skanuj0072

skanuj0072



—    O, tak, Rachmaninow to jest stary ptak-orzeł, jego twarz, gdy grał, stałem przy estradzie, jest twarzą konającego, twoją twarzą tej chwili, gdy mówiłem do ciebie, słyszałem jak dyszy i syczy, jak ty. I miałem ochotę wtedy, słusznie, i innym razem też, bogom za to dzięki, wyć, i wyłem, i teraz też, gdy liżę twoją nogę, gdy zlizuję z niej morską sól, należy próbować wszystko wargami, mieszać w sobie i ciebie, i to, gdy pewnego dnia pójdziesz, i Russela, i czarną Anderson, i brzuch mojego psa, i rzeczy, których nie znam, i wtedy...

Zobaczyła jego wywrócone oczy i połyskujące białka.

Powiedziała:

—    Jesteś komediant. Mimo to kocham cię.

—    Jestem nim też.

—    Leżymy jeszcze na dnie morza?

—    Ja tak, a ty nie.

—    Popatrz, woda jest intensywnie niebieska, cytrynowo-żółte światełka na czułku tej żabnicy, a tu ryba bez własnych świateł. Przechodzimy w gęsty kolor turkusowy, kałamarnica o bladoniebieskich i bladozielonych światłach.

—    Przestań. Ty nie masz tak prawa mówić.

—    Dlaczego?

W tej chwili zadzwonił telefon.

—    Psia krew.

—    Do cholery.

Telefon dzwonił długo, bardzo długo. Potem przestał.

—    Oto ryba, mająca tylko oświetlone zęby, a między nimi czarna przestrzeń, stada srebrnych ryb, ryby, leżące we wnękach koralowych, latające mięczaki koloru starego złota...

—    Przestań.

—    Dlaczego?

—    Bo ty nie leżysz na dnie morza.

Telefon zadzwoni! znowu. Dzwoni! długo, bardzo długo. Ale teraz nie chciał przestać.

—    Wściekł się, czy co?

Emil powoli wstał. Rozmowa. Bardzo krótka. Wraca i mówi:

—    To był telefon z kliniki. Coś się stało mojej matce.

Ubrał się i wybiegł. Ewa była przez sekundę jak sparaliżowana. Potem ubrała się też. Kręciła się przed kliniką, jak dzikie zwierzę, uwiązane. Pamiętała tylko jodły z tamtej nocy.

Potem Emil zeszedł bardzo blady i uśmiechnął się:

—    Moja mama umarła.

Kręcili się obydwoje, jak dzikie zwierzęta, tam i z powrotem.

—    Ojciec nic o tym nie wie jeszcze. Ten idiota lekarz dyżurny myśli, że będę od razu chciał popełnić samobójstwo. Ojciec przyjdzie tu za jakieś pół godziny. I to ja mu to muszę powiedzieć.

Milczenie. Chodzili coraz bardziej nerwowo, coraz bardziej zdyszani.

—    Ja będę musiał powiedzieć: „Mama umarła”, chyba tak? Co?

Ona milczała.

—    Chyba tak? Kiedy on wreszcie przyjdzie?

Wtedy ona wzięła go delikatnie za ramię i pocałowała w oczy. Wtedy na zakręcie ukazał się Filip z docentem neurologii (jeszcze) N. Rozmawiali o czymś zapalczywie. On

151


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
skanuj0019 28 CO TO JEST FILOZOFIA? Pytania filozoficzne: Dlaczego jest coś, a nie raczę) nic? Co to
skanuj0192 28 1. Co to jest strategia i zarządzanie strategiczne - Tablica 1.2    - D
skanuj0194 30 1. Co to jest strategia i zarządzanie strategiczne spokajane i w jaki sposób to nastąp

więcej podobnych podstron