wstaje i otwiera z zewnątrz drzwi obydwu pokojów. Godzinę tę ustala astrolog i lekarz [...]”1.
Niezbyt pociągająca wydaje mi się również wizja Dom Deschampsa: „Identyczne obyczaje [...] uczynią, jeśli się można tak wyrazić, z różnych mężczyzn i kobiet takich samych mężczyzn i takie same kobiety. Rozumiem przez to, że z czasem zaistnieje między nami znacznie większe podobieństwo niż to, które obserwujemy dziś wśród dzikich zwierząt tego samego gatunku najbardziej do siebie podobnych”2.
Podejrzewam także, iż niejednego z nas nie zachwyciłby na przykład obraz gigantycznej pracowni kapeluszy opisanej w Podróży do Ikar ii przez Cabeta: fasony nie ulegają żadnym zmianom po ustaleniu ich przez odpowiednio kompetentną komisję (ciekawe zresztą, że wszyscy utopiści nie cierpią mody; nie ma dla niej miejsca w zrytualizowanym świecie, jaki opi-Y sują); praca podzielona jest tak drobiazgowo, że każdej z dwóch i pół tysiąca robotnic przypadają do wykonania jedynie bardzo proste i czysto mechaniczne czynności; nie rozmawia się, aby lepiej słyszeć polecenia przełożonych; od czasu do czasu śpiewa się hymn na cześć założyciela szczęśliwej społeczności oraz pieśni o radościach życia fabrycznego.
Mniejsza w tej chwili o to, że każdemu z takich fragmentów można zwykle dać również całkiem przychylną, a więc mniej dosłowną, interpretację. W ogóle źle jest czytać utopie, widząc w nich każdy szczegół oddzielnie, a nie w ramach całości. Wartość utopii nie polega nigdy na wartości rozwiązań szczegółowych, które zresztą są bardzo często wprowadzane tylko dla-
tego, że wymaga tego konwencja literacka. Romans utopijny nie znosi niedomówień: zawarty w nim opis musi być maksymalnie kompletny, choćby nawet autor nie miał w pewnych sprawach nic do powiedzenia. Błąd wielu krytyków utopizmu polega na wyłapywaniu absurdalnych detali i dowodzeniu na ich podstawie, że absurdalne jest wszystko. W utopiach należy raczej widzieć całościowe propozycje alternatywnego ładu społecznego, których wartość nie zależy li tylko ani nawet głównie od wartości rozwiązań szczegółowych. Ale i ten pu'nkt widzenia nie zmienia faktu daleko posuniętego zróżnicowania ludzkich ideałów; nie ma zgody nawet co do spraw najbardziej zasadniczych i szczęście jednych jest nieszczęściem w oczach innych ludzi.
Pisząc o tym mam, oczywiście, na myśli nie tylko, a nawet nie przede wszystkim zróżnicowanie gustów indywidualnych. Podstawowe znaczenie mają tutaj różnice społeczne, a więc zwłaszcza różnice interesów grupowych oraz tradycji kulturowych. Rozumie się samo przez się, iż na przykład ideał wspólnoty dóbr będzie ideałem raczej ludzi owych dóbr pozbawionych aniżeli tych, którzy mają je w obfitości. Od ludzi i sytych i zatroskanych nade wszystko o linię trudno oczekiwać marzeń o krainie (był taki piękny kraj Cocka-nyngen), gdzie „[...] na wszystkich ulicach stoją piękne stoły, nakryte białymi, czystymi obrusami. Na nich chleb i wino, mięso i ryby, tak że przez cały dzień można jeść i pić, ile serce zapragnie, bez żadnych za-prosin”3. Tak samo wspomniana w jednym z cytatów reglamentacja życia płciowego mogła wydawać się
195
T. Campanella. Państwo Słońca. Warszawa 1954. s. 73-74.
Cyt. wg Filozofii francuskiego oświecenia, cyt. wyd.. s. 45.
Por. J. Krzyżanowski. Mądrej głowie dość dwie s/owie. Warszawa 1975. 1.1. s. 266-267.