30 Bolesław Miciński
Odyseusz do Kalipso: „Dowie się Pani, żc gdym Ją opuścił i ruszył na morze na małym stateczku, uległem awarii nieopodal Pani wyspy. Ledwie mnie Lcukotea zdołała uratować i przenieść na wyspę Feaków, którzy mnie odwieźli do mojej ojczyzny. Zastałem tam żonę w otoczeniu tłumu zalotników, którzy zjadali moje dobro i zabawiali się na mój koszt. Zabiłem wszystkich i wreszcie sam zostałem zabity przez Telegona, tego syna co to go miałem z Kirke. Jestem obecnie na wyspach szczęśliwych i nie mogę sobie darować, że porzuciłem rozkoszne życie, które wiodłem przy Pani boku i żc wzgardziłem ofiarowaną mi przez Panią nieśmiertelnością. Przy pierwszej okazji wymknę się stąd i pośpieszę do Pani.”
Ale Odys nie wróci na Ogigię. Czyż warto wyrwawszy się z piekła paść w ramiona pięknej nimfy? Odys jest ofiarą tragicznej sprawiedliwości i znałogował się już do włóczęgi. Ruszy zapewne starym szlakiem. Szerokim lukiem ominie Ogigię, odwiedzi krainę Lestrygonów i Lotofagów, uściśnie dłoń Alkinoosa i przyjaźnie pogawędzi ze starym, zdziwaczałym już i pogodzonym z rzeczywistością Polifcmcm. A potem...
...wiosło sążniste ująwszy w ręce - uciekać Będzie daleko, daleko, wędrując stopą strudzoną Aż przyjdzie do ludzi takowych, których wzrok nigdy na ziemi Morskich nie widział fal... a ręka ich soli przenigdy Do strawy nie sypie, a oni nie znają, co spławne są statki,
Bo nigdy nie oglądali czerwono-lśniących kadłubów Szcrokożaglich naw... ni wioseł, które skrzydłami Są dla pierzchliwych korabiów...
II
P.P. Kazimierzostwu Zdziechow.skim
1
Regularność i prawidłowość przemian świata zewnętrznego jest podstawą naszej wiary w jego realność. W istocie bowiem nie ma żadnej niemożliwości logicznej w przypuszczeniu, żc całe życie jest snem, że snem jest to, co wydaje się nam rzeczywiste i konkretne. „Przez popęd ślepy i zuchwały — powiedział kiedyś Kartezjusz - wierzyłem, że istnieją rzeczy poza mną.” Wierzymy jednak „zuchwale i ślepo” w istnienie księżyca i słońca. Wyżłobiona głęboko w pamięci, niezawodna i łatwo uchwytna regularność jego obrotów pozwala po zachodzie oczekiwać z ufnością powrotu jutrzenki, która „dźwiga się z łoża pięknego 'Pytona i światło nieci dla judzi, i światło nieci dla bogów”. Pcriodyczność rozwoju, ciągłość i stałość nadają wyobrażeniom spostrzegawczym mocne i trwale piętno rzeczywistości w przeciwieństwie do zmiennych, mglistych i roz-chybotauych wytworów fantazji, która co noc wyrywa nas ze świata rzeczywistego i wlecze w gniewnych nur Lach ku obcym i nieznanym lądom.
Wierzymy w księżyc, w słońce, w mrok, które nadejdą jutro tak, jak nadchodziły wczoraj, przedwczoraj i przed rokiem. Nie umiemy natomiast uwierzyć w rzeczywistość lądów obrzeżonych strumieniem fantazji. Świat sennego marzenia bowiem pozbawiony jest wszelkiej regularności i prawidłowości, która pozwoliłaby go ująć w system praw analogicznych do tych, w które uwikłaliśmy świat rzeczywisty.
Utrwalona w pamięci i ujęta w prawa regularność przemian świata czasoprzestrzennego jest jedyną gwarancją jego realności.
Gdyby dwa słońca wypłynęły na niebo, gdyby drzewa zerwały się do lotu, łopocąc skrzydłami gałęzi i gubiąc zielone pióra Jiści, przestalibyśmy wierzyć w rzeczywistość. Rzeczywistość zrównałaby się ze snem. Byłby to dzień