Mam na imię Ada i ważę 48 kg. Teraz, bo do niedawna ważyłam 34 kg. Nie chcę przestrzegać przed anoreksją. Przestrzec się nie da. Chcę opisać ból, strach, rozpacz. I niepewność, która towarzyszyła mi, gdy zaczynałam wychodzić z choroby.
Wakacje
Życie nie jest tak piękne, jakby się mogło wydawać. Jest mi żle, zarówno w domu, jak i w szkole, wśród rodziny i znajomych.
Nikt mnie nie lubi w szkole. Nie potrafię wpasować się w żadne układy i znajomości, a chodzę tu już dwa lata. Mam wrażenie, że każdy trzyma się w swoich małych grupach. To ja jestem przyczyną wszelkich małych i większych niepowodzeń. Po wakacjach będę się odchudzała.
Chcę spalić to, co zjadam. Nie potrafię tylko powstrzymać dygotania. Potwornie mi zimno.
Nie patrzę
Nie mogę patrzeć, jak ktoś je.
Nauka
Uczę się bardzo dużo. Przychodzę ze szkoły i od razu siadam do lekcji. Tak do 20.00. Wstaję o 6.00. Śniadania, które robi mi mama, prawie wcale nie
Lepiej
Na początku liczę kalorie. Potem wzoruję się na dietach z gazet.
W końcu ustalam własną dietę, tzn. prawie nic nie jem. Nie przejmuję się tym, czy jestem akceptowana, czy nie. Wiem, że mam swoje odchudzanie. Jestem szczupła - to najważniejsze. Najbardziej boję się tego, że kiedy nauczyciel wywoła mnie do tablicy, zemdleję. Jestem przygotowana, ale najgorzej jest dojść z czwartej ławki do biurka. Na początku chodzę na basen.
ruszam. Część oddaję psom, a to, co zostanie, wyrzucam.
Czasami zjadam pół bułki, tę część, gdzie nie ma masła. Kiedy mama idzie do pracy, mam trochę czasu, by zapakować śniadanie w kieszenie. Później kombinuję, jak to wyrzucić. Staram się zawsze wyrzucać do innego śmietnika. Boję się, że ludzie zauważą, że ciągle wyrzucam coś do jednego kosza.