— Przecież ty mieszkasz we „Florydzie”...
— No tak, ale on mieszka tam z jedną panienką.
Wróciła do grupy chłopców i dziewcząt, krzyknęła:
— Twoja towarzyszka ma śliczną sukienkę...
Uśmiechnął się tak, aby to mogło na wszelki wypadek
wszystko oznaczać.
Potem już było miasteczko i kawiarnia.
— Co pani zamówi? — zapytał, gdy przyszedł kelner.
Ela patrzyła na niego i nic nie mówiła.
— Co zjesz, mała? — zapytał, a ona płakała.
— Malinowe?
Skinęła głową.
— Czekoladowe?
Skinęła głową.
— Jakie jeszcze?
Wykrztusiła w końcu:
— Poziomkowe.
Kelner przyniósł lody i trzy grube, okrągłe wafle, wetknięte w usta lodów.
— One wyglądają jak cygara — i Ela była znów niby dorosła, poważna.
Ludzie wchodzili i wychodzili i Emil myślał o Krystynie, o zdarzeniu przy śniadaniu. I potem wracali przez las, z góry widać było pociąg, który gwizdał, i ona szła obok niego, nie patrząc na niego, i on schował się za drzewo. Wtedy ona uszła jeszcze kilka kroków, z uśmiechem zawróciła i znalazła go, bez szukania. I on wyszedł przestraszony i ona nie mogła zrozumieć, dlaczego.
Szli dalej i plamy światła leżały na ziemi i ona powiedziała:
20
— One są jak Bernard.
-— Kto to jest Bernard?
Bernard to jest nakrapiany pies, który zdechł zeszłego roku.
Wrócili na obiad. Na stole zastał dwa listy i dużą kopertę. Od ojca i od Janka.
„Drogi Synu!
Zawiadamiam cię, że równocześnie z niniejszym listem odsyłam ci dwa rentgenogramy. Jako niekompetentny w sprawach chorób płuc, dałem je do obejrzenia docentowi F. wraz z historią choroby, którą mi przysłałeś. Stan chorej — budowa klatki piersiowej wskazuje bowiem, że mamy do czynienia z kobietą — jest na tyle poważny, że leczenie i pobyt w górach będą się musiały przeciągnąć na długo, przypuszczalnie do końca życia. Odmy w prawym płucu doc. F. nie radzi robić z powodu olbrzymich zrostów, metoda zaś elektrycznego przepalania ich nie jest jeszcze wypróbowana. Terakoplastyka — musiałaby być zresztą bardzo obszerna — jest niewskazana nie tylko ze względów kosmetycznych, ale również z powodu wady serca, o której piszesz. Tyle mam do powiedzenia o tej pani.
Teraz pozwolę sobie zaznaczyć, abyś w przyszłości nie zajmował mnie sprawami tego rodzaju z dwóch względów: 1) Czas, który tracę, jest niewspółmierny do wątpliwych korzyści, jakie ci daję. 2) Nie lubię brać udziału w intrydze, jako lekarz.
Chcę ci poza tym donieść, że za miesiąc wychodzi moja epidemiologia. Przy jej pisaniu, jak i przy korekcie, G. oddał mi poważne usługi. Jak się tego spodziewałem od dłuższego czasu, matka Twoja będzie się musiała poddać resekcji nerki.
Pozdrawiam Cię serdecznie
Twój Ojciec.”
21