— Wszystko jest wielkim cudem, mój drogi - odpowiedział Jezus. -Popatrz na tę winnicę, czy nie są cudem te piękne winne grona, tak słodkie i ciepłe, jakby zatrzymały w sobie promienie słońca...
Nie dokończył, bo przed domem zobaczył już swoją uśmiechniętą Matkę i Lię z dzieckiem na ręku.
Jezus uścisnął Matkę gorąco, niespodzianie pochylając się do Jej nóg ze słowami:
— Przepraszam Cię, Matko, że przeze Mnie uciekałaś z własnego domu.
— Synu, Synu mój... - łzy radości nie pozwoliły Jej powiedzieć więcej.
— Witaj, Lio, niech Najwyższy pokojem i zdrowiem obdarzy ciebie, twojego synka i męża - pogładził dziecko po główce.
— Witajcie, proszę, wejdźcie w nasze progi - zapraszała Lia. - Odpocznijcie w ogrodzie, orzeźwijcie się wodą, zanim przygotujemy śniadanie.
Matka wzięła dziecko od Lii i poszła z Jezusem przodem, wskazując wszystkim drogę.
— Matko - zwrócił się Niej Jakub - zabieramy Cię do Nazaretu. Wystarczy już tego wygnania. Wstyd nam tego, co się stało w Nazarecie. Będziesz mieszkać z nami. Będziemy Cię bronić i służyć jak Matce...
— Tu mi jest dobrze... - usiłowała mu przerwać.
— Matko droga, bardzo prosimy - odezwał się i Symeon. - Twój Syn ma wielkie sprawy. Musi się im poświęcić dla chwały Najwyższego i dla dobra ludzi. Będziemy Go zastępować, jak potrafimy. Może pomożesz nam Go zrozumieć, byśmy kiedyś zdołali pójść za Nim.
— Dobrze, pójdę, jeśli chcecie... - popatrzyła uważnie na Syna, siostrzeńców i na milczących Apostołów. Nie wszystko rozumiała.
— Chwała Bogu na wysokości, a na ziemi pokój ludziom, którzy doznają Jego dobroci... - usłyszała cichy śpiew Sary, która wracała z matką z miasta.
Zaczęła więc spokojnie wypytywać Syna o znajomych z Jerozolimy...
o. Paulin Sotowski