczeń!

Nadeszła kolejna wizyta u Poppy. To był dopiero koniec ósmego tygodnia i ciąża nie była jeszcze widoczna, ale Hermiona z niecierpliwością czekała na zmiany swojego organizmu. Kogo chcę nabrać? Muszę przypominać sobie, że to nie jest moje dziecko! Ale... to jest moje dziecko. Moje i Severusa.

- Panno Granger, gotowa do wyjścia?

- Tak, tylko przełożę moje rzeczy - na szczęście zdołali uratować większość rzeczy Hermiony. Ucierpiało głównie łóżko i podłoga. Niestety, obojętnie jakiej magii próbowali nic nie dawało rezultatu. Pokój nie nadawał się do użytku.

Poppy już na nich czekała - Witajcie, Hermiono, przebierz się w tę szpitalną koszulę i usiądź na łóżku. Muszę cię przebadać. Nie martw się, to rutynowe badania na tym etapie ciąży. Do następnych będziesz mogła się ubrać. Severus podczas tej części poczekaj na zewnątrz.

Wychodząc sali usłyszał jak Pomona każe Hermionie stanąć na wagę.

- Myślałam, że przez ten czas trochę przybrałam - Hermiona wydawała się rozczarowana.

- Wkrótce przybierzesz tyle, że jeszcze będziesz tego żałować.

Następnie, Poppy zrobiła analizę moczu, w celu sprawdzenia zawartości białka i paru innych rzeczy. Zmierzyła dziewczynie ciśnienie krwi, a potem pobrała próbkę do dalszych badań. Wystarczyło kilka ruchów różdżką i otrzymały wyniki, na które mugole czekali po parę godzin.

Po skończeniu badania, pielęgniarka poprosiła z powrotem Severusa - Wygląda na to, że wszystko jest w idealnym porządku. Dam ci znać jeśli odkryję coś niewłaściwego, ale raczej w to wątpię. Za niedługo Hermiona powinna zacząć odczuwać lekkie ruchy, jakby trzepotanie motyli.

Wbrew tej parszywej sytuacji, Hermiona była podekscytowana. Wewnątrz niej rosło życie i naprawdę trudno było nie pasjonować się tym.

***

Wrócili do kwater na śniadanie. Snape, zawsze jadł śniadanie u siebie, tylko na pozostałe posiłki wychodził do wielkiej sali. Sięgnął po Proroka i zaczął czytać.
- Wygląda na to - zaczął po chwili - że to nowe prawo małżeńskie wejdzie w życie w przeciągu dwóch czy czterech lat.

Hermiona nie mogła uwierzyć. Jak śmieli traktować w ten sposób czarodziei mugolskiego i połmugolskiego pochodzenia! - Raczej trudno mi uwierzyć, że Knot przepchnie to prawo. A co pan o tym sądzi, profesorze?

- Przejdzie, z pewnością. Muszą coś zrobić z narastającą liczbą martwo urodzonych dzieci przy jednoczesnym zwiększeniu urodzin charłaków. Nie mogą pozwolić, aby w czarodziejskim świecie pozostali sami idioci z powodu tego że oni wierzą w czystość krwi.

- Pan również wierzy w czystość krwi? Ostatecznie był pan śmierciożercą - wstrzymała oddech w oczekiwaniu na odpowiedź. Bądź co bądź to było bardzo osobiste pytanie. Ale nie mogła się powstrzymać; była ciekawa.

- Panno Granger, to było wiele lat temu. Ludzie się zmieniają i dostrzegają, że nie wszystko jest czarne lub białe. Odpowiadając na pani pytanie, tak, nie wierzę w czystość krwi. I wątpię czy od czasu upadku Czarnego Pana jeszcze ktoś w to wierzy.

To ją zaskoczyło. Przez cały czas wspólnej pracy nad eliksirem nie rozmawiali na tematy osobiste. Fascynował ją ten człowiek.

- Co pan zrobi jak to przejdzie, profesorze? Zna pan jakieś wiedźmy mugolskiego pochodzenia, z którymi mógłby się pan ożenić? - na przykład mnie? Warto było zadać to pytanie widząc rozdrażniony wyraz twarzy Snape'a. Jednak kiedy odpowiedział jej dobry nastrój szybko się ulotnił.

- Nie będę musiał się żenić. Widzi pani to prawo jest przewidziane, aby zwiększyć populację czarodziejskiego świata. Będą pod nie podlegać tylko ci, którzy nie mają potomków. Ja zadbałem o wyprodukowanie sobie spadkobiercy, więc to prawo mnie nie dotyczy. Jednak pani to co innego. Czy ma pani jakiegoś kandydata na oku? - uśmiechnął się szyderczym uśmieszkiem, kiedy z twarzy dziewczyny zniknęły wszystkie kolory. Wiedział, że się z nim drażniła i zdenerwowało go to. Odczuł to jakby kpiła z niego i jego uczucia do niej. Wiedział, że tak nie było, ale czuł się w jakiś sposób odrzucony.

Tak cicho, że Snape nie był pewien czy rzeczywiście to usłyszał, wymruczała pod nosem - Myślałam, że mam.
Nagle coś zrozumiała. O nie! On ma rację! I co ja zrobię? W przeciągu czterech lat muszę wziąć ślub i urodzić inne dziecko. Dziecko kogoś innego, nie Severusa... O bogowie! Może się zdarzyć, że dwoje moich dzieci będzie razem uczęszczać do Hogwartu, nieświadome że są rodzeństwem. To zbyt wiele. Muszę stąd wyjść, musze iść do mojego pokoju...no tak nie mogę!

Snape poczuł coś w rodzaju wyrzutów sumienia, kiedy obserwował grę emocji na twarzy dziewczyny. Twarz Hermiony zawsze była pełna ekspresji, szczególnie te ciepłe brązowe oczy. Zastanawiał się o czym myślała, kiedy odezwała się załamującym głosem.

- Czy mogę dziś skorzystać z pańskiego gabinetu, profesorze? Muszę wreszcie zacząć pisać moje eseje. Mam do napisania, aż trzy, a mój pokój, jak pan wie nadal nie nadaje się do użytku. - kiedy tylko uniósł brew, kontynuowała - Obiecuję, że nie dotknę żadnej z pańskich rzeczy. - Proszę niech się zgodzi. Muszę stąd wyjść zanim się przed nim rozpłaczę!

- Dobrze, może pani skorzystać z mojego gabinetu. Oczekuję że zostawi go pani w takim stanie jaki jest teraz. I proszę nie dotykać moich rzeczy. Może pani korzystać z książek. O ile znajdzie pani na to czas.

- Dziękuję bardzo - w głosie dźwięczały powstrzymywane łzy. Szybko wyszła, aby zebrać swoje rzeczy potrzebne do napisania esejów i po to aby opanować emocje.

Severus przyglądał się jej kiedy wychodziła z dziwnym wyrazem twarzy, po czym wstał i ruszył do klasy na pierwsze zajęcia.

***

W ciągu następnych kilku godzin, Hermiona napisała dwa eseje i zjadła obiad. Po posiłku zdecydowała się skorzystać z oferty profesora i przeczytać coś dla przyjemności. Ostatni esej mógł poczekać i tak potrzebny był dopiero w przyszłym miesiącu.

Była zaskoczona, kiedy znalazła „Rozważną i Romantyczną” Jane Austen na jednej z półek. Ta powieść zawsze była jedną z jej ulubionych. Podziwiała pułkownika Brandona, bohatera tej książki i gdyby mogła wybrałaby go bez wahania.

Czytała jakiś czas, ale zrobiło jej się zimno i ruszyła na poszukiwanie koca. Gdzie profesor mógł trzymać dodatkowe koce? Przypomniała sobie, że w noga łóżka stal stary kufer. Kiedy otworzyła wieko, zrozumiała, że nie służył jako przechowalnia koców. Uśmiechnęła się na widok znalezionego skarbu.

Jako pierwsze rzuciło jej się w oczy zdjęcie małego, ślicznego, czarnowłosego o czarnych oczach dziecka, stojącego obok surowo wyglądającej czarownicy. Kiedy przyjrzała się uważniej stwierdziła, że spogląda ona na dziecko z czułością. To musi być profesor ze swoją matką.

Odłożyła zdjęcie i podniosła czarne aksamitne pudełko. W środku znalazła piękny owalny diament, na cienkim pierścionku z platyny otoczony maleńkimi szmaragdami. Kamienie oplatały platynowe węże w kształcie liter SS. To był ten sam wzór, który widziała na zapince płaszcza. Oprócz tego w pudełku była jeszcze prosta platynowa obrączka. Czyżby to były ślubne pierścionki jego matki?

Nie mogła się powstrzymać i przymierzyła. Automatycznie dopasowały się do jej palców. Przez chwilę podziwiała błyski rzucane przez pierścionek, po czym zdjęła i schowała z powrotem do kufra. Poszperała głębiej i znalazła stary, wytarty, zielony dziecięcy kocyk. W jednym z rogów miał wyhaftowane litery SS. Dziecięcy kocyk Severusa! Miał go na zdjęciu.

Przysunęła kocyk pod nos i wciągnęła zapach. Nagle wpadła na pomysł. Wkrótce Boże Narodzenie, to będzie doskonały prezent. Wiem, że gdzieś mam jeszcze moje dziecięce rzeczy. Nie było ich w domu, kiedy śmierciożercy go podpalali, tego jestem pewna. Sprawdzę to zaraz jutro rano!

Ostrożnie odłożyła wszystkie rzeczy, za wyjątkiem kocyka i zamknęła kufer. Była podekscytowana swoim pomysłem, ale myślenie o swoich dziecięcych pamiątkach, przypomniała o jej o rodzicach. Smutne myśli powodowały, że czuła się gorzej niż zwykle. Do tego doszły myśli o wymuszonym małżeństwie i Hermiona wróciła do nauki, aby zagłuszyć gorzkie myśli.

Zdecydowała się na wczesną kolację, długą relaksującą kąpiel i ciekawą książkę do poduszki. Napełniła wannę gorącą wodą i dodała olejku lawendowego. Położyła głowę na oparciu wanny, zamknęła oczy i odprężyła się. Po jakiś trzech kwadransach zakończyła relaks wyszła z wanny i stwierdziła, że jest śpiąca. Ubrała się w zielony podkoszulek profesora Snape'a, który dostała od niego tydzień wcześniej. Był trochę za duży i sięgał je prawie do kolan, ale spała w tym każdej nocy. Kiedy skrzaty przyniosły wyprane rzeczy dopilnowała, aby położyły to z jej rzeczami.

Nie mogła uwierzyć, że jest aż tak zmęczona, była dopiero ósma wieczorem. Ułożyła się wygodnie na łóżku i sięgnęła po książkę. Wiedziała, iż profesor siedzi prawdopodobnie w gabinecie by jeszcze przed kolacją i powrotem do kwater sprawdzić prace domowe. Od tamtej... nocy... unikał jej i dotrzymywał słowa w sprawie biznesowej transakcji, pomimo że sypiali w jednym łóżku. Potrafi być taki... gorący... a potem gwałtownie staje się zimny i cyniczny, chociaż wewnątrz aż kipi od namiętności! Muszę znaleźć sposób, aby obalić ten mur, który postawił miedzy nami!

***

Dwie godziny później Severus usiadł przed kominkiem z szklanką Ognistej w ręce. Po jego porannej dyskusji z Hermioną uświadomił sobie, że jeżeli to prawo przejdzie to ona będzie musiała wyjść za mąż. I bez wątpienia ktoś będzie się o nią ubiegał. Nie tylko byli śmierciożercy, szukający sposobów do zemsty, czy ich synowie, ale inni również. Ona jest doskonałą partią! Mógłbym ubiegać się o nią, ale nie chcę zmuszać kobiety, która mnie nie kocha, do małżeństwa. Odmawiam! Zignorował głos w jego głowie, mówiący, Tak jak nie zmusiłeś jej do urodzenia twojego dziecka i oddania?

Westchnął ciężko i poszedł przygotować się do snu. Widok, który ujrzał po otworzeniu drzwi do sypialni, powstrzymał go w pół kroku. Hermiona leżała na łóżku w jego zielonym podkoszulku, włosy rozsypały jej się na poduszce a na piersiach miała nie zamkniętą książkę. To wyglądało tak domowo. Tak właściwie i na swoim miejscu.

Naprawdę mógłbym się przyzwyczaić do tego, że wracam wieczorem do domu i zastaję taki widok. Merlinie, ależ jest piękna! I w MOIM łóżku. Dajcie mi siłę!

Stwierdził, że zimny prysznic to doskonały pomysł. Pierwsze jęki usłyszał jak wychodził z łazienki. Zignorował je, podszedł do nocnej szafki i położył na niej różdżkę. Siadał właśnie na łóżku, kiedy usłyszał wwiercający się w uszy wrzask. Zerwał się na równe nogi i spojrzał na Hermionę, która rzucała się na łóżku jakby była pod wpływem klątwy Crucio.

- NIEEEE! MAMO! TATO!

- Panno Granger! Proszę się obudzić!

Usiadła wyprostowana i zaczęła się trząść. Płakała i wrzeszczała z przerażenia tak głośno, że musiało ją być słychać w całym zamku. Zrobił pierwszą rzecz jaka przyszła mu do głowy; objął ją i mocno przytulił. Na początku się wyrywała, ale po chwili się uspokoiła. Jak tylko oprzytomniała, zakłopotana, delikatnie wysunęła się z objęć profesora.

- Przepraszam, profesorze. Widocznie jestem bardziej zestresowana niż myślałam. Właśnie dlatego miałam te koszmary - nie była w stanie spojrzeć mu w oczy.

- To zrozumiałe. Jak długo pani je ma? - jak tylko spytał, wiedział, że to głupie pytanie. Oczywiście, że ma koszmary. Dlaczego wcześniej się nie domyśliłem!

- Od czasu zabójstwa moich rodziców i spalenia ich razem z Krzywołapem.

Krzywołap? A tak, ten jej kot. Teraz pamiętam.

- Wszystko w porządku, profesorze. Potrzebuję tylko chwilki, aby się uspokoić.

Snape spojrzał na dziewczyną, jej dolna warga zaczynała drżeć. - Bierze pani eliksir, bezsennego snu? - spytał.

- Tylko jeśli mam te koszmary trzy noce z rzędu, ale teraz nie mogę. Nie w ciąży.

Kiedy zobaczył jak po policzku Hermiony spływa pierwsza łza, bezwiednie rozłożył ramiona - Chodź tu. Dzisiejszej nocy pomogę ci zwalczyć twoje demony.

Z wdzięcznością przytuliła się do niego i po chwili usnęła. Severus gapił się w sufit i zastanawiał się, kto pomoże mu zwalczyć jego demony.

***

Przez następne tygodnie popadli w rutynę. Severus zawsze wstawał jako pierwszy i szedł pod prysznic. Potem wstawała Hermiona i przygotowywała się do kolejnego dnia.

Nadszedł dwunasty tydzień ciąży i z niecierpliwością oczekiwali na kontrolne spotkanie z Poppy. Pielęgniarka powiedziała Severusowi, ż będą mogli już usłyszeć bicie serca. Właśnie wychodzili, kiedy rozległo się walenie do drzwi. Psiakrew, pomyślał Severus.

- Wejść - wrzasnął, wściekły.

Drzwi otworzyły się i do środka, ostrożnie wszedł jeden z drugorocznych Ślizgonów. - Profesorze Snape, musi pan iść ze mną do pokoju wspólnego, sir. Bliźniacy Everly, znowu się biją i chyba Bryan złamał nos Ryanowi.

Snape wyglądał jakby chciał kogoś zabić. Obrócił się w stronę rozbawionej tą sceną Hermiony - Równie dobrze może pani iść sama. Dojdę, jak tylko posprzątam ten bałagan.

- Jest pan pewny? Z przyjemnością zaczekam.

- Nie, idź sama. Nie chcę, aby Poppy musiała na panią czekać. Na szczęście, mogę sobie pozwolić na opuszczenie tej wizyty. - Mistrz eliksirów wydął szyderczo wargi. Hermiona była ubawiona jego sposobem wyrażania wściekłości i zawodu z powodu małych komplikacji.

- Jeśli jest pan pewny, sir, to idę.

Westchnął - Tak, idź już. Muszę się dostać do pokoju wspólnego zanim te dwa głąby coś jeszcze sobie uszkodzą.

Wyszli z mieszkania i ruszyli w przeciwnych kierunkach.

Po paru minutach witała się z Poppy.

- A gdzie Severus?

- Musiał się zając jakimiś uczniami, ale wkrótce powinien do nas dołączyć. Prosił, aby nie czekać na niego.

- Dobrze, wejdź na wagę, moja droga. Hmmm, nadal nie przybierasz, ale to nie szkodzi. Dzisiaj posłuchamy też bicia serca dziecka. - pielęgniarka wyjęła różdżkę i zmierzyła Hermionie ciśnienie krwi. Po czym wypowiedziała zaklęcie, aby usłyszeć serce dziecka.

W sali rozległo się głośne - dudum, dudum, dudum. W oczach Hermiony zalśniły łzy. Uśmiechnęła do Poppy i pociągnęła nosem. Zadowolona, że ktoś jest równie wzruszony jak ona. Było oczywiste, że Severus nie będzie.

- Poppy, czy mogłabym rzucić to zaklęcie później dla profesora? Będzie zawiedziony, że tego nie słyszał.

- Nie widzę przeszkód. Nauczę cię jak je rzucać.

Hermiona przećwiczyła zaklęcia i wróciła do mieszkania, dokończyć jedną z prac potrzebnych jej na studia. Nie chciała mieć żadnych zaległości. Chciała wcześniej skończyć studia, aby nie martwić się nimi w ostatnich miesiącach ciąży.

Po drodze do kwater widziała profesora rozmawiającego z Filchem. Snape był bardzo zdenerwowany. Domyślała się, że pytał się kiedy jej pokój będzie gotowy. Nie musiała stać blisko, aby usłyszeć co mówią, ponieważ oboje coraz bardziej podnosili głos.
Severus wszedł do ich kwater na dziesięć minut przed rozpoczęciem zajęć. - Jak tam pani spotkanie? Słyszała pani bicie serca?

- Tak, ale zanim do tego przejdziemy, czy mógłby pan powiedzieć mi co Filch stwierdził na temat mojego pokoju? Zakładam, że właśnie o tym panowie rozmawiali?

- Tak - westchnął z rozdrażnieniem - twierdzi, ze nie jest w stanie na razie tego naprawić. Ma listę rzeczy, które musi zrobić i najwyraźniej pani pokój nie jest aż tak ważny. Więc, jak tam wizyta?

- Wszystko jest w porządku. Słyszałam bicie serca, a Poppy nauczyła mnie odpowiedniego zaklęcia. Chce pan posłuchać? - spojrzała na niego ciepłymi, czekoladowymi oczami i uśmiechnęła się.

- Naprawdę? Bardzo chętnie posłucham. - nie mógł się powstrzymać i uśmiechnął się kącikiem ust.

Hermiona z pietyzmem ujęła swoją różdżkę i wypowiedziała zaklęcie - dudum, dudum, dudum - rozległo się w całym pokoju. To moje dziecko! Cichutki rytm serca. Bogowie, Severus nie możesz mnie odepchnąć!

Kiedy uniosła głowę miała łzy w oczach. Na pociemniałej twarzy profesora widać było uczucie, którego nie potrafiła sprecyzować. Wyglądało... jakby przestraszył się tego dźwięku. Nagle odchrząknął, powiedział, że już zaczynają się zajęcia i wyszedł z zawirowaniem czarnych szat.

Zamknął drzwi od swojego bura czołem oparł się o szorstkie drewno. Wziął głęboki wdech. Za dużo uczuć na raz. Widział grę emocji na twarzy Hermiony i widział jej miłość. Ona zaczynała kochać to dziecko i nie wiedział co o tym myśleć.

Ale jedno wiedział na pewno. Musi poważnie przemyśleć ten kontrakt.

Rozdział 9

Dni zaczęły Hermionie mijać tak szybko, że zlewały się w jeden. Skoncentrowała się na studiach, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej i Severus zaczynał się niepokoić o jej zdrowie. Nie wiedział, że chce wcześniej ukończyć studia, dziewczyna nie chciała go o tym informować. A teraz uczyła się tak intensywnie jak przed owutemami, dlatego postanowił ją o to zapytać.

- Panno Granger, czy mogłaby mi pani powiedzieć, co, na wszystkie świętości, robi pani otoczona tymi książkami. Zachowuje się pani jakby przygotowywała się do sesji, a jest dopiero pierwszy tydzień listopada. Jeśli dobrze pamiętam sesje zaczynają się dopiero przed przerwą świąteczną.

Hermiona poparzyła w górę na profesora i zastanawiała się czy powiedzieć mu prawdę. Kończyła już te studia. Zda wszystkie egzaminy jeszcze przed semestralną sesją - Nie uczę się na sesję. Ale i tak teraz zaczynałabym przygotowania do niej. Do przerwy świątecznej pozostało niewiele czasu. - odpowiedziała szybko i wróciła do przeglądania materiałów.

- Dlaczego więc tak intensywnie się pani uczy, jeśli mogę spytać?

Westchnęła. Wiedziała, że nie zostawi jej w spokoju, dopóki nie dowie się całej prawdy. Przeklęty nietoperz! Interesuje się mną w nieodpowiednich momentach!
- Uczę się do końcowych egzaminów. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to ukończę studia wraz z zakończeniem semestru. - wyjaśniła zirytowana jego przeszkadzaniem.

- Dlaczego? Jak pani to załatwiła?

Hermiona z hukiem zatrzasnęła książkę i obrzuciła Snape'a rozdrażnionym spojrzeniem. Było jasne, że jeżeli nie wyjaśni mu wszystkiego dokładnie, to z dzisiejszej nauki nic nie wyjdzie.
- To proste. Kiedy zostałam zamknięta w tym przeklętym zamku, w którym nie ma zbyt wiele do roboty, to wolałam się skoncentrować na studiach. Moi profesorowie powiedzieli mi, że skoro moja praca nad zaklęciami była zawsze doskonała to mogę ukończyć studia z końcem roku kalendarzowego. Zgodziłam się. W takiej sytuacji w ostatnich miesiącach ciąży nie będę musiała się martwić studiami.

To jest właśnie mała Wiem -To - Wszystko, którą znam i kocham! - Rozumiem. Tylko niech się pani nie przemęcza i nie zapomni coś zjeść. Piła pani dziś eliksir witaminowy?

- Tak, tak, wzięłam. Piję go codziennie. I psiakrew, dobrze o tym wiesz! - warknęła i po chwili westchnęła - Przepraszam, sir. Jestem rozdrażniona. Bolą mnie plecy i jeszcze te rozchwiane hormony. - burczała. By nie wspomnieć o ty, że śpię w twoim łóżku i nie mogę cię dotknąć! To sprawia, że WARIUJĘ!

Severus bez słowa stanął za Hermioną i zaczął masować jej ramiona. Czuł jak sztywnieje pod jego palcami by po chwili się odprężyć. - Ummm, jak dobrze - zamruczała. Snape uśmiechnął się pod nosem i zsunął niżej ręce zwiększając nacisk palców. Hermiona mruczała jak zadowolony kot. Pochylił głowę i wciągnął zapach jej włosów. Upajające! W sekundzie zorientował się, co robi i lekko się odsunął. Kiedy jego ręce dotarły do niższej części pleców, wyczuł mocno naprężone mięśnie i zaczął je rozmasowywać.

Dziewczyna, jak tylko poczuła palce profesora na ramionach, zesztywniała. Nie była pewna jak zareaguje na tę fizyczną bliskość, ale zdecydowała się odprężyć i cieszyć tą chwilą. To było zbyt dobre, aby to przerwać. Merlinie! Czy on właśnie obwąchuje moje włosy? Dlaczego? Napięła się, kiedy znalazł bolące miejsce, ale po chwili poczuła ulgę.

Oboje podskoczyli, gdy w pokoju aportował się skrzat domowy. Snape poczuł rozdrażnienie, że mu przerwano i musiał przestać dotykać Hermiony. Nigdy wcześniej nie miał tak wielkiej ochoty, by zignorować to stworzenie.

- Co tam masz? - spytała grzecznie Hermiona.

- Przepraszam, panienko, sir, ale mam trzy listy.

- Dziękujemy. Jeśli to wszystko to możesz już odejść - Severus wiedział, że, że zabrzmiało to za ostro, ale mocno odczuł utratę kontaktu z ciałem Hermiony. Nawet, jeśli to był tylko masaż.

Hermiona rzuciła mu surowe spojrzenie i uprzejmie podziękowała skrzatowi. Stwierdziła, że dwa z listów były do niej. Kiedy otworzyła pierwszy, jęknęła głośno.

Severus uniósł brew - Zła wiadomość?

- Nie. Pani Malfoy urządza wieczór panieński dla Ginny na parę tygodni przed ślubem. Tego samego dnia, kiedy Draco będzie miał wieczór kawalerski. To jest właśnie moje zaproszenie. Mamy przynieść ze sobą jakąś nocną bieliznę. Domyślam się, że dostał pan zaproszenie na wieczór Dracona?

- Tak. Przypuszczam, że będę zmuszony pójść na te nikomu nie potrzebne przyjęcie - powiedział, kiedy przeczytał zaproszenie. - Dobra zabawa dla chłopców typu Pottera - sarknął pod nosem. Na twarzy profesora ukazało się umiarkowane zainteresowanie. - To będzie pierwsza sobota grudnia. Zwykle takie wieczory urządza się nieco bliżej ślubu, nieprawdaż?

Roześmiała się - Zazwyczaj tak. Ale według mojego listu Ginny powiedziała Draconowi, że będzie musiał mieć więcej czasu, aby oprzytomnieć po imprezie. Nie chce żeby na ślubie jej mąż wyglądał na zmęczonego. Pragnie, aby ten szczególny dzień był idealny.

Snape potrząsnął głową. Ta dzisiejsza młodzież. Pamiętał jak byli pijani, on i Lucjusz na wieczorze kawalerskim tego ostatniego. - Weźmiesz udział w przyjęciu panny Weasley? - Chciałbym zobaczyć jak przymierzasz tę bieliznę, ale w moim podkoszulku też wyglądasz pięknie.

- O, tak. Już się cieszę na ten wieczór. Tylko z niechęcią myślę o powrocie do Malfoy Manor. Prawdopodobnie w ten weekend wybiorę się na zakupy. Dowiem się czy Luna, Tonks i Susan mają trochę wolnego czasu. Może mogłybyśmy zjeść razem lunch. W mugolskim Londynie jest takie miejsce Coco de Mer, które chciałabym odwiedzić.

- Postaraj się nie przemęczyć. Nadal nie przybiera pani na wadze tyle ile powinna. Nawet nie widać, że jest pani w ciąży. - Już nie mogę się doczekać, kiedy zaczniesz się zaokrąglać z powodu mojego dziecka. Będziesz jeszcze piękniejsza, o ile to w ogóle możliwe.

Hermiona przewróciła oczami - Jestem dopiero w trzynastym tygodniu. Będę ogromna jak dom i chodząc będę kołysać się na boki, wielkie dzięki! - wtedy będę wyglądać jak przerośnięty wieloryb i nie będziesz w stanie na mnie patrzeć. Otworzyła kolejny list i uśmiechnęła się - Minerwa zaprasza mnie dzisiaj na herbatę. Bardzo się cieszę, rzadko ją ostatnio widuję.

- Jesteś w stanie zaniedbać na kilka godzin swoją naukę z powodu herbaty? - spytał sarkastyczne i rzucił jej uśmieszek. Wygląda pięknie, kiedy się irytuje i nadal łatwo ją sprowokować.

- Hmmm- założyła ręce na piersiach - Przepraszam, że traktuję moją naukę tak poważnie. Naprawdę chciałabym skończyć studia podczas przerwy świątecznej i tak zrobię. Kiedy dziecko się urodzi, będę mogła spokojnie poszukać profesora, który przyjmie mnie na roczny staż.

- Coś nie tak z profesorem Flitwickiem? Do czasu narodzin dziecka, pan Boot powinien skończyć już swój staż u niego.

Hermiona wpatrzyła się, w profesora, uważnym wzrokiem. Nieczuły DRAŃ! - Ponieważ, sir, mieszkałabym w tym samym miejscu, co moje dziecko, którego nigdy nie poznam. Nie byłabym w stanie tego znieść, wiedząc, że on lub ona jest tuż pode mną w lochach!

Z ciężkim sercem zebrała swoje książki i odłożyła na miejsce przed wyjściem do Minerwy. Miała tylko nadzieję, że jej mentorka nie zauważy jej przygnębionej twarzy i smutku w oczach.

Severus westchnął ciężko. Co ja sobie myślałem sugerując to? Rzeczywiście jestem draniem bez serca. Nie, tylko nieczułym. Nie chciałem jej zranić. Tylko, wydawało się tak naturalne, że zawsze będzie w pobliżu. Naprawdę muszę przemyśleć ten kontrakt. Wplótł palce w swoje tłuste włosy. Jedynym powodem, dla którego podtrzymuję tę fasadę zimnego drania i biznesowej transakcji jest to, że muszę być przygotowany na jej odejście po urodzeniu dziecka. Czy byłbym w stanie załatwić jej pracę w pobliżu dziecka i mnie? Zawsze byłem silny i potrafiłem ukrywać swoje emocje. Dlaczego nie miałbym trochę ustąpić?

Wstał i przywołał skrzata z herbatą i ciasteczkami, przyzwyczaił się do tego rytuału. Kiedy popijał gorący płyn zaczął rozmyślać.

To jest oczywiste, ona naprawdę kocha to dziecko. Powinienem to przewidzieć. Cóż mogła zaszkodzić jej obecność w życiu dziecka? Może wtedy zacznie też żywić jakieś uczucia do mnie i moglibyśmy stać się prawdziwą rodziną. A jeśli nie, to przynajmniej dziecko będzie miało dwoje kochających rodziców.

Oczywiście, jeżeli do tego nie dojdzie to Hermiona wedle nowego prawa będzie zmuszona wyjść za mąż. Wziąć ślub i mieć dzieci z innym mężczyzną! Nagle do niego dotarło. CHOLERA! Jeśli będzie musiała wziąć ślub i urodzi inne dziecko to wtedy wszystko możliwe, że jednocześnie będą w Hogwarcie! Zastanawiam się czy myślała tym! Jeżeli będzie miała inne dziecko to MOJE będzie zawsze na drugim miejscu! Nie chcę, aby moje dziecko zostało odepchnięte przez matkę, już raczej wolę, aby wogóle nie miało matki.

Ale, Hermiona by tego nie zrobiła. Za bardzo kocha i daje z siebie. Za bardzo gryfońska, aby zrobić to własnemu dziecku. Kochałaby je. Już kocha. To nie jest łatwa decyzja. Potrzebuję czasu, żeby to dokładnie przemyśleć.

Z kolejnym ciężkim westchnieniem, poszedł sprawdzać eseje uczniów. Nie podejmie tej decyzji pochopnie. Wiedział jednak jedną rzecz. Hermiona kocha jego dziecko. Pytanie czy potrafiłaby kochać jego.

Być może powinienem przestać nalegać na traktowanie tego jak bezsensownej biznesowej transakcji. Nie jesteśmy głupi. To coś dużo bardziej osobistego niż transakcja. Może moglibyśmy zacząć od tworzenia przyjaźni i zobaczyć jak to się dalej potoczy. Nie muszę podejmować tej decyzji dzisiaj.
***

Hermiona przybyła do Minerwy dokładnie o czasie. Czekała już na nią filiżanka jej ulubionej Earl Grey. Usiadła i z wdzięcznością wzięła zaoferowany napój.

- Cześć Hermiono. Jak tam sprawy z tobą i Severusem? Jakieś nadzieje na renegocjację kontraktu? - spytała starsza czarownica i upiła łyk herbaty.

- Nie za duże w tej chwili. Jest o wiele bardziej oficjalny niż kiedykolwiek. Uświadamiam to sobie za każdym razem, kiedy słyszę z jego ust „ panno Granger”! - wiedziała jak to brzmi, ale po ostatnim komentarzu Minerwy nie mogła powstrzymać goryczy.

Minerwa uniosła brew. Jej była uczennica wydawała się bardzo spięta. Hmmm, co się dzieje w tych lochach? Wiedziała, że emocje dziewczyny zaraz zaczną wrzeć, więc zdecydowała się zmienić temat.

- Jakiś postęp w naprawie twojego pokoju? Ostatnio wyglądało to tragicznie. - I nie będzie naprawiony przez cały czas twojego pobytu tutaj, jeśli może to w czymś pomóc!

Hermiona westchnęła - Nie, pan Filch mówi, że ma listę pilniejszych rzeczy do zrobienia. Widocznie mój pokój nie jest zaliczony do ważnych spraw. Dumbledore twierdzi, że pracuje nad magiczną integralnością, ale to zajmuje sporo czasu.

- Rozumiem. A gdzie w takim razie śpisz? - Minerwa uśmiechnęła się w duchu. Doskonale wiedziała, gdzie śpi dziewczyna.

Przy tym pytaniu gryfonka się zarumieniła - Dzielę łóżko z profesorem Snape. Nie patrz tak na mnie. Nic się nie wydarzyło! - I to nie była moja decyzja. - ale profesor mówi, że jeżeli moja sypialnia nie będzie gotowa do gwiazdki to będzie zmuszony znaleźć mi inne kwatery blisko niego.

Och nie! Nie możemy do TEGO dopuścić! Będę musiała natychmiast porozmawiać z Albusem! - Jestem pewna, że do tego nie dojdzie, Hermiono. Filch z pewnością zdąży naprawić twój pokój. Jakie macie plany na święta? Obchodzimy je w, Hogwarcie, ale o tym wiesz.

- Umm, nie wiem jak on, ale ja w Boże Narodzenie, prawdopodobnie spędzę parę godzin w Norze. Zawsze tak robiłam, nawet, kiedy moi rodzice żyli. - Żałuję, że MY nie robimy żadnych planów razem!

- Jestem pewna, że Weasleyowie nie będą mieli nic przeciwko jego obecności. Czemu go nie zaprosisz? Zwykle i tak siedzi w zamku. - A tak, będzie wyglądało, że jesteście parą.

- Nie wiem, być może. Co myślisz na temat prawa małżeńskiego, które proponuje Knot? Wydaje się trochę… przestarzałe… nie sądzisz? - Hermiona zwinnie zmieniła temat.- Mam na myśli aranżowanie małżeństw w tych czasach.

Minerwa spojrzała na nią uważnie, nieznacznie zaskoczona - Hermiono, trudne czasy wymagają trudnych decyzji. Musimy zapewnić sobie dalsze istnienie naszego świata. Myślę, że to dobry pomysł, chociaż chciałabym, aby czarodzieje mugolskiego pochodzenia nie musieli być zmuszani. Niestety nie mamy innego wyboru.

Wstrząsnęło to dziewczyną. Miała nadzieję, że Minerwa zgodzi się z nią. Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała - Rozumiem, że coś musimy zrobić, ale to prawie jak niewolnictwo! Poza tym zaznajomiłam się z zagadnieniem czarodziejskich małżeństw. One są zawierane na zawsze! Bez możliwości rozwodu! Z zaklęciem wierności, żadnych kochanków, jeżeli jesteście małżeństwem! A co jeśli byłabym zmuszona poślubić kogoś takiego jak Crabbe, albo Goyle?? Co bym wtedy zrobiła? - O Merlinie, a jeśli rzeczywiście będę musiała poślubić jednego z nich? To za dużo jak na mnie!

- Hermiono, uspokój się!. Do czasu ustalenia tego prawa, jeżeli jeszcze będziesz wolna to możesz znaleźć kogoś odpowiedniego dla siebie i wziąć ślub! - na przykład Severusa Snape'a!

Hermiona znów szybko zmieniła temat - Wybierasz się na wieczór panieński Ginny?

Mentorka uniosła brew na kolejną zmianę tematu, ale pominęła to milczeniem - Tak, dostałam zaproszenie. Przypuszczam, że również się tam wybierasz?

- Tak, mam zamiar zapytać dziewczyn, czy nie chcą pójść w ten weekend na zakupy do mugolskiego Londynu. Chcę odwiedzić Coco de Mer. Masz ochotę do nas dołączyć?

- Dziękuję, ale nie mogę. W sobotę jest moja kolej, aby przypilnować uczniów w drodze do Hogsmeade, ale bawcie się dobrze. Dobrze ci zrobi jak od czasu do czasu wyjdziesz z tych zatęchłych lochów.

Hermiona roześmiała się i rozluźniła. Powiedziała swojej ulubionej profesorce o wcześniejszym ukończeniu studiów. Minerwa była bardzo szczęśliwa. Była dumna ze swojej uczennicy i powiedziała jej to. Dziewczyna zarumieniła się i stwierdziła, że czas najwyższy wracać do nauki.

Jak tylko Hermiona wyszła, Minerwa błyskawicznie udała się do Albusa. Szła tak szybko jak tylko mogła.
***

Hermiona była tak pochłonięta nauką, że ledwie odnotowywała fakt upływających dni. Chciała uzyskać jak najlepsze wyniki. Martwiła się, była mugolskiego pochodzenia i podejrzewała, że ciężko będzie jej znaleźć mistrza zaklęć, który przyjmie ją na staż. Chciała, więc, aby jej stopnie nie były pretekstem do odrzucenia podań.
Była bardzo zajęta, a jednak zdołała zauważyć lekkie zmiany w zachowaniu Severusa. Miedzy innymi, pozwolił jej mówić do siebie po imieniu. Powiedział, że już czas najwyższy, by przestali zwracać się do siebie tak oficjalnie i Hermiona nie mogła być szczęśliwsza. Dla niej była to oznaka zażyłości, ponieważ bardzo rzadko pozwalał komuś na taką poufałość.

Nadszedł dzień przyjęcia Ginny. Hermiona nie mogła się doczekać, kiedy znów zobaczy przyjaciółkę, nawet, jeśli to oznaczało towarzystwo Lucindy Malfoy. Przeglądała właśnie szafę i zastanawiała się na ubiorem na wieczór, kiedy ktoś zapukał. Kto się dobija tak wcześnie w sobotę?

Usłyszała głos Severusa - Wejść - weszła do salonu, aby sprawdzić, kto przyszedł. Ku jej zaskoczeniu był to Filch.

- Dyrektor prosił mnie, abym zszedł na dół i zerknął na pokój panny Granger, profesorze Snape.

Serce Hermiony zamarło. Nie chciała wrócić do samotnego sypiania. Cieszyła się budzeniem każdego ranka u boku Severusa.

Snape rzucił woźnemu groźne spojrzenie - Świetnie. Zaczynaj więc. Wiesz gdzie to jest.

Trwało to pół dnia, ale pokój został doprowadzony do porządku.
Hermiona westchnęła - Dobrze, wygląda na to, że już nie będę ci przeszkadzać moją obecnością w twoim łóżku, Severusie - próbowała potraktować to lekceważąco, ale mówiła to z ciężkim sercem.

Severus nie wiedział, co sądzić o wyrazie twarzy dziewczyny. Wyglądała na rozczarowaną.
- Racja, jeśli jednak twoje koszmary powrócą, nie wahaj się przyjść do mnie. Nie chcę, abyś przechodziła przez to sama. - Każdy pretekst jest dobry, żebyś wróciła do mojego łóżka.

- Jeśli mam być szczera to one nasilają się zwykle podczas świąt. Nie jestem pewna czy pamiętasz, ale właśnie o tej porze moi rodzice zostali zamordowania - nienawidziła przyznawać się do słabości właśnie jemu, ale taka była prawda.

- Rozumiem - powiedział i rzeczywiście zrozumiał. Widział ile kosztowało ją to wyznanie, a ponieważ nie mogła brać eliksiru bezsennego snu, potrzebowała jego pomocy. Postanowił jej to ułatwić. A co dopiero mnie! usiłował przekonać samego siebie - Może więc, przemyślisz pozostanie w moim łóżku podczas świat i do czasu ukończenia studiów. Wiem, że stres też wywołuje u ciebie koszmary, a sądzę, że jestem w stanie tolerować twoją obecność jeszcze przez miesiąc.

Spojrzała na niego rozpromienionym wzrokiem - Jesteś pewny? Nie chcę zmuszać cię do niczego więcej - Błagam, powiedz, tak!

- Tak. Byłoby więcej problemu, jeśli musiałbym, co noc biegać do twojej sypialni, aby obudzić cię z koszmaru.

- Racja, nie pomyślałam o tym - zarumieniła się - muszę teraz przygotować się do przyjęcia. Nie chcę się spóźnić. A ty? Przygotowany na dzisiejszy wieczór?

- Tak gotowy jak to tylko możliwe - stwierdził szyderczo.

- Naprawdę nie masz ochoty pójść?

Severus westchnął. - Hermiono, mój pomysł na spędzenie wieczoru ma mało wspólnego z siedzeniem w knajpie na Nokturnie z pijanymi, kopcącymi cygara czarodziejami. Na dodatek śliniącymi się na widok tańczących i zdejmujących ubranie wiedźm - potrząsnął ze wstrętem głową. Wołałbym sprawdzać prace domowe przy kominku i patrzeć na ciebie jak pochłaniasz książki.

Co on miał na myśli mówiąc o rozbierających się wiedźmach? STRIPTIZERKI? Wiem, że to mugolski zwyczaj, ale nie myślałam, iż czystokrwiści czarodzieje także tak się zabawiają. Zastanawiam się czy Ginny wie. OCH! Zastanawiam się czy Narcyza Malfoy wie. Molly? Minerwa? A co mnie obchodzi, co robi Severus? Sekundę później w usłyszała w głowie odpowiedź na to pytanie, Ponieważ go kocham, właśnie dlatego!

Severus przyglądał się Hermionie z zastanawiającym wyrazem twarzy. Wygląda prawie jakby była… zazdrosna.

- Więc dla ciebie to nie będzie dobra zabawa?

Zachichotał w duchu. Tak, zdecydowanie zazdrosna. - Nie, nawet kiedy byłem młodszy nie zachwycały mnie takie imprezy.

- Mam nadzieję, że mimo wszystko mile spędzisz czas - mam nadzieję, że NIE BĘDZIESZ się dobrze bawił - idę wziąć kąpiel.

Uniósł brew, kiedy wyszła z pokoju. Naprawdę, bardzo interesujące.

Parę godzin później czekał na nią w salonie. Chciał ją odprowadzić do Malfoy Manor i z Lucjuszem iść na przyjęcie. Gdy tylko weszła zaparło mu dech.

Miała na sobie mugolską sukienkę, prostą, ale na niej wyglądała ślicznie. W stylu empire z marszczonym dekoltem, opadającą luźno do kostek. W kolorze ciemnej czekolady. Ktoś nie poinformowany nie zauważy, że jest w ciąży, ale Severus widział drobne zmiany w jej sylwetce. Spojrzała na niego uśmiechając się. Po raz kolejny zabrakło mu tchu. Jej oczy były pełne wyrazu i ciepłych błysków, po prostu promieniała.

O rany, pomyślała, Severus wygląda świetnie. Zbyt dobrze jak na imprezę ze striptizerkami!

Ubrany w nieformalne szaty, oczywiście czarne, ale z srebrnymi i zielonymi wstawkami na kołnierzu i obrzeżach. Ta sama zapinka do płaszcza w kształcie węży ze szmaragdowymi oczyma. Zrobił coś, czego nigdy przedtem nie widziała; spiął włosy skórzanym rzemieniem.

Merlinie, pomocy! Ależ on jest seksowny!

Uśmiechnął się lekko i zaoferował jej ramię - Gotowa?

- Tak, chodźmy. Nie martw się moim powrotem, dziewczyny powiedziały, że dopilnują, abym bezpiecznie dotarła do domu. Chcę, abyś się dobrze bawił. - Byle nie za dobrze!

- Jestem zadowolony, że to słyszę. Nie wiem, kiedy wrócę, więc nie czekaj na mnie - w duchu śmiał się z jej ponurego wyrazu twarzy.

Lucjusz czekał na nich w holu. Chciał jak najszybciej odejść od tych wszystkich wiedźm, chichoczących w salonie. Severus uśmiechnął się z zadowoleniem - Lucjusz, czyżbyś nie mógł się doczekać, kiedy stąd wyjdziesz?

Blondyn obrzucił przyjaciela ponurym spojrzeniem szarych oczu - Severus, słucham ich paplania o ślubach, bieliźnie i bogowie wiedzą, o czym jeszcze, już od czterdziestu pięciu minut. Oczywiście, że chcę już stąd wyjść!

Hermiona roześmiała się głośno, ogrzewając Severusa swoim śmiechem - Więc lepiej już idźcie. Bawcie się dobrze - i nie zastanawiając się nad tym, co robi pocałowała Severusa w policzek.

Lucjusz uśmiechnął się domyślnie na widok rumieńca swojego przyjaciela. To samo zrobiła Narcyza, kiedy się żegnali, jakieś pięć minut temu. Oni nie rozumieją jak dobrze razem wyglądają? A Severus ma jej to za złe!

Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, zjawił się Dippy po płaszcz dziewczyny. Panowie aportowali się, a Hermiona z uśmiechem ruszyła w stronę salonu.

Ginny siedział pośrodku ogromnego stosu prezentów. Uśmiechała się promiennie, wyglądała na bardzo zakochaną i szczęśliwą. Hermiona posłała przyjaciółce ciepły uśmiech. - Cześć Ginny!

- Hermiona, jak się cieszę, że cię widzę. A gdzie Minerwa? Myślałam, że przyjdziecie razem.

- Severus mnie odprowadził, chciał się spotkać z Lucjuszem. Minerwa zaraz powinna się pojawić.

Lucinda Malfoy uniosła brew i obrzuciła dziewczynę uważnym spojrzeniem - A więc teraz to jest Severus?

Gryfonką skuliła się wewnętrznie. Głos Lucindy działał na nią jak skrobanie paznokciem po szkle - Tak, panno Malfoy. Severus poprosił, abym nazywała go po imieniu.

Lucinda spuściła wzrok - Rozumiem - W porządku trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. Muszę znaleźć sposób, aby odsunąć tę szlamę od Severusa. Miałam go PIERWSZA! Ale do tego czasu mogę się zabawić z tą szlamą.

Hermiona przesunęła się nieznacznie widząc zły uśmiech Lucindy skierowany w jej stronę. Co jej przyszło do głowy! Wygląda na niebezpiecznie zadowoloną!

- Usiądź koło mnie, Hermiono - Tonks zauważyła złe spojrzenie Lucindy, które tamta rzuciła jej przyjaciółce i nie podobało jej się to.

- Dzięki. Ginny, a co będą robili dzisiaj mężczyźni? - Hermiona chciała się dowiedzieć czy jej przyjaciółka była świadoma planów Draco na dzisiejszy wieczór. Nie wspominając o reszcie dziewczyn.

-Co powiedział Lucjusz, Narcyzo? Idą do klubu na Nokturnie? Mam nadzieję, że Draco będzie się dobrze bawił - uśmiechnął się rudzielec.

- Tak, sama fiukałam do odpowiedniej agencji i zamawiałam dziewczyny. Będą dzisiaj mieli arabski wieczór. Wszystko, co najlepsze dla naszych chłopców! Powinni mieć dobrą zabawę, Ginewro.

Hermionę ogłuszyło t stwierdzenie - Chcesz powiedzieć, że nie masz nic przeciwko temu, aby ślinili się na widok roznegliżowanych panienek? Pani Weasley, pani również?

Panie zachichotały, łącznie z Tonks - Hermiono, oni będą tylko patrzeć jak one się rozbierają i nic więcej.

- Dlaczego jesteście tego takie pewne? Będą pijani! Po pijanemu mogą zrobić rzeczy, których później będą żałować! - nie mogła uwierzyć w spokój tych kobiet. Sama myśl, że Severus mógłby się przespać z jedną z tych striptizerek sprawiała, że robiło jej się niedobrze.

Pani Weasley z rozbawieniem popatrzyła na Hermionę - Hermiona, pozwól sobie powiedzieć co się wydarzy. Mężczyźni pójdą do tego klubu, upiją się dobrą whisky, wypalą parę wyśmienitych cygar i będą się dobrze bawić. Potem będą striptizerki tańczące egzotyczne tańce, a na koniec panowie wrócą do domu, gdzie my zbierzemy korzyści.

- Tak - uzupełniła Narcyza - i to bez jakiejkolwiek wysiłku z naszej strony - wszystkie panie wybuchnęły śmiechem.

- Wszystko ładnie, ale kawalerowie -dodała Lucinda, patrząc na Hermionę - tacy jak Severus, mogą skorzystać z tego, co zostało im zaoferowane.

Hermiona sapnęła ze złości po tej uwadze. Nie skorzystał z TWOJEJ oferty, prawda kochanie?

Luna wyczuwając rozterki przyjaciółki stwierdziła - Powiedziałabym raczej, że to pasuje do Goyla, lub Crabbe'a, ewentualnie, do Zabiniego, ale z pewnością nie do profesora Snape'a!

Panna Malfoy roześmiała się nieprzyjemnym śmiechem - Nie stawiałabym na to. Będzie pijany i jest tylko mężczyzną.

Może, więc pójdziesz i znajdziesz go, kochana LUCY, pomyślała Hermiona, to mogłaby być twoja jedyna szansa.

- Jestem gotowa otworzyć prezenty - Ginny chciała przerwać tę wymianę zdań zanim zamieni się w kłótnię.

- Proszę kochanie najpierw otwórz ten ode mnie - Narcyza spojrzała z czułością na dziewczynę, która uszczęśliwiła jej syna. Z początku było ciężko, nie tylko z powodu przynależności Malfoyów do Voldemorta, ale z powodu wydarzeń na pierwszym roku Ginny. Wszyscy wiedzieli, że to Lucjusz dał pamiętnik Toma, dziewczynie. Użył jej do własnych egoistycznych celów i był wściekły, kiedy plan nie wypalił. Jak Draco i Ginny zaczęli się spotykać, było to trudne zarówno dla Malfoyów jak i Weasleyów. Nie były z tego powodu szczęśliwe.
Jak tylko okazało się, że myślą o sobie poważnie, rodziny usiłowały odłożyć wzajemne uprzedzenia dla dobra swoich dzieci. Lucjusz przeprosił Ginny i resztę Weasleyów za swoje zachowanie i oba rody zaczęły się wzajemnie poznawać. Mieli długą drogę do przejścia, kosztowało ich to sporo wysiłku, ale wszystko szło lepiej niż oczekiwali.

Ginny uśmiechnęła się do przyszłej teściowej i wzięła prezent. Wstrzymała oddech, kiedy otworzyła pudełko. W środku była szmaragdowo - zielona nocna koszulka ozdobiona przy dekolcie delikatnymi cekinami. Miała rozcięcie do uda, a dekolt w kształcie litery „ v” sięgał prawie do pępka. Do kompletu był satynowy szlafroczek. - To jest cudowne!

- Draco uwielbia jak nosisz zielony kolor - wyjaśniła Narcyza.

- Dziękuję - Ginny odłożyła prezent i sięgnęła po następny.

- To ode mnie - odezwała się Minerwa.

- O, witaj Minerwo, nie widziałam jak weszłaś.

- Dopiero, co. Wysłałam prezent wcześniej, abyś dostała na czas. - wyjaśniła profesorka i rozsiadła się w fotelu.

Była to kolejna koszulka, tym razem w kolorze czerwonym ze złotymi nitkami wszytymi w stanik. - Jakie śliczne!

- Tak, - zgodziła się Minerwa - Nie chcemy przecież, aby Draco zapomniał, że jego żona jest gryfonką, prawda?

Nagle zrobiło się bardzo wesoło. To przełamało lody i po chwili kobiety plotkowały wesoło, a Ginny otwierała kolejne pudełka. Wreszcie dotarła do prezentu od Hermiony.

- Gin, to ode mnie. - powiedziała, kiedy przyjaciółka oglądała szatę i szlafroczek koloru kości słoniowej.

- Jakie to delikatne.

Lucinda zerknęła na szatę, przewróciła oczyma i uśmiechnęła się z afektacją - Czyż to nie romantyczne? Proszę kochana Ginewro, odpakuj mój. Chciałam, aby najlepszy był otwarty na końcu.

- Kwestia gustu - stwierdziła Minerwa cierpko.

Dziewczyna wzięła prezent z rąk przyszłej cioci. Rozerwała opakowanie i wciągnęła powietrze z zakłopotania. - Umm, dziękuję, ciociu Lucindo. Nie wiem co powiedzieć.

- Kochanie nie siedź tak, pokaż wszystkim - rozkazała Lucinda.

Nerwowym ruchem Ginny wyjęła rzeczy z pudełka. Pierwszą rzeczą był dziwnie wyglądający wazon. Lucinda zabrała go z rąk oniemiałej Ginny - Zobacz kochanie - po czym wyszeptała - Vibreo - wazon zaczął zmieniać kształt i po chwili panna Malfoy trzymała w ręce wibrator.

- Kiedy nie będzie już wam potrzebny po prostu powiesz Scourgify, w celu oczyszczenia, następnie Vaseo i wibrator powróci do poprzedniego kształtu. W ten sposób możesz trzymać to na nocnej szafce.

Przyszła panna młoda zrobiła się bardzo czerwona. Było jasne, że jest skrępowana takim prezentem. Jednak wyciągnęła z pudełka następne sprzęty. Skórzane kołnierze, łańcuchy i kajdanki.

- Dziękuje ciociu - powiedział z wymuszonym zadowoleniem i pośpiesznie wszystko odłożyła.

- Gdzie pani to dostała, panno Malfoy? - spytała Susan. Kiedy poczuła na sobie zaskoczone spojrzenia, wzruszyła ramionami i dodała - Neville potrafi czasami zaskoczyć - i znowu głośny śmiech rozładował atmosferę.

Po lekkiej kolacji złożonej z delikatnej zupy i sałatki, Narcyza wręczyła każdej po małym pudełku - To moje prezenty dla was, mam nadzieję, że sprawią wam przyjemność.

Wszystkie panie dostały prześliczne satynowe koszulki nocne. Każda w innym kolorze. Hermiona dostała bardzo prześwitującą.

- Panno Granger - Lucinda zamruczała jak kot, który usiłuje pokazać pazury - Mam nadzieję, że będzie na panią pasować. Wygląda pani jakby przybrała, co najmniej jakieś dziesięć kilo. W Hogwarcie muszą dobrze panią karmić.

- Ośmielę się powiedzieć, że Hermiona straciła na wadze, odkąd przebywa w zamku - stwierdziła Minerwa, patrząc pogardliwie na blondynkę.- Z jakiego powodu interesuje panią jej waga? - Hermiona otworzyła usta ze zdumienia. Minerwa znowu wystąpiła jako jej adwokat. - Bo interesuje, prawda?

Tonks mimowolnie rozjaśniła nastrój, przesuwając się do Hermiony - Hej, Hermiona! Czy kiedykolwiek wcześniej widziałaś taką piękną w kolorze gumy do żucia, satynową koszulkę? - jej ciotka Narcyza dobrze ją jednak znała. Kolor koszulki pasował do włosów młodej aurorki. - Harry będzie zachwycony.

Dziewczyna uśmiechnęła się do Tonks z wdzięcznością za ten przerywnik - Tonus, jestem już zmęczona i bolą mnie plecy. Będę wracać do zamku.

- W porządku, skorzystamy z sieci fiuu. Chcę iść do domu i przygotować się na powrót Harry'ego - sugestywnie uniosła brwi. Pożegnały się grzecznie z gospodynią oraz przyszłą panną młodą i odebrały płaszcze od skrzata.

Po powrocie do Hogwartu, Hermiona zdecydowała się na długą relaksującą kąpiel. Nie była w stanie pozbyć się z umysłu obrazu Severusa i striptizerek. Nie przeżyłaby, jeżeli Severus uprawiałby seks z inną kobietę. Jakąkolwiek inną kobietę skoro ona tak chętnie mu się ofiarowała. Z ciężkim westchnieniem wyszła z wanny, wytarła się i założyła zielony podkoszulek Snape'a.

Zdecydowała, że dzisiejszej nocy śpi we własnym łóżku. Nie chcę spać z nim w jednym łóżku po tym jak kochał się z inną. Przymknęła oczy i po policzkach potoczyły się łzy. Usnęła.
***

Severus Snape był na najlepszej drodze do upicia się. Po posiłku złożonego ze steku z pieczonymi ziemniakami, cała grupa zeszła do klubu. Potem była tylko Ognista, najlepsze brandy i kubańskie cygara.

Jednakże obojętnie ile pił, nie potrafił pozbyć się z umysłu widoku twarzy Hermiony i jej pełnego wyrazu spojrzenia. Wiedział, że była zazdrosna, kiedy dowiedziała się, że na imprezie będą striptizerki. Na myśl o tym poczuł dziwne ciepło w sercu. Może wtedy mówiła prawdę? Może to nie były skutki eliksiru. Nie dawało mu to spokoju.

Bawili się już około dwóch godzin, kiedy zaczęła grać arabska muzyka i najpiękniejsze oddaliski jakie kiedykolwiek widział rozpoczęły swój taniec.

Mężczyźni skupili się wokół sceny, aby uzyskać lepszy widok. Byli wystarczająco pijani, aby nie krępował ich widok kręcących bioder. Co poniektórzy sami, bezwiednie, ruszali biodrami. Crabbe i Goyle nawet się ślinili.

Lucjusz spojrzał na Severusa, chcąc sprawdzić czy się dobrze bawi. Przyjaciel był pogrążony w myślach i nawet nie zerknął na tańczące dziewczyny. Czas na małą zabawę!

Malfoy przywołał jedną z dziewczyn i szeptem udzielił jej jakiś instrukcji. Po czym podszedł do starego przyjaciela.

- Mam nadzieję, że dobrze się bawisz Severusie. Zasługujesz na przyjemną noc, przyjacielu.

- Dziękuję Lucjuszu. To najlepszy wieczór od dłuższego czasu.

Lucjusz zachichotał. Czego jeszcze nie było od dłuższego czasu? - Co sądzisz o dziewczynach? Śliczne, prawda?

Severus uśmiechnął się z zadowoleniem. - Tak, myślę, że dziś w nocy kilka wiedźm będzie miało miłą niespodziankę, kiedy panowie wrócą do domu. Spodziewam się, że uprzedziłeś Narcyzę, by była gotowa na twój powrót.

- Ona wie. Sama zamawiała te dziewczyny. Ośmielę się twierdzić, że oczekuje na to tak samo jak ja.

Zanim Severus zdołał odpowiedzieć, jedna z dziewcząt zbliżyła się do niego i zaczęła swój taniec. Lucjusz wycofał się, aby móc z boku obserwować przyjaciela. Celowo wybrał właśnie tę dziewczynę, ciekawy reakcji Severusa.

Kobieta zahipnotyzowała Severusa. Zwodniczo kręciła biodrami zbliżając się do niego. Jedną ze swoich szarf zarzuciła mu na szyję i wznowiła swój leniwy taniec. Kręciła prowokacyjnie biodrami, to zbliżając się do mężczyzny to znów oddalając się. Severus wpatrywał się w nią z pod przymrużonych powiek. Stawał się coraz bardziej pobudzony, kiedy powolnymi ruchami ściągała z siebie kolejne rzeczy i wpatrywała się w niego lodowato błękitnymi oczami.
Ma zimne niebieskie oczy. Nie są takie jak Hermiony, w kolorze czekolady, ciepłe, pełne wyrazu. Długie proste blond włosy; z pewnością nie jak jej, brązowe loki. Płaski, twardy brzuch. Nie jak lekko zaokrąglony brzuch Hermiony noszącej jego dziecko. Która czekała na niego w domu.
Severus jęknął i kobieta przyjęła to jako uznanie dla jej wysiłków. Założyła mu ręce na szyję, jedną nogę przełożyła mu przez biodra i zaczęła wykonywać posuwiste ruchy.

- Wystarczy - Severus delikatnie odsunął tancerkę i podszedł do baru.

Lucjusz stłumił swoje zadowolenie, zanim dołączył do niego przy barze. - O co chodzi Severusie? Nie podobał ci się taniec? Specjalnie wybrałem ją dla ciebie, mając na uwadze twoje gusta.

- Gusta się zmieniają, Lucjuszu.

- Naprawdę? - Lucjusz uśmiechnął się z zadowoleniem - W jakim kierunku poszły twoje, przyjacielu? Czyżby coś w rodzaju brązowowłosych gryfonek?

- Nie bądź absurdalny, Lucjuszu! Hermiona tylko nosi mojego spadkobiercę i to wszystko co jest między nami - nie, żebym ci powiedział, gdyby było inaczej!

Lucjusz tylko uśmiechnął się domyślnie do mistrza Eliksirów - Jeśli tak mówisz. Napij się przynajmniej, jeśli nie interesują cię panie.

Blondyn odszedł, a Snape po zamówieniu szklanki Ognistej rozejrzał się po sali klubowej. Rozbawił go lekko widok Albusa między dwoma tancerkami. Mam nadzieję, że Minerwa nie będzie spała, kiedy on wróci do Hogwartu.

Po chwili wszystkie kobiety były nagie, tańczyły już nie tylko na scenie, ale wmieszały się w tłum panów. Niektóre nawet schroniły się, z nielicznymi chętnymi, po kątach. Żonaci i zaręczeni czarodzieje nie mieli żadnych obiekcji by tylko patrzeć. Snape stawał się coraz bardziej pobudzony obserwując te sceny. Był już nieźle pijany, jako, że sam wypił całą butelkę whisky Ogdena.

Trzeba mu przyznać, że tylko nieznacznie się chwiał, kiedy szukał Draco, by się pożegnać. Gdy w końcu go znalazł, zachichotał pod nosem. Draco siedział na krześle opierając ręce na udach; striptizerka stała nad nim okrakiem i wykonywała prowokujące ruchy. Severus zorientował się jak bardzo zadowolony jest chłopak widząc spore wybrzuszenie w jego spodniach i jego zarumienioną twarz. Nie wspominając o ciężkim oddechu.

Rozejrzał się wokół ciekawy, co wyrabiają Potter i Weasley; praktycznie to samo co Draco, stwierdził po chwili. Mógł się założyć, że impreza wkrótce dobiegnie końca, ponieważ panowie już długo nie wytrzymają. Zdecydował się nie przerywać chrześniakowi, znalazł proszek Fiuu i wrócił do swoich kwater. Na dzisiejszy wieczór Albus przewidująco odblokował swój i Severusa kominek.

Wyszedł z kominka w salonie. W głowie mu huczało, a inna cześć ciała domagała się natychmiastowego rozładowania. Musiał sobie ulżyć. Potrzebował Hermiony. Wszedł do sypialni i stwierdził, że jego łóżko jest puste. Pierwszą myślą było, że jej się coś stało, ale nie, z pewnością by go zawiadomili. Bezszelestnie wślizgnął się do jej sypialni. Spała.

Dla niego była piękna i na dodatek w jego koszulce. Leżała na plecach, mógł więc zobaczyć delikatny wzgórek brzucha i krzywiznę piersi. Pachwina Severusa pulsowała coraz gwałtowniej. Słyszał jej oddech i lekkie westchnięcia. Pragnął jej rozpaczliwie. Ostrożnie usiadł na krawędzi łóżka, delikatnie uniósł jedną stopę dziewczyny i zaczął muskać ustami jej palce. Przesunęła się lekko - Krzywołap, przestań!

Severus zachichotał i przesunął językiem przez kształtną łydkę dziewczyny, aż do samego kolana. Hermiona uniosła się na łokciach, spojrzała prosto w czarne oczy i sapnęła ze zdziwienia.

- Dlaczego nie jesteś w moim łóżku, Hermiono? Myślałem, że rozmawialiśmy na ten temat. - powiedział, poczym przeniósł swoją uwagę na drugą nogę Hermiony.

- Pomyślałam, że lepiej jeśli dzisiaj będę spała u siebie. - Opanuj się dziewczyno! - Co robisz? - co ty MI robisz?

Nie odpowiedział. Kontynuował pieszczoty. Ku jego zadowoleniu, jęknęła cicho - Jesteś pijany? - spytała.

Zamiast odpowiedzieć na pytanie, stwierdził prosto - Pragnę cię. Wróć do mojego łóżka, do naszego łóżka, Hermiono.

Nie wiedziała co powiedzieć. Pragnęła go, ale był pijany. Jeżeli wróci z nim do łóżka to czy rano nie będzie tego żałował i nie stwierdzi, że to wina alkoholu? Przemknęło jej przez myśl czy nie był ze striptizerką, ale odrzuciła to, wtedy nie byłby tak pobudzony. Kiedy się zastanawiała, Severus przerwał pieszczoty, wziął ją na ręce i zaniósł do swojej sypialni.

Delikatnie położył dziewczynę na ich łóżku; sam zdecydował, że to ich. Uniosła głowę i spojrzała na niego ciepłymi brązowymi oczyma. Wiedział, że przepadł. Usiadł obok i obrzucił ją zaborczym spojrzeniem. Oblizał usta i pochylił się by jej skosztować. Nie pocałował jej kiedy ostatnio miał szansę i stwierdził, że był idiotą. Zdawał sobie sprawę, że większością jego działań kieruje alkohol, ale nic go to nie obchodziło. Hermiona była trzeźwa i to było najważniejsze. Miała pełną kontrolę na swoim zachowaniem i nie skarżyła się.

Zesztywniała przy pierwszym zetknięciu ich ust. Tak bardzo go pragnęła i teraz wyglądało na to, że to jest odwzajemnione. Jednak nie mogła się pogodzić z faktem, że Severus jest pijany!

- Severus, przestań. Jesteś pijany - wyszeptała.

Severus ostatni raz skubnął jej usta i przesunął pocałunki na szyję dziewczyny. Pomiędzy pocałunkami wymruczał jedwabistym głosem - Pragniesz mnie, Hermiono? Jeżeli powiesz nie, to w tym momencie przestanę i będziesz mogła wrócić do swojego łóżka. Jeśli jednak twoja odpowiedź brzmi, tak, to proszę, pozwól mi kontynuować.

... Hermiona nie była w stanie jasno myśleć, czując na skórze jego usta, które wprawiały ją w drżenie...

- Tak - jęknęła.

- Tak, co? - nie przerywał pieszczot i uśmiechnął się do siebie kiedy krzyknęła.

- Tak, Severus, pragnę cię.

To było wszystko, co chciał usłyszeć. Sunął ustami coraz niżej, do pępka i musnął językiem to cudowne zagłębienie. Tu jest moje dziecko. NASZE dziecko. Bogowie, kocham cię, Hermiono!

Następne chwile zabrały oboje do prywatnego raju…

… Severus opadł na łóżko i przyciągnął do siebie dziewczynę, całując jej twarz. Odwzajemniła gorący, namiętny pocałunek. Tak bardzo cię kocham!

Po chwili zmęczenie wzięło górę i Hermiona zasnęła w ramionach Severusa. Przez zamglony mózg mężczyzny przedzierały się niespokojne myśli. Czy właśnie jeszcze bardziej wszystko skomplikowałem? Czy postąpiłem dzisiaj samolubnie kochając się z nią w ten sposób? Mam wrażenie, czy ona naprawdę mnie pragnie? Nie chcę, aby rano żałowała. Westchnął i kiedy zasypiał myślał tylko o jednym. Ona tak dobrze pasuje do moich ramion.

Rozdział 10

Hermiona nie spała już od jakichś dwudziestu minut. Nadal było dość wcześnie. Była szczęśliwa leżąc przytulona plecami do Severusa. Obejmował ją opiekuńczo ramionami, jedną rękę trzymał delikatnie na jej brzuchu. Westchnęła zadowolona, zastanawiając się, co będzie, gdy on się obudzi. Oprócz tego, że będzie potrzebował eliksiru na kaca, pomyślała szyderczo. Mocniej wtuliła się w mężczyznę i wyczuła, że się budzi.

Severus jęknął. Miał wrażenie, że olbrzymi górski troll wali go swoją maczugą po głowie. Wiedziałem, że ta ostatnia butelka whisky to był zły pomysł. Uchylił jedną powiekę i zerknął w dół na masę brązowych loków przykrywających jego klatkę piersiową. Nie był tym zdziwiony; często budzili się w ramionach drugiego. Po chwili uderzyła go rzeczywistość. Oboje byli nadzy i jej zgrabny tyłeczek przyciśnięty był do jego... raczej wrażliwego miejsca. Nienawidzę porannych erekcji! Myśląc, że Hermiona nadal śpi, pozwolił sobie cieszyć się tą sytuacją przez kilka chwil. Co mógł zrobić, aby wyjaśnić sprawy między nimi? Mógł mieć tylko nadzieję, że wczorajszej nocy było jej przyjemnie.

Nie był w stanie zrozumieć, dlaczego tak łatwo zaakceptowała jego dotyk. Co za bzdury. Doskonale zdawał sobie sprawę, dlaczego! Musi jej na mnie zależeć. Dobrze myślałem, chcąc poznać jej prawdziwe uczucia. Sprawy się skomplikowały. Czy będzie miał na tyle śmiałości, aby zacząć budować z nią jakiś związek? Czy to będzie warte tego bólu, jeśli odejdzie po urodzeniu dziecka? A jeśli to oszustwo z jej strony? Może Hermiona chce tylko, abym zmienił kontrakt i dał jej prawa do dziecka? Westchnął. Ona nigdy by tego nie zrobiła. Hermiona nie jest takim typem osoby.

Powoli zaczął się od niej odsuwać, ale sięgnęła ręką i przytrzymała go. - Nie idź.
Delikatnie odsunął jej dłoń i wstał. Szybko narzucił szlafrok. Jak tylko stwierdził, że nad sobą panuje odwrócił się do Hermiony. To był błąd, przykryta zaledwie prześcieradłem, wyglądała jak bogini po całej nocy spędzonej na uprawianiu miłości. Z nim. Jej usta nadal lekko opuchnięte po gorących pocałunkach; ślady lekkich ukąszeń i ssania po jego pieszczotach. Wyglądało to jakby oznaczał swój teren. Naznaczał ją jak swoją własność.

- Hermiona - zaczął dziwnym tonem - musimy porozmawiać o ostatniej nocy.
W zależności od jej reakcji na jego słowa miałby ogólne pojęcie na temat jej uczuć do niego. Jeżeli zależało jej na nim, powinna się zdenerwować.

Hermiona westchnęła i skrzyżowała ręce na piersiach. Wiedziała, że on to zrobi! - W porządku, więc mów - nie była w nastroju, aby być uprzejma. Po kolejnej niewiarygodnej nocy powie jej, że to był błąd i wiedziała, że więcej tego nie zniesie. Po prostu to czuła. Po raz pierwszy w głosie Severusa brzmiał żal i niepewność.

Snape odchrząknął. Najlepiej zacząć od początku - Ubiegłej nocy wróciłem bardzo pijany i...

Natychmiast mu przerwała - TY PRZEKLĘTY POMIOCIE SLYTHERINA! Nie waż się winić alkoholu za wczorajszą noc! Nie waż się powiedzieć, że mnie nie pragnąłeś!

Wstrząśnięty jej wybuchem, zdecydował, że będzie wobec niej uczciwy. Nie chciał tego przeciągać.

- Jeżeli powstrzymasz się od tych krzyków to będę kontynuował - widział jak ze zdenerwowania gwałtownie oddycha - Nie będę cię oszukiwał, Hermiono. Pragnąłem cię od dłuższego czasu. Nie będę zrzucał całej winy na alkohol. Powiem jednak, że gdybym był trzeźwy to nigdy nie przyszedłbym do ciebie tak jak ostatniej nocy - uniósł rękę widząc, że znowu chce mu przerwać - Całkiem inaczej wyobrażałem sobie nasz pierwszy raz. Żadnego alkoholu, tylko my. Oczywiście nigdy nie wierzyłem, że zgodzisz się na to. Musisz zrozumieć, że na tę chwilę nie możemy kontynuować tego typu relacji. - Obojętnie, jak bardzo tego pragnę.

Serce dziewczyny zamarło - Wybacz, ale nie rozumiem. Oboje jesteśmy dorośli i atrakcyjni dla siebie. Nie chcę żebyś zachowywał się jak...jakby kochanie się ze mną było jakimś błędem, który chciałbyś cofnąć! - rozpaczliwie starała się powstrzymać łzy - Bardzo mi na tobie zależy. Ranisz mnie! - przyznała.

- Żaden błąd, Hermiono. Nigdy. - westchnął i szczupłymi palcami pomasował swój haczykowaty nos. - Nie twierdzę, że to był błąd i nie chcę tego cofnąć. Nigdy nie zapomnę tej nocy, nieważne, co się wydarzy. Nie chcę wykorzystywać sytuacji i nie chcę wykorzystywać ciebie. - usiadł obok niej i ujął jej dłoń - Próbuję ci powiedzieć, że jeżeli będziemy to ciągnąć, to w rezultacie, obojgu będzie nam jeszcze trudniej, kiedy nic z tego nie wyjdzie- spojrzał w czekoladowe oczy - Mnie będzie o wiele trudniej, jeśli zdecydujesz się nas zostawić.

Hermiona przestała powstrzymywać łzy, które teraz spływały jej po policzkach - Ale, jeśli chciałbyś abym została to zostanę. Możemy to kontynuować.

Potrząsnął głową - Nie, Hermiono. Nie w ten sposób. To nie jest właściwe.

- Rozumiem. A więc tak, upijasz się, podniecasz się oglądając tańczące nago striptizerki a potem przychodzisz do Hermiony dla rozładowania i TO jest właściwe? To możesz zaakceptować? A potem decydujesz, że nie możemy tego kontynuować bez pytania, co ja o tym sądzę? Już drugi raz mi to robisz i mam tego dość! - Czy ty nie potrafisz tego zrozumieć? Nie chcę odejść! NIGDY! I chcę się z tobą kochać!

- To było bardzo niewłaściwe z mojej strony, wykorzystać tę sytuację. To wszystko, co mogę powiedzieć.

- Uważam, że nie masz racji. Kiedy tak mówisz, brzmi to... tandetnie i paskudnie, ale dla mnie to miało znaczenie. Proszę się więc nie martwić, profesorze, wracam do własnego łóżka!

Miał ochotę nią potrząsnąć, aby zaczęła wreszcie czytać miedzy wierszami. - Rozumiem, że czujesz się wykorzystana, ale nie taki był mój zamiar. Przepraszam za to. Usiłuję ci powiedzieć, że zależy mi na tobie!

- Za- zależy ci na mnie? - zaczęła się jąkać i spojrzała w czarne oczy.

Severus westchnął. - Chciałbym, aby sprawy następowały powoli. Nie powinniśmy się śpieszyć. Chcę abyś była pewna tego, co czujesz zanim się całkiem zaangażuję!

- Chcesz stworzyć ze mną związek?

- Muszę mieć trochę czasu, aby przywyknąć do tego pomysłu. I chciałbym, żebyś dokładnie przemyślała to, o czym mówię. Ta decyzja nie może zostać podjęta ot, tak - ścisnął jej dłoń - rozumiesz co chcę powiedzieć? - miał nadzieję, że tak. Tylko tyle mógł powiedzieć, bez całkowitego odsłonienia się. Bez mówienia Hermionie, że ją kocha. Było na to o wiele za wcześnie. Nigdy jej tego nie powie dopóki nie będzie pewien, że odwzajemnia te uczucie.

- Rozumiem. Żadnego seksu. Żadnej zażyłości, - uśmiechnęła się trochę drżąco - Mamy wiele do przemyślenia. Masz rację.

- Ubiegłej nocy … - zabrakło mu słów. Wyszedł nie ośmielając się spojrzeć na nią. Poszedł do łazienki po eliksir na kaca. Musiał też odzyskać nad sobą kontrolę. Zrozumieli, że czują coś do siebie. Prawie zawrócił, aby powiedzieć jej, że nie powinni czekać, że mogą kontynuować, kochać się o każdej porze. Nie poddawaj się! Jeżeli pociągniesz to dalej w ten sposób to załamiesz się, gdy ona odejdzie!

Gdy wrócił do sypialni, zauważył, że zdążyła narzucić na siebie jego górę od piżamy i teraz zbierała swoje rzeczy. Książki i pergaminy, które zgromadziła przez te parę tygodni w jego pokoju. - Gdzie się z tym wybierasz?

- W tych okolicznościach, pomyślałam, że lepiej będzie jak wrócę do swojego pokoju. To będzie gwarancją, że nie będziemy się spieszyć. I nie będę cię obarczać moją obecnością więcej niż to konieczne - nie widzisz jak bardzo cię kocham i nie chcę cię zostawiać? Nie dopuszczę do tego, aby ledwo ten zaczęty związek się rozpadł, ty uparty człowieku! Wiedziała, że poczeka na swój czas. Udowodni mu swoje uczucia. Zapewni go, że nie opuści, ani dziecka, ani jego.

- Hermiona, nadal uważam, że nie powinnaś spać sama. Przynajmniej podczas okresu świąt. Nie chcę, abyś sama zmagała się z koszmarami. Jestem pewny, że to nie będzie dla ciebie dobre. Mogę obiecać, że ubiegła noc się nie powtórzy. - dopóki sami nie zdecydujemy, iż nadszedł właściwy czas. Proszę zostań! Nie miałem na myśli tego, ze masz wrócić do siebie!

Teraz to zaczyna się robić interesujące. Nadal chce mnie w swoim łóżku, wierząc, że jesteśmy w stanie trzymać ręce przy sobie. Jeśli jestem tak inteligenta jak mam nadzieję, to wykorzystam to. Muszę po prostu zacząć z innej strony. - A więc nigdy więcej wcześniejszej biznesowej transakcji, tak? Życzysz sobie utrzymać tę przyjaźń, która właśnie się zaczęła? I masz nadzieję, tak jak i ja, że przerodzi się w coś więcej?

Tym razem Snape westchnął z ulgą - Tak, jeśli oczywiście ci to odpowiada.

Uśmiechnęła się do niego promiennie. Musiało go to wytrącić z równowagi, bo coś w rodzaju lekkiego rumieńca pojawiło się na jego twarzy. - Oczywiście, myślę, że tak będzie dobrze - nawet nie będziesz wiedział, co cię trafiło! Jestem zmęczona graniem według twoich reguł. Teraz gramy po mojemu. Żadnego długiego oczekiwania, Severusie!

Severus odchrząknął, - Czyli ustalone. Wezmę prysznic i jeśli chcesz możesz już zamówić śniadanie.- CO Z TĄ KOBIETĄ? Ma w oczach psotne iskierki, a na twarzy szelmowski uśmiech!

- Brzmi nieźle.

Severus wyszedł do łazienki, a Hermiona ubrała szlafrok. Nie chciała ubierać się zanim weźmie prysznic, co nastąpi prawdopodobnie dopiero po śniadaniu. Zafiukała do kuchni, by poprosić skrzaty o śniadanie. Ledwie zdążyła usiąść, kiedy wrócił Severus.

- Wygląda, że ostatnio lepiej się czujesz. Żadnych porannych nudności? - sięgnął po tost i posmarował go masłem.

- Żadnych, wogóle. Jestem z tego powodu wdzięczna - włożyła do ust kawałek grejpfruta.

- Jak było na przyjęciu panny Weasley? Dobrze się bawiłaś wśród tych plotkujących wiedźm?

- Możesz zetrzeć z twarzy ten szyderczy uśmieszek, Severusie Snape! Bardzo miło spędziłam czas. Nigdy nie uświadamiałam sobie jak urzekająca może być Narcyza Malfoy. Wydaje się przepadać za Ginny i jestem z tego powodu bardzo zadowolona.

- Tak - zgodził się - Narcyza potrafi bardzo kochać i być słodka dla tych, których uważa za godnych tego, ale niech niebiosa mają cię w opiece, jeśli zostaniesz uznana za wroga. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę ją nazwać moim przyjacielem.

Po tych słowach, serce Hermiony zabiło mocniej. W jego głosie brzmiała czułość. Nie raz porównywała jego relację z Narcyzą do tej, którą miała z Ronem i Harrym. - Nie wspominając o tym - odezwała się - że jest piękna.

- Rzeczywiście, jest.

Severus nie zauważył posmutniałego nagle spojrzenia dziewczyny. Wiedziała, że nigdy nie będzie piękna w jego oczach i ta myśl sprawiła jej ból. Obojętnie jak bardzo mu na niej zależało, zawsze będzie tego świadoma. Szybko zmieniła temat, zanim te przygnębiające myśli opanowały ją do końca - Jak wieczór kawalerski Dracona? Dobrze się bawiliście?

Uniósł brew - Było znośnie. Nie mogę się wypowiadać za innych, ale wyglądało na to, że mieli doskonałą rozrywkę.

- Założę się, że mieli - nie chciała, aby to zabrzmiało zbyt sarkastycznie, ale wyobrażenie tańczących nagich striptizerek wokół gromady pijanych czarodziei było dla niej niesmaczne. Przyjaciele, a nawet wrogowie, wielokrotnie oskarżali ją o świętoszkowatość.

- Jakiś problem z przyjęciem kawalerskim, Hermiono? - cieszyło go, że tak zazdrośnie reaguje.

- Nie, dlaczego? Tylko nie widzę w tym sensu. Jeżeli mężczyzna chce popatrzeć na nagą tańczącą czarownicę, to czemu nie poprosi własnej żony czy dziewczyny? Dlaczego zajęci faceci, czy kobiety mieliby iść i oglądać inną osobę dla własnej przyjemności, skoro on albo ona mogli dostać tę przyjemność w domu?

Prychnął rozbawiony - Inaczej mówiąc, wierzysz, że jeśli Artur Weasley poprosiłby Molly, to ona tańczyłaby naga wokół Nory? Minerwa w wielkiej Sali? A Susan Bones? A TY?

Myślę, że Susan mogłaby cię zaskoczyć, parsknęła w duchu. Zdecydowała, że to dobra chwila, aby zacząć wprowadzać w życie jej plan uwodzenia. Pokazałaby mu, że nie było nic nie właściwego w ostatniej nocy. W porządku, kochanie, zaczynamy grę! Zaglądając w atramentowe oczy tak uwodzicielskim wzrokiem, jakim tylko była w stanie, stwierdziła - Jeśli mój mąż, lub kochanek poprosiłby o to? Z pewnością bym zatańczyła. Wołałabym, aby oglądał mnie, niż inną kobietę. Pytaniem jest, Severus, czy on by zapytał - I co teraz powiesz? - Albo lepiej, kiedy będziemy parą to czy poprosisz o to?

To go zaskoczyło. Zatańczyłabyś, taaak? Kusi mnie by cię poprosić i zobaczyć jak zareagujesz. Unosząc brew posłał jej uśmieszek i ostrożnie odpowiedział - Sądzę, że jeśli to ty miałabyś tańczyć to on, znaczy, ja spytałbym. - celowo usiłowała go skusić, nawet po ich rozmowie? Widział jak po jego stwierdzeniu na twarz Hermiony wypływa rumieniec, kiedy analizuje swoją strategię. Zdecydował się wybawić ją, i siebie przy okazji, z opresji - Byłem zaskoczony, kiedy wczoraj wpadł tu Filch i naprawił uszkodzenia w twoim pokoju. Strasznie się z tym spieszył.

Hermiona uśmiechnęła się z przekąsem - Tak, zdecydowałam się coś z tym zrobić. Widzisz, miałam swoją teorię, którą chciałam sprawdzić. Rozmawiałam z Minerwą. Takie małe kłamstewko. Powiedziałam jej, że jeśli moja sypialnia nie będzie naprawiona do świąt to będziesz musiał znaleźć mi osobne kwatery. Tak jak przypuszczałam poszła z tym prosto do Albusa i dlatego Filch uwinął się z naprawą tak szybko.

- Jestem pod wrażeniem. To było bardzo… po, ślizgońsku, że ośmielę się tak twierdzić. Jaka to była teoria?

- Podejrzewałam, a teraz mam pewność, że ci dwoje oraz Ginny i Draco mieli coś wspólnego z tym wypadkiem. Bardzo dokładnie szukałam powodu, dlaczego rura tak nagle pękła, zalewając mi pokój i nic nie znalazłam. Wiało magią na kilometr. To udowodniło, że to zaplanowali. Pytanie tylko, dlaczego to zrobili?

- Tak, dlaczego? Wścibscy głupcy!

Roześmiała się - Nie było, aż tak źle. W tej chwili uważam to za zabawne i dzięki temu zmusili nas do dzielenia łóżka. Podoba mi się to. Myślę, że zasługują na ograniczone zaufanie.
Snape tylko skrzyżował ręce na piersiach i warknął pod nosem. Co sprawiło, że Hermiona roześmiała się jeszcze bardziej.

***

W poniedziałek, na tydzień przed ślubem Ginny, Hermiona zdawała swoje końcowe egzaminy. Zdawała sobie sprawę, że jest dobrze przygotowana, ale i tak była zdenerwowana. Nie pomagało też wspomnienie czułego uścisku Severusa i ostrożnego uśmiechu, którym obdarował ją na do widzenia.

Po ośmiu bardzo wyczerpujących godzinach spędzonych twardej ławce wróciła do zamku w sama porę na popołudniową herbatę. Gdy tylko weszła Severus uniósł głowę - I jak poszło? Masz ochotę na gorącą herbatę?

- Myślę, że dobrze. Mój profesor powiedział, że do piątku powinnam znać wyniki, ponieważ zdawałam wcześniej niż reszta. Znajdzie czas i sprawdzi je. Dziękuję, ale nie będę teraz nic piła. Pójdę do wanny i wezmę długą gorącą kąpiel. Bolą mnie wszystkie mięśnie.

Jak tylko weszła do łazienki, zdecydowała podrażnić trochę z Severusem i sprawdzić jak długo jest w stanie pozostać wobec niej obojętny. Po tej cudownej nocy chciała więcej. Nie wiedziała jak nawiązać ten temat. Nie chciała, aby myślał, że nie szanuje jego uczuć. Pragnął jej, chciał się związać, ale też chciał, żeby zastanowili się przed umacnianiem związku. Robią pewne postępy i oprócz tego, że nie ma między nimi fizycznej bliskości, wszystko układało się prawie doskonale. Była świadoma, że Snape nie zbliży się do niej, dopóki on nie będzie pewny, że są gotowi. Lęk przed odrzuceniem sprowadzał jej próby do minimum. Szanowała go jeszcze bardziej za to, że ukrywał swoje emocje. To wyznanie musiało go dużo kosztować. Wzruszyła ramionami i wymyśliła plan. Mały test to nic nie właściwego.

Napełniła wannę ciepłą wodą i pianą o zapachu wanilii. Szybko namydliła ciało i zawołała- SEVERUS! Czy mógłby tutaj przyjść, proszę? Potrzebuję pomocy!

Słysząc jej krzyk natychmiast wpadł do łazienki i gwałtownie zatrzymał się w pół kroku. Nie spodziewał się, że już będzie w wannie pełnej piany wyglądając jakby chciałaby, aby ktoś ją smakował. Ściślej biorąc, ja. - Potrzebujesz czegoś? - spytał najbardziej neutralnym tonem na jaki mógł się teraz zdobyć.

Powoli wysunęła z wody długą nogę i oparła stopę na krawędzi wanny - Tak. Bolą mnie stopy, a sama już nie potrafię sięgnąć do nich. Czy mógłbyś mi je wymasować tak, jak wtedy plecy?

Stał jak zahipnotyzowany, patrząc jak piana spływa po jej nodze. Odchrząknęła, aby zwrócić jego uwagę. Spojrzał w brązowe oczy i opamiętał się. - Oczywiście. Jak tylko skończysz kąpiel. Mam odpowiedni balsam na rozluźnienie mięśni. - O NIE! Znowu! Doskonale pamiętam jak się skończyło używanie balsamu ostatnim razem!

- Żaden problem. Właśnie skończyłam - wstała, ociekając pianą i nie odrywając oczu od jego twarzy. Nie spuszczał z niej wzroku. Wyglądało jakby był w transie. Stał nieruchomo i tylko wodził oczyma po jej ciele - Severus? Czy mógłbyś mi podać ręcznik?

Błyskawicznie złapał ręcznik i prawie jej go rzucił - Wyjdę, by dać ci trochę prywatności - płynnym krokiem wyszedł z łazienki.

Uśmiechnęła się w duchu, nic, czego nie widziałeś już wcześniej. Zaskoczyła ją własna bezczelność, ale jeśli chciała uwieść tego człowieka, będzie musiała pozbyć się całej skromności. Severus musi sobie uzmysłowić, że ona chce zostać z nim i dzieckiem, i że go pragnęła, zawsze. Wytarła się i narzuciła na siebie tą jego górę od piżamy. Już nie długo będzie na nią za ciasna. Ta myśl ją zasmuciła.

Westchnęła uszczęśliwiona, kiedy zobaczyła balsam, który trzymał w ręku. Naprawdę go potrzebowała, od rana miała nieprzyjemne skurcze w nogach. Po pierwsze Poppy kazała jej jeść więcej potraw zawierających potas, ale te niewygody to w ciąży całkiem normalna sprawa. A po drugie doskonale pamiętała, co stało się ostatnim razem, kiedy Severus wcierał balsam w jej skórę. Wtedy był to balsam na rozstępy i kiedy stwierdziła, że jeszcze za wcześnie by jej używać sam ją nasmarował i jak się to skończyło… Chciała, aby ta sytuacja się powtórzyła. Hormony dziewczyny szalały.

Położyła się na plecach i otoczyła poduszkami. Severus usiadł w nogach łóżka nabrał balsamu i zaczął masaż jej łydek. Uniosła nogę i oparła o jego tors - Tak będzie ci łatwiej - powiedziała i założyła ręce za głowę, powodując tym samym, że zielony podkoszulek pojechał do góry, odsłaniając sporą cześć jej ud.

Przełykając mocno, ponownie nabrał balsamu i kontynuował masaż. Hermiona prawie zapomniała o swoich planach uwodzenia, zbyt dobrze się czuła. Przypomniała sobie jednak jak na niego działają jej westchnienia i jęki - Mmmm, Severus! Tak dobrze! Proszę nie zatrzymuj się!

W co, na krwawe piekło, gra ta mała wiedźma? Powinna wiedzieć, jakie tortury mi zadaje, jest tutaj i najwyraźniej pragnie mnie uwieść! Postanowił przetestować swoją teorie. Najbardziej jedwabistym głosem, wymruczał - Nie martw się. Nie mam zamiaru się zatrzymać! Gdzie jeszcze chcesz zostać… wymasowana?

Otworzyła oczy i spojrzała prosto na niego. Więc chce się zabawić, tak? Dobrze, skoro to gra to zamierzam ją wygrać! - Po dzisiejszym dniu boli mnie praktycznie wszystko, więc sam wybierz miejsca, którymi chcesz się zająć i zaczynaj.

Uśmiechnął się z zadowoleniem i zabrał się za drugą nogę. Po chwili powoli uniósł jej nogę trochę wyżej i delikatnie zaczął masować szczupłe udo. Masaż Severusa w połączeniu z męczącym dniem, to było zbyt wiele dla wyczerpanej Hermiony; zasnęła. Plany uwodzenia wzięły w łeb.

Przyglądał jej się przez moment zanim odstawił balsam. Może się mylił? Może wcale nie miała zamiaru go uwieść? Na jego twarzy pojawił się domyślny uśmieszek. Nie, pragnęła mnie, ale dzisiejszy dzień zbytnio ją wyczerpał. Zastanawiam się, jakie jeszcze szykuje niespodzianki. Jeszcze tylko parę tygodni i połowa ciąży za nimi. To go ekscytowało i zasmucało jednocześnie. Wiedział, że ludzie myśleli, iż nienawidzi dzieci, sam był świadomy swoich uczuć wobec jakiś idiotów, czy kretynów. Większość jego obrzydzenia wynikała z jego roli szpiega. Musiał grać. Po pewnym czasie jednak stwierdził, że nie musi; nienawidził niektórych uczniów. Jednak oczekiwał na swoją rolę ojca. Z niecierpliwością. Chciał być lepszym ojcem niż jego własny. Dopilnuje, by jego syn lub córka wiedzieli, że są kochani to po pierwsze i najważniejsze! Pytanie czy ona naprawdę chciała zostać z nim i stworzyć rodzinę? Czy byłby w stanie nauczyć się jej ufać?

Jedyną rzeczą, która nam umknęła jest rola matki - chyba, że zgodzę się zmienić kontrakt, to jest… albo, jeśli naprawdę staniemy się parą. Z mieszanymi uczuciami, Snape położył się obok Hermiony i naciągnął na nich kołdrę. Pocałował ją jeszcze w czoło i zasnął.
***

Draco i Ginny nie mogli wybrać sobie doskonalszego dnia na ślub. Chociaż był grudzień i było raczej zimno, świeciło piękne słonce i niebo było czysto błękitne bez jednej chmurki. Stwierdziła to spoglądając na magiczne okno, które Severus zainstalował specjalnie dla niej. Odbijało to, co działo się na zewnątrz. Uśmiechnęła się do siebie. Obudziła się, jak co rano, w ramionach, Severusa i czuła jak ogarnia ją niczym niezmącony spokój.

Poprzedniego dnia otrzymała swoje wyniki egzaminów; zdała wszystkie na sto procent. Wiedziała, że była dobrze przygotowana, ale mimo wszystko wyniki były miłym zaskoczeniem. Severus zaprosił ją na kolację, aby to uczcić. Wrócili wcześnie, ponieważ następnego dnia mieli sporo do zrobienia. Zanim położyli się spać powiedziała bezczelnie, że ich randka bardzo jej się podobała. Wydawał się zaskoczony, iż uważała to za randkę, ale nie zaprzeczył.

Poczuła jak się rusza i wiedziała, że się budzi. Delikatnie pogładził palcami jej brzuch, jako część porannego rytuału, po czym mruknął - Dzień dobry, mam nadzieję, że dobrze spałaś. - Zabrał ręce i nogi z jej ciała i wstał.

- Dzień dobry. Spałam świetnie, dziękuję- ciągle jeszcze ją dziwiło, że śpiąc z nim nie miała swoich koszmarów - weź prysznic, kiedy będę zamawiać śniadanie. Musisz jak najszybciej dostać się do Malfoy Manor, a ja do magicznego salonu piękności, gdzie Ginny zamówiła nam wizytę.

- Nie przypominaj mi. Jeśli nie masz nic przeciwko to chciałbym coś więcej niż tosty i owoce. Nie jestem pewny, kiedy będziemy mieli okazję coś zjeść.

- W porządku, kochanie - z tymi słowami wyszła, zostawiając go z otwartymi ze zdziwienia ustami. Dopiero, kiedy zamówiła śniadanie i przejrzała Proroka uświadomiła sobie jak go nazwała. Kochanie. Uśmiechnęła się i zastanowiła czy to usłyszał i zauważył jak dobrze to zabrzmiało. Przesunęła gazetę w stronę jego talerza. Severus lubił czytać przy jedzeniu. Dlatego też starała się zawsze skończyć czytać zanim siadał do posiłku. Zdecydowała się nie wspominać o tym słowie, jeśli sam nie poruszy tego tematu.

Całostronicowe zdjęcie Ginny i uśmiechającego się do niej Draco, wywołało na twarzy dziewczyny uśmiech. Musi je zachować i wkleić do albumu, obok innych zdjęć, które zgromadziła. Zauważyła sygnaturę Colina Creevey'a na dole strony i ponownie się uśmiechnęła. Ginny nalegała, aby to on robił zdjęcia ślubne, ku konsternacji Lucjusza. Mieli nawet małą wymianę zdań na ten temat, ale Ginny jak zwykle postawiła na swoim.

Usłyszała jak Severus wchodzi do salonu i podała mu gazetę w chwili, kiedy na stole pojawiły się tosty i jajecznica na bekonie. Nalała mu kawy i sobie herbaty. Kiedy Snape upił łyk kawy zaczął przeglądać Proroka. Hermiona nałożyła Severusowi śniadanie na talerz i podała mu. Potem zrobiła tak samo dla siebie i zaczęli jeść. Niejasno uświadomili sobie, że zachowują się jak stała para.

Jak tylko skończyła posiłek wyszła do łazienki i wzięła prysznic. Miała spotkać się z Ginny, Narcyzą, Molly (nalegała, by mówić jej po imieniu), Luną, Tonks i Susan w salonie piękności na Pokątnej. Miały zostać uczesane i pomalowane, oraz mieć zrobiony manicure i pedicure. Szybko ubrała się w mugolski ubranie i swój ciężki płaszcz. Z wdzięcznością przyjęła propozycję Severusa, który zaoferował się, że zabierze jej suknię do rezydencji Malfoyów. Zanim wyszła posłała w jego stronę pocałunek w podziękowaniu.
***
Pchnęła drzwi salonu i weszła do środka - Przepraszam za spóźnienie.

Ginny roześmiała się - Jesteś dokładnie na czas. Przestań się tak spieszyć. O nie, Hermiona - zmartwiła się przyjaciółka - a gdzie twoja sukienka? Błagam nie mów, że zapomniałaś?

- Nie, nie martw się. Severus zabierze ją da mnie. W ten sposób nie musze się z nią męczyć. Wybiera się wcześniej do Lucjusza i Draco, mają coś do zrobienia przed waszym ślubem.

- Czyż nie jest słodki? - wycedziła Lucinda - Nasz Severus jest bardzo uprzejmy. Prawda?

Hermiona skuliła się wewnętrznie. Nie wiedziała, że Lucy też będzie. - Tak, uważam, że to słodkie z jego strony. Zawsze wie, czego mi potrzeba. - uniosła brew i spojrzała na Lucindę, jakby chciała spytać czy tamta ma jeszcze coś do dodania.

- Gotowe do zabiegów? - spytała stylistka. Doskonale widziała wyciągnięte pazury obu kobiet. Jeśli znała się na czymś jeszcze oprócz włosów to na psychice czarownic, które chciały tego samego czarodzieja. Zdecydowała się trzymać je w dwóch odległych od siebie końcach salonu.

- Tak, dziękujemy, Marci - odpowiedziała Narcyza - Naprawdę nie możemy się spóźnić. Zacznij proszę od Ginevry i przyślij dla reszty z nas swoje dziewczęta.

- Oczywiście, pani Malfoy. Proszę tędy panno Weasley, przyniosła pani swój welon?

Każdej z pań została przydzielona inna stylistka. Pomimo obecności Lucindy Hermiona zaczynała się odprężać i nawet nieźle bawić. Jednak odmówiła, kiedy zaoferowano jej wino. Przeczytała, co prawdą, że od czasu do czasu lampka wina nie zaszkodzi, ale nie chciała ryzykować niczego z dzieckiem Severusa. Naszym dzieckiem.
***

Severus przybył do rezydencji Malfoyów, obarczony szatami; swoimi i Hermiony. Ku jego zaskoczeniu drzwi otworzył mu sam Lucjusz. - Lucjuszu - kiwnął głową na powitanie - Draco gotowy na wielki dzień?

- Tak, sądzę, że tak. Myślałem, że przyjdziesz razem z Flitwickiem. Zaklęcia rozgrzewające, które Narcyza rzuciła na ogród różany zaczynają się ścierać i prosiłem go by przyszedł i to poprawił. Chciałem, aby rzucił jakieś o przedłużonym czasie działania. Mam nadzieję, że zjawi się tutaj zanim wróci Narcyza. O, właśnie idzie.

- Lucjuszu, Severusie - przywitał się mały czarodziej - Zaprowadź mnie do ogrodu - Flitwick również wolał wszystko załatwić zanim wróci pani Malfoy.

- Dippy - Lucjusz przywołał skrzata i rozkazał mu, aby zaprowadził prof. Flitwicka do ogrodu, a sam z Severusem ruszyli na górę do pokoju Dracona. Byli już tam, Ron, Harry i - ze wszystkich ludzi - Neville Longbottom.

- Co tam dźwigasz, Severusie - spytał Lucjusz, widząc w rękach przyjaciela dwa komplety szat.

- A, to szaty Hermiony i moje. Nie chciałem, aby martwiła się nimi.

Lucjusz zachichotał. - Troszczysz się o swoją małą gryfonkę, prawda? Jak... po mężowsku.

- Och, na litość Merlina, człowieku! Chciałem tylko, aby nie zawracała sobie głowy szatami, podczas wizyty w tym przeklętym salonie, to wszystko! Nie ma w tym nic mężowskiego! - nie miał zamiaru pozwolić Lucjuszowi na omawianie jego życia osobistego i uczuć, a tym bardziej w takim towarzystwie.

- Jestem pewien, że ona cię docenia, stary.

Severus tylko przewrócił oczami i odszedł na bok, aby odłożyć szaty.

Panie, wyglądające przepięknie, wróciły na godzinę przed planowaną uroczystością. Miały już tylko czas na przebranie się. Utrzymując tradycyjne świąteczne barwy, goście panny młodej mieli szaty w kolorze czerwonym, zaś pana młodego w odcieniach zielonego.

Ginny wybrała dla siebie szatę w kolorze kości słoniowej, ku niezadowoleniu swojej matki. Molly chciała, aby Ginny miała tradycyjną białą suknię, ale dziewczyna wyjaśniła, że kość słoniowa lepiej pasuje do jej cery i włosów. Powiedziała, że albo taki kolor albo żaden!

Wkrótce nadszedł czas, aby ci, którzy reprezentowali cztery elementy zakreślili krąg. Hermiona pocałowała przyjaciółkę w policzek i życzyła jej szczęścia. Kiedy wychodziła za zewnątrz zauważyła Lucindę rozmawiającą z jakimś młodym, około dwudziestki, chłopakiem. Młody blondyn wyglądał jak Draco. Musi być jakoś spokrewniony.

Gdy tylko weszła do ogrodu, Severus stracił oddech. Ubrana w szatę z gniecionego aksamitu w kolorze różanej, głębokiej czerwieni, wyglądała cudownie. Nieznacznie odznaczał się brzuch, ale dużo bardziej interesował go głęboki dekolt odsłaniający wzgórki piersi. Kiedy spojrzała na niego i uśmiechnęła się, prawie zapomniał jak się oddycha. Uniósł kąciki ust w niemej aprobacie. Nie wierzę! W całym swoim życiu nie widziałem nic tak pięknego!

Pierwszą myślą Hermiony, gdy tylko zeszła na dół było, że znalazła się w ogrodach Edenu. Przyglądała się tym wszystkim pięknym, różnokolorowym różom i stwierdziła, że nie ma doskonalszego miejsca na ceremonię ślubną Ginny i Dracona. Na środku było podwyższenie, na którym mieli stać państwo młodzi, a krąg miał być zatoczony wokół niego. Podwyższenie przystrojone było w pąki czerwonych róż, przybranych w młode zielone listki.

Kiedy zobaczyła Severusa nie mogła się oprzeć i uśmiechnęła się na widok jego seksownego wyglądu. Włosy miał związane z tyłu, tak jak w wieczór przyjęcia kawalerskiego Dracona, ale na tym kończyło się podobieństwo. Zamiast zwyczajowych czarnych szat, miał na sobie ciemno zielone. Wyglądał bardzo przystojnie, pasował mu ten kolor i jej usta same ułożyły się w uśmiech. Kiwnął do niej głową i uśmiechnął się nieznacznie. Hermiona doszła w końcu na swoje miejsce.

Wiedziała, ze Ron będzie reprezentował ogień i była ciekawa, kto będzie wodą. Zorientowała się, że ten honor przypadł w udziale młodemu blondynowi z którym rozmawiała Lucinda. Wyglądał jak typowy Malfoy i była pewna, że to krewny.

Zaczęła grać muzyka i nadszedł Draco. Hermiona uśmiechnęła się na jego widok. Chociaż nigdy za sobą nie przepadali to nie mogła nie docenić jego wyglądu. Nie był, co prawda w jej typie, ale trzeba przyznać, że był przystojny. Przyglądała mu się uważnie i zobaczyła jak gwałtownie wciąga powietrze. Obróciła lekko głowę i dostrzegła nadchodzącą Ginny. Naprawdę wygląda jak anioł, pomyślała.

Rozejrzała się dyskretnie dookoła i zauważyła, że Severus jej się przygląda. Przysięgam, mogłabym się zatracić w tych czarnych oczach. Żałuję, że nie wiem, co on teraz myśli. Była tak skupiona na Severusie, że tylko odnotowała fakt pojawienia się Albusa w białej szacie i dopasowanym kapeluszu. Kiedy rozpoczął uroczystość, dziewczyna ledwo zdołała wykrztusić swoją część. Snape, jednakże wymawiał swoje kwestie wyraźnie i dokładnie.

Jasne, białe światło oplatające Ginny i Dracona zasygnalizowało zakończenie ceremonii, Hermiona była oszołomiona. Nie potrafiłaby powiedzieć, kto co mówił. Jedyną rzeczą, którą pamiętała z całej ceremonii było spojrzenie czarnych oczu Severusa Snape.

Severus nie potrafił oderwać oczu od Hermiony. Wypiękniała w ciąży, dosłownie promieniała. Obserwował ją otoczoną przez tuziny róż; dla niego wyglądała jak bogini. Pragnę cię. Pragnę abyś była moja. Chcę takiej ceremonii dla nas. I najbardziej ze wszystkiego pragnę, abyś została ze mną i pomogła mi wychować nasze dziecko. Snape był szczęśliwy, że uroczystość dobiega końca, cieszył się szczęściem chrześniaka, ale rozpaczliwie potrzebował drinka. Jasne! Przypomnij sobie gdzie ostatnio wylądowałeś po alkoholu, stary kretynie!

Jak tylko Ginny i Draco skierowali się w stronę gości, Severus podszedł prosto do Hermiony. Zaoferował jej ramię, które przyjęła z wdzięcznością. Kiedy uniosła głowę i uśmiechnęła się do niego, oślepił ich jasny błysk. Oboje rozejrzeli się i zobaczyli, że Colin właśnie zrobił im zdjęcie.

- Ginny chciała abym każdemu z gości zrobił przynajmniej jedno zdjęcie - wyjaśnił.

Podeszli do stołu, Hermiona z przyjemnością wreszcie usiadła. Była bardziej niż głodna. Z zadowoleniem stwierdziła, że siedzą obok Harry'ego, Rona i reszty paczki. Severusowi nie spodobały się ich miejsca przy stole, ale wiedział, że panna Weasley - teraz już pani Malfoy - zrobiła to dla Hermiony. Jak tylko zaczęli jeść doskonale przyrządzoną wołowinę a'la Wellington, obok Snape'a usiadła Lucinda.

- Tu jesteś, najdroższy - wymruczała - wszędzie się za tobą rozglądam - rozejrzała się dokoła z wyrazem niechęci na twarzy - nigdy nie przypuszczałam, że znajdę cię w takim towarzystwie - zimne, niebieskie oczy zatrzymały się na moment na Hermionie.

Hermiona zgrzytnęła zębami, kiedy słyszała jak Severus wzdycha. To się nigdy nie skończy! - A co za różnica Lucindo? Czyżbym był ci do czegoś potrzebny?

- Oczywiście, Jean- Paul jest tutaj! Chcę abyś przyszedł i się przywitał.

Severus widział jak Hermiona unosi z ciekawości brew. Jean -Paul był synem Lucindy i Maurice'a Bedeaux, bardzo bogatego, francuskiego czarodzieja czystej krwi. Chłopak był tylko rok starszy od Dracona. Maurice zabrał go do Francji, gdy Jean- Paul miał jedenaście lat, na rok przed pójściem do Hogwartu Harry'ego. Bedeaux usiłował zostać neutralny, ale Lucinda otwarcie opowiadała się za Voldemortem, chociaż nigdy nie przyjęła Czarnego Znaku i Maurice wolał trzymać syna z dala od tego zamieszania.

Zawarł z Lucindą umowę, że by zgodziła się na wyjazd syna do Francji i uczęszczał do Beauxbatons. Ostatecznie i tak zaczynał szkołę i więcej czasu spędzałby z dala od niej. Często odwiedzała syna i nigdy nie żałowała, iż nie pobrali się z Mauricem i że to on wychowywał chłopca.

Uważała swojego syna za chodzącą doskonałość. Był zaręczony z Vivienne Delacour daleką kuzynką Fleur i Gabrielle. Ona również była po części Wilą. Akurat to Lucindy nie interesowało, chciała tylko, aby jej syn poślubił czarownicę czystej krwi.

-Spotkam się z nim jak tylko skończę jeść, Lucindo. Tak czy inaczej przywitałbym się z nim -zerknął na Hermionę i uchwycił jej pełne obrzydzenia spojrzenie, którym obrzuciła Lucindę. Wątpił czy była tego świadoma. Nie lubił, kiedy coś psuło jej humor, ale tym razem był zadowolony; to znaczy, że jej na nim zależy.

- Świetnie, kochanie. Będziemy czekać. Lata minęły, od kiedy miał okazję z tobą porozmawiać. Zobaczymy się później. - pocałowała Snape'a w policzek i odeszła.

Hermiona sapnęła ze złością. Kochanie? A kto pozwolił jej mówić do niego kochanie? Przeklęta suka może wziąć sobie tą swoją miłość i wsadzić…Odwróciła głowę. Kochanie to moje słowo. Jestem jedyna, która może go tak nazywać! Jadła swoje danie i starała się nie podnosić wzroku. Bardzo prawdopodobne, że ktoś mógłby zauważyć jej wzburzenie. Szybko dokończyła kawałek tortu, oparła się wygodnie i pogrążyła w marzeniach jak to wysyła pannę Malfoy do wszystkich diabłów. Od razu poprawił jej się humor.

- Hermiona, zatańczysz? - obok jej krzesła, z wyciągniętą w oczekiwaniu ręką, stał Harry.

Chwilę trwało, zanim uświadomiła sobie, że przyjaciel prosi ją do tańca. Uśmiechnęła się ciepło do chłopaka, co spowodowało, że Snape' obrzucił go gniewnym spojrzeniem. - Dziękuję, z przyjemnością, Harry.

Kiedy szła z Harrym w stronę parkietu to zrozumiała, że Jean-Paul był tym chłopakiem, który reprezentował wodę. Postanowiła rozejrzeć się za nim. Harry przerwał jej rozważania.

- Jak długo, Hermiono?

- Słucham? Jak długo, co? - A temu, o co znowu chodzi.

- No dobrze, dopiero dzisiaj to zauważyłem, ale to jasne, że kochasz tego dupka. Co jest grane? Jak długo to trwa? I proszę, nie kłam!

Wzięła głęboki oddech. Spojrzała przyjacielowi w oczy - Kocham Severusa od czasu naszej wspólnej pracy nad eliksirem dla Voldemorta.

Ku jej zaskoczeniu Harry tylko stwierdził spokojnie - Rozumiem. Czy on czuje to samo?

Zirytowana zmarszczyła brwi - Nie wiem czy jest tak bardzo zaangażowany jak ja, ale wiem, że coś do mnie czuje. Mam na myśli, że mu zależy, zresztą sam tak mówi, ale czy mnie kocha? To ma dla mnie ogromne znaczenie, jeśli nie czuje tego samego, co ja. Rozumiesz, co chcę powiedzieć.

- Patrzy na ciebie jakby cię kochał - gderał Harry - od momentu jak weszłaś do ogrodu i nawet podczas uroczystości nie spuszczał z ciebie wzroku.

Spojrzała na niego - Dlaczego przyjmujesz to tak spokojnie, Harry? To nie podobne do ciebie - w duchu miała nadzieję, że to, co zaobserwował przyjaciel, było prawdziwe.

- Chyba dlatego, że miałem czas to wszystko przemyśleć. Odkąd umawiam się z Tonks zrozumiałem parę rzeczy. Zrozumiałem, że to twoje życie i możesz zrobić wszystko, na co masz ochotę. Nie będę kłamał, nigdy nie polubię Snape'a. Oboje wiemy, że nigdy mnie nie znosił i wątpię czy teraz to by się zmieniło, ale nie chcę walczyć z tobą. Życie jest zbyt krótkie by kłócić się z tymi, których kochamy.

Hermiona się rozpromieniła, Dzięki, Tonks! Świetnie, Harry się zakochał, naprawdę się zakochał. Mam nadzieję, że tego nie spieprzy. Tonks ma na niego dobry wpływ. - Też cię kocham, Harry. Dzięki, że mi to powiedziałeś.

Kiedy zaczęła się następna piosenka, Harry poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Obrócił się myśląc, że to Ron. Uśmiechnął się szyderczo na widok typowo szarych oczu, jak u Draco. To najlepszy sposób na przywitanie któregokolwiek z Malfoyów - Tak?

- Czy mogę przeszkodzić? Chciałbym zatańczyć z tą śliczną panną.

Harry uniósł brew i spojrzał pytająco na Hermionę. Skinęła głową

- Witam, panno Granger. Jestem Jean- Paul Bedeaux, kuzyn pana młodego. Miło cię poznać.

- Wzajemnie, Jean- Paul, ale muszę przyznać, że mnie zaskoczyłeś. Skąd wiesz, kim jestem?

- Żartujesz? Każdy wie, kim jest wasza trójka: Hermiona Granger, Harry Potter i Ronald Weasley. Wasze imiona są sławne. By nie wspomnieć, iż moja narzeczona to kuzynka Fleur i Gabrielle Delacour. Kiedy wróciły do Francji obie o niczym innym nie mówiły, jak tylko o Hogwarcie i wspaniałym Harrym Potterze i jego przyjaciołach.

Dziewczyna roześmiała się serdecznie - Nie wiem, co na to odpowiedzieć, ale stwierdzam, że cieszę się, że cię poznałam. Dorastaliście razem, ty i Draco?

- Tak, nawet, jeśli byłem we Francji, matka często przywoziła do mnie Dracona, albo ja odwiedzałem jego. Niestety nigdy więcej niż tydzień. Ojciec nie chciał, bym pozostawał w Anglii dłużej ze względu na wojnę.

- Mogę to sobie wyobrazić. Wychowywał cię ojciec?

- Tak, przeważnie tak, ale mnie to wystarczało. W którym jesteś miesiącu? - Nosisz dziecko Severusa Snape'a? Jestem w stanie założyć się o połowę majątku, że moja mama nie ma o tym pojęcia!

- Co? Myślisz, że jestem w ciąży? - O nie! W tej sukience nie powinno tego widać! Fakt, jest raczej przylegająca.

Uśmiechnął się z zadowoleniem. - Tak, uważam, że tak, ale nie martw się twój sekret jest u mnie bezpieczny. - Dopóki nie skończy się piosenka i nie znajdę mamy, oczywiście.

Po skończonym tańcu, zaoferował jej ramię i odprowadził do stołu.

Severus przyglądał się Hermionie, kiedy tańczyła z Potterem. Naprawdę nie znosił tego chłopaka, chociaż Hermiona go kochała. Jeżeli jednak stanie się częścią jej życia to Potter zawsze będzie obecny. Co? Jeśli JA stanę się częścią jej życia? Może najwyższy czas przestać myśleć - jeśli. Nic mnie nie powstrzyma przed stworzeniem z nią jakiegokolwiek związku. Pragnienie by kochać się z nią i uczynić moją z dnia na dzień przybiera na sile.

Nie przerywał obserwacji, kiedy tańczyła z Jean- Paulem. W co on gra? Dlaczego poprosił ją do tańca? Nawet jej nie zna! I dlaczego trzyma ją tak ciasno? Poprzednie pragnienie rozmowy z chłopcem zastąpiła chęć uderzenia go.

Snape był wściekły. Lucinda zauważyła to i podeszła. Przekonamy się ile ta szlama znaczy dla Severusa. - Wygląda na zadowoloną tańcząc z Jean- Paulem, nieprawdaż? Szkoda, że jest szl.. um, mugolskiego pochodzenia. Tworzą ładną parę.

Rzucił jej groźne spojrzenie - Uważam, że wygląda jakby prowadziła uprzejmą rozmowę z obcym człowiekiem, który poprosił ją do tańca i nie za bardzo wie, co powiedzieć. Zastanawiałem się nad samym tańcem - wyjaśnił sucho - dlaczego ją poprosił?

Więc jest niezadowolony, że jeszcze ktoś zwrócił uwagę na tę szlamę? To się zaczyna robić coraz bardziej niedorzeczne! Powinna zacząć na siebie uważać! - Severus, on tylko wykonuje swoje obowiązki jako Malfoy. I jeśli mogę dodać, uważam, że robi to doskonale.

- Nie jest Malfoyem. Jest Bedeaux.

- W połowie Malfoy. Więc najdroższy, gdzie się podziewałeś? Naprawdę chciałabym, abyśmy zaczęli na nowo, kochanie. Moim pragnieniem jest naprawić stare grzechy i puścić w niepamięć. Tęsknię za tobą.

Snape westchnął na jej dramatyczne słowa. - Nie. Nie chcę wracać do ciebie i nie mam zamiaru nic wyjaśniać. Z pewnością nie jestem twoim kochaniem i wątpię czy kiedykolwiek rzeczywiście byłem. Powinnaś stąd odejść i nigdy nie wracać, nie masz tu, czego szukać, Lucindo - był zadowolony widząc jej wstrząśniętą twarz. Nikt, poza jego Hermioną, nie miał prawa zwracać się do niego w ten sposób!

Będziesz mój, Severusie Snape. Nie mam zamiaru zostać pokonaną przez szlamę! Jeszcze zobaczysz!

W tym momencie wrócili Hermiona i Jean -Paul. Chłopak ukłonił się lekko Hermionie i spojrzał na Severusa - Profesorze - kiwnął głową - długo się nie widzieliśmy. Jak się pan miewa?

- Dobrze, Jean- Paul, a ty? I, jak Maurice?

- U ojca wszystko w porządku. Było mu przykro, że ominie go ślub, ale miał ważne spotkanie w interesach i nie mógł go opuścić. Nie wiem, czy mama ci mówiła, ale jestem zaręczony z Vivien Delacour i za trzy miesiące mamy się pobrać. Chciałbym, abyś był obecny i oczywiście zapraszam bardzo serdecznie Hermionę - uśmiechnął się do dziewczyny, popijającej właśnie sok z dyni pod dziwnym spojrzeniem Lucindy.

- Zobaczymy - odparł wymijająco profesor. Obrócił się do Hermiony - Masz ochotę zatańczyć?

Dziewczyna odłożyła szklankę z napojem i uśmiechnęła się ciepło do Severusa - Tak, z przyjemnością, ale możemy zaczekać na następną piosenkę? Chcę chwilę odpocząć.

- Oczywiście. Nie chcę cię przemęczać.

Jean - Paul zwrócił się do Lucindy. - Mamo, masz ochotę na taniec z synem?

- Z przyjemnością - kiwnęła głową Severusowi, zupełnie zignorowała Hermionę i ruszyła z synem na parkiet.

- No i? - zaciekawiła się panna Malfoy - Odkryłeś coś co mogłabym wykorzystać?

Jean - Paul rzucił matce uśmieszek - Czy fakt, ze ona jest w ciąży przyda ci się na coś?

- O czym ty mówisz? Ciąża? Severus z pewnością nie zapłodniłby szlamy!

- Nie wiem, czy to jego dziecko, ale prawie się przyznała, że jest w ciąży. Jeżeli to nie profesora, to czemu ona z nim żyje?

- Merlinie! Co ten przeklęty kretyn zrobił? To wszystko zrujnuje! Nigdy jej nie zostawi, jeśli ona jest w ciąży! Muszę się nad tym zastanowić!

Hermiona była zadowolona siedząc spokojnie obok Severusa i przyglądając się tańczącym parom. Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy widziała jak Draco groźnie marszczy brwi na widok Harry'ego szalejącego z Ginny. Tonks wydawał się rozbawiona reakcją Dracona. Nie mógł wytrzymać tego ani chwili dłużej, podszedł, aby wyrwać Ginny z rąk Harry'ego.

- Znajdź swoją kobietę, Potter, a moją zostaw w spokoju.

Harry uśmiechnął się przebiegle - Nie martw się Draco. Jeśli mam ochotę na figle z Ginny to Tonks jest więcej niż chętna by mi pomóc. - naprawdę uwielbiał irytować Dracona. Tak jak i Hermiona, Ginny była dla niego jak siostra, ale Draco nadal nie potrafił przyjąć tego do wiadomości. Świeżo upieczona pani Malfoy tylko potrząsnęła głową i przewróciła oczami.

Malfoy zbladł. Zapomniał, że jego kuzynka jest metamorfomagiem! - Nie ośmieliłbyś się, Potter! Tonks nigdy by się na to nie zgodziła!

- Jesteś tego pewien? - spytał zuchwale Harry, zanim roześmiał się na widok bardzo czerwonego Dracona.

Hermiona tylko pokiwała głową nad dziecinnym zachowaniem chłopaków. Zerknęła na Severusa i stwierdziła, że jej się przygląda. Uśmiechnęła się do niego i zanim zdążył się powstrzymać odwzajemnił, prawie niedostrzegalnie uśmiech. - Musze pójść do toalety i kiedy wrócę możemy zatańczyć.

- Co tylko sobie życzysz.

Dziewczyna myła właśnie ręce, kiedy weszła Lucinda. - Panno Granger, właśnie dowiedziałam się wstrząsającej rzeczy. Natychmiast powiedz mi czy nosisz dziecko Severusa Snape'a?

Hermiona pobladła. Mogła pomyśleć i zamknąć zewnętrzne drzwi. Łazienka została zmieniona na styl publicznej toalety z wieloma kabinami. Nie myślała, że panna Malfoy pójdzie za nią. Jasna cholera! Jej synalek musiał się wygadać! Nie mógł poczekać, do końca wesela? Kretyn! Nie ma znaczenia, kto jej powiedział, ważne, że ona już wie! Co ja plotę?

- Panno Malfoy, kim pani jest, aby żądać ode mnie takich informacji? Moje sprawy to nie pani interes! I, o ile wiem to, co robi Severus Snape również nie jest pani interesem! - obróciła się i chciała wyjść, ale zatrzymało ją ostatnie zdanie, Lucindy.

- Bądź ostrożna, panno Granger! Nie chcielibyśmy, aby spotkał panią jakiś... wypadek, prawda?

Hermiona zignorowała prowokację i spokojnie wyszła, chociaż wewnątrz była wstrząśnięta. Lucinda opuściła toaletę chwilę później. Żadna z nich nie wiedziała, że w ostatniej kabinie siedziała drobna blondynka i słyszała wszystko.

Jak dziewczyna wróciła do stołu, Snape od razu zorientował się, że coś jest nie tak - Dobrze się czujesz, Hermiono?

- Tak, wszystko w porządku. Czy miałbyś coś przeciwko, abyśmy poszli już do domu? - żałowała, że straciła szansę na znalezienie się w jego ramionach, ale była zbyt zaniepokojona, by zostać.

- Oczywiście, że nie. Źle się czujesz? Będzie potrzebna pomoc Poppy?

- Nie, nic z tych rzeczy, jestem po prostu bardzo zmęczona. To był długi dzień. Potrzebna mi tylko długa, gorąca kąpiel. Zaczynają mnie boleć plecy i nogi. Na pewno nie masz nic przeciwko?

- Na pewno. Chodźmy - pożegnali się z gospodarzami i wrócili do zamku. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiła Hermiona to zdjęła buty i ruszyła do sypialni, by przygotować się do kąpieli. Severus ruszył za nią - Z przyjemnością zrobię ci masaż stóp i pleców. Byłaś na nogach cały dzień, a to złagodzi ból.

Kiedy wróciła do domu, poczuła się bezpiecznie. Lucindę Malfoy i jej zawoalowaną groźbę zepchnęła w głąb umysłu. Uniosła brew - W wannie? - bawiły ją te niewinne flirty z Severusem i podejrzewała, że jemu też się podobały.

- Wątpię czy będę w stanie wykorzystać balsam w wodzie. Poczekam, aż znajdziesz się w łóżku - jest taka słodko niewinna i seksowna jednocześnie.

- Nie dasz się skusić na umycie mi pleców? Nie mam nic przeciwko temu, wiesz?

Tak, moja kusicielko, nie wątpię. Rzucił jej tylko uśmieszek i wskazał na drzwi do łazienki.

Westchnęła w poczuciu klęski i poszła wziąć kąpiel.
Zgodnie z obietnicą rozmasował jej nogi i plecy. Pod koniec masażu już prawie spała. Ostatnią rzeczą, jaką zarejestrowała były usta Snape'a na jej czole i obejmujące ją silne ramiona.
***

Następnego dnia przy śniadaniu odważyła się zapytać - Severus, jakie masz plany na święta? To już tylko cztery dni.

- Zwykle zostaję w Hogwarcie. Nie mam żadnej rodziny, którą mógłbym odwiedzić. Masz jakieś specjalne plany?

- Każdego roku jem obiad w Norze. Byłabym szczęśliwa gdybyś poszedł ze mną - proszę, chodź ze mną! Chcę być przy tobie CAŁE Boże Narodzenie.

- Przykro mi, ale nie mam zamiaru odwiedzać Nory. Ani w Boże Narodzenie, ani kiedykolwiek indziej. Tak jak jestem dość zadowolony z przebywania z Arturem i Molly, tak nie życzę sobie przebywać z ich potomstwem.

Twarz Hermiony wydłużyła się. Zraniło ją to, że nawet się nie zastanowił nad wyjściem z nią. Wyglądało to jakby Severusa nie obchodziło gdzie ona spędzi święta. No dobrze to było tylko kilka godzin, ale jednak! Nawet przez chwilę się nie zawahał! - Rozumiem. W porządku. Przekażę im tylko twoje życzenia.

Wyszła do swojego pokoju i zamknęła drzwi. Była zdenerwowana, że nie chce nią iść i nie chciała, aby to zauważył. Nie miała również zamiaru wydać się gderliwa, po tylu tygodniach tak przyjemnej relacji miedzy nimi. Potrzebowała też czasu, aby skończyć świąteczny prezent dla Severusa.
***

W bożonarodzeniowy poranek, Hermionę obudziły dziwne dźwięki. Dlaczego to brzmi jak Krzywołap? Co to jest? Uniosła się na łokciach i natychmiast zauważyła, że leży w łóżku sama - Severus?

- Tutaj, Hermiona - spojrzała do nóg łóżka i zobaczyła Snape'a trzymającego małą kulkę pomarańczowego futra. Co u licha? Uśmiechając się samymi kącikami ust wyciągnął ręce - Wesołych świąt!

Roześmiała się na widok miniaturowej wersji swojego ukochanego Krzywołapa - Och, dziękuję, bardzo dziękuję! Wygląda jak mój Krzywołapek! Kocham go!

- Cieszy mnie, że ci się podoba. Chciałem abyś miała nowego kota, ponieważ wydajesz się tęsknić za tamtym.- był zaskoczony, kiedy przysunęła się do niego i złożyła dwa szybkie buziaki na jego policzkach, po czym wróciła do oglądania swojego nowego zwierzaka. Jakaś jego część chciała być przygotowana na ten atak. Mógłby zwrócić jej pocałunki.

Delikatnie postawiła kociaka na łóżku, sięgnęła po paczkę leżącą obok łóżka i wręczyła to Severusowi. - Wesołych świąt.
Snape wziął prezent i rozpakował. Wewnątrz był piękny, ręcznie robiony zielono - biały dziecięcy kocyk. Odłożył pudełko, aby bliżej przyjrzeć się kocykowi i zauważył w rogu monogram SS.

- Skąd to masz? Miałem dziecięcy kocyk w takim odcieniu zielonego i z takim monogramem. Tylko mój był cały zielony.

- No cóż, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, ale któregoś dnia zajrzałam do twojego kufra i znalazłam kocyk. Chciałam dać ci specjalny prezent, więc dołożyłam białą wełnę i zrobiłam to dla ciebie. Sama go zrobiłam. - jedynie czego mu nie powiedziała to, to, że biała część koca pochodziła z jej dziecięcego kocyka.

- Nie mam nic przeciwko. Jest piękny, Hermiono; bardzo mi się podoba - delikatnie potarł koc palcami, ciesząc się jego miękkością

- Wygląda na to, że czas, który spędziłam na robieniu czapeczek dla skrzatów nie poszedł na marne - zażartowała.

- Rzeczywiście - zgodził się i na jego ustach pojawił się cień uśmiechu. - Otworzysz resztę prezentów?

Uśmiechnęła się widząc spory stosik pudełek i paczek - Nie, niedługo muszę być w Norze i chcę się przygotować. Twój jest jedynym, który miał znaczenie. - uśmiechnęła się lekko i przytuliła nowego kotka - otworzę je po powrocie. Jesteś pewien, że nie chcesz iść ze mną? To tylko kilka godzin.

- Nie, ale cenię sobie twoje zaproszenie. Będę czekać do twojego powrotu i razem otworzymy nasze prezenty - przeklęci Weasleyowie. Zabierają mi Hermionę w taki dzień i co z tego, że to tylko kilka godzin! Zdecydował się sprawić jej małą przyjemność. Nie chciał choinki w swoich kwaterach podczas całej przerwy świątecznej, ale małe drzewko w dniu dzisiejszym nie zaszkodzi. Jak tylko Hermiona wyjdzie wezwie skrzata, aby ustawił drzewko; jedno z udekorowanych przez młodszych uczniów. Zmieszczą się po nim wszystkie prezenty. Jak wróci będzie zadowolona zarówno z drzewka jak i z niego. Miał w planach mały pocałunek po otwarciu prezentów. To dopełni dzień.

- W porządku - wyszła pod prysznic. Po powrocie siadła do śniadania i zauważyła list leżący obok jej talerza. - Co to jest?

- Nie wiem. Adresowany do ciebie. Na odwrocie ma pieczęć Malfoyów.

Serce dziewczyny zamarło. Przypomniała sobie groźbę Lucindy Malfoy. Kiedy otworzyła kopertę zrozumiała, że to zaproszenie na jutro na herbatę od Narcyzy. Uśmiechnęła się z ulgą i szybko napisała odpowiedź. Poprosiła Severusa, aby w wolnej chwili wysłał sowę.

Po śniadaniu dokończyła przygotowania do wyjścia oraz znalazła miejsce dla nowego kociaka. Kiedy zaczęła zbierać prezenty, które miała zabrać do Nory, zrozumiała jak wiele się tego nazbierało. Żałowała, że nie wysłała ich za pomocą magii tak jak zwykle. Wzruszyła ramionami na tę myśl, wiedziała, że ciąża ją rozleniwiła. Psiakrew, nie jestem słaba tylko w ciąży. Weszła do salonu, Severus siedział przed kominkiem zaczytany w jakiejś starej książce. - Wychodzę. Powinnam wrócić około trzeciej, może trochę wcześniej.

- Baw się dobrze. Nie musisz się spieszyć - nadal chcę, abyś została ze mną, ale nigdy ci tego nie powiem. Nie zmienię twojej decyzji.

- Mam nadzieję - na tyle ile mogę bez ciebie. Rzuciła proszek fiuu do kominka i zniknęła.

Kiedy odeszła, wezwał Zgredka, aby przyniósł przystrojoną choinkę. Następnie ułożył wszystkie paczki pod drzewkiem. Kto by pomyślał, że zgodzi się na taką niedorzeczność jak bezsensownie przystrojona choinka w swoich kwaterach? Musiał jednak przyznać, że wyglądało to całkiem nieźle. Trochę żałował, że nie zgodził się wcześniej, tylko po to, aby zobaczyć jej uśmiech. Jak tylko usiadł z powrotem przed kominkiem i sięgnął po książkę, usłyszał pukanie do drzwi. A kogo tym razem diabli niosą?

Rozdział 11

Severusa zaskoczyło pukanie do drzwi. Kogo znowu diabli niosą? - otworzył drzwi i zobaczył Albusa z Minerwą w świątecznych nastrojach.

- Wesołych świąt mój chłopcze! Napijesz się z nami zanim wyjedziemy na święta? - spytał Dumbledore, trzymając w rękach tacę z gorącą czekoladą.

Merlinie, zaavadujcie mnie teraz! - Proszę, wejdźcie - gestem zaprosił ich do środka. Z psotnymi iskierkami w oczach Albus wyminął młodszego czarodzieja i ruszył do salonu. Zaskoczył go widok choinki, ale postanowił tego nie komentować.

Zajęli miejsca wokół kominka i sięgnęli po napoje.

- Jest Hermiona? - Minerwa doskonale wiedziała gdzie jest dziewczyna. Chciała się jednak dowiedzieć, co Severus myśli na temat jej nieobecności.

Czarne oczy błysnęły ze złością - Jest na świątecznym obiedzie w Norze.

- Nie zostałeś zaproszony? - spytał niewinnym tonem Albus i schował usta za filiżanką. Minerwa powiedziała mu o radzie, którą dała Hermionie. I teraz zastanawiał się czy dziewczyna zaprosiła tego nieprzystępnego człowieka.

- Hermiona poprosiła, abym jej towarzyszył. Ale nie mam ochoty być otoczony Weasley'ami właśnie dzisiaj. - rozmyślał nad tym, bo uczciwie rzecz biorąc nienawidził oddalać się od Hermiony nawet na pół dnia.

- A Hermiona? - chciała wiedzieć Minerwa.

- Najwidoczniej chciała zostać otoczona przez Weasleyów.

Czarownica zachichotała - Nie, Severusie, pytam o to czy chciałeś spędzić dzisiejszy dzień z Hermioną, czy może cieszysz się, że masz chwilę dla siebie.

Nie, nie jestem zadowolony! Nie chcę, aby kiedykolwiek mnie zostawiła, nawet na parę godzin! - Jest... cicho, kiedy jej nie ma.

Albus i Minerwa wymienili wszechwiedzące spojrzenia - Przypuszczam, że będziesz szczęśliwy jak urodzi dziecko przestanie zawracać ci głowę. Wiem, jak bardzo działała ci na nerwy będąc uczennicą. Życie z nią to duży ciężar, nie prawdaż?

- Ciężar? - W co tych dwoje tym razem gra? Wścibscy, starzy głupcy! - Nie, to żaden ciężar. To poniekąd przyjemność mieć ją obok siebie. Teraz, kiedy dorosła i dojrzała.

To jedno stwierdzenie powiedziało starszym czarodziejom więcej o uczuciach Severusa niż mógłby to sobie wyobrazić. Albus zdecydował się przemówić mu do rozsądku, zanim Severus straci najlepszą rzecz jaka mogła mu się przytrafić. Rozpaczliwie chciał, aby ten zgorzkniały człowiek był wreszcie szczęśliwy. I nie miał wątpliwości, że Hermiona i ich dziecko to coś, czego Snape potrzebował.

- Severusie, chcę ci dać, bez wątpienia, bardzo niepożądaną radę. Jeśli masz to, co chcesz tam gdzie chcesz, to powinieneś zrobić wszystko, co twojej mocy, aby ten stan utrzymać. - dyrektor upił mały łyk, zanim przeszedł do sedna - Nawet, jeśli to oznacza towarzystwo Weasleyów przez parę godzin. - oczy Albusa zamigotały przekornie. Wiedział, że mistrz eliksirów nienawidzi tłumu.

Severus zastanowił się nad słowami starszego czarodzieja. Ona naprawdę jest wszystkim, czego chcę i czymś więcej niż mógłbym sobie wyobrazić. Przez te kilka miesięcy zbliżyliśmy się do siebie. A w ostatnich tygodniach jeszcze bardziej. Już wiemy, że zależy nam na sobie. Być może powinienem zacząć zalecać się do Hermiony i zobaczyć jak to wyjdzie. Po tym wszystkim, co już sobie powiedzieliśmy i zrobiliśmy zaproszenie na kolację byłoby całkiem na miejscu. W rzeczywistości nie mam nic do stracenia.

- Mogę was przeprosić? Jest miejsce, w które muszę się udać.

- Z pewnością, mój chłopcze. Oczywiście. - oboje wydawali się bardzo zadowoleni. Wyglądało na to, że Severus wziął sobie tę radę do serca.
***

Hermiona przybyła do Nory z ciężkim sercem. Chciała zobaczyć przyjaciół, ale nie znosiła myśli, że zostawiła Severusa. Teraz, kiedy wreszcie przyznał, że zależy mu na niej, chciała spędzić z nim jak najwięcej czasu. Pragnęła udowodnić temu upartemu czarodziejowi, że mogą być rodziną. Zraniła ją jego stanowcza odmowa; nawet przez chwilę się nie zawahał. No cóż, będę się cieszyć z pobytu w Norze i przestanę o tym myśleć!

Zanim zdążyła wyjść z kominka, Molly złapała ją za rękę i wciągnęła do pokoju - Hermiona, wejdź! Tak się cieszę, ze jesteś!

Energicznie otrzepywała dziewczynę z sadzy i resztek popiołu. Hermiona uśmiechnęła się na to matkowanie. Tak czy inaczej uważała Weasleyów za przybraną rodzinę. Ron odebrał od niej prezenty. Chociaż zmniejszyła ich rozmiary nadal było tego sporo.

- Miona, dlaczego nie przesłałaś ich magią? Byłoby łatwiej. - potrząsnął głową.

- Ponieważ, Ronaldzie - westchnęła, żałując, że jednak tego nie zrobiła - Chciałam być przy tym jak je otwieracie.

Kiedy wszyscy otworzyli już swoje prezenty, Hermiona usiadła obok Tonks. Tęskniła za Ginny, ale przyjaciółka odbywała właśnie swój miesiąc miodowy. - Cześć Tonks, wesołych świąt.

- Hej, Hermiona. Wzajemnie! Wymieniłaś już prezenty ze Snapem?

Hermionę ukuło w piersi - Tak, podarował mi kociaka kuguchara, bardzo podobnego do Krzywołapa.

Tonks wyglądała na zaskoczoną - Świetny prezent i przemyślany. Nie przypuszczałam, że stać go na to. A co ty mu dałaś?

- Zrobiłam na drutach dziecięcy kocyk. Użyłam jego dziecięcego koca. Sprawiał wrażenie, że mu się podoba.

Malinowo włosa czarownica zauważyła przygnębienie na twarzy przyjaciółki i zdecydowała się zmienić temat. Wiedziała, że śmiech łagodzi ból - Wiesz, że Harry'emu tak spodobał się prezent od cioci Narcyzy, że wyrobił mi kartę stałego klienta w Coco de Mer? Kiedy powiedziałam mu, że ta koszulka nie pochodzi z tego sklepu, odparł, że wszystko jedno. Powiedział, iż to jedyny mu znany sklep z bielizną, ponieważ ciotka Petunia dostawała z niego katalog. Wujek Vernon podbierał je żonie, kiedy myślał, że nikt nie widzi.

Hermiona roześmiała się i zerknęła na przyjaciela, który po raz kolejny usiłował pobić Rona w szachach. Czasem nawet mu się to udawało. Rozejrzała się po pokoju i dotarło do niej, że po raz pierwszy od lat ta rodzina jest w komplecie. Za wyjątkiem Ginny i Draco. Nie wiszą nad nimi żadne groźby ze strony Czarnego Pana czy śmierciożerców. Zjawił się nawet Percy z żoną.

Dopiero po godzinie Molly oznajmiła, że obiad jest gotowy. Wszyscy ruszyli, by przejść do jadalni, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Artur poszedł otworzyć, ku zaskoczeniu wszystkich w progu stał Severus Snape trzymając w ręku butelkę Chardonnay.

- Mam nadzieję, że nie spóźniłem się na obiad - powiedział i wręczył wino Arturowi.

- Severus - przywitał go rudowłosy czarodziej - Wejdź, jesteś w samą porę.

Snape rozejrzał się po ludziach i zobaczył promienny uśmiech Hermiony. Najwyraźniej przyjście tutaj to była właściwa decyzja. Podszedł do dziewczyny, uśmiechnął się nieznacznie i zaoferował ramię, aby odprowadzić ją do stołu. Z galanterią odsunął dla niej krzesło, po czym usiadł obok i obrzucił gapiącą się na niego młodzież, morderczym spojrzeniem.

- Siadać, wszyscy - nakazała Molly. Była bardziej niż zaskoczona, kiedy Severus Snape dołączył do jej rodzinnego obiadu, ale i bardzo zadowolona. Między nimi musi coś być, pomyślała, widząc jak prowadzą cichą rozmowę.

- Dziękuję, że przyszedłeś, Severusie. - podziękowała nieśmiało Hermiona - Muszę powiedzieć, że jestem mile zaskoczona.

Severus uśmiechnął się szczerze - chyba po raz pierwszy - i odpowiedział - Zdecydowałem, że wolę spędzić ten dzień z tobą, zamiast siedzieć samemu i czytać książkę. - rozkoszował się lekkim rumieńcem, który po jego słowach pojawił się na jej twarzy.

Rozmowy przy stole toczyły się na błahe tematy i raczej w żartobliwy sposób. Severus zdumiony przyłapał się na tym, że się dobrze bawi. Włączył się nawet w rozmowę Weasleya i Pottera dotyczącą Quidditcha. Oboje chłopcy byli zaskoczeni, że ich były Mistrz Eliksirów ma tak rozległą wiedzę na temat tego sportu.

- Nie wiem, dlaczego jesteście tak zdziwieni; przecież wiecie, że sędziowałem jeden z waszych meczy. A kiedy byłem w szkole to nawet grałem.

Teraz sobie przypomnieli; oraz to, że nigdy nie opuścił ani jednego meczu. Zarówno Ron i Harry myśleli, że to dlatego, iż jest jednym z opiekunów domów. Na myśl im nie przyszło, że mógł po prostu lubić Quidditcha. Ale szczerze mówiąc nie obchodziło ich to.

Kiedy Severus zauważył ziewającą Hermionę, stwierdził, że najwyższy czas wracać do Hogwartu. Pożegnali się z Weasleyami i weszli do kominka. Ledwie zdążyli wejść do salonu jak Hermiona zauważyła przystrojone drzewko. Westchnęła z zachwytu.

- Severus! Zrobiłeś to dla mnie? Dziękuję! Jest piękne. Teraz naprawdę czuję, że jest gwiazdka. - twarz dziewczyny promieniała szczęściem.

- Twoja radość jest najważniejsza, Hermiono. Muszę jednak przyznać, że jestem zadowolony z tej choinki. Żałuję, ze nie pomyślałem o tym wcześniej. Jeżeli chcesz możemy je zostawić do nowego roku - podobała mu się myśl, że to z jego powodu rozjaśniła się jej twarz.

- Chciałabym bardzo - odpowiedziała. Zerknęła na zegar i doznała lekkiego szoku; było już wpół do siódmej. Nigdy wcześniej nie zostawała w Norze tak długo. Spojrzała na Severusa, ale jego twarz nie wyrażała innych uczuć poza spokojem.

- Dziękuję, że przyszedłeś. Byłam bardzo szczęśliwa z tego powodu.

Wykrzywił usta w lekkim uśmiechu - Naprawdę, cała przyjemność po mojej stronie. Jestem zaskoczony faktem, iż tak dobrze się bawiłem i ledwie mogę uwierzyć, że trochę się zasiedziałem. Musisz być wyczerpana.

- Tak, jestem raczej zmęczona. Myślę, że wezmę teraz kąpiel, a potem może dokończymy otwieranie naszych prezentów?

- Z przyjemnością.

Całkowicie zapomniał o innych prezentach leżących pod drzewkiem. Obrócił się, aby spojrzeć na kociaka kuguchara, który ocierał się o jego nogę i mruczał z zadowoleniem. Jego naelektryzowane futro trzeszczało. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem na widok groźnego spojrzenia Severusa.

- Chodź tu, Snarky. Chodź ze mną - schyliła się po kociaka.

- Snarky? Co, na rany Slytherina, znaczy Snarky?

Dziewczyna zachichotała - On ma tak na imię. Jako, że to prezent od ciebie chciałam go nazwać tak, aby mi o tobie przypominał. A ty, no cóż, jesteś zawsze sarkastyczny i zgryźliwy, więc to imię jak najbardziej pasuje.

- Rozumiem. Jak sądzę jest to najgrzeczniejszy sposób powiedzenia mi tego - rzucił jej uśmieszek.

Hermiona tylko się uśmiechnęła i ruszyła do łazienki. Przechodząc przez sypialnię położyła Snarky'ego na łóżku i wyjęła swoją nową jedwabną koszulkę nocną. Poważnie się zastanawiała czy nie założyć prezentu od Narcyzy, ale przy otwieraniu prezentów chciała mieć na sobie piżamę Severusa. Po kąpieli, gdy ubrała zieloną koszulkę stwierdziła, że już niedługo nie będzie mogła jej nosić. Zaczynała opinać się na brzuchu. Jeszcze chyba tylko tydzień, albo dwa.

Skończyła toaletę i wyszła z sypialni, aby dołączyć do Severusa. Uśmiechnął się z zadowoleniem, kiedy dostrzegła jak opina ją góra od piżamy. - Wyrastasz z ubrań, że ośmielę się zauważyć.

- Tak - westchnęła- Boję się tego, jest bardzo wygodna. - I to twoja góra od piżamy.

Severus wręczył jej pudełko. - Zaczniemy? Mam jeszcze jedną rzecz dla ciebie. Mam nadzieję, że ci się spodoba.

Zachwycona otworzyła prezent. W środku była ciążowa koszula nocna z tego samego materiału i kolorze, co piżama, którą miała na sobie. Przemknęło jej przez myśl, czy przypadkiem nie znudziło go, że co noc nosi tę samą koszulkę. Odepchnęła tę myśl - Severus! Jest piękna. Dziękuję, dziękuję bardzo. - szybko podniosła kolejną paczkę i wyciągnęła w jego stronę.

Snape wyglądał na ogłuszonego, kiedy wyjął prezent. Było to bardzo rzadkie wydanie książki z eliksirami „ Sekretna Księga Albertusa Magnusa” z 1925 r. Szukał tego od miesięcy. - Gdzie to znalazłaś? Skąd wiedziałaś, że zależy mi na tej księdze?

Teraz Hermiona rzuciła mu uśmieszek - Pamiętasz ten dzień, kiedy pozwoliłeś mi skorzystać z twojego gabinetu? - kiwnął głową - Zauważyłam napisany na kawałku pergaminu tytuł i poprosiłam Lucjusza, aby mi pomógł. Znalazł to gdzieś w Niemczech.

- Dziękuję, Hermiono. Nie wiesz ile to dla mnie znaczy. - nachylił się w jej stronę i pocałował. W zamiarze miał to być delikatny pocałunek, ale z każdą sekundą robił się coraz bardziej namiętny. Kiedy się rozdzielili, aby złapać oddech, Severus potarł kciukiem jej policzek i cmoknął w koniuszek nosa.

Czując potrzebę odzyskania dystansu, odezwał się. - Jeszcze raz dziękuję, że zadałaś sobie tyle trudu, by to znaleźć. Widać, że oba twoje prezenty były przemyślane, zawsze będą je cenił.

- Proszę bardzo - uśmiechnęła się delikatnie - Proszę, to chyba jest od Lucjusza i Narcyzy.

Hermionie lekko kręciło się w głowie po tym pocałunku. Szczęśliwa, że sprawy idą w dobrym kierunku rozsiadła się wygodnie, ciekawa, co Malfoyowie przysłali przyjacielowi. To tylko kwestia czasu, Severusie Snape. Będziesz mój!

Był to pięćdziesięcioletnie wino, ulubiona marka Severusa. Notatka dołączona do prezentu głosiła: na okazję przybycia twego spadkobiercy.

Otworzyli wszystkie pozostałe paczki. Jeden, z którego była najbardziej zadowolona okazał się być podróżą do raju dla kobiet w ciąży. Weekendową wizytę w uzdrowisku dla ciężarnych sprezentowali jej Ginny i Draco. Westchnęła z zadowoleniem i rozejrzała się po pokoju. To były jej pierwsze święta bez rodziców, w które czuła się szczęśliwa.
***

Następnego dnia po śniadaniu, do Severusa przybyła sowa z listem. Hermiona zauważyła, że to ptak Malfoyów - Wszystko w porządku? Coś nie tak z Ginny i Draco?

- Nie, Lucjusz zaprasza mnie na drinka, kiedy ty będziesz piła herbatę z Narcyzą. Jeśli nie masz nic przeciwko to będę ci towarzyszył w drodze do Malfoy Manor. Potem, jeśli będziesz chciała, możemy pójść na wczesną kolację. - najlepszy czas, aby zacząć się zalecać.

- Tak, z przyjemnością - kolejna randka? Z największą przyjemnością, naprawdę.

Hermiona spędziła resztę przedpołudnia na pisaniu podziękowań za prezenty i na zabawie z kociakiem. Severus natomiast usiadł przed kominkiem i zatopił się księdze, którą dostał od Hermiony. Popołudniu zebrali się i wyruszyli do Malfoyów. Kiedy byli na miejscu, skrzat domowy zaprosił dziewczynę do salony, a Snape'a do gabinetu.

- Hermiona, jak miło cię widzieć. Ślicznie wyglądasz - skomplementowała ją Narcyza, posyłając w jej stronę ciepły uśmiech.

- Dziękuję pani Malfoy. Pani zawsze wygląda pięknie. Musze przyznać, że byłam zaskoczona tym zaproszeniem, niemniej pochlebiło mi.

- Nazywasz już Lucjusza po imieniu, więc proszę mów mi Narcyza. Siadaj proszę - zaprosiła dziewczynę. Zadzwoniła po herbatę i ponownie zwróciła się do dziewczyny. - Muszę przyznać, że miałam konkretny powód, aby zaprosić cię na herbatę. Lucjusz i ja uwielbiamy Severusa. Chcemy, aby był szczęśliwy, zasługuje na to. Oboje sądzimy, że możesz się do tego przyczynić, ale są rzeczy, których powinnaś się o nim dowiedzieć.

Hermiona była zaskoczona. Ja? Narcyza Malfoy uważa, że mogę sprawić by Severus był szczęśliwy? Jestem zdziwiona, że tak o mnie myśli.

- Nie rozumiem. Dlaczego myślisz, że ja jestem w stanie go uszczęśliwić? - zaczęła ostrożnie. Nie chciała odkrywać swoich uczuć, jeśli to nie było konieczne. Nadal istniał ten przeklęty kontrakt. Chociaż, dogadywali się z Severusem coraz lepiej.

Narcyza uśmiechnęła się - Mam oczy, wiesz? I jestem kobietą. Dostrzegam różne rzeczy. Wiem, że Severus coś do ciebie czuje, zresztą z wzajemnością. Co do zasięgu tych uczuć to czas pokaże, jestem tego pewna.

Przerwała na chwilę, kiedy skrzaty wniosły tacę z napojami i herbatnikami. Zgodnie z bożonarodzeniową tradycją, herbata miała lekki posmak mięty, ciasteczka odpowiednio przystrojone. Gdy zostały obsłużone, Narcyza kontynuowała.

- Severus jest bardzo skomplikowanym i skrytym człowiekiem, Hermiono. Zawsze był taki. Poznałam go, kiedy miałam piętnaście lat, a on jedenaście. Miał bardzo trudne dzieciństwo, a pierwsze lata w Hogwarcie również nie były łatwe. Nie będę wchodzić w szczegóły, bo te historie powinien sam opowiedzieć. Powiem tylko, że on i Lucjusz wydawali się bratnimi duszami ze względu na podobną sytuację rodzinną. - cień smutku przemknął przez twarz blondynki na te wspomnienie.

- Myślę, że to właśnie, dlatego Lucjusz, który, jak każdy siódmoroczny, nie zauważał pierwszorocznych, wziął go pod swoje skrzydła. Ja dla nich nie istniałam do mojego piątego roku. Właśnie wtedy, dzięki mojej rodzinie, zauważył mnie Lucjusz, a Severus zwrócił uwagę na Lucindę, kiedy oboje byli na szóstym roku.

Dziewczyna wyraźnie się skuliła na dźwięk imienia tej wstrętnej wiedźmy. Pamiętała swoje spotkanie z nią podczas wesela Ginny. Narcyza mówiła dalej.

- Kiedy zaczęłam się umawiać z Lucjuszem, a później Severus z Lucindą wszystko wydawała się doskonałe. Sprawy powoli posuwały się do przodu. Do czasu, kiedy Voldemort zaczął zbierać zwolenników. Jego ideały wydawały się takie bliskie nam wszystkim. Lucinda i ja zachęciłyśmy naszych mężczyzn, aby do niego dołączyli.

- Aby uwolnić świat od czarodziei mugolskiego pochodzenia i tych półkrwi? - spytała Hermiona napiętym głosem. - Aby utrzymać czystość krwi? - wiedziała, że w jej głosie brzmi rozgoryczenie, ale prawda zawsze jest gorzka. Przez cały czas spotykała się z takimi uprzedzeniami i między innymi przez to straciła rodziców.

Narcyza westchnęła - Hermiona jest coś, co musisz zrozumieć. Czystokrwiści od narodzin uczą swoje dzieci, że są lepsi. Można powiedzieć, że rodzimy się z tym przekonaniem. Nie znamy innego rozumowania. Więc kiedy ten człowiek zaczął głosić swoje ideały byliśmy bardziej niż szczęśliwi i zrzeszyliśmy się wokół niego. Wtedy nie mieliśmy pojęcia, co to za potwór i do czego jest zdolny.

Dziewczyna spojrzała na nią znad swojej filiżanki - Nadal wierzysz w te rzeczy, Narcyzo? Widzisz mnie jako szlamę? Jako kogoś gorszego?

Pani Malfoy uśmiechnęła się ciepło, aby uspokoić Hermionę - Nie. I zanim spytasz, Lucjusz także nie. No dobrze, Lucjusz uważa się za lepszego od każdego, nie tylko od czarodziei mugolskiego pochodzenia - te słowa sprawiły, że Hermiona zachichotała i zgodnie z życzeniem Narcyzy, nastrój się rozluźnił. - Severus już też nie wierzy w te sprawy. Przecież wybrał ciebie, abyś urodziła jego spadkobiercę. - Hermiona skinęła głową zastanawiając się nad słowami Narcyzy.

- Kiedy Czarny Pan po raz pierwszy został pokonany, odetchnęliśmy. Zyskaliśmy trochę swobody. Draco był dzieckiem, a Severus zaręczony z Lucindą. Znowu wszystko było w porządku. Wtedy, któregoś dnia Severus niezapowiedziany odwiedził Lucindę i zastał ją w … kompromitującej sytuacji. Zerwał zaręczyny i nigdy więcej na nią nie spojrzał. Z tych powodów; trudne dzieciństwo, służalczość Czarnemu Panu i na koniec te doświadczenie z Lucindą; jest mu bardzo trudno komuś zaufać. Umawiał się z kilkoma czarownicami, ale żadnej nie pozwolił zbliżyć się do siebie. Nigdy nie widziałam, aby patrzył na kogoś, wliczając Lucindę, w sposób, w jaki patrzy na ciebie.

Hermiona była zaskoczona słowami Narcyzy, sama miała problemy z rozszyfrowaniem Severusa i tego, co mówił i myślał - Myślisz, że mam u niego szansę? Przyznał się, że zależy mu na mnie, ale czy naprawdę mógłby mnie pokochać?

- Jeśli masz dość cierpliwości i zrozumienia oraz jesteś skłonna by utrzymać pewien dystans, to jestem tego pewna. Proszę nie zrań go. Łatwo mogłabyś to zrobić, bo jak mówisz już przyznał, że mu zależy. Potrzebuje kogoś, kogo mógłby kochać i kto należałby do niego. Jestem pewna, że on chce, abyś to ty była tą osobą.

Ostatnie stwierdzenie blondynki dodało Hermionie otuchy. Wiedziała, że Severus nie rozmawiał na ten temat z Narcyzą, ale jeśli ktokolwiek go dobrze znał to właśnie ona i Lucjusz. - Nigdy bym go nie zraniła. Kocham go i w odpowiednim czasie powiem mu to - przyznała się.

Narcyza odstawiła filiżankę i uśmiechnęła się do dziewczyny - Dobrze, a teraz powiedz mi, o co poszło między tobą a Lucindą w łazience po ceremonii.

Hermiona była zaskoczona i nie wiedziała jak dużo może powiedzieć. Nie była świadoma faktu, iż Narcyza była wtedy świadkiem ich rozmowy. Nie wiedziała też jak blisko była związana ze szwagierką. - No cóż, dowiedziała się, że jestem w ciąży. Zdenerwowała się.

Matka Dracona uśmiechnęła się. - To oczywiste. Byłam w ostatniej kabinie, kiedy rozmawiałyście. Groziła ci, prawda?

- W zawoalowany sposób, tak. Myślę, że była tylko zdenerwowana. Nie zna towarzyszących tej ciąży okoliczności, a ja nie miałam zamiaru jej o tym informować.

- Nie lekceważ jej, Hermiono. Lucinda jest bardzo mściwa i nie zawaha się spełnić gróźb. Uprzedzam cię, że nie będzie siedzieć bezczynnie.

- Rozumiem. Dziękuję za ostrzeżenie, ale jestem pewna, że nic mi nie grozi. Rzadko jestem sama.

- Jak by nie było, bądź ostrożna - Narcyza zdecydowała się zmienić temat - Urządzam małe sylwestrowe przyjęcie i chciałam osobiście zaprosić ciebie i Severusa. Zwykle jest to ogromny bal, ale tym razem chcę mieć tylko najbliższe grono rodziny i przyjaciół, bo Ginny i Draco wracają z miesiąca miodowego. Przyjdziecie?

- Och, tak! Oczywiście będę musiała zapytać Severusa, ale jestem pewna, że się zjawimy. Dlaczego Draco i Ginny wracają tak szybko?

- Draco chce wziąć więcej wolnego latem, a teraz w biurze jest sporo pracy.

- To ma sens. Już nie mogę się doczekać, aby zobaczyć Ginny.
***

- Severus, stary przyjacielu, co u ciebie?

- W porządku, dzięki. Ty wyglądasz świetnie.

- Siadaj. Jest coś, co jak uważam powinieneś wiedzieć.

Severus uniósł brew na tą nietypową dla Lucjusza gwałtowność - Tak? Cóż to może być?

Malfoy długo przyglądał się przyjacielowi i ojcu chrzestnemu jego syna. Wiedział, że Severus się wścieknie, kiedy powie mu o groźbie Lucindy, skierowanej przeciw jego spadkobiercy i Gryfonce. - Pozwól, że naleję ci brandy - podał przyjacielowi drinka i nalał dla siebie. - Myślę, że dobrze zrobisz, jeżeli zaczniesz bardziej dbać o bezpieczeństwo swojej Gryfonki dopóki dziecko się nie urodzi, a nawet po porodzie.

Snape obrzucił przyjaciela spojrzeniem, pod którym większość ludzi kuliła się ze strachu - Co chciałeś przez to powiedzieć, stary przyjacielu? - jego głos obiecywał śmierć w męczarniach. Chyba Lucjusz nie grozi, Hermionie?

Lucjusz westchnął - Lucinda dowiedziała się, że Hermiona jest w ciąży. Jean -Paul odkrył to, kiedy z nią tańczył i powiedział matce. Spotkały się w łazience po ceremonii i Lucinda groziła Hermionie.

- Na jaja Merlina, człowieku! Jak to odkrył? Co dokładnie powiedziała? Wiedziałem, że podczas tańca ten przeklęty gówniarz przyciskał ją do siebie zbyt mocno!

- Narcyza twierdzi, że Lucinda kazała Hermionie uważać, aby nie przydarzył się jej jakiś wypadek. Była w kabinie obok i podsłuchała rozmowę. Chciałem, abyś był tego świadomy, ponieważ oboje wiemy, jaka jest Lucinda.

- Dziękuję Lucjuszu. Teraz ty powinieneś się o czymś dowiedzieć. Jeżeli stanie się coś Hermionie, albo mojemu dziecku to ją zabiję. Nie miej co do tego wątpliwości.

Lucjusz tylko uśmiechnął się pod nosem. Doskonale wiedział, że Severus tak zareaguje. Zamierzał porozmawiać na ten temat z Lucindą jak jutro wróci z Francji. Odwoziła syna oraz zamierzała spotkać się z rodzicami Vivienne w celu przedyskutowania ślubu.

- Powiedz mi, Severusie, jakie masz plany w stosunku do swojej Gryfonki?

Snape zawahał się na sekundę. Potrzebował z kimś porozmawiać na ten temat i wiedział, że Lucjusz jest jedną z odpowiednich osób. Jeśli nie najlepszą - Zamierzam zalecać się do niej przez te kilka miesięcy i zobaczę, co się wydarzy. Dziś zabieram ją na wczesną kolację do Kryształowej Kuli, tej nowej restauracji na Pokątnej.

- Doskonale! Razem z Narcyzą zabraliśmy tam Dracona i Ginny, kiedy powiedzieli nam o zaręczynach. Oczywiście jak już otrząsnęliśmy się z szoku. Świetnie. Ośmielam się stwierdzić, że będzie jej się tam podobało.

Severus rzucił przyjacielowi uśmieszek w odpowiedzi na tę jawną aprobatę.
***

Severus i Hermiona byli pod wrażeniem, kiedy weszli do restauracji. Jedzenie było doskonałe. Snape, zamówił Jagnie pieczone w sosie curacao, a Hermiona delikatną cielęcinę zapiekaną w szpinaku i pecorino.

Rozmawiali bardzo swobodnie. Severus opowiadał o swoim dzieciństwie i ojcu, ale bez wchodzenia w szczegóły. Mówił też o latach spędzonych w Hogwarcie jako uczeń. Mimochodem napomknął o przynależności do śmierciożerców i przeskoczył do czasów, kiedy działał jako szpieg. Można powiedzieć, że prześlizgiwał się płytko po każdym temacie. To wystarczyło, by Hermiona doceniła jego wysiłek otworzenia się przed nią. Wiedziała ile kosztowało go wyjawienie osobistych szczegółów życia.

Sama również opowiadała o swoim dzieciństwie oraz hogwardzkich psotach. W żartach zwróciła mu uwagę na jego zachowanie, kiedy na czwartym roku Draco potraktował ją klątwa, po której urosły jej zęby. W zamian zbeształ ją za kradzież jego zapasów składników do eliksirów.

Oboje byli zaskoczeni, kiedy stwierdzili, że od czasu skończenia przez nich deseru minęło już parę godzin. Zdecydowali, że najwyższy czas wracać do zamku. Hermiona była bardzo zmęczona i po krótkim masażu usnęła. Snape uświadomił sobie, że odkąd śpią razem nie miała ani jednego koszmaru z wyjątkiem tego pierwszego. Uśmiechnął się do siebie i zasnął.
***

Kiedy przybyli do Malfoyów, przyjęcie sylwestrowe trwało na całego. Skonsternowana Hermiona uświadomiła sobie, że nie miała żadnej pasującej na nią wieczorowej sukienki. Przed przyjęciem zrobili awaryjny postój u Madame Malkin. Wybrała prostą czarną sukienkę, miała mało czasu, aby wybrać coś bardziej sylwestrowego. Właśnie zamykano sklep i Severus zapłacił dodatkowo, aby był otwarty jeszcze pół godziny.

Weszli do salonu, Hermiona omiotła spojrzeniem pokój w celu odnalezienia Ginny. Stała otoczona przez przyjaciół. Podeszła do nich, a Severus dołączył do Lucjusza i Goyle'a seniora. Rozejrzał się wokół w poszukiwaniu Lucindy i odprężył lekko, kiedy zorientował się, iż panna Malfoy nie zaszczyciła przyjęcia swoją obecnością. Jednak wolał nie spuszczać Hermiony oka.

Gdy tylko dziewczyna dotarła do Ginny mocno ją objęła - Witaj w domu. Jak podróż?

- Super - wtrącił się Draco - W ogóle nie wychodziliśmy z pokoju!

- E, Draco! Mówisz o mojej siostrze - ryknął Ron, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.

Zbliżała się dwunasta i Hermiona zauważyła, że każdy szuka swojej pary. Automatycznie ruszyła w stronę Severusa. Stwierdziła, że idzie w jej kierunku i uśmiechnęła się promiennie. Gdy do niej dotarł, ludzie już odliczali ostatnie sekundy. Kiedy wybiła dwunasta, ujął jej twarz w dłonie i delikatnie pocałował - Szczęśliwego Nowego Roku, moja mała lwico.

- Szczęśliwego Nowego Roku - odpowiedziała. Była zaskoczona. Myślała, że jest typem nielubiącym publicznych manifestacji uczuć. Serce Hermiony radośnie zatrzepotało, że tak chętnie pocałował ją na oczach wszystkich, nie żeby ktoś patrzył. Wszyscy się całowali.

Później Severus poszedł z Lucjuszem i innymi mężczyznami do gabinetu na tradycyjne cygaro, a Hermiona dołączyła do przyjaciół. Zaczynał być zmęczona, ale nie powiedziała tego Severusowi. Nie chciała jeszcze wychodzić.

Zauważyli, że dziewczyna zaczyna się meczy i rozsiedli się przy kominku. Draco zadzwonił po skrzaty, aby przyniosły gorącą czekoladę. Dobrze się bawili, śmiali i żartowali na temat miodowego miesiąca i prezentów gwiazdkowych, kiedy nagle Susan Bones zaczęła się źle czuć.

- Neville, myślę, ze musimy iść do domu. Źle się czuję. - Susan prawie jęknęła. Było oczywiste, że coś jej dolega, była cała spocona.

- Rany, Susan - wymknęło się Tonks - Naprawdę źle wyglądasz. Może powinnaś iść do Mungo!
- Nie, myślę, że to grypa, albo coś takiego. Do rana mi przejdzie, jestem pewna.
***

Aportowali się do mieszkania Neville'a. Jeszcze nie mieszkali razem, ale Susan miała u niego parę osobistych rzeczy i szat. Oboje wiedzieli, że to tylko kwestia czasu zanim zamieszkają razem. Chłopak chciał się oświadczyć w Walentynki.

Dziewczyna czuła się tak źle, że tylko zrzuciła ubranie i wpełzła do łóżka w samych majtkach. Strasznie się pociła i było jej zbyt gorąco, żeby jeszcze ubierać koszulę nocną.

Po dwóch godzinach obudziły ją straszne skurcze, stwierdziła, że prześcieradło jest całe we krwi. Złapały ją okropne mdłości, ledwo zdążyła do łazienki. Neville'a obudziły dzięki wymiotowania. Kiedy wstał zobaczył krew - Susan? Wszystko w porządku?

- Nie, jest strasznie. Chyba jednak będziemy musieli iść do Mungo! Czy mógłbyś podać mi mój szlafrok i pantofle?

- Już, kochanie! Nie podoba mi się ta krew na łóżku. To chyba nie czas na twoją comiesięczną przypadłość? - potrząsnęła głową w odpowiedzi.

Do czasu, kiedy fiukneli do Mungo, Susan czuła się już całkiem źle. Nie była w stanie ustać na nogach. Kiedy tylko pielęgniarka dyżurna spojrzała na dziewczynę momentalnie wskazała jej pokój i pobiegła po uzdrowiciela.

Gdy nadszedł uzdrowiciel wraz ze stażystą, Neville powiedział mu, jakie symptomy miała Susan. Wyszedł, kiedy uzdrowiciele wzięli się za badanie. Po paru chwilach poproszono go z powrotem. Chcieli rozmawiać z obojgiem
- Panno Bones - zaczął starszy czarodziej - Nie mam pojęcia, jakiego typu eliksir dał pani pseudo uzdrowiciel, ale powinna pani pozostać w szpitalu na obserwacji. Nie nadzorowane dawkowanie takiego eliksiru może mieć przykre i trwałe skutki uboczne.

Susan była zdezorientowana - Przepraszam, ale nie rozumiem, o czym pan mówi, nie piłam dziś żadnego eliksiru. Skąd ten pomysł?

Uzdrowiciel popatrzył na nią z niedowierzaniem - Ja nie przypuszczam, ja to wiem. Pani ciało zareagowało na eliksir aborcyjny, wzięty jakieś parę godzin temu.

Neville był zszokowany, - Dlaczego, do cholery, Susan miałaby brać taki eliksir? Nawet nie była w ciąży!

- Teraz już z pewnością nie. Jest test, który może stwierdzić czy naprawdę była w ciąży zanim wypiła ten specyfik i jest bardzo efektywny.

Dziewczynę zaczęła ogarniać mała panika i zdenerwowanie - Oczywiście, proszę przeprowadzić ten przeklęty test. Nigdy nie byłam w ciąży i nie wzięłam żadnego przeklętego aborcyjnego eliksiru!

Uzdrowiciel wyszedł na chwilę, aby przeprowadzić test, kiedy wrócił na jego twarzy widać było zmieszanie - Przepraszam, panno Bones, panie Longbottom. Faktycznie nie była pani w ciąży, jednak w pani ciele są ślady tego napoju. Jeżeli nie wypiła pani tego świadomie to sugeruję dowiedzieć się, co się stało. Będzie musiała pani tutaj zostać, dopóki nie zdecyduję, że nic pani nie grozi. Pani reakcja była gorsza, ponieważ nie była pani w ciąży.

- Dlaczego do cholery ktoś dał mi ten eliksir? - spytała. Nagle otworzyła szeroko oczy i spojrzała na Neville'a przerażonym wzrokiem. - Hermiona - wykrzyknęli równocześnie.

- Neville, musisz pójść do Hogwartu i powiedzieć Hermionie oraz profesorowi Snape co się wydarzyło.

- To będzie pierwsza rzecz, jaką zrobię z samego rana, kochanie. O tej porze są już w łóżku - pochylił się i pocałował Susan w policzek - Odpoczywaj. Zostanę z tobą do rana, a potem pójdę do Hogwartu, obiecuję.
***

Severus otworzył jedno oko na dźwięk walenia do drzwi. Spojrzał na zegar; siódma rano. Do diabła! Kto dobija się o tak wczesnej porze w Nowy Rok? Sprawdził czy te odgłosy nie obudziły Hermiony, wyszedł z łóżka i sięgnął po szlafrok.

Kiedy otworzył drzwi zobaczył bardzo zaniepokojonego Neville'a - Longbottom, co u licha sprowadza cię pod moje drzwi o tak bezbożnej godzinie?

- Profesorze Snape, naprawdę musze z panem porozmawiać. To bardzo ważne, sir!

Severus westchnął. - Wejdź i streszczaj się, chcę iść dalej spać. Tylko nie podnoś głosu, chłopcze, Hermiona nadal śpi.

Neville wszedł i wyrzucił z siebie - Ktoś podał Susan eliksir aborcyjny!

Snape uniósł brew - No cóż twoja babcia będzie zawiedziona. Jednak nie widzę związku ze mną. Nie mam żadnego eliksiru, który mógłby odwrócić skutki. Nie jestem cudotwórcą.

Longbottom zaczął szarpać się za włosy i nerwowo chodzić po pokoju - Nie, sir, nie rozumie pan. Susan nie była w ciąży. Ktoś podał jej ten napój bez jej wiedzy. To musiało się stać na przyjęciu u Malfoyów. Byliśmy tam, kiedy zaczęła chorować - Severus patrzył na niego wzrokiem bez wyrazu - Nie rozumie pan? Myślimy, że to było przeznaczone dla Hermiony!

To zwróciło jego uwagę. Miał właśnie coś powiedzieć, kiedy poczuł na plecach dłonie, za nim stała Hermiona - Neville to straszne! Z Susan wszystko w porządku? Gdzie jest teraz? - dziewczyna wychodziła z siebie, nieświadomie, obronnym gestem, położyła rękę na brzuchu. - Chcę się z nią zobaczyć!

- Spokojnie, Hermiono - odezwał się Severus - Jest za wcześnie. Wróć do łóżka i prześpij się jeszcze kilka godzin.

- Jak możesz tak mówić. Łóżko? Po usłyszeniu czegoś takiego? - spytała z niedowierzaniem. Spojrzała na zakłopotanego przyjaciela - Ja ona się czuje, Neville? - już prawie płakała. Snape objął ją ramieniem i lekko uścisnął na pocieszenie.

- W nocy była bardzo chora, wymiotowała i krwawiła, więc wziąłem ją do Mungo. Uzdrowiciel powiedział, że wszystko będzie w porządku, ale woleli ją zatrzymać dopóki nie będą pewni, iż nie zostaną jakieś skutki uboczne. Prawdopodobnie wypiszą ją za parę dni. Chciałem, żebyś o tym wiedziała, bo jesteśmy pewni, że ten eliksir był przeznaczony dla ciebie, Hermiono. Proszę cię, uważaj na siebie!

- Będę. Bardzo ci dziękuję. Przekaż pozdrowienia Susan i powiedz, że mam nadzieję, iż wkrótce poczuje się lepiej. Wpadnę do niej dzisiaj po południu. Teraz idź odpocząć, wyglądasz na wykończonego.

Pożegnali się i Neville wyszedł. Severus przyjrzał się dziewczynie. Wyglądała tak bardzo bezbronnie, że zadrżało mu serce. Nadal obejmowała rękami brzuch i wiedział, że odda życie, aby chronić dziecko. Nasze dziecko. Instynktownie przyciągnął ją do siebie, uznał, że uspokajające przytulenie jest dokładnie tym, czego w tej chwili potrzebowała. Musnął ustami jej skroń i skierował w stronę łóżka. Wszedł do łazienki. Parę minut później wyszedł w pełni ubrany - Zostań w łóżku, powinienem wrócić za godzinę.

- Gdzie idziesz? - spytała wstając z łóżka.

- Do Malfoy Manor, oczywiście.

Hermiona zaczęła chodzić po pokoju - O tej godzinie? Nie sądzisz, że to zbyt wcześnie? - nie odzywał się tylko wbił w nią intensywne spojrzenie czarnych oczu - Dobrze więc. Idę z tobą!

- Z pewnością nie idziesz ze mną! Pozostaniesz tutaj, gdzie jest bezpiecznie, a ja dowiem się, co do wszystkich diabłów, jest grane! - gdy uniosła wyzywająco podbródek zmienił ton - Proszę Hermiono. Jeżeli na tym przyjęciu rzeczywiście ktoś podał pannie Bones ten eliksir, to jest zbyt niebezpiecznie abyś tam szła. - wiedział, że jego następne słowa rozwiążą ten problem - I niebezpiecznie dla dziecka.

Hermiona westchnęła w poczuciu klęski. Ona może ryzykować, ale nigdy nie zaryzykuje utraty dziecka - Proszę bądź ostrożny i wracaj szybko. Będę się martwić dopóki nie wrócisz.

- Nie martw się o mnie, kochanie. Dam sobie radę z Lucindą Malfoy - pochylił się i delikatnie pocałował. Nie oglądając się, wyszedł. Był w połowie drogi do bram Hogwartu, kiedy uświadomił sobie, że nazwał ją, kochanie. Parsknął. A co to do diabła ma za znaczenie w tym miejscu ich relacji? To oczywiste, że moje uczucia do niej nie są tak dobrze ukryte jak sądziłem.
***

Lucinda nadal spała, kiedy wściekły Snape bezceremonialnie wtargnął do jej sypialni. Zmusił skrzata, aby wskazał mu pokój panny Malfoy. Podszedł do łóżka, złapał ją za rękę i wyszarpnął z łóżka.

- Co to ma znaczyć, Severusie? Wiesz, że lubię ostre zabawy, ale wolę najpierw o tym wiedzieć. - odezwała się i mrugnęła do niego.

Snape miał ochotę udusić ją tu i teraz - Wiem, że próbowałaś podać Hermionie eliksir aborcyjny, Lucindo. Chcę abyś wiedziała, że cię zabiję nawet, jeśli tylko spojrzysz na nią krzywym wzrokiem.

Kobieta była na tyle bezczelna, że uśmiechnęła się szyderczo - Nie wiem, o czym mówisz, kochany. Jak zapewne zdajesz sobie sprawę nawet nie byłam obecna na tym przyjęciu sylwestrowym.

Na twarzy Severusa pojawił się złowieszczy uśmiech, kiedy zacisnął ręce na szyi panny Malfoy. Wymruczał morderczym szeptem - Nie powiedziałem ani słowa na temat gdzie i kiedy się to stało, Lucindo - ścisnął mocniej i nieznacznie podniósł ponad ziemią.

- Severus! Wystarczy! - ryknął Lucjusz - Przestań! Co to ma znaczyć?

Snape nieznacznie rozluźnił uścisk, ale nie puścił jej - Ubiegłej nocy twoja droga siostra próbowała podać Hermionie eliksir aborcyjny. Powiedziałem ci, co jej zrobię, jeśli spróbuje skrzywdzić Hermionę, albo dziecko. Na szczęście eliksir przez pomyłkę został dodany do niewłaściwego napoju i Susan Bones spędziła noc w Mungo, chociaż wątpię w to, że panna Bones zgodziłaby się ze mną.

- O czym, do diabła, on mówi, Lucindo? To prawda? Co zrobiłaś? - słowa Severusa rozwścieczyły Lucjusza.

Czarnowłosy czarodziej rozluźnił dłonie na tyle, żeby Lucinda mogła się odezwać. Chociaż i tak miała z tym problemy - Nie mam pojęcia. Dobrze wiesz, że wczoraj mnie tu nie było. Spędziłam noc z Bagmanem.

Severus puścił ją, upadła niezgrabnie na podłogę i odkaszlnęła. Gdyby spojrzenie mogły zabijać, Snape byłby już martwy - Nie musiałaś być na miejscu, Lucindo, aby przeprowadzić plan. Skrzat mógł wlać eliksir do napoju. - był tak wściekły, że cały się trząsł - Słuchaj mnie uważnie. To było moje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. Jeśli z głowy Hermiony spadnie, choć jeden włos lub jeżeli stanie się coś mojemu dziecku to cię zabiję. Nie miej co do tego żadnych wątpliwości.

Kiwnął Lucjuszowi głową na pożegnanie i z zawirowaniem szat ruszył do wyjścia. W głowie miła tylko jedną myśl: Hermiona. Musiał ją zobaczyć tak szybko jak to tylko możliwe.
Około południa sowa Neville'a przyniosła im wiadomość, że Susan nadal nie czuje się najlepiej i na razie nie chce przyjmować gości, więc zdecydowali się odwiedzić ją dopiero jutro. Popołudnie siedzieli pocieszając się nawzajem. Oboje wiedzieli, co by się stało, jeśli to Hermiona piłaby z tej filiżanki, którą dostała Susan.
***

Rano, po niespokojnym śnie, Hermiona pierwsze, co chciała zrobić to wziąć prysznic i udać się do Susan. Severus jednak, ku jej konsternacji, nie był przekonany do tego pomysłu.

- Wybacz, Hermiono, ale nie mogę pozwolić, żebyś opuściła zamek bez eskorty. To zbyt niebezpieczne.

Dziewczyna założyła ręce na piersiach i westchnęła zirytowana - Jestem pewna, że w Mungo nic mi nie grozi, Severusie. Naprawdę uważasz, że może mi się tam coś stać?

- Być może i dopóki jest taka możliwość pozostaniesz tutaj. Mógłbym cię odprowadzić, ale nie mogę dziś opuścić zebrania sztabu, po za tym uważam, że Albus powinien się dowiedzieć co się stało. A teraz zjedz swoje śniadanie.
Po tych słowach dziewczyna zwęziła oczy. Czekała tylko, aż poklepie ją po głowie i powie
„ grzeczna dziewczynka” - A jeśli będę miała inną eskortę? Może Draco i Ginny będą chcieli pójść? Przecież miało to miejsce w Malfoy Manor - wstrzymała oddech czekając na odpowiedź.

- Świetnie, jeśli Draco, nie tylko Ginewra, się zgodzi to nie będą miał obiekcji, ale masz iść tylko, do Mungo i z powrotem. Umówiłem cię na wizytę u Madame Malkin. Musisz mieć nowe szaty. Poinformowałem ją, że chcę abyś miała takie, które automatycznie dopasują się do zmian zachodzących w twoim ciele. Oczekuję, e kupisz siedem kompletów, oczywiście na mój rachunek.

- Dziękuję, Severusie. Będziesz mi towarzyszył?

- Niestety nie. Mam dziś spotkanie z Lucjuszem. Nymphadora zgodziła się cię odprowadzić. Będzie na spotkaniu sztabu razem z Harrym. Wydaje się, że paru niedobitków z pośród śmierciożerców dało o sobie znać w mugolskim Londynie, więc paru członków zakonu będzie dziś w Hogwarcie.

Czy to się nigdy nie skończy? Westchnęła i skinęła głową. Zabrała się za śniadanie, spieszyła się, musiała jeszcze wziąć prysznic. Chciała zaraz wysłać Ginny sowę z pytaniem czy pójdą z nią odwiedzić Susan.

Severus zauważył jej poważną twarz i chciał jakoś poprawić jej humor - Co powiesz na jakąś wczesną kolację na mieście i mugolskie kino? Niedługo wracają uczniowie i nie będziemy mieli tylu okazji do wycieczek.

Rozpromieniła się. Gdyby nie wiedziała lepiej, to pomyślałaby, że to ich trzecia randka. Hmmm, zastanawiam się czy reguła trzeciej randki odnosi się także do nas? - Z przyjemnością. Jest film, który chciałabym zobaczyć. Ma tytuł „ To właśnie miłość”, słyszałam, ze jest świetny.

- Więc postanowione. Nie śpiesz się tak z tym jedzeniem i przygotowaniem do wyjścia. Osobiście wyślę Draconowi sowę. - podniósł się z zamiarem napisania notki do chrześniaka. Pochylił się i musnął wargami usta dziewczyny. Nie zamierzał tego robić. To był odruch.

Oszołomiona tym niespodziewanym pocałunkiem, skończyła jeść i wstała, aby pójść pod prysznic. Po drodze schyliła się po Snarky'iego. Miała go tylko tydzień, a już go ubóstwiała. Idąc do łazienki muskała nosem miękkie futerko kociaka.

Snape przyglądał się jej rozbawiony.
***

Hermiona wróciła z Mungo w lepszym nastroju. Susan czuła się coraz lepiej i uspokoiła ją, że ten wypadek nie będzie miał trwałych skutków ubocznych. Siedzieli u Susan prawie godzinę dopóki nie przyszedł Neville, by zabrać dziewczynę do domu.

Był wyjątkowo piękny dzień jak na styczeń; świeciło słońce, chociaż mimo to było bardzo zimno. Hermiona była zmęczona ciągłym tkwieniem w zamku, więc zdecydowała się na mały spacer do jednej ze szklarni. Zabrała ze sobą książkę, aby odprężyć się przy czytaniu. Miała swoją ulubioną, tam profesor Sprout hodowała najbardziej egzotyczne rośliny. Zawsze zdumiewało ją, co potrafi stworzyć magia, nawet po tylu latach życia jako czarownica. W środku było przyjemnie ciepło. Usiadła na jednaj z ławek i otworzyła książkę o zaklęciach.

Profesor Flitwick powiedział jej, że jak tylko zda wszystkie egzaminy to może zacząć pracę z nim i Terry Bootem. Dodatkowe pięć miesięcy stażu; zgodziła się bardzo chętnie. No i lepiej wypadnie w oczach innych mistrzów Zaklęć.

Nie wiedział jak długo siedziała, kiedy usłyszała dobiegający z góry syczący dźwięk. Powoli odłożyła książkę i uniosła głowę. Wstrzymała oddech, po roślinach ześlizgiwał się duży, brązowy w czarne pasy, wąż. Prosto na nią. Zamarła bez ruchu nie wiedząc, co robić.

Nagle, za plecami usłyszała kolejne wężowe dźwięki. Ku jej ogromnej uldze, kiedy się obróciła zobaczyła Harry'ego i Tonks. Harry powstrzymał węża i teraz z nim rozmawiał. Po chwili pozbył się go za pomocą szybkiego zaklęcia - Vipera Evanesca!

- Psiakrew! - wykrzyknął chłopak. By wyraźnie wstrząśnięty.

- Co powiedział ten wąż, Harry? On tutaj w ogóle robił? Nigdy wcześniej nie widziałam takiego w okolicy! - Tonks zasypała go gradem pytań.

- Dlatego, że ten rodzaj węża występuje tylko we Francji - po tym jak odkrył, że jest wężousty zdążył się wiele o nich nauczyć. Zwrócił się do Hermiony - Dobrze się czujesz? Mam cię zaprowadzić do pani Pomfrey?

- Nie. Chcę, żebyś mi powiedział, co ten wąż tutaj robił, Harry? Jak przywędrował z Francji do Hogwartu, na Boga! - ogarniała ją panika.

Chłopak westchnął - Powiedział mi, że nie wie jak się tutaj znalazł. Przybył tutaj w pudle i został wypuszczony w tej szklarni. To wszystko, czego się dowiedziałem zanim odesłałem go z powrotem do Francji. Hermiono bardzo łatwo dowiedzieć się, że to jedno z twoich ulubionych miejsc w Hogwarcie. Psiakrew każdy to wie! Dlaczego ktoś, wiedząc to wszystko, wpuścił go tutaj?

Przyjaciółka wstała i zaczęła chodzić dokoła szybkim krokiem - Po pierwsze Susan Bones, na przyjęciu u Malfoyów, wypiła aborcyjny eliksir, dzisiaj ten francuski wąż w szklarni. No dobrze, przypuszczam, że wąż to może być zbieg okoliczności, ponieważ nie miał możliwości przewidzieć, że akurat dzisiaj tu przyjdę. Chodzi mi o to, że jest styczeń! Ciężko stwierdzić, że to akurat jej sprawka, po za tym, iż waż pochodził z Francji, gdzie mieszka jej syn i skąd dopiero wróciła.

Tonks męczyło patrzenie na chodzącą przyjaciółkę - Czekaj! O czym i o kim ty mówisz? I o co chodzi z tym eliksirem?

- Severus poinformuje wszystkich o tym, co się stało, na zebraniu. Wy dwoje lepiej już idźcie, jeśli nie chcecie się spóźnić. Tonks nadal jesteśmy umówione na zakupy?

- Jasne! Właśnie, dlatego cię szukaliśmy, chciałam potwierdzić nasze plany. Jak nie znaleźliśmy cię w lochach to pomyśleliśmy, że będziesz tutaj. Pozwól się odprowadzić z powrotem do kwater. Nie powinnaś sama przebywać poza zamkiem. Jesteś pewna, że nie chcesz odwiedzić pani Pomfrey?
Hermiona westchnęła i potrząsnęła głową - Nie, czuję się dobrze. Jestem tylko trochę wstrząśnięta i chcę wrócić do domu. - zabrała swoje rzeczy i ruszyła z nimi do zamku. Musiała porozmawiać z profesor Sprout, aby wykluczyć przypadkową możliwość pojawienia się węża w szklarni.

Rozdział 12

Severus gotował się ze złości, kiedy szedł do Dziurawego Kotła. Miał się tam spotkać z Lucjuszem, aby omówić działalność śmierciożerców, ale jedyne, o czym chciał z nim rozmawiać to o wężu, o którym powiedział mu Potter. Chociaż nie mógł tego udowodnić, nie miał wątpliwości, że to sprawka Lucindy. Lucjusz przybył do Kotła w chwilę po nim.

- Severus - przywitał go Lucjusz - jak zebranie? Dowiedziałeś się czegoś?

- Tak i to całkiem interesującej rzeczy. Myślę, że twoja siostra znów usiłowała skrzywdzić Hermionę. Nie jestem w stanie udowodnić, że to ona, ale ktoś wysłał jadowitego francuskiego węża do Hogwartu i umieścił w ulubionej szklarni Hermiony. Tam gdzie najczęściej chodzi, by poczytać i odprężyć się. Uprzedzałem cię Lucjuszu, co zrobię, jeśli ona spróbuje skrzywdzić Hermionę lub moje dziecko. Nie będę tego tolerował!

Malfoy'a bardzo zdenerwowała ta wiadomość. Po swojej rozmowie z siostrą był pewien, że Lucinda zostawi Severusa i Hermionę w spokoju. - Porozmawiam z nią o tym, Severusie, i skontaktuję się z Jean- Paulem, aby dowiedzieć się, czy coś wie. To się więcej nie powtórzy.

- Dopilnuj, aby tak się stało. Nie żartuję, Lucjuszu. Wracając do śmierciożerców, to wygląda na działalność jakichś najmłodszych stażem, którzy dołączyli do Czarnego Pana na krótko przed jego klęską. Nie znaliśmy ich i dzięki temu udało im się uniknąć aresztowania. Nie sądzę, by aurorzy mieli problemy ze schwytaniem tych głąbów.

- Przynajmniej jedna dobra wiadomość. Nie mam ochoty martwić się, że jacyś śmierciożercy zechcą się mścić na mojej rodzinie. Narcyza wreszcie się uspokoi. Co powiesz na późny lunch?

- Dziękuję, ale muszę wracać. Chcę zobaczyć, czy u Hermiony wszystko w porządku. Do widzenia Lucjuszu i pamiętaj o tym, co powiedziałem.

Snape aportował się do Hogwartu i szybkim krokiem ruszył do lochów. Musiał zobaczyć, co z Hermioną. Ku jego konsternacji, dziewczyna wybrała się jednak na umówione wcześniej zakupy. Z każdą minutą stawał się coraz bardziej wściekły. Jak ona mogła być tak nieodpowiedzialna po tym, co się dzisiaj stało! Głupia wiedźma! Skręcę jej tę śliczną szyjkę, gdy tylko wróci do domu!
***

Zakupy wyczerpały Hermionę. Jedyne, co chciała zrobić to wrócić do domu i odprężyć się w ciepłej kąpieli. Musiał się przygotować na randkę z Severusem, jednak nie było jej to dane. Gdy tylko weszła, zobaczyła, że jest, delikatnie mówiąc, wściekły.

- Dlaczego, do krwawego Merlina, wyszłaś z Nymphadorą na te zasrane zakupy, po tym, co się wydarzyło? - wysyczał morderczo.

Hermiona rozpoznała ten ton. Uniosła wojowniczo podbródek i oparła dłonie na biodrach - Severus, muszę mieć jakieś ciążowe szaty! Żadne z moich ubrań już na mnie nie pasuje! Jak to sobie wyobrażałeś? Mam paradować nago? Poza tym byłam z Tonks! Jest aurorem, wiesz?

Nie miałbym nic przeciwko, abyś w mieszkaniu paradowała nago! - Od tej chwili nie możesz wyjść z zamku bez mojej eskorty! Nymphadora też była na tym przyjęciu! Siedziała obok, kiedy Susan podano ten eliksir, czyż nie? - Hermiona zaczęła coś mówić, ale uniósł rękę, aby nie przerywała - Hermiona, nie mogę ryzykować, proszę.

Pokonana odwróciła oczy. Nie poddałaby się tak łatwo, ale musiała myśleć o dziecku. Ten błagalny, zupełnie niepasujący do Severusa ton ją zabolał. - W porządku. Zgadzam się wychodzić tylko wtedy, kiedy będziesz mógł iść ze mną. Tylko jedna rzecz, chcę wkrótce pójść do tego uzdrowiska dla kobiet w ciąży - widząc jego zmieszane spojrzenie, wyjaśniła: - Ginny i Draco dali mi w prezencie karnet na weekendową wizytę w uzdrowisku, które zajmuje się rozpieszczaniem kobiet w ciąży, pamiętasz?

Severus zwalczył pragnienie, by parsknąć. Uzdrowisko, jasne! Równie dobrze sam mogę zrobić jej masaż. Przecież i tak robię to co wieczór. - Dobrze kochanie, odprowadzę cię tam. Tylko czy to może być w sobotę?

Brwi Hermiony podskoczyły do linii jej włosów. Czy on nazwał mnie kochanie? Znowu? Coraz łatwiej przechodzi mu to przez gardło! Mogłabym się do tego przyzwyczaić! Zarumieniona stwierdziła, że sobota będzie w porządku.

- W porządku, idź teraz wziąć kąpiel i przygotuj się do wyjścia. Zrobiłem rezerwację na szóstą w Chez Moi. To w mugolskim Londynie.

- Naprawdę? Kocham francuskie jedzenie! Zawsze chciałam pójść do tej restauracji, ale nie było mnie na to stać! - zażenowana swoimi słowami przygryzła dolną wargę, co spowodowało, że Snape miał ochotę przeciągnąć po jej ustach językiem i uśmierzyć ból.

- Hermiono, zapewniam, że stać mnie więcej niż na jedną kolację. Masz jakieś mugolskie sukienki, które nadal na ciebie pasują?

- Tak, nadal jest w stanie wcisnąć się w sukienkę, którą miałam na wieczorze panieńskim Ginny - zmarszczyła brwi, zastanawiając się czy ta sukienka nie była zbyt swobodna.

- Doskonale. Może pójdziesz się już przygotować? Będę gotowy na czas.
***

Tak jak dziewczyna podejrzewała, Chez Moi okazała się cudowną restauracją. Po przystawkach, na które podano grzyby z kawiorem, stanowczo odmówiła jedzenia ślimaków, ku rozbawieniu Severusa. Potem podano kraba z avocado.

Jako główne danie Hermiona zamówiła polędwicę wieprzową pieczoną z szalotkami i szparagami, a Severus pieczonego dorsza w puree paprykowym. Rozmowa miedzy nimi toczyła się lekko i przyjemnie. Niewiele rozmawiali o rodzinie i dzieciństwie, jednak Hermiona zebrała się na odwagę i zadała parę pytań, na które, ku jej zaskoczeniu, Severus odpowiedział.

Miała wrażenie, że coraz lepiej go zna. Zaczynał zachowywać się coraz bardzie jak Severus, którego poznała podczas pracy nad eliksirem i była z tego powodu bardzo zadowolona. Zaczynała przedzierać się przez jego gruby mur.

Sama z kolei starała się być dla niego jak otwarta księga. Chciała, aby zobaczył, jaka jest i co naprawdę czuje. Pragnęła, żeby wiedział, iż nie ma takiej możliwości, że zostawi jego i dziecko. Po raz pierwszy do śmierci rodziców sprawy układały się dla niej pomyślnie.

Od deseru minęły trzy godziny, kiedy zorientowali się, że już tak późno. Zebrali się i ruszyli do kina. Trochę później niż zamierzali, ale było warto.

Severus był zdumiony, jak bardzo otworzył się przed Hermioną. Słowa zdawały się wypływać z ust bez jego wiedzy, ilekroć zaczynali jakiś temat. Oczywiście nie miał nic przeciwko. Jeżeli mają mieć przed sobą przyszłość, której pragnął to musiała się dowiedzieć wielu rzeczy o jego przeszłości. Nawet tych nieprzyjemnych. Szczególnie tych nieprzyjemnych. Chciał, aby wchodziła w ten związek z otwartymi oczami.

Uświadomił sobie, że cieszył się czasem spędzanym ze swoją czarownicą i poznał ją bardziej, niżby oczekiwał. Pragnął jej od dłuższego czasu, ale nie rozumiał, dlaczego ją zaczynał ją lubieć. Wyglądało na to, że są na najlepszej drodze, aby stać się przyjaciółmi, nie tylko kochankami. Wiedział też, że to tylko kwestia czasu zanim znowu będzie mógł się w niej zatopić i oczekiwał tego z niecierpliwością.

Zdawał sobie sprawę, iż usiłowała z nim flirtować i uwieść. Dziwiło go to i zachwycało. Cieszył się tym. Zastanawiał się, co dziewczyna wymyśli następnym razem. Przyglądał się jak w całej swej niewinności próbuje być uwodzicielska i ponętna. Na brodę Merlina, doskonale jej to wychodzi.

Snape był bardzo szczęśliwy i zadowolony z tej chwili. Po raz pierwszy od pokonania Czarnego Pana czuł, że naprawdę żyje, a nie tylko istnieje.
***

Nadszedł środek stycznia, a z nim kolejna wizyta u Poppy. Do tej pory Severus opuścił tylko jedna wizytę, oczekiwał na nie z niecierpliwością. Zawsze dziwił się słuchając bicia serca swojego dziecka. Przyglądał się jak Hermiona siada i nakłada sobie śniadanie. W jego oczach robiła się coraz piękniejsza. Zastanawiam się czy wie, jak promienieje? Czy czuje wewnątrz nowe życie, i towarzyszące temu wierzganie i kopanie?

- Sykla za twoje myśli - uśmiechnęła się ciepło do niego. Wpatrywał się w jej coraz bardziej rozrastający się brzuch. O czym myślisz, kiedy na mnie patrzysz?

- Zastanawiam się tylko, czy czujesz jak dziecko się rusza.

- Czasami. Każdego dnia coraz mocniej. Następnym razem, kiedy poczuję jak kopie, dam ci dotknąć.

- Dziękuję, to ma dla mnie duże znaczenie. - westchnął - Lepiej już chodźmy, chcę zdążyć do klasy zanim przyjdą te półgłówki.

Hermiona przewróciła oczami - Severus, dlaczego, na litość Merlina, uczysz, skoro tak bardzo tego nienawidzisz?

- A co jeszcze mógłbym robić, Hermiono? Zmienić się całkowicie i zostać żigolakiem? Zbyt długo to robię, aby teraz szukać czegoś innego.

- Rozumiem. Chociaż uważam, że byłbyś doskonałym naukowcem. Czy kiedykolwiek zastawiałeś się nad tym? Mieć swoje laboratorium i przygotowywać własne projekty? - Moglibyśmy pracować tam razem. Już wiemy, że dobrze nam się razem współpracuje. Może mogłabym wypróbować te zaklęcia, których się uczę.

- Nigdy nie myślałem o pozostawieniu Hogwartu, znalazłem tutaj swoje miejsce. Robię swoje eksperymenty tu, przeważnie wykorzystuję do tego wakacje. Potem urodzi się dziecko… Nie mam zamiaru na razie się wyprowadzać.

- Chyba rozumiem, o co ci chodzi. Chodźmy już, najwyższy czas. Gotowy? - Hermiona chciała wyjść zanim ta rozmowa przybierze niepożądany obrót. Nie chciała myśleć o pozostawieniu dziecka. Nadal miała nadzieje, że zmieni zdanie, a na razie wszystko na to wskazywało, chociaż długo na ten temat nie rozmawiali.

Zanim wyszli, nachylił się i pocałował dziewczynę. Ostatnimi czasy robił tak zawsze po śniadaniu. Ujął Hermionę za rękę i poszli zobaczyć się z Poppy.
***

Kiedy pielęgniarka dokończyła badanie, stwierdziła - Wszystko wygląda w porządku, Hermiono. Typowy przykład podręcznikowej ciąży.

Severus wykrzywił usta w charakterystycznym uśmieszku Oczywiście, że tak. Nie spodziewałbym się niczego innego po mojej małej Wiem -To -Wszystko!

- Jest dokładnie tak, jak powinno być w dwudziestym piątym tygodniu ciąży. Od jakiegoś czasu powinnaś czuć ruchy dziecka, a jeżeli nie, to wkrótce. Nie masz rozstępów, chociaż normalnie powinny się pojawić.

Severus uśmiechnął się z przesadnym zadowoleniem. - Przygotowałem dla Hermiony balsam stosowany we wczesnym stadium ciąży, właśnie po to, aby ich uniknąć. To bardzo skomplikowany balsam, ale mogę powiedzieć, że jest wart poświęconego czasu.

Hermiona zarumieniła się przypominając sobie, co się zdarzyło, kiedy zastosował ten krem. - Tak, naprawdę był tego wart - spojrzała Severusowi w oczy i wiedziała, że też pamiętał.

Poppy mówiła dalej, jakby nie zauważyła tej wymiany spojrzeń - Hermiono, zgaga, która cię męczy jest normalna. Możesz na nią pić raz dziennie eliksir i jeżeli chcesz, spróbować zmienić sposób odżywiania. Jeść częściej, mniejsze i mało tłuste posiłki. Dobrze, Severus, chciałbyś znać płeć dziecka?

Snape zauważył spojrzenie Hermiony na te słowa. Widział, że naprawdę chciała wiedzieć i jeśli być szczerym, to on także. - Tak, chcę. - czuł się winny, że Pomona skierowała te pytanie tylko do niego. Tak miało być. Tylko, że źle się z tym czuł. Myślał o dziecko jako ich dziecku - a nie tylko jego.

- Gratulacje, będziesz miał syna - Poppy prawie promieniała, kiedy to ogłosiła.

Severus spojrzał na Hermionę i zobaczył łzy w jej oczach. Pewne uczucia prawie go zadusiły i zrobił jedyną rzecz, jaką w tej chwili mógł zrobić. Kiwnął głową i wyszedł.

Hermiona nie czuła się urażona tą jego nagłą ucieczką. Teraz, kiedy zdążyła go lepiej poznać, wiedziała, że bronił się w ten sposób przed publicznym okazywaniem emocji. Pogłaskała się po brzuchu i uśmiechnęła do swoich myśli. Będę miała syna! Po policzkach dziewczyny potoczyły się łzy.

Profesor zatrzymał się pod drzwiami klasy, aby opanować swoje emocje. Syn! Hermiona da mi syna! Oczywiście kochałbym moje dziecko bez względu na płeć, ale jestem jeszcze bardziej zadowolony. Chyba zabiorę ją w tę sobotę do tego uzdrowiska, aby to uczcić.
***

Na tydzień przed Walentynami, Hermiona chciała kupić Severusowi specjalny prezent, ale ciężko jej było się zdecydować, co to ma być. Miała ograniczony wybór, Severus pilnował jej jak jastrząb i ani na chwilę nie pozwalał oddalić się z zamku bez niego. Na dodatek nadal nie miała okazji udać się do tego przeklętego uzdrowiska. Mieli pójść w zeszły weekend, ale Filch zachorował i Severus musiał „odbębnić swoje szlabany”. Był również zajęty przygotowaniem uczniów do sumów i owutemów, ciągle sprawdzał jakieś eseje i eliksiry. Dlatego wieczory spędzali przeważnie w jego gabinecie - Severus sprawdzał prace, a Hermiona zaczytywała się w książkach. Mimo, iż kochała czytać, zaczynała się czuć nieco, delikatnie mówiąc, klaustrofobicznie.

Najgorsza ze wszystkiego była przemożna ochota na kanapki z masłem orzechowo - czekoladowym, które jadła w Chez Moi. Kiedy Severus wrócił ze swojego nocnego dyżuru była więcej niż w tragicznym nastroju - Mam tego dość, Severus! Nie zniosę tego ani chwili dłużej!

Zaskoczony, Severus spojrzał na dziewczynę. - Co się stało, kochanie? Co mogę zrobić, aby ci pomóc?

- Po pierwsze: zwariuję w tym przeklętym zamku! Muszę wyjść! Po drugie: muszę natychmiast zjeść te czekoladowe kanapki z Chez Moi. Umrę, jeśli ich nie zjem!

- Hermiona, jest północ! Wątpię czy restauracja jest jeszcze otwarta - Severus nie miał najmniejszej ochoty wychodzić o tej porze, szczególnie w tak idiotycznym celu.

Łzy trysnęły jej z oczu. Wiedziała, że zachowuje się nierozsądnie, ale nie umiała się powstrzymać - Świetnie! Zapomnij! - ciężkim krokiem ruszyła do łazienki.

Severus westchnął. Wiedźmy! Pozwoli jej postawić na swoim, przecież od tego nikomu nie stanie się krzywda. Niech go diabli, jeśli będzie się szlajać o tej porze po mugolskim Londynie. Zamiast tego wezwał skrzata.
***

Wychodząc z wanny, Hermiona nadal miała ochotę na te przeklęte kanapki. Co dziwne, jadła je tylko raz. Wkładała właśnie koszulę nocną, kiedy to poczuła. Bardzo silne kopnięcie. Zapominając o założeniu majtek, wpadła do sypialni w poszukiwaniu Severusa.

Siedział na łóżku oparty o wezgłowie i czytał coś o eliksirach. Miał na sobie tylko spodnie od piżamy. Kątem oka zauważyła gorącą czekoladę i orzechowe kanapki leżące na nocnej szafce. - Severus - prawie krzyknęła i w następnej chwili klęczała nad nim okrakiem.

- Hermiona, co u licha?

Złapała jego rękę, włożyła pod swoją koszulkę i przytknęła do brzucha. Przez parę sekund patrzył na nią zdziwiony, dopóki nie poczuł uderzenia - To jest...

- Tak! To jest dziecko! To kopie nasz syn! - rozpromieniła się. Severus złapał ją za biodra, aby przyciągnąć jej wystający brzuch bliżej i zorientował się, że dziewczyna nie ma majtek. Dobry Boże! Jak mogłem nie zauważyć? Uniósł głowę i spojrzał jej w oczy. Powietrze zaiskrzyło.

Hermiona pochyliła się do przodu i z pasją pocałowała Severusa. Oderwała się na chwile, aby złapać oddech. - Tak bardzo cię pragnę. Znowu mnie odepchniesz?

Przyciągnął jej twarz bliżej, że prawie stykali się czołami - Nie teraz. Już nigdy więcej. Sięgnął do jej ust i nagle jego ręce były wszędzie. Jakby nie miał jej dość. Jęknęła z przyjemności i naparła na niego całym ciałem.

Chciała czuć go całą sobą...

- Chcę ciebie teraz. Nie mogę już dłużej czekać!

Był pełen nabożnego podziwu na jej widok...

- Bogowie, Severus!

- Podoba ci się?...

Jego głos, ten jedwabisty pomruk, sprawiał, że drżała...

Nagle zesztywniała i wykrzyknęła jego imię...

Pocałowała Severusa i zapytała - Te kanapki są dla mnie, kochanie? - miała na nie tak przemożną ochotę, że skoro już są, to musi je zjeść, natychmiast. Rozmowa może zaczekać parę minut.

Severus wybuchnął śmiechem. Pięknym, głębokim. Nie mógł uwierzyć, że pierwsze słowa, jakie powiedziała po tym, dotyczyły jedzenia! - Tak, wezwałem skrzata, aby przygotował je dla ciebie. Smacznego. Myślę, że trzy wystarczą. - dopilnował, aby skrzat przyniósł również mleko i całe szczęście, zdążył się go pozbyć, zanim Hermiona wparowała do pokoju. Patrzył rozbawiony, jak pochłaniała kanapki w rekordowym czasie. Naprawdę musiała ich potrzebować.

Gdy tylko skończyła jeść odezwała się nieśmiało - Severus, proszę, powiedz mi, że tym razem nie stwierdzisz, iż to było niewłaściwe. Chcę, aby nasz związek się rozwijał, a nie cofał. Dla mnie jest to naturalny następny krok w tym związku. Pragniemy siebie nawzajem. Zależy nam na sobie i to jest wyrażenie tych uczuć. Rozumiesz, co chcę powiedzieć?

- Zgadzam się z tobą. Też nie chcę się cofać. Tym razem bez ograniczeń. Czekaliśmy wystarczająco długo. - kiedy odstawiła szklankę po mleku przyciągnął ja do siebie i pocałował w czoło - Teraz śpij. Już późno, jutro wyślę sowę do Dracona czy on i Ginny będą mogli pójść z tobą do tego uzdrowiska.

Westchnęła z zadowoleniem - Czy nie powinniśmy ubrać z powrotem naszych piżam?

Uśmiechnął się zabójczo - Nie, lubię jak tak wyglądasz. - leżeli ciasno przytuleni. Severus zaborczym ruchem objął brzuch Hermiony.
***

W dniu Walentynek, Severus obudził dziewczynę prezentem. Snarky wskoczył na łóżko i przytulił się do Hermiony, ale Snape zdjął kota i postawił na podłodze. Po czym lekko potrząsnął Hermioną, aby się obudziła. - Dzień dobry. Mam coś dla ciebie.

Przeciągnęła się leniwie i otworzyła oczy. Zobaczyła uśmiechającego się Severusa stojącego przy łóżku i trzymającego paczkę. Uśmiechnęła się i powiedziała - Chwileczkę! Też mam coś dla ciebie - otworzyła szufladę nocnej szafki i wyciągnęła małe opakowane pudełko.

Kiedy wręczyła mu prezent, poprosił, aby otworzyła swój jako pierwsza. W środku były przepiękne, chińskie grzebienie do podtrzymywania włosów, całe z onyksu, ozdobionego szmaragdami. - Severus, są cudowne. Dziękuję, bardzo dziękuję.

Severus rzucił jej uśmieszek. Zdawał sobie sprawę, że większość ludzi uważało, iż jego rodzina jak i większość tych ze Slytherinu, obdarowują się szmaragdami ze względu na przynależność do domu węża. Jednakże w jego rodzinie tradycje tę zapoczątkował jego pradziadek. Prababcia pozwoliła Severusowi przeczytać list od jej narzeczonego, który napisał jej po wręczeniu pierścionka zaręczynowego. Pisał, że wybrał diament dla efektowności, ale szmaragdy oznaczały nadzieję, wierność i nieprzerwaną miłość. Jego pradziadkowie bardzo się kochali. Miał nadzieję, że kiedyś będzie mógł pokazać ten list Hermionie.

- Proszę bardzo. Zaczynał mnie męczyć twój widok z piórem wetkniętym we włosy. - zażartował.

Uśmiechnęła się - Teraz twoja kolej. - przygryzał nerwowo dolna wargę. Naprawdę chciała, aby mu się spodobał.

Jego prezentem okazały się spinki do mankietów dokładnie w kształcie zapinki, jaką miał do płaszcza. „S” ukształtowane w węże ze szmaragdowymi oczyma. - Jak udało ci się takie znaleźć? Są wspaniałe.

Spinki znacząco uszczupliły oszczędności dziewczyny, ale jego mina była tego warta. Cieszyła się z jego reakcji. Spoglądał na spinki z niedowierzaniem i jakby lekką obawą w oczach.

Zastanowiło ją, czy znał znaczenie szmaragdów i onyksu. Szczerze w to wątpiła. Podczas jej szóstego roku ojciec chciał, aby pomogła mu wybrać jakąś biżuterię na prezent gwiazdkowy dla mamy. Zrobiła więc to, co potrafi najlepiej - przeczytała książki o znaczeniu każdego kamienia szlachetnego. Wiedziała, co dokładnie każdy reprezentował. Uważała, iż każdy Ślizgon lubi szmaragdy, więc wątpiła, czy znaczą dla niego tyle, co dla niej.

- Zrobione na specjalne zamówienie. Tonks i Ginny mi pomogły - odpowiedziała słodko. Po chwili dodała rozdrażnionym tonem - od kiedy nie mogę wychodzić z zamku.

- Wybacz, ale nie będę ryzykował twoim zdrowiem, a tym bardziej dziecka. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale Lucjusz powiedział, że Lucinda w przyszłym miesiącu wraca do Francji na ślub syna. Wtedy poczuję się lepiej. Dziękuję za spinki - położył je na nocnej szafce i spojrzał na nią - Draco napisał, że on i Ginny mogą zabrać cię do uzdrowiska w sobotę. Niestety w tym czasie mam dyżur w Hogsmeade, więc nie będę ci towarzyszył. Teraz muszę cię przeprosić, musze iść się przygotować do zajęć. Za półgodziny zaczynam lekcje.

Pochylił się i pocałował ją. Usiłował się odsunąć, ale Hermiona pogłębiła pocałunek. Zadowolona usłyszała jak jęknął - Nie rób tak! Mam lekcje, ale nie miałbym nic przeciwko temu, aby kontynuować po południu. - w jego oczach pojawił się psotny wyraz.

- Niech będzie, później. Wiesz, że zawsze chciałam cię dopaść w wannie. Nawet kilka razy próbowałam.

- Tak, kojarzę coś takiego. W porządku, więc do wieczora - rzucił jej uśmieszek.

Pocałowała go jeszcze raz - Do wieczora.

Szybkim krokiem wyszedł, aby zdążyć na lekcje.
***

Hermiona była w bardzo dobrym nastroju. Nigdy wcześniej nie otrzymała takiego pięknego prezentu na walentynki. Miała też wrażenie, że sprawy z Severusem układają się coraz lepiej. Minął już miesiąc od wypadków z Lucinda, jak zaczęła je nazywać. Dobre rzeczy nigdy nie trwają wiecznie.

Kiedy rozsiadła się wygodnie w fotelu dwie rzeczy zdarzyły się równocześnie. Wpadł nieznany skrzat z kopertą i rozległo się pukanie do drzwi. - Chwileczkę - zawołała, wzięła jasnoczerwoną kopertę od skrzata i uśmiechnęła się myśląc, że to od Severusa. Zapomniała, że ktoś pukał i zerwała pieczęć. Snarky zerwał się ze stołu na równe nogi i znów rozległo się pukanie.

Odłożyła kartę na stół i podeszła do drzwi - Cześć Ron. Co za wiatry cię tu przywiały?

- Dawno cię nie widziałem. Mam dziś trochę czasu i pomyślałem, że moglibyśmy zjeść razem lunch. Hej, czym bawi się ten kuguchar?

Dziewczyna obróciła się i zobaczyła jak Snarky usiłuje łapkami złapać dym, który zaczął wydobywać się z koperty. Chciała podejść i zobaczyć, co to dokładnie jest, kiedy kociak zaczął gwałtownie kaszleć i upadł na stół.

- Snarky? SNARKY? - zdążyła zrobić dwa kroki w stronę kota, kiedy Ron złapał ją od tyłu i zatkał jej usta i nos. Błyskawicznie wyciągnął ja z mieszkania i mocno trzasnął drzwiami.

- Ron! Zostaw mnie! Coś jest z nim nie tak!

- Pomyśl, Hermiono! To był jakiś rodzaj trucizny! Mogłaś się jej nawdychać! Właściwie powinienem natychmiast zaprowadzić cię do pani Pomfery!

- Och, nie! Ron, dziecko! Proszę niech nic mu nie będzie! Nie sądzę, abym zdążyła się tego nawdychać.

Rudzielec zaprowadził ją do skrzydła szpitalnego i jak najszybciej ruszył w kierunku sali eliksirów.
***

Severus był w naprawdę dobrym nastroju. Cieszył się, że sprawy z Hermioną posuwają się naprzód. Był nawet umówiony ze swoim doradcą prawnym przed świętami wielkanocnymi. Miał z nim parę spraw do przedyskutowania. Przechadzał się właśnie po klasie i nadzorował przyrządzanie eliksirów, kiedy z jego rozmyślań wybiło go głośne stukanie do drzwi. Nagły hałas zaskoczył jednego z uczniów i biedny wrzucił za dużo jednego z ostatnich składników. Kociołek stopił się natychmiast.

Snape warknął - Minus dziesięć punktów od Ravenclavu za brak skupienia - po czym wrzasnął - Wejść.

Był zaskoczony widząc wystraszonego Weasleya wchodzącego do jego klasy. Nie wiedział, że chłopak w ogóle odwiedził Hogwart. - Weasley, co u licha tutaj robisz, przeszkadzasz mi w lekcjach.

- Profesorze musi pan natychmiast pójść do skrzydła szpitalnego. To Hermiona!

Severusowi nie trzeba było powtarzać dwa razy. Wrzasnął - Klasa wolna - i wybiegł z sali.

Dowiedział się, co się stało i po upewnieniu się, że z Hermioną i dzieckiem wszystko w porządku, wrócił do mieszkania, aby uprzątnąć martwego kociaka i pozbyć się reszty trucizny. Chciał się upewnić, że Hermiona może bezpiecznie wrócić do domu. Martwiła go śmierć Snarky'ego. Wiedział, że dziewczyna mocno to przeżyje. Tak, jak stratę Krzywołapa.

Kiedy upewnił się, że Hermiona została wygodnie ulokowana na kanapie i środki uspokajające działają, zwrócił się do Rona: - Weasley, czy jesteś w stanie zostać z nią trochę? Muszę coś załatwić.

- Tak, mogę zostać tak długo jak będzie pan potrzebował, profesorze.
***

Severus wpadł do Ministerstwa Magii z łopotem czarnych szat. Zarejestrował się i ruszył na poziom drugi, gdzie mieściła się siedziba główna aurorów. Zauważył Harry'ego i skierował się do jego biurka.

- Potter. Chcę poddać Lucindę Malfoy przesłuchaniu. Ona usiłuje zabić Hermionę i mojego syna.

- Ma pan na to konkretny dowód, profesorze?

Snape opowiedział mu coś się dzisiaj zdarzyło w zamku i że kuguchar zdechł. - Jeśli Hermiona nawdychałaby się tego, to oboje, ona i mój syn, już by nie żyli. Macie natychmiast coś z tym zrobić zanim tej przeklętej wiedźmie w końcu się uda!

- Severus - wtrąciła się Tonks - Zgadzam się z tobą, że coś trzeba zrobić, ale dopóki nie masz dowodów, to mamy związane ręce. Nawet nie możemy wezwać jej na przesłuchanie. Twierdzenie, że to ona przysłała tę kartę, nic nam nie da. Musisz to udowodnić.

- Rozumiem - odpowiedział zimnym tonem - Więc muszę zdobyć dowód, a tymczasem ta suka będzie miała więcej okazji, aby przeprowadzić swój plan, tak? Zapomnieliście już, co się przytrafiło Susan Bones? A wąż w szklarni? Hermiona rozmawiała z Pomoną, która nie miała pojęcia, jak ten wąż mógł się tam znaleźć. Jakich jeszcze dowodów potrzebujecie? Czekacie, aż Hermiona będzie martwa, a Lucinda wtedy grzecznie przyzna się do wszystkiego? Zresztą mniejsza o to, sam się wszystkim zajmę.

Zanim Harry lub Tonks zdążyli coś powiedzieć, Snape'a już nie było.
***

W Malfoy Manor było cicho i spokojnie. Lucjusz i Draco prawdopodobnie tkwili w rodzinnej firmie, a gdzie były Narcyza i Ginewra nie miał pojęcia. W tej chwili nic go to nie obchodziło. Wszystko, czego chciał to dopaść Lucindę. Szybkim krokiem ruszył za skrzatem i wrzasnął - Lucinda! Chcę cię widzieć, natychmiast! Pokaż się!

- To zaczyna się robić twoim zwyczajem. Co mogę dla ciebie zrobić? - usłyszał ze szczytu schodów - O nie! - dodała kiedy ruszył w jej kierunku - zostań tam gdzie jesteś. Czego chcesz, Severusie?

- Twoje głowy podanej na talerzu, na początek. Jestem zmęczony twoimi próbami skrzywdzenia Hermiony i mojego syna. Masz natychmiast z tym skończyć - jeśli wzrok mógłby zabijać to kobieta leżałaby teraz martwa

- Nie mam zielonego pojęcia, o czym mówisz, kochanie. Nic podobnego nie zrobiłam. Jakby mnie obchodziła ta twoja szlama, po za tym myślałby kto, że będziesz zadowolony rozmnażając się z błotem. Na Merlina, Severus, co się z tobą stało? Kiedyś byłeś dumny i szlachetny. Teraz nurzasz się w szlamie.

Severus zaczął powoli wspinać się po schodach. Lucinda cofała się z każdym jego krokiem. Po chwili nie miała gdzie uciec, plecami natrafiła na ścianę. Szybko wyciągnęła różdżkę z kieszeni, ale Snape był szybszy, błyskawiczne zaklęcie i kobieta była rozbrojona. Przystawił jej różdżkę do gardła.

- To nie twój interes, gdzie i z kim sypiam. Powiedziałem ci wcześniej, co zrobię, jeżeli będziesz dalej próbować skrzywdzić moją rodzinę - położył nacisk na to słowo, żeby nie miała co do tego wątpliwości. - Nie zamierzam dopuścić, aby żyli w zagrożeniu, a ty jesteś zagrożeniem.

Po raz pierwszy Lucinda wyglądała na przestraszoną. Snape właśnie otwierał usta, aby rzucić niewybaczalne, kiedy usłyszał, że ktoś go woła. Błyskawicznie zacisnął jedną rękę na szyi Lucindy, odwrócił się i wycelował różdżkę w stronę źródła głosu.

- Profesorze, nie! - wrzasnął Harry, kiedy doszedł do podnóża schodów. Wyciągnął różdżkę.

- Nie mieszaj się do tego, Potter - wrzasnął Snape - Ostrzegałem ją, co zrobię, jeśli znowu spróbuje!

- Nie możesz jej zabić, Snape - chłopak wszedł na kilka pierwszych schodków - Nie pomożesz Hermionie i swojemu dziecku siedząc w Azkabanie.

Obydwa mężczyźni spojrzeli na Lucindę. Miała szeroko otwarte ze strachu oczy i ciężko oddychała.

- Coś proponujesz? Jeśli nic nie powiesz, pozostanie mi tylko jedna rzecz do zrobienia, po której będę miał pewność, że Hermionie i mojemu spadkobiercy nie stanie się krzywda. - Stwierdził Severus przerywając ciszę.

- Oficjalnie nic nie mogę zrobić i ona dobrze o tym wie - stwierdził Harry patrząc na kobietę pełnym obrzydzenia wzrokiem - mogę jednak obłożyć ją zaklęciem śledzącym, które zaalarmuje nas, jak tylko zbliży się do Hermiony i da znać, jeśli dotykała jakiekolwiek rzeczy znajdującej się w pobliżu dziewczyny.

Severus spojrzał na Harry'ego z niedowierzaniem.

- Takie tam aurorskie sztuczki - chłopak wzruszył ramionami.

- Dobrze - zgodził się niechętnie Snape - możemy spróbować, ale powtarzam, jeżeli znowu spróbuje skrzywdzić moją rodzinę to ją zabiję! - na sekundę wzmocnił nieznacznie ucisk na gardle panny Malfoy po czym puścił ją. Cofnął się, aby Harry mógł wykonać swoją robotę. Gdy tylko Potter rzucił zaklęcie obrócili się, by odejść.

- Severus, nie możesz mi tego zrobić! - wrzasnęła Lucinda - Będziesz musiał wyjaśnić to Lucjuszowi!

- Wątpię czy w ogóle się tym zainteresuje - odpowiedział Snape patrząc na kobietę stojącą na szczycie schodów - Jak on to zawsze mówił? Zła krew mówi za siebie? Uważam, że raczej umyje od wszystkiego ręce. Szybko i bezboleśnie.

Wrzasnęła z wściekłości i ruszyła schodami w dół. Severus zrobił ledwo dostrzegalny ruch różdżką i wymruczał - Incarcerous - Lucinda została unieruchomiona. Z łoskotem spadła ze schodów. Znowu zaczęła wrzeszczeć, kiedy Severus i Harry aportowali się, każdy do siebie.
***

Hermiona bardzo przeżyła śmierć Snarky'ego. Nic nie było w stanie poprawić jej humoru, chociaż Severus próbował codziennie. Był zadowolony, kiedy nadeszła sobota, a z nią od dawna obiecywana wizyta w uzdrowisku. Myślał, że to było coś, czego potrzebowała. Umówił się z Draco, że dołączy do nich na kolacji, chciał zrobić Hermionie niespodziankę.

Podczas śniadania, zauważył, że dziewczyna ledwie tknęła swoje jajka. Westchnął - Hermiona musisz jeść. Wiem, że boli cię strata kota, ale musisz pamiętać o naszym synu.

Szarpnęła głową i spojrzała Severusowi w oczy. Nasz syn? Powiedział - naszego syna! Nie sądzę, aby był świadomy, co właśnie powiedział. Nagle poczuła się bardzo głodna - Masz rację, kochanie. Muszę przejść nad tym do porządku dziennego.

Wykrzywił usta w uśmieszku, kiedy z pasją zaatakowała śniadanie. Cieszy mnie, że nazywa mnie kochanie. Nie mogę się doczekać jej reakcji na wiadomość od mojego prawnika. Będziemy mieli ciekawe święta Wielkanocne - Draco i Ginewra powinni wkrótce się zjawić. Jesteś przygotowana do wyjścia?

- Tak. Tylko dlatego, że muszę wyjść zamku, bo inaczej zwariuję i cieszę się na wizytę w tym uzdrowisku. Żałuję, że nie możesz iść ze mną.

- Ja również. Tylko, że to nie możliwe. Teraz jednak, kiedy Lucinda jest śledzona możesz częściej wychodzić. Z eskortą oczywiście. - poprawił się.

- Oczywiście.

W tej chwili przed Hermionę sfrunęła sowa, której ani ona, ani Severus nie rozpoznali. Do nogi miała przymocowane zaproszenie. Severus sięgnął i wziął kopertę zanim Hermiona miała szansę, aby o tym pomyśleć. Rzucił parę zaklęć i uroków dopóki nie uznał, że jest bezpieczna i wręczył ją dziewczynie.

Uśmiechnęła się promiennie po przeczytaniu zaproszenia - To zaproszenie na ślub. Wydaje się, że Neville poprosił w końcu Susan o rękę. Uroczystość odbędzie się w czerwcu.

- Przypuszczam, że będziesz szła?

- Zaproszenie jest dla nas obojga. Będziesz mi towarzyszył?

Wiedziała, że Severus zrozumie, o co naprawdę pyta. Dziecko miało się urodzić w kwietniu i Hermiona chciała wiedzieć, czy w czerwcu nadal będzie obecna w jego życiu.

- Zobaczymy - odparł krótko.

Przynajmniej nie było to definitywne, nie! To dobry znak. - Idę pod prysznic. Zaraz będą tu Ginny i Draco.

Z tymi słowami wstała, pocałowała go i wyszła do łazienki.
***

Uzdrowisko zaskoczyło Hermionę. Nigdy wcześniej nie była w tak luksusowym miejscu. Ginny przedstawiła się jako nowa pani Malfoy i zapytała czy daliby radę ją gdzieś wcisnąć. Natychmiast znalazło się dla niej miejsce. Choć specjalizowali się w kobietach w ciąży, obsługiwali wszystkie czarownice. Ginny nakazała Draconowi pójść za Hermioną, kiedy tamta ruszyła przygotować się do masażu.

Podchodził właśnie do schodów prowadzących na drugie piętro, gdzie zajmowano się kobietami w ciąży, kiedy usłyszał krzyki. Zatrzymał się u podnóża schodów, aby zobaczyć, co się stało, kiedy rozpoznał głos swojej ciotki.

- Nie jesteś niczym więcej jak zwykłą szlamą! Powinniście mieć całkowity zakaz rozmnażania się, a co dopiero z czysto krwistym o statusie Severusa!

- Och, przestań być taką durną krową! Mam ciebie dość! Już mnie nie nastraszysz, teraz odsuń się, żebym mogła pójść na mój masaż.

- Jak śmiesz? Ty źle wychowane brudne, szlamowate, przeklęte dziwadło! Nie pozwolę zwracać się do siebie w taki sposób!

Draco zdecydował się, że lepiej pójdzie i przerwie to zanim dojdzie do czegoś gorszego. A w ogóle co robi tu Lucinda? Te zaklęcia Potter'a powinny trzymać ją z daleka od Hermiony!

Dotarł prawie do szczytu schodów, kiedy zobaczył, jak Hermiona próbuje odepchnąć jego ciotkę i przejść. Lucinda rozwścieczona faktem, iż ktoś taki mówi jej, co ma robić i lekceważy ją, chwyciła dziewczynę za ramiona i popchnęła. Hermiona straciła równowagę.

Rozpaczliwie machając rękami, próbując odzyskać równowagę, Hermiona zaczęła spadać ze schodów. Zdążyła skręcić kostkę, zanim Draco ją złapał - Ciociu Lucindo, co ty robisz? Mogłaś poważnie zranić Hermionę lub dziecko! Do reszty straciłaś rozum?

- Ja? Myślisz, że to ja straciłam rozum? A co z Severusem, który pokłada się ze szlamą? Uważam, że byłoby dla niego najlepiej, gdyby ona straciła to dziecko!

Hermiona usiłowała się wyrwać z uścisku Dracona - Jak śmiesz mówić o moim dziecku jakby było niczym? Nic, co dotyczy mnie, mojego dziecka czy Severusa nie powinno cię obchodzić! - wyszarpnęła rękę i z całej siły trzasnęła Lucindę w twarz.

Ogłuszona chwilowo blondynka złapała się za bolący policzek i zatoczyła do tyłu - Pożałujesz tego, obiecuję!

- Nigdy! Żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej!

W tej momencie całego zajścia nadszedł Harry z Lucjuszem. Zorientował się, że Lucinda zdołała obejść jego zaklęcie i zawiadomił o tym Malfoya.

- Mam tego dość Lucindo! Jest tylko jedna rzecz, którą w takiej sytuacji mogę zrobić, oprócz wysyłania cię do Azkabanu! - Lucjusz spojrzał na siostrę z zimnym błyskiem w szarych oczach. Kobieta natychmiast domyśliła się znaczenia jego słów.

- Nie mówisz tego poważnie! Rodzinna klątwa wygnania? Nie będę mogła już nigdy wrócić do swojego domu, Lucjusz!

- Albo to, albo Azkaban lub prawdopodobnie śmierć, kiedy Severus z tobą skończy! Teraz są świadkowie i Severus będzie miał do tego pełne prawo! Muszę przyznać, iż całkowicie się z nim zgadzam. Zachowujesz się jakby on należał do ciebie i boję się, że jego spadkobierca nigdy nie będzie bezpieczny, jeśli pozostaniesz tutaj. Musisz wrócić do Francji i tam pozostać. A te zaklęcie da nam pewność, że tak zrobisz!

Lucjusz wiedział, że będzie musiał zrobić to błyskawicznie, więc szybko skoncentrował się na granicach, które musiał obejść. Zanim Lucinda zdążyła wznowić protesty, machnął różdżką, wykonał serię trudnych trzepnięć i wymówił zaklęcie - Expulsum! - z cichym pyknięciem kobieta zniknęła. Teraz nie była w stanie wrócić do Malfoy Manor lub znaleźć się w pobliżu Hermiony, Severusa i ich dziecka, dopóki Lucjusz nie usunie klątwy. Wyjaśnił Harry'emu i dziewczynie, że nie będzie mogła nawet wysyłać im listów, ta klątwa działała w szczególny sposób.

Na ich pytanie o genezę tej klątwy, wyjaśnił - Wiele lat temu, dwaj bracia Malfoy zakochali się w tej samej czarownicy. Starszy z nich utworzył to przekleństwo, aby uwolnić się od brata, tym samych zostawiając sobie wolną drogę do pozyskania tej czarownicy. Z tego, co wiem później zostało użyte jeszcze raz, kiedy mąż wygnał niewierną żonę.

U Hermiony nastąpiła opóźniona reakcja na to zajście, dziewczyna zaczęła się trząść ze zdenerwowania. Zdecydowali się na powrót do Hogwartu, aby zaprowadzić ją do Poppy. Westchnęła. No cóż, dzisiaj nici z masażu.
***

Severus wychodził z siebie, kiedy wracał z Hogsmeade. Chociaż Lucjusz zapewnił go, że Hermiona ma tylko skręconą kostkę to nie mógł się uspokoić dopóki sam tego nie sprawdzi. Śpieszył się do ich kwater, gdzie Poppy wysłała Hermionę po uzdrowieniu kostki. Dziewczyna leżała na łóżku ze stopą umieszczoną na poduszce i czytała książkę o zaklęciach. Gdyby nie był tak zdenerwowany ze zmartwienia, to uśmiechnąłby się na ten widok.

- Hermiona - odezwał się. Ogarnęła go ulga, kiedy uniosła głowę i uśmiechnęła się do niego.

- U mnie i u twojego syna wszystko w porządku! Teraz, kiedy ona została wygnana, wszystko będzie w porządku!

- Chcę cię tylko przytulić, kochanie. Muszę! - potrzebuję cię i nie mogę pozwolić ci odejść!

Otworzyła ramiona - Chodź tu.

Usadowił się za nią tak, że opierała się plecami o jego pierś. Otoczył Hermionę ramionami, a dłońmi nakrył wydęty brzuch dziewczyny. Cieszył się, że Lucjusz wygnał swoją siostrę. Dzięki temu odkrył jedną rzecz. Nie chciał żyć bez Hermiony i zrobi wszystko, co w jego mocy, aby nigdy nie odeszła.

Rozdział 13

Zagrożenie w postaci Lucindy odeszło w niebyt i sprawy powoli wracały do normy. Nadal byli wstrząśnięci tym, że prawie jej się udało wykonać swój plan, ale stopniowo przestawali myśleć o tamtym zajściu. Nadszedł marzec i Severus zaczął planować ferie wielkanocne. Po długiej rozmowie z jego prawnikiem denerwował się nadchodzącymi świętami. Chciał spędzić je z Hermioną i w odpowiednim momencie przeprowadzić z nią poważną rozmowę.

- Co powiesz na spędzenie przerwy świątecznej ze mną w moim domu, Hermiono? - spytał któregoś ranka przy śniadaniu.

Hermiona była mile zaskoczona - To bardzo miło z twojej strony, bardzo chętnie, dziękuję.

- Nie masz Wielkanocnej Weasley'owskiej tradycji? Będę mógł spędzić spokojny dzień bez ryżej czerwieni wokół siebie? - uśmiechnął się kiedy dziewczyna roześmiała się na głos. Miała piękny, barwny śmiech, mógłby go słuchać godzinami.

- Nie, żadnych tradycji - zastanawiała się czy gdyby miała jakieś Weasley'owskie plany, to czy chętnie by jej towarzyszył. - Ciekawi mnie twój dom, szczerze mówiąc.

- Pamiętaj. Ciekawość zabiła kota - na widok jej posmutniałej nagle twarzy natychmiast pożałował tych słów, nawet w żartach. Merlinie jak mogłem być taki nieczuły? O czym ja myślę? - Wybacz, Hermiono, nie miałem tego na myśli...

- Żaden problem - odpowiedziała. Zauważyła jego troskliwy wzrok i dodała - Nie przeczę, śmierć Snarky'ego nadal boli, ale nie chcę, by chodzono wokół mnie na paluszkach. Nie jestem taka delikatna.

- Na to wygląda. Dobrze, więc zacznę przygotowania, byśmy mogli odwiedzić mój dom.

- To brzmi nieźle, kochanie.

Nadal się rumieniła, kiedy go tak nazywała, nawet po tych wszystkich nocach spędzonych na kochaniu. Była w tym ujmująca. Severus przyłapał się na tym, że ostatnio robi wszystko, czego Hermiona sobie zażyczy - szczególnie nocą, gdy wita go z otwartymi ramionami. Ciągle był zdziwiony, że może dotykać, pieścić i kochać się z tą piękną czarownicą. Myślał tak po każdej takiej nocy, czyli całkiem często. Żartobliwie zastanowił się, czy ktoś przypadkiem nie oblał dziewczyny eliksirem pożądania. Odpowiadała na każdą jego pieszczotę - nie była już tak nieśmiała jak na początku. Musi podziękować swojemu duchowi opiekuńczemu, o ile takowego ma. Obawiał się tylko o swoją dobrą życiową passę.

Przypomniał sobie wczorajszą noc i wannę. Przyznała się, że to była jej fantazja, dopaść go w takiej sytuacji. Był bardziej niż zadowolony, gdy pomagał jej spełniać to marzenie. Chociaż nie było to łatwe z jej dość sporym brzuchem. Udało mu się wykorzystać sytuację najlepiej, jak tylko potrafił. Nie wyszło to idealnie, ale też nie najgorzej. Przypomniał sobie swoje, nie do końca świadome słowa - Gdy dziecko się urodzi, to wtedy będzie nam łatwiej. - Na szczęście pominęła je milczeniem.

Hermiona zastanawiała się, co myśli Severus. Na jego policzkach widniał lekki rumieniec, jak zawsze po tym, gdy się kochali. Zapragnęła go do bólu. Wiedziała, że nigdy nie będzie go miała dość, obojętnie, jak długo będą razem.

W jej rozmyślania wdarł się głos Severusa, informował ją, że już musi wyjść, zaraz zaczynają się lekcje - Jeszcze tylko miesiąc i będziemy mieli błogosławiony tydzień spokoju od półgłówków. - pocałował ja na pożegnanie i wyszedł
***

Kiedy tylko odbędą kontrolną wizytę u Poppy, to wyruszą do domu Severusa. Chociaż ciąża nadal była podręcznikowa, Hermiona czuła się uspokojona, kiedy Poppy informowała ja o doskonałym zdrowiu jej i dziecka

- Podczas przerwy wybieram się w odwiedziny do mojej rodziny, Severusie, więc jeśli zacząłby się poród to zabierz Hermionę do Mungo. Tutaj jest kopia karty przebiegu ciąży, tak na wszelki wypadek - wręczyła papiery Severusowi.

- Dziękuję Poppy, ale myślę, że wrócimy do Hogwartu przed porodem.

- Tak czy inaczej lepiej ją weź. Z dziećmi nigdy nic nie wiadomo. Widziałam kobiety rodzące zarówno w trzydziestym ósmym tygodniu jak i w czterdziestym drugim.

- Rozumiem. W tym wypadku wezmę tę kartę - zwrócił się do Hermiony - Gotowa do wyjścia?

- Tak - chciała zobaczyć dom, gdzie jej dziecko będzie spędzać święta i lato. Mam nadzieję, że ja także!

Kiedy odchodzili, pielęgniarka udała, że nie zauważyła jak zaborczo Severus ujął dziewczynę za rękę, by wyprowadzić ją ze skrzydła szpitalnego.
***

Powiedzieć, że Hermiona była zaskoczona widokiem typowego angielskiego domku, który okazał się być domem mistrza eliksirów to niedomówienie. Zauważył jej zdumione spojrzenie i zachichotał - A czego się spodziewałaś? Jaskini i trumny?

Rzuciła mu uśmieszek wyobrażając go sobie w trumnie jako wampira - Szczerze to myślałam, że masz coś takiego jak Malfoy Manor. Jednak, ten dom jest piękny! Nie tak przytłaczający. Już sobie wyobrażam naszego syna jak tu dorasta! - I siebie jako twoją żonę.

Jesteś w stanie dołączyć do tego obrazka siebie, kochanie, jako moją żonę? Jak żyjesz z nami i jesteś matką dla naszego syna? - Kiedyś faktycznie miałem taką rezydencje, ale sprzedałem ją jeszcze w czasach, kiedy byłem sługą Czarnego Pana. Nie czułem potrzeby utrzymywania takiego domostwa, tym bardziej, że praktycznie w nim nie bywałem, a nie widziałem siebie jako gospodarza wielkich przyjęć. Więc go sprzedałem i kupiłem ten domek. Nazwałem go Odkupienie. W zupełności mi wystarcza.

- Muszę jeszcze zobaczyć jak wygląda w środku, ale stąd wydaje się odpowiedni. Ta nazwa całkowicie do niego pasuje. - uśmiechnęła się do Severusa.

Stwierdziła, że domek jest idealnej wielkości. Cztery sypialnie, dwie ogromne łazienki, suterena, obszerna kuchnia, salon jadalny i pokój do przyjmowania gości. Rozejrzała się wokół i wyobraziła sobie te wszystkie rzeczy, które z urządziłaby inaczej. Wazon tu, obraz tam. Niewiele. Właściwie to zdjęcie jej i Severusa zrobione na ślubie Ginny doskonale wyglądałoby w salonie na kominku. Kochała to zdjęcie. Uśmiechała się na nim promiennie do Severusa, a i on miał łagodny wyraz twarzy, kiedy odprowadzał ją do stołu.

Jednak najbardziej zachwycił ją ogród. Nie był duży, ale wystarczający i stała w nim prześliczna ławka z kutego żelaza, otoczona kwiatami. Rosły tu chyba wszystkie gatunki kwiatów występujące na wyspie. - Zawsze myślałem o założeniu własnej hodowli składników do eliksirów i założenia laboratorium w suterenie. Jeśli oczywiście zdecyduję się zostawić Hogwart - Severus stanął obok niej.

- Świetny pomysł. To miejsce jest piękne, Severus. Nawet potrafię sobie wyobrazić twoje składniki do eliksirów w tamtej lewej części ogrodu.

- Tak jak i ja. Gotowa, coś zjeść? - zaczynał być nieco głodny i wiedział, że Hermiona tym bardziej powinna.

- Tak, ale po jedzeniu chciałabym usiąść w ogrodzie z książką - spojrzała na niego i uśmiechnęła się.

Zachichotał - To da się załatwić, Hermiono, jednak zanim zagłębisz się w książkę, chciałbym ci coś pokazać.

Unosząc z ciekawością brew zapytała - tak?

- Tak. Jest to list mojego pradziadka napisany do prababci, kiedy się zaręczali. Pradziadek to jedyny członek mojej rodziny, do którego czuję szacunek.

- To bardzo miłe z Twojej strony. Z przyjemnością przeczytam ten list. - starał się nie rozbudzać w sobie zbyt wielkiej nadziei, ale poprosił ją o przeczytanie listu miłosnego i nic nie mogła poradzić na przyśpieszone bicie serca.
***

Po kolacji przeczytała list. Teraz po „przyjemniejszej” części nocy nie mogła zasnąć. Po głowie krążyła jej jedna myśl. On zna znaczenie szmaragdów i chciał dopilnować, abym również się dowiedziała.

Dziwi mnie ta wizyta. To tak jakby chciał być tylko ze mną poza Hogwartem. I tak zdecydowanie dążył do tego, abym zobaczyła jego dom, jakby oczekiwał na moją aprobatę. Mam przeczucie, że coś się wydarzy w tym tygodniu. Była już tak zmęczona, że kręciło jej się w głowie. Zasnęła.

Severus też miał w głowie niespokojne myśli. Teraz ona już wie, dlaczego wybrałem szmaragdy na prezent. Nie powiedziałem tego, ale Hermiona jest inteligentna. Zrozumie moje motywy, dlaczego dałem jej przeczytać ten list. Wydaje się, też, że podoba jej się mój dom. Gdyby tylko rozumiała, jak pragnę, aby to był nasz dom. Jednego mogę być pewny. Do końca tygodnia będę wiedział na czym stoję.
***

Następnego dnia, zaraz po śniadaniu, Hermiona zdecydowała się pójść do ogrodu i poczytać. Severus poszedł do sutereny, aby zobaczyć, w jaki sposób można przerobić ją na laboratorium. Im więcej o tym myślał, tym bardziej podobał mu się ten pomysł. Po narodzeniu syna planował spędzać więcej czasu tutaj, tak więc kąt do pracy będzie potrzebny.

Hermiona miała rano drobne skurcze, ale zbagatelizowała to. Przeczytała w mugolskiej książce o skurczach Braxton - Hickis, ale że zostały jej jeszcze dwa tygodnie to myślała, że je sobie tylko wyobraziła.

Kiedy czytała zaskoczyła ją sowa. Myślała, że to do Severusa, ale to był list od Ginny. Ona i Tonks urządzają wieczór panieński dla Susan i chciały wiedzieć czy Hermionie wybrałaby się z nimi na zakupy na Pokątną. Mają zamiar wybrać się tam jutro i zjeść również lunch. Nic wyczerpującego, jako, że Hermionie zbliżał się termin porodu.

Uśmiechnęła się do siebie i weszła do domu, po pióro, aby napisać odpowiedź. Wysłała sowę z odpowiedzią i poszła do sutereny żeby poinformować Severusa o swoich planach. Widok, na jaki się natknęła spowodował u niej wybuch śmiechu. Wyglądało jakby ktoś dał profesorowi Snape szlaban. Miał na sobie białą koszulkę z podwiniętymi rękawami, czarne spodnie, zawinięte do kolan, a ramię zanurzone miał po łokieć w kotle z gorącą wodą, który właśnie szorował.

- Co cię tak rozbawiło? - uniósł brew.

- Nic, nic - usiłowała powstrzymać chichot - Jestem zaskoczona widokiem ciebie szorującego kocioł. Co robisz? Pomóc ci w czymś?

- Nie, kochanie, nie chcę abyś mi w tym pomagała. A jeżeli będę potrzebował pomocy, to zawołam skrzata. Zdecydowałem się przygotować suterenę pod laboratorium. Powinnaś odpoczywać.

- Czuję się dobrze. Muszę tylko więcej spacerować - odpowiedziała z rozdrażnionym uśmiechem - Szukałam cię by poinformować, iż jutro idę z Tonks i Ginny na Pokątną po zakupy na wieczór panieński Susan. Zjem tam lunch i wrócę prosto do domu.

- Merlinie! Błagam nie pozwól, żebym był zaproszony na kolejny wieczór kawalerski - To się doskonale składa. Gdy Hermiona pójdzie z tymi dwiema, to mogę dograć wszystko z moim prawnikiem.

- No cóż, skoro jesteś zaproszony na ślub, to podejrzewam, że na wieczór kawalerski również. Pójdziesz, prawda?

- Tak, jeśli nalegasz, pójdę. O ile będę zaproszony.

Uśmiechnęła się do niego promiennie i wróciła do ogrodu, aby dokończyć czytanie.

Merlinie! Myślał Severus. Co ta mała wiedźma ze mną zrobiła? Wezmę udział w wieczorze kawalerskim Longbottoma! Co się ze mną dzieje? Potrząsnął głową i wrócił do szorowania kotła.
***

Rankiem Hermiona wstała wcześniej, chciała przed wyjściem wziąć prysznic i przygotować się do wycieczki na Pokątną. Zauważyła, że skurcze przybierają na sile, ale bez problemu dało się je wytrzymać, więc je ignorowała.

Była zadowolona, że skrzaty przygotowały śniadanie, kiedy była po prysznicem. Chciała jak najszybciej zobaczyć się z Ginny i Tonks. Musiała jeszcze zatrzymać się u Gringotta, potrzebowała pieniędzy na zakupy.

Szybko skończyła posiłek pożegnała się z Severusem i fiuknęła do Dziurawego Kotła na spotkanie z dziewczynami.

Hermiona była szczęśliwa, że przyjaciółki już na nią czekały - Ginny, Tonks! Jak dobrze was widzieć! Co u was?

- Cudownie. Bycie małżonką Draco jest najcudowniejszą rzeczą na świecie! Przysięgam, nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że ta hogwardzka fretka zamieni się w tego czarodzieja, za którego wyszłam za mąż. Moje życie nie mogłoby być lepsze. - rozpromieniła się Ginny.

Słowa rudowłosej spowodowały smutek u dwóch pozostałych dziewczyn. Obie miały swoich czarodziei, z którymi chciałyby się pobrać. - A co z dzieckiem? Myślisz o tym czasami? - Hermiona zastanawiała się czy Draco jest typem ojca. Przypuszczała, że jako czystokrwisty czarodziej chciałby mieć potomka.

- Oczywiście, że myślimy! Ale chciałabym poczekać kilka lat, muszę przywyknąć do myśli bycia panią Malfoy!

Tonks śmiejąc się wyznała, że u niej i Harry'ego wszystko w porządku. Była już mowa, aby przeprowadziła się na Grimmauld Place, ale to nic pewnego. Hermiona zastanowiła się w duchu, co powie na to Molly, ponieważ uważała Harry'ego za jednego ze swoich synów.
***

Kiedy weszły do Gringotta, Griphook, goblin recepcjonista poinformował Hermionę, że kobietom w ciąży nie wolno jeździć wózkami, to było zbyt niebezpieczne. Zamiast tego pokażą jej potwierdzenie salda i gobliny będą szczęśliwe, jeżeli wyręczą ją w podróży do skarbca.

Stan rachunku zaintrygował dziewczynę - Z całą pewnością te saldo nie jest poprawne. Widnieje na nim trzydzieści pięć tysięcy galeonów więcej niż powinno.

Obrażony Griphook spojrzał w dół na wyciąg - Zaręczam, że jest poprawne. Gobliny się nie mylą. Pani pokaże. - Hermiona wręczyła goblinowi saldo - Tu jest napisane, że został złożony depozyt w skrytce nr 647 w imieniu panny Granger przez pana Severusa Snape'a.

- Dlaczego? Nie rozumiem, dlaczego Severus miałby deponować jakiekolwiek, a w szczególności tak dużo pieniędzy na moim rachunku? - kiedy tylko wypowiedziała te słowa, poczuła się jakby dostała z tłuczka. Oczywiście! Dziecko! Dał jej te pieniądze, aby po urodzeniu dziecka po cichu odeszła, co znaczyło, że odczytywała wszystko niewłaściwie. Z nerwów nie umiała złapać tchu, odwróciła głowę.

Jak mogłam być taka głupia? Myślałam, że on planował ze mną przyszłość, a on tylko chciał mnie spłacić. Wszystkie te wieczory i randki, nie wspominając o gorących nocach! Powiedział, że zależy mu na mnie! Nie rozumiem, dlaczego. Już podpisałam ten przeklęty kontrakt. Nie musiał mi płacić, ale widocznie doszedł do wniosku, że jak zapłaci to odejdę bez szemrania. Jeżeli tak myślał to się grubo pomylił!

- Chciałabym wycofać całe trzydzieści pięć tysięcy, proszę.

- Jak pani sobie życzy - niewzruszony Griphook, wykonał daną operację i wręczył Hermionie kwit.

Dziewczyna wzięła dowód kasowy i podeszła do przyjaciółek - Naprawdę mi przykro, ale jednak nie czuję się zbyt dobrze. Idźcie same. Kupię coś później.

Tonks popatrzyła na nią z zainteresowaniem. - Jesteś pewna, Hermiono? Z przyjemnością cię odprowadzimy, to żaden kłopot.

O nie! Muszę dopaść Severusa Snape'a sama! - Nie, wszystko w porządku. Tylko teraz za szybko się męczę. Wyślę wam później sowę. - wysiliła się na mały uśmiech, starając się nie okazywać buzującego gniewu.

- Jesteś pewna...? - spytała Ginny, Hermiona skinęła głową - dobrze, ale daj nam znać jeśli będziesz czegoś potrzebować. Rzeczywiście wyglądasz nieco blado.

Dla świętego spokoju dziewczyna przytaknęła i poszła do Dziurawego Kotła, aby fiuknąć do domu. Gdy wyszła z kominka okazało się, że Severusa nie ma. Zdecydowała się poczekać na niego w salonie i tak nie byłaby w stanie teraz nic robić. Im dłużej czekała tym bardziej robiła się wściekła.
***

Severus był w bardzo dobrym nastroju. Odwiedził swojego prawnika i wprowadził wszystkie zamierzone zmiany. Dziś w nocy porozmawia z Hermioną. Synchronizacja była doskonała. Wszystko było na swoim miejscu.

Był zdumiony faktem, iż tak dobrze układa się między nimi. Nigdy nawet nie śnił, że spotka czarownicę, którą byłby w stanie pokochać tak jak kochał Hermionę. Chciał mieć wszystko przygotowane, więc po drodze wstąpił do paru sklepów. Miał jeszcze godzinę do lunchu, więc myślał, że ma jeszcze sporo czasu, aby wszystko przygotować. Chciał to zrobić jak najszybciej i zabrać ją gdzieś, by to uczcić. Nie miał cienia wątpliwości, że będą świętować.

Widok Hermiony w salonie bardzo go zaskoczył - Wróciłaś wcześniej, kochanie?

Kochanie? Całuj mnie w dupę, ty zasrany manipulatorze! - Nie, w ogóle nie byłam na zakupach. Natknęłam się na niespodziewany problem. - skrzywiła się , jej skurcze stawały się coraz mocniejsze. Myślała, że to z nerwów, ale teraz to nie wyglądało na nerwy. Musiała się zastanowić.

- Och… Mam nadzieję, że to nic poważnego. Dobrze się czujesz?

- Jeszcze nie wiem, zależy jak wyjaśnisz to! - rzuciła w niego dowodem kasowym z Gringotta - wtedy ci powiem jak się czuję!

Merlinie! Chciałem to wyjaśnić zanim dowiedziałby się od goblinów. Co musiała sobie pomyśleć? - Hermiona, to nie jest to, o czym myślisz...

- Co ja myślę? Myślę, że te galeony na moim rachunku to jakiś rodzaj zapłaty za transakcję! Myślę, że chcesz abym po porodzie cicho zniknęła. Myślałam, że stworzyliśmy związek i po urodzeniu dziecka będziemy to kontynuowali. Myślałam, że mogę ci zaufać! - z każdym słowem mówiła coraz głośniej i nerwowo gestykulowała.

- Dlaczego, Severus? Dlaczego to zrobiłeś? Myślałam, że zacząłeś widzieć we mnie kogoś więcej niż tylko brzuch do wynajęcia! Chciałam być kimś więcej dla ciebie, dla naszego syna! - poczuła jak łapie ją silny skurcz i złapała się za brzuch, niejasno przemknęło jej przez myśl, że powinna coś z nimi zrobić.

- Wystarczy - Severus rozpaczliwie starał się nie stracić panowania nad sobą. Bał się, że toczy przegraną walkę. - Tak, zdeponowałem te galeony na twoim rachunku, ale nie jako rodzaj zapłaty, jak sądzisz! Jeśli tylko pozwolisz mi wyjaśnić...

- Nie! Nie chcę słuchać twoich zasranych tłumaczeń. Wykorzystałeś mnie! Celowo doprowadziłeś do tego, bym uwierzyła, że miedzy nami coś jest, kiedy najwyraźniej nic niema! - następny skurcz zmusił ją aby usiadła.

Severus poczuł się urażony jej krzykiem. Miał tego dość. Wysłucha go nawet, jeśli będzie musiał rzucić Silencio! - Z pewnością cię nie wykorzystałem! Byłem zobaczyć się z moim praw...- urwał widząc wykrzywioną z bólu twarz Hermiony.

- Wody mi odeszły! Severus, zaczynam rodzić! Mam skurcze już od wczoraj, ale myślałam, że to Braxtona -Hicksa.

- Akurat TERAZ musiały odejść ci wody? - I co to Na Merlina są skurcze Braxtona - Hiksa? Złagodził ton, kiedy zobaczył jej wykrzywioną twarz - Chodź, musimy iść do Mungo. Wezmę tylko twoją torbę i kartę ciąży.

Hermiona tylko sekundę wahała się, po czym ujęła wyciągniętą dłoń Severusa. Snape zabrał torbę i kartę, po czym fiuknęli do Mungo. Gdy Hermionę prowadzono do pokoju, Severus wysłał sowę do Albusa.

Poszedł do pokoju Hermiony, przysunął sobie krzesło do łóżka i usiadł. Kiedy uzdrowiciel skończył badanie i wyszedł, odezwał się - Hermiona, przysięgam, że te pieniądze to nie to co myślisz - poprawił się kiedy dziewczynę złapał kolejny skurcz - Wiem, że to nie najlepszy czas aby o tym mówić. Obiecaj mi tylko, że mnie wysłuchasz, kiedy to się skończy.

Hermiona chciała mu wierzyć i wiedziała, że jest mu winna to, aby go wysłuchać. - Obiecuję - zgodziła się - Jeżeli to naprawdę nie tak jak myślałam to przepraszam. Nie wyobrażasz sobie jak bardzo zabolało mnie, kiedy odkryłam te pieniądze na moim koncie. - napięła się przy kolejnym skurczu.

- Odpręż się, kochanie. Trzymaj mnie za rękę - kiedy dziewczyna złapała jego dłoń, kontynuował - Nigdy nie chciałem cię zranić, Hermiono. Wierzę, że zrozumiesz, kiedy wszystko ci wyjaśnię. Teraz skoncentrujmy się na przyprowadzeniu naszego syna na świat. - palcami zataczał uspakajające kółka na wierzchu jej dłoni. Wydawało się, że to skutkuje.

Po pięciu godzinach ciężkiej pracy, Severus zaczął się niepokoić i Hermionę zaczęło to irytować.

- Zapewniam pana, panie Snape, że poród może trwać o wiele więcej niż te parę godzin. Byłam świadkiem jak czarownice rodziły po dwa dni! - ryknęła na niego Uzdrowicielka. Drażniły ja natarczywe słowa Severusa, że coś musi być nie tak.

- To jest profesor Snape - rozdrażnionym tonem poinformowała ją Hermiona - i jedyny poród, który mnie w tej chwili obchodzi to mój.

- Oczywiście, że tak, moja droga - uzdrowicielka zwróciła się do niej uspokajającym tonem - dobrze sobie radzisz. Chciałabyś possać kostkę lodu?

- Nie! Chciałabym w końcu wyciągnąć ze mnie to dziecko! - nawet w jej własnych uszach zabrzmiało to histerycznie.

- Hermiona - Severus prawie wymruczał, by ją uspokoić - Patrz na mnie. Skup się, przejdziemy przez to razem. - jakkolwiek trudne by to nie było on musiał zachować zimną krew, by pomóc dziewczynie.

Jego głos zdawał się zadziałać. Skupiła wzrok na jego twarzy i zaczęła się odprężać.

Minęły jeszcze trzy godziny zanim nadeszły bóle parte. Severus nie zostawił jej ani na chwilę. Potem jeszcze godzina i w końcu Hermiona usłyszała płacz swojego syna. Uśmiechnęła się przez łzy do Severusa - Zrobiliśmy to - powiedziała słabym głosem.

Nie był w stanie zaufać swojemu głosowi, zamiast tego pochylił się i delikatnie ją pocałował. Oparł czoło o głowę Hermiony, po minucie w końcu się odezwał - Zrobiliśmy, naprawdę. Byłaś cudowna, kochanie.

Dziecko zostało obmyte i opatulone w kocyk. Uzdrowicielka położyła je na brzuchu Hermiony. Miał miękkie czarne loczki, jedną piąstkę wciskał w policzek. - Dzięki bogom ma twój nos - drażnił ją Severus.

Uśmiechnęła się do niego - Tak, ale ma twoje oczy. Kształt i kolor.

Severusa zaczęło dławić wzruszenie i zdecydował się odzyskać trochę dystansu. Musi porozmawiać z nią na wiadomy temat i do tej pory musi powstrzymać swoje emocje. - Jestem pewien, że Albus i Minerwa czekają na zewnątrz. Kiedy będą cię myli wyjdę i powiem im, że dziecko już jest. - nie mógł się oprzeć aby nie pocałować jej jeszcze raz, po czym opuścił pokój.
***

Severus był zaskoczony, gdy wszedł do poczekalni. Byli tam nie tylko Albus i Minerwa, ale też Lucjusz z Narcyzą, Draco i Ginny, Harry i Tonks, Ron, Luna i ku jego najwyższemu zaskoczeniu Susan i Neville. Będę musiał znosić przeklętego Longbottoma do końca moich dni! Wystarczy, że muszę już znosić Chłopca - Który - Przeżył - Aby - Pokonać - Czarnego - Pana i jego pomagiera, ale Longbottoma także?

Każdy z nich patrzył na niego wyczekująco, więc stwierdził krótko - Mój syn przybył. Zarówno on, jak i jego matka czują się dobrze. Kiedy tylko skończą badanie przyniosę go tutaj.

Wrócił do pokoju, aby zabrać syna i zobaczył, że Hermiona spokojnie śpi. Gdy już wszyscy skończyli wyrażać swój zachwyt nad jego dzieckiem, zdecydował się wrócić do domu, odświeżyć się i przebrać. Goście wyszli, obiecując wrócić jutro, aby zobaczyć się z Hermioną.
***

Hermiona została obudzona przez Uzdrowicielkę, której jeszcze nie widziała, bardzo wcześnie rano, około piątej - Twój syn musi zostać nakarmiony, mamusiu. Jest bardzo głodny.

Dziewczyna chciała się sprzeciwić, ale pomyślała, że lepiej nie. To może być jedyna szansa, jaką mogę mieć. Chcę wiedzieć, jak to jest karmić własnego syna.

Po pokazaniu Hermionie jak przystawia się dziecko do piersi, kobieta wyszła. Dziewczyna przyglądała się dziecku i nagle nie mogła zapanować na swoimi emocjami. Zaczęła cicho płakać. Nigdy nie przypuszczałam, że mogę kochać tak mocno.
***
Po prysznicu Severus zdecydował, że powinien się zdrzemnąć. Był jednak tak wyczerpany, że zasnął zanim się obejrzał. Obudził się lekko zaniepokojony, że nie powinien spać tak długo. Wstał, pośpiesznie się ubrał i wyfiukał do Mungo.

Widok, który zobaczył po wejściu do pokoju Hermiony zatrzymał go w pół kroku. Karmiła jego syna. Nie był w stanie wykrztusić słowa. Uniosła głowę wyraźnie zaskoczona.

- Severus, ja przepraszam - była świadoma, że zacznie pleść bez sensu, ale nie umiała się powstrzymać - Uzdrowicielka przyniosła go do mnie i nie mogłam się oprzeć. Proszę, już oddaję ci twojego syna.

Uniósł rękę, aby ją uciszyć - Nie, nie przestawaj. Muszę przyznać, że to najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek widziałem. - przerwał na chwilę i zebrał całą swoją odwagę - Jest parę rzeczy, które chciałbym ci powiedzieć. - jego ton brzmiał dość energicznie, ale chciał mieć to już za sobą. Wziął głęboki oddech, utkwił wzrok w ścianie ponad prawym ramieniem dziewczyny i zaczął wyjaśnienia.

- Przede wszystkim, chcę wyjaśnić depozyt. To nic niezwykłego dla czarodzieja czystej krwi ofiarować żonie taki prezent, kiedy urodzi jego spadkobiercę. Taki był mój zamiar. To był prezent dla ciebie, nie rodzaj zapłaty. - Hermiona zarumieniła się po jego słowach i jej nadzieja gwałtownie podskoczyła. Powiedział „żonie”...

- Druga sprawa, byłem u mojego prawnika i sporządziłem nowy kontrakt - widząc jej intensywne spojrzenie zaczął mówić szybciej - Zdecydowałem się na łączną opiekę nad dzieckiem. Jest nasz. To sprawia, że według nowego prawa nie będziesz musiała wychodzić za mąż. - po policzkach dziewczyny znowu pociekły łzy. On pozwala mi być matką dla naszego dziecka i nie będę musiała zawierać niechcianego małżeństwa!

- Trzecia rzecz, rozmawiałem z Filiusem. Jest chętny przyjąć cię na staż, o ile zdecydujesz się pozostać w zamku na dłużej. Możesz pozostać w naszych kwaterach albo, jeśli wolisz, poprosić Albusa o własne. - Proszę zostań ze mną i naszym synem.

- I ostatnie, Bill Weasley skontaktował się ze mną w zeszłym tygodniu. Gobliny chcą zaoferować ci pracę jako łamacz uroków, kiedy już skończysz staż. Pytał mnie, czy byłabyś tym zainteresowana. Z twoimi wynikami w numerologii i kiedy zostaniesz Mistrzem Zaklęć gobliny uważają, że będziesz majątkiem. - Te słowa wstrząsnęły dziewczyną. Wczoraj była u Gringotta, a gobliny ani słowem o tym nie wspomniały.

Dał jej chwilę czasu na przyswojenie rewelacji i w końcu spojrzał jej w oczy. Zebrał całą swoją odwagę i zadał najważniejsze dla niego pytanie - Hermiona, naprawdę mnie kochasz?

Serce dziewczyny zamarło na sekundę. Zdecydowała, że będzie uczciwa, wiedziała, że pytał o powód. Nie odrywając spojrzenia od czarnych oczu odpowiedziała - Tak, bardzo.

Nie zdawał sobie sprawy, że wstrzymywał oddech, dopóki nie wypuścił z ulgą powietrza - Też cię kocham, Hermiono. Zastanawiałem się czy nie chciałabyś zostać moją żoną?

Łzy trysnęły jej z oczu. Czy kiedykolwiek przestanę płakać? Głupie hormony! - To uczyni mnie najszczęśliwszą czarownicą na świecie.

Severus wreszcie podszedł do niej i do dziecka. Pochylił się i pocałował syna w główkę oraz musnął usta narzeczonej zanim umieścił na jej palcu pierścionek. Rozpoznała go - to był ten, który znalazła w kufrze. Wiedziała, że musiał należeć do prababki Severusa tej samej, do której zaadresowany był list.

Dumny tata podparł się na jednym łokciu obok swojej narzeczonej i objął ją i dziecko - Mam imię, które mi się podoba. I myślę, ze je zaaprobujesz. Silas jak mój pradziadek i William po...

- Moim tacie - miała wrażenie, że za chwilę serce jej pęknie z nadmiaru miłości i rozpromieniła się - Silas William Snape. Bardzo mi się podoba. Kogo poprosimy na chrzestnych?

- Myślałem o Albusie i Minerwie, jeśli nie masz nic przeciwko temu.

- Doskonale. Będą bardzo szczęśliwi.

Oboje bardzo zadowoleni zapadli w lekką drzemkę. Między nimi leżał Silas. Obudziło ich delikatne pukanie do drzwi - Wejść - zawołała Hermiona.

Drzwi się otworzyły i do pokoju weszli wszyscy jej przyjaciele. Stłoczyli się wokół łóżka, by zobaczyć ją i dziecko. Oprócz tych, którzy byli w szpitalu podczas porodu pojawili się również Molly z Arturem. Hermiona była zdumiona, że Mungo pozwala na tak liczne odwiedziny. Mugolski szpital nigdy nie wyraziłby na to zgody.

Narcyza jako pierwsza pogratulowała obojgu. Wręczając Hermionie prezent zauważyła pierścionek zaręczynowy - Czy to jest to, o czym myślę?

Hermiona spojrzała na Severusa chcąc, aby to on odpowiedział. Zrozumiał - Hermiona zgodziła się zostać moją żoną. Ustalimy datę, gdy tylko wyjdzie ze szpitala.

- Nie! - Wrzasnęła dziewczyna. Widząc zaskoczone spojrzenia, wyjaśniła - to znaczy, że nie chcę czekać. - popatrzyła na Severusa - Chciałabym wrócić do domu jako rodzina.

Lekko wystraszony Severus spojrzał na dyrektora - Co o tym sądzisz Albus? Jesteś w stanie przeprowadzić ceremonię tutaj?

W niebieskich oczach widać było iskierki, kiedy patrzył na dumnych rodziców - Z całą pewnością. Dajcie mi tylko godzinę, aby wszystko przygotować.

Hermiona otworzyła usta i powiedziała pierwszą rzecz, jaka jej się przypomniała - Co ja na siebie włożę? Nic na mnie teraz nie pasuje!

- Otwórz swój prezent - odezwała się Narcyza. Dziewczyna otworzyła paczkę i znalazła śliczną, białą jedwabną koszulę nocną dla kobiet karmiących z dopasowanym szlafroczkiem. - Narcyzo, to jest piękne! Dziękuję.

- Jak już wiesz, uwielbiam bieliznę - roześmiała się blondynka. Inne kobiety w pokoju i Lucjusz przytaknęli - więc kiedy zobaczyłam tę, to od razu pomyślałam o tobie. Myślę, że będzie doskonale pasowało.

Ginny wyskoczyła z pomysłem - Zastanawiam się, czy Marci nie może przyjść i zrobić coś z twoimi włosami.

Hermiona ledwie powstrzymała się od przewrócenia oczami i tylko się uśmiechnęła - Ginny, nie czuję się na siłach przetrzymać je zabiegi, właśnie teraz. Myślisz, że mogłabyś mi pomóc i przynajmniej je rozczesać?

- Przepraszam, nie pomyślałam. Oczywiście, że ci pomogę.

Kiedy kobiety zaczęły mówić o włosach, Severus spojrzał na swoją przyszłą żonę z wyrazem usprawiedliwienia w oczach - Jeśli nie masz nic przeciwko, kochanie, to skoczę do domu, aby się przygotować. Wrócę za godzinę.

- Oczywiście, będę gotowa, kiedy wrócisz - uśmiechnęła się i wyszeptała - Kocham cię.

- Tez cię kocham - odpowiedział zduszonym głosem. Jeszcze nie mógł uwierzyć, że za godzinę poślubi kobietę swoich snów, która urodziła jego syna. Życie nie mogło być lepsze.
***

Godzinę później wszyscy zebrali się w pokoju Hermiony. Poprosiła uzdrowiciela, aby przyniósł jej Silasa. Chciała, by był częścią uroczystości. Oboje wybrali przyjaciół, którzy mieli reprezentować cztery elementy. Ginny- ogień, Minerwa - ziemię, Lucjusz - powietrze, a Draco -wodę. Harry i Ron byli honorową rodziną dla panny młodej. Hermiona chciała, aby oni mieli specjalne zadanie.

Wcześniej wysłała Susan i Tonks na Pokątną po obrączkę dla Severusa. Kazała kupić prosty platynowy krążek bez żadnych inskrypcji. Po wcześniejszych wydarzeniach teraz na pewno, było ją na to stać.

Gdy uroczystość dobiegła końca, Severus poinformował wszystkich, że przed początkiem zajęć zaprasza wszystkich do Odkupienia. Sową zawiadomi każdego o terminie. Kiedy tylko skończył mówić, Silas zamanifestował swoją obecność. Był głodny.

Wszyscy powoli opuścili pokój i Hermiona mogła nakarmić syna. Jej mąż usiadł na łóżku, aby móc się przyglądać - Spytałaś mnie kiedyś, dlaczego akurat ciebie, ze wszystkich ludzi, wybrałem na zastępczą matkę. Pamiętasz?

- Tak. Dlaczego to musiałam być ja?

- Ponieważ jesteś jedyna, kochanie. To musiałaś być TY i nikt inny. I nigdy nie będzie. Pragnąłem i kochałem cię już wtedy.

- Tak samo było ze mną. Już wtedy się kochałam, Severusie. Zawsze.



Epilog

Hermiona stała przy stole w jadalni i patrzyła na zebranych w Norze ludzi. Od przeszło pięciu lat Molly, w każdą ostatnią niedzielę miesiąca, urządzała ogromny rodzinny obiad. Trudno było uwierzyć, że Silas ma już pięć lat. Czas szybko mijał. Objęła rękami wydatny brzuszek i spojrzała na Severusa, który wkładał do kołyski ich dwuletnią córkę, Serenę. Zasnęła przytulona do jego piersi z główką na ramieniu taty. Severus właśnie rozmawiał z Arturem i Lucjuszem o Merlin wie czym, kiedy blondyn wyciągnął rękę i zaczął gładzić dziewczynkę po pleckach.

Kiedy Serena się urodziła, poprosili na chrzestnych Lucjusza i Narcyzę. Ostatnio Lucjusz zaczął wołać ją Rena i usłyszał gwałtowny sprzeciw. Poinformowała go, że nazywa się Serena Jane Snape i czy coś mu się nie podoba. Ostatecznie nawet tatuś, najukochańsza osoba na świecie nie mogła nazywać jej Rena! I Lucjusz także nie mógł, mimo, iż psuł i rozpieszczał ją na każdym kroku.

Spojrzenie Hermiony powędrowało do Silasa, który bawił się z Weroniką Weasley, córką Rona i Luny. Dziewczynka ostatnio zażądała, aby nazywać ją Ronni. Razem z nim bawił się również syn Neville'a i Susan. Chociaż Ronni i Frank byli o rok młodsi od Silasa, było wiadome, że jest im przeznaczone zostać następną trójcą Hogwartu. Hermiona była pewna, że jej syn zostanie przydzielony do Gryffindoru. Był zbyt śmiały i odważna na inny dom, ku konsternacji jej męża. Jednak w stosunku do Sereny miała pewność, że to będzie Slytherin. Już była małym, ale utalentowanym intrygantem.

Przeniosła uwagę na Potterów. Prawo małżeńskie zmusiło w końcu Harry'ego, aby poprosić Tonks o rękę. Dziewczyna otrzymała wiele ofert - w większości z nich chodziło o jej zdolności metamorfomaga. Harry nie był czystej krwi, ale minister dał mu specjalne pozwolenie aby ożenić się z Tonks; był przecież tym, który pokonał Voldemorta. Minister nawet zniósł im pewne ograniczenie. Nie musieli od razu starać się o dziecko. Przynajmniej sześć lat, tyle ile czasu wyznaczyło im ministerstwo.

Ginny i Draco dopiero ostatnio zdecydowali się na dziecko. Chłopak był wstrząśnięty wiadomością, że będą mieli bliźnięta. Ginny miała nie wiele mniej obaw. Dorastałała z Fredem i Georgem.

Prawo małżeńskie dotknęło wszystkich Weasleyów. Bill ożenił się z Fleur, Ron i Ginny zdążyli na szczęście przed wejściem w życie prawa. Fred i George z Angeliną Jonson i Katie Bell. Percy pozostał przy Penelopie Clearwater, a Charlie ożenił się z Alicją Spinnet. Nadal nie wszyscy otrząsnęli się z szoku. Nikt nie przypuszczał, że Charlie w ogóle wie, że ktoś taki istnieje.

Z wyjątkiem Rona, jedynymi Weasleyami, którzy dochowali się dzieci byli Bill i Fleur. Inni utrzymywali, że cały czas nad tym pracują. Uśmiechnęła się z zadowoleniem. Praktyka czyni mistrza. Hermiona była pogrążona w myślach, ocknęła się czując jak oplata ją para silnych ramion i dłonie Severusa spoczęły zaborczo na jej brzuszku. Oparła się o silny tors, zadowolona, że znajduje się w objęciach męża, swoim ulubionym miejscu na ziemi.
- Wszystko w porządku, kochanie? - Zawsze się martwił podczas ostatnich dwóch miesięcy ciąży, ale teraz przesadzał. Może dlatego, że zdecydowali się, iż to będzie ich ostatnie dziecko. Trochę ich to przygnębiało.

- Jak najbardziej, kochany. Ale niedługo możemy wyjść. Zaczynam być zmęczona. - Wracali do Odkupienia na letnie wakacje.

Severus zdecydował, że kiedy Silas zacznie szkołę to on poda się do dymisji. Miał kilka osobistych dzienników z eliksirami i chciał rozpocząć testy, sprawdzić swoje teorie. Hermiona jak dotąd nie umiała się zdecydować, czy zostawić pracę u Gringotta czy pracować razem z Severusem. Lubiła swoją pracę, ale nienawidziła współpracy z goblinami. Wiedziała, że tylko dzięki Billowi Weasleyowi i jego spokojnemu usposobieniu tak długo tam wytrzymała.

Zabrali Silasa i Serenę i wrócili do domu. Dziewczynka obudziła się i głośno protestowała. Odprawili cały wieczorny ceremoniał z dziećmi - kąpiel, bajki na dobranoc - i Hermiona mogła się odprężyć w ramionach męża.

Zasypiając dziękowała wszystkim bogom za ten przeklęty kontrakt. Straszny na początku, przyniósł jej więcej szczęścia niż oczekiwała. Dał jej człowieka, którego kochała całym sercem i rodzinę, o której zawsze marzyła. Życie było zdecydowanie piękne.

KONIEC!



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
8127
8127
8127
sciaga 8127
094id 8127

więcej podobnych podstron