MOJSIEK.
Wus isł? naco tego jeno? poco temu (nalewa), napijcie się... Ja tu będę przyjść z Ickiem. Cóz? jakże, przyjść?
WOJCIECH (spluwa po wódce).
Ha, no... to ta i przyjdź, jeno ze dla lokato jus nie będę miał pieniędzy...
MOJSIEK.
Co wam do tego, juz ja jemu dam, to się od razu wpise do weksel ośmdziesiąt reńskich. Tylko mi za to dacie waszich dwóch gęszów, bo się moje ztrefnily.
KATARZYNA.
Oj ciągnie tez to sobaka, ciągnie do śmierci. Idze juz, idź Judasu, bobyś nas do krzty obrał, a wiecór przyjdź po Marynę, rozumies?
MOJSIEK.
Juz ja będę prziprowadzić Icka. Ale przydź-cie z krowami i z gięszem zaraz, podpiszemy kwitek, bo jak nie przyjdziecie, to sobie z Bartkiem radźcie, jak wam się podoba, a pamiętajcie tych pięć zagonów, siodłatą i siwulę, dwóch gięszów i kwitek na sto śrybła, juz z procentem...
KATARZYNA.
Dobrze juz, dobrze!
MOJSIEK.
Zicię wam scięście (odchodzi).