(z rozdziału 19. Małgorzata)
[1] Ale skoro tylko z trotuarów i z jezdni zniknął brudny śnieg, skoro tylko zadął w lufciki niespokojny, niosący lekki zapach zgnilizny, wiosenny wiatr. Małgorzata zatęskniła silniej niż w zimie. Często długo i gorzko płakała potajemnie. Nie wiedziała, kogo kocha - żywego czy zmarłego? A im więcej mijało rozpaczliwych dni, tym częściej, zwłaszcza o zmierzchu, powracała myśl, że jest związana z kimś, kto nie żyje.
Musiała albo zapomnieć o nim, albo umrzeć sama. Przecież tak nie sposób żyć! Tak nie można! Zapomnieć o nim, za wszelką cenę zapomnieć! Ale nieszczęście na tym właśnie polega, że zapomnieć o nim nie umie. (...)
[2] Małgorzata obudziła się około południa w swojej sypialni, której półokrągłe, trzyskrzydłowe okno znajdowało się w wieżyczce willi.
Obudziwszy się, nie zapłakała, jak to się często zdarzało, obudziła się bowiem z przeczuciem, że dziś wreszcie coś się wydarzy. Złapawszy się na tym przeczuciu, zaczęła je w sobie podsycać i piastować, bojąc się, by jej nie opuściło.
Wierzę! - szeptała uroczyście. - Wierzę! Coś się wydarzy! Nie może się nie wydarzyć, bo i za jakie to przewiny, prawdę mówiąc, miałabym cierpieć dożywotnią mękę? Przyznaję, kłamałam, oszukiwałam, żyłam potajemnym życiem, które ukrywałam przed ludźmi, ale przecież nie można karać za to aż tak okrutnie!... (...)
[3] Małgorzata, ciągle jeszcze w stanie podniecenia, ubrała się i zaczęła wmawiać sobie, że w gruncie rzeczy wszystko bierze bardzo dobry obrót, a takie momenty trzeba umieć uchwycić i wykorzystać. Mąż wyjechał na delegację na całe trzy dni. (...) Ale uzyskawszy na całe trzy dni wolność, Małgorzata z całego tego wspaniałego mieszkania wybrała miejsce bynajmniej nie najwspanialsze. Napiwszy się herbaty, przeszła do ciemnego pokoiku bez okien, w którym przechowywano walizki i gdzie stały dwie wielkie szafy pełne przeróżnych rupieci. Przykucnęła, wysunęła dolną szufladę pierwszej z tych szaf i spod sterty ścinków jedwabiu wyjęła tę jedyną cenną rzecz, jaka jej została w życiu. Małgorzata trzymała w ręku stary oprawny w brązową skórę album, w którym było zdjęcie Mistrza, książeczkę oszczędnościową na jego imię, na której było dziesięć tysięcy, zaprasowane między kawałkami bibułki do papierosów płatki zasuszonej róży i część dużego brulionu, zapisanego na maszynie i nadpalonego u dołu. Wróciwszy z tymi skarbami do sypialni, Małgorzata zatknęła fotografię za trzyczęściowe lustro i mniej więcej przez godzinę siedziała trzymając na kolanach uszkodzony przez ogień brulion, kartkując go i czytając po wielekroć to, co po spaleniu nie miało już ani początku, ani końca (...).
(4] Małgorzata chciała czytać dalej, ale dalej oprócz nierówno wystrzępionego zwęglonego papieru nie było już nic Ocierając łzy, odłożyła brulion, wsparła łokcie na toaletce i długo tak siedziała naprzeciw swego lustrzanego odbida, nie spuszczając oczu ze zdjęcia. Potem łzy obeschły. Małgorzata starannie poskładała swój skarb i w ciemnym pokoju dźwięcznie szczęknął zamek. (...)
Małgorzata wychodzi na spacer.
(5] W kilka chwil później siedziała już na ławce pod murem Kremla, usiadła tak, że mogła widzieć plac Maneżu.
1 |-ruiyła oczy w ostrym słońcu, rozpamiętywała swój dzisiejszy sen, wspominała, jak to przez ■ !wniutko rok dzień w dzień o tej samej godzinie siadywała na tejże ławce z Mistrzem. I zupeł-[ tak samo jak wtedy leżała na ławce obok niej czarna torebka. Mistrz nie siedział dziś obok niej, ale Małgorzata rozmawiała z nim w myślach: „Czemu nie dajesz o sobie znać? Przestałeś mnie kochać? Nie, jakoś nie mogę w to uwierzyć. A więc umarłeś... Jeśli tak, to proszę - zwolni j Lnie, pozwól mi wreszcie żyć, oddychać!" Małgorzata sama sobie odpowiadała w zastępstwie Mistrza: „Jesteś wolna... czyż ja cię trzymam w niewoli?" A potem znów protestowała: „O nie, cóż to za odpowiedź? Odejdź z mojej pamięd, dopiero wtedy będę wolna..." [...]
Małgorzata obserwuje kondukt żałobny.
[6] Małgorzata odprowadziła kondukt wzrokiem, wsłuchała się w zadchający w dali smętny głos wielkiego bębna, powtarzający dągle jedno i to samo „bums, bums, bums”, i myślała: Jaki dziwny pogrzeb... i jaki smutek ogarnia od tego «bumsa». Ach, doprawdy zaprzedałabym duszę diabłu, żeby się tylko dowiedzieć, czy on żyje?...”
(tłum. Irena Lewandowska i Witold Dąbrowski; © by the Estate of Michaił Bułhakow)
Polecenia do tekstów
i. Porównaj sytuację egzystencjalną i emocjonalną obu kobiet - bohaterek poematu i powieści
ł Wyjaśnij, jaki egzystenqalny dramat jest podstawą uczuć wyrażanych przez Małgosię z Fausta w jej lamenae. Oceń, jaki wpływ na przeżycia bohaterki mają patriarchalizm i religijna moralność.
3- Określ, w czym ujawnia się liryzm lamentu Małgosi zawartego w drugim cytowanym fragmende Fausta.
4* Wymień elementy służące wyrażeniu stanu emocjonalnego Małgosi z Fausta.
^POJĘCIA KLUCZOWE GRZESZNA MIŁOŚĆ - miłość niezgodna z religijną normą moralną; w chrześcijaństwie i innych religiach monoteistycznych oznacza uczucie obiektywnie złe. niezgodne z prawami boskimi. Najcięższe grzechy w doktrynie moralnej chrześcijaństwa, obok zabójstwa, dotyczą przekroczenia normy seksualnej - cudzołóstwa, zdrady, współżycia przedmałżeńskiego itp.
We wszystkich trzech wielkich religiach monoteistycznych za grzeszną z natury i zarazem za przyczynę grzechu mężczyzn była tradycyjnie uważana kobieta. „Grzeszna” miłość była zarazem jedną z najważniejszych przyczyn cierpień moralnych kobiet w kulturze europejskiej. PATRIARCHALIZM - patrz s. 132 (wstęp).
5* Na podstawie analizowanych fragmentów stwórz katalog uniwersalnych cech kobiecośd. 6. Czy można usprawiedliwić „grzeszną miłość” bohaterek? Uzasadnij w odniesieniu do obu utworów.
Tworzenie
WŁASNEGO TEKSTU
1. Porównaj dwie kreacje (liryczną i epicką) kobiet derpiących: Małgosi z Fausta Goethego i Małgorzaty z powieśd Bułhakowa.
2. W odniesieniu do znanych d właśdwośd tragizmu starożytnego i nowożytnego rozstrzygnij, czy obie Małgorzaty można uznać za postade tragiczne. Uzasadnij swoje twierdzenie.