-Ludzie mówią często, że w Księżycu w nowiu prawie nie ma Edwarda, ale jest przecież jak najbardziej obecny, tyle że w myślach Belli. Postanowiłam pójść krok dalej i naprawdę pokazać go na ekranie, jako zjawę, która ukazuje się tylko Belli”.
•v rym do następnej części sagi Zmierzchu-. Zaćmienia) zostały wyprodukowane przez ' -mmit, podkreśla, że w życiu zawodowym naprawdę się jej poszczęściło. „Summir zamawia u ciebie scenariusz, a potem po zrostu realizuje dany film — mówi. - Mam znajomych z branży tu w Hollywood i z tego,
: widzę, praca dla większych wytwórni to jakiś koszmar. Scenariusze w nieskończoność się lepsza, zatrudniając do tego coraz to nowych scenarzystów. Potrafią zatrudnić kogoś nowego tylko do napisania pierwszoplanowej roli męskiej czy żeńskiej albo do wprowadzenia elementów komediowych. A ja przecież jestem profesjonalistką, więc potrafię wszystko. Raz est komedia, innym razem dramat - na tym :■ lega opowiadanie historii. Sądzę, że im więcej scenarzystów nad czymś pracuje, tym bardziej staje się to nijakie. To dlatego tak dobre są teraz seriale telewizyjne — w telewizji scenarzysta est królem, nierzadko to on jest szefem.
■ !a szansę opowiedzieć całą historię od początku do końca”.
„Dla mnie scenarzysta jest kimś w rodzaju architekta, a scenariusz jest jak projekt architektoniczny - podsumowuje Rosenberg.
- Planuje się wszystko co do centymetra, a potem zatrudnia się projektantów wnętrz i budowlańców, którzy wzniosą budynek.
Każdy reżyser wam powie, że nie ma filmu bez scenariusza. Stare porzekadło mówi, że można
zrobić zł\' film na podstawie dobrego scenariusza, ale nie da się zrobić dobrego filmu na podstawie złego scenariusza. Zaczyna się ode mnie, potem wkraczają reżyser, scenograf, operator — każdy wnosi coś od siebie”.
Rosenberg musiała przerabiać scenariusz do Księżyca w nowiu zaledwie parę razy — ostateczną wersję zatwierdzono już pod koniec roku 2008. W styczniu przyszedł czas na mobilizację pozostałych członków ekipy filmowej i rozpoczął się szaleńczy wyścig z czasem.
eh lis Weitz powitał rok 2009, czytając Księżyc w nowiu, po czym z miejsca zabrał się ostro do pracy. „Prawda jest taka, że nie znałem wcześniej żadnej z części sagi, więc zabrałem się do nadrabiania zaległości w ferie noworoczne i przeczytałem tę książkę tak jak większość osób, która się z nią zetknęła — praktycznie jednym tchem. Zajęło mi to dokładnie półtora dnia, a zaraz po tym wyjechałem z rodziną do Vancouvcru. Pracowałem pod presją czasu, ale wychodziło mi to tylko na dobre. Miałem osiem tygodni na przygotowania do zdjęć - zwykle dostaje się tyle przy filmie, w którym bohaterami są zwykli ludzie, tacy, którzy tylko rozmawiają, ale przy tak skomplikowanym projekcie, z tyloma efektami specjalnymi i plenerami, to było trochę przegięcie. Cóż, jakoś się nam udało. Mieliśmy do zrobienia około czterystu pięćdziesięciu