Drozdowy
PODOPIECZNI timera MKP Szczecin - Mirosława Drozda: Mateusz Sawrymowicz, Kasia Baranowska, a także Pizemek Stańczyk, któiy od roku pracuje pod okiem Pawła Słomińskiego, to doskonali długodystansowcy. Spod ręki szczecińskiego ttenera wyszło wielu doskonałych zawodników, a ten sezon był dla nich niezwykle udany. O tym, w czym tkwi tajemnica sukcesu i o tym, co tak naprawdę czyni mistrza, mówi trener mistizów Europy juniorów i rekordzistów Polski m.in. Mateusza Sawrymowicza, Ptzemka Stańczyka i Kasi Baranowskiej - Mirosław Drozd.
MIROSŁAW DROZD
„Kierat
PŁYWANIE generalnie jest dyscypliną wytrzymałościową, w związku i czym to właśnie ta cecha jest podsta-wą dobrego pływania. Nie każdemu _iaje się dobrze przygotować zawodni-I a pod tym katem, nie każdy potrafi rrzekonać pływaka, żeby do pracy nad "■-.trzymałością się przyłożył. Tu potrzebna jest żelazna dyscyplina, żelazne Mrowie. Do przodu idzie się bardzo powoli i ciężko, a w dół wpada bardzo szybko. Program musi być konsekwentnie realizowany, schodek po schodku i :o jest cała tajemnica sukcesu.
Ten tzw. kierat Drozdowy to mit. Moi zawodnicy nie pływają więcej niż zawodnicy w innych klubach. Słyszę ■ ^żne wypowiedzi, ale to nie ma pokry-. w rzeczywistości. Tu nie ma kwestii metrażu, tylko kwestia jakości treningowej. Każdy trening musi coś dawać. Biorąc pod uwagę jeden układa się na-m.ępny. Na przykład Mateusz Sawrymo-^ :cz do końca sierpnia przepłynął 1 590 km, łącznie z MS. Trenujemy ra-* 2 godziny i po południu 1,5 godz. Nie da się w tym czasie przepłynąć wię-
niż ok. 14 km dziennie. I to wystar-zzY. tylko trzeba systematycznie być na treningach, nie opuszczać, nie chorować. Objętość jest ważna, bo bez niej r.e da się zrobić wytrzymałości. Ale tu r e chodzi o nie wiadomo ile kilometrów, tylko o systematyczność.
Mam też taki specjalny, bodźcowany, mały, króciótki 11-dniowy BPS, który 5?rawdza mi się od kilku sezonów. I daje -fekty - pozwala utrzymać formę przez Mkanaście dni. Trzeba się tylko do niego rrzekonać (Sawrymowicz się przekonał - .trzymał” formę wyjątkowo długo).
Ale oczywiście, aby ten BPS przyniósł efekty, najpierw musi być wykona-r ^ solidna praca.
Olbrzymie znaczenie ma trening na lidzie. Ja mam swój sposób pracy na lą-izie, ale to moja tajemnica, szczególnie
jeśli chodzi o trening siły dla średnio-i długodystansowców. Powiem jedno, robię to wbrew książkom, zupełnie odwrotnie. Mogę jeszcze powiedzieć, że oprócz siły ogólnej robimy siłę specjalną, wytrzymałość siłową i przynajmniej raz w tygodniu na sali akrobatykę, zwinność, gibkość. Nie wyobrażam sobie postępów moich zawodników bez pracy na lądzie, zwłaszcza że wielu z nich ma słabą prędkość tzw. rozkładową.
Od MP moi podopieczni poprawili
✓
9 rekordów Polski seniorów. Świetnie startowali na MP, MEJ, MŚ. To był i dla mnie, i dla nich naprawdę rewelacyjny sezon. Ale ważne jest też, aby prezentowali wysoki poziom pod każdym względem. Zawsze powtarzam, że aby być „wielkim”, a nie tylko dobrym zawodnikiem, trzeba się też inteligentnie zachowywać. Po prostu trzeba mieć klasę, nie zadzierać nosa, być kulturalnym, miłym - bo tylko takiego zawodnika cały świat może lubić i szanować. Jeśli zaś chodzi o samą kulturę pływania, to jest to nieodzowny element wychowania zawodnika. Pływak musi znać swoje możliwości, wiedzieć, jak rozłożyć tempo, nie może dać się ponieść nerwom czy emocjom. Trenujemy po to, by pływacy znali swój organizm i potrafili rozłożyć tempo nawet bez zegara.
Ważne są też cechy wolicjonalne. Na szczęście moi zawodnicy są takimi „rycerzami”. Nie poddają się, wiedzą, na co ich stać, potrafią walczyć właśnie na tych najważniejszych, kluczowych imprezach.
Czy wyjadę za granicę? Po Budapeszcie i po Montrealu miałem trochę propozycji. Ale nie podjąłem jeszcze decyzji. Na pewno w tym roku jej nie podejmę. Myślę, że musiałaby to być propozycja tak atrakcyjna, że nie wypadałoby odmówić. Na razie nie wiem jeszcze, jak ułoży się w Polsce. Wszystko zależy od władz Szczecina, od Polskiego Związku Pływackiego, który być może przypisz e mi rolę w szkoleniu centralnym. Ta ścieżka może się pokrywać ze ścieżką trenera Słomińskiego, ale częściowo powinna być też moja własna. Chciałbym zostać i pracować z moją grupą, która się rozrasta (doszły w tym roku jeszcze dwie zdolne zawodniczki), bo jak w grupie przybywa, a nie ubywa, to sam też mogę się rozwijać i doskonalić swój warsztat. Uważam, że najlepszym rozwiązaniem jest wielość dróg i rywalizacja, a nie zawężanie możliwości. Moim marzeniem jest, abym tych zawodników, z którymi wiążę nadzieję na medal w Pekinie, mógł prowadzić pod patronatem PZP dalej.
Teraz przed nami ME na krótkim basenie w Trieście, a w przyszłym roku ME na „50-ce” w Budapeszcie. Poza tym chcę, żeby zawodnicy nabierali rutyny i poczucia własnej wartości podczas Pucharu Świata. Muszą pościgać się ze światową i europejską czołówką, opływać z najlepszymi, parę razy stanąć na podium, po to aby w czasie Igrzysk Olimpijskich w Pekinie mieli taką pewność siebie, która pozwoli im walczyć o najwyższe cele. ■
nr 4 (2005) 33