*
a
4
Ewangelia według św. Jana 11
Łazarz zachorował. Czuł się coraz gorzej i jego siostry ogromnie się martwiły. Lekarz rozkładał bezradnie ręce.
- Tylko Jezus może mu pomóc -powiedziała Maria.
- Tak, wezwijmy Go do Łazarza! -przytaknęła Marta.
Jezus był wówczas na północy Palestyny. Odszedł z Judei, gdyż mieszkańcy tej krainy próbowali Go ukamienować. Ponieważ siostry obawiały się, że Łazarz umrze, dlatego zdecydowały się wysłać posłańca do Jezusa.
- Powiedz Jezusowi, że Jego ukochany przyjaciel jest bardzo chory -poinstruowały go.
Jezus był bardzo związany z Łazarzem i jego siostrami. Uczniowie zauważyli, jak zmieniła się jego twarz, kiedy usłyszał smutne wieści.
Powiedział jednak:
- Ta choroba nie skończy się śmiercią Łazarza, lecz przyda chwały Ojcu i Jego Synowi.
Potem ku ich zdziwieniu nadal uzdrawiał i nauczał tłumy, jak gdyby nic nie zaszło.
Dopiero po dwóch dniach rzekł:
- Teraz pójdziemy do Betanii!
- To niebezpieczne - przypomniał któryś z uczniów. - Pamiętasz, co nas ostatnio spotkało w Judei?
- Skoro Mistrz ryzykuje życiem, pójdziemy z Nim. I jeśli trzeba, również zginiemy - powiedział odważnie Tomasz.
Po drodze Jezus rzekł do uczniów:
- Łazarz zasnął.
- Sen to dobry znak - powiedzieli.
- Pewnie mu się poprawia.
Wówczas Jezus powiedział otwarcie:
- Łazarz umarł, ale śmierć jest jak sen, a ja zamierzam go z niego obudzić. Ze względu na was cieszę się, że się spóźniliśmy. Zobaczycie coś, co pomoże wam uwierzyć we Mnie.
Żaden z uczniów nie rozumiał, o co chodzi Jezusowi i co uczyni po przybyciu do Betanii. Aby to zobaczyć, musieli jeszcze trochę poczekać.