29 listopada
Świat nie jest chyba tak całkiem logicznie zbudowany, prawda? Pełno w nim tylu zagadek i nierozwikłanych tajemnic... poza tym przecież i sami ludzie nie są logiczni. Niby, że zamysł był dobry - logiczne jest, aby na Ziemi ktoś mógł podejmować mądre decyzje zgodnie z własną wolą. Ale okazuje się, że logiczny zamysł to nie logiczne wykonanie...
Chyba właśnie tak teraz odbieram swoje życie... jako nielogiczne. Ono naprawdę chyba jest bardzo nielogiczne. W końcu to, co zaraz napiszę, nie będzie miało w sobie ani trochę logiczności.
Istnieje osoba... brunet, wysoki, czarne jak mrok oczy. Postać, którą naprawdę trudno mi opisać swoimi uczuciami. Otóż okazuje się, że jestem zdolna go polubić. Zwłaszcza, jak siedzi sam w ławce i patrzy na ścianę tym swoim dziwnym wzrokiem. Z drugiej strony jednak nie lubię go, bo czasami zachowuje się arogancko i dumnie. A na koniec warto wspomnieć i o tym, że także go nienawidzę. Czemu? Bo go kocham...
...i gdzie tu logiczność?
Czuję się naprawdę nielogicznie. I marnie... jak blond idiotka. A przecież jestem stu procentową brunetką. Może i mam nieco krótkie włosy, ale na pewno blond one nie są. Więc czemu czuję się jak blond kretynka? Eh...
31 grudnia
To już ostatni dzień roku. Do Akademii idę za dwa dni. I wiecie co?... Chyba się z tego cieszę. W końcu nie od tak jestem dość nielogiczna, co nie?
Gdyby niektórzy znali prawdziwe powody, dla których tak chętnie wracam do Akademii, uznaliby, że upadłam na samo dno. Dobra, przyznaję się! Chcę zobaczyć Sasuke!
...
Samo dno, co nie?
Eh... Gdybym tylko nie była tak idiotycznie zakochana w Uchice, wszystko byłoby znośne. W końcu szaleje za nim prawie cała damska część szkoły. W tym nie ma nic takiego złego... tyle że moje zakochanie jest dość dziwne. Mówią, że granica między miłością, a nienawiścią jest bardzo cienka. U mnie nie ma nawet tej granicy. Te dwa szalone uczucia zmieszały się i dały mieszankę w postaci mnie - wybuchowej wariatki.
Jestem sprzeczna sama w sobie. Jak można kogoś kochać i nienawidzić jednocześnie? Widać można... Jakby mało było tych sprzeczności w moim życiu. Ponoć jestem rozrywkowa... a w domu to ja się na cztery spusty zamykam w pokoju, wywieszając na drzwi kartkę: „Samotnica - wstęp wzbroniony!”. Gotować mi w domu nie dadzą, bo ponoć przypalam wszystko, ale na piernika i jajecznicę to rzucają się stadami. W szkole mam opinię zdolnej, ale rzadko kiedy dostaję oceny lepsze niż dobre (ale to już moje wszechstronne lenistwo). I ogólnie mam renomę tej, która należy do nielicznego procentu dziewczyn, które nie lecą na Sasuke Uchiha... a w końcu jestem w nim zabujana po same uszy.
8 stycznia
Dziś razem z TenTen i Hinatą siedziałyśmy w stołówce. Z naszej trójki to chyba tylko Hinata nie patrzy maślanym wzrokiem na Sasuke. Ona to ponoć nie widzi w Uchice nic specjalnego... i ma dziewczyna dobrze. TenTen z kolei jest co prawda zabujana, ale kryć się z tym to nie kryje. I ma jeszcze lepiej. Z całej tej paczki to tylko ja mam przekichane... zakochana, która ma opinię tej nie zakochanej. Ale beznadzieja...
Ups!...
Zaczynam mówić jak mój kuzyn, Shikamaru. Shika pochodzi z klanu Nara, tak samo jak i ja. Tyle że ja pochodzę z tej dalszej części, która na przykład nigdy nie opanowała Jutsu Cieni. A szkoda...
Dobra, wracając do moich jakże ambitnych przemyśleń... Sasuke... Ptfu!... Nie! Nie było o Uchice! Jejku... czy ten to się zawsze musi wrypać w moje myśli?
...
Tak, wiem, pytanie retoryczne. Musi.
Ale wracamy do początku... siedziałyśmy w trójkę na stołówce. I gdy Sakura, taki jeden potwór różowy, odchodziła ze swoją tacą, to przechodziła obok stolika Sasuke. Nazywamy go stolikiem Sasuke, bo oprócz Sasuke nikt tam więcej nie siada. Ot, takie jego stałe miejsce. Więc ta różowa lala przechodziła obok jego stolika, bo jak zwykle miała nadzieję, że ją tam zaprosi... terefere. I nagle się potknęła! Cały kubek soku, jaki miała, wylądował na koszulce Sasuke! O rany... polewka była niemała. Ja chyba byłam jedną z tych, co ryknęli śmiechem najgłośniej. Co prawda nie całkiem z tego, że Sasuke miał mokrą koszulkę, tylko z sieroctwa Sakury. Ale efekty był przecież jeden...
Dziwny był ten jego wzrok. Wściekły to na pewno. Ale i... pełen żalu?... Goryczy?... Niezrozumienia?... Sama nie wiem... czasami myślę, że Sasuke ma do mnie żal, za to, że nie jestem taka jak Sakura. Że za nim nie latam jak głupia. Że nie ślinię się na jego widok, że nie szukam kontaktu z nim, że się go niejako wystrzegam. Że jestem jedną z tych, co mają gdzieś Sasuke i nawet jego cały klan Uchiha.
Czasami myślę, że to moje głupie zakochanie już mi przeszło... że tak naprawdę wcale nie jestem zakochana w Sasuke. A potem... potem nagle nadchodzi jakaś dziwna fala, natłok myśli i wiem, że nie mam szans na ot takie sobie odkochanie się w Uchice. Tak się nie da... nie da się z dnia na dzień zapomnieć o uczuciu, które żywi się do innej osoby. Zwłaszcza, że ta osoba jest przy tobie nazbyt często. Gdyby był daleko, być może zapomniałabym o nim. Ale Sasuke Uchiha jest uczniem mojej klasy w Akademii, więc jakby to jestem na niego skazana...
24 stycznia
TenTen dziś odbiło. Cały czas chichotała i rzucała jakieś dziwne spojrzenia ku Sasuke. Eh... czasami jest to naprawdę denerwujące, gdy dziewczyny nazbyt narzucają się Uchice. A być może to tylko moje takie myślenie, bo sama tego nie robię, a o dziwo chcę.
Więc TenTen schowała się za otwartymi drzwiami szatni, żeby nie widzieć Sasuke, bo na jego widok dostawała głupawki. A ja myślałam, że marzec dopiero przed nami... Korytarzem właśnie przechodził Iruka Umino, nasz nauczyciel. Strasznie go lubię. Z kadry nauczycielskiej to tylko jego i Kakashi'ego Hatake. Obaj mają swój styl i to mi się w nich podoba. Poza tym, bądź, co bądź, są przystojni...
Ale mówiąc dalej... Iruka sensei szedł korytarzem tak, że TenTen nie widział. Zapewne skończył już lekcje, bo miał już płaszcz i swoją połataną na brzegach torbę. Tę torbę tez lubię. Jest śmieszna. Ma mase przegródek, a w niektórych Iruka sensei trzyma nawet nasze rysunki, które rekwiruje pseudo-artystom na lekcji. Raz dał mi je pooglądać... uczniowskie pomysły są niezmierzone, naprawdę.
Znowu zeszłam z tematu... Więc Sensei Iruka wychodził. Gdy mijał drzwi szatni, TenTen wyskoczyła zza drzwi i krzyknęła”
`Do widzenia!'
Zaczęłam się śmiać i to nie tylko z wypału TenTen, ale i z odpowiedzi Iruki sensei:
`Wcale się nie przestraszyłem...'
Jaaaasne... nam sensei kłamać nie musi.
Szczerze? Irukę sensei naprawdę lubię. Wielu uczniów uważa go za dziwaka, ale mnie ta cecha chyba przyciąga do ludzi. Kakashi sensei też jest dziwny, ale on z kolei wzbudza strach wśród swoich pupilków. A! To tez moja cecha - ciągnie mnie do nauczycieli, którzy sieją postrach. Eh... chyba dlatego ciągle klasa wysyła mnie do Hatake po coś. Mnie w końcu Kakashi sensei nie odmówiłby nigdy. Taką ma do mnie słabość... zresztą Iruka sensei ma to samo. Umino to się nawet otwarcie do tego przyznał mi raz. Fajnie, co nie?
Jutro mam trzy lekcje z Hatake... jak znam życie albo ja, albo Sasuke pójdziemy do pytania. Eh...
12 lutego
Pierwszy dzień ferii... a ja wyglądam jak straceniec. Wariatka ze mnie, co nie?
A wszystko przez tego zakichanego Uchihę! Rany...! Ja chyba nigdy nie wyjdę na prostą, co do stosunku do niego. Raz za nim niemal szaleję, a drugim razem znowu go nienawidzę. To chore, wiem, ale inaczej nie potrafię. Nie raz to z minuty na minutę zmienia się moje nastawienie do niego.
Rozmawialiśmy o miłości na lekcji Hatake. Kakashi sensei!... Jest masa tematów, więc czemu akurat ten?... Ważne, że sensei zapytał się każdego z nas, czy byliśmy kiedykolwiek zakochani. Odpowiedziałam, że nie...
W moim przypadku to było kłamstwo. Przecież ja kocham Uchihę! Ale co miałam powiedzieć? Przecież od głupich słów Sasuke nie pokochałby i mnie, a na pewno nie bylibyśmy od tak razem... gdyby to tak działało, Sakura już dawno by wyszła za niego za mąż.
Uznałam, że milczenie jest najlepsze... Nie mówić nikomu o swoich uczuciach, przemilczeć je, ukryć, schować jak najgłębiej. W końcu odkochać się nie mogę... za dużo razy próbowałam. Nie wychodzi. Bo kiedy myśli się, że jest już dobrze i że on już nie będzie cię tak zajmował, nagle on pojawia się w twoich myślach i za nic nie chce sobie iść.
Wymyśliłam własnego chłopaka. Ma na imię Sahit. Blondyn, szare oczy... niejako to mnie ratuje. Jeśli myślę o Sahicie to nie zajmuję się Sasuke.
I poza tym zawsze zostaje mi cierpieć w milczeniu.
27 marca
Jest naprawdę źle!
Nie mogę się po prostu odpędzić od myśli o Sasuke. Zajmuje moją głowę cały czas. Calutki!
I wiesz, co dzisiaj zrobiła? Myślałam o Sahicie i nagle nie wiem kiedy wyobrażałam sobie jak siedzę nie z Sahibem na lodach, ale z Sasuke! Nie no! Czy on mnie nigdy nie zostawi?! To nie fair...
4 kwietnia
Chyba w Akademii mamy epidemię przeziębień. W klasie było zaledwie sześć dziewczyn i pięciu chłopaków. I pech chciał, że Sasuke siedział sam. Dziwny był to widok... bo choć Uchiha uważany jest za samotnika, to widok jego samego nie jest najwspanialszy.
TenTen jak zwykle trajkotała z Hinatą. Zapewne o Sasuke. Mnie dziś to jakoś nie bawiło... Sasuke był dziś dla mnie obrazem smutku i żal mi się go zrobiło. Rzecz jasna, gdybym mu o tym powiedziała, jego Uchihańska duma zrugała by mnie na równi z jego zimnym wzrokiem. Dlatego mu tego nie powiedziałam.
Ja ma już dość... dość mam marzeń o ociekających czczą nadzieją. Dość złudnych myśli. Dość snów o nim. Dość jego...
19 kwietnia
Zaczęłam pisać... takie tam bzdetne opowiadania, ale mi się nawet podobają. To taka nowa forma tego, żeby coś przelać z siebie. A wszystko dzięki Iruce sensei. Stałam obok niego, jak miał obchód na korytarzu i z nim rozmawiałam. Powiedział, że czasami sam pamiętnik nie wystarcza, bo jest... jak to on określił? ...mało dynamiczny. I ma chyba rację.
Więc zaczęłam pisać. I co? Pierwsze opowiadanie... „Wyznanie”. O tym, jak Sasuke Uchiha mówi, że kocha niejaką Kesty Nara. Ale wypas...
Eh... dam sobie spokój z pisaniem tego typu opowiadań i napiszę coś ze smokami.
25 kwietnia
Ja lubiłam Kakashi'ego Hatake?! Ja go lubiłam?!...
No tak, lubiłam.
Po tym, co mi dziś zrobiło to... Uh!
Wszystko zaczęło się od głupiego tematu o wartościach moralnych. I sensei Kakashi uznał, że w parach będzie lepiej widać różnice wśród nas. Na dodatek musza być to pary mieszane. I zgadnijcie, kto trafił się waszej biednej Kesty? Nie, skąd... Shika nie mógłby, byłoby za łatwo. Kiba tez nie. Ale, ale... panowie i panie!... w grupie z Kesty Nara będzie Sasuke Uchiha!...
Już różową lale lepiej bym zniosła...
Ale nic... pracujemy. Swoją droga Hatake to ma łeb. Faktycznie moje i Sasuke wartości różnią się jak ziemia i deszczówka (tak, oglądało się „Mulan 2”).
Ale wiecie, co mnie zdziwiło? Że Sasuke potrafił rozmawiać...
...dobra, teraz się śmiejcie.
Ja naprawdę nie widziałam go, żeby z kimś tak swobodnie rozmawiał. A mówił i to naprawdę lekko. A być może mi się tak tylko wydawało?
Tak, czy siak okazało się, że nasza wspólna praca była najlepsza. Nawet sensei Kakashi wstawił nam dodatkowe oceny. Zdziwiła mnie tylko postawa Sasuke. Uchiha zacisnął zęby i nie powiedział nic. Żadnego: „Miło się pracowało”, czy: „Mówiłem, że to przejdzie.”. Ale co ja tam sobie wyobrażam! W końcu to Sasuke Uchiha! Najbardziej zamknięty i dziwny uczeń naszej szkoły.
18 maja
Dziś nie było w szkole sensei Iruki. Przesunęły się nam lekcje, a ja i tak musiałam zostać w Akademii. Wyszłam godzinę później. Zdziwiłam się, bo w szatni przebierał się też do wyjścia Sasuke. Rzucił mi tylko przelotne spojrzenie i zabrał się do zbierania swoich rzeczy. Ja pędem się przebrałam i wypadłam z Akademii. Powoli ruszyłam w stronę swojego domu.
Wiecie, że domy klanu Nara są po drodze do domów klanu Uchiha? Ja też nie widziałam. Zawsze myślałam, że to nieco w innym kierunku. I tak naprawdę jest... więc zastanawiające jest dla mnie do teraz, czemuż to Sasuke szedł za mną niemal do samego mojego domu?
Tak, czy siak lało. Do domciu weszłam zmokła jak kura. I we wściekłym humorze. I dopiero wtedy zauważyłam, że Sasuke stoi po drogiej stronie ulicy.
Szok to mało.
Dosłownie po minucie Uchiha zmył się i poszedł w swoją stronę. Dziwny jest czasami.
1 czerwca
Niech Bóg chroni TenTen, bo niewiele osób to zrobi, jeśli ja ją dopadnę! Zwariuję przy tej dziewczynie! Ona to zawsze potrafi wkopać człowieka w najgorsze bagno, rzecz jasna z Uchihą w roli głównej.
A zaczęło się od tego, że na przerwie siedziałam z TenTen i Hinatą pod salą. A Sasuke latał to z sali to do pokoju nauczycielskiego. Nie ma to jak dodatkowe zadania od Hatake... Za każdym jego przejściem sypał się chichot TenTen. A Sasuke na to nic. Kompletnie nic. Totalne opanowanie.
Wtedy ja zaczęłam nabijać się z TenTen i rzuciła takie oto zdanie:
`Podziwiam opanowanie Sasuke.'
A TenTen nie przepuściła już tej okazji, jakby inaczej. Z kolejnym przejściem Sasuke wypaliła:
`Kesty podziwia cię za twoje opanowanie, Sasuke!'
Chyba byłam czerwona. Chyba nawet na pewno byłam czerwona. I to bardzo. Uchiha tylko rzucił mi przelotne spojrzenie i wszedł do sali, gdzie urzędował Hatake. A ja? Schowałam głowę między kolanami, siedząc na ławce pod klasą, i zaczęłam do siebie mruczeć. Już sama nie pamiętam co... chyba to było na TenTen. I chyba na pewno nie było zbyt pochlebne.
6 czerwca
Dlaczego Kakashi Hatake ma takie dziwne wypały? I czemu zawsze biedna Kesty Nara na tym cierpli? No czemu?...
Eh... Hatake i te jego cudne tematy lekcyjne. „O samotności...” Już tematy o pszczółkach i kwiatkach byłyby zabawniejsze.
Wszyscy mówili. Poprawka! - wszyscy, oprócz dwóch osób. Tylko ja i Sasuke milczeliśmy. Dziwne, co nie? Zawsze myślałam, że Sasuke będzie mógł sporo powiedzieć o samotności. W końcu w Akademii uważa się go za samotnika i ponad to on regularnie podsyca tą opinię. Zresztą, co ja tam rugam Uchihę za to, że nie mówił. Ja sama słowem się nie odezwałam. Ale ja to ja.
Dziwne tez było, że oboje zaciskaliśmy zęby i tylko wpatrywaliśmy się w zegarek. Zapewne z podobnymi myślami: „Kiedy to się skończy?”... Z klasy co prawda ja wypadłam pierwsza, ale zaraz za mną był Sasuke. I co jeszcze jest dziwniejsze... oboje wyszliśmy ze szkoły na zewnątrz. Usiedliśmy na schodach w miejscach maksymalnie od siebie oddalonych. I siedzieliśmy tak do kolejnego dzwonka, wpatrzeni w coś, co zapewne nie istniało.
Eh... odwala mi. Jemu chyba zresztą też.
24 czerwca
Koniec roku w Akademii. Eh... wakacje. Milutko.
Jakoś je przeżyję... zresztą jak zwykle. Co rok jakoś daję radę. Zazwyczaj wyleguję się na jakiejś łące, wpatrzona w obłoki. Ponoć to cecha charakterystyczna klanu Nara. Shika też tak ma. Czasami razem nawet tak leniuchujemy.
No nic... czas na bezrobocie letnie.
5 lipca
Smutek to mało. Jestem pełna żalu i goryczy. A to nie jest fajne uczucie, uwierzcie mi. Mój kot, Seth, zniknął. Rozpłynął się w powietrzu, uciekł, czy nie wiem sama jeszcze co... po prostu go nie ma.
Tęsknię za nim. Wszyscy w domu mówią mi, żebym się nie martwiła. Ale im raczej wisi los Seth'a. W końcu dla nich to był tylko kot, jakich wiele.
Ale dla mnie nie... on był mi najdroższym zwierzakiem na świecie. Może to i wariactwo, to, co teraz napiszę, ale dla mnie tak właśnie było. Ja naprawdę kochałam tego kota. Żaden człowiek nie znał moich problemów. Ale Seth'owi się żaliłam. Jemu mówiłam wszystko. I on to najlepiej rozumiał... Nie robił wyrzutów, nie dawał głupich rad, nie ganił. Zawsze wymruczał mi kołysankę i wtulał się w moją twarz, nie raz ocierając futerkiem łzy z policzków. Dzięki niemu naprawdę szybko zasypiałam, nie myśląc o niczym ważnym.
A teraz?...
Pustka.
I ból.
19 lipca
Seth wrócił!
Znaczy nie sam, ale jest!
Moje kochanie, mój kociaczek. Tak strasznie się cieszę!
Tylko nie uwierzycie, w jaki sposób go odzyskałam. Otóż siedziałam sobie w pokoju (od zniknięcia mojego kociaczka odechciało mi się wychodzenia na zewnątrz) i wpatrywałam ścianę. I zawołała mnie mama, że przyszedł do mnie kolega. Pierwsza myśl - Shika, zapewne znowu chce mnie wyciągnąć na zewnątrz. Ale nic... zbiegam na dół, a w korytarzu stoi...
...nie zgadniecie...
Sasuke! Z Seth'iem na rękach.
Kot od razu zeskoczył mu z ramion i podbiegł do mnie. Mój kociaczek! Moje kochanie!
Dopiero po dobrych pięciu minutach zdałam sobie sprawę, że w korytarzu nie stoję sama. Sasuke wpatrywał się w podłogę nieco rozdrażnionym wzrokiem. I ręce dziwnie mu drgały.
`Dziękuję, Sasuke...' - wydukałam.
`Nie ma sprawy - odpowiedział. - Ja już pójdę...'
I wyszedł. Nawet nie chciał zostać. Eh... szkoda. Bądź, co bądź jest się w nim zakochany.
Z tego typu rozmyślań wyrwał mnie Seth. Zapewne chciał, żebym mu w coś dała. Eh... nie najedzony futrzak. Ale i tak go kocham.
22 lipca
O masakro...!
Za oknami akurat burza. Osobiście lubię burze. Mają ten temperament, moc i urok. Są piękne. Huk gromu, błyskawica, sum zacinającego deszczu... poezja.
Szkoda tylko, że Seth ich nienawidzi. Teraz siedzi na łóżku, wtulony w koc i trzęsie się ze strachu. Dziwne to zwierzę... tak niewiele ma po właścicielce. Poza tym aktualnie w pokoju mam jeszcze Shikę i Kibę. Obaj wracali do siebie, gdy złapała ich burza. A najbliższy im znajomy dom był mój. No to się wpakowali...
Lubię Kibę. Jest naprawdę fajny. Zwłaszcza, że jego pies, Akamaru, znalazł sobie wspólny język z Seth. Zresztą ja psiaka uwielbiam. Jest cieplutki, duży i mięciutki. I ma przystojnego właściciela.
Ptfu!... Nie myślimy tak o Kibie! Nie wolno tak myśleć o Kibie!...
Jeszcze znowu się zabujasz i będzie kicha.
Swoją drogą, po tym, w jakich chłopak już się zakochałam, dało się stworzyć mój ideał faceta. I co? Pożal się Boże... wariatka ze mnie i to w tym złym znaczeniu. Bo i Sasuke i Gaara (taaa... moja pierwsza miłość. Taki przejezdny był. Normalnie w Suna się uczy. Eh...) mają podobne cechy. Zamknięci w sobie, samotnicy, nieco zadufani, dumni i pewni siebie. Do tego wskazują cechy idiotyzmu i kretynizmu. A ja ich kocham\kochałam (właściwe przyporządkować). Eh...
Ja naprawdę chciałabym, żeby mój idealny chłopak miał inne cechy. Dlatego postarałam się i w ukryciu przed Shiką i Kibą (co wcale takie łatwe nie było) stworzyłam swój ideał faceta. Otóż... musi być miły, rozsądny i zabawny. Może być trochę samotnikiem lub dziwakiem, ale bez przesady. Uczciwy, odważny i dobry. I żeby był inteligentny i żeby miał duży zasób wiedzy. I żeby umiał grac w szachy. I żeby by przy mnie, gdy będę go bardzo potrzebować...
...eh. Ale wymagania. Ze świecą, pochodnią, a nawet przenośnym ogniskiem szukaj - to i tak nic nie da. Błe...
31 lipca
Zapamiętać - nie chodzić na miasto, gdy Hatake chce także wyjść.
Pytanie tylko, kiedy on chce wyjść?...
Dobra, nieważne...
Wyszłam na miasto i niemal od razu wpadłam na sensei Kakashi'ego. A Hatake niemal z płaczem, że sensei Anko ma dziś urodziny. Ale co mi do tego?...
I nic. Zostałam gwałtem (nie dosłownie) wciągnięta na zakupy z własnym nauczycielem! W końcu jednak coś tam wybraliśmy. Sądzę, że sensei Anko spodobają się te perfumy. I dobrze, że Hatake spotkał mnie... myślę, że Mitrashi nie byłaby wniebowzięta, gdyby sensei Kakashi kupił jej koronkową bieliznę...
Pół biedy, że zakupy. Gorzej z tym, że Hatake zebrało się na rozmowę. I na tematy miłości wśród młodzieży Konoha. I rzecz jasna pytanie do mnie:
`A ty oczywiście zakochana?'
...
Jak głupia. Głupia zakochana Kesty w głupim Sasuke.
`Musisz uwierzyć, że jesteś wyjątkową dziewczyną i masz wiele talentów - ciągnął pół-monolog sensei Kakashi. - A konkurencje innych dziewczyn to nic.'
Jaaaaasne, sensei... co tam konkurencja. Taka na przykład Sakura. Może i potwór różowy, ale jednocześnie najbardziej seksowna, najładniejsza i najbardziej rozchwytywana dziewczyna w Akademii. Ja bym się obawiała jej konkurencji? A gdzie tam!... Haruno to dla mnie nic!...
Oczywiście! Jesteś najlepsza w Akademii!
Ja?... Kto by mnie choć polubił? Jaki chłopak by mnie polubił? I w tym momencie z daleka jestem od sprawy miłości. To zbyt odległe marzenie...
Wyobraźcie sobie dziewczynę... co dzień ta sama fryzura, co dzień nie dziewczęcy styl i zachowanie, co dzień w grupie chłopaków gada o kunaiach i katanach, ma masę kompleksów i okropny charakter... To ja. To cała, zakichana JA!
Nie... taka dziewczyna jak ja nie ma szans na żadnego chłopaka. A, sorry... ma. Ale chyba zerowe.
Czasami pragnę zaszyć się w jakiś kąt i nie wychodzić stamtąd do końca życia. Nie widzieć ludzi. Nie mieć nadziei. Nie czuć miłości. Nie istnieć...
30 sierpnia
Mają rację ci, co mówią, że związki na odległość mają małe szanse przetrwania. Od prawie dwóch miesięcy nie widziałam Sasuke. I dobrze... mało o nim myślę, mało nad nim się rozczulam i jest dobrze.
Tyle że za kilka dni znowu go zobaczę. Przyjdzie w tych czarnych spodniach i białej koszuli, a czarna grzywka jak zwykle opadnie mu na czoło, przysłaniając nieco spojrzenie czarnych tęczówek...
...
...jestem beznadziejna.
I jak ja mam się uwolnić, gdy na zwykłe wspomnienie Sasuke zaczyna mi być niemal gorąco?
4 września
Sensei Kakashi mógł się przynajmniej odwdzięczyć za ta przysługę w wakacje... ale nie. Hatake nagle dostał odpału i usadził uczniów parami mieszanymi w ławkach. A mnie przesadził do Uchihy, bo ponoć w jego obecności będę miała szanse na rozwinięcie swoich ambicji i moje lenistwo się skończy, co zaowocuje wyższymi stopniami. Ale ja jestem Nara! Lenistwo mam we krwi!
Eh... od teraz na lekcjach Hatake siedzę z Sasuke. Niby, że powinno być mi dobrze. W końcu siedzę w jednej ławce z chłopakiem, w którym się zabujałam. Ale ja to ja. Ja nie chcę tego. Ja chcę się odkochać i uwolnić.
Poza tym chcę też, aby reszta dziewczyn z klasy nie patrzyła na mnie, jak na płotek w wyścigu o Sasuke. Taka przeszkoda - Kesty Nara...
11 września
Sensei Iruce tez odwaliło. Usadził nas parami. I co? I co? Biednej Kesty znów trafił się Uchiha. Uh!... Powinni napisać o mnie książkę: „Skazana na Uchihę”.
26 września
Swoją drogą nie widziałam, że Sasuke ma taki talent do malowania. Na lekcji Hatake kazał na namalować kolegę lub koleżankę z ławki. Nie ma to jak wprawa w malowaniu Sasuke... w końcu całe wakacje siedziałam i zapełniłam pół szkicownika jego portretami. Aż wstyd przyznać...
Ale wracając do lekcji. Sasuke malował mnie, a ja Sasuke. Co dziwne oboje nie patrzyliśmy na siebie ani razu, a rysunki wyszły niemal idealne. Znaczy szkice nam wyszły, bo do rysunku to jeszcze kilka godzin pracy. Tak, czy siak oboje byliśmy nieźle zdziwieni. Sasuke to tylko zerknął na mój szkic i zacisnął zęby. Może nie maluję idealnie, ale sądzę, że praca była dobra...
Mnie osobiście szkic Sasuke bardzo się podobał. Hatake nie zebrał naszych prac, powiedział, że możemy się nimi wymienić. Sasuke tylko skinął głową, gdy niemal szeptem zapytałam go o to. Jego rysunek mam teraz przed oczyma. Nie wiem skąd, ale chłopak ma naprawdę duży talent do rysowania. Mój szkic pewnie spalił - i wcale bym się mu nie dziwiła...
1 października
Ale dzisiaj lało! Do Akademii przyszłam zmoczona, z kurtki mi ściekało, z włosów zresztą też. A jak mam mokre włosy to zawsze je stroszę, żeby jako tako wyglądały. Akurat bawiłam się nimi, gdy do szatni wszedł Sasuke. Ja i on jesteśmy pierwszymi osobami w Akademii rankiem... sama nie wiem, czemu. Być może spieszno nam opuścić domy, albo znaleźć się w Akademii jak najszybciej? Nigdy się nad tym tak bardzo nie zastanawiałam.
Tak, czy siak, przebierałam buty, gdy poczułam na sobie czyjś wzrok. A czyj, skoro jedyną drugą sobą w szatni był Uchiha?... Uniosłam nieco oczy. Sasuke fatycznie patrzył na mnie, ale zaraz spuścił wzrok i zajął się swoimi butami. Do szatni niemal wbiegła Sakura. I od razu z tym swoim:
`Sasuuuuuuuke!...'
Współczuję mu. I podziwiam - wytrzymuje z tym na co dzień.
Różowy potwór Haruno zaczęła coś tam świergotać do Sasuke, jak zwykle zresztą. A Uchiha? Niby, że tak potakiwał, ale nagle z dziwnym skurczem w żołądku zauważyłam, że patrzy na mnie. On ma dziwny wzrok... chłodny, ale gdy człowiek znajduje w nim coś innego, czego nie do końca jeszcze potrafi określić, to Sasuke zawsze odwraca wzrok. To dziwne... naprawdę dziwne.
4 października
Mieliśmy lekcje z Hatake. Takie tam rysowanie sobie schematów. Trzeba był sporo kolorów, więc na ławce między mną, a Sasuke leżały stosy kredek. Gdy sięgałam po jedną, inna stoczyła się na podłogę tak, że upadła między naszymi krzesłami. I ja i Sasuke automatycznie po nią sięgnęliśmy. Co dziwne - stuknęliśmy się głowami, a kredki i tak nie dosięgliśmy.
W końcu Uchiha zebrał z podłogi kredkę i położył ją na stolik. Ja w tym czasie rozcierałam czoło. A Sasuke?...
Zaskoczył mnie wtedy. Przetarł nieco czoło i wrócił do pracy z nikłym uśmiechem.
Uchiha!
Z uśmiechem!
Sasuke nam zwariował...
...przecież on praktycznie nigdy się nie uśmiecha. Nie! On NIGDY się nie uśmiecha!... A szkoda... ma naprawdę łady uśmiech z tego, co zdołałam zauważyć.
16 października
Dziś mam naprawdę dużą chwilę zwątpienia. Czasami biedna Kesty Nara tak ma... nie chce jej się nic, nie chce się jej żyć. Dziś tam mam. Zerowe poczucie własnej wartości.
Czuję się nikim najczęściej, gdy jestem sama. W szkole na szczęście bardzo rzadko się to zdarza, na szczęście. Ale w domu zazwyczaj siedzę w pokoju sama. I wtedy właśnie dopadają mnie wszystkie troski i świadomości własnej niedoli.
Ale to ma także swoje dobre strony... skłania do przemyśleń. I co dziś niby wydumałam? Otóż, mimo że kocham Sasuke, nie chciałabym mieć go za chłopaka. Nie jego. Nie dziś. Nie tak... za dużo dziewczyn dobija się do niego drzwiami i oknami. Za dużo dziewczyn ma u niego większe szanse niż ja. Za dużo dziewczyn ma o wiele większe poczucie własnej wartości niż ja. Za dużo...
Wierzę, że gdzieś tam, daleko, być może istnieje mój własny książę na białym koniu. Że kiedyś on przyjedzie i uwolni mnie od wszystkiego. Da mi światło, iskierkę nadziei, poczucia własnej wartości, chęci bycia... gdzieś tam jest moja nadzieja i szczęście. Gdzieś tam istnieje moja miłość. Ta prawdziwa i jedyna.
17 października
Nauczyciele wariują!
Najpierw Umino. Dziewczyny poszył na stołówkę, bo i Sasuke się tamże wybrał. A ja? Zostałam z Kibą pod klasą. Zaczęliśmy się wykłócać o zadanie, które zadał nam sensei Hatake. A korytarzem szedł sobie sensei Iruka. Jego uśmiech zdradzał wiele... nie widziałam, że Umino łączy w pary swoich uczniów. Albo, że chciałby ich łączyć w pary.
Potem i Hatake coś odwaliło. Siedziałam sobie legalnie z TenTen przed klasą. Ona jak zwykle o Sasuke... że też dziewczyna potrafi tak się rozgadać na temat jednego chłopaka. Hatake właśnie miał obchód. Patrzy na mnie, uśmiecha się i puszcza mi oczko...
...lecą na mnie nauczyciele, czy jak?...
Swoją drogą to takie złe nie jest. Hatake w końcu przystojny jest i to bardzo.
Tfu!... Nie wolno TAK myśleć o nauczycielu.
5 listopada
Hatake oddawał nam sprawdziany. Była tylko jedna piątka i to o zgrozo!, moja. Ja nie wierzę, ale ta technika sensei Kakashi'ego działa. Albo Sasuke ma ogólnie taki dobry wpływ na innych. Choć nawet on sam dostał cztery...
`Gratuluję...' - rzucił cicho.
Spojrzałam na niego... zero zawiści, czy żalu. To były szczere słowa. Hm... on naprawdę czasami mnie zaskakuje.
13 listopada
W Akademii znalazłam się o swojej typowo rannej godzinie. Przebrałam się i wyszłam z szatni, kierując się pod salę. Przechodziłam właśnie za róg, gdy z kimś się zderzyłam.
`Przepraszam...' - usłyszałam dobrze znany mi głos.
Uniosłam oczy i zauważyłam Sasuke, który przyglądał mi się swoim beznamiętnym wzrokiem. Burknęłam coś pod nosem i wyminęłam go. Ale jakby to było, gdyby Kesty Nara mogła po prostu kogoś wyminąć. Nie! To mało atrakcyjne jest... Kesty Nara musiała potknąć się o powietrze i runąć na ziemię.
Znaczy mogłaby runąć na ziemię, gdyby nie to, że nie było to ziemi, ale podłoga. Ale był powód o wiele ważniejszy. Kesty Nara nie wyglebiła, bo niejaki Sasuke Uchiha ją złapał.
`Powinnaś bardziej na siebie uważać.' - zauważył.
`Ta, jasne...' - rzuciłam inteligentnie.
Wygrzebałam się jakoś z jego rąk i tym razem już skutecznie go wyminęłam. Tylko do teraz zdaje mi się, że widziałam jego uśmiech... eh.
20 listopada
TenTen coś odbiło i zaczęła stosować technikę odwrotną niż tak, którą dotychczas przyjmowała. Leciała po Sasuke równo... że kretyn, że idiota, że czarne włosy, że oschły, że zimy... Aż słuchać się nie dało.
`TenTen! Przystopuj! - warknęłam w końcu. - Już wolałam twoje amory! Nikt nie zasługuje na takie obrażanie. Dałabyś już spokój Uchice...'
No to TenTen się przymknęła. Ja tylko wstałam od stolika, gdzie to siedzieliśmy na stołówce i odwróciłam się. I co dalej? Otóż Kesty Nara wpadła na Sasuke. Ale tym razem przeprosiła ładnie i sobie poszła. Dopiero kilkanaście minut później zdałam sobie sprawę, że Uchiha mógł słyszeć moje słowa...
...i chyba słyszał. Na lekcji Hatake wszedł do sali jako ostatni, usiadł obok mnie tak maksymalnie daleko, jak się dało i zacisnął zęby, wpatrując się w ławkę. Eh... pięknie! Jeszcze sobie u niego przerypałam. No po prostu bosko!
28 listopada
Zaczynam robić się niebezpieczna dla Sasuke...
Mieliśmy lekcję z Kakashi'm sensei. Dał nam sprzęt, więc mogliśmy zagrać w unihokeja. Moja drużyna akurat skończyła swój mecz i wchodziła drużyna Shikamaru. No to z dobroci serca rzuciłam kijek mojemu kuzynowi.
Eh... tylko że akurat w tym momencie Uchice zachciało się zrobić krok do przodu I dostał kijkiem...
Wzrok Sasuke Uchiha, który przed kilkoma sekundami oberwał kijkiem do unihokeja, nie jest wcale taki zachęcający do stałego utrzymywania kontaktów z nim. Matko!...
Burknęłam coś pod nosem, zapewne cała czerwona i szybko zmyłam się na drugi koniec sali. Później wpadłam na niego w drzwiach wyjściowych. Ja naprawdę za często wpadam na Sasuke Uchiha... za często.
4 grudnia
Hatake znowu strzeliło i w grupach mieliśmy zrobić plakaty na temat sportów zimowych. Dał nam papier wielki jak statek i kazał rysować. To rysowaliśmy. Ja robiłam same szkice, Hinatka poprawiała, a Shikamaru kolorował. Sasuke zostawiliśmy napis. Mnie samej w końcu został jeden rysunek chłopaka, który biegał.
Po skończonej pracy wszyscy przyglądaliśmy się swojej pracy. I nagle poczułam, że mocno się czerwienię... gdyby dobrze się przypatrzyć ten chłopak, którego rysowałam, aż nazbyt przypominał Sasuke. I Uchiha to chyba zauważył, bo cały czas dziwnie wpatrywał się w ten rysunek...
...ja to zawsze się wkopię w jakieś bagno. Eh...
Przynajmniej nasz plakat wygrał. O tak...
5 grudnia
Przeklęty mój talent plastyczny! Nie dość, że taki marny (lub raczej marnie wykorzystywany), to jeszcze wpędza w kłopoty.
Do szkoły przyniosłam szkicownik. Sensei Kakashi miał przeglądnąć moje prace. A ja wszystkie rysunki trzymał w jednym pudełku, w którym jest kilka teczek. Jednak, taka czarna, to teczka zakazana - z samymi szkicami Sasuke. Tej jeszcze nikomu pokazywać nie pokazywałam. Szłam sobie więc do Hatake, gdy nagle ktoś mnie potrącił i pudełko wypadło mi z rąk. Masa szkiców się rozsypała na korytarzu.
`Przepraszam...' - usłyszałam.
Sasuke pochylił się nad rozsypanymi kartkami i pomógł mi je składać. W końcu jakoś wszystko wylądowało z powrotem w pudełku. Tylko że nie wiem czemu jeden szkic Sasuke nie był włożony do czarnej teczki. I ten właśnie rysunek jak na złość wpadł w ręce Uchihy.
`Ładnie rysujesz.' - stwierdził.
`Eee... dzięki.' - bąknęłam.
`Mogę to zatrzymać?' - zapytał.
Spojrzałam na niego jak na wariata, ale po chwili skinęłam głową. Sasuke podziękował i poszedł swoją stroną, wpatrzony w szkic. A ja pędem pognałam do Hatake, czując, że policzki nazbyt mnie palą...
14 grudnia
Dzisiaj można by rzecz, że jakbym była wyłączona ze świata Akademii. Moją jedyną czynnością była obecność. I może jeszcze oddychanie. A tak to całkowity marazm.
Nie potrafiłam znieść tego, co się działo na lekcji. Hatake znowu nas poprzesadzał i teraz Sasuke siedział z Sakurą. Mnie przypadło samotne miejsce. Ale to by takie złe nie było... ale nie. Kesty Nara trzeba dowalić na całej linii. Niech siedzi sama, ławkę przed Uchihą i Haruno, słuchając amorów różowego potwora, od których robi się aż niedobrze.
Dlatego uznałam, że zachowanie całkowitego marazmu będzie w tym przypadku dobrą strategią. Hatake dzisiaj dzięki Bogu odpuścił sobie pytanie mnie o głupie szczegóły. Nawet nie potrafiłabym mu odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie.
Rozsadzała mnie od środka złość. Na Haruno. Smutek i żal... bezsilność. Czułam się podle, nawet bardzo podle.
17 grudnia
Coś dziwnego działo się z Lee. Zaczął za mną chodzić i usiadł ze mną nawet na lekcji z Hatake. Kompletnie nie wiedziałam, o co mu chodzi. Sasuke natomiast cały dzień chodził wściekły. Nawet warknął coś na Sakurę, gdy o coś tam go poprosiła. Ale słuchaj, co dalej z Lee...
`Kesty... moja dziewczyna...' - usłyszałam w końcu jak coś mówił do Shiki.
I zatkało mnie. Moment! Czy ja o czymś nie wiem?!...
Złapałam Shikę za rękę i kazałam mu wszystko powtórzyć. Opowiedział, że Lee zaczął rozpowiadać, że jestem jego dziewczyną.
To już jest... uh!...
Zostawiłam Shikamaru i poszłam do Lee. Na korytarzu minęłam się z Sasuke.
`Proszę, proszę... nowa dziewczyna Lee.' - rzucił oschle.
Zatrzymałam się tak, że niemal stykaliśmy się ramionami, ale własnych twarzy nie widzieliśmy. Pierwszy raz słyszałam tak cięta uwagę z ust Sasuke. I to skierowaną wprost do mnie...
`Nie jestem jego dziewczyną - zaprzeczyłam. - Poza tym... nic ci do mnie, Uchiha.'
Ruszyłam przed siebie, czując, jak jego złość wlecze się za mną jak wyjątkowo gęsta mgła. W końcu znalazłam Lee. Szybko i dobitnie wytłumaczyłam mu, że pomysł z dziewczyną nie był najszczęśliwszym w jego życiu. Spuścił tylko głowę i brukał coś na przeprosiny.
Faceci to problem tego świata!... Eh!...
21 grudnia
Zgroza z tym Hatake! Robi nam roszady w przesiadaniu się jakby nie miał nic innego do roboty!
I znowu siedzę z Uchihą...
...a oboje jesteśmy na siebie wściekli. Nasza ławka to chyba jest nawet otoczona taką chmurką naszej złości. Z daleka już powinny stać tabliczki - „Uwaga! Strefa niebezpieczna! Front Sasuke-Kesty!”.
Eh...
10 stycznia
Już dwa tygodnie chodzimy z Sasuke spięci jak cholera. Odzywamy się półsłówkami i to tylko jeśli tego wymaga potrzeba. Nawet ławka ma taki niewidzialny podział, którego ani ja, ani Sasuke nie przekraczamy.
Mam już trochę dość tego. Złość męczy.
W końcu na dzisiejszej lekcji z Hatake, sensei Kakashi zadał nam pracę. Mieliśmy w parach napisać opowiadanie na wybrany temat. I nie dało się tego zrobić bez rozmowy. Zaczęliśmy pracować i w końcu po jakimś czasie normalnie rozmawiać.
`Nadal jesteś wściekła, prawda?' - zapytał nagle Sasuke.
`Nie wiem - przyznałam. - Chyba nie...'
Uchiha zagryzł tylko wargę i nie powiedział nic. Przynajmniej do końca lekcji rozmawialiśmy normalnie. Dopiero pod koniec, kiedy pakowaliśmy się już do wyjścia, zapytał:
`Lee nie mówił serio, prawda? Nie jesteś jego dziewczyną...'
`Nie - odpowiedziałam nieco zaskoczona. - Nie jestem...'
Skinął nieco głową i wyszedł z klasy, nie zaszczycając mnie już żadnym innym słowem, czy spojrzeniem. Uchiha są dziwni, prawda?...
17 stycznia
Hatake dzisiaj zaczął tłumaczyć nam naprawdę trudny temat. Kinematyka cząstki naładowanej w polu magnetycznym nie jest wcale dla mnie taka zrozumiała. Kiedy skończyliśmy lekcję, ja jedna zostałam na przerwie w klasie, żeby dokończyć zadanie. Przed dzwonkiem pojawił się w sali Sasuke i usiadł na swoim miejscu, obok mnie.
`Nie rozumiesz tego, prawda?' - bardziej stwierdził, niż zapytał.
Pokręciłam przecząco głową. Uchiha przysunął sobie mój zeszyt i zaczął mi powoli wszystko jeszcze raz tłumaczyć. A potem kolejny raz i kolejny. Dopiero za tym trzecim zdołałam wszystko załapać. I faktycznie to rozumiem.
`Dziękuję...' - rzuciłam.
Wzruszył tylko ramionami i oddał mi mój zeszyt. A potem mieliśmy już kolejne lekcje.
22 grudnia
Zdałam sobie sprawę, że głupie zakochanie to jedno, a sprawa Sasuke to druga rzecz. Szczerze mówiąc, Sasuke jako mojego chłopaka sobie w normalnym świecie nie wyobrażam. Zbyt odległe marzenie. I dobrze, bo jakoś nie ciągnie mnie do tego wyobrażenia. Może i jestem zabujana w Sasuke, ale jako chłopaka nie chcę go widzieć w moim życiu.
Za to chciałabym mieć w nim przyjaciela. Takiego jak Shika na przykład. Chciałabym, żeby Uchiha był dla mnie prawdziwym przyjacielem. To dziwne może, ale bardziej mnie ciągnie do męskich przyjaciół niż do przyjaciółek. Przyjaciółka to się od razu kojarzy z psiapsiółka, a to z kolei z chichoczącą TenTen. A przyjaciel?... To opoka, skała i podpora. To wszystko, czego można wymagać od życia i wszystko, czego można pragnąć. To coś, o czym marzę...
31 stycznia
Sasuke był u naszej dentystki. Musiała mu nieźle wiercić, bo zapewne naruszyła nerw i choć Uchiha nic po sobie nie dał poznać, ja, siedząca obok niego, zdołałam zauważyć, że jednak go to boli. Tarł policzek, trzymał na nim cały czas rękę i zaciskał zęby. Na przerwie to tylko ułożył głowę na rękach i zamknął oczy.
Ja wyszłam z klasy i podskoczyłam do higienistki. Na szczęście Shizune to moja dobra znajoma, więc bez problemu dała mi to, co potrzebowałam. Wróciłam do klasy i jak zwykle nie było żadnych uczniów, oprócz Sasuke, który wciąż siedział z głową opartą o ręce i zamkniętych oczach. Usiadłam obok niego i trąciłam go w ramię.
`Sasuke...' - zaczęłam.
Otworzył oczy i uniósł nieco wzrok, patrząc na mnie cierpiętniczym wzrokiem. Jeszcze nigdy nie widziałam u niego takiego spojrzenia.
`Naruszyła mi nerw.' - przyznał cicho, krzywiąc się nieco.
`Wiem - rzuciłam. - Weź to, proszę.'
Zerknął na trzymane przeze mnie tabletki i kubek wody. Wziął wszystko bez słowa, ale widać było, że jest mocno zaskoczony. Przełknął tabletki bez sprzeciwu, popijając wodą. Na poły opróżnioną szklankę przyłożył do policzka, mrużąc oczy.
`Dziękuję...' - szepnął.
Wzruszyłam ramionami i wstałam z miejsca. Sasuke rzucił mi dziwne, przeciągłe spojrzenie, ale nie odezwał się, więc wyszłam z klasy. Na kolejnych lekcjach Sasuke się ożywił, więc widzieć leki od Shizune zadziałały... i dobrze.
7 lutego
Do szkoły przyniosłam dziś moje pudełko z rysunkami - w końcu Hatake i tak jęczał mi od kilku dni, że nic nie przynosiłam. Nie do końca rozumiem sensei Kakashi'ego, ale skoro chce oglądać moje bazgroły, to mu przecież tego nie zabronię. Hatake uważa, że w przyszłości powinnam zająć się malowaniem na serio. I chyba tak zrobię... chciałabym iść na grafikę komputerową, albo coś w tym stylu. Na kierunki plastyczne. Ale kto tam wie, co mi do łebka strzeli za kilka lat...
W klasie byłam pierwsza, co mnie trochę zdziwiło. W końcu gdy ja przychodziłam zazwyczaj był już Sasuke. Ale widać dziś go coś zatrzymało... bywa i tak. Usiadłam więc na swoim miejscu i otworzyłam pudełko. W środku miałam jeden niedokończony szkic. Naprawdę nie lubię zostawiać pracy w połowie, ale czasami po prostu muszę. Zawsze wtedy chodzę tak, jakbym o czymś zapomniała. I musze to jak najszybciej skończyć.
Zabrałam się więc do rysowania. A nawet Shikamaru mówił, że jak rysuję, to mnie dla całego świata nie ma. I to chyba prawda jest, bo dziś nawet nie zauważyłam, jak do klasy wszedł Sasuke. Musiał dość długo siedzieć i chyba co gorsza to też i się wgapiać. Eh...
Dopiero, kiedy skończyłam rysować, zauważyłam Sasuke.
`O, cześć...' - wydukałam.
`Cześć. - odpowiedział. - To twoje rysunki, prawda? Mogę obejrzeć?'
Skinęłam głową, bo na wypowiedzenie jakiegokolwiek zdania stać mnie nie było. Sasuke przyciągnął do siebie pudełko i zaczął przeglądać szkice. W końcu dokopał się do czarnej, zakazanej teczki, w której, jeśli mogę przypomnieć, znajdują się rysunki z nim.
`Nie, tych nie wolno!' - zawołałam, łapiąc teczkę.
Spojrzał na mnie trochę dziwnie, ale nic nie powiedział. Wrócił do przeglądania pozostałych szkiców, a ja z wcisnęłam w tym czasie teczkę do plecaka. Rany... ale byłaby siara, gdyby on zobaczył, co ja tam nabazgroliłam w tej czarnej teczce.
`Mogę to wziąć?' - zapytał nagle.
Spojrzałam na trzymany w jego ręku szkic. Kiedyś dla zabawy rysowałam sama siebie. Było tego dosłownie trzy, góra cztery rysunki. Myślałam, że je wyrzuciłam, jednak, okazało się, że jeden się ostał. I właśnie ten szkic trzymał w ręku Sasuke.
`J-jasne... - wydukałam. - ...nie ma sprawy.'
Odłożył szkic na bok i zajął się przeglądaniem reszty. A potem przyszedł Hatake i gdy my pisaliśmy sprawdzian, on przeglądał rysunki. Eh...
11 lutego
Nie było Sasuke.
TenTen dostaje dziwnych napadów emocjonalnych.
Mam pięć z klasówki u Hatake.
12 lutego
Znów nie ma Sasuke.
W Akademii nudy.
13 lutego
Nadal brak Sasuke. Trochę już za nim tęsknię.
14 lutego, rano
Dziś jeden z tych dni w roku, których szczerze nienawidzę - Walentynki. Tylko święta i moje urodziny są gorsze. Błe...
14 lutego, wieczór
Hm... dziwny był ten dzisiejszy dzień. W szkole jak zwykle siedziałam na lekcjach tylko tak, żeby jakoś to przeżyć. Na szczęście sensei Iruka i sensei Kakashi znają moje nastawienie do świątecznych dni i dali mi spokój. Tylko Sasuke, który dziś już się pojawił w Akademii, cały czas dziwnie się zachowywał. Przez dwie pierwsze lekcje był dziwnie spięty, a potem nagle czuć było od niego nadzwyczajne zadowolenie. Pewnie znów dostał worek walentynek... jak co roku.
Ale najdziwniejsze było to, że gdy wracałam do domu to poczułam, że mam coś w kieszeni kurtki. Wyjęłam z niej małą karteczkę. W środku napisany był niewielki wierszyk: „Gdy róża rozkwita, kolcami się chwaląc, jak utęskniony, stale cię kochając...”. Obejrzałam liścik ze wszystkich stron, ale nie było żadnego podpisu, nawet głupiego „Twój Walenty”, czy „Tajemniczy Wielbiciel”.
A w ogóle to co ja gadam?... Ja i jakiś tajemniczy wielbiciel? Żal...
Ale wracając do kartki. Prosty, biały arkusik z napisanym czerwonym kolorem wierszykiem. I nic ponad to... żadnych ozdobników, żadnych serduszek, czy kwiatuszków. Podobała mi się ta kartka.
Siedzę teraz przy biurku i wpatruję się w tą kartkę... ciekawa jestem, kto ją napisał.
25 lutego
Czy ja już zawsze będę mieć takiego farta? Eh... że ja też się zawsze musze potknąć na Sasuke. Dziś też się potknęłam i wylądowałam na nim... znowu. A Uchiha znowu mnie złapał.
`Uważaj na siebie.' - szepnął.
`Taa... dzięki.' - mruknęłam.
Wyplątałam się z jego ramion i ominęłam go już bez żadnego potknięcia. Wyszłam na zewnątrz i oparłam się o ścianę. To dziwne, ale wciąż czułam ten dziwnie przyjemny zapach Sasuke. Rany! Ja wariuję...
6 marca
Znowu dzień, którego nie za bardzo lubię. Ale nie jest tym z najgorszych, o co już co rok stara się Shika. Dziś mój kuzyn kochany w drodze do szkoły dał mi różę. Czerwoną. Naprawdę ładna. Nie była żywa, ale z bibuły, co naprawdę mi się spodobało. Mam już od Shikamaru kilkanaście róż, duża część to zasuszone kwiaty.
Co dziwne, dziś też znalazłam w kurtce karteczkę. Z takim wierszykiem: „Ciemność tęsknoty, tęsknota ciemności, gdzie nie ma Ciebie, tam nie ma radości.” Znowu była to prosta kartka, a wierszyk tym razem napisany był na zielono.
Jestem naprawdę ciekawa, komu coś do łba strzeliło, że się tak produkuje i przy tym chowa.
17 marca
Wyszłam na spacer z naszym psiakiem, Kainde. Zazwyczaj to bydlę latało jak wariat, a ja siedziałam sobie na jakimś pniaczku, obserwując las. Dziś było nie inaczej. Nagle Kainde zaczął szczekać. Odwróciłam się w tamtą stronę i zauważyłam, że mój własny, prywatny i osobisty (wiem, przesadzam...) pies łasi się do Sasuke!
Uchiha podszedł do mnie i usiadł obok.
`Masz naprawdę fajnego psa.' - zauważył.
`Dzięki...' - rzuciłam, patrząc nieco zła na Kainde.
A mój psiak wciąż łasił się do Uchihy. W końcu zauważył gdzieś jakieś latające liście i pobiegł się z nimi pobawić. Uh! Nie dość, że Sasuke przyprowadził, to jeszcze mnie teraz z nim zostawił. Opatuliłam się kurtką i siedziałam wpatrzona w las, mając nadzieję, że Uchiha szybko sobie pójdzie.
`Często wychodzisz z psem?' - zapytał nagle Sasuke.
`Czasami - przyznałam. - Dwa, trzy razu w tygodniu.'
`Jak się wabi?'
`Kainde.' - odpowiedziałam.
`Twardy.' - rzucił Sasuke.
Spojrzałam na niego kątem oka. Faktycznie, słowo „Kainde” oznaczało twardy w języku Yautja, czyli filmowych Predatorów.
`Oglądasz to?' - zapytałam.
`Nawet to lubię - odpowiedział, uśmiechając się nieco. - Ogólnie nie lubię obcych z innych planet, ale Yautja mi się spodobali.'
Zdziwił mnie swoim dzisiejszym zachowaniem. Rozmawialiśmy jeszcze z pół godziny, aż w końcu Kainde kategorycznie oznajmił swoją chęć powrotu do domu. Pożegnałam się z Sasuke i wróciłam do siebie.
11 kwietnia
Dziś cały dzień lało jak z cebra. A na dodatek Sasuke zapomniał dla mnie zeszytu, który pożyczył, a przecież mamy jutro klasówkę u Hatake.
Eh... trudno. Pouczę się z książek...
Daj mi chwilę, bo mamcia woła.
...
Odpiszę później.
11 kwietnia, później
Nie uwierzysz. Mama zawołała mnie, bo ktoś do mnie przyszedł. Zeszłam na dół, a na korytarzu stał Sasuke. Cały mokry. Z kurtki mu ściekało, włosy miał przemoczone.
`Sasuke, zwariowałeś?' - zapytałam.
`Nie mam pojęcia.' - przyznał.
`Leje, po co w ogóle z domu wychodziłeś?' - zapytałam go.
Wyciągnął spod kurtki mój zeszyt. Na szczęście był suchy.
`Sasuke, nie musiałeś - mruknęłam. - Dałabym sobie radę.'
`Nie chciałbym mieć cię na sumieniu - odpowiedział. - Jeślibyś nie zdała, byłoby na mnie.'
Podziękowałam mu szybko i zerknęłam przez okna na zewnątrz. Siekało niesamowicie, a Sasuke zbierał się do wyjścia.
`Poczekaj! - zatrzymałam go. - Nie możesz iść w taką pogodę...'
`Zaraz przestanie - powiedział. - To tylko deszcz.'
Boże, mam w domu Uchihę samobójcę!
`To przeczekaj u mnie - poprosiłam cicho. - Nie chciałabym cię mieć na sumieniu. Gdybyś zachorował, byłoby na mnie.'
Po chwili zastanowienia skinął głową i zdjął kurtkę. Zaprowadziłam go do mojego pokoju i wyniosłam też herbatę. Sasuke siedział przy moim biurku i oglądał wszystkie rzeczy, które na nim stoją. Kilkanaście figurek aniołów (ma się tego hopla...), kubki z ołówkami i kredkami, stosy kartek w przegródkach oraz dwie karteczki z wierszykami, które dostałam na Dzień Kobiet i Walentynki.
Siedzieliśmy tak chwilę i rozmawialiśmy, a na zewnątrz nie przestawało lać. W końcu oboje zdecydowaliśmy, że warto byłoby pouczyć się razem. Rozwiązaliśmy kilkanaście zadań dla Hatake i nawet nie zauważyliśmy, że przestało padać. Dopiero, gdy się ściemniło Sasuke mruknął, że powinien wracać. Pożegnałam się z nim, czując, że już dawno nie miałam tak dobrego dnia.
22 kwietnia
Dziś pisaliśmy egzamin końcowy na ten rok Akademii. Nie był trudny, choć takie wrażenie to miałam jedynie ja, Sasuke i Shika.
Ponoć do naszej klasy ma dołączyć czterech nowych uczniów! I to już w maju... przeprowadzają się, z Anglii do nas, czy jakoś tak.
5 maja
Oj, rajuśku...
Myślałam, że Lee dał sobie spokój, ale widać nie. Dziś poprosiłam go, żeby zamknął okno, bo było mi zimno, a nie chciałam się przeziębić. Rock wykonał polecenie.
`Coś jeszcze, Kesty?' - zapytał.
`Nie, Lee, dziękuje...' - odpowiedziałam.
`Jakbyś czegoś potrzebowała, to wołaj.' - rzucił.
`Jasne... dzięki.'
Westchnęłam ciężko. Naprawdę nie chciałabym mu dawać jakiejś głupiej nadziei. Nie chcę, żeby patrzył się na mnie, bo wierzy, że jeszcze kiedyś coś z tego będzie. Wolę, żeby sobie znalazł porządną dziewczynę, w końcu jest fajny i zasługuje na to. A ja? Nie chcę chłopaka. I żaden chłopak nie chce mnie.
6 maja
Przyszłam do szkoły, a pod klasą Hatake siedział już Sasuke. Zobaczył mnie i ściągnął plecak z ławki tak, że mogłam usiąść obok. Zerknęłam na Uchihę. Był przygnębiony.
`Coś się stało?' - zapytałam ostrożnie.
Milczał przez chwilę, wpatrując się w ścianę.
`Itachi... - zaczął. - ...jest chory. Po prostu się o niego martwię.'
`To nic poważnego, prawda?' - zapytałam od razu.
Pokręcił głową.
`Więc się wyliże - uśmiechnęłam się do Sasuke. - Nie martw się. Wszystko będzie dobrze, Sasuke.'
Westchnął i skinął głową.
`Dzięki.' - rzucił.
Wzruszyłam ramionami, wyciągając zeszyt. Zaczęłam czytać ostatnią lekcję, aż w końcu reszta mojej grupy się zebrała i musieliśmy iść na lekcje.
8 maja
Dziś dołączyli do nas nowi uczniowie. Naruto Uzumaki i jego kuzynka, Ino Yamanaka, Shino Aburame oraz Neji Hyuuga. Ten Neji to daleki krewny Hinaty, więc od razu usiadł z nią.
Poza tym przerobili nam salę Hatake i Umino. Teraz mamy ławki trzyosobowe. I akurat siedzę w środku, z jednej strony mając Sasuke, a z drugiej tego nowego Naruto. Nie ma to jak talent sensei Kakashi'ego do wpakowywania Kesty Nara w najgorsze kłopoty.
`Cześć... - przywitał się na przerwie mój nowy kolega z ławki. - Mam na imię Naruto.'
`Kesty...' - odpowiedziałam.
Chłopak miał ładny głos i czarujący uśmiech. W niebieskich oczach błyszczały iskry szczęścia. Widać było, że blondyn cały czas tryska optymizmem. Nagle Sasuke szturchnął mnie w ramię. Odwróciłam się do niego.
`Masz ostanie notatki z lekcji?' - zapytał.
Skinęłam głową i podałam mu zeszyt. Sasuke co rusz pytał się o jakieś słowo, co skutecznie uniemożliwiało mi ambitniejszą rozmowę z Naruto. Z jednej strony byłam tym nawet zadowolona. Uzumaki zaczął dziwnie się we mnie wpatrywać, a komplementy sypał jak z rękawa.
Faceci są dziwni, co nie?
13 maja
Siedziałam w pokoju już przebrana do snu. Zazwyczaj śpię w samej koszuli, takiej dużej i szerokiej. Dziś było nie inaczej. Czytałam książkę, gdy usłyszałam cichy pomruk na balkonie. Pokój mam na piętrze naszego domu, więc nieźle się wystraszyłam. A tu nagle do pokoju wpada...
...nie zgadniecie...
...Naruto!
`Co ty tu robisz?' - syknęłam.
`Hej! Trafiłem!' - ucieszył się.
Spojrzałam na niego jak na czubka. Naruto tymczasem zaczął rozglądać się po pokoju.
`Fajnie tu masz.` - stwierdził.
`Naruto! Co ty tu w ogóle robisz?' - warknęłam.
Zeszłam z łóżka i dopiero wtedy Uzumaki zobaczył, w co jestem ubrana. Zaczerwienił się mocno i spojrzał w bok. Ja też poczułam, że policzki palą mnie niemiłosiernie.
`Tak tylko przyszedłem... - stwierdził. - ...chciałem porozmawiać. W szkole ten Sasuke nam nawet słowa zamienić nie dał.'
`Co? Nie możesz sobie tak przychodzić - stwierdziłam. - W ogóle jak tu wszedłeś?'
`No... przez balkon - uśmiechnął się uroczo. - Ciężko było, ale dałem radę.'
`Mogłeś spaść...' - stwierdziłam.
`Eee, tam... - machnął ręką. - Beton zamortyzował upadek.'
Spojrzałam na niego jak na wariata. Boże! Kolejny samobójca!
`Idź już...' - poleciłam, wypychając go na balkon.
`Balkonem? Zabiję się!' - jęknął.
`Wlazłeś, to teraz zejdziesz.' - stwierdziłam.
Uzumaki westchnął, ale pozwolił wyprowadzić się na balkon. Przeskoczył lekko nad barierką i już miał schodzić, gdy zatrzymał się i zawołał mnie. Podeszłam do niego na bosaka, a ten wychylił się i pocałował mnie w policzek.
`Chyba się w tobie zakochałem, wiesz?' - rzucił z dziwnym uśmiechem.
Osunął się w dół, a ja stałam jak wyryta. W końcu otrząsnęłam się i zerknęłam przez barierkę. Naruto zeskoczył na ziemię i pomachał mi na pożegnanie, po czym zniknął za rogiem domu. Wróciłam do swojego pokoju i odetchnęłam głęboko, trąc policzek palcami.
Boże!... Co za dziwny chłopak! Wariat jakiś.
16 maja
Zaprzyjaźniłam się z Ino. Dziewczyna jest naprawdę fajna, lekko mi się z nią rozmawia i przynajmniej ona jedna potrafi trzymać Naruto dostatecznie daleko ode mnie. Uzumaki to chyba zwariował. W szkole chodzi za mną w krok w krok i ciągle coś nuci pod nosem. Raz przysłuchałam się tej melodii i słowom - to chyba jakaś angielska piosenka.
Dziś wieczorem znów był u mnie. Tym razem odmówił wyjścia, aż z nim nie porozmawiam. Na rozmowie zeszło nam dwie, czy trzy godziny, aż w końcu Naruto musiał iść. Zastanawiam się tylko, co moi rodzicie powiedzieliby na to, że jakiś chłopak odwiedza mnie w nocy.
Okazało się, że Shino jest naprawdę świetnym chłopakiem. Może i trochę milczący, ale on też potrafi trzymać Naruto na odległość.
Co dziwne Sasuke stał się milczący i ponury. Siedzi na lekcjach ze spuszczą a głowa i czasami tylko mruczy coś do siebie. Chciałam z nim dziś pogadać i zapytać o Itachi'ego. Odburknął coś, że z jego bratem wszystko dobrze. I tyle.
21 maja
Naruto wczoraj był u mnie i przesiedział całą noc. Gdy o dziesiątej powiedziałam, że idę spać, posłusznie wyszedł na balkon. A gdy się położyłam, to wrócił i położył się obok mnie. W ubraniu...
`Naruto, wyłaź mi z łóżka.' - rzuciłam, ciesząc się, że jest ciemno. Nie chciałabym, żeby Uzumaki zobaczył moje rumieńce. W jego obecności i tak zbyt często się czerwienię.
`Ale na zewnątrz zimno jest - pożalił się. - A do domu daleko. Mogę zostać z tobą?'
`Nie.' - stwierdziłam krótko.
Widziałam, że zrobił niezadowoloną minę.
`Kesty, no... - jęknął. - ...proszę.'
`Naruto, sam fakt, że tu przychodzisz jest wystarczająco chory - stwierdziłam. - Idź już.'
Westchnął, ale wysunął się spod pościeli. Okrył mnie dokładnie i pocałował w policzek.
`Kocham cię, Kesty.' - rzucił.
Wyszedł z pokoju i zniknął na balkonie. Ja i tak nadal wpatrywałam się w drzwi.
Naruto... kocha mnie. Już dawno stwierdziłam, ze nie kłamał. On mnie po prostu kocha. Kompletnie nie wiem za co, nie mam pojęcia jak i dlaczego. Po prostu mnie kocha...
A ja? Sama nie wiem. Nie kocham go. W mojej głowie wciąż siedzi Sasuke, choć o dziwo co noc coraz częściej myślę o Naruto.
27 maja
Naruto aktualnie buszuje w moim pokoju, a ja mam chwilę na napisanie czegoś do pamiętnika.
Powoli Sasuke przestaje zajmować mi cały przedział myślowy. Zwłaszcza, że ostatnio się nie odzywa i zachowuje jak dziwak. Co dziwne, teraz najczęściej przed zaśnięciem myślę o jednym blondynie, który aktualnie przeszukuje mi moje szafki. O Boże... ciekawa jestem tylko, czemu ja się na niego nie wkurzam za takie zachowanie. Wczoraj buszował mi w szafie. W półce z bielizną... i cały czas głupio chichotał. Erotoman jeden.
To być może głupie, ale ja naprawdę coś do niego czuję... Lubię go, nawet bardzo go lubię. I mam nadzieję, że na samym lubieniu się zatrzymam.
1 czerwca
Naruto wczoraj u mnie nocował. Co za człowiek. Powiedział, że nie wyjdzie i nijak nie dało się go przekonać. W końcu zasnęłam przy nim. A obudziłam się niemal na nim...
...
...to było krępujące, zwłaszcza, że Naruto już nie spał. Wpatrywał się tylko w sufit i uśmiechał się sam do siebie. Co za człowiek!
8 czerwca
Shino to naprawdę wspaniały chłopak. Jejku, jak ja lubię z nim rozmawiać. Naprawdę można się mu wyżalić, a on pomoże. Jest mi jak drugi, straszy brat. Pierwszym jest Shika. A najlepsze, że obaj są przyszywani.
11 czerwca
Neji to interesujący chłopak. Okazało się, że mamy podobne zainteresowania. Ale jak tu gadać, skoro Naruto wpina się w każdą rozmowę.
`Zakochany dzieciak...' - westchnął Shino, siedzący z nami.
Uzumaki tylko wyszczerzył się do niego.
Aktualnie siedzi u mnie i nuci coś pod nosem, leżąc na łóżku. Zaraz idę spać i idę o zakład, że Naruto znów będzie chciał siedzieć u mnie. Znaczy się spać ze mną...
...
...głupio to brzmi, eh.
17 czerwca
Naruto niemal pobił się z Sasuke. Boże! Musieli ich rozdzielać, na szczęście żaden nauczyciel się nie zorientował.
Najgorsze, że nikt nie wie, o co im obu poszło. Ponoć Sasuke chciał pogadać z Naruto, a potem Uchiha rzucił się na blondyna. Shika oberwał od Sasuke przypadkiem, a Shino mało co nie dostał od Naruto. Na lekcji to czułam się jak ziemia niczyja na wojnie. Jakby obok mnie siedziały dwie tykające bomby.
Dziś wyrzuciłam Naruto z domu. Zrobił tylko smutną minę i skinął głową. Wydukał jakieś przeprosiny i wyszedł z pokoju.
Nie chcę, żeby tak wyglądało moje życie. Z Sasuke nie rozmawiałam od ponad miesiąca. Z Naruto się pewnie nie będziemy odzywać. Czemu świat nie może być prostszy?
18 czerwca
Boże...
...czemu znowu?
Znowu się zakochałam...
Tym razem... Naruto. Zakochałam się w Naruto! Jakby mi mało było Gaary i Sasuke. A skąd! Dowal sobie Naruto.
Nie powinno tak być... ja nie powinnam się była zakochać, on nie powinien kochać mnie. Ja jestem przecież typem samotnika, nie jest przeznaczone mi być z kimś innym.
...
Naruto przyszedł. Eh... i co ja mu powiem...? Zwłaszcza, że aktualnie tuli mnie do siebie i wciąż przeprasza za wczoraj.
A w cholerę!
19 czerwca
Cóż... wczoraj skończyłam pisać, bo zdecydowałam się działać. W końcu powiedziałam Naruto, że go kocham. Uśmiechnął się tylko i mocno mnie przytulił, szepcząc, ze też mnie kocha. A potem pocałował... tak cholernie czule. I zapytał, czy mógłby zostać na noc...
Dziwne, ale teraz coraz częściej ja po prostu chcę, żeby on przychodził do mnie wieczorami, żeby zostawał na noc. Żeby był...
24 czerwca
Już są wakacje, więc mam masę wolnego czasu. I wstaję o dziesiątej... a dziś już o jedenastej był u mnie Naruto. Miałam zaplanowane sprzątnie w szafie, więc mój kochany blondasek uznał, że nie ma co tego odkładać. Zaczęliśmy razem wszystko układać.
Dziwne, że Naruto sam oświadczył, że zajmuje się moją półką z bielizną. Wątpiłam, żeby posprzątał, ale zdziwiłam się, bo wszystko było równo poukładane. I to pewnie lepiej, niż gdybym sama to robiła...
Potem do pokoju wparował mój kociak, Seth. Prychnął tylko na Naruto i zwinął się w kłębek na łóżku. Uzumaki zaczął go drażnić, ale gdy moje kociątko machnęło na niego łapą z pazurami, odciągnęłam Naruto i razem wyszliśmy na spacer z Kainde. O ile koty nie lubią Naruto, o tyle psy niemal go uwielbiają.
Do domu wróciłam na obiad, a wieczorem Naruto i tak przyszedł do mnie, tłumacząc, że beze mnie już nie potrafi zasnąć. Chyba naprawdę to sprawdzał, bo był niemało zaspany, miał na sobie tylko luźne spodnie dresowe i koszulkę oraz naprędce włożone trampki. I przyszedł o dziesiątej. Eh...
5 lipca
Naruto nie było od ponad tygodnia. I nawet nie wiedziałam, co się z nim działo. Martwiłam się jak cholera, po nocach nie spałam i w ogóle świra dostawałam. A ten nagle wchodzi sobie wczoraj wieczorem do pokoju.
`Cześć, skarbie.' - rzucił z tym swoim uśmiechem.
Najpierw go zjechałam, że się nie odzywa od tygodnia, potem, że ja się martwię, a on się gdzieś, nie wiadomo gdzie, szlaja. Na koniec, że wchodzi bez pukania. A co na to Naruto? Przeprosił mnie i przytulił. Eh... czemu on zawsze musi robić coś, przez co ja wymiękam? To nie fair jest.
Kocham tego wariata... bardzo. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że spotka mnie coś tak dobrego, jak to. Kpiłam z miłości. Na nic mi była ona. Nie wierzyłam w nią. Nie można wierzyć w coś, co nie istnieje... ale nagle, tak całkiem przypadkiem okazało się, że miłość istnieje. Że jest. I że czasami jest bardzo, bardzo silna.
17 lipca
Wczoraj wieczorem nocowałam u babci. Rzadko mi się zdarza tak, nawet w wakacje, ale wczoraj jakoś naprawdę chciałam pobyć trochę z babcią. Długo rozmawiałyśmy wieczorem, a do domu wróciłam dopiero po popołudniu dziś. Wieczorem przebrałam się i umyłam i jak zwykle w wakacje siedziałam na łóżku, czytając książkę. Aż tu nagle do pokoju wpada Naruto i zaczyna mi coś wyrzucać. Z całej tej jego paplaniny nie wyłowiłam ani jednego sensownego słowa. W końcu blondyn mruknął coś pod nosem i mnie bardzo mocno przytulił.
`Naruto?...' - wyszeptałam.
`Gdzie byłaś wczoraj, huh? - zapytał. - Nie możesz sobie od tak znikać. Nie rób mi tak więcej, słyszysz?'
Eh... i kto to mówi?
`Ciebie ostatnio nie było przez tydzień.' - mruknęłam.
`Przeprosiłem...' - usprawiedliwił się.
`Ja też cię przepraszam.' - szepnęłam.
Westchnął i mocno, bardzo mocno przytulił mnie do siebie.
`Kocham cię - wyszeptał. - Najbardziej na świecie. Kesty, jesteś dla mnie wszystkim...'
15 sierpnia
Myślałam, że już wszystko będzie dobrze, że wszystko się ułożyło. Nic się nie ułożyło...
...cholerne, zakichane sny!
Śnił mi się Sasuke. Ale najgorsze, że ten Sasuke nie był takim Sasuke, jakiego ja znałam. To było... złe. Coś bardzo, bardzo złego w skórze Sasuke. Gdy całował się z Sakurą, czułam smutek, zawód, złość. Boże, czemu?! I co z tego, że później krzyczałam: „Nie dotykaj!”, gdy chciałam, by to zrobił? Boże, czemu?... Czemu wciąż mnie nęka?...
Najgorsze jest to, że ja nie krzyczałam do Sasuke. Ja krzyczałam do tego czegoś złego.
Ale to nie wszystko z tym koszmarem. Potem to „coś” wyszło. Karzeł o jednej nodze, żółtej skórze i parszywym uśmiechu. Potwór. Chciałam od tego uciec, chciałam uciec bardzo daleko, ale nie dałam rady. Obudziłam się, gdy z ręki zaczęły wyłazić mi białe robaki...
Trzęsłam się cała. Jak w febrze. Jak na złość, Naruto dziś nie przyszedł. Rozryczałam się jak głupia, a przez pół nocy tarłam ręce.
Jedno, co zdołałam z tego wynieść - nie zasługuję na Naruto. Ja jestem zbyt przywiązana do przeszłości. Kiedy się obudziłam, czułam się... brudna. Skalana, nieczysta... Teraz wiem dlaczego - pociągał mnie Sasuke. On naprawdę mnie pociągał. I dlatego nie zasługuję na Naruto. Nie zasługuję...
Sama nie wiem, co mam robić. Nie potrafię odsunąć Uzumaki'ego od siebie. Za bardzo go kocham, za bardzo potrzebuję, by to zrobić. A jednocześnie... po tym, do czego doszłam, nie dam rady od tak żyć sobie dalej.
Chcę zapomnieć... nie chcę pamiętać już tego głupiego zakochania w Sasuke, nie chcę nawet pamiętać jego. Chcę się uwolnić... raz na zawsze.
16 sierpnia
Dziś znowu obudziłam się z głupiego koszmaru. Tym razem spał ze mną Naruto. Snu kompletnie nie pamiętam. Po prostu nagle obudziłam się i zaczęłam płakać. Dosłownie po chwili czułam, jak Naruto mnie przytula i uspokaja. Szeptał mi coś do ucha, już nie pamiętam co, ale sam dźwięk jego głosu był wystarczająco kojący.
W końcu zasnęłam przy nim. Do rana śnił mi się tylko on, nucący pod nosem jakąś melodię z angielskiej piosenki. Gdy rano otworzyłam oczy i nieco się rozbudziłam, usłyszałam, że na jawie też to samo nuci.
`Kesty...' - zaczął, gdy się obudziłam.
Uniosłam nieco głowę, patrząc na niego wymijająco.
`Od kiedy masz koszmary?' - zapytał od razu.
Wzruszyłam ramionami. Objął mnie mocno i spojrzał w oczy.
`Kesty...' - westchnął.
`Od wczoraj.' -przyznałam.
Skinął głową i pocałował mnie delikatnie w policzek. Szepnął jeszcze, że mnie bardzo kocha i że przyjdzie dopiero wieczorem. Zeskoczył z łóżka i wyszedł z pokoju. Eh... znając Naruto, na pewno coś mi zrobi wieczorem.
27 sierpnia
Od 16 Naruto siedzi nocami u mnie. Miałam jeszcze dwa koszmary, ale było to w tym samym tygodniu. Teraz choć ich już nie mam, Naruto odmawia wychodzenia wieczorem. Szczerze mówiąc, cieszę się z tego. Przyzwyczaiłam się, że śpi ze mną. To dziwne, wiem, ale już tak mam. Bez niego wieczorami wariuję.
14 września
Nienawidzę dnia swoich urodzin. Po prostu go nie lubię. W tym zakichanym dniu chcę tylko być sama. Jeden taki dzień przeżyję, w końcu zdarza się tylko raz do roku.
Naruto nie wiadomo skąd dowiedział się o tym. Rany... powiedział, że wpadnie wieczorem i dopiero wtedy da mi prezent. Eh... chciałam samotny wieczór, ale Naruto powiedział, że tak nie będzie.
Czekałam więc do wieczora. I przyszedł. Z dużym, brązowym misiem w rękach. Jest przesłodki! Naruto zresztą też...
Uzumaki chciał wyjść, ale sama go zatrzymałam. Uśmiechnął się tylko łobuzersko i teraz aktualnie gada do miśka. Pluszaka nazwałam Kłamczuch. Sama nie wiem czemu.
28 września
Dziś Kakashi sensei znów zrobił nam roszadę. Teraz siedzę między Naruto, a Shino. Sasuke siedzi gdzieś z drugiej strony klasy. Eh... nawet się cieszę z takiego rozwiązania.
5 października
Dziś byliśmy na lodowisku. Co tydzień teraz mamy chodzić z sensei Iruką. Ja nie umiem dobrze jeździć, ledwo co trzymam się na lodzie. Ale Naruto zaczął uczyć mnie jeździć. I nawet dobrze mi szło. Choć zapewne ciekawie to wyglądało, gdy Kesty Nara co chwila lądowała na Naruto Uzumaki'm i to wcale nie z jej winy.
W końcu nauką zajął się Shino, twierdząc, że w dzięki lekcjom Naruto to ja się tylko siniaków nabawić mogę. Neji też pomagał, choć co do tego ostatniego Naruto miał dziwne spostrzeżenia. I jeszcze dziwniejsze spojrzenia.
Z kolei Sasuke jeździ niemal perfekcyjnie. Podobnie zresztą jak Naruto. Raz sensei Iruka zrobił im wyścigi. Zremisowali, co widać było, że żadnemu nie przypadło do gustu.
Dla mnie i tak Naruto jest najlepszy. I kochany!...
22 października
Dziś na lodowisku było dosłownie kilka innych osób. Chyba z Suna. Ciekawe, że oni tez potrafią na łyżwach jeździć. Był też tam taki jeden szatyn. Cały czas patrzył się na mnie, co i tak by uszło mojej uwadze, gdyby nie Naruto. Mojego blondasa roznosiło wręcz.
`Naruto... - zaczęłam. - ...kocham cię.'
Spojrzał na mnie najpierw nieco zdziwiony, a potem tylko westchnął i zerknął w sufit.
`Ja ciebie też.' - odpowiedział.
`Jesteś zazdrosny - zauważyłam z uśmiechem. - Nie masz o co.'
`Owszem mam - zaprzeczył szybko, całując mnie w policzek. - I bez żadnego ale.'
Uśmiechnęłam się i wcisnęłam nos w szalik. Uzumaki wyciągnął mnie na środek lodowiska i zaczął uczyć jazdy w tył. Raz spadł na mnie. Ale specjalnie zrobił to, wariat jeden.
Kocham go i to bardzo. Z nim jestem naprawdę szczęśliwa. Jak jeszcze nigdy w życiu.
22 października
Naruto dziś (a właściwie to przed minutą) dorwał się do mojego pudełka z rysunkami. Zaczął wszystkie oglądać. Czarnej teczki nie znalazł, bo właściwie to jej już nie ma. Wszystkie szkice Sasuke spaliłam. Za to zapewne gdzieś się tam pałętają rysunki Naruto.
I faktycznie, Naruto wyjął wszystkie rysunki z sobą i zapakował do jednej teczki. A potem napisał na niej wielkimi literami: „Moje największe kochanie, Naruto.” I pokazał mi z łobuzerskim uśmiechem.
Eh...
Aktualnie dobiera się do mojej bielizny. Znowu. Erotoman jeden.
16 listopada
Przez ostatnie trzy tygodnie Naruto nie przychodził. Przez pierwszy tydzień ja byłam chora, przez drugi on. A przez trzeci mieliśmy taki nawał nauki, że nawet na spanie nie było czasu.
A ja naprawdę tęsknię za Naruto. Każdy wieczór i noc bez niego są... puste. Mdłe, puste i złe.
Ale w końcu dziś przyszedł. Zamknął szybko drzwi na zewnątrz i opatulił się kocykiem.
`Zimno.' - zauważył z uśmiechem.
Po kilku minutach wygrzebał się z koca i zaczął buszować po pokoju. Aktualnie rozmawia z Kłamczuchem. Eh... ten to ma ciekawy monolog:
`Jak jeszcze raz się będziesz pchał na moją kochaną Kesty, to cię... wypiorę. Nie wolno się pchać na moją Kesty! Kesty jest moja i już. Meine! Moja, moja, moja kochana Kesty. Będę z nią spał, i się do niej przytulał i ją molestował!...'
Ej... to ostatnie... to... eh.
18 listopada
Dziś Naruto nie było w Akademii. Od Ino dowiedziałam się, że musiał iść do lekarza. Eh... biedne moje kochanie. Brr... lekarze są źli, a mój Naruto musi tam iść. Biedaczek...
Wychodziłyśmy z Ino z biblioteki Konoha. Tak to już jest, jak Hatake zada zadanie. Na zewnątrz minęłyśmy się z Sasuke i Kibą. Uchiha przeszedł tak, że potrącił mnie ramieniem.
`Kretyn!' - warknęłam na niego.
`Idiotka...' - odpowiedział natychmiast.
`Lecz się, człowieku.' - syknęłam, odwracając się do niego plecami.
Prychnął tylko i poszedł swoją drogą razem z Kibą. Eh... palant. I ja go kochałam? Hm... właśnie. Kochałam. Bogu dzięki, to się już skończyło i do Sasuke Uchiha nie czuję nic. Oprócz niechęci teraz. Nie wiem, o co mu chodzi. Nie narzucam się mu przecież, ani nic. Po prostu sobie żyję z dala od niego, a on jak ten głupek jeden się czepia. Uh!...
28 listopada
Boże, czemu ten kretyn nie może po prostu się ode mnie odczepić?! No czemu?!...
Jest ohydny! Nienawidzę go, po prostu do nienawidzę!
Siedziałam sobie w lesie, wyprowadzając Kainde. Naruto ze mną nie było, jest chory, więc siedzi w domu. Ale za to jak na złość przypałętał się Sasuke. Usiadł obok mnie i złapał za ramię tak, że aż zabolało.
`Czemu mnie ignorujesz?' - zapytał.
`Sasuke, daj mi spokój - wyszarpałam się z jego uścisku. - Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Zostaw mnie...'
Chciałam wstać z miejsca, ale złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. A potem... potem mnie pocałował! Nie chciałam tego, naprawdę tego nie chciałam. Po prostu go odepchnęłam i uciekłam.
Boże!... Co ja mam teraz zrobić? No co?!... Nie chcę nie mówić o tym Naruto, a jednak się boję, cholernie, zakichanie boję się mu o tym powiedzieć. Boże, ratuj...
29 listopada
Byłam dziś u Naruto. Miał się na tyle dobrze, że nie przyjął mnie, leżąc w łóżku, tak jak to zrobił ostatnio.
`Kesty, co się stało? - zapytał po kilku minutach rozmowy. - Kochanie, powiedz...'
Spojrzałam na niego szklistymi oczyma. Boże! Czemu on zawsze musi doskonale wiedzieć, kiedy mi się coś dzieje?!...
`Kesty, skarbie... - wyszeptał. - ...co się stało?'
`Sasuke... - zaczęłam, a Naruto skrzywił się automatycznie. - ...on...'
`Zrobił ci coś? - zapytał z niepokojem Uzumaki, niecierpliwiąc się moim milczeniem. - Kesty, błagam, powiedz. To ważne teraz!'
Jęknęłam głośno i wyrzuciłam z siebie wszystko. Naruto siedział z rozszerzonymi z zaskoczenia oczyma i słuchał każdego słowa. Przeraziło mnie nieco to jego milczenie. W końcu, gdy skończyłam, Naruto wstał z miejsca i skierował się do wyjścia.
`Naruto... - zaczęłam. - Naruto, gdzie idziesz?'
`Utłukę... ` - wyszeptał tylko.
Przestraszyłam się i to nie na żarty. Wiedziałam, że Naruto byłby zdolny pobić się z Sasuke. A tego nie chciałam. Podbiegłam do Naruto i mocno się w niego wtuliłam.
`Nie zostawiaj mnie - poprosiłam. - Naruto! Błagam, nie zostawiaj mnie teraz.'
Uzumaki westchnął i spojrzał mi w oczy.
`Ty nie chcesz, żebym mu coś zrobił, prawda?' - stwierdził.
Pokręciłam szczerze głową.
`Powiedz, że go nie kochasz - poprosił płaczliwie. - Powiedz, że ten pocałunek ci się nie podobał. Kesty...'
`Nie kocham go - potwierdziłam. - A to co zrobił... było ohydne.'
Uzumaki odetchnął głęboko i przytulił mnie do siebie.
`Kocham cię, Kesty.' - wyszeptał.
Kamień spadł mi z serca. Nie miałam pojęcia, jak przyjmie całą tą sytuację Naruto. Byłam zadowolona, ba!, byłam przeszczęśliwa, że zrobił to tak, a nie inaczej.
`Ja też cię kocham, Naruto.' - odpowiedziałam.
2 grudnia
Założyłam się tydzień temu z Shino. Aburame ma to do siebie, że nie ma dnia, aby nie dogryzał Naruto. Zresztą mój blondasek kochany robi to samo. Więc założyłam się z nimi, że przez tydzień nie będą się kłócić, ani sobie dogryzać.
I przegrałam!...
Za karę mam iść teraz w sukience. Uh!... Czemu do głowy Naruto przychodzą takie idiotyczne pomysły?!... Ja w sukience?!...
Ale kara to kara. Eh...
3 grudnia
Boże, ratuj...
Akurat dziś postanowiłam wziąć się za siebie i ubrać sukienkę. W szkole niemal spaliłam się ze wstydu. TenTen i Hinata piszczały jak szalone, bo miałam sukienkę. Kakashi wylał przeze mnie kawę na siebie, bo nie potrafił uwierzyć własnym oczom, w co ja jestem ubrana. Iruka sensei się potknął i wpadł na Anko.
Z kolei Naruto biegał wokoło mnie jak głupi i śmiał się co chwila. W końcu na stołówce wziął mnie na kolana i przytulił mocno do siebie.
`Ślicznie wyglądasz - powiedział. - Jak księżniczka.'
Pocałował mnie w policzek, a ja o mało co nie spaliłam się ze wstydu. Chyba po raz pierwszy cała szkoła widziała nas razem. Eh... z tego będą kłopoty. Z tego na mus muszą być kłopoty.
Co najdziwniejsze... Sasuke. Wychodziłam z szatni rano, jeszcze nikogo w szkole nie było, oprócz mnie i Uchihy. Sasuke stanął jak wyryty na korytarzu, wpatrując się w mnie. Zaczerwieniła się mocno, ale nie skomentowałam, ani nawet nie odezwałam się do Sasuke. Nie po tym, co mi kiedyś zrobił. Wyminęłam go szybko.
`Nara... odwaliło ci?' - usłyszałam jeszcze.
Odwróciłam się do niego i spojrzałam na niego ze złością.
`Odwal się, Uchiha - rzuciłam. - Nie ubrałam się tak dla ciebie, więc daj mi spokój.'
Szybko wyszłam na górne piętro, żeby tylko być z dala od Uchihy. Nawet nie zdążyłam się zacząć dołować, gdy ktoś mocno mnie przytulił i pocałował w policzek.
Naruto...
18 grudnia
Widać, że zima idzie, bo ciepłolubne stworzonko, imieniem Kesty Nara, zaczyna się trząść z zimna. Eh...
Przez połowę pierwszej lekcji próbowałam się jakoś rozgrzać. A przecież siedzę tuż przy grzejniku! (w końcu zamieniłam się z Naruto miejscami.) I tak mi zimno... Widać musiałam się fatalnie maskować, bo Naruto ściągnął swój sweter i narzucił mi go na ramiona.
`Mała idiotka...' - skwitował szeptem, uśmiechając się uroczo.
Niby, że powinnam się za to obrazić, ale doskonale wiem, jak te słowa mają brzmieć z ust Naruto. Eh... zresztą, ma trochę racji. Powinnam się cieplej ubierać.
Na przerwie siedziałam wtulona w grzejnik, otulając się swetrem Naruto. Był ciepły, naprawdę ciepły. I pachniał przyjemnie... tak... jak Naruto. Pociągnęłam nosem. W końcu wraz z zimą przychodzi mój katar zimowy. Eh...
Naruto spojrzał na mnie kątem oka i uśmiechnął się uroczo. Sam siedział w podkoszulku i mimo to nie było mu zimno. Mój kochany blondasek przytulił mnie mocno i pocałował w czoło.
`Ciepłolubna księżniczka... - wyszeptał. - ...będziesz słono płacić za to ogrzewanie.'
Wiecie, że to `księżniczka' zostało mu od tego zakładu z nim i Shino? Niemal co dzień to słyszę. Swoją drogą, ciekawe, jak będę płacić za to ogrzewanie.
`Dodatkową poduszką w nocy dla mnie. ` -odpowiedział, gdy go o to zapytałam.
Eh... no tak. Naruto wciąż przychodzi. Nie mam pojęcia, jak on się na mój balkon wspina. Przecież jest zimno, ślisko i zimno!... Wiem tylko, że równo o dwudziestej zawsze czeka, aż mu otworze drzwi. Wpada do środka i od razu się do mnie przytula. Zimny wtedy jest!... Gdy tylko mu to wypominam, całuje mnie w policzek i uśmiecha się pod nosem. Eh... on to ma farta. Zawsze mu ciepło. Też bym tak chciała.
20 grudnia
Dziś w nocy znów miałam koszmar. Obudziłam się z płaczem i od razu wtuliłam się w Naruto, który obudził się niemal w tej samej chwili. Uzumaki jak zwykle zaczął mi coś szeptać do ucha. Nie pamiętam co, ale wiem, że ten jego szept pomaga. Choćby nie wiem, co złego się działo, ten szept pozwala mi o tym czymś zapomnieć. Trzymał mnie mocno, nawet bardzo mocno przy sobie, kołysząc w ramionach. Po kilku minutach uspokoiłam się na tyle, że łzy przestały mi lecieć z oczu.
`Kesty... - usłyszałam cichy szept. - Znów masz koszmary, prawda?'
Skinęłam tylko głową. Nie chciałam kłamać Naruto. Zresztą to i tak by nic nie dało - on zawsze wiedział, gdy coś się ze mną działo. Westchnął tylko na moją odpowiedź i przytulił mnie do siebie, całując w czoło.
`Nie bój się, Kesty - wyszeptał. - Jestem przy tobie.'
20 grudnia, później
W szkole to mnie na jednej przerwie nieomal ścięło z nóg. Naruto pobiegł gdzieś z Shino i nikt nie wiedział za bardzo gdzie. Ja siedziałam razem z Ino pod klasą. Nagle podszedł do nas Neji i poprosił, czy mogłabym z nim porozmawiać. Skinęłam głową i wstałam, odchodząc kawałek z Hyuugą.
`Chciałem o coś zapytać... - przyznał Neji. - ...ty... masz kogoś, prawda?'
Zamrugałam nieco oczyma, ale szybko otrząsnęłam się. Mam kogoś?... Nikt nigdy mnie o chodzenie nie prosił przecież...
`Tak, ja... jest ktoś, Neji.' - wyszeptałam.
Hyuuga tylko skinął głową i uśmiechnął się dziwnie smutnie.
`Ten ktoś musi mieć niezwykłego farta, Kesty - zauważył. - Życzę ci z nim szczęścia.'
Wymruczałam coś na podziękowanie. Kompletnie nie zdawałam sobie sprawy, o co chodzi. Stałam tak kilkanaście minut, aż ktoś potrącił mnie ramieniem.
`Uważaj, Uchiha...' - syknęłam, odsuwając się od niego.
`O, Nara... - zmrużył oczy, podchodząc do mnie. - Cóż to wiedzą moje oczy. Twój chłopak nie poćwiartował cię za zdradę?'
`Jaką znowu zdradę, Uchiha?' - zapytałam chłodno.
`Wiesz, o co mi chodzi, Nara...' - zauważył, niemal przypierając mnie do ściany.
Już chciałam mu odpowiedzieć czymś bardzo, ale to bardzo wrednym, ale ktoś inny złapał Uchihę za ramię i odciągnął ode mnie. Jęknęłam przerażona... Naruto wrócił.
Nie wiedziałam, czy miałam aż tyle siły, w co szczerze wątpię, czy po prostu Naruto mnie posłuchał... tak, czy siak dał się odciągnąć od Sasuke, poprzestając tylko na wiązance słownej w stronę Uchihy.
`Naruto, proszę...' - wyszeptałam.
Mój blondyn odetchnął głęboko i przymknął oczy.
`Mam ochotę go zabić czasami.' - przyznał.
Zadrżałam. Spodziewałam się takich słów od Naruto, ale ich dźwięk z ust blondyna był... przerażający.
`Nie mów tak, proszę...' - wyszeptałam.
Naruto spojrzał na mnie i uniósł ręką moją głowę.
`Czemu go tak chronisz? - zapytał niemal z goryczą. - Czemu zawsze... zawsze go bronisz?'
Spuściłam głowę. Tak, to doskonałe pytanie, Naruto.
`Nie bronię go dla niego - przyznałam. - Nie chcę, żebyś miał kłopoty, Naruto.'
Blondyn opuścił ręce i zerknął w bok. Jego pięści momentalnie się zacisnęły. Powiodłam za nim wzrokiem i zauważyłam opartego o ścianę Sasuke.
`Ty bronisz mnie, Nara? - zapytał drwiąco. - Gorszych bzdetów nie słyszałem...”
`Zamknij się!' - warknął Naruto.
Ledwo co zdołałam złapać go za ramię.
`Naruto, chodź stąd...' - błagałam.
Uzumaki rzucił jeszcze tylko kilka słów ku Sasuke i dał się odciągnąć na bok. Już drugi raz dziś. Oparł czoło o ścianę iż zaczął coś mruczeć do siebie. Podeszłam do niego niepewnie.
`Kesty, przytul mnie - poprosił. - Potrzebuję cię...'
Delikatnie objęłam go rękoma, a on ułożył podbródek na mojej głowie. Odetchnął głęboko, mocniej zaciskając palce na mojej tali.
`Nie chcę zrobić czegoś, czego ty byś nie chciała, bym zrobił, Kesty - przyznał cicho. - Pomóż mi w tym. Ja... nie poradzę sobie sam, Kesty.'
24 grudnia
Wigilia. Ponoć czas radości. Nieprawda. Przynajmniej nie dla mnie.
Kainde dziś wpadł pod samochód. Po prostu wybiegł za ogrodzenie i uderzył w auto. Z podkulonym ogonem wrócił do domu, a tamten kierowca jak gdyby nigdy nic, odjechał. Kainde ma chyba złamaną nogę. Cały czas warczy, jak ktoś do niego podchodzi. Boję się... nawet nie o siebie, tylko o niego. Chciałabym mu pomóc, ale nie mam pojęcia jak...
24 grudnia, później
Na szczęście z Kainde już wszystko w porządku. Rano, zaraz po wypadku, wpadł do nas Naruto. Był cały blady i gdy mnie tylko zobaczył, od razu przytulił do siebie i zapytał, czy wszystko w porządku.
`Nic mi nie jest...' - powiedziałam.
Wtedy przyznał, że słyszał o jakimś wypadku. Wytłumaczyłam mu, że chodził o Kainde. Poprosił tylko, żebym go zaprowadził do psa. Nie chciałam tego, w końcu Kainde zrobił się nieco groźny.
`Kesty, proszę...' - Naruto zrobił słodką minę.
Westchnęłam tylko i skinęłam głową. Zaprowadziłam go do schowka, gdzie swoje królestwo miał Kainde. Pies najpierw warknął, a potem zaczął cicho skomleć. Naruto obejrzał mu dokładnie nogę i pokręcił głową.
`Potrzeba ci weterynarza - zauważył. - Poczekaj...'
Zanim zdążyłam o cokolwiek zapytać, zadzwonił gdzieś i zaczął szybko rozmawiać. Po kilkunastu minutach pod mój dom zajechał samochód. Z pojazdu wyszedł Kiba wraz ze swoją siostrą, Haną. Odetchnęłam z ulgą. W naszej Wiosce Hana uważana jest za najlepszego weterynarza. Uh!... że ja głupia o niej od razu nie pomyślałam!
`Cześć, Kesty - przywitał się od razu ze mną Kiba. - Hej, Naruto!...'
`Miała być sama Hana' - ofuknął go mój blondyn.
Syknąłem na Naruto, ten jednak odwrócił głowę na bok. Hana szybko zbadała Kainde i zarządziła, że psa trzeba zabrać do lecznicy. Razem z Kibą usadzili Kainde na tylnym siedzeniu auta, gdzie o dziwo zmieściłam się też ja i nie wiedzieć czemu, Naruto. W lecznicy byliśmy zaledwie godzinę. Kainde z nastawiona nogą i opatrunkiem został odwieziony do domu. Teraz siedzę razem z nim i Naruto w schowku, pisząc pamiętnik. Mój kochany blondyn tylko opiera się o moje ramię, przymykając oczy. Na jego kolanach już od dawna śpi Kainde. Eh... jak to dobrze, że Naruto jest zawsze tak blisko.
27 grudnia
Naruto siedzi u mnie już od trzech dni. Właściwie to razem przesiadujemy u Kainde. Psiak jest niemal wniebowzięty, w końcu uwielbia Naruto i to jak mało kogo. Czasami nawet wydaje mi się, że mnie samej tak nie lubi... dziwna ta rzecz, zazdrość o własnego psiaka.
...
Naruto właśnie znalazł sobie nowe zajęcie twórcze. Wypytuje Kainde o coś, o czym psiak nie ma nawet pojęcia, a każde pytanie Kainde kończy skinięciem łba.
W końcu tak go Naruto nauczył... eh.
`Naruto jest najwspanialszy na świecie...' - zauważył mój blondynek, a Kainde skinął mu głową.
I tak od kilkunastu minut, wiecie. Poza tym leci jeszcze masa innych. Naruto jest przystojny. Naruto ma najwspanialszą dziewczynę na świecie. Naruto jest cieplutki. Kesty kocha Naruto. Kesty nieziemsko kocha Naruto. Kesty wyjdzie za mąż za Naruto. Kesty...
Hej, moment!
Jak to Kesty wyjdzie za mąż za Naruto?!...
`Normalnie, kochanie - Uzumaki uśmiechnął się do mnie łobuzersko. - Będziesz wtedy w takiej pięknej, białej sukni i...'
O rany...
11 lutego
Naruto dziś nie było w szkole. Miał jakieś ważne sprawy rodzinne. Trochę mi go brakuje, w końcu tak rzadko ostatnio bywam bez niego. Niemal każdą noc przesiaduje u mnie w pokoju, po szkole najczęściej uczymy się razem, nie mówiąc o tym, że na lekcjach i przerwach nie odstępuje mnie na krok.
Na przerwie Ino pokłóciła się z Sasuke. Znowu. Ostatnio cały czas się kłócą, choć tak naprawdę nikt nie wie o co. A Sasuke na pytania typu: `O co wam poszło?', warczy tylko pod nosem i wychodzi z sali. Zrobił się dziwny, naprawdę dziwny. Aż dziw, że jeszcze nie tak dawno temu świetnie się dogadywaliśmy nawet. A teraz?... Jest źle, jeśli miałabym odpowiadać szczerze.
Szczerze, trochę mi brakuje dawnego Sasuke. Miałam przynajmniej wtedy dobrego przyjaciela...
Ino tak kłóciła się z Uchihą, że aż Shino prosił ich, by przestali. Nie pomogło.
`Nie wrzeszczcie tak! - zawołałam. - Oszaleć można!'
Ino zamilkła, patrząc na mnie dziwnie. Sasuke natomiast rzucił coś cicho i wyszedł z sali. Westchnęłam. Poczułam, że dziwny mur między nami wzbogacił się o kilka ciężkich cegiełek. Albo pustaków.
13 marca
Ino chodziła dzisiaj jakaś radosna. Jakby coś knuła. A na domiar złego patrzyła na mnie, uśmiechała się i rzucała coś ku Shino, na co Aburame tylko kiwał głową, by po chwili nią pokręcić. Z tego wszystkiego czułam się dziwnie, naprawdę dziwnie. A ostatnio, gdy czuję się spięta, niemal włażę na Naruto.
`Księżniczko, co się stało?' - zapytał mnie w końcu rozbawiony Uzumaki.
`Nic, ja tak tylko... - mruknęłam. - ...Ino coś knuje'
`Naprawdę? - zapytał przeciągłym głosem Naruto. - Mam nadzieję, że to dotyczy nas i że to chodzi o ten ślub...'
`Ślub? - zapytałam zdezorientowana. - Jaki ślub, Naruto?'
`Nasz, księżniczko - zachichotał, łapiąc mnie w pół i okręcając wokół siebie. - Mój i twój. Nasz. Będziesz w ślicznej białej sukience, z białymi kwiatami w ręku. Powiesz „tak” i ja powiem to samo, zatańczymy na naszym weselu i będziemy mieć baaardzo namiętną noc poślubną, księżniczko.'
Zaczerwieniłam się mocno i oparłam czoło o tors blondyna, by ukryć mocne rumieńce. Naruto zachichotał i przytulił mnie do siebie, po czym pocałował w policzek i spojrzał na mnie uważnie.
`Bądź grzeczna, nie śledź mnie, a ja pójdę wybadać, co kombinuje Ino - szepnął swoim uwodzicielskim głosem. - Myśl o mnie cały czas, tylko nie jęcz za bardzo z rozkoszy, bo to może dziwnie wyglądać, księżniczko. Kocham cię.'
Pocałował mnie jeszcze raz i z cichym chichotem zniknął za rogiem. Ja tylko odetchnęłam głęboko i przymknęłam oczy, próbując uspokoić swoje ciało, które na bliskość blondyna reagowało niezwykle ochoczo i poddawało się bez oporów szczęściu i podnieceniu.
`Nara...' - usłyszałam po chwili znajomy już sobie głos.
Odwróciłam się i ze zniechęceniem i chłodem spojrzałam na Sasuke. Uchiha stał z ponurą miną i wpatrywał się we mnie uważnym wzrokiem.
`Chcę porozmawiać.' - zaczął od razu, nim ja zdążyłam się odezwać.
`O czym, Uchiha? - zapytałam chłodno. - Jeśli chcesz mnie znowu zmieszać z błotem, daruj to sobie, ok.?'
`To nie tak, Nara - usprawiedliwił się od razu. - Ja... przepraszam.'
Zamarłam. Uchiha przeprosił. Mnie.
`Daruj sobie - szepnęłam chłodno. - Jeśli lubisz komplikować innym życie, zajmij się kimś innym, mnie już narobiłeś wystarczająco dużo kłopotów.'
Chciałam odwrócić się i odejść, ale Uchiha zatrzymał mnie, łapiąc za rękę.
`Poczekaj - poprosił. - Naprawdę chcę porozmawiać.'
Wyrwałam rękę z jego uścisku i spojrzałam na niego.
`Nie poświęcę ci dużo czasu, Uchiha - rzuciłam. - Nie zasługujesz nawet na to, co dostaniesz.'
`Wiem - przyznał cicho. - Chciałem ci powiedzieć tylko jedno... Kesty, ja... nie zrezygnuję z ciebie.'
`Że co?' - zapytałam głupio.
`Kocham cię, Kesty - szepnął. - I nie zrezygnuję z ciebie. Nawet jeśli będę musiał zadźgać Uzumakiego na śmierć. Nie zrezygnuję.'
Zamarłam. Dwa słowa, a tak wiele zmieniły w moim już poukładanym życiu... Tyle lat czekałam na dwa słowa z ust tej osoby, a teraz, gdy właściwie już ich nie potrzebuję, one nagle padają. Ciche, ale wyraźne. Tak bardzo teraz nie chciałabym ich usłyszeć, ale padły... i nic nie zatrzyma już tego wszystkiego, co stanie się przez te słowa.
Nie wiedziałam, czy to, co zrobiłam, było mądre, czy głupie. Po prostu to zrobiłam. Rzuciłam płochliwe spojrzenie ku Sasuke i... uciekłam.
24 marca
Mam mętlik w głowie. Duży mętlik.
Z jednej strony kocham Naruto. Do szaleństwa. Gdy jestem przy nim, nie potrzebuję niczego innego, jak tylko jego słów i obecności. Nic ponad jego istnienie. Ponad jego szczery, radosny uśmiech, ponad jego czułe gesty i pocałunki. Jest wszystkim, co mam i wszystkim, co chcę mieć.
Ale... ostatnio... ostatnio to wszystko przestało być takie proste, jak teraz. Ostatnio to wszystko bardzo się skomplikowało.
Gdyby tylko wtedy, jedenaście dni temu Sasuke nie wypowiedział tych kilku głupich słów, wszystko byłoby tak, jak chciałabym, żeby było. A tak? Dwa jego słowa i mój świat staje na głowie.
Sasuke... ostatnio nie daje mi spokoju. Sensei Kakashi znów nas poprzesadzał i ponownie siedzę między Sasuke, a Naruto. Mój kochany blondyn niemało się przez to irytuje, chyba nienawidzi Sasuke nie mniej, niż Sasuke jego. A sam Sasuke? Nadal cichy, nadal milczący, nadal ponury... co dzień przekazuje mi, że będzie walczył.
I walczy.
25 marca
Dziś sensei Kakashi miał nawał spraw przy jakimś dniu radości, miłości, czy równości. Ja tam nie wiem. I wziął kilka osób, aby mu pomogły. Mnie, Naruto, Sasuke, Neji'ego, Shino i Ino. Naruto wciąż był spięty, pewnie dlatego, że Sasuke był nie tyle obok niego, co blisko mnie.
Ostatnio przez ten cały mętlik w głowie nie wiem, co mam myśleć. Chyba dlatego od kilku dni Naruto nie nocuje u mnie, a ja staram się go od siebie oddalić. Wiem, że to nie jest fair, ale po tym, co mi powiedział Sasuke, nie mam pojęcia, jak mam reagować. Przecież nie mogę być z Naruto, wiedząc, że Sasuke mnie kocha. Bo i ja kochałam jego. A nie mogę i nie chcę zostawić Naruto. Jego kocham.
Dlatego też Naruto chodzi ostatnio mocno podirytowany. Wie, co mi powiedział Sasuke i zgodził się na to, by dać mi trochę czasu. Ale widać po nim, że najchętniej to by zadźgał Uchihę na śmierć. Zresztą, Sasuke to zapewne ma podobne myśli względem Naruto.
`Kesty... - nagle sensei Kakashi zawołał mnie do siebie. - Weź sobie kogoś do pomocy i chodź ze mną, zrobicie coś specjalnego.'
Zamarłam. Kogoś jeszcze? Kogoś do pomocy?
Nie wiedziałam czemu, ale gdy uniosłam oczy znad pracy, którą akurat wykonywałam, ujrzałam wpatrujące się we mnie ciemne oczy Sasuke. Milczał i ani jeden zbędny ruch nie wskazywał, o czym myśli. A jego oczy, jak zwykle, były nieprzeniknione.
`Kesty, no chodź... - ponaglił mnie sensei. - ...Sasuke, pójdziesz z nami.'
Posłusznie ruszyłam za Hatake, a wraz ze mną Sasuke. Milczeliśmy, a gdy sensei zostawił nas samych w pustej klasie nad nową pracą, nadal nie odezwaliśmy się ani słowem. Bałam się nawet unieść wzrok, bałam się pomyśleć, co z tego wszystkiego może wyniknąć. Bałam się kolejnego spotkania z Naruto...
`Kesty...' - usłyszałam.
Uniosłam wolno wzrok i natrafiłam na uważne spojrzenie Sasuke.
`Kesty, ja... - zaczął. - ...ja naprawdę...'
`Nie mów nic - poprosiłam. - Błagam cię, nie mów nic do mnie.'
Zamilkł posłusznie, choć widać było, że nie na rękę jest mu taki obrót sprawy. Resztę pracy wykonaliśmy w milczeniu, a gdy tylko skończyliśmy, uciekłam jak najszybciej.
26 marca
Dzień za dniem...
To już kolejny dzień, odkąd wiem, co do mnie czuje Sasuke. A szok nadal nie mija. Nadal jestem rozdarta i nadal mam mętlik w głowie.
Boże, co robić?...
Naruto przyszedł dziś wieczorem do mojego pokoju. Powiedział, że nie wytrzymuje już beze mnie i zgodzi się na wszystko, byleby tylko tę noc spędzić już ze mną. Zgodziłam się, więc mój blondyn wcisnął się pod koc i niebieskimi, uważnymi oczami przegląda tylko zeszyty na jutrzejsze lekcje.
Właściwie to nie wiem, po co czekam. Na co ja czekam. Przecież... Sasuke miał już swoją szansę. I ją stracił.
1 kwietnia
Wszystko powoli się uspokaja i wraca do normy. W końcu uznałam, że mimo słów Sasuke to tak naprawdę nie ma nic, co by mogło lub potrafiło zmienić to, co sobie już poukładałam. Sasuke... miał swoją szansę. Przez długi czas. Ale widać wolał czekać i... stracił ją.
Za to Naruto... on się nie wahał, więc czemu ja mam to robić? Jest mi z nim dobrze, jego tak naprawdę kocham i wiem, że on kocha mnie.
Mój kochany blondasek znów więc u mnie nocuje. I nie zaprzeczę, że jest z tego faktu niezmiernie szczęśliwy. O ile ostatnimi dniami chodził podirytowany, o tyle teraz znów śmieje się po staremu.
I chyba właśnie to wszystko kocham. Takie moje własne, poukładane życie. Wraz z Naruto.
5 kwietnia
Moje poukładane życie.
Poukładane?
Jeśli nawet było poukładane, teraz znów leży w rozsypce.
Gdy dziś Naruto wszedł do mojego pokoju, od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Był zdyszany i mokry - na zewnątrz padało. Oddychał ciężko, trzymając się za serce i zaciskając mocno zęby.
`Kesty...' - zaczął.
Pobladłam. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Nigdy. Wyglądał, jakby się urwał ze szpitala wariatów. I taki miał też wzrok. Dziki. Nieokiełzany. Godny szaleńca.
`Musimy porozmawiać - szepnął. - Teraz.'
Skinęłam tylko głową i wskazałam mu miejsce obok siebie. Usiadł posłusznie, nie wykonując żadnego czułego gestu. Serce zaczęło mi bić mocniej. Mój ukochany Uzumaki nigdy nie był tak zdystansowany i chłodny. Kochałam go za jego radość życia, a teraz...
`Kesty, my nie możemy już ze sobą być - zauważył, wlepiając spokojny, nieodgadniony wzrok w moje oczy. - Ja... ja nie mogę z tobą być.'
`Co?' - zapytałam głupio.
On... nie może ze mną być? Ale co to w ogóle ma znaczyć?! Jak to nie może...? Jak...?
`Nie kocham cię, Kesty - wyjaśnił, a zimna woda, skapująca na jego plecy, wywołała u niego dreszcz. - Ten związek nic nie daje. Męczę się tylko. Nie chcę cię. To już koniec, Kesty.'
Otworzyłam usta, ale nie pamiętam, żebym coś powiedziała. Naruto tylko wstał i wyszedł z pokoju, wyskakując przez balkon w burzowy wieczór. A ja? Oprócz łez, nie pamiętam nic więcej.
6 kwietnia
Nie mam pojęcia, jak w moim stanie zdołałam ukryć wszystko przed rodzicami. Moje łzy. To, że nic nie jem. To, że prawie nie żyję. Że nie chcę żyć...
No bo i po co? Życie już nie ma sensu.
W szkole nadal siedzę na swoim starym miejscu. Ale nie muszę się obawiać, że wybuchnę płaczem, jak tylko zobaczę Naruto - nie ma go. Zniknął. Niczym jakaś wyjątkowo okrutna halucynacja, najpierw omamił, rozkochał, a potem... porzucił.
Sensei Kakashi kazał mi zostać po lekcji, bo nawet nie potrafiłam powtórzyć jego pytania, które mi zadał na lekcji. Z całej rozmowy z nim nie pamiętam nic. Kompletnie nic. Jedynie własne, powtarzane w kółko zdanie: „Nic się złego nie dzieje, profesorze, wszystko jest w porządku.”
Ironiczne, nie?
Cholernie w dupę, ale nic nie jest w porządku!
Wszystkie przerwy przesiadywałam sama, w najdalszym kącie szkoły, tam, gdzie nikt bez przyczyny nie chadzał. I choć co przerwę wypłakiwałam do ściany własne żale, na każdej lekcji znów stawałam ponura, ale zwyczajna.
Jakby naprawdę nic się nie stało.
7 kwietnia
Dziś znów nie było Naruto. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Z jednej strony chcę go jeszcze zobaczyć, chcę... paradoksalnie chcę usłyszeć z jego ust jeszcze raz te wszystkie słowa. Upewnić się, że to wszystko ma naprawdę miejsce. Ale z drugiej strony wiem, że nie wytrzymałabym. Padłabym przed nim na kolana, błagając, by wrócił do mnie, byleby mnie tylko nie zostawiał. Ja nie radzę sobie bez niego. Już od dwóch nocy nie śpię, a jeśli zasypiam, zaraz budzę się z krzykiem i płaczem.
Ale teraz zamiast cichego szeptu na moje cierpienie odpowiada tylko cisza.
8 kwietnia
To takie dziwne. Do niedawna nawet znać nie chciałam Sasuke. A teraz? Nagle okazuje się, że on jest podporą, gdy potrzeba mi prawdziwego przyjaciela.
Dziś w nocy też obudziłam się z płaczem. I już chciałam jak zwykle ostatnimi nocami zwinąć się w kłębek i poczekać, aż zmęczenie weźmie górę nad bólem, gdy nagle ktoś otoczył mnie ramionami. I o dziwo, już po pierwszej sekundzie wiedziałam, ze to nie jest Naruto. Ale... mimo wszystko pozostało coś na kształt nadziei.
`Kesty...'
Poznałam ten głos od razu. Melodyjny, choć nieco chrapliwy, niski, aksamitny głos. Głos Sasuke Uchiha.
`Nie bój się, Kesty. - szepnął mi do ucha, mocno przyciskając do siebie. - Już wszystko dobrze.'
Nie uniosłam wzroku, nie odezwałam się. Po prostu wtuliłam się w jego ramię i rozpłakałam się jak idiotka. A Sasuke? Nie uspokajał mnie, nie kazał przestać płakać. Po prostu tulił mnie do siebie, kołysząc lekko w ramionach.
Chyba właśnie tego potrzebowałam. Przytulić się do kogoś i wypłakać w jego ramię.
`Już wszystko w porządku?' - zapytał, gdy wszystkie łzy zostały już wylane.
Pokręciłam gwałtownie głową i przytuliłam się mocno do Uchihy. Nie mam pojęcia, co u mnie robił, nawet nie chciałam wiedzieć, jak wszedł i skąd wiedział. To akurat w tamtym momencie interesowało mnie najmniej.
Nie wiem, jak długo tak siedzieliśmy. Wiem tylko, że w końcu w pewnym momencie przymknęłam oczy i zasnęłam.
8 kwietnia, później
W szkole nie było momentu, żeby Sasuke nie był przy mnie. Milczący, ponury, ale istniejący, za co paradoksalnie dziękowałam mu całym sercem. Z jego czarnych oczu nie można było odczytać ani jednego uczucia, były niczym chłodne, nieprzeniknione onyksy. Ale... on sam był i mogłam się do niego przytulić w każdej chwili, gdy tylko tego potrzebowałam.
W środku lekcji do sali wpadł Naruto. Zerknął tylko ku mnie i zacisnął zęby, po czym poprosił sensei Kakashiego o wyjście z klasy. A mnie jak na komendę do oczu zaczęły cisnąć się łzy.
`Kesty, przesiądź się.' - szepnął ku mnie Sasuke.
Szybko zamieniliśmy się miejscami tak, że teraz siedziałam tuż przy ścianie, wpatrując się szklącymi się oczyma w okno. Przy sobie czułam Sasuke, który siedział maksymalnie blisko mnie, dotykając mojego ramienia swoim. Czułam zarówno jego ciepło jak i to, że jest wyjątkowo spięty. Bardzo spięty.
Gdy wrócił sensei Kakashi, Naruto już z nim nie było. Spuściłam głowę i zadrżałam, a Sasuke szepnął coś do mnie cicho, próbując mnie uspokoić. Do końca lekcji co jakiś czas rzucał ku mnie ciche słowa, których jednak treści nie pamiętam - nie była widać ważna w tym stopniu, co samo istnienie Sasuke i jego uspokajającego tonu głosu.
9 kwietnia
Gdy byłam w drodze do szkoły, zaczęło lać jak z cebra. Nie miałam ochoty wracać do domu, więc tylko ciaśniej założyłam na siebie kurtkę i przyśpieszyłam kroku.
`Kesty! Kesty!...'
Odwróciłam się nieco zaskoczona i zerknęłam na Sasuke. Uchiha podbiegł do mnie i przytulił mnie do siebie, chowając mnie tym samym pod dużym, czarnym parasolem.
`Co tu robisz?' - zapytałam zdziwiona.
`Ratuję ciebie - przyznał, uśmiechając się lekko. - Jeszcze się rozpuścisz na tym deszczu.'
Uśmiechnęłam się nikle w odpowiedzi i swobodniej przytuliłam do Sasuke. Uchiha objął mnie ramieniem, delikatnie i stanowczo i nucąc cicho pod nosem, skierował się w stronę szkoły. Gdy tam dotarliśmy, Uchiha złożył parasol i otworzył przede mną drzwi, po czym wszedł razem ze mną do szatni. Milczał, gdy przebieraliśmy się oboje, ale widać było po nim, że jest w doskonałym, dziwnie doskonałym humorze.
`Stało się coś dobrego? - zapytałam lekko zdezorientowana.
`Nie, nic takiego - przyznał cicho Uchiha, uśmiechając się lekko. - Idziemy?'
Skinęłam tylko głową i podążyłam za brunetem, który usłużnie poczekał na mnie przy wyjściu z szatni.