— No tak, ale żeby to osiągnąć, trzeba słuchać w inny spo-sób.
— I mówić w inny sposób. To jak nauka zupełnie nowego ję< zyka.
— A żeby posługiwać się nim bez trudu — powiedziałam —I żeby stał się naszym językiem, potrzebne są ćwiczenia. Zacznijmy od razu. Odegram znowu rolę waszego nastoletniego dziecka. Będę mówiła o tych samych zmartwieniach, ale tym razem, mamo i tato, odpowiecie, stosując kolejno metody, które właśnie widzieliście na ilustracjach.
Rodzice od razu zaczęli przerzucać kartki z rysunkami. Dałam im na to chwilę, a potem zaczęłam wyliczać swoje zmartwienia. Niektóre reakcje grupy były bardzo szybkie; inne wymagały zastanowienia. Rodzice zaczynali, przerywali, poprawiali się i w końcu znajdowali słowa, które ich zadowalały.
„Widzę, że masz poważne wątpliwości".
„Zastanawiasz się, czy college jest dla ciebie odpowiedni”.
„Wiesz, co byłoby fajne? Gdybyś mogła zajrzeć do szklanej kuli i zobaczyć, jak będzie wyglądało twoje życie, jeśli pójdziesz do col lege'u... i jeśli nie pójdziesz”.
„O, widzę, że bardzo tego nie lubisz”.
„To nie jest twoje ulubione zajęcie. Jutro możemy porozmawiać o dyżurach. W tej chwili potrzebuję twojej pomocy”.
„Czy nie byłoby wspaniale, gdyby śmieci wyniosły się same?”
„Więc uważasz, że przesadzał — próbując nastraszyć dzieciaki, aby trzymały się z dala od narkotyków”.
„Takie strategie strachu naprawdę cię odstręczają”.
„Pewnie wolałabyś, aby dorośli przekazywali dzieciom infor macje w sposób bezpośredni i ufali, że podejmą one odpowiedzialne decyzje”.
> ci /.i pech — żeby być chorym akurat dzisiaj! Od kilku tygo-• Ini i /i kałaś na ten koncert”.
U lem, Z całego serca chciałabyś iść. Problem w tym, że z taką i ilw| gorączką musisz leżeć w łóżku”.
• linciaż wiesz, że będzie mnóstwo innych koncertów, bardzo ilłi|cs/„ że nie możesz być akurat na tym jednym”.
lUedy ćwiczenie dobiegło końca, rodzice wydawali się zadowo-i' ni / siebie.
( liyba zaczynam to rozumieć! — zawołała Laura. — Cały i mis ii polega na tym, żeby jak najlepiej wyrazić to, co naszym i In i iłem dziecko czuje, ale powstrzymać się od mówienia, co my mil czujemy.
I właśnie to budzi moje zastrzeżenia — powiedział Jim. — i u < ly mam mówić o tym, co ja czuję — powiedzieć to, co chcę poić ilzleć? Na przykład: „Domowe obowiązki to twój wkład w ro-i inne życie”. „Nauka w college’u to przywilej; to może zmienić i" n|e życie”. „Branie narkotyków to głupota; można sobie zrujno-"Mc życie”.
No tak — zgodził się Michael. — Przede wszystkim jesteśmy i' nl/.lcami. Kiedy mamy mówić o tym, w co sami wierzymy czy też • i lvm, jakie sami cenimy wartości?
Zawsze znajdzie się czas na to, żebyście mogli przekazać litkie informacje — powiedziałam. — Jednak jest większa szan-iii, że zostaniecie wysłuchani, jeśli najpierw dacie dzieciom do inztimienia, że słyszycie, co do was mówią. Nawet wtedy nie
..... żadnych gwarancji. Mogą was oskarżyć o brak zrozumienia,
n Inak rozsądku czy staroświeckie podejście. Jednak nie popełniacie żadnego błędu. Pomimo docinków i protestów wasze na-inletnie dzieci chcą dokładnie wiedzieć, jakie jest wasze stanowisko. Wasze wartości i przekonania wywierają najistotniejszy wpływ na podejmowane przez nich decyzje.
Wzięłam głęboki oddech. Tego wieczoru poruszyliśmy wiele praw. Rodzice powinni teraz pójść do domu i przetestować to, i /ego się nauczyli. Do tej pory polegali tylko na sile mojej argumentacji. Dopiero wprowadzając te metody w życie we własnych domach i obserwując rezultaty, mogli sami nabrać do nich przekonania.
Do zobaczenia za tydzień — powiedziałam. — Nie mogę się
33