Bond Street. Każdego pochmurnego dnia jedną piątą krajowych me nedżerów i przedstawicieli wolnych zawodów można było spotka<< zredystrybuowanych przez podatki, we francuskich restauracja^ w centrum Nowego Jorku, wzdłuż plaż Ibizy i Algarve, a zimą pewne także na stokach Gstaad. Galbraith mógł sobie wyobra^ że można by ich zawrócić z drogi i odesłać do Londynu poprze3 likwidację dwupunktowej luki w podatku od „nie zapracowanego dochodu” i ustalenie go na wysokości 100% lub poprzez dalsze kon fiskaty płac, lecz, niestety, doprowadziłoby to jedynie do zwięh szenia liczby Anglików na stokach gór.
Głównym efektem progresywnych stawek podatkowych jest obniżenie kosztów luksusu i czasu wolnego w stosunku do inwestycji i pracy. Paul Craig Roberts wyjaśnił tę kwestię następująco:
Rozważmy przypadek osoby stającej wobec 70-procentowego po-datku od dochodu z inwestycji. Ma ona do wyboru zainwestowanie pięćdziesięciu tysięcy dolarów przy stopie zysku 10%, co przyniesie jej rocznie pięć tysięcy dolarów dodatkowego dochodu brutto; inna możliwość to wydanie pięćdziesięciu tysięcy dolarów na rolls-roy-ce’a. Ponieważ wartość pięciu tysięcy dolarów po opodatkowaniu wynosi zaledwie tysiąc pięćset dolarów, może on wybrać znakomity samochód, rezygnując z tej sumy. Brytyjska 98-procentowa stopa podatku od „nie zapracowanego” (pochodzącego z inwestycji) dochodu zmniejszyła koszt rollsa, liczony wartością niezrealizowanego dochodu, do zaledwie stu dolarów rocznie. Obfitość rolls-royce’ów w dzisiejszej Anglii jest fałszywym znakiem prosperity5.
Jak stwierdził Scott Burns w odniesieniu do Stanów Zjednoczonych: „Będziemy widzieli więcej cadillaców i mercedesów na drogach oraz więcej jachtów na wodach, aż do dnia, w którym gospodarka się rozpadnie”6.
Wysokie podatki wraz z inflacją powodują rozpad gospodarki w ten sam sposób, jak wysoka stopa procentowa może wywołać efekty autokorekcji poprzez zwiększenie oszczędności. Jedno i drugie wywołuje destrukcję, skłaniając lub zmuszając potencjalnych inwestorów do unikania inwestycji, a zatem do zubożania gospodarki poprzez wypychanie z niej bogatych na jachty.
jgZalóżmy, na przykład, że profesorowi Galbraithowi zbrzydną przelej bogactwa w Europie oraz dosięgnie go zmowa amerykańskich i/dawców. Zdecyduje się powrócić do Nowego Jorku i opublikować ic dzieła samodzielnie.
277
‘ Ostatnio otrzymał zabawną lekcję z zakresu neofickiej gorliwości spodarczej od swego partnera w narciarstwie, Williama F. Buck-iya Jr. Otóż Buckley próbował kierować kilkoma firmami, pisząc nocześnie dwie powieści i dwieście felietonów, wydając tygodnik •„niuletyn, wygłaszając niezliczone wykłady, prowadząc wywiady dewizji, grając Bacha na klawikordzie, żeglując po Atlantyku na •j szalupie, a do tego odwiedzając Chiny i Gstaad. W wolnych wiłach podpisał kilka raportów, które doprowadziły go do bankruc-a, naraziły na oskarżenia o sprzeniewierzenie majątku i jeszcze bar-^Jęj namacalnie uświadomiły mu niebezpieczeństwo bogactwa i biu-ifokracji w regulowanej gospodarce amerykańskiej.
II; Jednak Galbraith decyduje się sam kierować swoją firmą, osobiście i bez polegania na prawnikach. Inwestuje milion dolarów, zdobywa dodatkowe środki finansowe, wynajmuje odpowiednią siedzibę,
f zatrudnia redaktorów, plastyków i sekretarki, zawiera umowy ze składaczami, drukarzami i introligatorami i w ogóle doświadcza codziennie trudów uprawiania biznesu w Nowym Jorku.
Po roku zmagań firma utrzymuje się na rynku i osiąga stabilność. W drugim roku publikuje bestseller Galbraitha i zarabia dla niego 10% zysku od kapitału, po odprowadzeniu przez firmę federalnych, . stanowych i komunalnych podatków dochodowych za swoich pracowników oraz podatków od własności, opłat za licencję i wszelkich in-nych ustalonych płatności na rzecz państwa.
„The Wall Street Journal" opisuje, co dzieje się następnie w podobnym przypadku:
Ze stu tysięcy dolarów zysku miasto zagarnia z grubsza 5700 dolarów, pozostawiając 94 300. Stan zagarnia około 10% tej sumy, pozostawiając 83 870 dolarów. Urząd Skarbowy, nakładając podatek progresywny, rabuje 38 000, a pozostawia 45 870 dolarów. Nasz poczciwy bogacz wypłaca to sobie następnie jako dywidendę.
Będąc jednak bogaczem, trafia oczywiście do najwyższych przedziałów tabeli podatkowej i po zapłaceniu 4,3% miastu (2015