£>eR/G-£(sj T^tiEiK U.
4^0 SOCWlOCrll
kl bDAK N icTU 0 N A U KO N b -?W\’
Socjologia zawsze uważała się na naukę. Na początku naszego wywodu rozważaliśmy pewne metodologiczne konsekwencje takiej samowiedzy. W uwagach końcowych nie zajmujemy się metodologią, lecz humanistycznymi implikacjami istnienia dyscypliny akademickiej takiej jak socjologia. Staraliśmy się w poprzednich rozdziałach nakreślić sposób, w jaki perspektywa socjologiczna umożliwia naświetlenie społecznego bytu człowieka. W ostatniej dygresji rozważaliśmy pokrótce kwestię, jakie mogą być etyczne implikacje takiej perspektywy. Zakończymy, spoglądając raz jeszcze na socjologię jako odrębną wśród wielu dyscyplinę w tym szczególnym zakątku społecznego karnawału, który zwiemy nauką.
Bardzo ważną rzeczą, której wielu socjologów może nauczyć się od kolegów z dziedziny nauk przyrodniczych, jest swoisty zmysł zabawy w odniesieniu do własnej dyscypliny. Przyrodnicy — w ogólności — osiągnęli z czasem taką biegłość w sferze metod, że pozwala im to widzieć je jako względne i ograniczone co do zakresu. Socjologowie nadal mają tendencję do traktowania swej dyscypliny z ponurą powagą, wypowiadając terminy takie, jak „empiryczny", „dane", „trafność" czy nawet „fakty" niczym
153