w konfrontacji z osobami, których autorytet z powodu posiadanych kompetencji byłby uzasadniony. A bywa i tak, że osoba będąca autorytetem wobec pewnych jednostek, grup - z raqi autentycznych i budzących podziw kompetencji - chce ów autorytet rozciągnąć na wszystkich, twierdząc, że „są ludzie, którzy we wszystkich dziedzinach są autorytetami dla wszystkich ludzi"37.
Nauczyciele nadużywający autorytetu bądź wykazujący takie skłonności są szybko demaskowani przez uczniów - ich upadek z piedestału jest bolesny, bo odbywa się za pomocą uczniowskiego śmiechu. O niewybrednych żartach uczniowskich nadmienia także w liście do redakcji owa, cytowana już - jak pisze o sobie - „pełna chęci i zapału" początkująca nauczycielka historii.
Nawiązując do tego, raz jeszcze odwołam się do Bachtina: „Nie ma zakazów i ograniczeń stworzonych przez śmiech [...] To, co straszne bierze udział w zabawie, jest wyśmiewane - staje się wesołym straszydłem". Słowa te przychodziły mi szczególnie na myśl, gdy analizowałam uczniowskie relacje z detronizacji „omnipotentnych" nauczycieli. Nauczyciele ci, jak wynika z relaqi uczniowskich:
„[...] z najpoważniejszą miną, w poważnej tonacji dogrywają swoje role wówczas, gdy widzowie od dawna już się śmieją. Nadal przemawiają poważnym, majestatycznym, budzącym lęk, groźnym tonem władców lub apostołów »wiecznych prawd«, nie zauważając, że czas sprawił, iż ton ten stał się w ich ustach śmieszny, że przekształcił starą władzę i starą prawdę w karnawałową zapustną kukłę, w śmieszne straszydło, które lud ze śmiechem włóczy po placu"38.
Zamiast użalania się nad straconymi marzeniami i goryczą, że się jest „poza autorytetem", potrzebna jest nauczycielowi raczej autorefleksja nad poziomem własnych kompetencji. Potrzebne jest wsłuchiwanie się w głosy uczniów, w ich śmiech, w rozmaite formy oporu i odkrywanie tego, jak definiują oni swoją sytuację szkolną oraz konfrontowanie ich z własną, nauczycielską opcją. Potrzebne jest wreszcie negocjowanie tych znaczeń z wychowankami i doprowadzanie do
37 J. M. Bocheński, Co to jest autorytet?, w: idem, Logika i filozofia, Warszawa: PWN 1993, s. 224-229. Patrz szerzej M. Karwat, O nadużywaniu..., op. cii., s. 283-306.
38 M. Bachtin, op. cii., s. 313.
konsensusu, który sprawia, że ani uczniowie nie odrzucają nauczyciela, ani nauczyciel uczniów1. Ale, by nie poprzestać na poziomie „pobożnych życzeń", potrzebna jest zmiana kultury szkół i warunków pracy w nich. I tu czołową rolę odgrywa dyrektor szkoły odznaczający się odwagą i zdolnościami rozbudzania pasji i zaangażowania nauczycieli, rodziców, innych pracowników szkoły, opartego na zaufaniu w relacjach międzyludzkich, które jako kapitał społeczny ułatwia „kształtowanie się przekonań, wartości, procedur organizacyjnych i zachowań indywidualnych, które w sposób przyczynowy wpływają na zaangażowanie uczniów w naukę". Myśl ta pochodzi z niedawno przetłumaczonej, niewielkich rozmiarów książki Michaela Fullana, jednego z najbardziej uznanych na świecie teoretyków zmian oświatowych. Osią przewodnią tej pracy jest teza, którą dedykuję dyrektorom polskich szkół wspomagającym autorytet nauczycieli:
„Nie ma ważniejszej powinności moralnej od odnowienia roli dyrektora
tak, by stał się nieodłączną częścią procesu zmieniania kontekstu, w którym pracują nauczyciele i uczniowie"2.
Jak już pisałam, powoływanie autorytetu osobowego dokonuje się przez sprawdzenie jego szeroko pojętej kompetencji. Jak wynika z moich badań, uczniowie najwyżej cenią u nauczyciela - oprócz jego wiedzy - umiejętność utrzymywania w sposób ludzki ładu lekcyjnego, pozyskiwania ich do współpracy oraz motywowania do nauki. Jest to problem szeroki, wymagający oddzielnego opracowania, toteż zatrzymam się na jednej wybranej kwestii. Mianowicie - na co zwracałam już uwagę przy lekturze Ludwika Jaxy Bykowskego (Figle i psoty młodzieży szkolnej) - na roli pierwszego kontaktu nauczyciela z uczniami w budowaniu jego autorytetu.
Na początek warto sobie uświadomić, jak trudno jest nauczycielowi zharmonizować na lekcji czynności klasy jako grupy społecznej z troską
Zob. K. Ernst, Szkolne gry uczniów. Jak sobie z nimi radzić, przeł. J. Troczyński, Warszawa: WSiP 1991; R. Fischer, W. Ury, Dochodząc do TAK. Negocjowanie bez poddawania się, przeł. R. A. Rządca, Warszawa: PWE 1991.
M. Fulłan, Odpoioiedzialne i skuteczne kierowanie szkołą, przeł. K. Kruszewski, Warszawa: PWN 2006, s. 23. Patrz także D. Tuohy, Dusza szkoły. O tym, co sprzyja mianie i rozwojowi, przeł. K. Kruszewski, Warszawa: PWN 2002.