nie i wspólne dokonywanie analiz tego procesu. Dzięki temu ludzie uczą się dostrzegać konsekwencje swego postępowania i zauważają, że mogą mieć większe możliwości wyboru, niż te, które dotąd sobie uświadamiali. Potrzebują oni wskazówek, jak dostarczać sprzę. żenią zwrotnego, żeby nie rozgniewać i nie zdenerwować partnera i nie stwarzać przez to dodatkowych problemów. Uczą się tego w grupie, w której analizie je się cudze zachowanie i omawia się intencje nadawcy, a partnerzy informują się nawzajem o tym, jaka jest ich reakcja emocjonalna na sposób komunikowania się. Taka „otwartość" nde narusza godności i intymności, ustala się bowiem normę, która daje iprawo do takiej „otwartości", jakiej kto sobie życzy, podkreśla się, żeby ludzie nie mówili o tym, czego by później żałowali. Nie należy jednak mówić zagadkami, trzeba wypowiadać po prostu to, co się czuje. Kierujący grupą zachęca tylko do wypowiedzi i stara się stwarzać odpowiednią atmosferę, sam jednak nie interpretuje tego, co się mówi, nie ocenia, nie wchodzi w rolę terapeuty.
Aron son mówi o grupach szkoleniowych, ale podobnie przebiegają i spotkania grup terapeutycznych, w czasie których psychoterapeuta również rezygnuje ze swojej roli, zachowuje się tak jak inni, wysuwając na plan pierwszy oddziaływanie grupy i wzajemnych interakcji. Ar on soai podkreśla możliwości oderwania się od życia grupy T i utworzenia „kulturowej wyspy", na której jest ważna teraźniejszość, nie liczą się zaś dotychczasowe stanowiska, tytuły, wykształcenie. Ludzie spotykają się ze sobą przez dłuższy okres (do 2 tygodni), mieszkają pod jednym dachem, uczestniczą wspólnie w posiłkach, słowem przebywają ze sobą po kilkanaście godzin. Ich uwaga 'koncentruje się na stosunkach z ludźmi; zadają sobie pytania w ro-210
Ma: „dlaczego tak łatwo zrażam ludzi**, pianego sp często czuję się dotknięty** i wokół tych tajgtów toczą się dyskusje w grupie na podstawie zaobserwowanych faktów.
Zarzucono na przykład jednemu z uczestników grupy, te jest fałszywy. Grupa domagała aię skonkretyzowania, jak to odczuwa osoba, która stawia ten zarzut i w jakiej sytuacji powstała ta opinia. Dyskusja doprowadziła do wyjaśnienia, że kilku mężczyzn jest zazdrosnych o .powodzenie u kobiet tego uczestnika grupy, którego ktoś nazwał fałszywym. Każdy mówił tylko o sobie i w kategoriach tego, co czuje i w jakiej sytuacji. Dla -krytykowanego była to nowa i cenna informacja o tym, jak może być oceniany, dla krytykujących możliwość uświadomienia sobie, że zazdrość w ukryty sposób może podsuwać inne motywy oceny człowieka. Aron son uważa, że jest to przykład na to, jak wiele mogą się ludzie od siebie nawzajem nauczyć, gdy koncentrują się na swoim stosunku do innych ludzi, nie licząc się z konsekwencjami życiowymi. Umożliwia to izolacja i anonimowość pobytu na „wyspie kulturowej". Zahamowane zostają wówczas reakcje obronne, ludzie uczą się analizowania uczuć, w czym pomaga kierownik grupy, on takie udziela wsparcia tym, którzy decydują się na odkrywanie swoich słabych stron.
Na ogół sytuacja w grupie jest podobna do realnych sytuacji życiowych, ale zdaniem autora, trzeba sobie uświadomić, że nie wszędzie obowiązuje norma „otwartości”, a zwłaszcza w sytuacjach zachodzących w pracy zawodowej trzeba się zastanawiać, kiedy mówienie o tym, co się czuje, staje się -nietaktem.
Niemniej grupa T pogłębia umiejętność komunikowania się, zwiększa samowiedzę i rozumienie innych.
W ten sposób odczuwają te zmiany sami uceestnicy.
211
u»