stopniowo w7 wielką machinę spędzania wolnego czasu, jak Museum of Modem Art, gdzie można pójść do kina, przejść się po ogrodzie i zjeść obiad z dwóch dań".
Jaśniej i mocniej (choć też krócej) kwestię związku życia popędowego z życiem bibliotecznym Umberto Eco oświetla, gdy wspominając biblioteki swego życia pisze o zielonych lampach na stolach rzymskiej Biblioteki Narodowej oraz o „popołudniowych godzinach wielkiego napięcia erotycznego w Sainte Genevieve lub w Bibliotece Sorbony”. Jest to jednak problem odmienny, problem związku pomiędzy napięciem twórczym a napięciem erotycznym, to są osobne i obszerne psychologie i nie da się ich sprowadzić do wzmożonej ochoty na łóżko, jaką, dajmy na to pisarz, miew7a w7 Bibliotece, a z kolei obecność biblioteki przy łóżku pisarza też niewiele innych skłonności zdradza, poza skłonnością do wieczornej lektury.
Wracając do studentki germanistyki Rafy, której wyznanie - jak pisze „Gazeta Stołeczna” -przepełniło czarę goryczy bibliotekarzy BUW i spowodowało radykalizację regulaminu, to sądzę, iż nie tyle jest to świadectwo zwycięstwa nieprzystojnego obyczaju, co zwycięstwo literatury. Dobrze napisana historia Rafy jest najpewniej niestety fikcją (apokryfem, falsyfikatem, fałszywką), najpewniej nie przez studentkę, a przez studenta napisaną.
W każdym razie tylko facet, i to młody, może z beztroską wyznać, iżby dać sobie miłość, potrzeba „kilka minut.”
Trochę też za dobre jest miejsce, w7 którym Rafa ostatnio się kochała, bo jeśli studentka germanistyki mości sobie łoże pomiędzy tomami akurat niemieckojęzycznej (w tym przypadku austriackiej) literatury, to jest w tym pewien - rzekłbym - nadmiar, zdradzającej wymysł, harmonii. Jakby germanistka tarzała się pośród waluminów zawierających historię sztuki meblarskiej albo ekonomii, byłoby prawdziwiej. A naw-et piękniej. Dalej. Jeśli Rafa miała - jak pisze: Ebner - Eschenbach po lewej, a Musila po prawej, to owszem, jak była obrócona przodem do regału, jest to możliwe (i tylko wtedy, alfabet zawsze leci do prawnej), ale wątpię, żeby Ebner - Eschenbach była z Musilem na jednej półce, ergo na jednej wysokości. A nawet jakby, to przecież mało prawdopodobne, żeby wszystko pomiędzy Ebner a Musilem było szerokie akurat jak Rafa. Ramiona Rafa musiałaby mieć w takim razie jak cała literatura austriacka od E do M, a to jest trochę książek. Chyba że ręce też miała rozłożone, ale przecież wtedy na pewmo wspomniałaby o Eliasie Cannetim znajdującym się akurat pod przedramieniem albo łokciem. (Ewentualność, iż akt miał miejsce pomiędzy regałami jest - z powadu nikłej dyskrecyjności - nikła).
Słowem księgozbiór, na tle którego Rafa miała miłość, jest raczej skomponowany niż autobiograficzny - reforma regulaminu w BUW była niepotrzebna. Tym bardziej że naoczni świadkowie nie potwierdzają. „Sama stosunku nie widziałam - komentuje na łamach »Gazety Stołecznej« Anna Gimlewicz z sekcji informacji i dydaktyki BUW - ale zaawansowaną grę wstępną owszem”. Otóż obawiam się, że to, co pani Gimlewicz z sekcji informacji i dydaktyki BUW bierze za „zaawansowaną grę wstępną”, było zwyczajnym macaniem. Zaawansowana gra wstępna jest zjawiskiem, które widuje się rzadko. Nawet w kinie. Cóż dopiero w? bibliotece. Na wszelki jednak wypadek proponuję - celem ochrony tej rzadkości -wprowadzenie do regulaminu punktu zakazującego bibliotekarzom podglądania zaawansowanej gry wstępnej czytelników. W przyszłości można też będzie pomyśleć o jakichś przywilejach dla dzieci poczętych w? BUW. Np. przyznać im prawa pożyczania jednej książki więcej - to będą w końcu bardzo przepadające za książkami dzieci.
Jerzy Pilch